Wiara i nauka
"I rzekł Pan do
Abrama: Wynijdź z ziemi twej, i od rodziny twojej, i z domu ojca twego do ziemi,
którąć pokażę. A uczynię cię w naród wielki i będęć błogosławił, i uwielbię
imię twoje, i będziesz błogosławieństwem. I będę błogosławił błogosławiącym
tobie, a przeklinające cię przeklinać będę, i będą błogosławione w tobie wszystkie
narody ziemi" - 1 Mojż. 15:1-3.
Zawsze kiedy zaczynam rozważać problem wiary, przychodzą mi na pamięć zacytowane
wyżej słowa, które Bóg wypowiedział do naszego praojca Abrahama - praojca wszystkich
wierzących. I chociaż przed Abrahamem żyło wielu ludzi wielkiej wiary jak Abel,
Henoch czy Noe, to jednak do tego urodzonego w Ur Chaldejskim semity, przylgnęło
w naszej świadomości miano ojca wiary. Abraham - praojciec wszystkich wierzących.
Nie ma Izraelity czy chrześcijanina, który by tego nie potwierdził. Prawie dwa
tysiące lat później powie o nim święty Szczepan, diakon, że "Bóg Chwały
ukazał się ojcu naszemu Abrahamowi, gdy był w Mezopotami, przedtem niż mieszkał
w Haranie"- Dzieje Ap. 7:2.
Wielkie spotkanie z Bogiem zaczęło się zatem już w Ur Chaldejskim. Było
to pierwsze spotkanie człowieka z Bogiem od czasów Noego. Ur było wielkim miastem.
Czy oprócz rodziny Tarego, ojca Abrahama, ktoś o tym spotkaniu wiedział? Prawie
czterysta lat milczał Bóg, zanim ukazał się Abrahamowi, wystarczająco długi
czas, aby ludzie o Nim zapomnieli, jednak nie Abraham. Być może nocami, doglądając
wraz ze służbą stad swego ojca, nieraz pogrążał się w głębokiej zadumie, starając
się myślami sięgnąć nieba. Gdy wreszcie dochodzi do spotkania i Bóg Chwały ukazuje
się Abrahamowi, wszystko wskazuje na to, że Abraham zna swojego Boga. Bóg nie
mówi do niego "Jam jest Bóg Adama, Henocha, Noego", bo Bóg nie musi
przedstawiać się Abrahamowi. Abraham zna swojego Boga. Skąd? My znamy Boga z
Biblii, ale Abraham musiał znaleźć Go sam i sądzę, że nie było to łatwe. Jest
rzeczą zdumiewającą jak ci, wydawałoby się, prości pasterze umieli wspaniale
odbierać obecność Bożą. Skąd u koczownika ten niezwykły dar wyczucia Boga, bo
chyba jest to dar - raczej na pewno jest to dar. Wiara jest darem, który należy
pielęgnować, bo "bez wiary nie można podobać się Bogu" - Hebr. 11:6.
Oczywiście Abraham nie był prostym nomadą, jak to w połowie XX wieku
usiłowała patriarchów przedstawić "wyższa krytyka biblijna". Abraham
był człowiekiem, jak na owe czasy, dobrze wykształconym, a jako syn bogatego
człowieka otrzymał dobre wychowanie i ogładę. Ur było ośrodkiem wielkiej kultury.
Turysta zwiedzający dzisiejsze Ur jest zdumiony faktem, że cztery tysiące lat
temu to miasto np. pod względem sanitarnym i higienicznym stało na wyższym poziomie
niż dzisiejsze miasta tej części Azji. Dla Abrahama wielka przygoda wiary rozpoczęła
się wyjściem z miasta Ur, ale w zasadzie decyzję o wyjściu do ziemi Chanaan
podjął Tare, ojciec Abrahama, bo tak czytamy w 1 Mojż. 11:31: "Wziął tedy
Tare Abrahama, swego syna i Lota, syna Haranowego, swego wnuka i Saraj, niewiastę
swoję, żonę Abrahama, syna swego; i wyszli z Ur Chaldejskiego, aby szli do ziemi
Chananejskiej".
Ciekawa była relacja między ojcem a synem. Domyślam się, że Abraham informował
rodzinę o swoich spotkaniach wiary i nalegał, aby opuścić Ur, ale tak wtedy,
jak i dzisiaj, często z rezerwą odnosimy się do doświadczeń wiary naszych braci,
sióstr i dzieci. Być może, że dopiero śmierć Harana była tym bodźcem, który
wpłynął na decyzję Tarego do opuszczenia bogatego Ur. Tego jednak nie wiemy
na pewno, ale na pewno wiemy, że akt wiary wymaga nieraz trudnych decyzji.
Czy trudno jest dzisiaj wierzyć w Boga i wierzyć Bogu? Czy kiedyś wierzyć
było łatwiej? Wydawałoby się, że tylko tajemnicze milczenie natury i cisza błękitu
były jedynym tłem rozmowy Abrahama z Bogiem, że czas, w którym ta rozmowa miała
miejsce i sam fakt bezpośredniego kontaktu z Bogiem absolutnie ułatwiał powstanie
w sercu Abrahama silnej wiary. Wielu sądzi, że gdyby dziś Bóg przemówił do nas
tak, jak do Abrahama, też nie mielibyśmy żadnych wątpliwości i w naszych sercach
narodziłaby się ta sama silna wiara. Jednak Abraham nie żył w czasach, o których
można by powiedzieć, że ułatwiały zrodzenie się wiary. Nie zapominajmy, że Chaldea
była siedliskiem wielkiego bałwochwalstwa, magii, wróżbiarstwa, astrologii i
spirytyzmu, jak również innych nauk (astronomia, matematyka) i wielkiej kultury
rolniczej. Ówczesna Chaldea stworzyła podwaliny pod najpotężniejsze państwo
Babilonię. Istniały już wówczas tajne związki między kapłanami chaldejskimi
i egipskimi. Wiele lat później egipscy magowie byli jeszcze tak potężni, że
potrafili skutecznie, chociaż w ograniczonym zakresie, zablokować działania
Mojżesza, który przecież występował w imieniu Jahwe, Boga Abrahama. Ci magowie
umocnili niewiarę faraona w moc Boga Izraela. Możemy więc z całą stanowczością
powiedzieć, że w tych czasach, w których żył Abraham, wcale nie było łatwo uwierzyć
w Boga i uwierzyć Bogu.
Ur Chaldejskie było bardzo bogatym miastem i leżało w obszarze tak zwanego
"Żyznego Półksiężyca". Rodzina Tarego znajdowała w tym mieście zbyt
na towary które wytwarzali i nie było żadnych ekonomicznych przesłanek uzasadniających
opuszczenie tego miasta - a jednak je opuścili. To wręcz niewiarygodne zwycięstwo
ducha nad materią nie pasuje do dzisiejszych czasów. Emigracja ? - Owszem istnieje,
ale w celach zarobkowych, a jej kierunek to kraje bogate. Żeby jednak ktoś opuścił
bogaty kraj li tylko w poszukiwaniu Boga lub na Jego polecenie - takiego przypadku
nie znam. Ani wielkie bogactwo Ur, ani jego wielka wiedza nie były w stanie
podważyć wiary Abrahama. Dzięki potędze jego wiary powstał naród izraelski,
wybrany przez Boga do przekazania całemu światu Słowa Bożego głoszącego prawdy
o Bogu i Jego planie względem ludzkości. Dziś, po blisko czterech tysiącach
lat od dni Abrahama, stawiam sobie pytanie: Z jaką "ilością" wiary
wkroczyliśmy w progi trzeciego tysiąclecia? To samo pytanie dwa tysiące lat
temu postawił Jezus Chrystus: "Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę
na ziemi, gdy przyjdzie?" Otóż nie znalazł jej zbyt wiele wśród Izraelitów
za swojego pierwszego przyjścia i przy drugim przyjściu nie ma zbyt wiele wiary
wśród chrześcijan.
Wielki kryzys wiary świata chrześcijańskiego zaczął się w połowie XIX
wieku, kiedy to Karol Darwin ogłosił swoją teorię "O pochodzeniu gatunków",
zwaną potocznie "teorią ewolucji". Ostrze tej teorii było skierowane
przeciwko kreacjonizmowi (stworzeniu) opisanemu w pierwszych rozdziałach Księgi
Rodzaju. Nieoczekiwanie wyższy kler katolicki, który raczej powinien stać na
straży nauk biblijnych, poparł teorię Darwina. Potwierdził to rektor Szkoły
Biblistyki w Madrycie, ksiądz dr Antonio Salas w swojej książce pt. "Dzieje
początków". Dziś już wiemy, że teoria ewolucji ma wielu przeciwników w
świecie nauki. "Zimny prysznic" otrzymała od 72 amerykańskich laureatów
nagrody Nobla i 24 rektorów największych amerykańskich zakładów naukowych, którzy
w 1986 r. wezwali Sąd Najwyższy USA do wydania zakazu nauczania teorii ewolucji
w szkołach jako nie mającej nic wspólnego z zasadami nauki.
Inną ciekawostkę stanowi fakt dokonywania przez geofizyków pomiarów natężenia
naturalnego pola magnetycznego ziemi. Pomiarów dokonywano przez 130 lat i okazało
się, że natężenie to ciągle spada. Sporządzono wykres tego spadku, poszerzając
skalę o lata wsteczne i okazało się, że (uwzględniając degradację naturalnego
magnetycznego środowiska ziemi) ponad 50 tysięcy lat temu nasza planeta była
gwiazdą magnetyczną, na powierzchni której panowała temperatura taka jak obecnie
we wnętrzu ziemi (ok. 5000 st. Celsjusza). Życie na takiej gwieździe było niemożliwe.
Bóg stopniowo przygotowywał tę gwiazdę, ochładzając ją wodami aż do momentu,
w którym "była ona ciemna i pokryta wodami, a Duch Boży unosił się nad
nią". I tak rozpoczyna się opis stworzenia zapisany w pierwszym rozdziale
Księgi Rodzaju. Jednak zagadnienie "Biblia a teoria Darwina" to temat
innego artykułu. Tutaj wspomniałem o nim tylko dlatego, aby uwypuklić znamienny
fakt, że wielu ludzi w XX wieku zamieniło wiarę w Boga na wiarę w różne naukowe
teorie, których istnienie bywa czasem krótkie, ale często jest przyjmowane za
naukową prawdę. Przytaczam jedną z nich : Big Bang.
W 1920 roku amerykański astronom Edwin Hubble odkrył, że widma odległych
galaktyk wykazują tak zwane "przesunięcie ku czerwieni". Przesunięcie
to jest tym większe, im bardziej odległa jest galaktyka. Hubble doszedł do wniosku,
że galaktyki oddalają się równomiernie we wszystkich kierunkach od wspólnego
punktu, w którym nastąpił "Wielki Wybuch". Podstawą takiego twierdzenia
było znane od dawna zjawisko zwane "efektem Dopplera", które mówi,
że oddalające się źródło światła będzie miało widmo przesunięte ku czerwieni,
a zbliżające się źródło światła - ku fioletowi. I tak powstała teoria "Wielkiego
Wybuchu" przyjmowana przez wielu naukowców, szczególnie tych wyznających
teorię ewolucji, jako naukowa prawda. Czy jest to jednak prawdą?
Albert Einstein nie wierzył w wielki wybuch. Kiedy mamy do czynienia
z bardzo dużymi odległościami obowiązują już zasady ogólnej teorii względności
i stosowanie praw sprawdzonych w warunkach ziemskich może wprowadzić w błąd.
Efekt Dopplera nie musi być prawdziwy dla zakrzywionej czasoprzestrzeni, tym
bardziej, że :
ź istnieje wiele obiektów tak zwanych podwójnych np. dwie bliskie sobie galaktyki
dające różne przesunięcia ku czerwieni, a zgodnie z efektem Dopplera przesunięcia
powinny być jednakowe;
ź przesunięcie ku czerwieni zależy nie tylko od odległości, ale i od liczebności
danej grupy galaktyk;
ź przesunięcie ku czerwieni zależy od typu galaktyk - tzw. galaktyki spiralne
mają większe przesunięcie niż tak zwane galaktyki eliptyczne;
ź w 1989 r. profesor J.P. Huchr i Margaret J. Geller z Instytutu Astrofizyki
w Cambridge odkryli gigantyczną formację galaktyk rozciągającą się na długości
ponad 500 milionów lat świetlnych, zwaną "murem galaktycznym" dlatego,
że nie wykazuje przesunięcia ku czerwieni, a więc formacja stoi. Dziś już wiadomo,
że formacje te powszechnie występują we wszechświecie. Nawet misja satelity
Cobe, który wykrył "wahnięcie" tak zwanego "reliktowego promieniowania
tła kosmicznego" nie jest dowodem Big Bangu. W kosmosie, w którym wybuchy
ciał niebieskich i kolapsy są zjawiskiem dość częstym, trzyletnia misja Cobe
to mikroskopijnie krótki czas obserwacji, za krótki, aby mógł objaśnić prawdę
o wszechświecie.
Wygląda na to, że fundament współczesnej kosmologii, czyli teorię "wielkiego
wybuchu" trzeba będzie porzucić. W końcu jest to tylko teoria, której jedni
wierzą, inni nie.
Wiara, którą posiadł Abraham, nie była teorią, wiara w ogóle nie jest
teorią. To nie jest słowna deklaracja, że coś uznajemy lub nie. Apostoł święty
Paweł w Liście do Hebr. 11:1-3 określił ją jasno: "Wiara zaś jest (...)
świadectwem tych rzeczywistości, których nie widzimy. Przez wiarę poznajemy,
że słowem Boga światy zostały tak stworzone, iż to, co widzimy, nie z widzialnych
rzeczy powstało".
Jest więc wiara instrumentem poznania rzeczywistości, która wykracza
poza granice poznania naukowego. Tajemniczość tego "duchowego świata",
czyli świata naszego Boga - Boga Abrahama, Izaaka, Jakuba jest niemożliwa do
penetracji dostępnymi nam metodami naukowymi i nauka to potwierdza. Cytuję:
"Dziś nie można już mieć wątpliwości co do tego, że wiek XX zgotował ludzkości
nowe, wielkie doświadczenie - doświadczenie ograniczeń tkwiących w naukowej
metodzie" (prof. Michał Heller).
Zauważył to również wiele lat temu izraelski król Salomon, mówiąc: "Bo
w wielkiej mądrości - wiele utrapienia, a kto przysparza wiedzy - przysparza
i cierpień" - Kazn. 1:17-18.
I rzeczywiście, dla dobrego naukowca świadomość istnienia obszarów niewiedzy
to intelektualne cierpienie. Wraz ze wzrostem wiedzy przybywa pytań, na które
naukowcy nie znajdują odpowiedzi. Tę olbrzymią przestrzeń leżącą poza naukowym
poznaniem, wypełnia właśnie wiara. Wiara, która kieruje naszą wyobraźnię, naszą
myśl ku Bogu, Praźródłu wszelkiego istnienia. To dzięki Bogu uczeni mają co
ważyć, mierzyć, sprawdzać, badać i tworzyć naukowe teorie. To Bóg sprawił, że
zaistniało to, co opisują matematyczne równania. To On uruchomił nasz mózg "iskrą
zapłonową inteligencji" i nadał sens istnienia matematycznym formułom opisującym
mikro i makro świat. "On liczbę gwiazd oznacza, każdą z nich woła po imieniu"
- Psalm 147. "Wielkie są dzieła Pańskie i godne badania przez wszystkich,
którzy je miłują" - Psalm 110.
Znany austriacki fizyk Erwin Schrödinger zadał sobie kiedyś pytanie:
"Jakie osiągnięcia nauki najbardziej ugruntowały religijny pogląd na świat?".
I po krótkim namyśle sam sobie odpowiedział: "Wyniki Boltzmana i Einsteina
dotyczące natury czasu". Otóż uczeni ci dowiedli, że czas może zmieniać
swój kierunek lub płynąć różnie w różnych układach odniesienia.
Biblia potwierdza odkrycie uczonych, bowiem w Psalmie 90:4 czytamy: "Bo
w twoich oczach lat tysiąc jest jak wczorajszy dzień, który minął, jak zmiana
straży wśród nocy". O tym, że czas u Boga płynie inaczej, już kilka tysięcy
lat temu wiedział Mojżesz. Potwierdza to również ap. św. Piotr, który pisze:
"Niech zaś wam, umiłowani, nie będzie niewiadome to jedno, że jeden dzień
u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień" - 2 Piotra 3:8.
W tym miejscu wypada przypomnieć, że według naszego zrozumienia "jeden
dzień stworzenia" trwał około siedem tysięcy lat, a być może istnieją u
Boga dni, których długość nie jest znana nikomu. Jedno jest pewne: czas u Boga
płynie inaczej - płynie w innym układzie odniesienia. A może u Boga w ogóle
nie ma czasu? Bo jak zmierzyć wieczność?
Spojrzenie na problem czasu stanowi klasyczny przykład zgodności Biblii
z nauką, takich przykładów jest więcej. Współczesna kosmologia doszła do wniosku,
że poza naszym wszechświatem istnieją inne wszechświaty. Modna ostatnio w fizyce
"teoria strun" dopuszcza istnienie przestrzeni dziesięciowymiarowej.
Nie wiemy, czy jest tych wymiarów dziesięć, czy raczej siedem, ale wiemy, że
na pewno istnieją, bo Biblia nas o tym informuje. Czytamy w Psalmie 8: "O
Panie, Panie nasz, jak przedziwne jest imię twoje po wszystkiej ziemi, Tyś majestat
swój wyniósł nad niebiosa". Dla nas niebiosa to nasz widzialny wszechświat,
a Bóg mieszka "nad niebiosami", czyli poza przestrzenią, którą my
nazywamy kosmosem. W 5 Mojż. 10:14 czytamy: "Oto Pana, Boga twego są niebiosa
i niebiosa niebios". Niebiosa niebios to inne przestrzenie, inne wszechświaty
i Pan Jezus to potwierdził, mówiąc: "W domu Ojca mego jest mieszkań wiele.
Gdyby tak nie było, powiedziałbym wam" - Jan 14:2.
Kilka lat temu fizycy poinformowali nas o możliwości teleportacji (teleportacja
- błyskawiczne przenoszenie przedmiotów w przestrzeni). Miesięcznik "Świat
Nauki" z lipca 2000 roku pisze:
"Nasze doświadczenie jednoznacznie pokazało, że teleportacja jest możliwa,
ale mało prawdopodobna (...) Choć teleportacja dużych przedmiotów lub ludzi
nadal pozostaje w sferze fantazji, kwantowa1 teleportacja fotonów - czyli cząstek
światła - jest już laboratoryjną rzeczywistością".
I znów "wiara" wyprzedziła naukę.
Biblia informuje nas o zjawisku teleportacji, które miało miejsce dwa
tysiące lat temu. Czytamy w Dziejach Apostolskich 8:39-40: "A kiedy wystąpili
z wody, porwał Filipa Duch Pański, i nie widział go więcej rzezaniec (...) a
Filip aż w Azocie jest znaleziony". To co dla nauki jest jeszcze fantazją,
to już wydarzyło się dawno temu. Bóg przez usta św. Łukasza, autora Dziejów
Apostolskich, poinformował nas o zjawisku, które nauka próbuje wyjaśnić dopiero
teraz, potwierdzając tym samym wiarygodność Biblii. Zanim jednak nauka potwierdziła
możliwość teleportacji, myśmy uwierzyli w działanie mocy Bożej opisanej przez
św. Łukasza. Jest więc wiara aktem olbrzymiego zaufania do stwórcy i do Pisma
Świętego, napisanego przez mężów "pędzonych Duchem Bożym". Takim olbrzymim
zaufaniem darzył też swego Boga Abraham i "poczytano to mu ku sprawiedliwości".
Od czasu kiedy Pastor Russell zaczął intensywnie badać Pismo Święte,
minęło ponad 120 lat i każdego dnia winniśmy dziękować Bogu za to, że powstał
ruch religijny, który zachęcił wielu ludzi do studiowania Słowa Bożego. Wydawać
by się mogło, że po tylu latach Biblia jest dobrze znaną księgą. Tak jednak
nie jest, Biblia kryje jeszcze wiele tajemnic. Potwierdza to Boży mędrzec, mówiąc:
"Sława to Boża taić sprawę, ale sława królów - wywiadywać się rzeczy"
- Przyp. 25:2.
Jednak "królów", którzy uczciwie i z pokorą chcieli "wywiadywać
się rzeczy", było stosunkowo niewielu. Ludzkość poszła swoją własną drogą
pełną pychy, przemocy i głupoty, odrzucając niemal całkowicie Słowo Boże lub
wykorzystując je do swoich małych, egoistycznych celów. Podobnie czyniono z
każdą nowo zdobytą wiedzą. Dawni alchemicy (czyli pionierzy nowoczesnej wiedzy)
ostrzegali przyszłe pokolenia naukowców, aby swej wiedzy nie udostępniali "politykom,
królom i ich żołnierzom, bo zrobią oni zły użytek ze Świętych Tajemnic, oddając
je w służbę przemocy". Niestety stało się to najgorsze. Dziś nasze wspaniałe
technologie służą produkcji śmierci i nie pomogą tu żadne ostrzeżenia. Orędzie
byłego Sekretarza ONZ U'Thanta i kolejne raporty Klubu Rzymskiego ostrzegające
ludzkość przed zbyt lekkomyślnym naruszaniem równowagi w przyrodzie są całkowicie
lekceważone. Nie należy więc dziwić się opinii, jaką wyraził twórca światowej
bioelektroniki prof. W. Sedlak - cytuję: "Ostateczną przyczyną zmierzchu
świata nie będzie odwet Boga za winy ludzkości, lecz euforia naukowców (...)
a termin końca świata będzie zależał nie tyle od złej co raczej od głupiej woli
człowieka, który zaufał swoim naukowcom".
Z jednym możemy się zgodzić - wielu ludzi zaufało nie tyle naukowcom
co pseudonaukowcom i to prędzej czy później może doprowadzić do katastrofy.
Na szczęście Bóg w swej dobroci już dawno przewidział plan uratowania ludzkości.
Gdyby uczeni swój marsz ku wiedzy rozpoczynali od dokładnego przestudiowania
Słowa Bożego, to zauważyliby, że już dwa tysiące lat temu zapisano w nim informację
wskazującą na kolejność badań naukowych. Najpierw należało skoncentrować się
na badaniu pola i sił grawitacji a dopiero w dalszej kolejności badać inne zjawiska.
Ten porządek nie został jednak zachowany i w efekcie zniszczyliśmy i nadal niszczymy
świat, w którym przyszło nam żyć. Jest więc wiara w Boga i w jego Słowo "początkiem
wszelkiej mądrości". Tak też rzecz ujął mędrzec Boży - król Salomon mówiąc:
"Bojaźń Pańska jest Początkiem Mądrości". Najpierw trzeba uwierzyć
Bogu tak, jak to uczynił Abraham, bowiem wiara jest wstępem do Wielkiej Wiedzy,
jakiej w przyszłości udzieli człowiekowi Bóg. Dlatego napisano: "Bez wiary
nie można podobać się Bogu".
Człowiek i cała ludzkość bez wiary w Boga i w Jego obietnice jest biedna,
ślepa i głupia. "Głupi rzekł w sercu swoim: Nie masz Boga" - Psalm
14:2. Wielu ludzi nadal jeszcze wierzy w naukę i w wielki rozwój świata, choć
dziewiętnastowieczna wiara w hura optymistyczny scjentyzm (wiedza) należy już
do przeszłości. Wielu naukowców zdaje sobie sprawę z tego, że tak naprawdę ludzkość
nie wie dokąd zmierza. Zacytuję słowa jednego z nich:
"Nie ma żadnych naukowych przesłanek, które pomogłyby nam przewidzieć,
co ludzie zrobią w przyszłości, jak się rozwiną ludzkie społeczeństwa i jakie
idee będą wpływać na decyzje przyszłych pokoleń" (Hoimar von Ditfurth).
Szczera wypowiedź tego naukowca pozwala nam bardziej docenić wiarę, którą
posiadamy. Pozwala nam ona również spokojnie patrzeć w przyszłość. Dzięki tej
wierze wiemy, jak potoczą się losy ludzkości. Słowo Boże i zawarte w nim proroctwa
wypełniają się. To dzięki tej wierze Pastor Russell wygłosił w 1910 roku orędzie
do dziesięciu tysięcy nowojorskich Żydów o rychłym powstaniu państwa Izrael
(patrz: "Syjonizm w proroctwie").
Prawie trzy tysiące lat temu Izraelici przez usta proroka Samuela prosili
Boga, aby dał im króla: "Abyśmy byli jak wszystkie narody, aby nas sądził
nasz król, aby nam przewodził i prowadził nasze wojny" - 1 Sam. 8:4-22.
Dziś są "jak wszystkie narody", mają armię, urzędy, ministerstwa,
uczelnie, przemysł - czyli mają "króla". Czy jednak posiadają tak
potężną wiarę jak patriarcha Abraham? Dziś Bóg jakby odwrócił kolejność rzeczy
i pozwolił, aby najpierw mieli "króla" - i mają go, a wraz z nim wszystkie
problemy współczesnego państwa i arabski terroryzm. Nie ma na świecie takiej
katedry nauk politycznych, która dałaby jednoznaczną odpowiedź na wyjście z
bliskowschodniego impasu. Nie ma takiego organu politycznego ani żadnej międzynarodowej
instytucji, która zapewniłaby trwały pokój w Jerozolimie. Jest jednak Bóg Jahwe,
wszechpotężny Obrońca Izraela. Jego obietnice dane praojcu Abrahamowi są niepodważalne
(2 Mojż. 15:18-20). To nie w USA, ale w Izraelu umieści Bóg przyszłą stolicę
świata i tam pod wodzą Mesjasza przyszły światowy rząd zaprowadzi nowy światowy
ład, o który wielu modliło się mówiąc: "Przyjdź królestwo twoje" (zob.
też Izaj. 2:1-5).
Kiedy podczas wieczornych modlitw kierujemy swą myśl ku Bogu, nie zapominajmy
wspomnieć na udręczone Jeruzalem, prośmy też Pana wszystkiego stworzenia, aby
przymnożył wiary nam i naszym braciom w Izraelu. Nawet odrobina wiary może czynić
cuda. Z taką wiarą przeciskała się przez tłum pewna izraelska niewiasta, aby
dotknąć szat Jezusa Chrystusa. I stało się. Dziesiątki, a może setki ludzi dotykało
w tłumie Jego szat, ale tylko jej dotyk okazał się dotykiem wiary. Pan Jezus
zauważył to natychmiast i powiedział: "bo moc ze mnie uszła" - Łuk.
8:46. Pan Jezus potwierdził również jej wiarę, mówiąc: "Córko, twoja wiara
cię uzdrowiła, idź w pokoju" - Mar. 5:34.
Innym razem rzekł do swoich uczniów: "Bo zaprawdę powiadam wam:
Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy i rozkażecie tej górze przesuń
się stąd tam, i przesunie się i nic niemożliwego nie będzie dla was" -
Mat. 17:20. Jest więc wiara kluczem do uruchamiania potężnych energii, energii
nieznanych naszym mędrcom i uczonym, energii, których gwałtownie poszukuje świat
nauki i techniki.
Módlmy się, aby Bóg przymnożył nam wiary, wiary, która przewyższa wszelki
rozum. Starajmy się każdego dnia znaleźć kilka lub kilkadziesiąt minut, aby
z dala od światowego zgiełku, z dala od skrzeczących masmediów i technicznych
zabawek, w ciszy własnego serca powędrować myślą ku Północy, ku Stolicy naszego
Boga, Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba. Na ile to możliwe próbujmy choć przez
chwilę wyobrazić sobie tajemniczy, nieogarnięty ludzkim umysłem "świat
naszego Boga". Albert Einstein twierdził, że "wyobraźnia ważniejsza
jest od wiedzy". Miejmy więc wyobraźnię i zachowajmy wiarę, bo napisano
"Sprawiedliwy mój z wiary żyć będzie" - Hebr. 10:38.
Eryk Sobczyk
powrót
do
góry
wersja do druku
|