Redakcja - Na Straży - Wędrówka - The Herald - Księgarnia i Czytelnia - Biblia Gdańska - Betania - Strona główna - Szukaj


Drukowanie Drukowanie
Drukuj Pytanie
Straż i Zwiastun Obecności Chrystusa
Biblioteka
 

NIEDZIELNE SZKOŁY - Dług wdzięczności.

Jestem nadzorcą w klasie dzieci, w szkole niedzielnej. Dzieci te miłują mnie i ja także wielce je miłuję, i chociaż poważnie interesuję się prawdą, to jednak nie czuję się być wezwanym do porzucenia mej pracy nauczania. Czuję, iż spoczywa na mnie dług wdzięczności kościołowi Metodyskiemu za jego pracę pasterską nade mną, gdy byłem młodym i pragnieniem moim także jest paść baranki, jak to czynił Chrystus. Czy Pismo Święte uczy co innego?

Będąc na twoim miejscu, nie czułbym się tyle zobowiązanym kościołowi Metodyskiemu, ile Bogu, od którego pochodzi wszelki dobry i doskonały dar. Przeto, jeśli jesteś członkiem Weslejańskiego kościoła Metodyskiego, lub innego dającego ci pewną miarę prawdy bądź wdzięczny za to, lecz główną wdzięczność miej ku Bogu. Jeżeli jesteś prawdziwie Pańskim, to należysz do Niego, jak to wyrażamy w pieśni: "Nie należę już do siebie. Panu zwierzam to co mam". Zatem ja odrzuciłbym od siebie myśl o szczególnym zadłużeniu, albo o należeniu do kogokolwiek. Nie myślę, abyśmy chcieli należeć do kogokolwiek oprócz Boga. Do Niego należymy i nie możemy mieć dwóch panów. Dobrze jest, ażeby każdy zadecydował, do jakiego pana chce należeć? Znam dużo ludzi należących do kościoła Prezbiteriańskiego, Episkopalnego lub Metodyskiago, którzy, naturalnie, nie zaparliby się tego że należą do Pana, jednak tu mamy przyznawanie się do dwóch panów. Coś w tym jest niewłaściwe. Twoi przyjaciele Metodyści może dali ci znaczną miarę światła i prawdy, albowiem niewiele z tego pozostało się im.

Teraz co do zobowiązania wobec szkoły niedzielnej. Jeżeli twoje poświęcenie było takim jak być powinno, to znaczyłoby że oddałeś samego siebie Bogu, słowami podobnymi do słów Jezusa: "Oto idę abym czynił wolę Twoją o Boże. Rozkoszą moją jest czynić wolę Twoją". Nie wolę Metodystów, Presbiterianów, lub jakiegokolwiek kościoła albo systemu. Cóż tedy powinieneś rozumieć przez wolę Bożą? Możesz postawić sobie pytanie: Czy byłoby wolą Bożą nadal uczyć tę klasę, składającą się powiedzmy, z 125 dzieci? Nie wiem przez kogo stawione zostało to pytanie; jeżeli jest niewiastą, to, moim zdaniem, stanowiłoby pewną różnicę. Uważam, że jako nauczycielka dzieci ona miałaby dobrą sposobność uczyć dzieci niektórych prawd. Gdyby ona jednak była tak skrępowana, że nie mogłaby uczyć prawdy, to trwając na swoim stanowisku czyniłaby im szkodę; lepiej by było zwolnić się. Lecz gdy zarząd danego kościoła nie wiele zważa na tę sprawę i mówi: My chcemy, aby nasze dzieci miały pewna instrukcję i naukę; wiemy, że ty nie wierzysz tak jak Metodyski kościół naucza, ale starasz się postępować według Biblii, tak, jak wskazuje ci twoje sumienie, więc radzi będziemy gdy nadal uczyć będziesz dzieci nasze tego co uważasz za prawdę.

Wtedy ja pozostałbym i nadal uczył, chyba że to przeszkadzałoby mi w moich obowiązkach domowych. Gdybyś miała zaniedbywać przez to swój własny dom, dzieci lub męża to również nie byłoby właściwe. Ja nie zaniedbywałbym własnych dzieci, aby uczyć cudze.

Znam pewną, bardzo zacną niewiastę chrześcijańską, która była dobrą nauczycielką klasy biblijnej, lecz własnego syna zaniedbała tak, że wyrósł na niedowiarka. Często myślałem, że ona zrobiłaby lepiej, gdyby pilnowała tego co Bóg jej pieczy powierzył, czyli własne dzieci.

Gdyby pytający był mężczyzną to zdaje mi się, że mógłby znaleźć lepsze sposobności służby. Jeżeli w danej klasie znajduje się 125 dzieci, to niektóre z nich z pewnością są bardzo małe. Jeżeli więc to jest brat, to mógłby znaleźć niektóre starsze dzieci i powierzyć im uczenie tych mniejszych, opowiadania im powiastek, aby tylko zająć ich czymkolwiek i powstrzymać od robienia psoty.

KPiO 1910; ang: 683