„A proszę was, bracia! abyście upatrywali tych, którzy czynią rozerwania i zgorszenia przeciwko tej nauce, którejście się wy nauczyli, i chrońcie się ich” – Rzym. 16:17.
Różne są doświadczenia chrześcijan; każdy z nas ma inne, gdyż usposobienie i talent, jak i okoliczności nasze są inne. Ale polegać można na tym, iż prawdziwe dziecko Boże nie uniknie potrzebnych doświadczeń z powodu cierpliwości, wiary i miłości, bez względu na to, czy posiada silny charakter, czy nie. Wszakże „wierny jest Bóg, który nie dopuści, abyśmy byli kuszeni nad możność naszą, ale uczyni z pokuszeniem i wyjście, byśmy znosie mogli” – 1 Kor. 10:13.
Nawet i Pan nasz Jezus, chociaż doskonały, musiał przechodzić pewne doświadczenia, aby okazać zupełne posłuszeństwo woli Ojcowskiej. Przypatrując się doświadczeniom Jego widzimy, że Pan Jezus radził sobie z atakami ze strony nauczonych w Piśmie, gdyż na ich zarzuty zwykle odpowiadał chłodno, a nawet ironicznie. Lecz gdy ci, którzy chleb Jego jedli, podnieśli piętę przeciwko Niemu (Psalm 41:9; Mat. 26:23) i opuścili Go, zasmucił się bardzo. Raz tylko, jak podaje Ewangelia, czuł się zniechęcony, a to przy końcu ziemskiej misji, gdyż doświadczenia stawały się coraz sroższe i „wiele uczniów jego odeszło, a więcej z nim nie chodzili”, mówiąc odnośnie Jego nauk: „Twarda to jest mowa, kto jej słuchać może?”. Wtedy zasmucony do głębi zwrócił się do dwunastu swych uczniów z zapytaniem: „Izali i wy chcecie odejść?”. Wyobraźmy sobie, ileż radości musiała sprawić tak szlachetnemu sercu, które poświęcone było wyłącznie czynieniu dobrze i błogosławieniu innych, prędka odpowiedź Piotra: – „Panie! do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego”.
A jednak, gdy zbliżył się do końca swej misji, miał być jeszcze boleśniej zraniony przez tych, których najwięcej miłował. I nic też dziwnego, że widząc, w jaki sposób przyjdzie mu dokonać ofiary, i jak Go opuszczą najwierniejsi uczniowie, a nadto jeden z nich zdradzi pocałunkiem, zasmucił się bardzo i rzekł: „Zaprawdę powiadam wam, iż jeden z was wyda mię”. – „Bym z tobą miał i umrzeć, nie zaprę się ciebie” – rzekł Piotr, co też i wszyscy mówili. Jezus jednak wiedział, że wszyscy rozproszą się, pozostawiając Go samego w najważniejszej chwili, a Piotr będzie tak słaby, że przysięgnie, iż nigdy nie znał swego Mistrza. Widzimy przeto, że doświadczenia od „braci” słabych, a jednego, który był fałszywego serca, sprawiały Jezusowi największy smutek i boleść. Jednak nie zrażał się tymi doświadczeniami na tyle, by miał obrać inny kierunek, lecz z radością kroczył nadal wąską drogą, pozostawiając Ojcu swemu, aby we właściwym czasie objawił wszystkim jako słońce w południe prawość Jego (Psalm 37:6). Był posłusznym Bogu i wiernym Prawdzie, dlatego też cierpiał nie tylko od ludzi złych, ale i był mylnie zrozumiany przez najbliższych przyjaciół, którzy nie mogli właściwie rozpoznać sytuacji ani też zrozumieć, jak niezbędnym było, by On najpierw stał się Odkupicielem, a dopiero potem Królem, który naprawi wszystkie rzeczy.
Podobne doświadczenia niebezpieczeństw pomiędzy fałszywymi braćmi, którzy nie byli statecznie ugruntowani w Prawdzie, przechodził i Paweł apostoł.
W listach jego nie znajdujemy, aby narzekał, że świat nie przyjmował ochoczo Ewangelii, albo że wystawiony był na szykany i cierpienia od ludzi dlatego, że był głównym przedstawicielem niepopularnej nauki Chrystusa, którą wzgardzili zaślepieni Żydzi, jak i mądrzy filozofowie pogańscy. Zaprawdę, zamiast narzekać z powodu tych doświadczeń, z radością oświadczył: „Wszakże ja na nic nie dbam i nie jest mi tak droga dusza moja, bym tylko bieg mój z radością wykonał i posługę, którąm wziął od Pana Jezusa, na oświadczenie Ewangelii łaski Bożej” – Dzieje Ap. 20:19-24.
Ale tak jak i Chrystus Pan, Paweł uważał za najsroższe doświadczenia od fałszywych braci, którzy zamiast być wiernymi współpracownikami jako dobrzy żołnierze krzyża, stali się zarozumiali i ambitni, chcąc być przywódcami. Oni to nie chcąc albo nie mogąc z powodu niewłaściwego stanu serc rozpoznać Prawdy w całej pełni tak, jak rozpoznał ją Paweł, a będąc powodowani zazdrością, stawiali mu różne przeszkody, aby praca, którą prowadził, nie miała tak wielkiego powodzenia.
Odnosząc się do tych fałszywych apostołów po imieniu, strofował ich niecne pobudki ambicji i zazdrości, które skierowane były ku szkodzie zgromadzeń i Prawdy w ogóle. Oto są niektóre wersety z jego listów, w których apostoł zwraca po imieniu uwagę na szkodliwą działalność fałszywych braci:
„Mając wiarę i dobre sumienie, które niektórzy odrzuciwszy, szkodę podjęli w wierze; z których jest Hymeneusz i Aleksander, którychem oddał szatanowi, aby pokarani będąc, nauczyli się nie bluźnić” – 1 Tym. 1:19. „A świeckim próżnomównościom czyń wstręt; albowiem postępują ku większej niepoboż-ności. A mowa ich szerzy się jako kancer (rak), z których jest Hymeneusz i Filetus, którzy względem prawdy celu uchybili” – 2 Tym. 2:16-18.
Jak widzimy głównie wskazywał na to, że poczynania tych oponentów ściśle związane były z wytwornie „sfabrykowaną” Ewangelią, zbudowaną na innym fundamencie od prawdziwego – śmierci Chrystusowej jako okupu za człowieka.
Paweł był gorliwie oddany sprawie Pańskiej i Prawdzie, którą bronił przed fałszywymi apostołami, co to przyjemną mową i przewrotnością odwracali wiernych od prawdziwej Ewangelii.
Ostrzegał on przed takimi nauczycielami nie dlatego, aby zyskać reklamę i zaufanie wiernych, ale dlatego, by postawić ich na warcie i dać im do zrozumienia, że przyjmując fałszywych nauczycieli, zostaną zarażeni fałszywymi naukami, jakie są przez nich głoszone i odrzucą nauki jego, które były prawdziwie Chrystusowe. A zatem, gdy odnosił się do siebie w swoich listach, czynił to nie w obronie własnej osoby lub „próżnej chwały”, lecz jedynie w obronie Prawdy i zamiarze przedstawienia im swego charakteru prawego i pracy jako wiernego nauczyciela, stojącego w ścisłej harmonii z poselstwem, jakie niósł dla nich. Odważnie przeto wykazywał, że mogą być ludzie roszczący sobie pretensje, iż głoszą naukę tegoż samego Jezusa i posiadają jego ducha i Ewangelię, a którzy w rzeczywistości są fałszywymi nauczycielami, robotnikami zdradliwymi, przemieniającymi się w apostoły Chrystusowe. I mówi, że nie dziw, iż dzieją się takie rzeczy, boć pobudki są ambitne: „A nie dziw: bo i szatan sam przemienia się w Anioła światłości. Niewielka tedy, jeżeli też słudzy jego przemieniają się, jakoby byli sługami sprawiedliwości”.
Epistoła Pawła do Galatów widocznie napisaną była w celu przeszkodzenia zdradliwej działalności fałszywych braci (Gal. 1:6; 3:10). Aby przywrócić wiarę w poselstwo Ewangelii, którą głosił, konieczne było, aby zwrócił uwagę Galatów na przeszłość swoją. – A to czyniąc, musiał znów wspomnieć o fałszywych braciach (Gal. 2:4), którzy rościli pretensję uczestnictwa w jednym Ciele, a jednak stali w opozycji do Prawdy i odprowadzali lud Boży do takiej ciemności, z jakiej z łaski Bożej uszedł.