Redakcja - Na Straży - Wędrówka - The Herald - Księgarnia i Czytelnia - Biblia Gdańska - Betania - Strona główna - Szukaj


Drukowanie Drukowanie
Drukuj Pytanie
Straż i Zwiastun Obecności Chrystusa
Biblioteka
 

NIESPRAWIEDLIWOŚĆ - Trzymanie prawdy w niesprawiedliwości.

Co znaczy: trzymać prawdę w niesprawiedliwości?

Ja brałbym to wyrażenie jako bardzo obszerne i oznaczające posiadanie prawdy, lecz nie stosowanie się do niej. Każdy jest odpowiedzialny za taki stopień prawdy, jaki posiada. Pewien stopień prawdy posiadaliśmy nawet gdyśmy byli w kościele nominalnym; przynajmniej wiedzieliśmy to, że Chrystus umarł za nasze grzechy, chociaż filozofii tego nie rozumieliśmy. Nie żyć według tej prawdy, byłoby trzymaniem jej W niesprawiedliwości.

Z czasem lepiej rozpoznaliśmy ofiarę naszego Pana, a tym samym zwiększyła się nasza odpowiedzialność; i tak każdy dodatkowy zarys prawdy zwiększał naszą odpowiedzialność. Z mego punktu zapatrywania, wszyscy tu znajdujący się i zaszczyceni światłem teraźniejszej prawdy, mamy z wszystkich ludzi na świecie, największą odpowiedzialność, a zatem życie nasze powinno być według najwyższego wzoru sprawiedliwości. To nie znaczy że z powodu prawdy mamy doskonalsze ciała, tak że możliwym jest dla nas żyć bliżej doskonałości aniżeli inni ludzie tego świata. Są niektórzy ludzie zacni z natury, chociaż nie posiadają tak wysokiego stopnia prawdy i tacy mogą być z natury sprawiedliwszymi od niejednego będącego w prawdzie. Często ludzie tacy, jak Robert Ingersoll, są z natury zacnymi ludźmi. Osobiście nie znałem Ingersolla, lecz słyszałem, że był to człowiek zacnego rodu, pod wielu względami przewyższający innych.

Pomiędzy ludem Pańskim znajdują się niektórzy z natury bardzo zdegradowani. Swego czasu opublikowaliśmy w "Strażnicy" (w angielskiej Watch Tower, r. 1898, str. 179) artykuł na temat: "Bezecni chrześcijanie a zacni niewierni" (Zobacz polską "Straż" z czerwca, 1936 r.), który tę sprawę szczegółowo tłumaczy. Jak tedy Bóg patrzy na takie sprawy? On patrzy na intencje, na myśli, na serce. Ludzie wolą sądzić z zewnętrznych pozorów, ale Bóg sądzi według serca. U Boga pełna waga jest sto punktów charakteru, czyli człowiek doskonały, żaden nie na sto punktów. (Zob. Rzym. 3:10, 23). Niektórzy mogą mieć 50 punktów, inni 40, 38, 35, 30, 25 lub 20 punktów; a niektórzy może zaledwie 10 punktów dobrego charakteru.

Sądząc ich według ciała, wszystkim by niedostawało. Jak Bóg ich sądzi? On wcale ich nie sądzi w tym znaczeniu, aby zwracał na nich Swoją uwagę, aż oni przyjdą do Chrystusa. Świat niema żadnego stanowiska u Boga w obecnym czasie. Bóg przygotował okup i świat dowie się o tym "w czasie słusznym." Aż do tego czasu, ludzie tego świata nie mają w tej sprawie działu, ani cząstki i wcale nie są liczeni. Choćby Ingersoll był najzacniejszym człowiekiem na ziemi, Bóg nie miałby z nim nic do czynienia. Rozum gotów by mówić ze tylko ludzie lepsi, zacniejsi, mogą stać się ludem Pańskim, lecz Pismo święte mówi: "Nie wielu mądrych, nie wielu zacnych, ale co podłego u świata," przeważnie to bezecne.

Bóg uczynił plan i zarządzenia, i On sądzi tylko tych, co wchodzą do harmonii z tymi zarządzeniami, a bezecni są najczęściej tymi co przychodzą do harmonii z Nim. Czemu tak jest? Ponieważ ci z zacnego rodu, mający wysokie ideały itd. widząc tych bezecnych i brzydkich, spychają ich na niższy poziom i niejako mówią: Ci ludzie niscy i bezecni potrzebują Zbawiciela; lecz mnie potrzebuje Bóg; Jemu potrzeba takich jak ja, dla upiększenia Jego miejsca. Jednakowoż Ojciec nie pozwala aby ktoś mógł przystępować do Niego inaczej jak tylko przez Jezusa; to znaczy, przez krzyż, przez uznanie siebie grzesznym i potrzebującym ofiary krzyżowej ku zapłaceniu kary za grzech. Wysoko patrzący, zarozumiali ludzie nie chcą otrzymać cośkolwiek za nic.

Najlepszy człowiek na świecie nie jest godzien obiecanego żywota; jedna jest tylko ku temu droga i tą drogą pójść musi tak ten najzacniejszy, jak i ten, najgorszy. Według powyższej ilustracji o stu punktach; jaką może być nasza nadzieja, i jeżeli wymaganych jest sto punktów; Brat mający tylko 10 punktów, gotów pomyśleć, że ten co ma 50 punktów ma lepszą od niego szansę; lecz mający 50 punktów, gdy patrzy na sprawę właściwie, zobaczy że sam nie jest w stanie dosięgnąć mety 100 punktów; że potrzebuje zasług Chrystusowych. Boski plan jest dosyć elastyczny, aby pasował do wszystkich pragnących pojednania. Ten co ma 50 punktów, mógłby zapytać: Czy temu co ma 10 punktów Bóg da więcej jak mnie? Tak, im bezecniejszym jest człowiek, tym więcej Pan dodaje na wypełnienie jego braków. On zarządził dla tych najpodlejszych, tak jak i dla innych "Gdzie grzech się rozmnożył, tam łaska tym więcej obfitowała". Jak Pan tego dokonuje? Czy tylko poruczy tę sprawę nam? Nie akuratnie w taki sposób. Sto punktów, czyli sprawiedliwość zakonu wypełniona jest w nas, którzy nie według ciała chodzimy, ale według ducha.

Nie możemy dojść do pełnej miary, lecz możemy dążyć w tym kierunku najlepiej jak nas stać. To nie włącza ludzi tego świata, ponieważ oni postępują według ciała. Bóg liczy nas według naszych umysłowych intencji co do tych stu punktów, a śmierć Chrystusowa, czyli Jego zasługa dopełnia to co nam brak.

KPiO 1905; ang: 726