Lekcja z 4. Księgi Mojżeszowej 13:17-20, 23-33
Około 160-milowa wędrówka Żydów przez straszną puszczę w kierunku Chanaanu zajęła blisko trzy miesiące, podczas gdy współcześni podróżni pokonują tę odległość w jedenaście dni. Przyczyną była prawdopodobnie liczebność wędrowców. W końcu Izraelici dotarli do Kadesz Barne położonego przy granicy Ziemi Obiecanej, której pagórki były już stąd wyraźnie widoczne. Tam właśnie Mojżesz uderzył w skałę, bez Boskiego polecenia, i obecnie miejscowość ta opływa w źródła wód, będąc rzeczywistą oazą (urodzajna miejscowość na pustyni obfitująca w roślinność i wodę). Zgodnie z Boskim zarządzeniem Izraelici mieli natychmiast wejść i posiąść ową ziemię, lecz ostrożność i obawa radziły wpierw wysłać szpiegów, aby lepiej poznać wartość terenów, które Bóg im dawał, oraz móc przewidzieć trudności, na jakie napotkają podczas zdobywania tej ziemi. Izraelici – podobnie jak obecnie chrześcijanie – mieli wątpliwości odnośnie korzyści płynących z Boskiego zarządzenia, powątpiewali w mądrość i miłość Bożą, sądząc, że zajęcie ziemi będzie niemożliwe, a gdyby nawet było możliwe, to może ziemia ta nie jest aż tak powabna, jak Bóg przedstawił to przez usta Mojżesza.
Domaganie się ludu, aby zanim rozpocznie się podbój obiecanych ziem, najpierw je przeszpiegować, zostało uwzględnione przez Mojżesza. Wybrano dwunastu szpiegów, reprezentujących dwanaście pokoleń – mężów przedniejszych, do których lud mógł mieć zaufanie. Szpiedzy ci najprawdopodobniej udali się do ziemi chananejskiej w dwóch grupach. Jedna, pod dowództwem Jozuego, okrążyła cały kraj od południowej części do Jerycha i na północ, pokonując dystans około 300 mil. Druga grupa, dowodzona przez Kaleba, przeszła krótszą drogę, dochodząc tylko do doliny Eschol opodal Hebronu. Z tego też względu raport Kaleba był przedłożony jako pierwszy (4 Mojż. 13:30, 14:24), a sprawozdanie Jozuego nadeszło później (4 Mojż. 14:6-7). Szpiegom było polecone, aby zebrali informację co do charakteru mieszkańców – czy mieszkają w trwałych murowanych miastach, czy tylko w przenośnych obozach, jak Arabowie. Jako rezultat wywiadu nadeszły dwa raporty i w głównych szczegółach były one jednakowe, zgadzając się w tym, że ziemia była dobra, urodzajna i pożądana, lecz trudna do zdobycia, że ludność zamieszkuje w miastach otoczonych wysokimi murami, nie do zdobycia oraz że niektórzy z mieszkańców to olbrzymi. Chociaż olbrzymów tych było tylko kilku, wieść o nich rozeszła się widać szeroko i dlatego szpiedzy oświadczyli przesadzając, że czuli się przy nich jak szarańcza. Większość szpiegów radziła zaniechać wszelkich prób zdobycia tej ziemi, przez co zniechęcali lud, pobudzając go do mniemania, że beznadziejnymi byłyby wszelkie próby wypędzenia Chananejczyków, Amalekitów, Amorejczyków, Hetejczyków i Jebuzejczyków, którzy ziemię tę zamieszkiwali do tej pory. Raport mniejszości, czyli Kaleba i Jozuego niewiele różnił się od poprzedniego. Różnił się on tym tylko, że ci dwaj mężowie wyrazili zupełną ufność co do tego, że pod kierownictwem Bożym i przy Jego pomocy Izraelici będą mogli łatwo pokonać wszystkie nastręczające się trudności.
Nie możemy się dziwić temu, że lud, słysząc relacje wysłanych, był od razu bardzo przestraszony i zniechęcony. Nie był to lud wojowniczy, lecz pasterski. Oprócz walki, którą Abraham stoczył dla uwolnienia Lota i jego rodziny oraz potyczki, jaką rok wcześniej stoczyli na puszczy z Amalekitami, Izraelici nie mieli doświadczenia w wojowaniu i widocznie nie byli przygotowani do takiej walki, jaka czekałaby ich, gdyby zaraz weszli do Chanaanu i próbowali kraj ten zdobyć. Musimy więc przyznać, że raport owych dziesięciu szpiegów, był pod wieloma względami mądry i słuszny, a lud był usprawiedliwiony przyjmując go tak, a nie inaczej. Ich niedostatkiem był brak wiary. Powinni byli wierzyć Bogu i postępować zgodnie z Jego kierownictwem, bez zastrzeżeń.
Powinni byli powiedzieć: Większy jest ten, który jest za nami, aniżeli wszyscy, którzy są przeciwko nam. I my, dokąd znajdujemy się pod Jego kierownictwem, możemy uczynić wszystko przez Jego zasilającą moc. Nie powinno nas jednak dziwić, iż w podobnych warunkach lud nie był w stanie okazać takiej wiary w Boga. Należałoby raczej powiedzieć, iż tylko od ludu będącego pozaobrazem Izraela można spodziewać się tak tryumfującej wiary. Niestety, nie obserwujemy jednak, aby wielu duchowych Izraelitów posiadało obecnie wiarę rozwiniętą w takim stopniu. Zaiste, powinniśmy pamiętać, że błędy cielesnego Izraela i wynikłe z tego Boskie postępowanie z nimi miały raczej na celu stworzenie figuralnej ilustracji dla duchowego Izraela aniżeli rzeczywiste potępienie cielesnego. Nie myślimy, aby Bóg spodziewał się od tego narodu dużo więcej, niż okazane było w ich postępowaniu. Od duchowego Izraela natomiast można się słusznie spodziewać o wiele więcej.
Jak ludność przyjęła te dwa raporty? Prawie wszyscy jednogłośnie zadecydowali, że zostali zwiedzeni i najlepiej zrobią, gdy wrócą do Egiptu, aby nadal służyć swoim egipskim panom. Zadecydowali, że ich wyjście z Egiptu było omyłką, podróż po puszczy stratą czasu i że teraz znajdowali się w sytuacji bez wyjścia jako naród bez ojczyzny. Zamierzali wybrać sobie wodza, który by ich poprowadził z powrotem do Egiptu. Kalebowi i Jozuemu grozili ukamienowaniem, gdyby nadal obstawali za zwodniczym przewodnictwem Mojżesza, co gotowi mu byli przebaczyć jako mimowolną omyłkę w sądzie. Na szczęście wtedy Bóg sam wdał się w sprawę i z jaśniejącej manifestacji Jego obecności nad Przybytkiem objawił się Jego sąd wobec niektórych przywódców buntu, a szczególnie w stosunku do dziesięciu szpiegów, którzy byli autorami niewiernego raportu i podburzyli lud do sprzeciwienia się Boskiemu kierownictwu, któremu dotąd się poddawali. Bardzo surowa była ta lekcja. Na dowód Boskiej niełaski lud został dotknięty plagą i zawrócony, aby błąkać się po puszczy przez czterdzieści lat. Za każdy dzień szpiegowania ziemi przeznaczono im rok wędrówki. Boskim dekretem było, że wszyscy mężczyźni izraelscy liczący ponad dwadzieścia lat mieli pomrzeć na puszczy w ciągu owych czterdziestu lat narodowej niełaski – żaden z nich nie miał wejść do Ziemi Obiecanej, z wyjątkiem Jozuego i Kaleba, którzy zdali dobrą relację przed ludem.
Zamieszanie ludu w sprawie raportu szpiegów musiało być wielkie. Mojżesz uznał sprawozdanie Kaleba i Jozuego i zachęcał lud do posłuszeństwa Bogu, jak czytamy: Alem ja mówił do was: Nie lękajcie się, ani się nie bójcie. Pan Bóg wasz, który idzie przed wami, walczyć będzie za was tak, jak wam uczynił w Egipcie przed oczyma waszymi. Także i na puszczy, gdzieś widział jako cię nosił Pan Bóg twój, jako nosi ojciec syna swego, w onej wszystkiej drodze, którąście szli, ażeście przyszli na to miejsce. Lecz ani tak nie uwierzyliście Panu, Bogu waszemu, który chodził przed wami w drodze, przepatrując wam miejsce do stanowienia obozu, w nocy w ogniu, aby wam ukazał drogę, którąbyście iść mieli, we dnie zaś w obłoku – 5 Mojż. 1:29-33.
Jednak lud w gorzkości swego rozczarowania wołał: Obyśmy byli pomarli w ziemi egipskiej albo na tej puszczy obyśmy byli pomarli. Czemuż wżdy Pan prowadzi nas do tej ziemi, abyśmy padli od miecza, a nasze żony i dziatki nasze, aby były na łup? Izali nam nie lepiej wrócić się do Egiptu?
Tedy Jozue i Kaleb upominali i zachęcali zgromadzenie mówiąc: Ziemia, którąśmy przeszli i przeszpiegowali ją, ziemia jest bardzo dobra. Będzie nam Pan miłościw, tedy wprowadzi nas do tej ziemi i da ją nam, ziemię tę, która opływa mlekiem i miodem. Jedno Panu nie bądźcie odporni ani się wy bójcie ludu onej ziemi.
Odnosząc tę lekcję do duchowego Izraela znajdujemy dużo znamiennych podobieństw. Po pierwsze, mamy wodzów ludu odpowiadających owym szpiegom, od których raportu w znacznym stopniu zależy to, czy lud pójdzie dalej według Boskiego zarządzenia. Niektórzy z tych kaznodziei tak wyolbrzymiają trudności spotykane po drodze, że lud bywa zniechęcony i boi się iść naprzód; podczas gdy inni, zdając prawdziwy raport, zachęcają swych braci zapewnieniem, że łaska Pańska jest dostateczna dla tych, co są Jego. Chyba nie będzie od rzeczy przypuścić, że owych dwunastu szpiegów może przedstawiać wszystkich poświęconych, którzy w tym życiu weszli w stan przymierza z Bogiem i dostąpili pewnej miary Jego odpocznienia. Wszyscy się zgodzą, że odpoczynek wiary jest chwalebnym odpoczynkiem, że owoce jego są wspaniałe, a okazy tychże mogą być przedstawione ludowi. Mało jednak jest takich, którzy zdają właściwy raport co do możliwości chrześcijańskiego życia, stania się zwycięzcami świata i bojowania dobrego boju wiary w imieniu i w mocy Pana oraz co do możliwości osiągnięcia tych wszystkich chwalebnych rzeczy, jakie Bóg przygotował dla tych, którzy Go miłują. Większość (Wielkie Grono) wstrzymuje się i nie przyswajając sobie obietnic, nie ufa Bogu, a tym samym wywiera zły wpływ na drugich. Dlatego też w obecnym czasie mało jest takich, którzy wiarą doznają wszystkich błogosławieństw należących do duchowych Izraelitów. Ci nieliczni, którzy to czynią, wchodzą do niebieskiego Chanaanu, aby go rzeczywiście odziedziczyć w przyszłości. Inni nie dostępują błogosławieństwa i radości wiary w obecnym czasie ani też nie dostąpią najwyższego błogosławieństwa w przyszłości, chociaż pewną jego cząstkę z Bożej łaski mogą otrzymać.
Niejaki pan Spurgeon opowiedział historię o pewnym człowieku, który był zaproszony do jego sadu po to, aby skosztować owoców. Człowiek ten odmówił, ponieważ, jak oświadczył, podniósł parę jabłek, które spadły z drzew rosnących po brzegach sadu, a jabłka te były nędzne i gorzkie. Właściciel sadu odrzekł wtedy, że takie drzewa były celowo tam posadzone, aby chłopcy skosztowawszy niesmacznych jabłek, nie byli pobudzani do zakradania się do sadu. Zapewnił jednak gościa, że wewnątrz ogrodu znajdują się wyborne jabłka. Tak jak owe jabłonie po brzegach sadu nie przedstawiały rzeczywistego gatunku jego owoców, podobnie niektórzy chrześcijanie dają światu niezadowalającą próbkę prawdziwych błogosławieństw Bożych i owoców ducha świętego, a bywa i tak, że jednostki wydają pod wieloma względami mylne świadectwo i wstrzymują przypływ Pańskich błogosławieństw do ogółu ludzkości w tym wieku. Dzięki niech będą Bogu, że przychodzi czas, iż pod przewodnictwem klasy Jozuego i Kaleba wszyscy ludzie – wszyscy, którzy przyjmą Boga i będą Jemu ufać – zostaną wprowadzeni do pozafiguralnej ziemi Chanaan i będą mogli posiąść wszystkie te bogactwa łaski, jakie Bóg obiecał tym, którzy go miłują i są Mu posłuszni.
Niewiara nigdy nie będzie umiała spoglądać poza trudności, miasta, mury i olbrzymów. Przewyższa takowe, rozmyśla o nich, wznosi się ponad własne zasoby. Wiara zaś, chociaż nigdy nie bagatelizuje trudności, patrzy im spokojnie w twarz, po czym odwraca się od nich i spogląda ku Bogu, polegając na nim. Lud, który wyszedł z Egiptu, nie czynił tego i za to nie wszedł do Chanaanu
Duchowi Izraelici mają się nauczyć dwu ważnych lekcji:
(1) Bóg pokazał nam naszą własną niedoskonałość – niezdolność do pokonania i odparcia prób, trudności i przeciwności spotykanych na drodze. Apostoł powiedział, że nie możemy czynić tego, co byśmy sami chcieli. Lecz nasza nieudolność jest Boską sposobnością, a Jego zachęcające słowa brzmią: Dość masz na łasce mojej, moc moja wykonuje się w słabości. Bóg mógł uzbroić i wyposażyć zastępy izraelskie, czyniąc ich w jakiś cudowny sposób nieczułymi na nieprzyjacielskie ataki i dając potrzebną odwagę do przeprowadzenia powierzonego im dzieła, lecz nie taki był Jego plan. On chciał rozwinąć w nich potrzebną wiarę, ufność i posłuszeństwo, albowiem bez wiary nie można podobać się Bogu. Tak więc w cielesnym Izraelu pokazany był Boski sposób postępowania z duchowym Izraelem. Bóg mógłby cudownie udzielić nam szczególniejszej mocy umysłu i ciała, co czyniłoby nas wyższymi ponad wszelkie zewnętrzne warunki, lecz zamiast tego On tylko usprawiedliwia nas przez wiarę i mówi, abyśmy uważali się za zupełnych i doskonałych, ponieważ przypisana nam została zasługa Chrystusowa. Z tego punktu zapatrywania wszystkie boje duchowego Izraelity są wygrane lub przegrane. Jakoś uwierzył , niechaj ci się stanie. Dlatego ci, którzy mogą i chcą przyjmować wszystkie Boskie obietnice w zupełności wiary i zaufania, idą od zwycięstwa do zwycięstwa, od błogosławieństwa do błogosławieństwa, od radości do radości, od jednych zdobyczy do drugich, a ostatecznie odniosą chwalebne zwycięstwo nad światem, ciałem i onym przeciwnikiem przez zasługę i ustawiczną pomoc Tego, który nas umiłował i kupił swoją drogocenną krwią.
Przed takimi olbrzymy przeciwności i rozpaczy tracą swoją moc, tak jak utracił ją Goliat przed procą Dawida. Kamyk ze strumyka, czyli poselstwo Boskiego Słowa, uśmierzy potęgę nieprzyjacielską przed obliczem tych, którzy mają procę wiary. Dla takich fortece grzechu nie są aż tak mocne, aby były nie do zdobycia. Nieprawość, choćby najmocniej szanowana, ugina się przed Boską potęgą, a gdy zaatakowana zostanie w imieniu i mocy Pańskiej, i obchodzona kilkakrotnie z modlitwą, mury jej w końcu upadną, tak jak upadły mury Jerycha. Podobnie skażone upodobania i grzeszne pożądania mogą być w zupełności pokonane w naszych sercach, chociaż ich ślady mogą pozostać do pewnego stopnia w naszych śmiertelnych ciałach, uprzytomniając nie tylko słabości upadłej natury, ale i zwycięstwo nowego umysłu pod dowództwem Jezusa.
(2) W miarę zwycięstw wiary owoce zwycięstwa stają się naszym udziałem. Winogrona Escholu, figi i wszelkie obfitości ziemi opływającej mlekiem i miodem zaledwie odrobinę odzwierciedlają bogactwa łaski i owoce ducha, które stają się udziałem tych, którzy w imieniu Pańskim odnoszą zwycięstwo wiary nad światem, ciałem i onym przeciwnikiem. Do tych owoców i łask apostoł zalicza cichość, łagodność, cierpliwość, wytrwałość, braterską uprzejmość, miłość i inne. Zapewnieniem Słowa Bożego jest, że gdy te rzeczy przy nas będą i gdy wytrwamy w dobrym boju wiary jako Nowe Stworzenia, to nie tylko, że doznamy duchowego orzeźwienia, ale ostatecznie dane nam będzie hojne wejście do wiecznego królestwa Pana naszego i Zbawiciela Jezusa Chrystusa (2 Piotra 1:11).