„I rzekł ten, który siedział na stolicy: Oto wszystko nowe czynię” – Obj. 21:5.
Ostatnie wydanie zawierało nadzieję omówienia całego rozdziału, w którym nasza lekcja się znajduje, ale brak miejsca nie pozwala nam na to obecnie. Gdy przy Pańskiej opatrzności dojdziemy do rozważania w Proroctwie Izajasza tej grupy rozdziałów, w której dwudziesty piąty się znajduje, będziemy się starali omówić ten rozdział gruntowniej, niż jest to obecnie możliwe. Przyniesie to niezawodnie większą korzyść, niż przyniosłoby pobieżne rozpatrywanie tego przedmiotu. Teraz zajmiemy się szczególnie treścią wersetu 6-go. Wspomnianą w tym wersecie górą jest Góra Syon, ostatnio wymieniona w Izaj. 24:23. Ale góra Syon oznacza stan, w którym mają być uwielbieni członkowie Ciała Chrystusowego (Obj. 14:1). A zatem słowo „góra” wyobraża widocznie Królestwo Chrystusa, Królestwo Jahwe, Królestwo Niebieskie. Podczas tego tysiąca lat niebieskiego panowania nad ziemią rodzaj ludzki będzie błogosławiony wielką ucztą, wspaniałym bankietem, przy którego stołach będzie dosyć miejsca dla wszystkich. Jezus będzie Mistrzem ceremonii, a członkowie Jego Ciała będą uczestniczyć w rozdzielaniu błogosławieństw potrzebującemu światu, natomiast świątobliwi mężowie Starego Testamentu będą działać jako słudzy.
Ważnym szczegółem, na który należy zwrócić uwagę, jest fakt, że Bóg ma wykonać to wielkie dzieło. Człowiek nie może tego sam dla siebie zrobić. Wszystkie ludzkie wysiłki nie dały rezultatu, który by w najmniejszym stopniu zasługiwał na nazwę uczty; raczej 6 tys. lat jego starań zakończyło się zupełnie bezowocnie. A dlaczego tak się stało? Oto wykreślił on Boga ze swoich planów i pomysłów, nie uznał on Go ani za Gospodarza, ani Mistrza ceremonii. Zamiast prosić o niebieską mądrość i błogosławieństwo, ludzie przy stole walczyli między sobą, każdy o swą cząstkę lub o to, co uważali za najbardziej pożądane dla siebie, choćby to należało do jego sąsiada. Sześć tysięcy lat tej „hulaszczej pijatyki” pozostawiło stoły pełne wymiotów; oto wszystko, co pozostało po całonocnej hulance grzechu i samolubstwa.
Uczta, jaką sprawi Bóg, będzie pełna ładu, zostanie doskonale zaopatrzona, a nade wszystko będzie zdrowa i pożywna. Zamiast chudej diety, która nie była w stanie na długo podtrzymać ludzkiego umysłu i ciała, człowiek otrzyma treściwy, wzmacniający pokarm; czytamy bowiem, że Bóg otworzy swoją dłoń i zaspokoi pragnienia wszelkiej żyjącej istoty (Psalm 145:16). Tak, wino również tam będzie. Ale najsurowszy prohibicjonista nie znajdzie nic do zarzucenia temu winu. Wino to jest symbolem doktryny, gdyż jak wino jest chwilową podnietą dla systemu nerwowego, tak doktryny, niebieskie polecenia, są podnietą i bodźcem dla całego życia. Nie tylko podnoszą one i rozszerzają horyzont, ale jednocześnie jest w nich siła do wytwarzania woli, by rzeczy te osiągnąć. Siła ich leży w tym, że dowiadujemy się z nich o rzeczach lepszych, niż kiedykolwiek mieliśmy sposobność poznać, a wskutek tego w umyśle rodzi się potężne pragnienie, aby je osiągnąć. To wino, te chwalebne doktryny, których Bóg jako Gospodarz będzie udzielał ludziom, zostanie wykonane na drożdżach, wystałe i oczyszczone. Wszystko, czego ludzie wtedy będą nauczani, będzie wolne od fusów ludzkiej tradycji i wszelkiej szkodliwej rzeczy.