„Pókim był dziecięciem, mówiłem jako dziecię, rozumiałem jako dziecię, rozmyślałem jako dziecię; lecz gdym się stał mężem, zaniechałem rzeczy dziecinnych” – 1 Kor. 13:11.
Duchowe prawo jest tak samo ustalone w swoich zasadach i działaniach jak prawo fizyczne.
Gdyby tak nie było, to fizyczne sprawy nie mogłyby być tak często używane za ilustrację rzeczy duchowych. Na przykład: życie duchowe, jak ono jest objawione w Piśmie Św., opiera się na tych samych zasadach, jakie są nam dobrze znane w fizycznym prawie wzrostu i rozwoju. Najprzód źdźbło, później kłos, w końcu zupełne ziarna w kłosie; najprzód niemowlę, potem chłopiec, później dorosły mężczyzna. podobnie rzecz się ma w duchowym wzroście; najprzód niemowlę w Chrystusie, potem wzrastające dziecko, później młodzieniec, a w końcu zupełna miara męża w Chrystusie (Hebr. 5:13-14; 1 Jana 2:12-14; Efezj. 4:13-15). W obu wypadkach zachodzi wyraźne podobieństwo w procesie rozwoju. Jak w naturze życie, czy to roślinne, czy zwierzęce, podtrzymywane jest odpowiednim pożywieniem, światłem, powietrzem, ciepłem itd. i w ten sposób jest zasilane do wykonywania różnych funkcji swego istnienia, tak i duchowe Nowe Stworzenie w Chrystusie musi mieć i przyswajać sobie odpowiednie pożywienie, aby mogło żyć i wzrastać. Należy jednak zauważyć, że zachodzi pewna różnica w rozwoju istoty cielesnej i duchowej; mianowicie: cielesna dojrzewa prędzej, gdy zaś wzrost duchowej jest powolny – jest to roślina, która ma kwitnąć na wieki.
Jako Nowe Stworzenie w Chrystusie – niemowlęta w rodzinie Bożej – rozumiemy naszą adopcję za synów tylko wtedy, gdy wyzbywamy się próżnej pompy i chwały tego świata i zwracamy się do Boga, nie przypisując sobie własnej sprawiedliwości, ale w pokorze przyjmując sprawiedliwość Chrystusową. Nikt nie może być nawet niemowlątkiem w Chrystusie, kto wciąż jeszcze w sercu swym lubuje się w nie-prawności lub kto nie widzi potrzeby przykrycia sprawiedliwością Chrystusową. Gdy zostaliśmy przykryci, gdy odwróciliśmy się od grzechu do Boga i do sprawiedliwości, dowiedziawszy się o Chrystusie, gdyśmy rozebrali starego człowieka (cielesne, grzeszne usposobienie), a ubrali się w nowego człowieka, który według Boga stworzony jest w sprawiedliwości i w prawdziwej świątobliwości (Efezj. 4:24) i gdy odnowiliśmy się w duchu (usposobieniu) umysłu naszego, wtedy zostaliśmy uznani za synów Bożych, za niemowlęta w Chrystusie. Z punktu zapatrywania tego niemowlęctwa, mającego w sobie wszelkie nierozwinięte elementy mężczyzny, obowiązkiem i przywilejem takich jest wzrastać, rozwijać się jako Nowe Stworzenie w Chrystusie. Nie mamy kontentować się szczebiotem niemowlęctwa ani mleczną dietą odpowiednią dla tego wieku, ale korzystając z wszelkich zasiłków, mamy wspinać się do doskonałości.
W takiej właśnie myśli apostoł napisał słowa naszego tekstu. On szybko przeszedł początkowe stopnie chrześcijańskiego charakteru, dochodząc do wyższego rozwoju, a jednak nie myślał o sobie, że doszedł już do doskonałości, która była jego metą (Filip. 3:13-14). On jednakowoż przeszedł już stan niemowlęctwa i dzieciństwa, a znajdował się w stanie młodzieńca w Chrystusie. Patrząc wstecz na drogę swych chrześcijańskich doświadczeń, apostoł rozeznawał te różne stopnie i dla naszej korzyści napisał te słowa: „Gdy byłem dziecięciem, mówiłem jako dziecię, rozumiałem jako dziecię, lecz gdym się stał mężem zaniechałem rzeczy dziecinnych”.
To było prawdą tak w jego życiu cielesnym, jak i duchowym, lecz wzmianka ta stosuje się najwięcej do jego życia duchowego, na które cielesne było tylko ilustracją. Przez tę ilustrację apostoł chce zwrócić naszą uwagę na fakt, że o ile byliśmy dziećmi Bożymi przez pewien czas, to spoglądając na nasze przeszłe doświadczenia chrześcijańskie, powinniśmy być w stanie zauważyć postęp ku doskonałości. Gdy byliśmy niemowlętami w Chrystusie, to choć w sercu byliśmy wiernymi Bogu i sprawiedliwości, jednak z powodu niedoświadczenia potykaliśmy się często. Nasza znajomość właściwych dróg Pańskich była bardzo niedoskonała, a nasze władze poznawcze były bardzo nieudolne. Trzeba nam było wiele uczyć się tak z Boskiego objawienia, jak i z doświadczeń. Dziecię w Chrystusie ma swoje dziecięce wyrozumienia, myśli i sposoby, a jego bracia w Chrystusie nie powinni od niego spodziewać się mądrości dorosłego; ani ono samo nie powinno myśleć o sobie, że ma taką mądrość; albowiem mądrość przychodzi tylko przez znajomość i ćwiczenia i to tylko wtedy, gdy dozwolimy takowym rozwinąć się w spokojne owoce sprawiedliwości.
Nasz chrześcijański charakter mógł wzrastać i rozwijać się. Bóg zaopatrzył nas we wszelkie potrzeby, a naszą rzeczą jest korzystać z wszelkiej pomocy, którą On zsyła. Przez badanie Jego Słowa Prawdy przez rozmyślanie nad tym Słowem, przez modlitwę i społeczność z Bogiem przyswajamy sobie coraz więcej Jego ducha i zaznajamiamy się coraz lepiej z Bogiem oraz Jego drogami i z całym Jego dziełem. Przez używanie siły w taki sposób nabytej w czynnej służbie Bogu przygotowujemy się do otrzymania więcej Jego łaski i tak przechodzimy z łaski w łaskę, z jednego stopnia rozwoju w drugi. Pomimo tych tak wyraźnych zasad chrześcijańskiego wzrostu, pożałowania godnym faktem jest, że wielu, co mogą wykazać dokładny dzień, gdy oddali swe serce Panu i otrzymali Jego ducha, pieczęć ich adopcji, zmuszeni są przyznać (o ile w ogóle myślą o tej sprawie), że zamiast wzrastania w męża w Chrystusie, oni w rzeczywistości cofają się. Często tacy wspominają ze smutkiem na błogie początkowe doświadczenia łaski Bożej w ich sercach i mówią:
„Gdzie jest ta błogość, której się zaznało
Gdy na początku Pana się poznało?
Gdzież jest ta radość, którą się dusza
Rozkoszowała, poznawszy Jezusa?”
U takich jest to rzecz należąca do przeszłości – ich radość uciekła. Czemu? Ponieważ oni zaniedbali wykorzystać te sposobności i łaski, jakich Bóg dostarcza i ponieważ zamiast walczenia przeciwko niskim skłonnościom cielesnej natury, oni dozwolili tym starym skłonnościom powstać i umocnić się. W niektórych wypadkach chorobliwe pożądanie czegoś nowego i dziwnego odprowadziło wielu od Prawdy i zawiodło ich na zabronione ścieżki ludzkich spekulacji, filozofii i tak zwanej umiejętności – aż ich umysły zostały zachwiane i zamieszane w labiryncie błędów – sidłami onego złośnika. W innych wypadkach Prawda była przetrzymywana w niesprawiedliwości. Językowi dozwolono służyć grzechowi i nieczystości, ujawniać niegrzeczność, brak chrześcijańskiej uprzejmości i cierpliwości, a zamiast tego ujawniały się złe domysły, wyniosłość, pycha, samochwalba, nadętość itd. itd. Te nieświęte uczucia były usprawiedliwiane, a nawet pielęgnowane, zamiast zwalczać takowe i pokutować. Z tego powodu nastąpił zanik uduchowienia.
Takie powody przyczyniły się, że to błogie uczucie społeczności i łączności z Bogiem, doświadczane na początku poznania Pana, zostało przez wielu stracone. Bóg nie może przebywać w sercu nie nadającym się na Jego mieszkanie. Chrześcijanin, gdy przypomina sobie swe pierwsze doświadczenia jako dziecka Bożego, zauważy, że naonczas nie miał takiego złego usposobienia. Gdyby jego serce było wtedy w takim stanie, Bóg nie przyjąłby go i tylko gdy nadal walczymy przeciwko grzechowi, możemy trwać w Jego miłości i łasce.
Któryż chrześcijanin, wspominając swe pierwsze doświadczenia w Prawdzie, nie pamięta, jak miłość Boża napełniała jego serce i przepływała ku Boskim stworzeniom, a szczególnie ku domownikom wiary – miłość, która dobrze odpowiadała onemu pięknemu opisowi znajdującemu się w pierwszym liście do Koryntian 13:4-7. „Miłość jest długo cierpliwa, dobrotliwa, nie zajrzy (nie zazdrości), nie jest rozpustna, nie nadyma się, nie czyni nic nieprzystojnego, nie szuka swoich rzeczy, nie jest porywcza do gniewu, nie myśli złego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy, wszystko okrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko cierpi”. Rozumiejąc, że taką jest wola Boża, każdy szukający Boga starał się osiągnąć taką postawę serca; a będąc w tej postawie, był on w stanie odczuć, że duch przysposobienia zapieczętował go jako przyjemnego syna Bożego. Bóg, który pamięta, żeśmy prochem, że z powodu upadku jesteśmy moralnie słabymi, wiedział, jak trudno nam będzie utrzymać się w tym stanie serca i umysłu, gdy zostaniemy zaatakowani pokusami i zmęczeni różnymi zawodami i doświadczeniami życia. Mimo to jednak On spodziewa się rozwoju tych przymiotów charakteru w nas. On ma prawo spodziewać się, że będziemy starać się żyć pobożnie i że będziemy bojować dobry bój przeciwko światu, ciału i diabłu. Przeto pomimo różnych prób i pokus, dojrzalszy wzrost chrześcijańskiego charakteru powinien sprawić, że nasza pierwsza miłość będzie się pogłębiać i ustalać i będzie gotowa znosić wiele rzeczy; może nie będzie odznaczać się tyle raptownymi wybuchami i młodzieńczymi podnieceniami, ale raczej odpowiednią męskością i dojrzałością charakteru.
Że w tych czasach przesiewania i próby każdy członek Kościoła będzie osobiście doświadczany pod względem charakteru i wiary, jest rzeczą pewną. Ci, co mają być dziedzicami Królestwa, muszą tak samo jak Pan być doświadczeni pod każdym względem; a przeto każdy zobowiązany jest czuwać i modlić się, aby nie wejść w pokuszenie i aby starannie wyrabiać w sobie taki charakter, który mógłby znieść wszelką zastosowaną próbę. Lecz w godzinie próby, niechaj nikt mylnie nie kieruje się zamiłowaniem do pokoju, zamiast zamiłowaniem do sprawiedliwości. Dopilnujmy, aby w nas był ten sam umysł, jaki był w Chrystusie, naszym Wodzu; a wtedy będziemy dziećmi Bożymi umiłowanymi przez Niego.