„Wszystko się niechaj dzieje przystojnie i porządnie” – 1 Kor. 14:40, BG.
Wobec różnych okoliczności, z jakimi spotykamy się w zgromadzeniach ludu Pańskiego, postanowiliśmy zwrócić uwagę na przedmiot porządku w Kościele. W miarę jak wzrasta liczba osób odłączających się od „Babilonu” przez poznawanie „teraźniejszej prawdy” (zgodnie z zaleceniem Słowa Bożego zgromadzających się w większych lub mniejszych gromadkach – Hebr. 10:25), powstają coraz to nowe trudności i nowe niebezpieczeństwa, szczególnie z powodu wielkiej działalności zawsze bardzo czynnego nieprzyjaciela – Szatana. Pobudza nas to do ponownego poważnego zastanowienia się nad przedmiotem zborowego porządku, widzianego w świetle Pisma Świętego.
Apostołowie – obserwując życie w zborach pierwotnego Kościoła – przekazali nam wiele cennych rad i wskazówek dotyczących porządku w zgromadzeniach ludu Bożego, i wydaje nam się, że byliśmy wobec nich trochę niedbałymi – mniemając, że są one dla nas mniej ważne, gdyż Kościół już wkrótce ma być dopełniony. Okazuje się jednak, że daleko bezpieczniej jest nadal przestrzegać wszystkiego, „co przedtem napisano dla naszego napomnienia”. Chociaż czas do zakończenia naszej ziemskiej pielgrzymki jest krótki, to przecież nasz bój z zastępami ciemności coraz bardziej się wzmaga i dlatego musimy tym więcej czuwać, badać i starać się, aby bój ten toczyć nie tylko mężnie, ale i przystojnie, aż do zupełnego zwycięstwa.
Chociaż prawdą jest, że żniwo jest czasem oddzielania pszenicy od kąkolu, to zauważmy – że jest ono także i czasem zgromadzenia. Czyż rolnik zadowoli się samym tylko wymłóceniem zboża, pozostawiając ziarno tam, gdzie je młócił? Nie, ponieważ on wie, że gdyby wymłóconego zboża nie zebrał skrzętnie i nie schował do spichlerza, to pozostawione ziarno z czasem uległoby zepsuciu, a pewna jego część z pewnością zostałaby zjedzona przez ptactwo. Bóg jest rozumnym gospodarzem i poucza nas, że tak oddzielanie, jak i zbieranie są czynnościami żniwa. On mówi: „Wynijdź ludu mój z Babilonu”, ale przy tym powiada także: „Zgromadźcie mi świętych moich, którzy ze mną uczynili przymierze przy ofierze” – Psalm 50:5; Obj. 18:4, BG.
Ci zatem, którzy odłączają się od Babilonu, nie powinni być odosobnieni jedni od drugich, ale mają zgromadzać się w chrześcijańskiej społeczności przy Pańskim stole – tak obficie dla nas zastawionym. „Bo gdziekolwiek będzie ścierw (pokarm duchowy), tam się zgromadzą i orły (klasa łaknących i daleko widzących orłów)” – Mat. 24:28, BG. Mamy więc wspólnie zgromadzać się, zacieśniać więzy miłości i duchowej społeczności, a czynić to mamy „teraz więcej, im więcej widzimy, iż on dzień się przybliża” – Hebr. 10:25, BG. Czyniąc tak, powinniśmy przy tym zwracać baczną uwagę na pouczenia Pisma Świętego w tym przedmiocie.
W czasach pierwotnego Kościoła nie było drukarni, które służyłyby pomocą w zakresie szerzenia Prawdy. Także i kopie manuskryptów Pisma Świętego nie były dostępne dla ludu, gdyż z pospólstwa mało kto umiał pisać i czytać. Nowy Testament prawie nie istniał, a listy – które pisali apostołowie – były wymieniane pomiędzy zgromadzeniami i z czasem przepisywane dla dalszego rozważania i nauki. Wierni tamtych czasów nie posiadali wielu z tych rzeczy i udogodnień, jakie obecnie są naszym udziałem. Dlatego też Pan uzupełniał ich brak różnymi darami – jak dar mówienia obcymi językami, dar tłumaczenia, wykładania, prorokowania itp. Dary te przeminęły, zgodnie ze słowami apostoła (1 Kor. 13:8), będąc zastąpione bardziej obfitymi błogosławieństwami późniejszych czasów. Słowo Boże stało się dostępne zwykłemu ludowi, zaś umiejętność czytania i pisania stała się powszechna. Oprócz Biblii zostały opracowane różne podręczniki, konkordancje i słowniki biblijne, służące na co dzień ludowi Bożemu.
Nabożeństwa miały i mają być ku zbudowaniu, i dlatego też postołowie zalecali i ustanowili pewien ład i porządek, który był przyjmowany za obowiązujący przez zbory pierwotnego Kościoła. I tak ci, którzy posiadali dar języków, wykładania języków lub prorokowania – nie mieli mówić jednocześnie: „Jeżeli kto językiem mówi, niech to będzie po dwóch albo najwięcej po trzech, i to na przemiany, a jeden niech tłumaczy. Ale prorocy niech mówią dwaj albo trzej, a drudzy niech rozsądzają” – 1 Kor. 14:27-29, BG. Podobnie i mało uświadomione i nie umiejące czytać niewiasty (szczególnie w Koryncie) miały uważać, aby na nabożeństwach nie być przyczyną zamieszania czy nieporządku. Zebrania miały odznaczać się odpowiednią godnością, powagą i trzeźwością, miały tchnąć szczerością i prostotą. Wszystko zaś miało dziać się przystojnie i porządnie, a według posiadanych zdolności wszyscy mieli jedni drugich budować i w taki sposób kształtować Ciało Chrystusowe. Niektórzy potrafili nauczać i utwierdzać wiernych w zdrowych doktrynach, inni umieli tłumaczyć i wyjaśniać Pisma, jeszcze inni posiedli zdolność napominania i zachęcania do wytrwałości w służbie dla Pana, a wszyscy byli w stanie złączyć swe serca w modlitwie i wznosić swe głosy w pieśniach, psalmach i hymnach duchowych (1 Kor. 14:15; Efezj. 5:19; Kol. 3:16). Dlatego też, poznając się wzajemnie, mogli oni nosić brzemiona jedni drugich i wzrastać na podobieństwo Chrystusowe, podczas gdy Pan dostarczał im sposobów duchowego szkolenia, a apostołowie wskazywali na zasady porządku i karności.
Obok porządku nabożeństw, był także ustanowiony pewien porządek pod względem różnych usług i obowiązków w Kościele. Na przykład, gdy apostoł Paweł i Barnaba zgromadzili pewne grona wierzących w Listrze, Ikonii i Antiochii, wówczas „postanowili im starszych w każdym zborze” – poruczając ich Panu – a sami szli dalej, aby w innych miejscowościach głosić Ewangelię (Dzieje Ap. 14:21-23). Św. Paweł polecił także Tytusowi, aby podróżował od miasta do miasta – i gdziekolwiek były grona wiernych – by tam „postanawiał (pomógł do wybrania) starszych”. Ich obowiązkiem był nadzór nad Pańską trzodą w danej okolicy, karmienie jej, ochrona przed wilkami w owczym odzieniu, a także – w pewnym ogólnym znaczeniu – byli oni przedstawicielami tych zgromadzeń (Tyt. 1:5; Dzieje Ap. 14:23, 15:6, 23-28; 1 Piotra 5:1-2). Apostoł Paweł podał także, jakie powinni oni posiadać kwalifikacje – czytamy o tym w 1 Tym. 3:1-13 oraz w Liście do Tytusa 1:5-11.
Jeżeli taki porządek był potrzebny dla duchowego rozwoju w pierwotnym Kościele i jeżeli był on wprowadzany, ustanawiany i ogólnie przyjmowany – tak że nie odnotowano wyjątków od tej reguły – to niezawodnie możemy przyjąć, że również podobna potrzeba istnieje pomiędzy wiernymi i w czasach obecnych.
Wierzymy więc, że obecnie istnieje taka sama jak wówczas potrzeba przestrzegania porządku i obierania starszych, a powody ku temu są dziś identyczne, jak były w tamtym czasie – a są one następujące:
• W Kościele (zgromadzeniu), podobnie jak w rodzinie, są różne stopnie duchowego rozwoju. Niektórzy z braci i sióstr są „niemowlętami w Chrystusie”, potrzebującymi szczerego mleka Słowa Bożego, podczas gdy inni potrzebują silniejszego pokarmu – i takim powinni też być karmieni. Wynika więc z tego, że „sposobni do nauczania” powinni być w odpowiedniej pozycji, aby zaspokoić te różne potrzeby Pańskiej trzody. Przytrafiają się też różne trudności, niebezpieczeństwa, doświadczenia i pokusy, które powinny być przezwyciężone. Stąd konieczność roztropnych nadzorców, sposobnych i doświadczonych mężów, którzy by w pokorze i gorliwości zabiegali o duchowe dobro współbraci, umieli nauczać ich i utwierdzać w Prawdzie.
• Podobnie też – jak w pierwotnym Kościele – spotykamy „wilków w owczej skórze”, którzy gotowi są wprowadzać „kacerstwa”. Przed takimi trzoda Pańska powinna być ochraniana – przez odpowiednio uzdolnionych i obranych braci, którzy mają prowadzić ją na „paszę zieloną”, tj. dopomagać jej do coraz lepszego wyrozumienia Prawdy. Apostoł przestrzega przy tym, że i „z was samych powstaną mężowie mówiący rzeczy przewrotne, aby za sobą pociągnąć uczniów”. Dlatego też wierni starsi powinni umieć takich prędko rozpoznać, a trzodę przestrzegać i bronić przed podobnymi wpływami (Dzieje Ap. 20:28-30; Tyt. 1:10-11; 2 Piotra 2:1-3).
• Gdyby powyższe apostolskie zarządzenia i naznaczenia nie były nam dane, wówczas nie którzy z wiernych sami mogliby wysunąć się naprzód, zajmując stanowisko przywódców, na którym staraliby utwierdzić się na stałe. W taki sposób całe grono wiernych wkrótce zostałoby opanowane przez takich samowolnych i ambitnych przewodników. Podobne wypadki przytrafiają się dość często i dlatego bracia pisząc nam o tym, prosili o doradę, w jaki sposób można by uwolnić się z tego sidła – bez obrazy lub jakiejkolwiek krzywdy wobec brata przywłaszczającego sobie takie naczelne stanowisko.
W rzeczywistości w wielu wypadkach takie przejęcie roli przewodnika w Zborze podejmowane było z konieczności, z jak najczystszych pobudek i często z dobrymi wynikami (w pewnych granicach). Na przykład, pewien brat pełen zamiłowania do Prawdy i gorliwości w Pańskiej sprawie, zgromadził około siebie kilku takich, którzy z radością przyjęli głoszoną im Prawdę i z ochotą zgromadzali się razem dla większego uświadomienia i nauki – jakiej ów brat, jako więcej zaawansowany w Prawdzie, mógł im udzielić. W ten sposób wszyscy oni wzrastali w Prawdzie. Z czasem grono zbierających się powiększyło się do takiego stopnia, że uznano za właściwe i potrzebne, aby nabożeństwa przenieść do większego lokalu lub na salę. W tym też czasie pojawił się brat, który wydawał się być bardziej zdolnym do publicznego określania prawd biblijnych niż ów pierwszy, ale wszyscy obawiali się, że wysunięcie młodszego i zdolniejszego brata na czoło publicznej pracy mogłoby obrazić brata pierwszego – mniej zdolnego, lecz dotychczas bardzo poważanego. Były wypadki, że najmniejsze nawet napomknięcie o takiej zmianie rozbudzało uczucia sprzeciwu i było widocznym, że brat ten rozwinął w sobie to przekonanie, że tylko jemu należy się naczelne stanowisko. Niekiedy nawet wyrażał się, że są to jego bracia, jego lud, zamiast rozumieć i mówić, że jest to lud Pański.
Oświadczamy jednak, że nie zawsze sprawy tak się mają. Przeciwnie, czasami mogliśmy zauważyć, że w miarę powiększania się gorliwości w pracy na niwie Pańskiej wzmagała się też cnota pokory u tych, którzy w pracy tej byli najwięcej zaangażowani. Tak być powinno – gorliwość i szczere zamiłowanie do Prawdy, do braci i sprawy Pańskiej powinno dopomagać każdemu słudze Pańskiemu do zapomnienia o sobie, aby tylko przysporzyć chwały Imieniowi Pańskiemu, zaś braci duchowo budować.
Czasami zdarza się jednak, że brat któremu najbardziej brak pokory (a tym samym jest on najmniej sposobny do pracy Pańskiej), zostaje wysunięty na przednie stanowisko, na którym później skwapliwie stara się utrzymać. Jeżeli jest on ponadto i niestateczny w wierze, wówczas całe zgromadzenie szybko zaraża się różnymi spekulacjami lub fałszywymi naukami, na których wielu może się potknąć. Dokąd w zgromadzeniu brak jest porządku ustanowionego właściwą, biblijną metodą, wówczas bracia, którzy są najtroskliwsi o duchowe dobro zboru (a zarazem najsposobniejsi do ustawicznego służenia jedni drugim), mogą czasem znaleźć się w sytuacji bardzo kłopotliwej. Wierność dla Prawdy wytwarza czasami konieczny rozdział. Niektórzy nie rozumiejący lub nie oceniający należycie prawdziwej gorliwości dochodzą do przekonania, że usługa tych najwierniejszych spośród nich nie jest pożądana. Chociaż odczucie to nie byłoby podzielane przez wszystkich lub nawet nie przez większość, to jednak ci wierni i gorliwi bracia nie mieliby ogólnego poparcia i bój w obronie trzody Pańskiej musieliby bojować samodzielnie albo też musieliby odejść i pozostawić trzodę na łasce Przeciwnika.
To że w zgromadzeniu nie ma większych problemów – pomimo, że odczuwa się brak systematycznego i naznaczonego przez wszystkich porządku – nie jest jeszcze gwarancją, że tak zawsze będzie. Wielki Przeciwnik na pewno wykorzysta wszelką słabą stronę lub zaniedbaną zasadę, tak w ogólnych (zborowych), jak i w osobistych sprawach poszczególnych członków. Dlatego zarówno w sprawach zborowych, jak i osobistych nie powinniśmy pozostawić żadnych miejsc (ani duchowych słabości) starannie nie zabezpieczonych ze wszystkich stron.
Chwile ciszy i spokoju są najlepszym okresem do poczynienia wspomnianych zabezpieczeń przeciwko atakom i burzom, jakie z pewnością przyjdzie nam staczać tak pojedynczo, jak i zbiorowo. Bardzo niemądrymi i krótkowzrocznymi byliby kapitan oraz jego załoga, gdyby przysposabiając okręt do morskiej podróży, czynili to mając na uwadze wyłącznie piękną pogodę. Rozsądek i doświadczenie uczą, że bez względu jak przyjazne są wiatry i pogoda na początku podróży, to wszelkie pomocne na wypadek burzy urządzenia – łodzie ratunkowe, przybory pomagające pasażerom do utrzymania się na powierzchni wody itp. – muszą także znajdować się na okręcie. Podobnie i w tych czasach ostatecznych, kiedy Szatan jest najbardziej czynny d zawzięty w swym działaniu, musimy dopilnować wszelkich środków i sposobów, które są nam dane przez Pana (poprzez apostołów) dla naszej ochrony.
Biorąc pod uwagę wszelkie mogące zaistnieć sytuacje, radzimy wszystkim zgromadzeniom – gdziekolwiek się one znajdują i bez względu na ich liczebność – aby korzystając z dorady apostołów obrały spomiędzy swoich członków starszych, którzy czuwaliby nad duchowym dobrem Pańskiej trzody i karmili ją duchowo. Zgodnie z zapewnieniem apostoła (1 Kor. 12:28-29), iż sam Bóg postanawia w Kościele pomocników, nauczycieli itd. i że nie wszyscy członkowie są ku temu uzdolnieni, powinniśmy spodziewać się, że w każdym gronie wiernych Bóg przygotowuje niektórych braci sposobnych do takich obowiązków i każde zgromadzenie powinno umieć ich rozpoznać.
Chociaż bracia spoza zgromadzenia byli być może pomocnikami przy rozpoczynaniu pracy Pańskiej w danej miejscowości, a ich wizyty i okazyjne usługi mogą być nadal zbudowaniem i błogosławieństwem, to jednak każde zgromadzenie powinno dostarczyć własnych sług zborowych i wykonywać swój dział w pracy Pańskiej w miarę otwierających się przed nim możliwości. Szczególnym polem pracy dla każdego grona wiernych jest jego własna okolica – tak daleko, jak jest ono w stanie pracę tę rozszerzyć, a szczery zapał i gorliwość w tym zakresie z pewnością nie pozostaną bezowocne. Chociaż więc przypuszczalnie znajdzie się w mało prawdziwej pszenicy, to jednak wydane zostanie dobre świadectwo o Prawdzie. Ewangelia Królestwa ma być bowiem kazana tak na świadectwo, jak i w celu wybrania ludu „dla imienia Pańskiego”.
Na niwie Pańskiej można pracować w różny sposób – poprzez rozpowszechnianie gazetek i innej literatury, przez osobiste listy, wizyty i rozmowy (oględne i rozsądne) – czy to w domach, czy pracy, na ulicy, czy gdziekolwiek indziej, gdzie ku temu nadarza się sposobność. Jeżeli ponadto takie działanie poparte jest dobrym, chrześcijańskim charakterem i wzorowym postępowaniem w sąsiedztwie, wówczas wszystko to rozbudza w drugich pewne zainteresowanie Prawdą. Tymi różnymi sposobami każdy może głosić Ewangelię i nie potrzebuje do tego specjalnego upoważnienia, oprócz tego, które jest od Pana, a jest nim pomazanie duchem świętym. W tym celu pomazany był nasz Pan i Wódz, i to samo pomazane spływa na członków Jego Ciała – na cały Jego Kościół (Izaj. 61:1-3; Łuk. 4:16-21; 1 Jana 2:27).
Uważamy, że w sprawie wyboru starszych wola Boża może być najstosowniej wyrażona poprzez głosy osób poświęconych Bogu i Jego sprawie. Niechaj więc członkowie Kościoła (tj. tylko ci, którzy ufają drogocennej krwi Odkupiciela ku zbawieniu i którzy poświęcili się Bogu na służbę), wyrażają swoje rozeznanie woli Bożej przez głosowanie, a jeżeli wybór ten będzie na określony przedział czasu (powiedzmy, na przeciąg jednego roku) – wówczas wolność zgromadzenia będzie w pełni zachowana, a starsi unikną niepotrzebnych kłopotów. O ile zostanie to uznane za właściwe i zgodne z wolą Bożą, nie widzimy żadnej przeszkody, aby obierać tych samych starszych z roku na rok. Gdyby zaś pewna zmiana była potrzebna i dokonano by jej podczas wyborów – nie powinno to być dla kogokolwiek przyczyną tarcia czy też przykrości.
Głosowanie w zgromadzeniu dostarcza sposobności każdemu wierzącemu i poświęconemu członkowi do wyrażenia swego przekonania co do woli Bożej w danej sprawie. Zauważmy: nie wyraża on swojej woli, bo jeżeli jest uczniem Pańskim, wówczas jego wola uznana jest za umarłą i taki powinien rozumieć, że ma tak czynić i mówić, jakby w danych sprawach uczynił to sam Pan. Metoda głosowania zapewnia każdemu równe prawa i przywileje, i wydaje się, że posługiwał się nią Tytus i inni, którzy w pierwotnym Kościele doglądali tej sprawy. Nie myślimy bowiem, aby bracia ci arbitralnie postanawiali zborom starszych bez jakiegokolwiek porozumiewania się z członkami tych zborów, którzy z konieczności lepiej znali się wzajemnie, aniżeli znać mogli ci, co tylko okazyjnie ich odwiedzali. Metoda głosowania jest też wzmiankowana w Dziejach Ap. 6:3-5.
Powinniśmy pamiętać, że zgromadzenie obiera sług, a nie rządców lub panów. Jest to czymś zupełnie odmiennym od metod praktykowanych w różnych sektach i denominacjach, gdzie przywilej głosu ograniczony jest wyłącznie do klasy „kleru”, a ci, co klasę tę stanowią – panują nad ludem. Nawet tam, gdzie kongregacje mają pewien głos, sprawa ta nie jest w rękach tych, którzy zupełnie i bez zastrzeżeń poświęcili się Bogu, ale zazwyczaj poruczona jest takim, co poddali się sekciarskim przepisom tak względem doktryn, jak i względem porządku. Z tych zaś może ani jedna trzecia nie twierdziłaby, że są w zupełności poświęceni Bogu.
Aby jednak zgromadzenie wyrażało wolę Pańską, musimy być pewni, że w głosowaniu będą uczestniczyć tylko ci, którzy przyznają się do wiary w ofiarniczą śmierć Chrystusa i do zupełnego poświęcenia samych siebie Bogu. Byłoby więc wskazane rozpoznać takich, zanim rozpocznie się głosowanie. Można na przykład poprosić, aby ci, co nie są jeszcze poświęceni, okazali to przez podniesienie ręki, albo też, aby zajęli miejsca w osobnej części pokoju lub sali i w wyborach nie brali udziału. Jest to wskazane i z tego powodu, że dodatkowo uwypukli przed umysłami wszystkich zgromadzonych osób podstawę prawdziwej wiary i potrzebę poświęcenia, bez którego żaden nie może spodziewać się członkostwa w triumfującym Kościele.
Takie przyznanie się do wiary, czyli publiczne wyznanie swego poświęcenia jest zawsze błogosławieństwem dla prawdziwych dzieci Bożych.
Jest prawdą, że niektórzy mogą przyznawać się do poświęcenia, a zaprzeczają temu swoim postępowaniem. Możemy jednak wnosić, że pod Boskim kierownictwem większość głosów będzie wyrażać Jego wolę i tak powinno to być przyjęte. Ktoś mógłby dowodzić, że czasami przez brak odpowiedniej uwagi i sumienności w dopatrywaniu się woli Bożej większość głosujących może popełnić omyłkę. Wybranie przez jedenastu apostołów Macieja na miejsce Judasza mogłoby w tym miejscu być przytaczane jako przykład takiej omyłki. Jak wiemy, Pan zignorował ten wybór, uzupełniając później grono apostolskie powołaniem św. Pawła. Możemy jednak zauważyć, że nie były to wybory w Kościele pod kierownictwem ducha św., gdyż wydarzenie to miało miejsce przed Pięćdziesiątnicą, czyli w czasie kiedy duch św. nie był jeszcze dany (Jan 7:39), a apostołowie nie byli dotąd uznani przez Boga za Kościół. Ponadto zwróćmy uwagę, że żaden z apostołów nie był obrany w taki sam sposób, w jaki byli i są obierani starsi w poszczególnych zgromadzeniach. Wszyscy apostołowie byli obrani wprost przez Pana, będąc nominowani do służby dla potrzeb całego Kościoła. Naznaczenie „starszych w każdym zborze” doradzane przez apostołów jest czymś innym i odmiennym od ich własnego wyboru dokonanego przez samego Pana, i w sprawie tej Kościół nie miał ani też nie mógł mieć jakiegokolwiek głosu.
Liczba starszych w poszczególnych zgromadzeniach może zależeć od ilości braci sposobnych do tej służby. Jeżeli jest dwóch lub trzech zdolnych i posiadających odpowiedniego ducha, wówczas służba w zgromadzeniu może być pomiędzy nich podzielona. Niechaj wszyscy rozwijają swe talenty, a sposobność służby może rozszerzać się dla zbudowania wszystkich członków. Każdemu ze starszych najlepiej jest powierzyć taki dział służby, do jakiej zdaje się on być najbardziej uzdolniony.
Okazja obierania sług zborowych (tj. starszych i diakonów) powinna być dla wszystkich poważną i uroczystą. Jest to sprawa Pańska i dlatego winna być ona traktowana z powagą, jakoby przed Jego oblicznością. Brat, który w takim zebraniu przewodniczy, powinien położyć szczególny nacisk na jej wagę i znaczenie. Gdyby każdy członek zgromadzenia starał się rozeznawać i czynić jedynie wolę Bożą i zgodnie ze swoim poświęceniem starał się wyrażać to, w co wierzy, iż jest Jego wolą w danej sprawie, wówczas na mocy Pańskiego zapewnienia: „poprowadzi cichych w sądzie” (Psalm 25:9) wyniki głosowania winny być ogólnie przyjęte jako wyrażenie woli Pana, jako głos Pana wyrażony przez Jego oświecony duchem św. lud.
W liście do Tymoteusza (1 Tym. 3:1-7) apostoł Paweł określa kwalifikacje starszych, a w wierszach 6-13 kwalifikacje pomocników, czyli diakonów. Wiersze te powinny być przeczytane, zanim rozpocznie się głosowanie. W pierwszej kolejności powinni być obrani starsi zborowi, a następnie pomocnicy, czyli diakoni. Pomiędzy pomocnikami mogą też być i siostry, bo do niektórych usług niewiasty nadają się lepiej od mężczyzn, jak np. do odwiedzania chorych sióstr. Niektórzy przypuszczają, że wiersz jedenasty wspomnianego wyżej rozdziału raczej stosuje się do żeńskich pomocników, a nie do żon diakonów. Również z Listu do Rzymian 16:1 i z niektórych pism zdaje się wynikać, że w pierwotnym Kościele siostry pełniły pewne usługi.
Wybór, czyli głosowanie powinno nastąpić po uważnym rozważeniu podanych przez św. Pawła kwalifikacji względem każdego z kandydatów. Apostoł zaś naucza:
„Kto o biskupstwo się ubiega, pięknej pracy pragnie” – 1 Tym. 3:1. Jakakolwiek usługa wyświadczona w zgromadzeniu ludu Pańskiego jest dobrą pracą i błogim przywilejem.
„Biskup zaś (nadzorca) ma być nienaganny (ma być zacnego charakteru), mąż jednej żony” (lecz niekoniecznie żonaty, albowiem zarówno Pan, jak i apostoł Paweł zalecali stan bezżeństwa jako najkorzystniejszy – Mat. 19:12 oraz 1 Kor. 7:32-33. Tak więc zgodnie z apostolskim zaleceniem biskup – o ile jest żonaty – ma mieć tylko jedną żonę. Napomnienie to było w owym czasie więcej potrzebne niż dziś, gdyż obecnie wielożeństwo jest prawnie zabronione.
„Trzeźwy, umiarkowany, przyzwoity, gościnny, dobry nauczyciel, nie oddający się pijaństwu, nie zadzierzysty, lecz łagodny, nie swarliwy, nie chciwy na grosz, który by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości, bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży?” – 1 Tym. 3:2-5.
Oczywiście apostoł nie zaleca, aby starsi jako biskupi byli zarządcami i władcami nad Kościołem, zaś wierni aby byli im posłuszni – jak ktoś mógłby to wnosić ze zwykłego tłumaczenia zacytowanych tekstów – ale raczej że z miłującą troskliwością mają oni służyć Kościołowi dbać o duchowe dobro wiernych, budować i utwierdzać ich w duchu i w prawdzie, jako wierni szafarze łask Bożych. Pan Jezus jest jedynym Panem Kościoła i żaden synod, rada, kler ani starsi nie mają prerogatywy Pana i Głowy nad Kościołem. Bracia w zgromadzeniu mogą pouczać i doradzać, lecz czyniąc to winni starać się wypowiadać nie własne zdanie, ale wyrocznie Boże: „Jeśli kto mówi, niech mówi jako wyroki Boże, jeśli kto posługuje, niech to czyni jako z siły, której Bóg dodaje, aby we wszystkim chwalony był Bóg przez Jezusa Chrystusa” – 1 Piotra 4:10. Dorada starszych w zgromadzeniu powinna mieć tylko tyle poważania, na ile ma poparcie Słowa i ducha Pańskiego, a to winno być rozsądzane przez każdego osobiście. Jeżeli jednak dorada starszych ma uzasadnienie Słowa Bożego i kieruje uwagę członków na Boskie przepisy i przykazania, wówczas powinna być ona uwzględniona i przyjęta przez wszystkich w duchu cichości. Gdy zaś ktoś w pysze serca gardzi taką doradą, lekceważąc narzędzie, przez które Bóg zwraca jego uwagę na daną sprawę, taki sprzeciwia się Panu i Jego sposobom.
Dlatego apostoł przestrzega wszystkich i mówi: „Upatrujcie, aby kto nie odpadł od laski Bożej i żeby który korzeń gorzkości nie podrósł i nie przekaził, a przezeń aby się ich wiele nie pokalało” – Hebr. 12:15. Albowiem laska Boża przez objawienie Jego woli z Jego Słowa dochodzi do Kościoła głównie za pośrednictwem wybranych narzędzi ludzkich. Jeżeli więc ktoś ze sporu lub z próżnej chwały albo z jakich innych pobudek stara się poderwać zaufanie trzody Pańskiej i zaszczepić korzeń gorzkości przeciwko sługom, których Pan postanowił dla nauczania i bronienia Prawdy, taki hamuje łaskę Bożą w danym zgromadzeniu, a w rezultacie wielu będzie pokalanych. Kto obiera taką drogę, rychło wpadnie w ręce Boskiej sprawiedliwości i bez względu na jego wyznanie, prędzej lub później obrócony zostanie w nicość wraz ze wszystkimi naśladującymi jego błędną drogę.
Gdy zaś bracia są wierni Panu, uprzejmi jedni wobec drugich, troskliwi o dobro Prawdy i trzody – a różnią się w pojmowaniu woli Bożej i jeżeli z powodu tych różnic ich miłość zaczyna gasnąć, wówczas wszyscy powinni gorliwie starać się przez modlitwę i pilne badanie oczyścić swe serca z wszelkich uczuć, które by czyniły ich niegodnymi Prawdy, aby jak najprędzej mogli dojść do jedności wyrozumienia, wiary i ducha. „Ilu tedy nas doskonałych (dojrzałych w umyśle i sercu) tak rozumiejmy, a jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi (dopomoże wam z czasem daną sprawę lepiej zrozumieć). Wszakże w tym, do czegośmy doszli (sprawdzili), według jednego sznuru (według jednej reguły) postępujmy i jedno rozumiejmy” – Filip. 3:15-16. „Nie może to być dopiero co nawrócony (niedoświadczony, nie dosyć znany w danym zgromadzeniu lub nie dosyć utwierdzony w znajomości i w duchu Chrystusowym), gdyż mógłby wzbić się w pychę i popaść w potępienie diabelskie (aby w pysze swej nie posunął się do wyniosłości podobnej Szatanowi – zob. Izaj. 14:13-14, czyli aby nie zaczął myśleć o sobie, że jest czymś wielkim i przez to ściągnąłby na siebie sąd, tj. potępienie)” – 1 Tym. 3:6. „Przed zginieniem przychodzi pycha, a przed upadkiem wyniosłość ducha” – Przyp. 16:18.
„A powinien też cieszyć się dobrym imieniem (co do ogólnej uczciwości i zacności charakteru) u tych, którzy do nas nie należą, aby nie narazić się na zarzuty (aby obcy nie mieli powodu do urągania, że jest obłudnikiem) i nie popaść w sidła diabelskie” – 1 Tym. 3:7.
„Również diakoni mają być uczciwi, nie dwulicowi, nie nałogowi pijacy, nie chciwi brudnego zysku, zachowujący tajemnicę wiary wraz z czystym sumieniem. Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby” – 1 Tym. 3:8-10.
W Liście do Tytusa św. Paweł do tych kwalifikacji dodaje jeszcze następujące: „Trzymający się prawowiernej nauki, aby mógł zarówno udzielać napomnień w słowach zdrowej nauki, jak też dawać odpór tym, którzy jej się przeciwstawiają. Wielu bowiem jest niekarnych, pustych gadułów, zwodzicieli ... tym, trzeba zatkać usta” – Tyt. 1:9-11). Jakże konieczne dla duchowego dobra trzody Pańskiej są te przymioty u tych, którzy mają być obrani na starszych! Przede wszystkim powinni być oni „zdrowi w wierze, trzymający się onej wiernej mowy” (czyli wiernego Słowa Bożego). Najbardziej bowiem należy strzec się takich, którzy lubią bawić się ludzkim spekulowaniem i próżną filozofią.
Przestrogi te uczą również, że zgromadzenie powinno być stanowczo utwierdzone, jaka jest prawdziwa wiara i winno być w stanie rozsądzać, czy wiara i pojęcia ich starszych są zdrowe. „Wiara raz świętym podana, że Chrystus umarł za grzechy nasze” musi być próbą wszelkiej dalszej prawdy i doktryny. Wybujałe spekulacje i filozofie nie mogą mieć poważania u prawdziwych dzieci Bożych. Winny być raczej traktowane jako obrzydliwość zgodnie ze słowami św. Pawła zapisanymi w 1 Tym. 6:20.
Kiedy starsi zostaną już obrani i przyjmą powierzoną im służbę, wówczas apostolskie zalecenia dotyczące ich usługi (2 Tym. 3:16-17, 4:1-5; Tyt. 2:1, 7-8, 11-15 oraz 1 Piotra 5:1-11) mogą zostać im odczytane wobec całego zgromadzenia. Na zakończenie właściwą byłaby stosowna modlitwa z prośbą o błogosławieństwo dla obranych sług, jak i całego zboru, aby wszyscy mogli współdziałać i przystojnie służyć Bogu i Jego sprawie.
Apostolskie zalecenia są bardzo znamienne i uroczyste. Zanim je zacytujemy, zwróćmy uwagę na słowa św. Pawła zapisane w 2 Tym. 3:16-17 „Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości. Aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany”.
„Zaklinam cię tedy (Tymoteuszu) przed Bogiem i Chrystusem Jezusem, który będzie sądził żywych i umarłych, na objawienie i królestwo jego: głoś Słowo, bądź w pogotowiu każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem. Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce (nowości, dziwne ludzkie spekulacje i puste filozofie). I odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom. Ale ty bądź czujny we wszystkim (bądź bacznym na te wszystkie złe wpływy i skłonności), cierp (znoś uciski i prześladowania, jakie z pewnością przyjdą na wiernych sług Bożych, szczególnie narażonych na ataki onego wielkiego Przeciwnika), wykonuj pracą ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją (daj dowody, że jesteś prawdziwym naśladowcą Chrystusa i Jego wiernym sługą)”.
„Ale ty (Tytusie) mów, co odpowiada zdrowej nauce. We wszystkim stawiaj siebie za wzór dobrego sprawowania przez nie sfałszowane nauczanie i prawość, przez mowę szczerą i nienaganną, aby przeciwnik był zawstydzony, nie mając nic złego o nas do powiedzenia. Albowiem objawiła się łaska Boża, zbawienna dla wszystkich ludzi, nauczając nas, abyśmy wyrzekli się bezbożności i światowych pożądliwości i na tym doczesnym świecie wstrzemięźliwie, sprawiedliwie i pobożnie żyli, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Chrystusa Jezusa... To mów i tak napominaj, i tak strofuj z całą powagą (z autorytetem nie swojego, ale Bożego Słowa). Niechaj cię nikt nie lekceważy”.
„Starszych więc wśród was napominam, jako również starszy i świadek cierpień Chrystusowych oraz współuczestnik chwały, która ma się objawić: paście trzodę Bożą, która jest między wami, nie z przymusu, lecz ochotnie (zawsze chętnie wykonując wszelkie obowiązki w zakresie waszej służby), po Bożemu, nie dla brzydkiego zysku, lecz z oddaniem (rozkoszując się w służeniu Panu, Prawdzie i braciom), nie jako panujący nad tymi, którzy są wam poruczeni, lecz jako wzór dla trzody. A gdy się objawi Arcypasterz, otrzymacie niezwiędłą koronę chwały. Podobnie młodsi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatą pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaską daje. Ukorzcie się więc pod mocną ręką Bożą, aby was wywyższył czasu swego. Wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż On ma o was staranie. Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć. Przeciwstawcie mu się, mocni w wierze... A Bóg wszelkiej łaski, który was powołał do wiecznej swej chwały w Chrystusie, po krótkotrwałych cierpieniach waszych, sam was do niej przysposobi, utwierdzi, umocni, na trwałym postawi gruncie. Jego jest moc na wieki wieków. Amen”.
Niektórzy tak są uradowani, że zostali uwolnieni z niewoli babilońskiej, iż potrzebują przestrogi, aby nie wpadli w przeciwną krańcowość – w brak porządku. Są tacy, którzy tak bardzo obawiają się więzów ziemskich, sekciarskich organizacji, że boją się użyć swej osobistej wolności do naznaczania tych, którzy według ducha i wskazówek Pańskich najlepiej nadają się do pełnienia poszczególnych usług w Kościele. Mimowolnie tacy narażają się na niewolę, której tak usilnie starają się uniknąć. Nieomal wszyscy posiadają tę słabość, alby na podobieństwo wahadła posuwać się do krańcowości, lecz tendencją Słowa Bożego i ducha Prawdy jest budować, umacniać i utwierdzać wierzących. Duchowe dobro trzody Pańskiej, budowanie i utwierdzanie jej w Słowie i w Jego duchu są sprawami zbyt poważnymi, aby pozostawiać je w stanie bezwolnym, co niezawodnie szatan wnet wykorzystałby na jej szkodę.
Fakt, że wydostaliśmy się z niewoli babilońskiej, nie powinien pobudzać nas do zaniedbania porządku i systematycznego sprawowania naszych obowiązków duchowych i swego zbawienia. Podobne obawy mogły być również odczuwane i w pierwotnym Kościele, a szczególnie gdy się zważy, że pierwsi wyznawcy Chrystusa wyszli z niewoli judaizmu i byli pouczani, aby ponownie nie poddawali się pod jarzmo niewoli (Gal. 5:1). Zauważmy jednak, iż było nim nie zalecenie systematycznego porządku, ale niewola starego obrządku żydowskiego – starego Przymierza Zakonu. Ci, którzy przyjęli Jezusa, mieli wyzwolić się spod niego, albowiem Chrystus przez swoją ofiarę uwolnił ich od dotychczasowych rytuałów zakonnych. Jest aż nadto wyraźne, że systematyczny porządek – doradzany zborom i przez wszystkich przyjęty – nie był uważany za niewolę, lecz zgodnie z jego postanowieniem starsi byli naznaczani i odpowiednio do tego praca Pańska postępował i rozszerzała się coraz bardziej.
Jest więc widoczne, że zasada porządku i uznawania starszych (odpowiednio naznaczonych, upoważnionych i wykwalifikowanych przez ducha Pańskiego – a nie przez tzw. seminaria duchowne) jest właściwą i dobrą, gdyż inaczej apostołowie byliby w błędzie doradzając Kościołowi taki, a nie inny porządek. Również i pierwotni chrześcijanie byliby w błędzie przyjmując go i ustanawiając w swych zborach bez żadnej w tym względzie opozycji. Z pewnością jednak tak apostołowie, jak i pierwotny Kościół nie błądzili. Porządek i proste, a jednak systematyczne zarządzenia względem spraw zborowych okazały się błogosławieństwem, a Pan osobiście zatwierdził je, gdy w swoich poselstwach do siedmiu zborów w Azji zwrócił się do przedstawicieli tychże zborów, czyli do starszych: ,,aniołów-posłańców”, czyli sług zborowych (Obj. 2:1,8,12,18, 3:1,7,14).
Nie zamierzamy się sprzeczać z nominalnymi kościołami na temat porządku. Stwierdzamy tylko, że prostota, która jest w Chrystusie Jezusie i porządek, jaki On zalecił przez swoich świętych apostołów, zostały wypaczone, a formy pobożności rozmnożone do takiego stopnia, że rzeczywista jej moc została zatracona. Odrzucamy wszystko, co jest złem, co nie jest zgodne ze Słowem i z duchem Bożym. Gdybyśmy kierowali się samym tylko uprzedzeniem do różnych sekt, to wówczas moglibyśmy popaść w krańcowość: moglibyśmy odrzucić niektóre stare i dobre prawdy, których nominalne systemy wciąż jeszcze się trzymają, chociaż coraz to słabiej. Na przykład moglibyśmy zaniechać nauki o pojednaniu, o chrzcie, o wieczerzy Pańskiej – jedynie dlatego, że nauki te są głoszone przez nominalne kościoły. Będąc jednak pouczeni Słowem Bożym nauczyliśmy się trzymać mocno tego, co jest dobre, a pomiędzy tymi dobrymi rzeczami jest i zasada, aby we wszystkim, cokolwiek czynimy w sprawie Pańskiej, lub w jakiejkolwiek innej – czynić zawsze wszystko „przystojnie i porządnie”, czyli we właściwym porządku. Starajmy się jednak, alby zawsze był to porządek biblijny, a nie babiloński, który wywyższył pewną klasę, aby panowała nad dziedzictwem Pańskim, ignorując główny autorytet i Głowę Kościoła, którym jest sam Jezus Chrystus. Nie zapominajmy, że „jeden jest Mistrz nasz, Chrystus, a myśmy wszyscy braćmi”, „a kto by chciał być większym, niechaj będzie sługą waszym”. „Wszystko niechaj dzieje się przystojnie i porządnie, ku wspólnemu zbudowaniu Ciała Chrystusowego” – 1 Kor. 14:40,26.
Omyłką jest mniemać, że prawdziwy Kościół nie ma żadnych ściśle określonych odpowiedzialności, i że każdy może mówić i czynić, co mu się podoba – że możemy opuszczać zgromadzenie świętych i zgromadzać się z innymi, gdy nam się tak podoba, albo możemy chodzić tu i tam spożywać pokarmy z różnych stołów – bez względu na to, czy są one dobre, czy nie. Jeżeli prawdziwie należymy do Chrystusa, to jedyna wolność, jaką się cieszymy, jest wolność od grzechu, śmierci i od wszelkiego jarzma, jakim Szatan chciałby nas ujarzmić. Wolność nasza polega na tym, że nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie i postępują według ducha (Rzym. 8:1). Przeszliśmy ze śmierci do żywota i nie jesteśmy już więcej sługami grzechu. Stare rzeczy połączone z niewolą przeminęły, oto wszystkie stały się nowymi. Taką jest chwalebna wolność Synów Bożych. Dostępujemy jej wiarą, a w pewnej mierze także i istotnie, lecz w całej pełni dostąpimy jej w przyszłości, gdy to, co jest śmiertelne – splamione i niedoskonałe z powodu upadku – przyoblecze się w nieśmiertelność.
Pamiętać jednak musimy, że będąc uwolnionymi przez Chrystusa z niewoli grzechu, zawarliśmy z Bogiem przymierze, aby czynić Jego wolę: podobnie jak i Jezus zobowiązał się czynić, gdy powiedział – „Oto idę, abym czynił wolę twoją, Boże mój. Nie przyszedłem, abym czynił wolę swoją, ale wolę onego, który mnie posłał”. Tak więc według określenia i zaproszenia samego Pana, my, których On uwolnił od srogiego szatańskiego jarzma – wzięliśmy na siebie jarzmo i brzemię Chrystusowe, które jest radosną służbą (Mat. 11:29-30). Jest to miarą naszej wolności, a także miarą naszej niewoli, jeżeli chcemy być wiernymi zawartemu Przymierzu Ofiary. Chwała niechaj będzie imieniowi Pańskiemu, że jarzmo naszego Odkupiciela jest wdzięczne, a brzemię Jego lekkie, z powodu Jego miłości ku nam, a naszej ku Niemu!
Prawdziwy Kościół, którego członków „imiona zapisane są w niebie”, jest niezawodnie organizacją (nawet w obecnym czasie, gdy podlega wciąż jeszcze różnym zmianom losu) – lecz jest to organizacja niebiańska, a nie ziemska. Prawdziwy Kościół Chrystusowy może być rozsądzony z dwóch punktów zapatrywania: Całe grono poświęconych wiernych od początku Wieku Ewangelii aż do jego końca stanowi jedno „ciało”, jeden Kościół – albowiem Pan ustanowił tylko jeden Kościół. Nad tym jednym Kościołem On sam jest Panem i Głową, Onym wielkim Arcypasterzem, Nauczycielem i jedynym autorytetem. Jest to „Kościół pierworodnych, których imiona zapisane są w niebie” (Hebr. 12:23). Pozostaną tam one aż do ukończenia biegu, o ile nie zostaną wymazane z powodu niewierności (Obj. 3:5). Ostatecznie wszyscy „powołani, wybrani i wierni” dostąpią zupełnego członkostwa w triumfującym Kościele przy ustanowieniu Królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa (2 Tym. 4:8; Tyt. 2:13; 1 Piotra 1:7, 5:4).
Pan sam trzyma księgi prawdziwego Kościoła – spisy imion i osobiste „rachunki” każdego członka. My nie mamy z tym nic do czynienia. On wpisuje tych, co prawdziwie poświęcają się i żadna władza na ziemi nie zdoła ich wydrzeć z Jego ręki ani też wymazać ich imion z owych ksiąg w niebie (Jan 10:28-29; Rzym. 8:35-39; Obj. 3:5). Jego nieomylna mądrość uzdalnia Go do tego, jak również do wszystkich innych obowiązków urzędu Głowy Kościoła. Jest więc bardzo niestosownym i godnym nagany, gdy którykolwiek członek w Ciele Chrystusowym zaczyna wynosić się i przyswajać sobie autorytet Głowy w Kościele. Każdy taki, o ile nie otrząśnie się z tego przez ćwiczenie od Pana, zostanie ostatecznie odcięty i odrzucony jako niegodny jakiegokolwiek miejsca w Ciele Chrystusowym (2 Tes. 2:11).
Inne znaczenie, w jakim Kościół może być rozpatrywany – i to również w pojęciu biblijnym – jest takie, że pewna jego część może być określana jakoby była całym Kościołem. W tym znaczeniu o żyjących obecnie członkach można mówić, że są Kościołem. Podobnie też jakiekolwiek grono poświęconych i zgromadzających się w danej miejscowości może być nazwane Kościołem w tej miejscowości (Filem. 2; Obj. 1:4, 2:1; 2 Kor. 11:28). Albowiem gdzie dwóch lub trzech zgromadza się w imieniu Pańskim, tam Pan obiecał być wśród nich (Mat. 18:20). Z czasem zaś wszyscy zostaną zgromadzeni, uwielbieni i połączeni ze swą Głową.
Gdyby ktoś zapytał: Jak możemy rozpoznać członków prawdziwego Kościoła? Odpowiadamy, że możemy to uczynić na podstawie ich wyznania wiary w Chrystusa, a także w oparciu o przejawiającego się w nich ducha Chrystusowego. Duch Pański, Prawda i manifestacja Jego obecności skłania prawdziwych członków Ciała Chrystusowego do wspólnego zgromadzenia się, a to spaja ich serca więzami chrześcijańskiej miłości i społeczności, rozbudza w nich te same nadzieje, te same radości i prowadzi ich do zgodnego współdziałania w pracy Pańskiej.
Ktoś mógłby zapytać: Jak postąpić w stosunku do brata (siostry), który będąc z nami nie postępowałby „przystojnie i porządnie”, przy czym jego postawa nie kwalifikowałaby go ku pozbawieniu członkostwa? Odpowiadamy: W tym względzie mamy w Słowie Bożym dość wyraźne przepisy. W czasach obecnych, podobnie jak i w pierwotnym Kościele, istnieją różne stopnie zaawansowania w Prawdzie pomiędzy poszczególnymi członkami. Apostoł św. Paweł pisze w 1 Tes. 5:14, że bojaźliwi mają być pocieszani, zaś słabsi (tj. potykający się moralnie) mają być znoszeni i podnoszeni. Darząc więc wszystkich nieskwapliwością „napominajcie tych, którzy nie stoją w rzędzie”, czyli nieporządnych. Nieporządnych nie uważajcie za słabych, których trzeba znosić i pocieszać, ale „napominajcie ich”. A gdy już taki został kilkakrotnie napomniany, a jednak nie słucha słów napomnienia i Prawdy, wówczas „naznaczcie takiego i nie mieszajcie się z nim, aby się zawstydził, wszakże nie miejcie go za nieprzyjaciela, ale napominajcie jako brata” – 2 Tes. 3:14-15. Dopiero gdy stanie się jawnym, że Pan odciął takiego, możemy powściągnąć swoje bratnie w nim zainteresowanie.
Pan dał nam również wyraźną regułę, w jaki sposób mają być załatwiane nieporozumienia pomiędzy braćmi (Mat. 18:15-17).
On wielki Naczelnik Kościoła dostarcza też wielu sposobów ku zbudowaniu swoich wiernych w najświętszej wierze i ku rozwojowi ich chrześcijańskiego charakteru. Jest więc On ustawicznym nadzorcą i przewodnikiem w naszej ziemskiej pielgrzymce. Jest naszą Głową, a my Jego Ciałem, naszym Pasterzem, a my Jego owcami, naszym Wodzem, a my Jego żołnierzami. Obecnie jesteśmy Kościołem w nowicjacie, na próbie, Kościołem wojującym, w tej nadziei, że w słusznym czasie będziemy uznani jako godni zupełnego członkostwa w Kościele triumfującym, w mocy i w wielkiej chwale.
Widzimy stąd, jak Kościół jest zorganizowany pod nadzorem Chrystusa, nawet w swym obecnym stanie (nowicjatu), kiedy wciąż jeszcze pielgrzymujemy w drodze do obiecanego niebieskiego Chanaanu. Wszyscy znajdujemy się pod rozkazami wielkiego Naczelnika, któremu musimy być posłuszni, jeżeli pragniemy wejść do odpocznienia, jakie pozostaje ludowi Bożemu. O nie, zupełnej wolności nie mamy w żadnej sprawie! Wszystko jest poddane, nawet nasze myśli są poddane Bogu w Chrystusie Jezusie, a nasze członkostwo w Jego Kościele zależy od uznania tego faktu i od ochotnego posłuszeństwa Mu we wszystkim. W żadnej sprawie nie możemy czynić, co nam się podoba, bo znajdujemy się pod prawem Chrystusowym, a Jego duch ma regulować nasze czyny i słowa, a nawet nasze myśli. Ustawicznie musimy się starać, aby wszystkie nasze władze i talenty były Jemu poddane.
W tej błogiej niewoli Chrystusowej, w niewoli miłości, mieści się wolność w stopniu najwyższym. W miarę jak okowy grzechu opadają z nas jedna po drugiej, wówczas świat z jego pojęciami i próżną ambicją, pychą i niedorzecznościami, przesądami i strachem już więcej nas nie krępuje, a okna naszego umysłu i serca zostają na oścież otworzone, aby chwalebne światło łaski Bożej mogło jak najwięcej wniknąć do wnętrza. Serca nasze śpiewają z radości!
Ten, który jest Głową Kościoła, wyznaczył nam drogę. On powiedział: „Ta jest droga, idźcie po niej”. Nakreślił też warunki zarządzania i uporządkowania spraw Kościoła, a naszą powinnością jest wiernie stosować się do Jego rozporządzeń. Apostoł św. Paweł pisze bowiem: „A tenże dał niektóre apostoły, a niektóre proroki, drugie ewangelisty, a drugie też pasterze i nauczyciele ku spojeniu świętych, ku pracy usługiwania, ku budowaniu ciała Chrystusowego, a iżbyśmy się wszyscy zeszli w jedność wiary i znajomości Syna Bożego, w męża doskonałego, w miarę zupełnego wieku Chrystusowego” – Efezj. 4:11-16. W słowach tych, podobnie jak i w 1 Kor. 12:12-20, apostoł określa społeczność członków Kościoła jednych ku drugim, a także wobec Pana, na podobieństwo ludzkiego ciała. Daje do zrozumienia, że każdy członek potrzebuje karmienia i ćwiczenia, aby ciało było utrzymane w odpowiedniej symetrii doskonałości.
Na innym miejscu ten sam apostoł naucza: „Bóg ułożył członki, każdy z nich z osobna w ciele, jako chciał (każdy powinien się starać, aby to Boskie naznaczenie rozpoznać tak we własnym, jak i drugich wypadku, i każdy powinien starać się zgodnie z nim służyć) ... albowiem ciało nie jest jednym członkiem, ale wieloma ..., a niektórych Bóg postanowił w zborze, najpierw apostołów, potem proroków, po trzecie nauczycieli, potem cudotwórców, dary uzdrawiania, pomocników” – 1 Kor. 12:18, 28.
Wierzymy, że przez cały Wiek Ewangelii Bóg dostarczał Kościołowi stosownych sług. Jest jednak widocznym, że wierni Pańscy nie zawsze ich rozeznawali jako od Boga wykwalifikowanych i naznaczonych, i zamiast nich przyjmowali samozwańczych, którzy się sami naznaczali, upoważniali i panowali nad dziedzictwem Pańskim jako kler.
Apostołów było tylko dwunastu, a ich natchniona służba miała być ku pożytkowi całego Kościoła, aż do skończenia wieku. Oni nie mieli następców, lecz od czasu do czasu Bóg wzbudzał pasterzy i nauczycieli z różnymi stopniami zdolności, aby pouczali i budowali trzodę Pańską.
Miano 'starszy' zdaje się być stosowne do każdego i wszystkich, których Pan postanawia do duchowych usług i ku zbudowaniu wiernych. Niektórzy z nich pełnią główne usługi, a inni mogą być pomocnikami. W takim znaczeniu apostołowie nazywali też i siebie starszymi (1 Piotra 5:1). Słowo 'starszy' oznacza starszego brata, niekoniecznie starszego w latach, ale dojrzalszego pod względem chrześcijańskiego charakteru. Dla przykładu, tak Tymoteusz, jak i prawdopodobnie Tytus, byli braćmi młodymi wiekiem (1 Tym. 4:11-12; Tyt. 1:4, 2:15). Jeżeli w jakimś zgromadzeniu wiernych jeden lub paru braci odznaczają się większym talentem do publicznego przedstawiania Prawdy, to ich zdolności powinny być rozpoznane przez wszystkich i wszyscy też winni współdziałać w wykorzystaniu tych zdolności. W celu większego rozwinięcia zdolności danych braci powinny być ustalone specjalne zebrania. Wydaje się, że takich zebrań mało było w pierwotnym Kościele, ponieważ niewielu było wówczas utalentowanych mówców – takich jak Paweł, Apollos i Piotr. Lecz kiedykolwiek talenty takie były zauważone, były one natychmiast wykorzystywane we właściwy sposób (do odpowiedniej służby). Podobnie powinno być pomiędzy nami. Talent do publicznego przemawiania może być zwykły lub nadzwyczajny, i w obu wypadkach jest budujący, o ile używany jest w duchu pokory i miłości. Zgromadzenie jako całość powinno być sędzią w tym względzie i gdzie nie ma takiego talentu, publicznych kazań lepiej byłoby nie praktykować, ale zadowolić się takimi zebraniami, na przeprowadzenie których znajdują się w zborze odpowiedni słudzy.
Dobrze będzie zauważyć, w jakim celu odbywały się w pierwotnym Kościele zebrania wiernych, usługi starszych itp. Zbierano się nie po to, aby zapewnić sobie pewnego rodzaju rozrywkę towarzyską czy też w celu sprawowania pewnych formalnych obrządków rytualnych. Wspólne zgromadzanie się służyło:
• „Ku spojeniu (udoskonaleniu) świętych i ku pracy usługiwania.” Zgromadzenia były więc jakoby uczelniami, szkołami, w których wszyscy mieli się ćwiczyć do jak najlepszej służby dla Pana – nie tylko tej przyszłej i chwalebnej, ale też do służby potrzebnej w Kościele już dzisiaj, przez które to usługi klasa Oblubienicy Chrystusowej ma przygotować się do swej przyszłej pracy. Pamiętając o tym, wszyscy winni być pitnymi uczniami, a udzielane lekcje powinny być systematyczne, w celu po uczenia i duchowego rozwoju, nie zaś dla rozrywki. Przypomnijmy, że św. Paweł ganił niektórych, iż nie byli dosyć zaawansowanymi i utwierdzonymi w Prawdzie, jak według czasu być powinni: „Według czasu (w którym jesteście w Prawdzie) powinniście być nauczycielami, ale zamiast tego potrzebujecie, aby was uczono, które są pierwsze początki mów Bożych i staliście się jako mleka potrzebujący, a nie twardego pokarmu” – Hebr. 5:12.
• „Ku zbudowaniu ciała Chrystusowego”, czy li ku spojeniu wszystkich członków w jedność wiary, a także w jednego ducha miłości i przywiązania do Boga, aby jako jedno Ciało wszyscy mogli rozwijać swój chrześcijański charakter, w łasce i w znajomości, na podobieństwo dojrzałego wieku i charakteru Chrystusowego.
Tak rozumiejąc cel naszych wspólnych nabożeństw widzimy, że mamy dokonać w sobie bardzo ważnego dzieła. Czuwajmy więc, abyśmy mogli okazać się dobrymi robotnikami Bożymi, dobrze rozbierającymi Słowo Prawdy.
Tych, którzy zajmują w Kościele stanowiska starszych, Pan napomina: „Nie nazywajcie się mistrzami, albowiem jeden jest Mistrz wasz, Chrystus, ale wyście wszyscy braćmi”. Natomiast pozostałym członkom zgromadzenia Jezus zaleca: „Nikogo nie nazywajcie ojcem waszym na ziemi, albowiem jeden jest Ojciec wasz, który jest w niebiesiech”. A niechaj was nie nazywają mistrzami, jeden jest Mistrz wasz, Chrystus” – Mat. 23:8-10.
Żadne tytuły ani odznaki, wyróżnienia lub jakiekolwiek pochlebne hołdy nie powinny być tolerowane w Ciele Chrystusowym. Żaden brat, bez względu na to, jak wielkie mogą być jego usługi i użyteczność w zgromadzeniu, nie powinien takich wyróżnień ani hołdów pożądać, ani ich przyjmować bez protestu i zgromienia, ani też członek zgromadzenia nie powinien do takiego stopnia zapominać o Pańskich przestrogach, aby miał hołdować drugim. Wszyscy jesteśmy braćmi – podlegającymi tym samym namiętnościom i słabościom. Zatem czuwajcie, abyście nie kładli żadnego obrażenia (pokusy do nadęcia się pychą lub jakimś innym złym uczuciom) albo jakiejś okazji do upadku brata (Rzym. 14:13).
Wielu, bardzo wielu z tych, którzy byli przedniejszymi w Kościele, pokonani zostali pochlebstwami – przesadnymi pochwałami, uwielbieniami itp., którymi drudzy darzyli ich w bezpodstawnym mniemaniu, jakoby bracia, którzy służą trzodzie Pańskiej rzeczami duchowymi, byli ponad wszelkie pokusy i możliwości upadku. Ten brak poważania i stosowania się do Pańskich przestróg i przykazań sprawia, że stanowisko przodującego brata jest bardzo niebezpieczne. Pochlebstwa i pochwały, jakimi darzeni byli przywódcy wielkiej reformacji, wstrzymały właściwy postęp tej dobrej pracy i spowodowały, że wielu mężów dobrego wyrozumienia wypadło ze swej stateczności (Dan. 11:34-35). Niechaj więc nie będzie czegoś podobnego pomiędzy nami. Niechaj każdy ochrania siebie i drugich od takich pokus. Budujmy jedni drugich we właściwym pojmowaniu zasad sprawiedliwości i prawdy, unikając upajających wpływów tego świata.
Znaczna jednak różnica zachodzi pomiędzy właściwą, serdeczną miłością bratnią i właściwą oceną wiernej służby, a niewłaściwym sentymentalizmem, który sprzyja duchowi tego świata i który zawsze jest tak zmienny i przemijający, jak jest fałszywy. Dojrzały chrześcijanin będzie zawsze kłaść tamę wszystkiemu, co sprzyja hołdownictwu, pochlebstwu itp. A gdy ktoś jemu w taki sposób chce schlebiać, to przynajmniej swoim zachowaniem, jeżeli już nie słowami, powinien powiedzieć: „Patrz, abyś tego nie czynił, bom jest współsługa twój i braci twoich. Bogu się kłaniaj” – Obj. 22:9. Mniej dojrzały będzie natomiast często uprawiał i przyjmował pochlebstwa ku swej własnej szkodzie. Z tego też powodu apostoł radził, aby na starszych obierani byli raczej bracia stateczni i utwierdzeni w Prawdzie, a nie „nowotni”, tj. niedojrzali w charakterze.
Chociaż Pan zarządził, aby w Kościele byli niektórzy apostołami, inni starszymi, pasterzami, ewangelistami itd., to jednak wcale to nie znaczy, aby określenia te były używane jako wyróżnienia i tytuły. Uznając zatem te stanowiska służby w Kościele, powinniśmy zawsze rozumieć i wyrażać się o danych sługach jako o braciach – o braciach umiłowanych w Panu.
Podczas gdy wszyscy członkowie zgromadzenia powinni czuwać i mieć się na baczności przed duchem tego świata i duchem próżnej chwały, to z drugiej strony powinni oni z takim samym baczeniem chronić się przed zimnym usposobieniem niewdzięczności i cynizmu, który w duchu zazdrości i obłudy gotów był zawsze mówić: „Daj chwałę Bogu, wiemy, że człowiek ten jest grzeszny”. Apostoł nauczał: „Prosimy was bracia, abyście poznali tych, którzy pracują między wami, i którzy są przełożonymi waszymi w Panu i napominają was, abyście ich jak najbardziej miłowali dla ich pracy” – 1 Tes. 5:12-13.
Na innym miejscu ten sam Apostoł pisze: „Bądźcie posłuszni wodzom waszym i bądźcie im poddani (tj. jeżeli według Pańskich wskazówek i metod obraliście odpowiednich ku tej służbie braci, a więc zgodziliście się na Pański wybór w naznaczony przez Niego sposób), albowiem oni czuwają nad duszami waszymi jako ci, którzy liczbą oddać mają, aby to z radością czynili, a nie ze wzdychaniem” – Hebr. 13:17.
Tak więc gdy starsi przestrzegani są przed przywłaszczaniem sobie panowania nad dziedzictwem Pańskim, trzoda upominana jest, aby nie gardziła lub lekceważyła starszych. Nie znaczy to, aby członkowie zgromadzenia darzyli starszych (lub niektórych z nich) bałwochwalczym uwielbieniem, bez doświadczenia Słowem Bożym głoszonych przez nich nauk. Chcemy natomiast powiedzieć, że wszyscy powinni w pokorze i w cichości harmonijnie współdziałać, jako jedno ciało, ku budowaniu samych siebie w miłości i we wszystkich cnotach chrześcijańskich – ku coraz większemu rozwojowi ogólnej pracy Pańskiej (1 Piotra 5:1-11).
Zanim zakończymy ten tak wszechstronny temat dot. porządku w Kościele, dobrze będzie zwrócić jeszcze naszą uwagę na Boski zamysł, aby cały Jego Kościół (żywy, bez względu jak szeroko jest on rozproszony w świecie) spojony był jednym duchem w jedną całość. Tak było w czasach apostolskich i tak powinno być teraz. Przyjemnie jest zauważyć, że pomimo bardzo ograniczonych sposobów komunikacyjnych w pierwotnym Kościele, kiedykolwiek nadarzała się ku temu sposobność, zgromadzenia przesyłały sobie pozdrowienia i życzenia (Dzieje Ap. 15:23; 1 Kor. 16:19; 2 Kor. 13:13; Filip. 4:21-23; Kol. 4:14-15; 1 Piotra 5:13; Tyt. 3:15; 3 Jana 14), a wszyscy podlegali tym samym apostolskim regułom, mając jednego Pana, jedną wiarę i jeden chrzest. Ich szczerym dążeniem było, aby „zachować jedność ducha w związce pokoju”, aby nie było rozerwania w Ciele Chrystusowym (Efezj. 4:3-13; 1 Kor. 12:25).
Zauważyć też warto piękną społeczność ducha i wiary, i przychylne współdziałanie pomiędzy apostołami i starszymi w pierwotnym Kościele. Wszyscy starali się gorliwie głosić te same „zdrowe nauki” Prawdy, o której byli zupełnie przekonani. Nikt nie starał się wynosić jeden nad drugiego ani też zaćmić go jakimiś nowymi naukami lub osobistymi poglądami. Apollos nie starał się dyskredytować nauk Pawła, stąd owce Pańskie nie były wprowadzane na drogę ludzkich spekulacji i próżnych filozofii. Nie, takiego postępowania nie było w pierwotnym Kościele, pomimo, że od czasu do czasu już wtedy pojawiali się fałszywi nauczyciele, szukający własnej chwały i starający się pociągnąć uczniów za sobą. Prawdziwie poświęceni byli jednak wiernymi jedni ku drugim, tak jak wiernymi byli Panu. Paweł szczepił, Apollos podlewał, a Bóg dawał wzrost.
Z przyjemnością możemy dodać, że w znacznym stopniu duch ten przejawia się i obecnie (tak zapewne było w czasie pisania tego artykułu przez pastora Russella, pod koniec minionego stulecia – przyp. tłum.), stąd ufamy, że będzie on trwał nadal – do czasu, gdy wszyscy zejdziemy się w jedność wiary, w męża doskonałego w Chrystusie, jako jedno Ciało, harmonijnie współdziałając w czynieniu Jego woli, pod kierownictwem Jego Słowa, będąc spojeni miłością i gorliwością chwalebnej pracy Pańskiej – w dziele Jego żniwa.
W powyższym rozważaniu zauważyliśmy piękność, prostotę i zupełność organizacji członków Kościoła, których imiona zapisane są w niebie. Jedyny jego rządca i Naczelnik, Jezus Chrystus, jest nieomylny. Bóg ześrodkował wszelki autorytet w Jego rękach, a każdy z członków Kościoła ma być ochotnie Jemu poddany i wiernie Mu służyć nie tylko słowami i czynami, ale we wszystkich swoich rozmyślaniach. Tyko On wie, którzy są Jego; przyjmuje członków, a w razie potrzeby wyklucza niewiernych wymazując ich imiona z Niebiańskiej Księgi.
Członkowie Kościoła, ściśle spojeni z Głową, a przez to również jedni z drugimi w proporcji do swego stopnia rozwoju w duchu Mistrza (który jest duchem miłości), mają uznawać za braci wszystkich tych, którzy odznaczają się podobnym duchem miłości i poświęcenia według wiary „raz świętym podanej” – tj. że Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism, że teraz żyje na wieki i wstawia się za nami przed oblicznością Bożą. Tacy „bracia” są pouczani Słowem Bożym, że mają wspólnie się zgromadzać (a zebrania mają odbywać się przystojnie i porządnie) – upatrując, których spomiędzy nich Boska opatrzność i Jego Słowo wysuwają jako odpowiednich do starszeństwa. Tym powinni dać oni swoje uznanie (przez jawne na nich głosowanie) i wszelkie uznane przez Biblię współdziałanie. Taka organizacja Kościoła była przyjętą za właściwą zaraz od zesłania ducha świętego – i od tego czasu jest ona obowiązująca we wszystkich zgromadzeniach, tak istniejących, jak i nowo zakładanych.
Wielka jest jednak różnica pomiędzy taką organizacją a tą, która ukształtowana została według ludzkich tradycji z samozwańczym klerem, który panuje nad laikami i dzieli się łupem zdzieranym z tychże laików. Zaiste – ci tzw. „duchowni” dzielą się zyskami, różnymi zaszczytami, honorami, tytułami itd. Wolnymi od takiego postępowania są jedynie prawdziwi słudzy Pańskiej trzody, którzy służą Mu i Jego owczarni w pokorze i w poświęceniu.
Związka miłości łącząca członków niebiańskiego Kościoła zastąpiona została w kościele ziemskim związkami sekciarskiej pychy i zarozumiałości, a także strachem, że każdy, kto umiera bez tzw. sakramentów, pójdzie na wieczne męki. Zamiast prostego, lecz skutecznego wyznania wiary, ziemskie kościoły ustanowiły wystawne, sekciarskie wyznania i próby. Zaprawdę, siła tych kościołów kryje się w cielesności i nieświadomości „laików” – w ich nieznajomości Słowa Bożego i przysługującej im wolności. Z chwilą, gdy związali się oni z sekciarskimi nazwami, zobowiązaniami i wyznaniami wiary, stracili swe osobiste wierzenia i pojęcie wolności, natomiast wiara, rozsądek i wolność zostały zaprzedane rządzącym radom duchowym, synodom itp. W niebiańskiej organizacji każdy może wskazywać na Słowo Boże, lecz nikt nie może robić coś więcej, bo czyniąc tak gwałciłby Boskie reguły i narażałby się na niełaskę nieomylnego Pana i Głowy Kościoła. Osobista wolność każdego członka niebiańskiego Kościoła wobec innych członków oraz zupełne poddaństwo samemu tylko Panu, są charakterystykami Pańskiej organizacji. Sprawa ta ma się wręcz przeciwnie w przypadku organizacji ustanowionych przez człowieka.