Redakcja - Na Straży - Wędrówka - The Herald - Księgarnia i Czytelnia - Biblia Gdańska - Betania - Strona główna - Szukaj


Drukowanie Drukowanie
Drukuj Artykuł
Drukuj Cały Numer
"Większe czyny."
1968 Numer 3.
Straż i Zwiastun Obecności Chrystusa
Biblioteka
 

"Większe czyny"

Życie jest miłe, życie jest drogie - ono jest największym darem Bożym. Bez życia, nic nie może być doświadczone; nic, z czego można się radować; nic wiedzieć ani spodziewać się; "albowiem niema żadnej pracy, ani myśli, ani umiejętności, ani mądrości w grobie, do którego idziesz" (Kaz. Sal. 9:10). Z tej przyczyny ludzkość tak mocno zabiega aby swoje życie podtrzymywać.

Człowiek jest gotów wydać wszystko co ma i cokolwiek może pożyczyć, aby odzyskać utracone zdrowie i jak najdalej przedłużyć. Niech tylko powstanie wieść, że w jakimś zakątku świata ktoś został uzdrowiony, tysiące chorych uda się tam, bez względu na koszta i trudy. Ludzie gotowi objechać cały świat aby tylko ulgi doznać i dodać kilka dni do swego życia. Wiadomość, że jakieś nowe lekarstwo okazało się skutecznem, sprowadza tysiące zamówień. Człowiek jakoby instynktownie pojmował, że było jemu przeznaczone żyć wiecznie, więc protestuje i czyni usiłowania przeciwko zakończeniu tegoż.

Natura ludzka była taka sama za czasów naszego Pana, chociaż była o wiele więcej beznadziejna aniżeli obecnie. Dziś, nowoczesna technika w zakresie lekarstw i chirurgii, kontroluje wiele chorób. Prowadzone są różne dociekania. Kliniki i szpitale są dostępne wszystkim, i nowe metody leczenia i zadziwiające lekarstwa odkrywane są niemal codziennie; lecz za czasów Jezusa znajomość środków leczniczych była prymitywna i bezskuteczna. Sanitarność była marna. Nie było centrali na diagnostykę i leczenie, a na niektóre poważne choroby zabiegi podjęto tak drastyczne jak bezlitosną banicję chorych na puszczę lub miejsce odludne, aby inni nie byli zarażeni. Można słusznie przypuszczać, że proporcja chorych, kalek i ślepych była znacznie większa wtenczas aniżeli obecnie w krajach cywilizowanych.

Przeszłe Cuda

W takich warunkach Żydzi, którym Pisma odczytywano w każdy Sabat, zapewne z tęsknotą rozmyślali o pewnych wydarzeniach z ich przeszłej historii. Chorzy zapewne rozmyślali o czasie kiedy węże ogniste kąsały dzieci Izraelitów, tak że wielu zachorowało i umarło, i jak z polecenia Pańskiego Mojżesz wystawił miedzianego węża na drzewcu, aby każdy ukąszony, gdy spojrzał na tego miedzianego węża, był uzdrowiony (4 Moj. 21:8-9). "Jak cudownem było to zarządzenie!" mówili. "My również byliśmy ukąszeni przez grzech, chorobę i śmierć. Jak cudownem byłoby gdyby ktoś taki jak Mojżesz, lub większy jak Mojżesz, ukazał się, a my tylko przez spojrzenie na niego, bylibyśmy uzdrowieni!"

Wiele trędowatych było w czasach Jezusowych. Mający tę straszną chorobę może przypomnieli sobie wydarzenie w przeszłości i mówili: "Elizeusz, prorok Pański, uzdrowił Naamana, Syryjczyka, z trądu" (2 Król. 5:10-27). "Oby inny podobny prorok Pański przyszedł i uzdrowił nas z trądu!"

Nędzarze i cierpiący z niedojadania i głodu wspominaliby ową mannę gdy podróżowano po puszczy. Także przywiedliby sobie na pamięć jak to Elizeusz sprawił pomnożenie oliwy pewnej wdowie (2 Król. 4:2-8); i jak pomnożył dwadzieścia jęczmiennych chlebów, którymi nakarmił sto mężów, i jeszcze zbyło (2 Król. 4:42-44). "O Panie, ześlij i nam chleba" było ich modlitwą.

Było też wielu takich, którzy stracili swoich umiłowanych w śmierci - cios, nad wszystko, najboleśniejszy. Tacy może przypomnieli sobie jak, gdy pewnej wdowy syn umarł, Elijasz przywrócił go do życia: "I rzekła niewiasta do Eliasza: Terazem poznała iżeś jest mąż Boży, a słowo Pańskie w uściech twoich jest prawda" (l Król. 17:17-24). Tak, w smutku pogrążeni za dni Jezusowych także mogliby rozpoznać proroka Bożego, słuchać go i uwierzyć w niego; to jest, gdyby przyszedł taki, który uzdrawiałby chorych, karmiłby rzesze i wskrzeszał umarłych, jak czynili to prorocy w starożytności.

W Izraelu, dotknięci niemocą wspominali też niektóre obietnice Boże. Psalmista śpiewał: "Błogosławźe duszo moja Panu, a nie zapominaj wszystkich dobrodziejstw Jego, który odpuszcza wszystkie nieprawości twoje; który uzdrawia wszystkie choroby twoje; który wybawia od śmierci żywot twój" (Psalm 10:2-4). Izajasz mówił o czasie, w którym "nie rzecze żaden z obywateli: Zachorowałem" (Izaj. 33:24). Następnie ogłosił Boskie poselstwo słowami: "Zmocnijcie się ... oto Bóg wasz przyjdzie i zbawi was. Tedy się otworzą oczy ślepych a uszy głuchych otworzone będą. Tedy podskoczy chromy jako jeleń a niemych język śpiewać będzie" (Izaj. 35:4-6). A Malachiasz mówił o symbolicznym "Słońcu Sprawiedliwości ... ze zdrowiem w promieniach Jego." - Maj. 4:2.

Tych rzeczy oczekiwali Izraelici w dniach Jezusowych, tęsknili za nimi, pragnęli ich. W owych czasach nie było telegrafu, telefonu ani gazet - nawet nie było regularnej obsługi pocztowej, bo niewielu umiało pisać lub czytać. Lecz wiadomość zaczęła rozszerzać się. Rozeszła się pogłoska, że jakiś nowy prorok pojawił się w Izraelu, taki który mógł leczyć choroby, nawet trąd. Opowiadano: "On demonów wygania! Na jego rozkaz, opuszczają opętanego!"

Wielu Powątpiewało

Z początku niedowierzano, bo byli już przedtem fałszywi prorocy. Niektórzy radzili pomiarkowanie, że może nie jest to nic takiego, czym mieliby się przejmować. Potem następny karawan przyniósł więcej wieści: "On jest młodym mężczyzną, imieniem Jezus, z Nazaretu. Z jednego człowieka wypędził legion demonów. Te weszły w stado świń, potoczyły się z góry w morze i utonęły. Za dotykiem ręki, ślepi odzyskują wzrok - nawet jeden, który się ślepo narodził, przewidział!"

Lecz jeszcze niedowierzano - było to coś za nadzwyczajne aby mogło być prawdziwe! W tym przyszła wieść, iż syn wdowy z Naim został istotnie zmartwychwzbudzonym przez tegoż zadziwiającego człowieka, i że on cudownie nakarmił, nie kilka set, jak uczynił Elizeusz w dalekiej przeszłości, ale pięć tysięcy osób!

To właśnie było co ludność potrzebowała wiedzieć. Tu był mąż Boży, który nie tylko może wyleczyć ich choroby, lecz także nakarmiłby? gdyby znaleźli się bez pieniędzy. Przeto u Łukasza czytamy: " I rozeszła się o nim wieść po wszystkiej onej okolicznej krainie." Tysiące opuszczało swoje domy i interesa, aby udać się do miejsca gdzie był Jezus - chorzy, chromi, niewidomi, głuchoniemi i nieudolni umysłowo. Zdrowi przynieśli bezwładnych. Widomi prowadzili niewidomych. Wszyscy mieli jeden cel - znaleźć człowieka Jezusa i być uleczonymi ze swoich chorób.

Przyszli Do Jezusa

Kierowani byli iście naturalnym popędem, że tak trzeba uczynić. Jezus chciał właśnie, aby tak postąpili. Chciał aby przyszli do niego. Było przeznaczonem aby w ten sposób był rozpoznany - przez Jego cudowne leczenia - i tak przyciągnąć ludzi do ciebie. Jako czytamy u Mateusza 11:2-5: "Jan usłyszawszy w więzieniu o uczynkach Chrystusowych, posławszy dwóch uczniów swoich, rzekł mu: Tyżeś jest On, który ma przyjść, czy innego czekać mamy? Odpowiadając Jezus, rzekł im: Szedłszy, oznajmijcie Janowi co słyszycie i widzicie. Ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci biorą oczyszczenie, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają a ubogim Ewangelia opowiadaną bywa." Jezus wiedział, że Jan Chrzciciel był zaznajomiony z proroctwami. On rozpozna ich wypełnianie. Z cudownych działań Jezusowych pozna, że Jezus, zaiste, jest Mesjaszem.

Wyobraźmy sobie ową sytuację! Przypuśćmy, że dziś ogłoszonem byłoby przez poważnych naocznych świadków, że jest człowiek miewający publiczne kazania, który może uzdrowić wszelkie choroby, bez względu jak długotrwałe, jak poważne - włączając raka, obłąkanie i każdy stopień ślepoty - który może natychmiastowo naprawić uszkodzony organ lub członek ciała, a nawet może przywrócić do życia człowieka, który zmarł cztery dni przedtem. Coby się stało? Zapewne, spowodowałoby największy tłok w historii! Nieomal każdy chciałby go widzieć i słyszeć. Chociaż wielu przybyłoby z ciekawości, lecz większość byłaby powodowaną rozpaczliwą usilnością aby być uzdrowionymi.

Ludzka natura była taka sama za dni Jezusa; i chorych było proporcjonalnie o wiele więcej Przychodzili do Niego tysiącami. Wielu z nich było ubogimi, nędznie ubranymi. Byli zakurzeni, głodni, chorzy, albo opiekujący się chorymi, znużeni podróżowaniem, stęsknieni w obcym otoczeniu. Jezus bolał nad nimi w sercu Swoim. Czytamy u Mateusza 9:26, "Widząc on lud, użalił się go, iż był strudzony i rozproszony jako owce nie mające pasterza."

Rozmiar Misji Jezusowej

Wielu z nas nie pojmuje jak rozległą była lecznicza działalność naszego Pana. Niektórzy są pod wrażeniem, że on uzdrowił tylko kilkunastu jako ilustrację tego co ewentualnie będzie dokonanem w Tysiącletnim Królestwie. Lecz faktem jest, że On przekształcił Swoje miłujące współczucie w wielką działalność. U Marka 3:8 czytamy: "Z Jeruzalemu, z Idumei, z Za-Jordania, i z tych, którzy mieszkali około Tyru i Sydonu, wielkie mnóstwo, słysząc jak wielkie rzeczy czynił, przyszli do niego." U Łukasza 6:17-18 czytamy: "Wielkie mnóstwo ludu ze wszystkiej Judzkiej ziemi, z Jeruzalemu i z kraju pomorskiego ... przyszli aby Go słuchali i byli uzdrowieni od chorób swoich." "Wszystek lud szukał, jakoby się Go dotknąć ... albowiem moc wychodziła z Niego i uzdrawiała wszystkich."

"Wielkie mnóstwo" jest to wiele ludzi, i Jezus uzdrowił wszystkich - nie tylko jednego lub dwóch tu i ówdzie, ale wszystkich. Również czytamy u Mateusza 9:35-36 że "Jezus obchodził wszystkie miasta i miasteczka (wioski), nauczając w bożnicach ich i każąc Ewangelie Królestwa, uzdrawiając wszelką chorobę i wszelką niemoc między ludem." To obejmuje wielką przestrzeń i wiele ludzi. Także Łukasz 4:40 i 42 podaje: "Gdy słońce zachodziło, wszyscy, którzy mieli chorujące na rozmaite niemocy, przywodzili je do Niego a On na każdego z nich ręce włożywszy, uzdrawiał je." "A gdy był dzień, wyszedłszy, szedł na miejsce puste. A lud Go szukał; i przyszli aż do Niego i zatrzymywali Go aby nie obchodził od nich." Z tego wynika, że zaczął uzdrawiać gdy słońce zachodziło i nie zaprzestał aż zaczęło świtać. Tak spędził całą noc, lecz uzdrowił "każdego z nich."

I jak inaczej mogłoby być? Czy Jezus o sercu tak miłującym i litościwym mógłby obrócić się do uczniów i rzec: "Już dosyć, nie będę więcej dziś uzdrawiał. Może kiedy indziej uzdrowię więcej?" O nie! ponieważ w tym mnóstwie byliby tacy co przyszli z daleka i może czekali już kilka dni aby zbliżyć się do Pana. Niektórzy doszli już do kresu swej wytrzymałości fizycznej, byli zupełnie wyczerpani. Poważnie chorym byłoby najtrudniej dostać się do Pana. W swej desperacji aby doznać uzdrowienia, nieco silniejsi odpychali słabszych, a nawet tratowano ich, tak że najbardziej potrzebujący uzdrowienia, pozostawieni byli do ostatka. Lecz Jezus pozostał do końca i uzdrowił "każdego z nich," chociaż zajęło to całą noc. U Mateusza 8:16-17 czytamy: "uzdrawiał wszystkich, którzy się źle mieli, aby się wypełniło co powiedział prorok Izajasz: On niemocy nasze na się wziął a choroby nasze nosił." A w liście do Żydów 4:15 jest powiedziane, że Jezus "cierpiał krewkości nasze" (bolał nad niedolą ludzkości).

"Moc z Niego Wychodziła"

"Choroby nasze nosił." Co to znaczy? Znaczy, że to uzdrawianie kosztowało coś Jezusa. U Izajasza 53:4-5 czytamy: "Zaiste, On niemocy nasze wziął na się a boleści nasze nosił ... zraniony był dla występków naszych ... sinością Jego jesteśmy uzdrowieni." Tyczy się to nie tylko Jego bolesnej śmierci krzyżowej, którą Jezus poniósł dla naszego odkupienia - ale obejmuje wiele więcej niż to. Jego serce cierpiało na widok każdego nieszczęśliwego człowieka, wezbrało uczuciem głębokiej sympatii. Gdy widział że ktoś cierpi, Jego współczujące serce odczuwało to cierpienie. Gdy widział w smutku pogrążonych po śmierci osoby umiłowanej, On zapłakał. Serce Jego było nawskroś przejęte tym co widział - beznadziejność, degradację i desperację ludzkości, pod niewolą szatana.

Wszystko to wyczerpywało nerwową energię Jezusa; a gdy uzdrawiał chorych, ponosił dalszą utratę sił: "albowiem moc wychodziła z Niego i uzdrawiał wszystkich" (Łuk. 6:19). To jest szczególnie uwydatnione w wypadku opisanym w piątym rozdziale Marka. Pewna niewiasta przez dwanaście lat była trapiona chorobą sprawiającą wielkie osłabienie. Chodziła od jednego lekarza do drugiego, straciła wszystko co miała, lecz zamiast ulgi, czuła się coraz gorzej. Wreszcie dowiedziała się o pewnym młodym człowieku imieniem Jezus, który mógł uzdrowić każdą chorobę. Pomimo wielkiego osłabienia, postanowiła go odnaleźć. Lecz, gdy znalazła Jezusa, tak wielka ciżba była wokoło Niego, że nie była w stanie zwrócić na siebie uwagę Mistrza.

Coś nadzwyczajnego działo się tu. Jeden z przełożonych bożnicy poprosił był Jezusa, aby uzdrowił jego umierającą córkę. Jezus był gotów to uczynić, i wielka rzesza towarzyszyła Jemu do mieszkania przełożonego, aby zobaczyć cud. Przeto, ta biedna niewiasta wiedziała, że niemożliwem będzie przepchać się do Jezusa, aby przedłożyć Mu swoją prośbę. Zresztą kimże ona była aby zabiegać o Jego uwagę, uprzedzając przez to przełożonego bożnicy? Wtenczas, w swej pokorze, rozumowała: Czemuż ja wogóle mam zajmować Jego czas, aby do Niego przemówić? On ma taki nadmiar mocy, że gdybym tylko mogła dotknąć się Jego szat, będę uzdrowiona. On nic na tym nie straci; a nawet nie potrzebuje o tym wiedzieć. Przyłączyła się więc do rzeszy.

Podczas gdy tłumy cisnęły się z przodu i po bokach Jezusa, aby uchwycić Jego każde słowo, ona przedostała się z tylnej strony. Sięgając, udało się jej dotknąć Jego szaty i od razu poczuła się zdrową. Dalszy opis podajemy z Ewangelii Marka 5:30-35: "A wnet poznawszy Jezus sam w sobie, że z niego moc wyszła, obrócił się do ludu i rzekł: Kto się dotknął szat moich? I rzekli Mu uczniowie Jego: Widzisz, że się ten lud ciśnie, a mówisz, kto się mnie dotknął? I spojrzał w koło, aby ujrzał tę, która to uczyniła. Ale niewiasta ona, wiedząc co się przy niej stało, z bojaźnią i ze drżeniem przystąpiła i upadła przed Nim a opowiedziała Mu wszystką prawdę. Zatem Jezus rzekł: Córko! wiara twoja ciebie uzdrowiła, idźże w pokoju, a bądź zdrowa od choroby twojej." Tak, Jezus natychmiast poczuł, że moc wyszła z Niego i możemy wnosić, że to stało się każdym razem gdy kogoś uzdrowił.

Rzesze Doznawały Błogosławieństwa

Zastanówmy się nad zupełnym znaczeniem tego. Tysiączne rzesze ze wszystkich stron kraju zgromadzały się aby widzieć i słuchać Jezusa, przywodząc z sobą wszystkich swoich chorych. Św. Łukasz (6:19) napisał: "Wszystek lud szukał jakoby się Go dotknąć; albowiem moc wychodziła z Niego i uzdrawiała wszystkich." Jeżeli dotknięcie się Jego szat przez jedną niewiastę spowodowało utratę żywotności w Jezusie, o ile więcej to odczułby dotknięciem wiele większej liczby? Co prawda, Jezus był doskonałym człowiekiem, z wielkim zasobem wrodzonej żywotności i niezwykłej władzy odzyskania jej, lecz możemy logicznie wnosić, że każde uleczenie i przemawianie do rzesz wyczerpywało Go fizycznie. Był On, przecież, człowiekiem. A gdy zważymy jak liczne rzesze przychodziły do Niego to zrozumiemy, że trzy i pół lat takich doświadczeń wielce przewyższały doświadczenia całego życia zwykłego człowieka.

Przenieśmy się na chwilę wstecz w naszym rozważaniu. Jezus przyszedł aby stawić siebie na Okup za wszystkich; lecz przyszedł również aby Izraelowi ogłosić prawdę o Królestwie Bożym - aby cielesnemu Izraelowi dać sposobność stania się duchowym Izraelem. Jednym z Jego ostatnich oświadczeń na ziemi było: "Jam się na to narodził i na tom przyszedł na świat abym świadectwo wydał prawdzie; wszelki, który jest z prawdy, słucha głosu Mego." - Jan. 18:37.

"Wszelki, który jest z prawdy."To znaczyło, że Jezus miał dać sposobność wszystkim Izraelitom usłyszenia Jego głosu, czyli poselstwa. A był On tylko jednym człowiekiem z kilkoma niewyszkolonymi uczniami. Nie było naonczas radia lub telewizji; nie było rozgłośników, ani magnetofonów, druku, ani gazet lub ulotek. A czas Jego był bardzo krótki - tylko trzy i pół lat na dokonanie tak wielkiego dzieła. Cóż więc On uczynił?

Gdy Jezus powiedział uczniom, że uczyni ich "rybitwami ludzi" (Mat. 4:19), On wyjawił im Swoją metodę. Jak rybak rzuca rybom przynęty, tak On zaofiaruje ludowi coś bardzo pożądanego i lud przyjdzie do Niego. Wtedy będzie im kazał Ewangelię królestwa, dobrą nowinę, że mogą stać się duchowym nasieniem Abrahamowem, narodem królewskim i kapłańskim, że będą mogli być użyci do błogosławienia wszystkich rodzajów ziemi. Aby przyciągnąć ich, i utwierdzić Swoje posłannictwa, Jezus dał im bogaty przedsmak błogosławieństw, jakie ewentualnie spłyną na wszystkie rodzaje ziemi, w Jego tysiącletnim Królestwie, kiedy nastąpi naprawienie wszechrzeczy, kiedy nie będzie chorób i boleści; kiedy wszystkie łzy będą otarte, bo śmierci, ani smutku, ani płaczu już więcej nie będzie. - Obj. 21:4.

Siedemdziesięciu Rozesłanych

To jest poparte opisem przez Łukasza 10:9. Przy końcu Swej misji Jezus upoważnił siedemdziesięciu uczniów do podjęcia pracy żniwiarskiej, a raczej, pokłosia, po Nim, aby obchodzili miasta i wioski, i kazali Ewangelię, tak aby nikt nie był przeoczony. Wyposażył tych uczniów cudowną mocą w celu przyciągnięcia ludności do siebie. Powiedział im, że gdy wejdą do miasta mają uzdrawiać chorych w tymże mieście i mówić im: "Przybliżyło się do was królestwo Boże." Innymi słowy: Zakosztujcie już teraz cząstkę błogosławieństw przyszłego królestwa Bożego. Jest to tylko małe podobieństwo tego co będzie ewentualnie dokonane w królestwie Bożym na ogromną, wszechświatową skalę. Tak więc, cuda Jezusowe, szczególnie Jego uzdrowienia, utożsamiły Go jako Mesjasza, "a wielki lud rad Go słuchał" (Mar. 12:37). Przez pewien czas Jezus był najpopularniejszą osobą kraju. Przy pewnej okazji pięć tysięcy mężczyzn zebrało się, i gdy "ujrzeli cud, który uczynił Jezus, mówili: Tenci jest zaprawdę on prorok, który miał przyjść na świat" (Jan. 6:14). "I zamierzali Go porwać aby uczynić Go królem." - W.15.

Wnet nastał czas kiedy Jezus nauczył był Swoich uczniów wszystkiego co ich cielesne umysły mogły objąć. Teraz muszą czekać na zesłanie Ducha Świętego, na wzniesienie ich do wyższego poziomu wyrozumienia. Przeto w jednym z Jego ostatnich dni na, świecie, Jezus zwołał do siebie uczniów i rzekł im: "Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie. Lecz gdy przyjdzie on duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę" (Jan. 16:12-13). Przez trzy i pół lat oni byli świadkami Jego potężnych czynów uzdrawiania i innych zdumiewających cudów. Oni sami byli umocnieni do dokonywania pewnych cudów w imieniu Jezusa. Byli więc zupełnie przekonani, że Jezus był prawdziwie Mesjaszem zesłanym od Boga.

(Dokończenie w następnym wydaniu)

"The Dawn"-XI,1967.