„Samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli skażenia ku chwalebnej wolności synów Bożych” – Rzym. 8:21 (BW).
Tekst tematowy, jedna z głównych obietnic dla ludzi, nie odnosi się do prawdziwych chrześcijan, lecz głównie do świata ludzkości. Prawdziwi chrześcijanie są już uwolnieni na ile ich serca i umysły są zainteresowane. Święci chrześcijanie należą dziś do rzadkości, podobnie jak to było zawsze odkąd nasz Pan oświadczył: „Nie bój się, o maluczkie stadko, albowiem upodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” – Łuk. 12:32.
Dopóki ci nie będą udoskonaleni przez chwalebną przemianę pierwszego zmartwychwstania, czas uwolnienia wzdychającego stworzenia z niewoli nie może mieć miejsca. Innymi słowy błogosławieństwa świata są odwlekane aż do czasu skompletowania gromadki świętych, która podczas dziewiętnastu stuleci jest wybierana z każdego narodu i denominacji, a w Biblii nazywana jest „Kościół Pierworodnych”, „Wybrani”, „Małżonka Barankowa”, „Ciało Chrystusowe” itd.
Bóg jest Bogiem porządku. Wszystkie Jego dobre zamiary zostaną wypełnione w najbardziej właściwy sposób. Sześć wielkich tysiącletnich dni należą do przeszłości i według Pisma Świętego były okresami ciemności pod panowaniem grzechu i śmierci. Podczas tego czasu Bóg pozwolił naszemu rodzajowi doświadczyć grzechu i dostrzec jego gorzkie skutki – doświadczyć także wysiłków w kierunku uwolnienia się od grzechu i jego kary śmierci wraz z towarzyszącymi jej chorobami i smutkami. Długie szkolenie poprzez sześć tysięcy lat nie poszło na marne. Lekcja, że „zapłatą za grzech jest śmierć”, nie została utracona. Ludzkość nie jest pozostawiona na zniszczenie, lecz ma być uzdrowiona. Biliony ludzkości leżących nieświadomie w śmierci jak zwierzęta są przedmiotem Boskiego zainteresowania, sympatii i opatrzności. W siódmym tysiącletnim dniu wielkiego ziemskiego Sabatu nadejdzie pomoc dla rodzaju ludzkiego.
Zgodnie z Boskim planem Chrystus będzie wielkim Królem nad całą ziemią, a jako wielki pozafiguralny Kapłan dokona podźwignięcia wszystkich chętnych i posłusznych. Będzie on pozafigurą Melchidezeka, który był kapłanem na swym tronie. Jeśli Boskim zamiarem miałoby być, aby Pan Jezus Chrystus miał wykonać to dzieło sam, nie byłoby potrzeby Jego przyjścia na świat przed dziewiętnastu wiekami, aby umrzeć, gdyż mógłby On dokonać całego dzieła w jednym czasie. Teraz, na początku siódmego tysiąca lat, mógłby On umrzeć za grzechy człowieka, w ten sposób dokonując odkupienia wszystkich z przekleństwa, jakie przyszło przez Adama, a następnie będąc wzbudzonym od umarłych i uwielbiony mocą Ojca, mógłby natychmiast rozpocząć swe wielkie dzieło uwolnienia więźniów grzechu i śmierci. Lecz Ojciec Niebieski miał lepszy plan. Zamierzył On wybranie gromadki świętych spośród ludzi, aby wzięli udział z naszym Panem Jezusem w Jego królewskim i kapłańskim urzędzie. Bóg położył szeroki fundament pod wielkie dzieło dla ludzkości, przewidując nie tylko niezbędnych królów i kapłanów do Tysiącletniego Królestwa, lecz również cenne lekcje dla ludzkości przez panowanie grzechu i śmierci, a także przez ludzkie dążenie do ich przezwyciężenia. Do tego czasu wszyscy będą zadowoleni, że wieczne życie musi przyjść jako dar Boży.
Podczas tysiącletniego panowania Mesjasza wzdychające stworzenie, które od Adama do dziś liczy dwadzieścia bilionów, zostanie uwolnione z niewoli do pełnej wolności właściwych synów Bożych. Oto jak straszna niewola trapi ludzkość! Spójrzmy na ich nieświadomość, przesądy, słabości umysłowe, moralne i fizyczne, a sumą tych niemocy jest śmierć.
Nie oznacza to uniwersalnego zbawienia, oprócz biblijnych obietnic, że „jako w Adamie wszyscy umierają, tak w Chrystusie wszyscy ożywieni będą, ale każdy w swoim rzędzie” (klasie) –1 Kor. 15:22-23. Danie całej ludzkości pełnych sposobności Tysiącletniego Królestwa będzie wypełnieniem Boskiej obietnicy. Ci, którzy rozmyślnie odrzucą dar Boży wiecznego życia przez odrzucenie Jego rozsądnych wymagań, umrą śmiercią wtórą. Lecz ci, którzy przy końcu wieku Tysiąclecia skorzystają z Królestwa Mesjasza, zostaną przyjęci do rodziny Bożej i będą obdarzeni wolnością i przywilejami właściwymi dla synów Bożych (Obj. 21:4, 22:3).
Chociaż powinniśmy rozumieć, co Bóg obiecał w czasie restytucji dla udoskonalenia wzdychającego stworzenia, jest jeszcze bardziej ważne, że chrześcijanie rozpoczynają uczestniczenie w wolności, którą już otrzymali (Gal. 5:1). Proszę mnie źle nie zrozumieć, że mówię o wielkich masach katolików i protestantów, których liczba wg statystyk wynosi ok. 400.000.000 chrześcijan (pisane w 1916 r. – przyp. tłum.). Niestety nie! Ta wielka masa jest oszukana. Stosownie do biblijnych norm i ich własnych wyznań, nie mają oni działu ani cząstki w Kościele, który jest Ciałem Chrystusowym. Ta wielka masa jest dobrze reprezentowana w narodach Europy walczących o wpływy handlowe – jedni, aby je zdobyć, inni, aby utrzymać klucz mocy do osiągnięcia światowego bogactwa. Święci bez wątpienia znajdują się we wszystkich walczących narodach, lecz jest ich tak mało, że faktycznie są oni bez żadnego wpływu i są zmuszani przez innych do walki. Masy tych nominalnych chrześcijan ani nie znają osobiście Chrystusa, ani okazują dowodów wejścia do rodziny Bożej przez spłodzenie z ducha świętego. Podobnie jak poganie innych krajów są oni „bez Boga i bez nadziei”. Jest o nich nadzieja, lecz oni o niej nie wiedzą. Są oni mocno i trwale związani nieświadomością, przesądami, błędnym zrozumieniem Boga i mają strach przed przyszłością.
Gdzie leży odpowiedzialność za obecne warunki, że miliony w Europie walczą jak szatani (pisane w 1916 r. – przyp. tłum.), każda armia w swym zwiedzeniu myśli, że jest armią Pana, walczącą w imieniu Boga i sprawiedliwości? Wierzymy, że odpowiedzialność leży blisko drzwi kościołów wszystkich denominacji, a szczególnie przy drzwiach religijnych nauczycieli, który przyjmują wielką odpowiedzialność w nazywaniu siebie klerem i stawianiu się ponad swych towarzyszy, których tytułują laikami.
Ci duchowni cywilizowanego świata, liczący więcej niż ćwierć miliona reprezentują najbardziej uprzywilejowaną klasę ludzkości. Większość z nich posiada więcej niż przeciętny czas dla studiowania i rozmyślania. Jak używają oni tych cudownych sposobności, przywilejów i wpływów, jakie pochodzą z ich pozycji, która jest faworyzowana przez przesądne masy? Osobiście dla mnie nie są oni odpowiedzialni, jak jest napisane: „Panu swemu własnemu stoi albo upada”. Jednakże jest całkiem właściwe, abyśmy przypomnieli słowa Mistrza: „Z ust twoich sądzę cię zły sługo” – Łuk. 19:22. Jaka straszna odpłata czeka tych rzekomych sług Boga i Chrystusa, którzy zamiast używać swych sposobności dla uwolnienia ludu od niewolnictwa, zabobonów i błędu, używają je dla popierania umysłowej niewoli!
Kler zaniedbuje swe sposobności dla kształcenia ludzi w zakresie właściwej koncepcji praw człowieka. Podtrzymywali oni złudzenie, że królestwa świata są królestwami Bożymi i że służąc królowi, służą Panu. Nie uczyli szerokiego patriotyzmu, że „Pańska jest ziemia i napełnienie jej”, którą dał synom ludzkim, że bariery samolubstwa i narodowej agresywności są przeciwne prawom człowieka. Kler w każdym kraju popierany przez rządy, które z kolei były podtrzymywane przez duchowieństwo i jeżeli nie mówili ludziom, że głos cesarza lub króla jest głosem Boga, z pewnością nie otwierali im oczu na tę ideę, którą kler podczas minionych generacji wpajał ludowi. Gdy przyszła wojna, a mylnie ukierunkowany lud w zaślepieniu walczył za ich błędy i niewłaściwe pojęcia, jaka była postawa kleru? Za zapłatę lub protekcję czy nie popierali rządów, od których otrzymywali poparcie? Czyż nie mieli zamiaru zachęcania ambicji tych rządów, pobudzając lud do wojny? Czy nie aprobowali legendy umieszczonej na pasach niemieckich żołnierzy „Bóg z nami”? Czy nie poszli za zachęcającą nauką Arcybiskupa Canterbury w Anglii, że wszyscy zaciągający się do armii angażują się w świętą wojnę za Boga? Arcybiskup zyskał pochwałę w prasie za przynaglanie chłopców i dziewcząt Wielkiej Brytanii do wczesnego ożenku i powiększania rodzin, aby w ten sposób przysporzyć żołnierzy do walki za kościół i kraj. Dyplomacja i hipokryzja ogłaszały sprawy świata fałszywie zwanego chrześcijaństwem – królestwem Chrystusa. To nie jest królestwo Chrystusa i nie są to słudzy Chrystusowi jeżeli rozpatrujemy ich według Pańskiego oświadczenia: „Komu się stawiacie za sług, tego jesteście sługami” – albo Boga albo mamony.
Duchowieństwo krajów nie wplątanych bezpośrednio w wojnę modliło się i namawiało ludzi do modlitwy, aby Bóg wstrzymał wojnę, lecz nie słyszymy żadnej sugestii z żadnej strony lub właściwego kazania i nauczania, aby wykazać ludziom braterstwo ludzkiej rodziny i grzech morderstwa, czy to popełnionego z rozporządzenia króla, cesarza czy też w inny sposób. Gdzie jest odwaga? Gdzie jest moralna dzielność? Brak jej. Dlaczego? Ponieważ brak jest prawdziwego chrześcijaństwa.
Prawdziwi naśladowcy Chrystusa są odważni. Jezus zwraca się do nich wszystkich jako do zwycięzców, a nie pochlebców, jako miłujących pokój, którzy nie zadowalają się cielesną bronią. Jednakże Jego naśladowcy muszą być prawdziwymi bohaterami, obrazem swego Mistrza, nie bojącymi się mówić Prawdę i odważnie dla niej umrzeć. Jaką siłę mogłaby stanowić ta ćwierćmilionowa liczba rzekomych duszpasterzy Chrystusowych, gdyby naprawdę zajęli stanowisko po stronie Pana, podnosząc swe głosy i nawet teraz wyznając jak poważnie wprowadzili w błąd ludzi w zakresie ziemskich rzeczy, jak również odnośnie rzeczy przyszłych!
Sądząc z ich oświadczeń, wielkie masy tych rzekomych duszpasterzy Chrystusa są hipokrytami. W prywatnych rozmowach, gdy znajdują się w ogniu krzyżowych pytań, wówczas przyznają się, że nie wierzą w Biblię i oświadczają, że żadna wykształcona osoba nie wierzy w Boskie Objawienie. Zapytani, czy wierzą w przyszłe życie, odpowiadają, że mają nadzieję o przyszłym życiu, lecz ta nadzieja oparta jest nie na biblijnym oświadczeniu o zmartwychwstaniu umarłych, lecz na filozofii Platona, że nikt nie jest umarły. Zapytani, czy wierzą w wieczne męki, odpowiadają stanowczo nie! Jednakże pośrednio wnioskują że w to wierzą, a z pewnością nie uczynili nic, aby odsunąć ten koszmar wynaleziony podczas Średniowiecza, gdy przez dwadzieścia stuleci często Biblie były kierowane do klasztorów i szaf, a świat był pouczany przez samozwańczych apostolskich biskupów, którzy rościli sobie pretensje, że mają tę samą moc natchnienia, jaką posiadało dwunastu apostołów uznanych przez Jezusa jako Jego przedstawiciele.
Byli mordercy, złodzieje i pijacy za dni Jezusa, podobnie jak są dziś. Jednakże Mistrz dowodzi, że jeszcze większymi grzesznikami byli hipokryci za Jego dni, którzy znieważali Słowo Boże, zastępując je ludzkimi tradycjami – zwodzący i wprowadzający w błąd ludzi – „ślepi wodzowie ślepych”. Gdyby dziś chciał On wypowiedzieć swe najmocniejsze potępienie, wyraziłby je przeciwko klerowi, który wydaje się ma zamiar trzymać ludzi w ciemności w zakresie prawdziwej nauki Biblii – nauczając ich ewolucji i niewiary, jeśli są to wykształceni lub oszustwa, gdy mają przed sobą ludzi bez wykształcenia.
Polityka wydaje się zajmować miejsce uczciwości. Apostoł mówi o takich jako o mających sumienie zatarte – sztywne, zatwardzone. W kłamliwych zwyczajach, w oszukaństwie, w lekceważeniu Słowa Bożego, w karmieniu się ludzkimi tradycjami i w przyjemnościach królów i książąt wiele klerykalnych sumień zostało zatartych.
Na skutek tego prawie wszyscy duchowni mówią: „My nie wierzymy w naukę o wiecznych mękach. Sami nie myślimy, aby kogokolwiek torturować. Nie znamy jakiejkolwiek ludzkiej istoty tak zdeprawowanej, aby miała życzenie wiecznie torturować swych współbliźnich. Nie wierzymy, aby Bóg mógł to czynić. Wątpimy, czy jakikolwiek diabeł miałby długowieczną przyjemność w takich cierpieniach”. Zapytani, dlaczego podtrzymują wierzenia, których uczą i dlaczego takie konkluzje głoszą publicznie, niektórzy odpowiadają: „Jest to od nas żądane przez nasze denominacje. Wolelibyśmy więcej mówić prawdę o miłości Bożej i o Jego postanowieniach dla błogosławienia niewybranych podczas czasów restytucji (Dzieje Ap. 3:19-21). Lecz mamy związane ręce i nogi. Nasze poparcie i honor pomiędzy ludźmi zależą od naszego trzymania się tej doktryny. Gdybyśmy widzieli sposób wyjścia z tej trudności, chętnie byśmy chcieli się od niej uwolnić”.
Inni odpowiadają, że mają spokojne sumienie, gdyż ich denominacja bierze odpowiedzialność za swe wierzenia i za swych nauczycieli. Jeszcze inni odpowiadają, że są wyższymi krytykami i ewolucjonistami, którzy wierzą, że nie muszą mówić ludziom zapatrywań swego serca lecz mają nadzieję, że wkrótce opinia publiczna pozbędzie się wpływów Biblii i że wtedy będą powołani do głoszenia antychrześcijańskiej i bezbożnej moralności.
Taka wymiana Boskiej czci i chwały na honor i łatwość życia jest trudna do zrozumienia, podobnie jak u Judasza, który sprzedał Jezusa za trzydzieści srebrników. Tak zostało zatarte sumienie tych wykształconych ludzi, że nie wydaje się, aby uświadomili sobie, że takie bluźnierstwo jest największym grzechem i że bezpośrednio lub pośrednio podając wywody, że Bóg wszelkiej łaski, Ojciec miłosierdzia smaży 999 z każdego tysiąca ludzkości, głoszą najgorsze bluźnierstwo, jakie może być wymyślone. Jak wiele tolerancji Bóg stosuje dla tych bluźnierców – ja nie wiem, lecz czuję, że ich pozycja jest straszna. Możliwe, że pewne moje słowa mogą dopomóc do obudzenia ich sumień i że jeszcze szlachetność i męskość, nie mówiąc już świątobliwość może uzyskać zwycięstwo!
Czy nie ma to znaczenia dla inteligentnych mężczyzn i kobiet, że oni popierają wierzenia bluźniące święte imię Boga, fałszywie przedstawiające Jego charakter i rzucają całkowicie fałszywe światło na Biblię? Czy to wystarczy że powiedzą: „Już więcej nie wierzymy w te doktryny”? Czy nie są ich imiona na listach, czy nie są obecni na nabożeństwach, współdziałają w utrzymywaniu tych wierzeń i ich klerykalnych obrońców, co stanowi odpowiedzialność przed obliczem Bożym i w ocenie wszystkich szlachetnych mężczyzn i kobiet? Jak długo inteligentni ludzie będą trzymani pomiędzy wierzeniami hipokryzji i uczciwości? Jak długo będą oni skłaniać swe kolana przed bożyszczami wierzeń straszniejszych niż jakiekolwiek czczone pomiędzy poganami?
Podczas gdy ludzkość obchodzi dziś urodziny tego wielkiego narodu, który stanął po stronie wolności, pokoju, wyzwolenia z niewolnictwa kościoła i Państwa (chodzi o wyzwolenie Ameryki – przyp. tłum.) uczyńmy nowe postanowienia, że będziemy stać mocno w wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił i bądźmy Jego sługami, lojalnymi, wiernymi aż do śmierci, mając nadzieję otrzymania niezwiędłej korony żywota.