Czy właściwym jest przy głoszeniu prawdy biblijnej posługiwać się humorem i satyrą, jaką się spotyka w niektórych antyklerykalnych pismach światowych?
Naszym zdaniem jest, że dla prawdziwych chrześcijan nie przystoi posługiwać się satyrą, czyli dowcipnym wyszydzaniem cudzych wierzeń lub praktyk religijnych. Przyznajemy, że kazania nakrapiane satyrą mają wielkie wzięcie u publiczności i ściągają więcej słuchaczy, lecz żywioły ściągane takimi kazaniami rzadko kiedy sposobne są do głębszych rzeczy duchowych, do wstąpienia na wąską drogę naśladowania Jezusa w samo-ofierze i poświęceniu. Żywioły takie przynosiły i jeszcze przynoszą Kościołowi więcej szkody aniżeli pożytku.
Nie znajdujemy w Piśmie świętym nic takiego coby wskazywało, że Jezus, przy głoszeniu Ewangelii, posługiwał się satyrą. Gromił błędy, a szczególnie obłudę, lecz czynił to poważnie, a nie dowcipnym wyszydzaniem lub t. p. Z pewnością, że w Swej wyższej mądrości i logice, Jezus, gdyby chciał, mógłby kazania Swoje nakropić tak trafną i ujmującą satyrą, że popularność Jego przewyższyłaby wszelką krytykę. On jednak nie posłużył się tą metodą; wolał raczej posługiwać się "mową twardą" - poważną, obrazową, trudną do zrozumienia dla ludzi o płytkim, zmysłowym usposobieniu - chociaż widział, że mowy takie zamiast pociągnąć słuchaczy, odpędzały nawet tych co już z Nim przez pewien czas chodzili. - Jan 6:60,66.
Obserwując wzór naszego Pana wierzymy, że przy głoszeniu prawdy lepiej jest dla nas i dla słuchaczy, gdy mowy nasze są poważne, zdrowe i z miłością, lecz bez nakrapiania satyrą. Nie znaczy to, że nieprzystojnym jest mówić cokolwiek humorystycznego, coby słuchaczy chwilowo rozweseliło. Owszem humor za owy jest dobrą domieszką do jakiejkolwiek mowy publicznej, lecz baczyć należy, aby to był humor rzeczywiście zdrowy, a więc bez satyry - bez wyszydzania kogokolwiek lub czegokolwiek.
Straż 1949.1