|
|
|
Rok 1965, Numer 3 |
Wierzymy, że mylne pojęcie co właściwie stanowi doskonałego człowieka, jest główną podstawą wielu błędów między chrześcijanami i okrywa tajemnicą wiele Pism, które inaczej byłyby łatwo zrozumiane. Zwykłym pojęciem, lecz nie popartym ani jednym tekstem Pisma świętego jest, że doskonałego człowieka nigdy nie było na ziemi - że faktycznie wszystko co można na ziemi widzieć w człowieku jest tylko zarodkiem, niedoskonałym, nierozwiniętym człowiekiem; że aby dopiąć doskonałości swej natury (doskonałego człowieczeństwa), on musi stać się istotą duchową, podobną aniołom itd. Naszym zdaniem, pogląd ten wprowadza w zamęt różne Pisma i badaczy tegoż Pisma, zamiast wywodzić harmonię i piękność, przez "dobre rozbieranie Słowa prawdy."
Według naszego zrozumienia, Pismo święte uczy, że tylko dwóch było doskonałych - Adam i Jezus. Adam był stworzony na wyobrażenie Boże - cielesne wyobrażenie istoty duchowej, w tym znaczeniu, że posiada władzę rozumowania, planowania i rządzenia, posiadał też przymioty sprawiedliwości i miłości, i zdolność powodowania się nimi w sprawach ziemskich. W tych charakterystykach człowiek jest wyobrażeniem swego Stworzyciela. Do takiego stopnia jest on wyobrażeniem, że Bóg może mówić: "Przyjdźcież teraz a rozpierajmy się z sobą". - Izaj. 1:18.
Jako Stworzyciel jest władcą nad wszystkim, tak człowiekowi dał panowanie nad wszystkim na ziemi - "według podobieństwa naszego niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem niebieskim, nad zwierzętami, nad wszystką ziemią i nad wszelkim płazem, płazającym się po ziemi" (1 Moj. 1:26). Zatem Dawid zgadza się z opisem w Księdze Rodzaju, co do oryginalnego zaszczytu człowieka - że wszystko Bóg "poddał pod nogi jego".
Księga Rodzaju mówi nam, że człowiek i wszystko co Bóg uczynił (nie że zaczął czynić, ale dopełnił), "było bardzo dobre" (1 Moj. 1:31). Dawid, w naszym tekście wyraża podobną myśl, gdy mówi: "Mało mniejszym uczyniłeś go od aniołów". Nie na małą chwilę, jakoby to tyczyło się czasu, ale jasno i wyraźnie, mało mniejszym w stopniu.
Czy mamy więc powiedzieć, że ponieważ człowiek był mało mniejszy od aniołów to znaczy, że był on mniej doskonałym niż aniołowie ? Nie, ale znaczy, że aniołowie byli innymi istotami - byli istotami duchowymi, w stopniu niższym od Boga, który jest duchową istotą najwyższą, gdy zaś człowiek jest najwyższą istotą ziemską a zwierzęta, ptactwo itd. są ziemskimi istotami niższego stopnia. Jednak to najwyższe stworzenie ziemskie było nieco mniejsze od aniołów, czyli od najniższych istot duchowych - lecz oba byli doskonałymi, każdy według rodzaju swego. Tak, Bóg stworzył człowieka doskonałym i dobrym, ale on "zmazał się grzesznymi sprawami i wynalazkami swymi." - Ps. 106:39.
O tak, zadziwiający kontrast istnieje pomiędzy człowiekiem, jakiego obecnie widzimy, zdegradowanego grzechem, a stworzeniem doskonałym, którego Bóg nazwał: "bardzo dobrym." Grzech stopniowo zmienił rysy jego oblicza. Setki generacyj żyjących w nieświadomości, rozpuście i ogólnej deprawacji, tak zmieniły ludzkość, że ona nie jest już wyobrażeniem Boskim. Moralne i intelektualne przymioty skarłowaciały a cechy zwierzęce rozrosły się. Fizyczną siłę człowiek stracił do takiego stopnia, że jego życie trwa zaledwie kilkadziesiąt lat , podczas gdy na początku przeżył lat dziewięćset i trzydzieści, pod taką samą karą.
Człowiek, który został tak zdegradowany i zmazany grzechem i karą śmierci, która w nim swoje dzieło sprawuje, ma być podniesiony do swej pierwotnej doskonałości umysłu i ciała, oraz do chwały, czci i panowania, w czasie tysiącletniego rządu Chrystusowego, ponieważ przez Niego złożony był Okup za człowieka i "jako w Adamie wszyscy umierają, tak w Chrystusie (i przez Niego), wszyscy ożywieni będą" (l Kor. 15:22), Tym co zostanie przywrócone w Chrystusie i przez Chrystusa, będą wszystkie rzeczy stracone przez grzech Adama (Rzym. 5:18-19). Człowiek nie stracił raju niebiańskiego ale ziemski. Pod wyrokiem śmierci on nie stracił egystencji duchowej, ale ludzką; a wszystko to było stracone, zostało odkupione przez Odkupiciela.
Jeżeli jeszcze ktoś nie został! przekonany, że Adam był człowiekiem doskonałym, to możemy dostarczyć silnego dowodu, że doskonały człowiek nie jest istotą duchową, następująco: - Jezus w Swej egzystencji przedludzkiej, był, jak mamy powiedziane: "w kształcie Bożym", tj. On był w kształcie duchowym, istotą duchową, ale aby mógł być okupem za ludzkość, On musiał stać się człowiekiem, takiej samej natury, jakiej miał być zastępcą w śmierci; koniecznem więc było dla naszego Pana aby zmienił naturę; i Św. Paweł mówi, że On przyjął naturę nie anielską, ale ludzką - stał się człowiekiem (Żyd. 2:16). Zauważmy więc, że to uczy, że natura anielska nie tylko istnieje w świecie duchowym, ale że jest naturą niższą od tej, w jakiej znajdował się Jezus zanim stał się człowiekiem; a naonczas Jezus nie był na tak wysokim poziomie, jak jest obecnie; albowiem za to, że On stał się naszym Odkupicielem, "Bóg nader Go wywyższył" (Filip. 2:9). On jest teraz nie tylko istotą duchową, ale uczestnikiem Boskiej natury.
Znajdujemy więc, że natura Boska, anielska i ludzka są, nie tylko odrębne, odosobnione i w zupełności odmienne, ale mamy w tym dowód, że być człowiekiem doskonałym, wcale nie znaczy być aniołem, tak samo jak być doskonałym aniołem, nie znaczy, że ten doskonały anioł musi być równym Bogu; albowiem Jezus nie przyjął natury anielskiej ale odmienną naturę - mianowicie naturę i postać ludzką; nie w formie niedoskonałej takiej jak jesteśmy obecnie, zdegradowanej i upośledzonej grzechem, ale - doskonałą naturę ludzką.
Jezus musiał być doskonałym człowiekiem, bo inaczej nie mógłby zachować doskonałego zakonu, który był miarą doskonałego człowieka. On musiał być doskonałym człowiekiem, bo inaczej nie mógłby złożyć okupu za niedoskonałych ludzi; bowiem jeżeli przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka też przy szło (prawo do) powstania od umarłych. - 1 Kor. 15:21.
Teraz możemy to pytanie stawić w innej formie, mianowicie: Jeżeli Jezus w ciele był doskonałym człowiekiem, czy to nie dowodzi, że doskonały człowiek jest istotą ludzką, cielesną a jednak chwalebnym wyobrażeniem Stworzyciela, ukoronowanym chwałą i czcią - "mało mniejszym" od aniołów, lecz nie aniołem, nie podobnym do aniołów ani w żadnym znaczeniu istotą w stanie i naturze anielskiej? Św. Paweł tak uczy w liście do Żydów 2:9. Ktoś może powie: Znam to Pismo i na pytanie to zaraz odpowiem. Idźmy nieco dalej i jeżeli powiemy, że Adam był człowiekiem doskonałym, to jakiekolwiek odjęcie lub dodatek (oprócz znajomości) musiałby czynić człowieka niedoskonałym, ponieważ doskonałość nie może być więcej udoskonalona.
Zauważmy ponownie Onego drugiego doskonałego człowieka! Jezusa: Posiadając wszystkie przymioty doskonałego człowieczeństwa, On nie mógł być uczyniony doskonalszym jako człowiek. Jezus posiadał wszystkie te przymioty (okazane tylko nieznacznie w Jego życiu ofiarniczym), które mogły polecać się wszystkim niedoskonałym ludziom.
Mając obietnicę wywyższenia z ludzkiej natury do Boskiej, w chwale, czci i nieśmiertelności, Jezus poświęcił wszystkie ludzkie (ziemskie) nadzieje, cele, korzyści i przyjemności, a z nimi także ludzką naturę, na śmierć. Ponieważ niemożliwem jest posiadać dwie natury jednocześnie, natura ludzka musiała być poświęcona na śmierć, zanim Boska mogła być osiągnięta. Ludzka (w "kształcie niewolnika") przyjęta została jedynie w tym celu, aby być okupem - "aby On, z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował." - Żyd. 2:9.
Gdy Jezus został uśmiercony ciałem a ożywiony duchem (l Piotra 3:18), On otrzymał naturę Boską w zupełności. Zadatek (zarodek) tejże natury otrzymał gdy był spłodzony z Ducha świętego, w trzydziestym roku życia, kiedy rozpoczął Swoją misję poświęceniem, które było wyobrażone chrztem i zapieczętowane Duchem onym świętym obiecanym. - Jan 6:27; Ef. 1:13.
Obecnie, Ten, który złożył Okup za nas i ma ubłogosławić i przywrócić człowieka do doskonałości a następnie przywrócić mu też panowanie nad ziemią-ubłogosławiwszy go znajomością dobrego i złego do takiego stopnia, że później już zawsze będzie w stanie obrać dobro,-Tenże, tak bardzo wywyższony ponad aniołów i ludzi, do natury wyższej od tych dwu, uczestniczący w doskonałości Boskiej natury, wybiera "Maluczkie Stadko" tych, którzy mają uczestniczyć z Nim w tych zaszczytach i dostąpić tej samej Boskiej natury (2 Piotra 1:4). Ci, jako współdziedzice z Nim, mają też mieć z Nim udział w błogosławieniu i podniesieniu ludzkości do doskonałości natury ludzkiej, wraz z ziemską chwałą i panowaniem, tak jak było na początku, ale ze znajomością i oceną znacznie wzmożoną.
Ponieważ wiek obecny przeznaczony jest głównie na rozwinięcie tych, którzy dostąpią przemiany natury, czyli Chrystusa i Jego oblubienicy; i ponieważ listy apostolskie tyczą się przeważnie dobra "Małego Stadka" i nagrody, o którą się teraz ubiegają, nie należy z tego wnosić, że dopełnieniem tegoż wybranego grona, Boski plan zakończy się. Ani też nie należy posuwać się do przeciwnej krańcowości i mniemać, że te chwalebne rzeczy - Boska natura, duchowe ciała itd. - zamierzone są przez Boga dla całej ludzkości. Nie! Przy dobrym rozbieraniu słowa prawdy znajdujemy, że Pismo święte mówi o doskonałości Boskiej natury dla Małego Stadka, a o naturze ludzkiej dla odrestaurowanego świata jako o dwu odmiennych rzeczach.
Słowo Boże zawiera w sobie ziemskie obietnice a także obietnice niebiańskie; i symbolicznie przyrównywa klasę ziemską do "piasku na brzegu morskim" a klasę niebiańską do "gwiazd niebieskich" (1 Moj. 22:17). O pierwszej z tych dwu klas jest powiedziane: "Wszystką ziemię, którą ty widziesz dam tobie i nasieniu twemu aż na wieki" (1 Moj. 13:15). "Pobudują domy i będą w nich mieszkali; nasadzą też winnice a będą jeść owoce ich. Dzieła rąk używać będą" (Izaj. 65:21-22). Tej drugiej klasie, która dostąpi przemiany natury z ludzkie do duchowej - "wielkie i kosztowne obietnice są darowane" - obietnice niebiańskie. - 2 Piotra 1:4.
Powołanie tych jest "niebieskim powołaniem"; powołanie do niebiańskiego, czyli duchowego stanu; jest powołaniem do współdziedzictwa z Jezusem, do uczestniczenia w "Jego stolicy." To powołanie niebiańskie ograniczone jest do wieku Ewangelii; nie było go poprzednio i nigdy nie będzie powtórzone po tym wieku. Ziemskie powołanie było uczynione przed wysokim powołaniem i Pismo święte informuje, że będzie również po wieku ewangelicznym. W Tysiącleciu ludzkość otrzyma chwalebną sposobność dojścia do ludzkiej doskonałości, do ziemskiej chwały, czci i panowania, wszystko to dla nich kupione ofiarą człowieczeństwa Chrystusa Pana.
Tu widzimy różnicę między tymi nagrodami. Chociaż obie klasy ostatecznie dojdą do doskonałości (z wyjątkiem odrzuconych jako niegodnych życia), jednak z powodu różnicy w naturze, te doskonałe istoty będą w zupełności odmienne, z wyjątkiem, że obie będą w, tym usposobieniu aby czynić wolę Stwórcy. Wiemy, że w tym względzie wszyscy będą jednakowi - w harmonii i jedności, ponieważ doskonała natura ludzka uczyniona była na wyobrażenie doskonałej natury Boskiej.
Starożytni godni otrzymali dobre świadectwo przez wiarę, ale nie otrzymali jeszcze tego co im Bóg obiecał, a mianowicie ziemi, pokoju itd. "Przeto, że Bóg o nas (o kościele wieku ewangelicznego), coś lepszego przejrzał, aby oni (wierni ojcowie święci - Abraham, Izaak, Jakub, Mojżesz i inni), bez nas nie stali się doskonałymi" (Żyd. 10:40). Ci, którym uczynione były ziemskie obietnice, nie dostąpią ich wypełnienia prędzej aż kościół ewangeliczny będzie dopełniony i otrzyma obiecane mu rzeczy duchowe. Następnie, przez ten kościół, ziemskie obietnice będą chwalebnie wypełnione.
Wielką pomocą będzie dla każdego badacza Pisma świętego zachować w swej pamięci tę różnicę powołań i natur. To pomoże do zrozumienia dla czego ci, którzy dostąpili wysokich, duchowych obietnic, nie mogą spoglądać na, Samsona, Abrahama, Izaaka i Jakuba jako na ilustracje krzyżowania swego ciała, w naśladowaniu Jezusa; bowiem oni ubiegali się o nagrodę ziemską, my zaś, o niebiańską. Musimy więc spoglądać na Jezusa, jako na wzór i przykład ubiegania się o nagrodę duchową. On był pierwszym ubiegającym się o taż nagrodę; był więc "poprzednikiem" i "Wodzem". Spoglądajmy także na innych, którzy biegli Jego śladami - na Piotra, Pawła, Jakuba, Jana itd. Ci są dobrymi wzorami dla tych, co poświęcili i ukrzyżowali swoją naturę ziemską, aby mogli dostąpić zaofiarowanej nowej natury - nagrody wysokiego powołania.
Chociaż nasz bieg może nie jest tak znamienny jak tych wspomnianych Apostołów, to jednak różnice w naszym poświęceniu się i w pracy powinny być tylko w zdolnościach i sposobnościach. Nasza wola powinna być poświęcona tak zupełnie jak była ich; a jeżeli tak jest to możemy mieć tę pewność, że nasza ofiara jest tak przyjemną Ojcu, przez Jezusa Chrystusa, jak była ich.
Lecz nie popełniajmy omyłki w mniemaniu, że krzyżowanie ciała znaczy, wyzbywanie się grzechu. Nie, Bóg nigdy nie przyjmuje grzechów jako ofiarę. Grzechy powinny być zaniechane, unikane i wykorzeniane jak najusilniej; ale poświęcenia dokonujemy, gdy wyrzekamy się osobistych upodobań i przyjemności, legalnych człowiekowi cielesnemu, których odmawiamy sobie, aby dokonać czegoś takiego, co uznajemy za wolę Bożą. W takim krzyżowaniu ciała itd. mamy naśladować Jezusa; a czy Jego ofiara, było wyzbywanie się grzechów? Nie, w Nim grzechu nie było; lecz On odmawiał sobie rzeczy legalnych i właściwych Jemu jako człowiekowi, nawet poświęcił i ofiarował w taki sposób Swoje życie.
Dla kontrastu zauważmy Pawła apostoła w porównaniu z nowoczesnymi kaznodziejami. Wielu kaznodziei obecnych, obiera służbę duchową jako "zawód", który jest zaszczytny i cieszy się poważaniem u świata, dostarcza pewnych wygód, lekkiego życia itd. Pawła pociągiąnęło do tej służby wspaniałość "radosnej nowiny" - on nie mógł jej nie głosić "rado chwycony będąc tak wysokim powołaniem, sterał się sam zapewnić je sobie i drugich do tego zachęcał."
On głosił Ewangelię, pomimo prześladowań, zniewag i wyszydzania ze strony świata - z poświęceniem ziemskich zaszczytów, sposobności i przyjemności, poczytując sobie za przyjemność, że dozwolonem mu było ogłaszać tę wesołą nowinę, pomimo, że zamiast wygód życiowych, zmuszony był "pracować własnymi rękami" w bardzo skromnym zawodzie, często ponosząc głód, niedostatek i różne niebezpieczeństwa. On był gotów ponosić to wszystko, ponieważ cenił odpowiednio tę "wesołą nowinę" o wystawionej wysokiej nagrodzie. A ponieważ kler obecny nie ocenia wesołej nowiny, ani wysokiej nagrody, przeto zasługuje na ostre słowa nagany wypowiedziane przez proroka: "Stróżowie jego ślepi, wszyscy zgoła nic nie umieją, wszyscy są psami niemymi, nie mogą szczekać; ospałymi są, leżą, kochają się w drzemaniu. A są psami obżartymi, nie mogą się nigdy nasycić; sami się pasąc nie umieją nauczać. Wszyscy się za drogą swoją (osobistą korzyścią) udali, każdy za łakomstwem swojem ze strony swej." - Izaj. 56:10-11.
Trzymając się ludzkich tradycyj i z tego powodu nie mogą widzieć nagrody wysokiego powołania. Nie opowiadają "dobrej nowiny" ale bardzo złą - najgorszą i najstraszniejszą nowinę, jaką można sobie wyobrazić, mianoiwcie, że Bóg miłości, wszechmocny i wszechmądry, przygotował naprzód wieczne męki dla dziewięć-dziesiątych ze swoich stworzeń ludzkich.
Kiedyż nareszcie dziatki Boże poznają, że bojaźni jaką się boją Boga, nauczyli się z przykazań i tradycyj ludzkich (Izaj. 29:10-14); kiedy poznają, że Jego prawdziwym charakterem jest Miłość? Kiedy zrozumieją, że ponieważ "miłosierdzie Jego trwa na wieki", On przygotował restytucję na wiek przyszły, a w tym wieku wybiera Małe Stadko, przez które zleje przyszłe błogosławieństwa na wszystką ziemię?
W.T.328
W niniejszej lekcji zastanowimy się nad początkowymi działalnościami naszego Pana, po rozpoczęciu Jego misji publicznej. Po wezwaniu Piotra, Andrzeja, Jakuba i Jana, inni przyłączyli się do Pana i możemy przypuszczać, że wnet przyłączyło się do Niego znaczne grono uczniów. Około tego czasu nasz Pan, po modlitwie na górze w odosobnieniu, wybrał dwunastu, którzy mieli być Jego specjalnymi przedstawicielami, czyli apostołami; lecz czy Jego kazanie na górze było przed, czy po wybraniu onych dwunastu z pomiędzy wszystkich uczni, nie możemy twierdzić na pewno; zdaje się jednak, że oba te zdarzenia miały miejsce w tym samym mniej więcej czasie.
Lekcja mniejsza jest w rzeczywistości częścią kazania na górze - zakończającą częścią. Dopełniając opis Mateusza opisem Łukasza 6:43-49, znajdujemy, że Pan Jezus podał w tym czasie kilka ilustracyj prawdziwego uczniostwa:
W naszych czasach, kiedy nauczanie w nieomal wszystkich denominacjach różni się od nauki Pisma świętego, wierzymy, że degeneracja wiary i praktyk byłaby może większa gdyby nie to, że wielu uważa sobie za obowiązek odczytywanie części Pisma świętego codziennie, pomimo że mało rozmyślają o znaczeniu tego co przeczytali. W takim czytaniu nastręczają się czasami lekcje podobne do tej, którą tu rozważamy i w takich lekcjach zasady prawdziwego uzczniostwa są tak wyraźnie określone, że nominalny chrześcijanin czytając je, drży, gdy zaś prawdziwy otrzymuje korzyść w proporcji jak postanawia, przy Boskiej łasce, stosować swoje życie do tych zasad, aby mógł być więcej przypodobany obrazowi miłego Syna Bożego.
W czasach obecnych, pospolitą myślą w kazaniach, w prywatnych rozmowach i na pogrzebach zdaje się być, że ewentualnie wszyscy chrześcijanie pójdą do nieba, oprócz osób moralnie zdegradowanych, takich, którzy znajdują się w więzieniach - a nawet o takich wyrażana jest nadzieja, że może przed śmiercią będą żałowali za swoje przestępstwa, że taka przedśmiertna pokuta uczyni ich chrześcijanami i w końcu też dostaną się do nieba.
Chociaż te powyższe pojęcia ganimy w zupełności to jednak współczujemy z tymi, którzy, będąc błędnie pouczani, tak sprawę pojmują. Ich niebiblijny pogląd, co właściwie czyni człowieka chrześcijaninem, jest wynikiem dwu rzeczy:
Ze stanowiska prawowiernego kościelnictwa i jego nauki o wiecznych mękach dla wszystkich oprócz tych co stają się chrześcijanami, słowa naszego Pana, które w niniejszej lekcji rozbieramy, zdają się być bardzo nierozumne, niezadawalniające a nawet zatrważające. Wobec takich pojęć, ścisłe zastosowanie tej lekcji znaczyłoby,, że nie tylko świat pogański byłby bez nadziej! co do przeszłości, ale także świat cywilizowany i znaczna, większość tzw. chrześcijan nie mogliby spodziewać się czego innego jak tylko cierpień - wiecznych mąk, ponieważ zostaną przez Pana odrzuceni, nieuznani za chrześcijan, nieuznani za członków Jego Królestwa, Jego ciała, Jego kościoła.
Dopiero gdy pozbywamy się tego zamieszania babilońskiego z wieków ciemnoty i jego błędnych nauk a udajemy się do czystych, niesfałszowanych słów Pana, Apostołów i Proroków i gdy przy Boskiej łasce doznajemy otworzenia ócz wyrozumienia, dopiero wtedy rozpoznajemy te sprawy w ich prawdziwym świetle. Kazania naszego Pana były ustawicznym powtarzaniem, że On szuka za takimi, którzyby byli godnymi stanowić klasę Jego Królestwa, zasiadać z Nim na stolicy, jako Jego współdziedzice, aby sądzić i błogosławić Izraela i wszystkie narody świata. Dopiero gdy nauczymy się rozróżniać pomiędzy kościołem, oblubienicą Pana, członkami Jego mistycznego ciała, pomiędzy klasą królestwa a światem, który w słusznym czasie ma być sądzony i naprawiony przez tę klasę królestwa - dopiero wtedy dochodzimy do właściwego pojęcia Boskich zamysłów rozwijających się w tym wieku ewangelicznym.
Z tego stanowiska dostrzegamy wyraźnie dla czego w klasie królestwa nie mogą być inni jak tylko tacy, którzy rozwiną w sobie wiarę i charakter ponad ludzi tego świata. Możemy widzieć czemu oni są wzywani aby przynosili dobre owoce; czemu muszą kroczyć wąską drogą zaparcia samych siebie, samo-ofiary i wyrabiania charakteru, aby mogli nadawać się do przyszłego dzieła - w Tysiącleciu. Dla większości ludzi, tak długo zaciemnianych błędnymi naukami, zdaje się być bardzo trudnem zrozumieć, że Ojciec Niebieski ma Czasy i Chwile Na Dokończenie Różnych Zarysów Jego Dzieła Świat doznaje w obecnym czasie pewnych doświadczeń, które okażą się korzystne w przyszłości - gdy nadejdzie słuszny u Boga czas na ubłogosławienie wszystkich rodzajów ziemi, próbą wiecznego życia lub wiecznej śmierci. W międzyczasie, w obecnych doświadczeniach przychodzą ćwiczenia według praw naturalnych - pod którymi ubóstwo, choroby, umysłowe i moralne zboczenia, są wynikami złych postępków, tak jak ból jest wynikiem zetknięcia się z ogniem. I nie jest rzeczą nierozumną spodziewać się, że pamiętając lekcje obecnego żywota, ludzie światowi będą w Tysiącleciu postępować rozsądniej aniżeli teraz; że pod korzystnymi warunkami ówczesnymi, będą nie tylko radować się owym wielkim planem zbawienia, ale przyswoją go sobie - nawet tacy, którzy obecnie są obojętni na takie sprawy poniekąd dla tego, że nie mogą widzieć ani postępować wiarą.
Gdy zrozumiewamy, że czas obecny jest szkoleniem, ćwiczeniem i doświadczeniem charakteru tych, którzy usłyszeli i przyjęli Boskie zaproszenie, to poznajemy słuszność wszelkich ograniczeń i wymagań złączonych z tym specjalnym uczniostwem. Już więcej nie dziwimy się, że Odkupiciel nasz powiedział: "Ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota i mało jest tych, którzy ją znajdują." Nie dziwi nas również to co jest napisane, że Jezus uczył przeważnie w przypowieściach i mowach przenośnych, w tym celu widocznie aby większość słuchaczy nie rozumiała Jego poselstwa - aby tylko Izraelici prawdziwi mogli ocenić i przyjąć Jego powołanie. Nie dziwi nas Jego oświadczenie, że tylko tacy, którzy opuszczą wszystko, mogą stać się Jego uczniami; ani też dziwi nas, że uczniostwo Jego oznacza samo-ofiarę aż do śmierci. Teraz poznajemy, że Ojciec Niebieski nie mógł uczynić lżejszych warunków w łączności z tak wyjątkowym, wysokim wezwaniem do współdziedzictwa z Jego Synem w Królestwie, do którego On obecnie wzywa małe stadko.
Główna treść niniejszej lekcji jest dla tych, którzy przyjęli imię Chrystusowe i mienią się być Jego uczniami. Nie dosyć jest przyznawać się do uczniostwa; jeżeli sprawa ta nie idzie głębiej niż to, będziemy odrzuceni. Nasze przyznawanie się do uczniostwa musi być szczere, a Pan zna myśli i serce człowieka. Chociaż On sądzi nas pobłażliwie, na ile to tyczy się mimowolnych słabości i niedoskonałości, On rozsądza surowo nasze cele, intencje naszych serc. Nasz Pan nie mówi tu o kościele, w jego stanie obecnym, jako o zarodku Królestwa; On mówi o uwielbionym, rzeczywistym Królestwie, które będzie ustanowione po Jego wtórem przyjściu. Jego wierni wejdą do tego Królestwa przez dostąpienie przemiany w zmartwychwstaniu - przez uczestnictwo w pierwszym zmartwychwstaniu, którego dostąpią tylko błogosławieni i święci. - Obj. 20:5-6.
Chociaż wierni Pańscy wieku obecnego nie mają być sądzeni według uczynków ale według ich wiary, jak to wykazuje Apostoł Paweł gdy mówi, że "z uczynków zakonu żadne ciało nie będzie usprawiedliwione przed Bogiem," ale usprawiedliwieni zostaliśmy z wiary, to jednak uczynki są wymagane. Naszymi uczynkami musimy udowodnić wierność naszych intencyj, naszej woli. To też Św. Jakub mówi: "Ja tobie ukażę wiarę moją z uczynków moich" (Jak. 2:18), i z tym godzi się całe Pismo święte. Jeżeli swoimi uczynkami okazujemy Panu szczerość naszej wiary to wiara taka będzie Jemu przyjemna, uznani zostaniemy za doskonałych i dostąpimy działu w Królestwie, w wielkich i kosztowych rzeczach, które Pan przygotował dla tych, którzy Go miłują - nie tylko słowem ale i uczynkami - dla tych, którzy starają się uczynkami i życiem swoim okazać, zademonstrować swoją miłość ku Bogu.
Nasz Pan rozszerzył tę ilustrację, wykazując, że On nie mówi jedynie o ludziach, którzy gromadnie przyznawają się do chrześcijan. Ze stanowiska Pańskiego, znaczna większość takich byłaby przez Niego nazwana poganami, ponieważ oni nigdy nie zawarli przymierza społeczności z Bogiem. Tekst ten widocznie stosuje się do tych, którzy zewnętrznie poświęcili się Panu i powierzchownie przyznawają się do zmiany serca i do społeczności z Panem. Więcej nawet, Pan włącza nie tylko kilku ale "wielu" takich, którzy w swoim zewnętrznym postępowaniem, w pewnej mierze wyznali Pana publicznie, tak jak było powiedziane powyżej.
To przedstawia klasę przyznającą się do społeczności z Panem i do publicznej pracy w Jego imieniu - znacznie większej aniżeli zwykłe rzesze kościelnictwa. Nasz Pan oświadczył, że o ile nasze poświęcenie nie pobudzi nas do czegoś więcej aniżeli do zadziwiających czynów, do nazywania się chrześcijanami i do ogłoszenia prawdy drugim, nic nam to nie pomoże. Aby otrzymać Pańskie uznanie, "w owym dniu," potrzebnem jest abyśmy wyrobili w sobie charakter według woli Ojca - zgodnie z Jego Słowem. Oprócz charakteru, nic nie ostoi się w tej próbie ostatecznej.
Wszędzie, w krajach zwanych chrześcijańskimi spotykamy wielu, którzy często wyrażają w pieśniach i modlitwach słowa "Panie, Panie," ale postępowanie ich, o ile to możemy widzieć, nie świadczy o przynoszeniu owoców dobrych, a raczej złych. Wielu z nich są raczej "cierniem" i "ostem," według porównania Pańskiego. Tacy wyciągają dłonie jakoby w zamiarze dopomagania i uszlachetniania drugich, lecz ciernie i osty ranią i szkodzą.
Żyjemy w czasach, że nie wiele mogą szkodzić fizycznie, ponieważ prawa świeckie nie dozwalają na to i karzą takich czynicieli złego. Mimo to ludzie o ciernistym usposobieniu znajdą dosyć sposobności szkodzić drugim swoimi wargami i językiem. Oszczerstwa, obelgi, obmowy, zazdrości, nienawiści i spory wypływają z nich, bo taką jest ich natura. Takie krzewy cierni i ostów, zapewne mogą przybierać grona winne i figi, aby zwodzić, ale swój ciernisty charakter wnet okażą tym, którzy się z nimi stykają.
Nie dziw, że Pan orzekł, iż tacy nie nadają się aby z Nim uczestniczyli w Królestwie i w wielkim dziele sądzenia i błogosławienia ludzkości. Jak mogliby oszczercy, potwarcy i wtrącający się w cudze sprawy nadawać się do Królestwa miłego Syna Bożego? Mówienie, Panie, Panie, albo dokonywanie pewnych cudów w Jego imieniu, nie daje im gwarancji do spodziewania się onych wielkich błogosławieństw, jakie Pan ma przygotowane dla tych, którzy Go miłują a także powodowani są duchem miłości do wszystkich domowników wiary.
Świadomi jesteśmy, że w naszych czasach zamącone i sprawiające zamieszanie nauki, jakie doszły nas z wieków ciemnoty, zbrzydły się ludziom myślącym do takiego stopnia, że gotowi są powiedzieć: "Precz z doktrynami! Nie stanowi różnicy jak człowiek wierzy, jego wartość zależy od jego czynów." Sympatyzujemy z tymi co tak mówią, chociaż wcale się nie godzimy. Obstajemy, że doktryny są bardzo ważne, tak względem wiary jak i względem czynów. Gdyby tak nie było, to Pan nie nadałby doktrynom tak poważnego znaczenia w Swoich naukach i przypowieściach, jak i w tej, którą tu rozważamy. Żaden nie może budować właściwego życia jeżeli nie ma pewnego fundamentu, pewnej doktryny, pewnej wiary. Człowiek bez wiary, bez nadziei, będzie też miał pewne braki w charakterze. Wierzymy więc, że ważną jest rzeczą, posiadać właściwy fundament, właściwą wiarę i właściwą doktrynę, aby na nich budować właściwy charakter i dobre uczynki.
Ilustracja przytoczona przez Pana pokazuje możliwość budowania na dwu odmiennych fundamentach - na fundamencie dobrym i niedobrym. Zanim jednak pójdziemy dalej zauważmy, że ta przypowieść nie przedstawia pogan w żadnym znaczeniu tego słowa, ani też przedstawia takich, którzy chociaż żyją w krajach cywilizowanych, mają swe oczy wyrozumienia tak zaciemnione nieświadomością i przesądami, a uszy tak zatulone przez boga tego świata, że poselstwa Pańskiego rozpoznać nie mogą. Przypowieść jest adresowana do takich, którzy "mają uszy do słuchania" - którzy rozumieją naukę Pańską. Poganie nie mogą być tak określeni, ani też nie obejmuje znacznej większości tych, którzy przyznają się do kościelnictwa.
Przypowieść ta wyraźnie wykazuje dwie klasy pomiędzy tymi, którzy usłyszeli dobre poselstwo prawdy, przyjęli takowe, zewnętrznie poświęcili się Panu i powierzchownie opierają swoje nadzieje na Jego obietnicach. Nadzieje budowane na obietnicach Pańskich, lecz nie poparte uczynkami, są nadziejami budowanymi na piasku. Jest tylko kwestią czasu, gdy nadejdą próby, a nadzieje te okażą się próżne. Okażą się zwodnicze dla tego co je posiadał i na nich polegał, iż zapewnią mu dział w Królestwie. Wiara i nadzieje, którym nie towarzyszą usilne zabiegi czynienia woli Bożej i które nie liczą się z tym, że posłuszeństwo jest nieodzowne do zapewnienia sobie miejsca w Królestwie, są mylnie ugruntowane i upadek ich jest nieunikniony.
Ci natomiast, którzy budują w posłuszeństwie, których serca i język wyznawają i czczą Pana a czyny ich odpowiadają ich wierze, a przynoszenie owoców poświadcza ich społeczność z Panem - tacy przejdą przez burze życiowe i nie będą zachwiani ani poruszeni, bo zbudowani są na opoce - na dobrym fundamencie. Nie dziw, że słuchacze zauważyli, iż nauki naszego Pana różniły się od nauk nauczonych w piśmie i Faryzeuszów. W nauce Jego była siła i stanowczość, nie znaleziona gdzie indziej. Podobnie jest i dziś, Słowo Boże jest rozumne, logiczne i zadowalniające w mierze i stopniu większym aniżeli cokolwiek innego.
Apostoł Paweł używa podobnej ilustracji w nieco odmienny sposób. Jego ilustracja też stosuje się tylko do tych, którzy budują na opoce, na Chrystusie Jezusie, lecz wykazuje, że tych budujących są dwie klasy i że chociaż obie będą ostatecznie zbawione, czyli osiągną żywot wieczny, jedni otrzymają hojne wejście do Królestwa, drudzy zaś "zbawieni będą jako przez ogień" - przez przejście wielkiego ucisku.
Wyjaśnienie Apostoła jest jednakowo stosowne, czy owe złoto, srebro i drogie kamienie używane przy dobrej budowie, zastosujemy do prawdziwych doktryn, w przeciwieństwie do drzewa, słomy i siana doktryn fałszywych, czy też te symbole złota, srebra i drogich kamieni zastosujemy do zalet charakteru rozwiniętych w rezultacie zdrowych doktryn a drwa, słomę i siano, do charakteru nierozwiniętego.
Esencją tych lekcyj jest, że ci, którzy uznali za rzecz korzystną być po stronie Pańskiej w tym wieku obecnym, uczynią dobrze gdy po obliczeniu kosztów, odłożą na stronę zupełnie, nie tylko otaczające ich grzechy ale i ich ambicje, nadzieje i wszelkie pożądania ziemskie - aby całe ich zainteresowanie koncentrowało się na Panu, by rozeznać Jego wolę i wiernie Mu służyć. To są ci, którzy rzeczywiście miłują Pana więcej aniżeli domy, role, ojca, matkę, dzieci lub samych siebie. Tacy są klejnotami Pańskimi, którzy będą współdziedzicami z Nim w Królestwie i w onym wielkim dziele błogosławienia wszystkich rodzajów ziemi w słusznym czasie. "Ci Mi będą własnością, mówi Pan zastępów, w dzień, którego Ja uczynię ich klejnotami." - Mat. 3:17. - Tłum. poprawne.
W.T.3317-1904
Znowu zbliżamy się do rocznicy śmierci naszego drogiego Odkupiciela, więc ponownie przypominamy naszym czytelnikom lekcję, jakiej wielu z nas nauczyło się w ubiegłych latach, mianowicie, że około tej pory roku przychodzą, z pewnych niewyjaśnionych powodów, szczególniejsze doświadczenia i próby na lud poświęcony Panu a to odpowiada szczególniejszym cierpieniom i smutkom, jakich doświadczali Pan Jezus i Jego pierwsi uczniowie. Pan Jezus wiedząc, że będzie ukrzyżowany, starał się przygotować Swoich uczniów do tej próby, więc na krótko przed udaniem się do Jeruzalemu przepowiadał im o tym. Prawdopodobnie przy tej okazji powiedział im, że tylko ci, którzy jedzą ciało Jego i piją krew Jego mogą mieć żywot, na co wielu z Jego bliskich naśladowców oświadczyło: "Twardać to jest mowa, któż jej słuchać może" i więcej z Nim nie chodzili. - Jan 6:60.
Po przepowiedni Pana wypowiedzianej do pozostałych dwunastu, że zbliża się czas Jego ukrzyżowania, Apostoł Piotr zawołał: "Zmiłuj się nad sobą Panie! nie przyjdzie to na Cię". Lecz Pan odpowiadając mu rzekł: "Idź odemnie, szatanie, jesteś mi zgorszeniem; albowiem nie pojmujesz tego co jest Boskiego, ale co jest ludzkiego" (Mat. 16:22-23). Twoja myśl i rada jest przeciwna Boskiemu rozporządzeniu ; gdyż aby Syn człowieczy mógł wejść do chwały Swojej i dokonać powierzonego Mu dzieła zbawienia Kościoła i świata, nieodzownem jest, aby wpierw poniósł śmierć ofiarniczą.
Później, gdy czas próby się zbliżał, przyszła też i szczególniejsza próba na Judasza. Przypominamy jak jego miłość pieniędzy pobudziła go najpierw do sprzciwiania się onemu pomazaniu Mistrza ku Jego pogrzebowi, a następnie doprowadziła go do tego, że sprzedał swojego Mistrza za trzydzieści srebrników, zdradzając Go pocałunkiem. Pamiętamy także jak nieco później wszyscy uczniowie zostali zatrwożeni z powodu aresztowania ich Mistrza i tym, że On dobrowolnie na to się zgodził. To ich zdziwiło i przestraszyło do takiego stopnia, że "opuściwszy Go, wszyscy uciekli" (Marek 15:50). Pamiętamy i to jak Piotr został zaskoczony poważną słabością i zaparł się swego Pana i Mistrza, nawet z przysięgą i zaklinaniem się.
Być może, iż nam się tylko zdaje, że podobnie i na lud Pana o tym czasie przychodzą większe próby aniżeli w innej porze roku; a może też być, że jest to rzeczą istotną i odpowiednia, aby członkowie ciała Chrystusowego w tej właśnie porze przechodzili szczególniejsze próby i dziwne trudności, dla doświadczenia wiary, posłuszeństwa i wierności.
Zdaje się, że podobne myśli już dawno temu nasuwały się i innym ludziom i doprowadziły do ustanowienia w porze przedwielkanocnej tak zwanego wielkiego postu, w którym wierni zachęcani są do większego czuwania i modlitw. Jest rzeczą pewną, że post ten obserwowany był przez kościół Rzymski już od wielu stuleci a także obserwowany jest przez kościół Anglikański, Luterański a w pewnej mierze i przez inne kościoły.
Aczkolwiek większość ludzi obserwuje post jedynie tylko jako zewnętrzną formę i obrządek, bez serdecznego ocenienia, a to nie może być przyjemnym Panu, jednakowoż wierzymy, że w dawnych czasach wielu pościło z jak najlepszych pobudek i że jeszcze teraz niektórzy tak poszczą. Nie naszą rzeczą jest sądzić, lub kogoś potępiać, lecz jesteśmy pewni, iż wielu przyzna, że w sprawie postu rzecz się tak ma w rzeczywistości jak powyżej przytoczyliśmy. Ma się rozumieć, iż niemożliwem jest ustanowić jakiekolwiek prawa, lub reguły, któreby rządziły sercami ludzi, one ani ciałem rządzić nie mogą.
W takich sprawach my też nie uznajemy żadnych określonych reguł, lub praw. Samo podanie myśli powinno wystarczyć tym, którzy w jedzeniu pragną uprawiać wstrzemięźliwość. Tego rodzaju myśl mamy podaną przez samego Mistrza, że po Jego odejściu, naśladowcy Jego będą pościć (Mat. 9:15). Kilka przykładów takiego poszczenia jest zanotowanych w Piśmie świętym i takowe mogą być uważane za odpowiednie wzory dla Jego naśladowców, z których żaden nie znajduje się pod prawem ani przykazaniem odnośnie jedzenia, picia, lub innych czynności w codziennym życiu.
Pewna miara dobrowolnego poszczenia jest korzyścią dla nas, tak fizycznie jak i duchowo - a szczególnie w wiosennej porze roku. Mocniejsze pokarmy są potrzebne w porze zimowej, w czasie mrozów, lecz są one mniej potrzebne w miarę ocieplania się. Wiele chorób, które trapią ludzi podczas wiosny są bez zwątpienia wynikiem objadania się; chorobom tym można by w znacznej mierze zaradzić przez stosowanie odpowiedniego postu - przez wstrzymanie się od łakoci i mocnych pokarmów. Ponadto, gdy organizm przeładowany jest pokarmem, umysł staje się tępym i niezdolnym do wyższych czynności umysłowych a szczególnie tych, które odnoszą się do naszego stosunku z rzeczami duchowymi.
Powyższą myśl podsuwamy nie w intencji nakładania na kogoś jarzma, lub nakazu, lecz radzimy każdemu, aby w tym czasie, na ile mu jego własne sumienie dyktuje, pościł i modlił się, aby to czyniąc mógł dostąpić duchowych, błogosławieństw, odpowiednio do gorliwego naśladowania Pana, tak w tej jak i w każdej innej sprawie.
Jak to już poprzednio zaznaczyliśmy, Pan Jezus nie dał żadnego polecenia Swoim uczniom, jak to wielu chrześcijan przypuszcza, iż Wieczerzę Pańską należy obchodzić co tydzień, co miesiąc, co dwa lub trzy miesiące. Najpewniejszym jest, że Wieczerza Pańska, podobnie jak wszystkie inne żydowskie obrządki, została ustanowioną aby zajęła miejsce figuralnej Paschy i figuralnego baranka wielkanocnego i była obchodzoną raz w roku. W obchodzeniu figury była przestrzegana ścisła akuratność, jaka nie koniecznie potrzebuje być zastosowana do naszego obchodzenia pozafigury. Figura była zamierzoną, aby wskazywała akuratną datę, w którą Pan Jezus miał być ukrzyżowany. Z tego powodu wielka akuratność ze strony Żydów była właściwa. Lecz teraz, kiedy śmierć Jezusa stała się faktem należącym do przeszłości, tak ścisła akuratność w obchodzeniu tej pamiątki co do dnia i godziny, nie zdaje się być konieczną.
Dla tej przyczyny nie mamy nic przeciwko zwyczajowi jakiego się trzymają Katolicy, Episkopalni i Luteranie, że najbliższy piątek i niedzielę rocznicy śmierci Pana Jezusa obchodzą jako Wielkanoc. A nawet można dać pewną słuszność temu zwyczajowi, ponieważ on sprawia, że rocznica ta harmonizuje z dniami tygodnia. Jednak przez kilkadziesiąt lat minionych, my zwykliśmy obchodzić tę Pamiątkę, tak blisko właściwej jej rocznicy, jak tylko mogliśmy to wyrozumieć według żydowskiego sposobu obliczania czasu, to jest w wieczór poprzedzający 14-ty dzień żydowskiego miesiąca Nisan. Przez wzgląd na ten tak długo przez nas obserwowany zwyczaj i przez wzgląd na to, że niektórzy nie mogliby się dopatrzeć żadnego pożytku ze zmiany; oraz i na to, że inni mogliby popaść w zamieszanie i przypuszczać, że przedtem nie obchodzili właściwie, dajemy pierwszeństwo temu zwyczajowi. Radzimy więc, aby tę drogą Pamiątkę obchodzić w akuratnym czasie według kalendarza żydowskiego.
Pan Jezus był ukrzyżowany 14 dnia pierwszego miesiąca, co w tym roku przypada w dniu 16go kwietnia. Lecz Wieczerza Pamiątkowa, która miała przedstawiać Jego śmierć, była obchodzona poprzedniego dnia wieczorem, przeto zgodnie z naszym poprzednim zwyczajem polecamy, aby wszyscy w jedności ducha i myśli zgodzili się na obchodzenie tej wielkiej rocznicy śmierci Odkupiciela w czwartek, 15 kwietnia, po godzinie 6-ej wieczorem. Nawet wtenczas, nie będziemy mogli obchodzić tej Pamiątki wszyscy o jednej i tej samej godzinie, ponieważ w różnych częściach świata czas się różni, jednak obchodzona ona będzie, prawie że jednocześnie na całym świecie. Myśl o tej ogólnej spólności niechaj nam doda radości i skupienia ducha i myśli przy tej okazji. Zachęcamy, aby wszyscy, którzy miłują Pana i którzy poświęcili się by czynić Jego wolę aż do śmierci, aby brali udział w tej pamiątce, która tak wielkie znaczenie ma dla nas wszystkich.
Ona najpierw uprzytomnia nam ofiarę drogiego naszego Odkupiciela, złożoną za Kościół i za wszystkie rodzaje ziemi. Następnie, przypomina żeśmy ślubowali Panu, iż będziemy postępować Jego śladami, że będziemy cierpieć a Nim, pić z Jego kielicha i chrzcić się Jego chrztem śmierci. Ma się rozumieć, że to łamanie chleba i picie kielicha przy obchodzeniu tej Pamiątki, jest o wiele mniej ważne aniżeli nasze współuczestniczenie w rzeczywistych rzeczach duchowych, których ta ceremonia jest tylko obrazem. W umysłach i sercach naszych musimy się zawsze karmić złamanym ciałem Jezusa i zrozumiewać wiarą, że przez Niego dostąpiliśmy najpierw naszego usprawiedliwienia; jedynie przez Niego mogliśmy być poczytani za członków Jego ciała i przez Niego doszły nas wszystkie nadzieje przyszłego żywota.
Po drugie, kielich przedstawia nam, że musimy mieć udział w Jego smutkach, musimy być uczestnikami cierpień Chrystusowych, dopełniać ostatek Jego ucisków, postępując wiernie Jego śladem - nawet aż do śmierci. Kielich, jaki Ojciec nalał naszemu Panu, On go wypił. Z łaski Bożej zostaliśmy uprzywilejowani do brania udziału w tym kielichu; bo "jeśli z Nim cierpimy, z Nim też królować będziemy." Jeżeli zaś unikniemy cierpień Chrystusowych i nie staniemy się żywymi ofiarami z Nim, to tym samym utracimy chwalebne przywileje i prawo do Jego Królestwa.
W.T.4756-1911
Słowa stanowiące tytuł niniejszego artykułu, które też są złotem tekstem w tej lekcji, były Pańskim zgromieniem króla Saula, przez proroka Samuela, w łączności z obwieszczeniem, że Saul, przez nieposłuszeństwo Królowi niebiańskiemu, stracił przywilej przedstawiania Go na stolicy Izraleskiej. Odebranie królestwa z rąk Saulowych znaczyło więcej aniżeli tylko usunięcie jego samego; ono znaczyło, że jego syn i następni dziedzice, nie mieli już więcej być przedstawicielami Pana w królestwie.
Przez kilka lat Saulowi powodziło się dość dobrze na tronie a wraz z nim powodziło się też narodowi izraelskiemu. Siedem lat po koronacji, rozważanej w poprzedniej lekcji, przyszła na niego surowa próba pod względem jego posłuszeństwa Królowi niebiańskiemu. Rozpoczęła się naonczas wojna przeciwko Filistynom, którzy wkroczyli do ziemi Izraelskiej od wschodu. Saul oczekiwał kilka dni za przyjściem Samuela w celu dokonania ofiary Panu, przed rozpoczęciem walki. Samuel został opatrznościowo wstrzymany i Saul, po pewnym oczekiwaniu, dokonał ofiary sam, w przeciwieństwie do ustanowionego obrządku. Po dokonaniu ofiary, rozpoczęto walkę, której wynikiem była wielka porażka dla armii Saulowej. Saul widocznie nie miał złej intencji, lecz nie dosyć miał poważania i szacunku dla Pana i Jego rozporządzeń. Możnaby powiedzieć, że to było początkiem Saulowego odwracania się od Pana. Samuel zganił Saula słowami: "Przeczżeś tedy nie usłuchał głosu Pańskiego... i odrzuciłeś słowo Pańskie, tedy cię też odrzuci Pan.... Oderwał Pan królestwo Izraelskie dzisiaj od ciebie i da je bliźniemu twemu lepszemu niżeś ty."
Nauka z tego wydarzenia stosuje się obecnie do Izraela duchowego, tak jak stosowała się do Saula i ówczesnego Izraela cielesnego - "Posłuszeństwo jest lepsze niżeli ofiara". Jak wiele okoliczności przytrafia się obecnie pomiędzy przyznającymi się do imienia Pańskiego, gdzie zdanie to miałoby zastosowanie! Wiele jest "pracowników" w sprawach Pańskich, w różnych denominacjach Chrześcijańskich i znaczne są ich ofiary czasu i pieniędzy, lecz o ile oni nie są posłusznymi Panu, mijają się z błogosławieństwem, które mogłoby być ich udziałem a nawet pozbawiają się w znacznej mierze pewnych większych sposobności i przywilejów. Obawiamy się, że wielu z tych pozbawia się Królestwa, chwały i współdziedzictwa z Panem w Jego Królestwie.
Z tej lekcji, tyczącej się doświadczenia Saulowego, powinniśmy nauczyć się, że nasz Ojciec Niebiański chce abyśmy zwracali pilną uwagę na Jego Słowo i nie myśleli ani na chwilę, że możemy je polepszyć, albo że czasy i okoliczności zmieniły potrzebę posłuszeństwa Jemu. Gdyby Saul był posłusznym a wynik tego okazałby się ujemny, on przynajmniej miałby czyste sumienie; mógłby mówić, że on był posłusznym Bogu a za wyniki tego nie jest odpowiedziały. Bóg byłby odpowiedzialny za wyniki, a wiemy, że moc Boska sprawiłaby wyniki najwłaściwsze.
Zastosujmy tę lekcję do siebie w naszym codziennym postępowaniu. Słuchajmy Słowa Bożego i trzymajmy się go jak najbliżej, nie obawiając się wyników; wierząc, że Ten, który opiekuje się nami, nie śpi i jest za mądry aby błądzić, a w zupełności kompetentnym zaopiekować się nami, w razie jakiej przykrości za nasze posłuszeństwo Jemu.
Jak wielu wiernych Pańskich będących w Babilonie doznałoby błogosławieństwa korzystając z tej lekcji! Niektórzy z nich myśleli może nieraz: "Ja widzę, że obecne instytucje i ich obrządki są przeciw owej prostocie ewangelicznej, jaka była w rychłym kościele, lecz co ja mogę uczynić? Jestem człowiekiem tego systemu i jestem zaangażowany w pracy, około jego podtrzymania; gdybym teraz wycofał się byłoby to dla mnie większą lub mniejszą szkodą. Pragnąłbym być wolnym od ludzkich instytucyj i zająć się sprawami Pańskimi, według Jego Słowa, lecz uwolnić się nie mogę, bo ciąży na mnie pewna konieczność. Muszę sprawować pewne poświęcenia a tu zdaje się być najlepsze miejsce abym to uczynił."
Pan nie ma upodobania w takich argumentach. Jego poselstwo jest, że "posłuszeństwo jest lepsze aniżeli ofiara." Sprawy naszych ofiar i poświęceń pozostawmy w Jego rękach. One będą bez znaczenia jeżeli Bóg ich nie przyjmie, a On przyjmuje tylko takie ofiary, które są przede wszystkim w posłuszeństwie Jemu. "Wynijdźcie z niego, ludu Mój! abyście nie byli uczestnikami grzechów jego i nie wzięli z plag jego." - Obj. 18:4.
Chociaż Pan zapowiedział odrzucenie Saula, przepowiednia ta widocznie wykonana była nie zaraz ale kilka lat później. Prawdopodobnie przez około dziesięć lat dekret ten był jakoby martwy list, bo możliwem jest, że owe odrzucenie podziałało dodatnio na Saula, stał się więcej uważanym i posłusznym woli Pańskiej, a Dawid, pomazany w owym czasie, nie był jeszcze dosyć rozwiniętym aby być przedstawicielem Pańskim w miejsce Saula.
Następna poważna próba Saulowa była w łączności z Amalekitami, którzy byli narodem koczującym i gwałtownym, szkodząc czasami Izraelitom. Posyłając Swoje polecenie Pan rozkazał, aby Amalekici byli wytraceni. "Pobij Ameleka i wytrać jako przeklęte wszystko, nie pofolguj mu, ale wybij od męża... aż do owcy, wielbłąda i osła". Nie wymieniając innych przestępstw Amaleka, wyszczególnione tu były sprzeciwy i trudności, jakie naród ten spowodował kilka stuleci przedtem Izraelitom, w ich podróży z Egiptu do ziemi obiecanej.
Ten opis brany jest przez sceptyków na udowodnienie jednej z dwu możliwości:
Bóg przewidział ten stan rzeczy i zarządził wielkie odkupienie, nie tylko dla nich ale i dla całej ludzkości; a to odkupienie, zapewnione wielką ofiarą Chrystusa, wieki po ich śmierci - dokona, z czasem, uwolnienia ich z tego więzienia - wzbudzenia od umarłych. Oni znajdują się w klasie wspomnianej przez naszego Pana: "Wszyscy, którzy są w grobach usłyszą głos Syna człowieczego i wyjdą" (Jan 5:25,28). Powrócą do życia w warunkach przyjaznych, poznają łaskę Bożą w Chrystusie i zaliczeni zostaną do rodzajów ziemi, które będą ubłogosławione przez duchowe nasienie Abrahamowe. Nie dostąpią pierwszego zmartwychwstania, lecz wzbudzeni zostaną do przywilejów restytucyjnych, przez sąd i naprawę w sprawiedliwości.
Próbą Saulową w łączności z Amalekitami i Amorejczykami było, że oni byliby wytraceni wcześniej, lecz nieprawość ich jeszcze nie dopełniła się. Jedną lekcją jaką można wyciągnąć z tego jest, że chociaż narody te nie były w przymierzu z Bogiem, znajdowały się jednak pod pewnym Jego nadzorem - aby ich nieprawości nie przekraczały granic, że gdy miara złego była dopełniona, wymierzone było karanie. Nie znamy szczegółów Amalekitów, lecz rozumiejąc Boski charakter, Jego sprawiedliwość i miłosierdzie, możemy być pewni, że w pewnym szczególniejszym znaczeniu ich nieprawość i doszły do pełnej miary i ponad miarę, zanim wydany był rozkaz na ich wygładzenie przez króla Saula.
Saulową omyłką w tej próbie było jego niewykonanie zlecenia Pańskiego dokładnie. Wybił wszystkich Amalekitów, starych i młodych, z wyjątkiem króla, którego zachował przy życiu, prawdopodobnie w celu okazania triumfalnego zwycięstwa; natomiast co do bydła, pozwolił aby lud wybrał sobie co lepszego - "owcom, wołom, bydłu tłustemu, baranom i wszystkiemu, co było najlepszego... tylko cokolwiek było nikczemnego i podłego, to wygubił" - Wiersz 9.
Łącznie z tym przyszedł do niego prorok Samuel i rozpoczął rozmowę, która jest podstawą niniejszej lekcji. Cały ten opis - oburzenie Samuelowe i Pańskie stanowcze potępienie Saula - dowodzi, że Saul nie był w mylnym zrozumieniu Pańskiego rozkazania, ale że pogwałcił je z pewną rozmyślnością. Trzeba nam więc rozumieć, że jego słowa, w odpowiedzi Samuelowi, były w znacznej mierze obłudne. Pochwalił się, że usłuchał rozkazania Pańskiego i wykonał je skutecznie. Samuel wszakże wnet odpowiedział: "A co to za wrzask trzód w uszach moich i co za ryk wołów, który słyszę?"
Prorok od razu zrozumiał, że dzieło wygładzenia nie było zupełne, że Saul i naród Izraelski nabrali łupów. To było w najzupełniejszym przeciwieństwie do Pańskiego rozkazania. Oni mieli wygładzić swoich nieprzyjaciół nie dla własnej korzyści, ale jako Pańscy przedstawiciele, mieli wykonać Jego dekret sprawiedliwości. Oni nie mieli brać łupu i przez to stać się podobnymi narodom okolicznym - narodem rabującym, korzystającym z niedoli zadanej nieprzyjaciołom Pańskim. To zgadzało się z Boskim charakterem i z powyżej przytoczonym wyjaśnieniem tej sprawy.
W.T.3224-1903
Jak rozumieć proroctwo Ijoba 38:22-23, literalnie czy symbolicznie?
Rozdział ten zaczyna się słowami: "Tedy odpowiedział Pan Ijobowi z wichru". Następnie jest kilkanaście pytań, które jakoby Pan zadawał Ijobowi. Wiersze wspomniane w pytaniu brzmią: "Izaliś przyszedł (doszedł) do skarbów śniegów? albo skarby gradu widziałeśli? Które zatrzymywani na czas ucisku, na dzień bitwy i wojny." Wolimy wnosić, że jest to filozoficzne określenie pewnych elementów (żywiołów) i sił przyrody, ich działanie itd. Nie zdaje się nam, że wiersze te są proroctwem, chyba że pośrednio, wiersz 23, ktoś chciałby stosować proroczo do "wielkiego ucisku."
Musimy przyznać, że żywioły i siły natury są pod władzą i dyrektywą Wszechmocnego Stworzyciela a człowiek śmiertelny ma o nich bardzo ograniczone pojęcie. Skarbów śniegu i gradu człowiek nie dochodzi, czyli nie jest w stanie ich wytworzyć lub nimi kontrolować według swej woli. One czasami powodują katastrofy, nieszczęścia i uciski, na które Bóg dozwala z powodu, że przez grzech, człowiek ściągnął na siebie (i na swoją posiadłość- ziemię) Boskie przekleństwo. Były wypadki, że żywiołowe katastrofy (trzęsienia ziemi, burze, huragany śnieżne, grady, powodzie itp.) były zastosowane przez Boga na poskromnienie ludzkich niegodziwości, na ukaranie niepoprawnych grzeszników i na ukrócenie grzechu. Według biblijnych przepowiedni, te żywioły i siły natury będą przez Boga użyte do ostatecznego zniszczenia niepoprawnych grzeszników. Następnie (po zniszczeniu wszystkich nieprzyjaciół Boga i sprawiedliwości), te żywioły i siły będą przez inteligentnego Stworzyciela tak uregulowane, że więcej katastrof, nieszczęść i ucisków powodować nie będą, ale staną się przewodami Boskich błogosławieństw dla wszystkich rodzajów ziemi.
Gdzie znajdował się ogród Eden, czyli Raj? Czy br. Russell tłumaczył o tym i czy kraj gdzie raj znajdował się istnieje dotąd?
Dokładnej informacji w tym względzie nie mamy, lecz na podstawie 1 Moj. 2:8-14, niektórzy wnoszą, że Raj znajdował się w Mesopotamii, w kraju, który obecnie znany jest jako Irak. Ma się rozumieć, że przez potop, raj został zniszczony a także kierunek i koryta rzek mogły ulec pewnym zmianom. Przeto cokolwiek ktoś mógłby powiedzieć o geograficznym położeniu Raju, byłoby tylko zgadywaniem.
Br. Russell nie tłumaczył o tym szczegółowo, oprócz krótkiej odpowiedzi na pytanie, w książce pytań i odpowiedzi na str. 532. Odpowiedź tę zalecamy uwadze pytającego i innych czytelników.