|
|
|
Rok 1949, Numer 12 |
Droga Boża jest to Jego plan czyli zamysł, który On postanowił uskutecznić i stale go rozwija według rady woli Swojej. Ludzie również mają różne własne plany i cele, które starają się wykonać tak ściśle na ile to jest możliwym. Niektórzy mają na celu zgromadzić fortunę, inni chcą zdobyć wykształcenie, aby rozszerzyć swą umysłową zdolność i moc, inni zabiegają o sławę i przyklaski ogółu, jeszcze inni pożądają społecznych lub politycznych wyróżnień i t.d. Dla większości ludzi droga, jaką sobie obierają, staje się niewygodna po pewnym czasie i niespokojnie schodzą z tej drogi na inną; a nawet gdy pozostawają na jednej drodze do końca, przychodzą do przekonania, że była ona niekorzystna - że ostateczny koniec tej drogi nie był wart tych zabiegów, jakie trzeba było podejmować.
Oprócz powyższych, ludzie mają jeszcze różne drogi czyli teorie, co do tego jak Bóg ma lub powinien dokonać zbawienia świata.
Niektórzy twierdzą, że świat będzie zbawiony procesem ewolucji i że takie zbawienie słusznie się ludziom należy. Niektórzy z takich bluźnierczo twierdzą, że obecne zdegradowanie świata należy przypisać Bogu, który ich zdaniem, jest rzeczywistym autorem grzechu i wszelkiej nieprawości, jaką widzimy na świecie - że On uczynił ludzi takimi, a zatem zmuszony jest przez sprawiedliwość doprowadzić ich do lepszego stanu. Są inni, co twierdzą, że znaczną większość ludzkiego rodzaju Bóg przeznaczył na wieczne męki, bez jakiejkolwiek woli lub wyboru z ich strony; że ich los był nieodmiennie zapieczętowany zanim jeszcze się narodzili, gdy zaś nieznaczna mniejszość została tak samo nieodmiennie wybrana do wiecznego zbawienia i szczęścia.
Te i różne inne potworne teorie są tylko drogami ludzkimi i nie mają poparcia w Słowie Bożym, chyba tylko wtedy, gdy ludzie toż Słowo przekręcają. Jest to poważną sprawą dla któregokolwiek dziecka Bożego przyjmować lub podtrzymywać takie poglądy o Boskim charakterze i planie, podczas gdy Jego natchnione Słowo inaczej przedstawia tę sprawę. Ktokolwiek słucha tych teoryj znieważających charakter naszego Boga a nie odczuwa lub nie wyraża swego słusznego oburzenia, ten jest niewiernym Bogu i niegodnym by mianować imię Chrystusowe. Jeżeli względem tych, co głoszą takie pojęcia o Boskim charakterze odczuwamy tyle przyjaźni, że nie ganimy ich sposobu postępowania, to stajemy po stronie nieprzyjaciół Bożych i Bóg niezawodnie będzie nas za takich uważał. Taka obojętność względem Boga i Jego prawdy dowodzi, że coś złego jest w sercu takich ludzi i prędzej lub później tacy popadną w ciemności zewnętrzne, o ile wnet nie będą pokutować i stanowczo nie postanowią, aby nie wchodzić w kompromis z błędem i nie mieć żadnej przyjaźni z nieprzyjaciółmi Pańskimi.
"Droga Boża doskonała jest," a Słowo Jego drogę tę objaśnia tym co są szczerego serca, co przyjmują Jego słowo i nie mają swych własnych urojonych teoryj. Przystąpując do Słowa Bożego, należy zawsze pamiętać, że postawa nasza powinna być jako ucznia, a nie jako nauczyciela. Postawa ta (postawa ucznia) już sama w sobie jest znacznym stopniem ku poznaniu prawdy; albowiem napisano, iż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. (Jak. 4:6.) Jeżeli przystąpimy do Słowa Bożego jako pilni badacze, spodziewając się, że ono udzieli nam objaśnienia o Boskim charakterze i planie, to tenże plan i charakter będzie nam objawiony; lecz gdy przystąpimy do tegoż Słowa w ducha wyniosłym i z nieczystymi, nieświętymi myślami i ambicjami, to nasz biedny, niedoskonały umysł będzie w stanie przekręcać Pisma tak, aby pasowały do naszych własnych pojęć. Jeżeli założymy okulary zaciemnione przesądem, to będziemy czytać Słowo Boże tylko w taki sposób jak ono widziane jest przez te okulary.
To co powiedziane jest powyżej wyrażone jest przez Psalmistę, gdy mówi: "Ty Panie, z miłosiernym miłosiernie się obejdziesz, a z mężem szczerym, szczerze sobie postąpisz. Z uprzejmym uprzejmie się obejdziesz, a z przewrotnym, przewrotnie sobie postąpisz; albowiem Ty lud utrapiony wybawisz, a oczy wyniosłe poniżysz." (Ps. 18:26-28.) A na innym miejscu czytamy; "Naśmiewca szuka mądrości, a nie znajduje; ale umiejętność roztropnemu jest snadna"; a także: "Zda się pod czas droga być prosta człowiekowi; wszakże dokończenie jej jest drogą na śmierć." - Przyp. 14:6-12.
O! jak bardzo potrzeba nam strzec się wyniosłości i pychy, jaka przychodzi przed upadkiem i zginieniem! (Przyp. 16:18.) Gdybyśmy w pysze naszej starali się postępować własnymi drogami, a nie godzili się w zupełności na sprawiedliwe drogi Boże, to na pewno zwodzilibyśmy samych siebie i popadlibyśmy w błędy onego złośnika do takiego stopnia, że Boski plan i droga, obserwowane przez zaciemnione okulary naszych ambicyj i uprzedzeń, zdawać się nam będą, jak określił to Psalmista - niemiłosierne, nieczyste i przewrotne, zamiast tak jak one w rzeczywistości są, czyli w zupełności miłosierne, święte i sprawiedliwe. Nic nie jest bardziej niebezpieczne jak pycha, czy ona przejawia się w zamiłowaniu do popisywania się przed ludźmi, w dążeniu alby być czemś wielkim, czy też w zabieganiu o ludzką chwałę. Jeżeli chce-my okazać się lepszymi aniżeli Bóg, starając się rozpowszechniać ideę o pewnym i wiecznym zbawieniu dla każdego, podczas gdy Bóg wyraźnie co innego mówi; albo gdy ignorujemy postanowione przez Boga zbawienie, które jest przez wiarę w drogą krew Chrystusową, przelaną na zgładzenie grzechów i staramy się wspinać do żywota jakąś inną drogą, ucząc drugich, aby również to samo czynili; albo jeżeli odrzucamy naukę o pierwotnej doskonałości człowieka, który stworzony był na Boskie wyobrażenie, a także to, że z własnej woli człowiek popadł w grzech i przez to ściągnął na się słuszną karę - śmierć, a nie wieczne męki; lub też podtrzymujemy jakiekolwiek ludzkie wynalazki przeciwne Słowu Bożemu, to znaczy, że w nas wznosi się pycha która, gdy nie będzie wnet poniżona, napewno odprowadzi nas w zupełności od Boga.
Umiłowani, bójmy się abyśmy nie zaniedbali obietnicy wejścia do odpocznienia Bożego - do odpocznienia wiary w jego drogę i w Jego chwalebny plan - aby ktoś nie stał się upośledzonym łizamiast z ufnością spoczywać w Boskiej drodze i w błogiej nadziei chwalebnych wyników, aby nie popadł w zamieszanie i zwątpienie o całym tym przedmiocie.
Jeżeli jednak dotąd staliście silnie w wierze w Boską drogę, to spodziewamy się po was lepszych rzeczy; a jeżeli z Psalmistą możecie powiedzieć: "Gotowe jest serce moje, Boże, gotowe jest serce moje." Ps. 57:8); jeżeli serca wasze są utwierdzone w miłości, poszanowaniu i w wierze w pewne Słowo Boże, to możecie również powiedzieć: "Ty zaiste rozświecisz pochodnię moją; Pan Bóg mój oświeci ciemności moje." - Ps. 18:29. Zaiste, czy nie tak rzecz się ma? Prawdziwie, Pan prowadził nas dotąd. Język proroka stosuje się do wszystkich pokornych i wiernych, których Pan prowadził. - "Gdyż z Tobą przebiłem się przez wojsko (sprzeciwiających się wrogów), a z Bogiem moim przekroczyłem mur (niewoli, do chwalebnej wolności synów Bożych)." - Ps. 18:30.
Drogi czytelniku, czy przezwyciężyłeś w taki sposób? czy szedłeś za Panem gdziekolwiek On prowadził? czy znalazłeś i czy dotąd trwasz w tym miłym spoczynku wiary - wiary w Jego plan i w Jego drogę, a nie w twoją własną? "Droga Boża doskonała jest," ona jest sprawiedliwa, miłosierna, dobra, rozumna i pewna chwalebnego celu. "Słowo Pańskie jest ogniem wypławione"; gdy dobrze rozumiane ono wytrzyma próbę każdego argumentu, jaki mógłby być podniesiony przeciwko Jego sprawiedliwości, słuszności i mądrości. Co do tego mamy zupełne zapewnienie naszego Pana, który proroczo oświadczył, że świadectwem tych, co dojdą do zupełnej znajomości planu Bożego będzie: "Wielkie i dziwne są sprawy Twoje, Panie Boże wszechmogący! Sprawiedliwe i prawdziwe są drogi Twoje, o Królu świętych." - Obj. 15:3.
"Bóg jest tarczą (obroną) wszystkich, którzy w Nim ufają; bo któż jest Bóg (możny) oprócz Pana? A kto opoką (bezpieczną kotwicą dla dusz naszych) oprócz Boga naszego?" Niema żadnego, do którego moglibyśmy bezpiecznie przymocować naszą kotwicę wiary i nadziei; lecz bezpiecznie przymocowani do Niego, możemy ufać i nie bać się, możemy odpocząć w cieniu Jego skrzydeł. "Żyje Pan, błogosławiona opoka moja; przetoż niech będzie wywyższony Bóg zbawienia mego." (Ps. 18:47.)
W.T.3336-1914
Poziom jeziora jest niższy od poziomu morza Śródziemnego o 394 metry; długość wynosi 75 klm., szerokość największa dochodzi do 16 klm., największa głębokość do 399 metr.
Przed katastrofą, na przestrzeni, zajętej obecnie przynajmniej przez południową część morza Martwego, poniżej półwyspu el-Lizan, rozciągnęła się piękna i urodzajna dolina Syddym pełna studzien iłowatych (asfaltowych) (1 Moj. 14:10), otoczona naokół pięcioma miastami: Sodomą, Gomorą, Adama, Lebiomem i Sygorem. Z tych tylko Sygor został zachowany.
Na południowo - zachodnim wybrzeżu morza pod Dżebal Usdum (góra Sodomy), widnieje słup soli kamiennej, zwany przez Arabów słupem Lotowym i przypominający biblijną opowieść o karze, jaka spotkała żonę Lota. - l Moj. 19:26.
Morze Martwe zasilane jest wodami Jordanu, Amonu i kilka mniejszych rzek i potoków wypływających z gór sąsiednich. Wszakże badania naukowe wykazały, że niema ono żadnego pod-ziemnego połączenia z wodami morza Śródziemnego ani Czerwonego. Stąd wnosić należy, iż wielka obfitość wód napływających do morza Martwego ulatnia się przez parowanie, tym bardziej że morze to leży między skałami w głębokiej kotlinie, skupiającej nadmiar ciepła. Gorąco bywa tu wielkie, powietrze przesycone solą i siarką jest trudne do oddychania. Stąd i roślinność nadbrzeżna i nieomal aż do dwu klm. od brzegów, jest bardzo nędzna; jedynie w bliskości ujścia wód słodkich rośnie trzcina i palma.
Osobliwością okolicy morza Martwego są t. zw. jabłka sodomskie; Pismo Św. nazywa ten owoc latoroślą winną sodomską, gronem zatrutym, jagodą gorzką. Botanicy nazywają je: Solanum melongenae, albo Asclepias gigantea. Wspominają o tym: Józef Flaviusz, Tacyt i wielu innych. Według ich opisu były to jabłka piękne na zewnątrz, wewnątrz zaś napełnione substancją podobną do popiołu. Owoc wygląda z wierzchu jak jabłko wielkie, jest gładki, lecz za lekkim ściśnięciem pęka, zostawiając w ręku tylko skóry i trochę włókien.
Płaszczyzna jeziora jest o 208 metrów (535 stóp) niższą od powierzchni morza Śródziemnego. Głębokość wynosi 50 metrów, lecz podczas deszczów bywa o wiele większa. Strome góry po obu stronach jeziora przedstawiają widok malowniczy. W całej Palestynie niema tak pięknych okolic jak przy tym jeziorze. Woda jest słodka, zimna, czysta i zdrowa; obfituje w ryby najrozmaitrzych gatunków. Często wiatry i burze zjawiają się niespodzianie i grożą łodziom zatopieniem.
Niebo w tej okolicy jest prześliczne, klimat bardzo dobry i sprzyjający wszelkiej roślinności. Tę ziemską piękność uszlachetnia i czyni bliższą i milszą dla serca chrześcijanina niezliczony szereg błogich wspomnień ewangelicznych. Każda nieomal piędź ziemi wokoło jeziora uświęcona jest stopami Syna Bożego. Na brzegach tego jeziora Pan Jezus wezwał Szymona, Andrzeja i dwuch synów Zebedeuszowych i z prostych rybaków uczynił ich rybakami ludzi. Tu w łodzi nauczał stojące na brzegu rzesze, tu wygłosił zachwycające przypowieści o siejbie, o niewodzie i wiele innych, tu uspokoił rozhukane fale i wiatry. W tym jeziorze, z rozkazu Pana, Piotr ułowił rybę, w której znalazł pieniądz na opłacenie podatku; tu nakoniec po Swoim zmartwychwstaniu Zbawiciel przebywał ze Swymi uczniami. - Mat. 4:18,21; 8:23; 13:2; Mar. 6:48; Łuk. 5:1; Jan 21:1-23.
Prorok Jeremiasz (48:32) wspomina jeszcze o morzu Jazer, lecz miejsce położenia tegoż niewiadome.
Pięć dni zanim Jezus był ukrzyżowany On wjechał do Jeruzalemu na oślęciu i obwołany był królem przez rzesze Jego naśladowców, które wołały: "Hosanna synowi Dawidowemu! Błogosławiony który idzie w imieniu Pańskim, Hosanna na wysokościach" (Mat. 21:9). Po owym triumfalnym wjeździe do miasta, Król Jezus zwiedził Świątynię i z iście królewskim autorytetem wypędził z niej przekupniów i tych, co wymieniali pieniądze. Niezawodnie były to chwile wysokiego napięcia dla uczni, bo zdawało im się, że w doświadczeniach tych mają przekonywające dowody, iż Ten, którego oni przyjęli i naśladowali w tej wierze, że będzie On Królem Izraela i całego świata, wnet rozpocznie Swoje panowanie. Przekonanie to miało dla nich wielkie znaczenie, ponieważ mieli Jego obietnice, że gdy będą wiernymi Jemu, dostąpią przywileju królowania z Nim.
Jezus pozostał w świątyni cały ten dzień i uczył lud różnych prawd tyczących się Jego królestwa. Przepowiedział upadek izraelskiego systemu i odrzucenie nauczonych w Piśmie i Faryzeuszów od Boskiej łaski. Chociaż był co dopiero obwołany królem przez wielu, Jezus jednak wiedział, że naród Izraelski jako całość, zwodzony przez obłudnych przewódców, był Jemu przeciwny, a książęta tegoż narodu spiskowali przeciwko Niemu i godzili na Jego życie. Wiedząc o tym, On zacytował proroctwo Starego Testamentu, o kamieniu odrzuconym przez budujących, który to kamień stał się później "głową węgielną." Kamieniem tym był Jezus. - Mat. 21:42-44; Ps. 118:22.
Chociaż przywilej uczestniczenia z Jezusem w tym królestwie Bożym był najpierw zaofiarowany Izraelitom, naród ten okazał się niegodnym tego zaszczytu. Jezus przepowiedział wiec im, że królestwo będzie odjęte od nich i dane będzie narodowi "czyniącemu pożytki jego." "Oto wam dom wasz pusty zostanie (będzie spustoszony)" - powiedział im dodał: "Powiadam wam, że Mię nie ujrzycie od tego czasu, aż rzeczecie: Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskim." - Mat. 23:38-39.
Znamienne były to słowa! Kilka zaledwie godzin przedtem wielu posługiwało się podobnym orzeczeniem, ogłaszając Jezusa Królem. Jezus rozumiał, że to ich wołanie było wypełnieniem proroctwa Starego Testamentu (Ps. 118:26), lecz wiedział także, iż to wcale nie znaczyło aby cały naród przyjął Go naonczas, stąd ogólne przyjęcie musiało być odłożone do przyszłości. W owym czasie naród ten miał być odrzucony od Boskiej łaski i przez wiele wieków miał przechodzić wiele ucisków. Ostatecznie jednak oczy ich miały się otworzyć na rozpoznanie Jezusa jako ich Mesjasza i Króla, i wtedy cały Izrael miał przyłączyć się, do wołania: "Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskim."
Nie ulega wątpliwości, że uczniowie słyszeli to proroctwo naszego Pana, jak również słyszeli słowa potępienia na Faryzeuszów i nauczonych w Piśmie, którzy, jak to Pan powiedział, siedzieli wtenczas na stolicy, Mojżeszowej. Gdy po tej kilkugodzinnej dyskusji Jezus opuszczał świątynię, przepowiedział jeszcze, że sama ta świątynia zostanie zniszczona - że kamień na kamieniu nie pozostanie po niej. - Mat. 24:2.
Gdy Jezus wjeżdżał triumfalnie do miasta, jakoby Król i obwołany był za takiego przez Jego zwolenników, uczniowie mogli mniemać, że królestwo Jego będzie wnet ustanowione, lecz teraz, z własnych słów Jezusowych zrozumieli, a przynajmniej powinni byli zrozumieć, inaczej. Oni mieli zrozumieć, że Jego istotne przyjście jako Króla Izraela i całego świata nastąpi w przyszłości; że On najpierw odejdzie, a zasię wróci i że dopiero wtedy cały lud przyłączy się do owego obwieszczenia: "Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim."
Chociaż myśl o. dalszym czekaniu za owym królestwem była może zniechęcająca dla uczni, to jednak nie zostali nią zgorszeni. Przeciwnie, starali się dowiedzieć, o ileby mogli, jak długim miał być ten okres czekania i poczym mieli poznać jego skończenie się. Znajdujemy więc, że w następnym dniu uczniowie mieli prywatną rozmowę z Panem. Zapisanym jest, że stawili Jezusowi trzy główne pytania:
Na pierwsze z tych pytań, tyczące się zburzenia Jeruzalemu i świątyni, Jezus nie udzielił bezpośredniej odpowiedzi; lecz na pytania odnośnie znaków Jego przyjścia i końca świata, odpowiedział. Jednakowoż, aby prawdę te dobrze zrozumieć należy zauważyć, że w greckim użyte jest w tym tekście słowo parousia, które przetłumaczono mylnie na przyjście. Znaczenie tego słowa jest obecność a nie przyjście. Podobnie, do dobrego zrozumienia tego tekstu, trzeba wiedzieć, że greckim słowem przetłumaczonym na "świat" jest aion i znaczenie tego jest "wiek," a nie świat, czyli planeta, na której żyjemy. Pytaniem uczni w rzeczywistości było: "Jaki będzie znak Twej obecności i końca wieku?"
Czemu tedy uczniowie zapytywali o znak lub znaki mające towarzyszyć Pańskiej drugiej wizytacji naszej ziemi? Dlatego, że tylko po znakach towarzyszących Jego pierwszej wizytacji oni zostali przekonani, że Jezus był prawdziwie Mesjaszem. Nie było sposobu dowiedzenia się jak Mesjasz, On Król Izraelski, miał wyglądać, przeto uczniowie, podobnie jak Jan Chrzciciel, musieli polegać na znakach. Teraz Jezus miał odejść i z tym Jego odejściem łączyła się jakaś tajemnica. Przy pewnej okazji Pan powiedział żydom. "Gdzie Ja idę wy przyjść nie możecie" (Jan 8:21). Niewyraźnie uczniowie zaczęli domyślać się, te On miał być od nich zabrany przez śmierć. On dał im nawet wyraźne ilustracje tego, gdy powiedział: "Chleb, który Ja dam, jest ciało Moje, które Ja dam za żywot świata"; a także: "Jako Mojżesz węża na puszczy wywyższył, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy." "A gdy będę podwyższony , od ziemi, pociągnę wszystkich do siebie" (Jan 6:51; 3:14; 12:32). Dla uczni jednak Jezus był Mesjaszem i Królem Izraelskim, zdawało im się więc, że aby zająć ten chwalebny urząd, On powinien pozostać przy życiu. Było im nie do pomyślenia aby wrogowie Jego mogli Go przemóc i życia pozbawić. Byli więc w zakłopotaniu.
Jednakowoż, chociaż wielu rzeczy nie rozumieli naonczas, były i takie punkty, które rozumieli. Gdy Jezus powiedział, że przyjdzie czas gdy cały Izrael uzna Go za Króla przychodzącego w imieniu Pańskim, uczniowie zrozumieli, że On rzeczywiście odejdzie od nich na pewien czas; przeto chcieli się upewnić, że gdy powróci, oni poznają Jego obecność, tak jak byli uprzywilejowani pierwszą Jego obecność poznać po znakach. Zapytali więc: "Jaki będzie znak Twej obecności i końca wieku?"
Kilka dni po tej rozmowie Jezus stawiony był przed Piłata, oskarżony przez współziomków, że aspiruje na króla, co gdyby było prawdą, uczyniłoby Jezusa, w oczach Piłata, winnym zdrady stanu przeciwko Cesarstwu Rzymskiemu. Jezus przyznał, że był przeznaczonym na króla - "Na tom się narodził i na to przyszedłem na świat" - było Jego oświadczeniem. Wyjaśnił jednak, że królestwo Jego nie było z tego świata, czyli nie według tego porządku [greckie kosmos] (Jan 18:36,77). Innymi słowy, gdy czas na rozpoczęcie Jego panowania nadejdzie, rozpocznie się nowy porządek rzeczy, nowy wiek. Uczniowie mieli więc zupełną racje, łącząc powrót Pana z końcem wieku. W rzeczywistości, znaki świadczące o zmianie jednego wieku w drugi, świadczyłyby również o obecności Chrystusa; albowiem, jak to zobaczymy z Pism Jego powrót miał właśnie zakończyć wiek panowania szatana.
Od zesłania ducha św., w dniu Pięćdziesiątnicy, prawdziwi naśladowcy Pana zrozumieli lepiej co łączyło się z Jego odejściem, a tym samym są lepiej przygotowani do zrozumienia sposobu Jego powrotu i charakterystyk Jego wtórej obecności. W poprzednim badaniu dowiedzieliśmy się, że Jezus umarł aby wykupić świat, ze śmierci i że przy zmartwychwstania On nie został przywrócony do życia jako człowiek, ale jako chwalebna, istota duchowa najwyższej rangi, aż w Boskiej naturze i że obecnie jest On "wyrażeniem istności" Ojca Niebieskiego, Stworzyciela wszystkich rzeczy. - Żyd. 1:3.
O Bogu czytamy, że On jest niewidzialny (1 Tym. 1:17); a zachęcając Tymoteusza do wierności, Św. Paweł napisał: "Zachowaj to przykazanie, będąc bez zmazy, bez nagany aż do objawienia Pana naszego Jezusa Chrystusa, które czasów swoich okaże On błogosławiony i Sam możny, Król królujących i Pan panujących; który Sam ma nieśmiertelność i mieszka, w światłości nieprzystępnej, którego nie widział żaden z ludzi ani widzieć może; któremu niech będzie cześć i moc wieczna." - 1 Tym 6:14-16.
Tu więc mamy najważniejszy powód, dlaczego spolegamy na znakach w sprawie rozeznania wtórej obecności Chrystusa. Jest to dlatego, iż Chrystus, będąc tej samej natury co Ojciec, a nie człowiekiem, jest niewidzialnym dla ócz ludzkich i, tak jak Sam Stwórca, "mieszka w światłości nieprzystępnej, którego nie widział żaden z ludzi ani widzieć może."
Jest to więc niewidzialny Król, którego obecność na świecie dla ustanowienia królestwa ma być objawiona znakami. Na zapytanie uczni, jakie będą dowody Jego obecności, Jezus nie tylko powiedział im jakie będą znaki, ale położył także nacisk na konieczność czuwania i upatrywania za tymi znakami, aby przez to rozpoznany mógł być Jego powrót. Wyjaśnił, że czas Jego obecności będzie jako "złodziej w nocy," a więc, że obecność Jego będzie niespostrzeżona przez wszystkich z wyjątkiem czuwających, którzy zauważą znaki i będą umieli je czytać właściwie. - Mat. 24:43; 1 Tes. 5:12; 2 Piotra 3:10.
Tam, gdzie jest mowa o pytaniu uczni o znakach Pańskiego powrotu, użyte jest greckie słowo semeion, które jest w liczbie pojedynczej i zostało też przetłumaczone na słowo "znak," również w liczbie pojedynczej. Jednakowoż, w Swej odpowiedzi na to pytanie Jezus uczynił wyraźnym, że będzie więcej znaków. Naprzykład, Łukasz cytuje część Pańskiej odpowiedzi w taki sposób: "I będą znaki (w liczbie mnogiej) na słońcu, na księżycu i na gwiazdach, a na ziemi uciśnienie narodów z rozpaczą, gdy zaszumi morze i wały; tak iż ludzie drętwieć będą ze strachu, w oczekiwaniu rzeczy, które przyjdą na wszystek świat; albowiem mocy niebieskie porusza się." - Łuk. 21:25-26.
Oprócz tych, Jezus wspomniał jeszcze i o innych znakach, lecz w naszym obecnym badaniu ograniczymy się tylko do tych wyżej wymienionych, wierząc, że one wystarczą na utwierdzenie tej prawdy, że mówi o znakach na niebie. Jednakowoż, myśl jest ta sama; albowiem słońce, księżyc i gwiazdy stanowią to, co nazywamy "niebem" lub "niebiosami."
Zapiski Mateusza mówią, że "gdy się ukaże znamię Syna Człowieczego na niebie" (Mat. 24:30), wszystkie pokolenia ziemi będą narzekać. Łukasz zaś podaje, że w rezultacie znaków na słońcu, księżycu i gwiazdach, na ziemi będzie uciśnienie narodów obecnie żyjemy w dniach obecności Syna Człowieczego, nowego Króla ziemi. Gdy Łukasz przytacza, że Jezus mówił o znakach na "słońcu, księżycu i gwiazdach," Mateusz, cytując tę samą odpowiedź, z rozpaczą i nieomal ogólny strach przed jeszcze większymi tragediami, jakie mają nastąpić.
Cóż tedy znaczy to orzeczenie, że "mocy niebieskie poruszą się?" Apostoł Piotr był jednym z tych, którzy słyszeli to wielkie proroctwo o naszych czasach, wprost z ust Pana i później on napisał w swoim liście nieco o owym dniu Pańskiej obecności, w którym to liście mówi, że jednym z dowodów będzie ów fakt, iż "niebiosa z wielkim trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone ogniem stopnieją, a ziemia i rzeczy, które są na niej, spalone będą" (2 Piotra 3:10). To, co Jezus określił jako poruszenie, czyli potrząśnienie mocy niebieskich. Piotr wyjaśnia, że będzie przeminięciem niebios, stopnieniem żywiołów w gwałtownym ogniu. Pańskie określenie: "uciśnienie narodów z rozpaczą," Piotr utożsamia z orzeczeniem: "ziemia i rzeczy, które są na niej" również spalone będą.
Wszystko to jest naturalnie mową symboliczna. Ziemia literalna "stoi na wieki" (Kaz. Sal. 1:4). Dobrze jest zauważyć, że w łączności z tym Piotr mówi o niebiosach i o ziemi, jakie przeminęły w czasie potopu, chociaż literalne słońce, księżyc, gwiazdy i literalna ziemia pozostały te same co były przed potopem. O przedpotopowych niebiosach i ziemi Apostół mówi, iż stanowiły "on pierwszy świat" (2 Piotra 3:5-6). Greckie słowo tu przetłumaczone na "świat" jest kosmos, oznaczające porządek lub urządzenie. Zatem porządek rzeczy, "cywilizacja," jaka egzystowała przed potopem, była tym, co przeminęło w potopie. Stosując tę analogie do całego tego proroctwa, dopatrujemy się więc, że obecny porządek rzeczy, obecna "cywilizacja," jest tym, co ma przeminąć w rezultacie powrotu i obecności Chrystusa, jako Króla nowego przyszłego świata.
Co tedy jest przedstawione przez "niebiosa" i przez "ziemię," jakie mają przeminąć w czasie obecności Pana? Są Pisma, które podają nam wątek do właściwej odpowiedzi na to pytanie. Naprzykład, Jezus, mówiąc o niektórych żywiołach symbolicznej ziemi, powiedział, że "zaszumi morze i wały." Udając się do Izajasza 17:12-13 czytamy: "Biada zgrai ludu wielkiego, którzy huczą jako szum morski; i zgiełkowi narodów, które szumią jako szum wód gwałtownych; narodom, które szumią jako szum wód wielkich."
Porównując to z orzeczeniem naszego Pana o "uciśnieniu narodów z rozpaczą," zdaje się być widocznym, że Jego wzmianka o zaszumieniu morza i wałów była Jego sposobem przedstawienia przyczyn międzynarodowego ucisku, jaki miał wyniknąć z Pańskiej obecności. Język ten, zastosowany do obecnych wyrażeń i doświadczeń, jest graficznym opisem międzynarodowego zamieszania, jakie ustawicznie i gwałtownie wzmaga się w naszych czasach. Są to czasy dotkliwych ucisków i rozpaczy; a w tekście greckim słowo przetłumaczone na "rozpacz" w rzeczywistości oznacza "stan bez wyjścia." I jak prawdziwym jest to, że narody nie mogą znaleść wyjścia z tych utrapień. Jakiekolwiek lekarstwo, gdy bywa zastosowane, zawodzi, podczas gdy uciśnienie trwa i powiększa się.
Według tej analogii zdaje się być widocznym, że "ziemia" z jej różnymi żywiołami jest symbolicznym określeniem cywilnych rządów i różnych urządzeń, pod którymi ludy tego świata żyły, w mniejszym lub większym nieładzie, przez całe stulecia. Obecnie zamiast ładu, szerzy się nieład i kosmos, czyli porządek rzeczy nazywany "cywilizacją," szybko rozkłada się i zamienia w chaos. Pomysłowość ludzka, naukowa lub jakakolwiek, wykorzystywana jest głównie na podsycanie niszczącej walki pomiędzy narodami, a często nawet i w narodach.
Stare ideały prawa i porządku ustępują miejsca anarchistycznym teoriom, że każdy ma prawo do oddzielnego decydowania co jest dobrym a co złym. Stąd, w dodatku do innych wszechświatowych utrapień, przychodzi gwałtowny wzrost moralnej anarchii Bardzo trafnie więc użyte zostało wzburzone morze do zilustrowania tego załamującego się porządku rzeczy na świecie. Prorok Dawid, posługując się podobnym symbolizmem i przyrównując królestwa tego świata do "gór," mówi, że "bać się nie będziemy, choćby się poruszyła ziemia, choćby się przeniosły góry w pośród morza; choćby zaszumiały i wzburzyły się wody jego." - Ps. 46:3-4.
Czym tedy są "niebiosa," które aż do czasu Pańskiej obecności miały mieć "moc," czyli władzę, kontrolę nad symboliczną ziemią? Nader wyraźnym czynnikiem podtrzymującym rozpadającą się obecnie cywilizację była moc religijnych hamulców. To było prawdą we wszystkich częściach świata, tak w pogaństwie jak i w chrześcijaństwie. Powstrzymujące poglądy i metody różniły się w różnych krajach, zależnie od domniemanych charakterystyk poszczególnych bóstw, których prawa krępowały lud; lecz nieomal wszędzie i zawsze, przez długie stulecia rządy ziemskie miały władzę nad ludźmi, przez wmawianie w nich, że prawa, jakimi ich krępują, postanowione były od boga lub bogów, których autorytet jest najwyższy, a moc karania przestępców nieograniczona.
W ostatnich czasach wszakże ten żywioł światowego porządku rzeczy gwałtownie traci swoja moc kontrolowania ludźmi i jedną z głównych obaw społecznych lekarzy starających się przytrzymać przy życiu ten, zamierający świat jest, że napierające siły ateizmu, zachęcane potężnymi antyreligijnymi rządami, mogą ż czasem zupełnie zniszczyć religijne wpływy w sprawach ludzkich.
Wierzymy, że to właśnie miał nasz Pan na myśli gdy mówił, że mocy niebieskie będą poruszone. Wiemy, że literalne niebiosa wywierają ogromną moc na literalną ziemię; symbolizm więc, że eklezjastyczne (kościelne) władze nad narodami są jakoby "niebiosami," jest w istocie bardzo trafny. Przez Proroka Bóg powiedział: "Jako wyższe są niebiosa niż ziemia, tak przewyższają drogi Moje, drogi wasze; a myśli moje, myśli wasze" (Izaj. 55:9). Tu jest myśl symbolizmu "niebios" - one są wyższe niż ziemia i tak też w ludzi wmawiano, że postanowienia i nakazy religijnych instytucyj ziemskich były ponad zarządzenia ludzkie i że z tego powodu powinny być przyjmowane i obserwowane jako pochodzące od Boga.
Jest prawdą, że drogi Boże przewyższają drogi nasze i że są one w zupełności prawdziwe i sprawiedliwe; lecz należy pamiętać, że fałszywy bóg był księciem tego świata, a przez Pawła apostoła nazwany on jest "bogiem tego świata" (Jan 12:31; 2 Kor. 4:4). Jest nim szatan, diabeł, arcynieprzyjaciel Boga i człowieka, zwodziciel wszystkich narodów (Obj. 20:1:3). Ten niewidzialny "książę władz na powietrzu" (Ef. 2:2) rządził światem w znacznym stopniu przez fałszywe systemy religijne. On był natchnieniem japońskiego Szintoizmu, który obecnie stracił już wiele ze swej mocy nad tym narodem. A chociaż inne systemy przesądów nie straciły swego autorytetu tak dramatycznie i nagle jak w Japoni, skłonność ku temu przejawia, się wszędzie.
W Księdze Objawienia mamy powiedziane o "niewieście,... która ma królestwo nad królmi ziemi" (Obj. 17:18). Niewiasta ta opisana jest jako "miasto" - niezbożne miasto (Obj. 17:5; 18:2-4,10). Powiedziane też jest, że niewiasta ta jest "matką wszeteczeństw" i że "obywatele ziemi" "upili się winem wszeteczeństwa jej" (Obj. 17:2). W przeciwieństwie do tego obrazu powiedziane mamy o innej niewieście, o "czystej pannie," która ma stać się "oblubienicą" Chrystusową i ma z Nim królować nad ziemią tysiąc lat. O niej, wraz z jej Oblubieńcem, też jest mówione jako o "mieście" - jako o "świętym mieście, nowym Jeruzalemie," które "zstępuje od Boga z nieba." (2 Kor. 11:2; Obj. 19;17; 20:4,6; 21:2,10). Zdaje się być dość wyraźnym, że owa wszetecznicą cudzołożąca z królami ziemi przedstawia fałszywe królestwo Chrystusowe zwane "Chrześcijaństwem," lecz przez Boga nazwane "Babilonem."
Zdaje się, że najbardziej demaskującym opisem tej "wszetecznicy" jest to, że wszystkie narody upoiła winem swego wszeteczeństwa. Jest to trafny symbolizm unii odpadłego kościoła z cywilnymi rządami Europy. Chrystus będzie prawdziwą Głową i Oblubieńcem w królestwie ustanowionym przez Mego podczas Jego wtórej obecności. Prawdziwy Kościół stanie się Jego oblubienicą, gdy zostanie wywyższony do chwały, czci i nieśmiertelności, w pierwszym zmartwychwstaniu. (Obj. 19:7; 20:6). Próbą jej wierności dla niebieskiego Oblubieńca było czekanie za Jego powrotem i ponoszenie urągań od świata, podczas gdy wydawała swe życie w Jego służbie, przygotowanie się do połączenia z Nim w królestwie.
Kościół, który stał się odpadłym nie chciał czekać za powrotem Pana. Zamiast czekania, kościół ten wszetecznie połączył się z rządem cywilnym i twierdził, że unia ta stanowi królestwo Chrystusowe na ziemi. To było owym winem (doktryną, nauką) wszeteczeństw, którym narody zostały doprowadzone do pijanego szału i do licznych wojen jeden z drugimi, w imieniu Pańskim. Jedna część chrześcijaństwa napadała na drugą od czasu do czasu, kiedykolwiek i jakkolwiek odpowiadało to interesom ich niezbożnej pani, czyli odpadłemu kościołowi.
Nie znaczy to, że nie było nic dobrego w prawach sankcjonowanych i podtrzymywanych tą niezbożną unią kościoła z państwem; albowiem w niektórych względach prawa te były brane z Biblii. Morderstwo przez poszczególne osoby było zabronione; za to ulegalizowane hurtowne mordowanie zwane wojną, było wysławiane. Kradzież była zabroniona, lecz w imieniu Pańskim ludy były okradane tysiącznymi sposobami, tak przez cywilne jak i przez religijne władze, trzymające lud w ciemnocie i niewoli. Boska instytucja rodziny i domu była zachowana, a w niektórych innych względach, rzeczywiste prawa Boże były naśladowane. Zło lub dobro - a po części oba - jako podtrzymujące wpływy owych władz wyższych, dochodzące lud przez panujące władze cywilne, podtrzymywały t. zw. "cywilizację."
Świat był dalekim od idealnego, lecz podobieństwo porządku było zachowane, chociaż udawało się to przeważnie z powodu ludzkiej ciemnoty i przesądów podtrzymywanych przez ową wszetecznicę przez wiele stuleci. Wmówiono w lud, że jakiekolwiek zamysły niepoddawania się "władzom, które są," doprowadzą do zgubnych wyników, jeżeli nie w tym życiu, to napewno po śmierci. Groźbę wiecznych mąk używano za bicz, aby trzymać lud w niewoli systemu, dzięki któremu książęta utyli w rozkoszach, a kapłani zbogacili się eksploatacją (wyzyskiem) biednego ludu, obiecując mu prędkie przejście przez wyimaginowany czyściec. Nie obchodziło to książąt i kapłanów, że ci ich niewolnicy byli ciemnymi pachołkami, byle tylko poddawali się ich rozkazom bez pytania i zachowywali się spokojnie.
Może ktoś gotówby powiedzieć, że namalowaliśmy obraz zbyt ciemny. Lecz niestety! tak było w wiekach średnich, zwanych także "Wiekami Ciemnymi" - w okresie, który był ciemny z powodu niegodziwych rządów fałszywego królestwa Chrystusowego. Jednakowoż nie miało tak być na zawsze. Przebłyski nowego dnia zaczęły powoli przyświecać. Napoleon, bez względu jakie mogły być jego grzechy, zadał śmiertelną ranę systemowi, który rządził światem w ciemnych wiekach, gdy uwięził papieża. Odkrycie Ameryki i wzrost demokracji w tym kraju, dopomogły również do rozerwania oków krępujących Europę. Gwałtowny wzrost umiejętności we wszystkich gałęziach, po wynalezieniu prasy drukarskiej, był innym ważnym czynnikiem prowadzącym do wolności.
Chociaż owa nieomal uniwersalna kontrola nad starym światem, przez władzę siedzącą w Rzymie została złamana, to jednak ideologia tego niezbożnego systemu była przyjęta niezależnie przez prawie wszystkich władców Europy. Poczynili oni państwowe kościoły z systemów Protestanckich, łącząc się z nimi tak samo jak poprzednio byli połączeni z Katolicyzmem. Tak więc "mocy niebieskie," chociaż podzielone, nadal rządziły, nadal trzymały lud w karbach (Mat. 24:29; Łuk. 21:26). Ten stan rzeczy istniał, bez większych powierzchownych zmian, aż do rozpoczęcia się pierwszej wojny światowej w 1914 roku.
Z wybuchem owej wojny rozpoczęły działać pewne siły, od których mocy niebieskie, czyli władze kościelne, zaczęły być poruszane. W wojnie tej, podobnie jak w poprzednich, wino wszeteczeństwa babilońskiego płynęło obficie. W Niemczech i w krajach sprzymierzonych z Niemcami, duchowieństwo zapewniało żołnierzy, że ci z nich, którzy zginą w walce z "nieprzyjacielem," dostąpią nagrody niebiańskiej; albowiem walcząc dla ich rządu, walczą dla Boga. W krajach walczących przeciw Niemcom mówiono ludziom to samo. Tak, ku hańbie duchownych amerykańskich, oni też częstowali lud tym "winem," oryginalnie przygotowanym w odpadłym kościele Rzymskim.
To "wino wszeteczeństwa" dokonało swego dzieła w pierwszej wojnie światowej, przynajmniej częściowo, lecz następstwa tego wcale nie okazały się takimi, jakich narody spodziewały się. Ścieranie się myśli i poglądów z okazji wielkich mas młodych myślących mężczyzn zgromadzonych razem, czasami w okopach, a czasami w obozach więziennych, miało swój skutek. Wątpliwość zakradła się do umysłów wielu, czy aby ich strona walczy dla Pana? Nie ziszczenie się tego, o co walczono, było dalszym rozczarowaniem, w miarę jak fakt ten stawał się coraz widoczniejszym w różnych trudnościach i komplikacjach powojennych.
W rozczarowaniu swym ludność zaczęła szukać pociechy w różnych przyjemnościach legalnych i nielegalnych. Ci, którzy podczas wojny rzekomo walczyli dla Boga (jak mówili im ich duchowni nauczyciele), po wojnie stali się "miłującymi raczej rozkosze aniżeli Boga" (2 Tym. 3:1-4). Więcej nawet: po pierwszej wojnie światowej, ludy całego nieomal świata nie tylko że zaczęły zaniedbywać Boga, lecz stały się niewiernymi. Do jakiego stopnia jest to prawdą, ujawnia się z tego, że w dwu najbardziej religijnych krajach - w Stanach Zjednoczonych i w Anglii - zaledwie jeden na dziesięciu uczęszcza do jakiegokolwiek kościoła.
Ponadto z tej pierwszej wojny światowej narodził się pierwszy rząd komunistyczny w Rosji, który od samego początku nie ukrywał swej antypatii do religii. Kościół Prawosławny, który był ową nierządną panią carskiego rządu, został nieomal zupełnie zburzony, a jego obłudno-zwodnicze praktyki zostały różnymi sposobami publicznie zdemaskowane. Nauczanie ateizmu było zachęcane i propagowane przez rząd.
Prawda, że później, z pewnych względów politycznych, nadaną została w Rosji jakoby wolność religijna, lecz przeważcie z imienia tylko. Chociaż kościołowi Grecko - Katolickiemu nadano stanowisko legalne, lecz tylko w znaczeniu tym, że może sprawować swoje nabożeństwa dla starszej generacji, która nie przyjęła ateistycznych nauk, w jakich młodzież tego kraju jest wychowywana.
Obecnie, po drugiej wojnie światowej, korzystając z ogólnego osłabienia i oszołomienia narodów świata, prądy te rozszerzyły się znacznie poza terytorium Rosji. W obrębie tych wpływów znajdują się Węgry, Polska, Rumunia, Bułgaria, Czechosłowacja, Jugosławia, a znacznie zagrożonymi są także Grecja, Włochy, Francja i znaczna część Niemiec. Jednocześnie w innych krajach, rzekomo przeciwnych komunizmowi, jest tak mało prawdziwej wiary w Boga, że coraz więcej ludzi polega wpływom ideologii, która jawnie odrzuca owo dawne poddaństwo prawom, jakie rzekomo miały pochodzić od władz wyższych.
Ta właśnie sytuacja na świecie wywołuje strach w tych, którzy chcieliby przywrócić t. zw. "status quo" cywilizacji istniejącej przed r. 1914. Jest to jedna z głównych obaw w Stanach Zjednoczonych, szczególnie pomiędzy tymi na wysokich urzędach. Jednym z dowodów tego strachu jest fakt, że Prezydent poprzedni jak i obecny posłali osobistych przedstawicieli do Watykanu. Były czasy kiedy słowo z Watykanu mogło przywrócić przynajmniej zewnętrzną formę pokoju w Europie; więc urzędnicy w Washingtonie prawdopodobnie tuszą, że to może się jeszcze powtórzyć. Mylą się jednak. Mocy niebieskie chwieją się i ich zdolność do utrzymania starego porządku rzeczy słabnie coraz więcej.
Takim jest znamię ujawniające się na symbolicznych niebiosach - "znamię Syna Człowieczego," czyli znak obecności Chrystusa, nowego Króla ziemi. Przy pewnej okazji Jezus jakoby uczynił pytanie, czy przy Swoim powrocie znajdzie wiarę na ziemi? (Łuk. 18:8) i obecnie możemy widzieć, że pytanie to było w zupełności usprawiedliwione. Widzimy również jak narody narzekają (Mat. 24:30). Miliony narzekają z powodu ucisków, jakie dotykają ich i ich rodziny, a inni narzekają bo widzą, że "cywilizacja," która zapewniała im dostatek i władzę nad bliźnimi, rozpada się.
Realny opis tego dany nam jest w Objawieniu, w rozdziale 18. Wstępne wiersze tego rozdziału mówią o powrocie naszego Pana. Jan opisuje Go jako potężnego anioła, którego chwała oświecona została cała ziemia. Pierwszą czynnością Jego miało być ogłoszenie upadku fałszywego królestwa i wezwanie wiernych do opuszczenia tegoż, aby nie byli uczestnikami plag, jakie miały je zniszczyć. Poselstwo to było już wydane i tysiące ludzi usłuchało tego poselstwa. Obecnie dzieło zniszczenia jest już w znacznym rozwoju i widzimy również początek przepowiedzianego narzekania tych, którym tak dobrze powodziło się pod tym systemem.
"Będą go płakać i narzekać nad nimi będą królowie ziemi, którzy z nim wszeteczeństwo płodzili i rozkoszowali, gdy ujrzą dym zapalenia jego" - napisał Apostół w danym mu objawieniu. Dodał również, że poplecznicy tego systemu będą mówić: "Biada, biada, miasto ono wielkie Babilon, miasto ono mocne, iż w jedną godzinę (w godzinie jego sądu) zginęło tak wielkie bogactwo." - Obj. 18:9-10,16-17.
Dla zilustrowania wielkich prawd Boskiego planu Pismo Św. ogranicza się do jednego tylko symbolu. Zauważyliśmy już jak trafną jest ta lekcja, iż poruszenie mocy niebieskich jest jednym znakiem świadczącym Pańskiej obecności. Widzimy również, że w zgodzie z tym jest powyższy opis Objawienia o zburzeniu tych mocy, czyli eklezjastycznych niebios, co określa jako upadek i zburzenie mistycznego Babilonu. Lecz w łączności z tym, interesującym jest zauważyć, iż w tej wizji o zniszczeniu owej wszetecznicy, Jan widział jej zupełne "spalenie ogniem." - Obj. 18:8.
Tak więc ów "ogień," jak i "poruszenie (potrząśnięcie)" są symbolicznymi określeniami zburzenia niesprawiedliwych żywiołów obecnego "złego świata" (Gal. 1:4). Z tego też powodu "ogień" złączony jest z objawieniem obecności Chrystusa, czyli On ma być objawiony przez "ogień," jak i przez "poruszenie" niebios. Podobny język użyty jest w tym punkcie przez Pawła apostoła, który w liście do Tesaloniczan tak o tym pisze; "A wam, którzyście uciśnieni, (Bóg sprawi) odpocznienie z nami, przy objawieniu Pana Jezusa z mocnymi aniołami Jego, w ogniu płomienistym, oddawając pomstę tym, którzy Boga nie znają i tym, którzy nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa Chrystusa." - 2 Tes. 1:7-8.
Owymi "mocnymi aniołami," którzy mają być objawieni z Jezusem, będą niezawodnie członkowie Jego uwielbionego Kościoła. Anioł oznacza posłańca, a ci będą właśnie posłańcami z Panem ku rozdzielaniu błogosławieństw nowego królestwa. Lecz najpierw wszelkie ślady szatańskiej władzy muszą być zniszczone i wszelkie sprzeciwy prawom nowego Boskiego świata złamane. Zabranie do Siebie tych, co maja z Nim królować, jest częścią dzieła Chrystusowego w początkowym okresie Jego wtórej obecności. To ma być dokonane zanim stary porządek rzeczy zostanie zupełnie zniszczony; zatem ów "ogień płomienisty," który ma objawić obecność Chrystusa gdy cały Kościół będzie z Nim, jest znakiem należącym jeszcze do przyszłości. Ogień ten zdaje się być w bliskim pokrewieństwie z "ogniem," który ma zniszczyć mistyczny Babilon. Już teraz możemy widzieć rozpałanie się tego ognia, lecz Babilon jeszcze żyje, aczkolwiek jest w stanie zamierania. Wierni członkowie prawdziwego Kościoła będą z Panem, zanim ostateczna faza zniszczenia Babilonu będzie dokonana.
Zauważmy więc, że obecność "Chrystusa ma być objawiona przez poruszenie niebios i przez "ogień płomienisty." Ewangelisty Mateusza opis Pańskiego proroctwa w tym względzie mówi, że gdy znamię Syna Człowieczego okaże się na niebie - to jest gdy poruszenie mocy (władz) niebieskich (kościelnych) uczyni je niezdolnymi do kontrolowania niespokojnych mas - wtedy będą narzekać wszystkie pokolenia ziemi." Następnie "ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego na obłokach niebieskich" (Mat. 24:30). Tekst ten wskazuje, że narzekanie ludzi rozpocznie się zanim oni zrozumieją rzeczywisty powód ich utrapień; lecz dla czuwających naśladowców Pańskich, owe poruszenie symbolicznych niebios jak i uciśnienie narodów największym uciskiem, jakim świat był kiedykolwiek dotknięty, są znakami Pańskiej obecności i końca tego wieku. Ważnym więc jest aby zauważyć różnicę pomiędzy naszym rozpoznawaniem znaków, a dalszym rozwinięciem się ich do takiego stopnia, że oczy wszystkich będą otworzone i rozpoznają, iż główną przyczyna burzenia starego porządku rzeczy, zwanego przez ludzi "cywilizacją," jest powrót Chrystusa, "Króla królów i Pana panów," w celu ustanowienia Swego królestwa. - Obj. 19:16.
Łącznie z tym dobrze będzie zauważyć, w jaki sposób wszystkie narody i ludy "zobaczą" Pana. Zauważyliśmy już Pisma dające wyraźnie do zrozumienia, że osoba zmartwychwstałego Chrystusa nie może być widziana literalnie ludzkimi oczami, ponieważ tak Chrystus jak i Ojciec Niebieski "mieszkają w światłości nie przystępnej" i których żaden z ludzi "widzieć nie może" (1 Tym. 6:16). Zatem tak jak "niebo," na którym okazuje się znamię Syna Człowieczego, jest symboliczne, podobnie rzecz się ma i ze wzrokiem, którym Pańska obecność będzie rozpoznana. Używanie ócz za symbol rozpoznania jest dość zwykłe w Piśmie Św. Mówiąc o rozpoznaniu pewnych prawd przez Jego uczni, Jezus tak to określił: "Błogosławione oczy wasze, że widzą, a uszy wasze, że słyszą." - Mat. 13:16.
Apostół Paweł, pisząc o znajomości rychłego Kościoła, co do pierwszej obecności Jezusa, kiedy to On przyszedł jako człowiek aby złożyć Okup za ludzi, mówi: "Tego, który na małą chwilę stał się mniejszym od aniołów, Jezusa, widzimy, dla ucierpienia śmierci, chwałą i czcią ukoronowanego, aby z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował" (Żyd. 2:9). Prorok Izajasz, pisząc o Chrystusie jako o "Pańskim ramieniu," mówi, że ramię to okaże się "przed oczyma wszystkich narodów, aby oglądały wszystkie kończyny ziemi zbawienie Boga naszego" (Izaj. 52:10; 53:1). Ijob, wyrażając swoją ufność w Stworzycielu, powiedział: "A choć ta skóra moja roztoczona będzie, przecież w ciele moim oglądam Boga" - a wszakże Pismo mówi iż w rzeczywistości, literalnym zmysłem wzroku, człowiek nie może zobaczyć Boga i żywy zostać. - Ijob 19:26; 2 Moj. 33:20.
Są to tylko przykłady licznych Pism, w których określenia: "widzieć," "ujrzyć," "wzrok" lub "oczy" używane są jako symbol rozpoznania. I w takim właśnie znaczeniu wszelkie oko ujrzy ewentualnie Jezusa w obłokach niebieskich. To znaczy, że ludzie rozpoznają Jego obecność po tych znakach niebieskich, kiedy to mocy kościelnej kontroli nad masami zostaną złamane, powodując na ziemi ogólny zamęt.
Należy przytym pamiętać, że w naszym badaniu rozwijającego się planu Bożego, niewiele traktujemy o minutach, godzinach lub dniach, raczej o latach i wiekach. To, co w Biblii wyrażone jest tylko w kilku słowach i zabiera tylko kilka sekund do przeczytania, może traktować i zazwyczaj traktuje o sprawach, na rozwinięcie których potrzeba wiele lat. Tak samo rzecz się ma ze znamieniem Syna Człowieczego, jakie miało okazać się na niebie. Ono już się okazało, czuwający widza je i rozpoznawają jego znaczenie. Światowi też to widzą i strach napełnia ich serca, lecz dotąd oni nie rozumieją znaczenia tych rzeczy; nie widzą, że one oznaczają obecność nowego Króla ziemi, formowanie się nowej duchowej władzy - "nowych niebios," które wraz z symboliczną ziemią, stanowić będą nowy świat przyszły.
W miarę jak coraz większe zmiany w wydarzeniach tego świata wykażą ludzką nieudolność do zaprowadzenia ładu z zamętu, a pokoju i dobrobytu z wojny i głodu, Bóg we własny Swój sposób da wszystkim zrozumieć co właściwie to wszystko znaczy. Da im poznać, że nowy Król obejmuje Swoją władzę i że pierwszym Jego dziełem było usunąć stary porządek rzeczy oparty na samolubstwie, aby ludzie mogli rozumieć potrzebę nowego rządu Chrystusowego. Wtedy zrozumieją wszyscy, że to, co zdawało się być wielką katastrofą, i nad czym ubolewali: "Biada, biada," było tylko dowodami, że Król nowego porządku rzeczy przyszedł i obejmował Swoją wielką moc i królestwo. - Obj. 11:17-18.
Czy proroctwa Ezechiela, rozdziały 38 i 39, mają być rozumiane literalnie czy symbolicznie?
Nazwy i niektóre określenia tych rozdziałów są obrazowe, czyli symboliczne; lecz główna treść tego proroctwa, co do najazdu licznych hord północnych na góry Izraelskie i ostatecznego zniszczenia tych hord, prawdopodobnie wypełni się też literalnie. Rozumiemy, że należy to jeszcze do przyszłości, a więc nie podajemy nic pewnego w szczegółach, a tylko wysuwamy myśl w znaczeniu ogólnym. Szczegóły nie będą zrozumiane dokładnie, aż proroctwo to wypełni się.
Dlaczego na wydawanych przez was pismach i broszurach umieszczacie krzyż i koronę? Mnie się zdaje, że krzyż jest hańbą, czyli szubienicą, więc malować tego nie potrzeba. Korony też nie potrzeba malować, lecz pamiętać w sercu, że za wierność aż do śmierci obiecana jest korona.
Chociaż śmierć krzyżowa była uważana za haniebną, to jednak odkąd święty, niepokalany i odłączony od grzeszników Syn Boży umarł taką śmiercią, krzyż stał się symbolem pojednania pomiędzy Bogiem a ludzkością. To też dla wyznawców i naśladowców Chrystusa Pana, krzyż nie jest hańbą ale chlubą. Paweł apostół powiedział, że niczym innym nie chlubił się tak jak w krzyżu Chrystusowym (Gal. 6:14). Podobnie każdy chrześcijanin może i powinien chlubić się w krzyżu, albowiem przez Swoją śmierć na krzyżu Jezus otworzył drogę pojednania z Bogiem, tak dla żydów jak i dla pogan (Ef. 2:16; Kol. 1:20); "zmazawszy on, który był przeciwko nam" wyrok potępienia, "przybiwszy go do krzyża." - Kol. 2:14.
"Straż" 1950.2
Dlaczego na wydanych przez was pismach i broszurach umieszczacie krzyż i koronę? Mnie się zdaje, że krzyż jest hańbą, czyli szubienicą,, więc malować tego nie potrzeba. Korony też nie potrzeba malować, lecz pamiętać w sercu, że za wierność aż do śmierci, obiecana jest korona żywota.
Chociaż śmierć krzyżował była uważana za haniebną, to jednak odkąd święty, niepokalany i odłączony od grzeszników Syn Boży umarł taką śmiercią, krzyż stał się symbolem pojednania pomiędzy Bogiem a ludzkością. To też dla wyznawców i naśladowców Chrystusa Pana, krzyż nie jest hańbą ale chlubą. Paweł apostoł powiedział, że niczym innym nic chlubił się tak jak w krzyżu Chrystusowym. (Gal. 6:14.) Podobnie każdy chrześcijanin może i powinien chlubić się, w krzyżu albowiem przez Swoją śmierć na krzyżu Jezus otworzył drogę pojednania z Bogiem, tak dla żydów jak i pogan (Ef. 2:16; Kol. 1:20); "zmazawszy on, który był przeciwko nam" wyrok potępienia, "przybiwszy go do krzyża." - Kol. 2:14.
Nie znaczy to jednak, że nasza chluba w krzyżu Chrystusowym ma wyrażać się w religijnej czci do literalnego krzyża malowanego na papierze, albo zrobionego z drzewa lub z jakiegoś metalu, jak to, na przykład czynione jest przez naszych przyjaciół katolików. Takie coś byłoby przeciwne drugiemu przykazaniu Bożemu, które mówi: "Nie czyń sobie obrazu rytego ani żadnego podobieństwa rzeczy tych, które są na niebie, ani tych, które są na ziemi. Nie będziesz się im kłaniał" (2 Moj. 20:4-5). Chluba nasza wyrażać się winna w wierze, w serdecznym uznaniu tego, co Jezus przez Swoją krzyżową śmierć nam zapewnił i w ogłaszaniu tego innym. "Mowa. o krzyżu tym, którzy giną, jest głupstwem; ale nam, którzy bywamy zbawieni, jest mocą Bożą"; stąd też "każemy Chrystusa ukrzyżowanego." - l Kor. 1:18,23.
Zaznaczamy więc wyraźnie, że emblemat nasz - krzyż i korona okolone wieńcem laurowym - nie jest i nie powinien być uważany jako przedmiot religijnej czci. Jest to tylko nasze godło, czyli znak, wyrażający nasza myśl przewodnią; a przewodnia myślą krzyża, w tym znaku nie jest wcale literalny krzyż, na którym umarł msz Zbawiciel, ale krzyż symboliczny, czyli cierpienia dla sprawiedliwości i dla imienia Chrystusowego. Jest to symbol krzyża cierpień, do którego zapraszał Jezus Swoich uczni: "Jeźli kto chce iść; za Mną, niechaj samego siebie zaprze, a weźmie krzyż swój i naśladuje Mię" (Mat. 16:24). Wieniec laurowy jest symbolem zwycięstwa, a korona symbolem nagrody obiecanej zwycięzcom, wiernym naśladowcom Pana. "Bądź wiernym aż do śmierci a dam ci koronę żywota". "Jeźli cierpimy, z Nim też królować będziemy." - Obj. 2:10; 2 Tym. 2:12.
W zupełności godzimy się z zakończającą myślą pytającego, że malowidło tego znaku nie tyle znaczy, co pamiętanie w sercu, że za wierność aż do śmierci obiecana jest korona. Niechaj więc znak ten ustawicznie nam to przypomina i pobudza nas do wierności i cierpliwego znoszenia jakichkolwiek krzyżów, czyli cierpień i prześladowań dla Pana, Prawdy i sprawiedliwości.
Jak postąpić aby być na drodze prawdy i społeczności z Bogiem?
Przedewszystkim trzeba wiarą przyswoić sobie to, co Bóg w Chrystusie uczynił dla nas: trzeba przyjąć Go wiarą za swego osobistego Odkupiciela. Następnie trzeba odwrócić się od grzechu na drogę sprawiedliwości; trzeba poświęcić samego siebie na czynienie woli Bożej; w pokorze i cichości, przez odnowienie umysłu swego, trzeba doświadczać, która jest wola Boża, dobra, przyjemna i doskonała, i czynić ją. Trzeba przyjąć Jezusa za swego Nauczyciela i Wodza; trzeba naśladować Go rozwijać swój charakter na Jego obraz, przez dodawanie do swej wiary pewnych zalet i owoców ducha świętego a szczególnie pokory, miłości i świętobliwości bez których to rzeczy żaden nie ogląda Pana. - Rzym. 6:4-6; 10:9-10; 12:1-2. Mat. 16:24. Rzym. 8:29; 2 Piotr 1:5-11; Żyd. 12:14; 1 Kor. 13:1-3.
Czy tak zwani "Świadkowie Jehowy" sprawują dzieło Boże i na czasie? Jaka jest różnica pomiędzy nimi a Stow. Badaczy Pisma Św.?
Pierwsze pytanie jest za trudne dla nas do odpowiedzenia. W ogólnym znaczeniu możnaby powiedzieć, że jakiekolwiek dzieło dozwolone przez Boga odgrywa pewną rolę w rozległym planie Bożym. Nawet grzech i tragiczne jego skutki będą opanowane przez Boga i obrócone na wielką lekcję dla inteligentnych Jego stworzeń. Przeto w tym ogólnym znaczeniu, dzieło "Świadków" może odgrywać pewną role dla nauki lub też dla doświadczenia i przesiania niektórych.
Jednakowoż co do służenia Bogu wprost, co do czynienia Jego woli dobrej, przyjemnej i doskonałej (Rzym. 12:2), Pan nasz powiedział, że Bóg szuka takich chwalców, którzyby Go chwalili w duchu i w prawdzie (Jan 4:23-24). Słowo Boże jest prawdą (Jan 17:17) i ono także wystawia różne wskazówki i przykłady w jakim duchu człowiek powinien chwalić Boga i Jemu służyć. Główny wzór wystawiony jest w naszym Panu, który jest Wodzem zbawienia dla wszystkich, którzy w tym wieku przystępują do Boga i chcą być zbawieni. Służba naszego Pana była szczególnie w duchu pokory, miłości i zupełnego poświęcenia się na czynienie woli Ojca. Zatym naśladowanie Jezusa w tym duchu pokory, miłości i poświęcenia, oraz w prawdzie Słowa Bożego, jest chwaleniem Boga i służeniem Jemu i Jego sprawie w najwyższym znaczeniu tych wyrazów.
Dzieło Świadków odznacza się znaczną gorliwością i poświeceniem, lecz brak mu ducha pokory i miłości, i z tego powodu, na podstawie określenia Apostoła (1 Kor. 13:1-3), rozumiemy, że nie jest ono Służbą Bożą w najwyższym znaczeniu tego słowa. Nie będziemy jednak wchodzić w spór z tymi, którzyby to inaczej rozumieli ani utrudniać lub przeszkadzać im w ich dziele. Przyznajemy każdemu prawo i wolność służenia Bogu tak jak mu dyktują jego przekonania i sumienie.
Różnica pomiędzy Świadkami a Badaczami Biblii jest znaczna i pod wielu względami, lecz nie byłoby rzeczą przystojną ani właściwą z naszej strony to opisywać. Różnica zachodzi także pod względem nauk i różnicę tę pytający sam zauważy, o ile uważnie będzie czytał i z Biblią porównywał literaturę jednych i drugich.