Umarł za nas Chrystus Pan
Krew pociekła z Jego ran.
Nasz Zbawiciel miłosierny
Cierpiał za ten lud niewierny.
Śmiercią zmazał ludzki grzech
Zmartwychpowstał po dniach trzech.
O człowiecze, życie twe
Dlań miłością niechaj tchnie!
Za Nim, za Nim – ta droga
Zaprowadzi do Boga!
Ten, kto się postanowił na nowo narodzić
Taki może Pamiątkę śmierci Pana obchodzić.
Który się poświęcił do duchowego stanu
Wiernie i wytrwale pragnie służyć Panu.
Który służy Bogu wytrwale i wiernie
Choć na drodze jego kamienie i ciernie.
Kto spożywał baranka, miał być obrzezany
Czy domownik, czy ten, kto w dom był przyjmowany.
Lecz nie ciało, a serce ma być obrzezane
Tego który chce obchodzić Wieczerzę przed Panem.
Obrzezane od złych nawyków, porzucenie świata
Miłujące Pana Boga, Jezusa, siostrę oraz brata.
Gdy Pan nasz z uczniami obchodził wieczerzę
Czy wszyscy miłowali Pana swego szczerze?
Najpierw nie wino, a chleb był tam podany
To przedstawia ciało me, co za was wydane
Potem zaś dał wino, a tak brzmiały słowa Pana:
To krew moja, co za grzechy wasze wylana.
Pan w symbolach tłumaczył, oni się gorszyli,
Że ciało Pana jeść będą i krew Jego pili.
Kto poświęcił się Panu i znów się narodził
Taki tylko może Pamiątkę obchodzić.
Lecz jeśli jest na kogoś z braci zagniewany
Przeprosiny. A potem Pamiątkę wspólnie spożywamy
Byśmy godnie Wieczerzę Pańską spożywali
I zamiast nagrody, śmierci nie otrzymali.
Więc stójmy przy Panu wiernie i wytrwale
Bo tylko dla wiernych jest nagroda w chwale!
Słońce swe złoto ściele na ziemię
I pieści drzewa przy drodze rosnące,
Wodę w potoku tęczą blasków mieni,
Oświeca miasto na górze leżące.
A na gościńcu rojno i gwarno,
Na ośle jedzie, wśród tłumu licznego,
Ten, który leczył, wskrzeszał za darmo
I lud ten wznosił do Boga jego.
Przeto powiedzcie Córce Syońskiej,
Że król jej idzie, siedzący na ośle,
On ją częstuje życiem i pokojem
I pozdrowienie, co ukaja, śle.
Nieraz już chcieli swą wdzięczność
Wyrazić, królem okrzyknąć i panem,
Lecz tylko mogli swą majętność
Złożyć dla Niego w dani.
Lecz dziś pragnieniom ich staje
Się zadość, ścielą Mu przeto pod nogi
Swe szaty, na widok króla wszelki smutek taje.
Jaki On dobry, ach, jaki drogi!
Jedzie do miasta, miasta Jeruzalem,
Widać już mury Świątyni.
On tam wystąpi jako król Salem,
Ten lud Go panem uczyni.
Gałęzie łamie, ciska przed Niego,
Radość z ócz tryska niby fontanna,
Lud idąc ciżbą wznosi okrzyki:
Hosanna, hosanna, hosanna!
Pan powstał z grobu po dniach trzech.
Że zmartwychwstaniesz przyrzekł też.
A gdy przyjdzie zmartwychwstanie
Przed Panem na sądzie staniesz!
Ujrzysz całe życie swe
Jakie było... dobre?... złe?
Zapłata zaś według czynów!
Pomyśl o tym, córko, synu.
Niech myśl zmieni się w busolę,
Co ci wskaże Bożą wolę!
I powiedzie cię bezpiecznie
Ku Ojcu, który trwa wiecznie!
Antonina Woch