Skuszony w świecie – szczęścia łudzącym ogromem,
Pragnął syn marnotrawny zaznać uciech świata,
Więc wziąwszy swe dziedzictwo, pogardził swym domem,
Porzucił swą ojczyznę i ojca, i brata.
Ale wtedy – o błogie następstwa niedoli –
Przyszło, chociaż spóźnione – zrozumienie jasne –
Jakże błędnych nadziei i niesławnej roli i
Poznanie – gdzie było szczęście jego własne!
Tymczasem zaś syn drugi, zda się – bez nagany,
Co wiernie każdy rozkaz wypełniał ojcowski,
Za dobroć bezgraniczną ojca – zagniewany,
Nie chciał wejść w ojcowiznę, gdy wracał do wioski.
Bo tylko jeden Ojciec w pełni doskonały
I wszystkim ludziom przed Nim brak jest bardzo wiele,
Bledną przed Bogiem wszystkie ludzkie ideały
I gdy On nie uświęci – wszystkie ludzkie cele.
Choćby harfa mojej duszy
Złote struny miała,
to by, Panie, jeszcze chwały
Twej Nie wyśpiewała.
Choćby był słów moich kryształ
Jak krynica czysty,
Jeszcze się w nich nie odbije
Blask Twój promienisty.
Ale pozwól wielbić siebie
W ciszy i w pokorze.
Ułomnego serca dary
Przyjąć racz, o Boże.