Logo Straży

  • Berianie byli zacniejsi. - W.T.4407-1909
  • Kontrola nad językiem konieczna. - W.T.5517-1914
  • "Większe czyny." - "The Dawn"-XI,1967.
Rok 1968,
Numer 3


Berianie byli zacniejsi

Lekcja z Dziejów Apostolskich 17:1-15.

Złoty Tekst:- "W sercu moim składam wyroki Twoje, abym nie zgrzeszył przeciwko Tobie." - Ps. 119:11.

Paweł, Syla i Tymoteusz, opuściwszy swą pracę misyjną w mieście Filipii, udali się w dalszą podróż około sto mil w kierunku południowo-zachodnim i zatrzymali się w mieście Tesalonika, które stało się sławnem z tego, że dwa listy św. Pawła były napisane do chrześcijan w tym mieście. W drodze oni pominęli dwa miasta, gdzie widocznie nie znaleźli przychylnych słuchaczy ani przygotowanych serc, Filipia było jedno z tych kilku miast, w których wierni, po przyjęciu Ewangelii, nie dostali się z początku pod wpływy Judaizmu. Rozproszeni w tej okolicy Żydzi widocznie zaznajomili mniej lub więcej swoich sąsiadów z prawdziwym Bogiem, z obserwowaniem Jego zakonu i względem Jego obietnic co do Mesjasza.

W Tesalonice ci misjonarze znaleźli żydowską synagogę i, według ich zwyczaju, udali się tam na nabożeństwo w dni Sabatu i rozmawiali z uczestnikami. Paweł, "przez trzy sabaty kazał im z Pisma" (w. 2). Słowo tu przełożone na kazał oznacza rozmowę, czyli dyskusję. Apostoł prowadził biblijną dyskusję z Żydami. Ten sposób kazania Ewangelii, dziś tak mało praktykowany między chrześcijanami, jest bodaj czy nie najlepszy. Staraliśmy się przywrócić go między przyjaciółmi teraźniejszej prawdy, zalecając podobne dyskusje na bereańskich badaniach Biblii przy pomocy podręczników. Skutki z takich badań są najlepsze. Tego rodzaju badania dają uczestniczącym lepsze wyrozumienie prawdy aniżeli zwykłe kazania. Prawda, że "pielgrzymi" wygłaszają zwykle kazania, ponieważ ich wizyty są tylko okazyjne ; ale nawet ci są zachęcani aby pouczali zgromadzenia takich bereańskich badań, aby bracia mogli przyzwyczaić się do tych pierwotnych metod uczenia się prawdy.

Takie dyskusje były zwykłe u Żydów, lecz oni potrzebowali kogoś, którego im Pań przysłał w osobie Apostoła, mianowicie takiego, który mógłby im wyłożyć Pisma, kogoś który mógłby odpowiedzieć na pytania i mógłby im dopomóc do znalezienia odpowiedzi na ich własne pytania z Biblii. Podobnie i dziś ważnem jest aby na bereańskim badaniu był umiejętny przewodniczący, dosyć pokorny aby był godnym prawdy sam i aby drugim wskazywał przewody jakimi Panu upodoba się prawdy udzielić.

Nie tylko jest prawdą, że "przed zginieniem przychodzi pycha a przed upadkiem wyniosłość ducha" (Przyp. Sal. 16:18), ale prawdą jest również, że pycha zaciemnia umysł i utrudnia prawidłowe zrozumienie prawdy takiemu, który inaczej mógłby być błyszczącym światłem przyświecającym drugim prawdziwą światłością. Zamiast tego, niektórzy starają się sami błyszczeć i przez wysuwanie własnego światła zaciemniają prawdziwe. Pan jest gotów dopomagać nam do trzymania się w pokorze, w miarę na ile jesteśmy pilnymi w Jego służbie, gotowymi sami być niczem a za przewodników uznawać tylko takich, którzy silnie trzymają się Słowa Żywota, bez zabiegania o własne wywyższenie w zgromadzeniu.

"Chrystus Miał Cierpieć I Powstać Od Umarłych"

Po zaznaczeniu, że św. Paweł rozmawiał, czyli dyskutował z Żydami, opisana jest nieco treść poselstwa ewangelicznego. Apostoł rozpoczął objaśnieniem Pisma, którego do onego czasu Żydzi zapewne nie zauważyli względem faktu, iż koniecznem było aby Chrystus cierpiał (i umarł), i powstał od umarłych, zanim mógłby stać się Onym Królem obiecanym. Żydzi wiedzieli o Pismach mówiących o Jego cierpieniach, lecz ignorowali je, trzymając się jedynie tych, które mówiły o Pańskim tysiącletnim panowaniu w chwale, czci i wielkiej mocy.

Apostoł wykazał im łączące ogniwo - że śmierć panowała nad rodzajem ludzkim z powodu grzechu, który dziedzicznie przeszedł na wszystkich, zgodnie z Boskim oświadczeniem: "Dusza, która grzeszy, umrze." Wykazał, że nikt nie mógł być uwolniony z tego stanu bez Odkupiciela. Mesjasz będzie w rzeczywistości panował w Swoim Królestwie, nad światem, lecz przedtem musiało nastąpić odkupienie, wybawienie z pod przekleństwa. Następnie przedstawił fakt, że Jezus umarł Sprawiedliwy za niesprawiedliwych, i że Jego zmartwychwstanie było też przez proroków przepowiedziane i konieczne, aby w słusznym czasie dokonał błogosławienia Izraela pod Nowym Przymierzem, a także błogosławienia świata przez Izraela. Wykazał też, że wpierw musi być wybrana klasa współuczestników z Panem w Jego Królestwie i że stanowiący tę klasę muszą okazać swoją godność, przez wydawanie swego życia w Jego służbie. Sumą jego argumentu było: "Ten Jezus, którego wam opowiadam, jest Chrystusem - Mesjaszem."

Niektórzy z Żydów uwierzyli temu poselstwu i stanęli po stronie Pawła i Syli, ale była ich niezawodnie mniejszość. Przyłączyło się do nich wiele nabożnych Greków i niewiast przedniejszych nie mało. W końcu nastąpiło rozdzielenie. Jak w innych miastach tak i w Tesalonice, "pszenica" musiała być oddzielona od klasy "plew"; pszenica została zebrana do gumna dyspensacji duchowej. Przeniesionymi zostali od Mojżesza do Chrystusa, z Izraela cielesnego do nowego Izraela duchowego, nazwanego biblijnie "Królewskim Kapłaństwem, ludem szczególnym," dla Boskich zamysłów.

Stosunkowo mało Żydów było w odpowiedniej postawie serca aby przyjąć poselstwo Ewangelii, pozostali zaś byli tym bardziej rozgniewani, ponieważ argumenty Apostoła były za silne dla nich i z powodu, że nie byli pokornymi ale zarozumiałymi i zazdrościli przybyszom, którzy chociaż byli w ich mieście zaledwie kilka tygodni, wywarli znaczne wrażenie na poganach, których oni nie mogli nawrócić do Judaizmu.

Nie mając prawdziwych argumentów ani logiki; którą mogliby pokonać argumenty owych misjonarzy, niewierni Żydzi posłużyli się zwykłą szatańską taktyką fałszywych oskarżeń, obelg, nienawiścią, złością itp. Rozniecili : poważne zaburzenia w mieście i zebrawszy około siebie burzliwy motłoch naszli dom Jazona, u którego misjonarze gościli. Nie znalazłszy misjonarzy, motłoch, pod dowództwem burzycieli, zabrał Jazona i niektórych braci do przełożonych miasta, wołając: "Oto ci, którzy wszystek świat wzruszyli i tu też przyszli." Jazon ich przyjął, więc stał się uczestnikiem ich złych czynów. Są to zdrajcy naszego zacnego rządu i Cesarza, albowiem opowiadają innego króla - Jezusa.

Było to oskarżenie prawie takie same, jakim oskarżano Odkupiciela przed starostą Piłatem. Było nieco prawdy w tym oskarżeniu, bowiem Cesarze mieli pretensję nie tylko do władzy cywilnej, ale także tytułowali się "Pontifex Maximus," czyli głównymi władcami religijnymi. Chociaż królestwo ogłaszane przez Pana Jezusa i Apostołów jest duchowym, niebiańskim królestwem, poselstwo to włącza także myśl, że w słusznym czasie to duchowe niebiańskie panowanie, czyli autorytet rozszerzy się także do spraw ziemskich i Królestwo Chrystusowe będzie na całym świecie - pod wszystkiem niebem. Możemy łatwo zrozumieć jak głoszenie takie mogło być przekręcone tak aby miało pozory zdrady, ze światowego punktu zapatrywania ; lecz nie mogli mieć takiego usprawiedliwienia Żydzi, że i oni w taki sposób podżegali motłoch, boć oni wiedzieli dobrze, iż wszelkie ich nadzieje narodowe koncentrowały się właśnie na obietnicy takiego królestwa. Jednakowoż pycha i nienawiść zaślepiły ich do takiego stopnia, że i oni w taki sposób podniecali motłoch.

Wcale by nas nie zdziwiło gdybyśmy w niedalekiej przyszłości byli podobnie oskarżeni o zdradę z powodu naszego głoszenia, iż "królestwo miłego Syna Bożego" będzie ustanowione w mocy i chwale; i że to ustanowienie nastąpi w okresie społecznego zamętu i anarchii. Nie zdziwiłoby nas również gdyby fałszywi chrześcijanie (chrześcijanie nie będący w odpowiednim stanie serca aby przyjąć poselstwo teraźniejszej prawdy), byli właśnie tymi, którzy podburzą rzesze i rządców przeciwko nam.

"Wszystek Świat Wzruszyli"

Oskarżenie takie było uczynione przez Żydów. Oni zrozumieli, że zachodzi poważny konflikt między judaizmem i chrześcijanizmem i że gdziekolwiek te dwie idee zetknęły się, nie można było spodziewać się niczego innego jak tylko walki, w której jedna lub druga idea byłaby wywrócona. Podobnie i dziś, niektórzy z tych co są uprzedzeni do prawdy oskarżają nas, posługując się prawie takim samym językiem; a prawdziwość ich twierdzeń trudno byłoby zaprzeczyć w zupełności. Ewangelia Chrystusowa rzeczywiście wytworzyła różnice w systemie żydowskim, jak to obecnie czyni prawda ewangeliczna w chrześcijaństwie. To jest zgodne z tym co powiedział Jezus: "Nie mniemajcie, żem przyszedł dawać pokój na ziemię; nie przyszedłem dawać pokoju ale miecz. ... Nieprzyjaciółmi będą człowiekowi domownicy jego" (Mat. 10:34-36). Doświadczenia nasze, jak i doświadczenia Apostołów, potwierdzają prawdziwość tego oświadczenia Chrystusa Pana. Niepohamowany konflikt powodowała Ewangelia Chrystusowa. Gdyby jednak Żydzi właściwie pojmowali sprawę, nie potrzebowaliby się tak przejmować, bo wiedzieliby, że stosunkowo mało osób przyjmie poselstwo ewangeliczne - a tych kilku co odeszło nie stanowiłoby dla nich wiele różnicy.

Podobnie sprawa się ma i dziś. Nasi przyjaciele w różnych denominacjach obawiają się, że prawda pozyska ich lud masowo; lecz mylą się. W stosunku do "plew" prawda pociąga tylko małą gromadkę "pszenicy." Tak było w przeszłości i tak sprawa się ma obecnie przy zakończeniu żniwa tego wieku.

Ów atak na Jazona i innych wierzących nie był dozwolony przez Pana prędzej aż praca krzewienia Ewangelii była dokonana i ci co mieli uszy do słuchania mieli dostateczną sposobność usłyszenia tego poselstwa. Przełożeni Tesaloniki wysłuchawszy oskarżycieli jakoby ta nauka spowodowała im pewne straty, nakazali Jazonowi i innym aby unikali dalszych zaburzeń i uwolnili ich. Paweł i Syla zrozumieli, że ich praca w Tesalonice była ukończona i że oni nie powinni narażać sprawy i wiernych w tym mieście na dalsze spory publiczne. Zadecydowali więc aby w sekrecie, spokojnie opuścić miasto.

"Na Każdy Dzień Rozsądzali Pisma"

Następnym przystankiem było miasto Berea, i tam, jak zwykle, wstąpili najpierw do synagogi. Byli mile zdziwieni, że Żydzi w tym mieście byli tak szczerego serca. Czytamy: "A ci byli zacniejsi nad one, co byli w Tesalonice; i przyjęli Słowo Boże ze wszystką ochotą, na każdy dzień rozsądzając Pisma, jeśliby się tak miało" (Wiersz 11). Przeto wielu z nich uwierzyło - tak Żydzi jak Grekowie, mężczyźni i niewiasty. Tu zawiera się dobra myśl dla nas wszystkich. Powinniśmy mieć ustalone pojęcie i przekonanie względem Boskiego Słowa, lecz te nie powinne być tak nierozsądne aby nas wstrzymywały od przyjmowania dalszej znajomości z tego samego źródła. Mamy doświadczać duchów - nauk, doktryn.

To jednak nie znaczy abyśmy byli "unoszącymi się każdym wiatrem nauki" (Ef. 4:14). Powinniśmy wiedzieć w kogo uwierzyliśmy i będąc raz przekonanymi, nie powinniśmy łatwo odstępować od właściwie ugruntowanej wiary. Jeżeli jesteśmy upewnieni, że budowaliśmy na opoce określonej w Boskim objawieniu, winniśmy spodziewać się, że jakiekolwiek dalsze światło nie będzie w przeciwieństwie do tego co już otrzymaliśmy i sprawdziliśmy, że jest zgodne z Pismem świętym i z Boskim charakterem. Powinniśmy spodziewać się, że wszelkie dalsze światło ze Słowa Bożego będzie zgodne z podstawą naszej wiary. Cokolwiek usuwałoby lub lekceważyło najgłówniejsze zasady nauk Chrystusowych, powinno być prędko odrzucone.

Gdyby, na przykład, ktoś chciał nas przekonywać, że zostaliśmy usprawiedliwieni przez wiarę w przymierze, powinniśmy to prędko odrzucić i zapewnić takiego, że byliśmy usprawiedliwieni z wiary w kosztowną krew Chrystusową i że zastąpienie krwi przymierzem byłoby usunięciem fundamentu wiary, na którym dotąd budowaliśmy.

(Dokończenie nastąpi)

W.T.4407-1909


Kontrola nad językiem konieczna

"Powiadam wam, iż z każdego słowa próżnego (bezpożytecznego lub szkodliwego), któreby mówili ludzie, dadzą z niego liczbę w dzień sądny." - Mat. 12:36.

Jak to wskazuje kontekst, Pan Jezus przemawiał do nauczonych w Piśmie i Faryzeuszów, którzy starali się "podchwycić Go w słowie," czyli usidlić pod względem techniki lingwistycznej. Starając się sprzeciwić Jezusowi, ci nauczeni w Piśmie i Faryzeuszowie, robili co tylko mogli aby Jezusa zdyskredytować, lub ośmieszyć w Jego rozumowaniu. Aby tego dopiąć posługiwali się nawet argumentami, w które sami nie wierzyli. Jest to bardzo niebezpieczna metoda. Bez względu jak słuszną w naszym mniemaniu byłaby nasza sprawa, nie wolno nam nadużywać języka, aby tylko podtrzymać to, co nam się zdaje być prawdą.

Być może ci Faryzeuszowie mówili między sobą: "Musimy użyć jak najmocniejszych argumentów aby pokonać tego Nazarejczyka. On sam używa silnej mowy, więc musimy podtrzymać naszą stronę sporu, a nie ustąpić." Takie stanowisko nie usprawiedliwiało ich niegodziwego postępowania, ponieważ gruntem stolicy Bożej jest sprawiedliwość, przeto każdy wysiłek w kierunku wykorzystania drugiego w jakikolwiek sposób, sprowadzi niechybną karę.

Z powodu częstych uwag, jakie Jezus wypowiadał na temat używania języka, rozumiemy, że wielu z tych, z którymi Jezus się stykał, znajdowali się pod tym względem w bardzo złym stanie. Nauczeni w Piśmie i Faryzeuszowie przypisywali Jezusowi złą siłę i oświadczali, że jest narzędziem szatana - że szatan mówi przez Niego itp. Z początku Jezus mówił im w znaczeniu ogólnym, że zwodzą samych siebie. Później, napominał i gromił ich surowo, wykazując przewrotność ich argumentów. Łącznie z naszym tekstem, Jezus powiedział im, że ze swych mów będą usprawiedliwieni lub potępieni ; to jest, będą traktowani według ich własnych słów, ćwiczeni w sprawiedliwości i sprowadzeni do prawdziwej reformy, albo w razie nieposłuszeństwa będą ukarani.

Moc Języka

Ludzie są jedynymi istotami na ziemi mogącymi mówić - wyrażać swe myśli bądź słowem bądź pismem. Lud Boży zdaje sobie coraz więcej sprawę z mądrości orzeczenia Słowa Bożego, że język choć jest małym członkiem, jest jednak najniebezpieczniejszym ze wszystkich członków, ponieważ ma największy wpływ. "Jeśli kto nie upada w słowie, ten jest doskonałym mężem." (Jak. 3:2). Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, jakie mogą być wyniki naszych słów. Wpływ ich może sięgać niekiedy aż do krańców ziemi, przeto należy nam zawsze zastanowić się nad tym co mamy mówić i upewnić się czy słowa nasze są ku chwale Boga, czy Jego niesławie, czy wzbudzą one w umysłach drugich dobre, czy złe myśli, lub uczucia.

Bóg w mądrości Swej uznał za stosowne stworzyć nas tak, że nasze dzisiejsze postępowanie ma dużo do czynienia z naszym jutrzejszym charakterem. Tym sposobem zawsze budujemy albo burzymy nasz charakter. Dobrze by było aby o fakcie tym wszyscy wiedzieli. Nie tylko ludzie światowi, ale i chrześcijanie powinni zasadę tę rozumieć. Chrześcijanie są teraz na próbie osiągnięcia chwały, czci i nieśmiertelności, przeto przez niebaczne rozsądzanie swych słów mogą utracić wielką nagrodę, o którą się ubiegają.

Dzień Sądny

Dla większego nacisku Jezus oświadczył, że z każdego niepożytecznego słowa - z bezpożytecznych lub szkodliwych mów - musi być zdany rachunek w dzień sądny. Według nauki Pisma świętego wierzymy, że tym sądnym dniem dla Kościoła jest obecny wiek Ewangelii. Chcąc należeć do klasy Kościoła, mamy codziennie przystępować do Niebieskiego Ojca z modlitwą: "Odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom." Musimy nie tylko zdawać rachunek codziennie, ale mamy jeszcze pamiętać, że przy końcu naszej drogi nastąpi ogólne zsumowanie. Nie mamy przez to rozumieć, że po skończeniu naszego ziemskiego biegu będziemy stawieni w rzędzie i kwest jonowani względem każdego naszego słowa i doświadczenia, ale że każdy kto zetknie się z prawdą ma możność budować, albo też burzyć swój charakter i że charakter jaki będzie miał przy końcu swej pielgrzymki, zadecyduje o jego losie. Jak pilny uczeń uczy się codziennie zadawanych mu lekcyj, aby się odpowiednio przygotować do generalnego egzaminu przy końcu roku, tak powinien też czynić uczeń w szkole Chrystusowej. Mistrz nasz ćwiczy nas codziennie, lecz przy końcu nastąpi zsumowanie - egzamin.

Bez wątpienia, w każdym z nas znajdują się rzeczy, w których Bóg nie ma upodobania; albowiem ten skarb nowego umysłu znajduje się w słabym naczyniu glinianym, a przeto nie możemy zawsze czynić tego cobyśmy sami chcieli. Jednakowoż poświęciliśmy się aby służyć Bogu i być wiernymi w czynieniu Jego woli. Przeto Bóg obchodzi się teraz z nami i ćwiczy nas przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Jezus ostrzega nas, że język jest bardzo ważnym członkiem naszego ciała i że mamy baczyć jak go używamy, ponieważ będzie to miało wiele do czynienia z ostatnią decyzją, przy końcu wieku Ewangelii, gdy nadejdzie czas porachunku. Wtedy zostanie zadecydowane, czy jesteśmy godni najwyższej chwały-współdziedzictwa z Chrystusem-czy też będziemy tylko sługami tej klasy, czy wreszcie okażemy się niegodni żywota na jakimkolwiek poziomie egzystencji.

Pańska Ocena Obmówcy

Należy pamiętać, że oprócz ogólnego zsumowania, jakie będzie w przyszłości, jest pewne liczenie się z nami już teraz. Nasz Pan powiedział, że język jest tak ważnym członkiem, iż odzwierciedla stan serca dokładniej aniżeli jakikolwiek inny członek. Ręka może uczynić coś dobrego, lecz serce może być zupełnie odmienne od tego co ręka czyni. Faktycznie, ręka może wcale nie wyrażać istotnego uczucia serca. Natomiast język, prawie zawsze wypowie to co się kryje w sercu. Przeto przez nasze słowa my codziennie, albo budujemy nasz charakter, albo go rujnujemy.

Poza złą mową i oszczerstwem kryje się duch nienawiści. Według nauk Jezusa jest to zabójstwem. Przy końcu wieku żydowskiego, nauczeni w Piśmie i Faryzeuszowie, krytykowali i oczerniali Jezusa. Aczkolwiek według ich znajomości zakonu, oni wiedzieli, że będą odpowiedzialni za swoje czyny, to jednak nie rozumieli tego, że będą sądzeni według swych słów.

Tak samo będzie w sądnym dniu świata - w Tysiącleciu. Ludzkość będzie odpowiedzialna, nie tylko za swoje czyny ale i za wszystkie swe mowy. Różnica będzie tylko w tym, że ludzie będą wtedy mieli lepszą sposobność, aniżeli gdyby byli sądzeni teraz. Każdy będzie zmuszony czynić dobrze, przeto potrzebnych lekcyj nauczy się każdy o tyle prędzej. Ludzie będą wtedy odpowiedzialni za swe słowa. Ci co "nie wiedzą odniosą mniej karania," ale ci co "wiedzą a nie czynią" - nie postępują według swej znajomości, odniosą więcej karania.

Munsztuk w Usta

Może się zdarzyć, że pod wpływem nagłej pokusy, ktoś z ludu Bożego, znajdujący się teraz na sądzie, mógłby wypowiedzieć coś, coby się Panu wcale nie podobało. Musimy się jednak uczyć aby nie wypowiadać nic bezmyślnie; musimy się uczyć, aby liczyć się z naszymi słowami. Będąc sługami Bożymi, powinniśmy dobrze baczyć na nasze postępowanie, aby służba nasza była możliwie jak najlepszą. Powinniśmy nie tylko chcieć dobrze czynić, ale mamy się starać okiełznać nasz język. Wszelkie śluby, postanowienia i ograniczenia, jakimi staramy się ukrócać nasz język, mogą być uważane za munsztuk, przy pomocy którego jesteśmy zdecydowani przywieść samych siebie do zupełnego posłuszeństwa woli Bożej.

Dokąd szatan i jego zastępcy są na wolności, poświęceni Pańscy muszą się mieć na baczności aby nie grzeszyć językiem swoim. Szatan i jego aniołowie starają się wywrócić tych, co oddali się Bogu i podchwycić ich w słowie. Wiedząc o tym, musimy pilnie czuwać aby nie dać się im usidlić. Jak to Psalmista powiedział: "Włożę munsztuk w usta moje, póki niepobożny będzie przede mną." - Ps. 39:2.

Ważna Lekcja Dla Wszystkich

Aczkolwiek nasz Pań oświadczył, że ludzie powinni zdawać sobie liczbę z każdego szkodliwego słowa, jednak On odnosił się więcej do uczuć kryjących się poza słowami. Niegodziwe uczucia serc ludzkich sprawiały przykrość Jezusowi. On wiedział, że stan serca nauczonych w Piśmie i Faryzeuszów przyniesie im szkodę.

Nic nie jest tak ważnem pomiędzy ludem Bożym jak to aby się nauczyli być sprawiedliwymi. Choć należy być miłym, łagodnym, szczodrobliwym, to jednak sprawiedliwość jest najgłówniejszą podstawą charakteru. Wszelka miłość, lub uprzejmość, nie oparta na sprawiedliwości, nie jest ani zadawalniającą ani przyjemną Bogu. W obchodzeniu się z drugimi, chrześcijanin nie będzie myślał, co moi bliźni zezwolą zabrać im?, ale: jakie są prawa drugich i czego Pań Bóg ode mnie wymaga abym czynił.

Jest rzeczą naturalną, że każdy człowiek we wszelkiej sprawie uznaje swoje prawa; lecz upadła natura ludzka nie jest skora do uznawania praw drugich ludzi. Jedną z najważniejszych lekcyj dla poświęconych jest, aby nauczyli się czynić drugim to, co by chcieli aby drudzy im czynili - zwyczajną sprawiedliwość.

Obawiamy się, że wielu z poświęconych chrześcijan nie zdaje sobie sprawy z tego, że regułą dla nowej natury jest "Złota Reguła," do której należy się możliwie jak najściślej stosować. Chrześcijanie nie mają czynić drugim nic takiego, czego by nie chcieli aby drudzy im czynili. Obowiązkiem Nowego Stworzenia jest doprowadzić ciało do takiego posłuszeństwa, aby we wszystkich swoich uczynkach i słowach a nawet myślach rządziło się tylko sprawiedliwością. Człowiek musi być wpierw sprawiedliwym w myślach, zanim może być właściwie sprawiedliwym w swojem postępowaniu. Kto myśli niesprawiedliwie, ten też będzie niesprawiedliwie postępował, pomimo wysiłków aby tego nie czynić.

Skarb Serca

Rozumiejąc że Kościół stoi przed trybunałem Boskiego sądu, pod osobistym nadzorem naszego Pana i że według Jego oceny nasze słowa są kryterium sądu, musimy być bardzo ostrożni aby nie gwałcić podstawowej zasady, według której nastąpi Pańska decyzja. Słowa Jezusa zapisane u Mateusza 12:34-36, dowodzą, że tak serce jak i usta znajdują się pod ścisłą obserwacją wszystko widzącego oka. Jak koniecznem więc jest aby serce było zawsze w dobrym stanie, aby słowa ust naszych mogły być przyjemne Bogu i naszemu Panu.

W określeniu naszego Pana, serce jest przedstawicielem charakteru, a usta jego wskaźnikiem. Słowo serce w Piśmie świętym niekiedy odnosi się do umysłu, lub uczuć. Z obfitości umysłu - myśli, lub z obfitości wewnętrznych uczuć usta mówią. Dobry człowiek z dobrego skarbu umysłu swego wynosi rzeczy dobre. Nie trzeba jednak zapominać, że wszyscy ludzie są z natury grzesznymi, przeto wszyscy są w pewnej mierze złymi. Bóg nie daje Swego uznania nikomu, znajdującemu się pod wyrokiem śmierci. Chociaż rodzaj ludzki jest grzesznym, jednak są jeszcze tacy co są stosunkowo dobrymi - którzy pomimo odziedziczonych niedoskonałości i rożnych wad ich upadłej natury, pragną być w harmonii z Tym, który jest doskonałym w dobroci.

Nie znajdujemy w Piśmie świętym nic takiego, co by uczyło o zupełnym i beznadziejnym zdegradowaniu - co by twierdziło, że w ludziach nie masz absolutnie nic dobrego. Chociaż nikt nie jest doskonałym, to jednak są ludzie dobrej woli, dobrych intencji. Takimi wzniosłymi charakterami odznaczali się święci ojcowie - Abel, Enoch, Noe, Abraham, Izaak, Jakub, Mojżesz, prorocy Izraelscy i wielu innych, którzy byli wierni Bogu i zasadom sprawiedliwości.

Klasa Uznana Przez Boga

W wieku Ewangelii znajdują się także niektórzy co mogą być nazwani dobrymi. Tak w krajach pogańskich jak i chrześcijańskich znajdują się jednostki unikające nieprawości i starające się czynić dobrze. Jednakowoż aby w obecnym wieku otrzymać uznanie Boga, człowiek musi się zbliżyć do Niego przez Jezusa; ponieważ innych Bóg nie przyjmuje. Nie przyjmie żadnego człowieka, którego serce nie jest szczere, który nie ma dobrych intencyj i nie udowodni wierności Bogu i zasadom sprawiedliwości.

Przeto jeżeli mamy powód o kim wierzyć, że został przyjęty od Boga i spłodzony z Ducha świętego, nie powinien być dłużej uważany za "dziecko gniewu jak drudzy," ale za domownika wiary. Taki pomimo słabości cielesnych jest dobrym w sercu, bo inaczej Bóg nie przyjąłby go. W takim człowieku odbywa się ustawiczna walka pomiędzy nową wolą a cielesnymi pragnieniami.

Zastanawiając się nad tymi co są dobrymi w sercu, widzimy że wszyscy mniej, lub więcej mają ciała niedoskonałe. Czyż mamy tedy zaniechać naszych zabiegów o zdobycie nagrody, z powodu że nie możemy postępować doskonale? Wcale nie! Bóg zapewnia nas, że On patrzy na serce, a nie ciało i że On uczynił bardzo łaskawe zarządzenie przez Jezusa Chrystusa, które zmywa niedoskonałości ciała. "Krew Jezusa Chrystusa, Syna Jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu" (l Jan 1:7). Przeto każde dziecko Boże może śmiało przystąpić do tronu łaski, aby uzyskać miłosierdzie i pomoc w każdej potrzebie.

Co Wolisz, Wióry Czy Jabłka?

Dobrymi rzeczami, jakie dobry człowiek wynosi ze skarbca serca swego, będą rzeczy, jakie on do serca swego, od czasu do czasu wkłada. Psalmista tak się wyraża o dobrym człowieku: "W zakonie Pańskim jest kochanie jego, a w zakonie Jego rozmyśla we dnie i w nocy." A na innym miejscu mówi: "Uprzedzają straż nocną oczy moje, przeto abym rozmyślał o wyrokach Twoich," o zakonie i przykazaniach - nie tylko o literze ale o duchu zakonu Bożego. Uczuciem naszego serca powinno być pragnienie aby, na ile to możliwe, w każdej sprawie osiągnąć zmysł Boży. A kto z całego serca pragnie być w jedności z Bogiem i dąży do osiągnięcia w swoim charakterze podobieństwa Jego obrazu, ten będzie rozmyślał tylko o rzeczach dobrych, czystych i świętych. - Ps. 1:2; 119:148; Filip. 4:8.

Przez rozmyślanie o rzeczach dobrych, umysł człowieka napełnia się dobrem. Czyje usta skłonne są do mówienia o rzeczach złych, tego człowieka usposobienie jest złe, umysł zapełniony złem. Czym kto zapełnia swój umysł, o tym będzie też najczęściej mówił. Zły skarbiec ujawni się, nawet pomimo wysiłków aby go ukryć; podobnież ujawni się i dobry skarbiec, albowiem umysł może utrzymać tylko pewną miarę swej zawartości. - Łuk. 6:45.

Pewien ojciec widział jak jego syn czytał nowelkę. Wiedział że syn jego lubował się w tego rodzaju powiastkach. Raz wezwał chłopca do siebie i rzekł mu: "Jasiu, weź ten kosz z jabłkami, wyjmij z niego jabłka i napełnij kosz wiórami." Syn uczynił, jak mu ojciec rozkazał. Gdy powrócił, ojciec rzekł: "Teraz włóż do tego kosza jabłka." Syn na to odpowiedział, że tego uczynić nie może, gdyż w koszu nie ma dosyć miejsca na jabłka, bo tam są wióry. Wtedy ojciec rzekł: "To właśnie co ty synu czynisz ze swoim umysłem. Zapełniasz swój umysł wiórami, a gdy będziesz chciał włożyć do niego jabłka, nie będzie na nie miejsca." Podobnież ma się sprawa i z każdym z nas. Jeżeli napełniamy nasz umysł żartami, głupimi mowami itp., nie możemy zapełniać go rzeczami Ducha świętego. - Ef. 5:1-7.

Wielu z poświęconych znajdują, że choć serca ich są dobre, to w ciałach ich jest skłonność do rzeczy niedobrych. Stąd zachodzi potrzeba ustawicznej walki pomiędzy ciałem a duchem, co do tego jakimi rzeczami ma być skarbiec serca zapełniony, wiórami, że się tak wyrazimy, czy też jabłkami. Każde Nowe Stworzenie musi zadecydować, czym jego umysł ma być napełniony - w jakim towarzystwie chce się obracać; gdzie, ma chodzić a gdzie nie chodzić; co ma czytać a czego nie czytać; pod jaki wpływ ma się poddawać a jakiego unikać, itd. Jeżeli kto zauważył, że w przeszłości składa do skarbca serca swego, w pewnym stopniu, złe rzeczy, to teraz powinien się starać ich się pozbyć. Jeżeli umysł jego był zapełniony żartami i błahostkami, rzeczami jakie nie przystoją na dziecko Boże, powinien starać się rzeczy te odrzucić od siebie.

Jak Się Buduje Charakter

Można jeszcze dodać, że istnieje pewne pokrewieństwo pomiędzy składaniem dobrego skarbu w naszym umyśle, a składaniem skarbu, o którem mówił Jezus: "Ale sobie skarbcie skarby w Niebie" (Mat. 6:20). Przez składanie skarbu w naszym umyśle i sercu, my budujemy swój charakter. Gdy kto uda się do czyjegoś domu i zobaczy jakie rzeczy są w nim nagromadzone, może łatwo odgadnąć, w jakim kierunku umysł tego człowieka jest skierowany. Upodobania danego człowieka ujawniają jego charakter. Tak samo jest z nami; rzeczy jakie w sobie wyrabiamy, wskazują na nasz charakter.

Gdy nam przyjdzie zdać rachunek z naszej działalności jako Nowe Stworzenia, charakter nasz zadecyduje, czy będziemy uznani za godnych znaleźć się w maluczkim stadku. Tylko ci, co skarbili sobie skarby charakteru przypodobanego obrazowi Pana naszego Jezusa Chrystusa, będą godni dostąpić dziedzictwa w Królestwie Niebieskim. Wieczność nasza zależeć będzie od tego, w jaki sposób teraz używamy nasz umysł, to jest jakimi myślami go zapełniamy. Kto pielęgnuje dobre myśli, dostąpi błogosławieństwa nie tylko w obecnym życiu ale i przez całą wieczność.

Nasza pierwsza troska powinna być o nasze serce - aby jego uczucia i władze znajdowały się zawsze pod kontrolą łaski Bożej; aby zasady prawdy i sprawiedliwości miały w nim naczelne miejsce i aby słuszność, miłosierdzie, szlachetność, pokora, wstrzemięźliwość, wiara, braterska uprzejmość, miłość, najwyższa cześć ku Bogu i Chrystusowi a gorąca miłość do wszystkiego co piękne i święte, były ustalonymi zasadami naszego życia. Gdy te zasady będą utwierdzone w sercu, nie będzie nam trudno kontrolować naszego języka, bo z dobrego skarbca serca naszego, usta wymawiać będą słowa prawdy, powagi, mądrości i łaski.

W.T.5517-1914


"Większe czyny"

Życie jest miłe, życie jest drogie - ono jest największym darem Bożym. Bez życia, nic nie może być doświadczone; nic, z czego można się radować; nic wiedzieć ani spodziewać się; "albowiem niema żadnej pracy, ani myśli, ani umiejętności, ani mądrości w grobie, do którego idziesz" (Kaz. Sal. 9:10). Z tej przyczyny ludzkość tak mocno zabiega aby swoje życie podtrzymywać.

Człowiek jest gotów wydać wszystko co ma i cokolwiek może pożyczyć, aby odzyskać utracone zdrowie i jak najdalej przedłużyć. Niech tylko powstanie wieść, że w jakimś zakątku świata ktoś został uzdrowiony, tysiące chorych uda się tam, bez względu na koszta i trudy. Ludzie gotowi objechać cały świat aby tylko ulgi doznać i dodać kilka dni do swego życia. Wiadomość, że jakieś nowe lekarstwo okazało się skutecznem, sprowadza tysiące zamówień. Człowiek jakoby instynktownie pojmował, że było jemu przeznaczone żyć wiecznie, więc protestuje i czyni usiłowania przeciwko zakończeniu tegoż.

Natura ludzka była taka sama za czasów naszego Pana, chociaż była o wiele więcej beznadziejna aniżeli obecnie. Dziś, nowoczesna technika w zakresie lekarstw i chirurgii, kontroluje wiele chorób. Prowadzone są różne dociekania. Kliniki i szpitale są dostępne wszystkim, i nowe metody leczenia i zadziwiające lekarstwa odkrywane są niemal codziennie; lecz za czasów Jezusa znajomość środków leczniczych była prymitywna i bezskuteczna. Sanitarność była marna. Nie było centrali na diagnostykę i leczenie, a na niektóre poważne choroby zabiegi podjęto tak drastyczne jak bezlitosną banicję chorych na puszczę lub miejsce odludne, aby inni nie byli zarażeni. Można słusznie przypuszczać, że proporcja chorych, kalek i ślepych była znacznie większa wtenczas aniżeli obecnie w krajach cywilizowanych.

Przeszłe Cuda

W takich warunkach Żydzi, którym Pisma odczytywano w każdy Sabat, zapewne z tęsknotą rozmyślali o pewnych wydarzeniach z ich przeszłej historii. Chorzy zapewne rozmyślali o czasie kiedy węże ogniste kąsały dzieci Izraelitów, tak że wielu zachorowało i umarło, i jak z polecenia Pańskiego Mojżesz wystawił miedzianego węża na drzewcu, aby każdy ukąszony, gdy spojrzał na tego miedzianego węża, był uzdrowiony (4 Moj. 21:8-9). "Jak cudownem było to zarządzenie!" mówili. "My również byliśmy ukąszeni przez grzech, chorobę i śmierć. Jak cudownem byłoby gdyby ktoś taki jak Mojżesz, lub większy jak Mojżesz, ukazał się, a my tylko przez spojrzenie na niego, bylibyśmy uzdrowieni!"

Wiele trędowatych było w czasach Jezusowych. Mający tę straszną chorobę może przypomnieli sobie wydarzenie w przeszłości i mówili: "Elizeusz, prorok Pański, uzdrowił Naamana, Syryjczyka, z trądu" (2 Król. 5:10-27). "Oby inny podobny prorok Pański przyszedł i uzdrowił nas z trądu!"

Nędzarze i cierpiący z niedojadania i głodu wspominaliby ową mannę gdy podróżowano po puszczy. Także przywiedliby sobie na pamięć jak to Elizeusz sprawił pomnożenie oliwy pewnej wdowie (2 Król. 4:2-8); i jak pomnożył dwadzieścia jęczmiennych chlebów, którymi nakarmił sto mężów, i jeszcze zbyło (2 Król. 4:42-44). "O Panie, ześlij i nam chleba" było ich modlitwą.

Było też wielu takich, którzy stracili swoich umiłowanych w śmierci - cios, nad wszystko, najboleśniejszy. Tacy może przypomnieli sobie jak, gdy pewnej wdowy syn umarł, Elijasz przywrócił go do życia: "I rzekła niewiasta do Eliasza: Terazem poznała iżeś jest mąż Boży, a słowo Pańskie w uściech twoich jest prawda" (l Król. 17:17-24). Tak, w smutku pogrążeni za dni Jezusowych także mogliby rozpoznać proroka Bożego, słuchać go i uwierzyć w niego; to jest, gdyby przyszedł taki, który uzdrawiałby chorych, karmiłby rzesze i wskrzeszał umarłych, jak czynili to prorocy w starożytności.

W Izraelu, dotknięci niemocą wspominali też niektóre obietnice Boże. Psalmista śpiewał: "Błogosławźe duszo moja Panu, a nie zapominaj wszystkich dobrodziejstw Jego, który odpuszcza wszystkie nieprawości twoje; który uzdrawia wszystkie choroby twoje; który wybawia od śmierci żywot twój" (Psalm 10:2-4). Izajasz mówił o czasie, w którym "nie rzecze żaden z obywateli: Zachorowałem" (Izaj. 33:24). Następnie ogłosił Boskie poselstwo słowami: "Zmocnijcie się ... oto Bóg wasz przyjdzie i zbawi was. Tedy się otworzą oczy ślepych a uszy głuchych otworzone będą. Tedy podskoczy chromy jako jeleń a niemych język śpiewać będzie" (Izaj. 35:4-6). A Malachiasz mówił o symbolicznym "Słońcu Sprawiedliwości ... ze zdrowiem w promieniach Jego." - Maj. 4:2.

Tych rzeczy oczekiwali Izraelici w dniach Jezusowych, tęsknili za nimi, pragnęli ich. W owych czasach nie było telegrafu, telefonu ani gazet - nawet nie było regularnej obsługi pocztowej, bo niewielu umiało pisać lub czytać. Lecz wiadomość zaczęła rozszerzać się. Rozeszła się pogłoska, że jakiś nowy prorok pojawił się w Izraelu, taki który mógł leczyć choroby, nawet trąd. Opowiadano: "On demonów wygania! Na jego rozkaz, opuszczają opętanego!"

Wielu Powątpiewało

Z początku niedowierzano, bo byli już przedtem fałszywi prorocy. Niektórzy radzili pomiarkowanie, że może nie jest to nic takiego, czym mieliby się przejmować. Potem następny karawan przyniósł więcej wieści: "On jest młodym mężczyzną, imieniem Jezus, z Nazaretu. Z jednego człowieka wypędził legion demonów. Te weszły w stado świń, potoczyły się z góry w morze i utonęły. Za dotykiem ręki, ślepi odzyskują wzrok - nawet jeden, który się ślepo narodził, przewidział!"

Lecz jeszcze niedowierzano - było to coś za nadzwyczajne aby mogło być prawdziwe! W tym przyszła wieść, iż syn wdowy z Naim został istotnie zmartwychwzbudzonym przez tegoż zadziwiającego człowieka, i że on cudownie nakarmił, nie kilka set, jak uczynił Elizeusz w dalekiej przeszłości, ale pięć tysięcy osób!

To właśnie było co ludność potrzebowała wiedzieć. Tu był mąż Boży, który nie tylko może wyleczyć ich choroby, lecz także nakarmiłby? gdyby znaleźli się bez pieniędzy. Przeto u Łukasza czytamy: " I rozeszła się o nim wieść po wszystkiej onej okolicznej krainie." Tysiące opuszczało swoje domy i interesa, aby udać się do miejsca gdzie był Jezus - chorzy, chromi, niewidomi, głuchoniemi i nieudolni umysłowo. Zdrowi przynieśli bezwładnych. Widomi prowadzili niewidomych. Wszyscy mieli jeden cel - znaleźć człowieka Jezusa i być uleczonymi ze swoich chorób.

Przyszli Do Jezusa

Kierowani byli iście naturalnym popędem, że tak trzeba uczynić. Jezus chciał właśnie, aby tak postąpili. Chciał aby przyszli do niego. Było przeznaczonem aby w ten sposób był rozpoznany - przez Jego cudowne leczenia - i tak przyciągnąć ludzi do ciebie. Jako czytamy u Mateusza 11:2-5: "Jan usłyszawszy w więzieniu o uczynkach Chrystusowych, posławszy dwóch uczniów swoich, rzekł mu: Tyżeś jest On, który ma przyjść, czy innego czekać mamy? Odpowiadając Jezus, rzekł im: Szedłszy, oznajmijcie Janowi co słyszycie i widzicie. Ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci biorą oczyszczenie, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają a ubogim Ewangelia opowiadaną bywa." Jezus wiedział, że Jan Chrzciciel był zaznajomiony z proroctwami. On rozpozna ich wypełnianie. Z cudownych działań Jezusowych pozna, że Jezus, zaiste, jest Mesjaszem.

Wyobraźmy sobie ową sytuację! Przypuśćmy, że dziś ogłoszonem byłoby przez poważnych naocznych świadków, że jest człowiek miewający publiczne kazania, który może uzdrowić wszelkie choroby, bez względu jak długotrwałe, jak poważne - włączając raka, obłąkanie i każdy stopień ślepoty - który może natychmiastowo naprawić uszkodzony organ lub członek ciała, a nawet może przywrócić do życia człowieka, który zmarł cztery dni przedtem. Coby się stało? Zapewne, spowodowałoby największy tłok w historii! Nieomal każdy chciałby go widzieć i słyszeć. Chociaż wielu przybyłoby z ciekawości, lecz większość byłaby powodowaną rozpaczliwą usilnością aby być uzdrowionymi.

Ludzka natura była taka sama za dni Jezusa; i chorych było proporcjonalnie o wiele więcej Przychodzili do Niego tysiącami. Wielu z nich było ubogimi, nędznie ubranymi. Byli zakurzeni, głodni, chorzy, albo opiekujący się chorymi, znużeni podróżowaniem, stęsknieni w obcym otoczeniu. Jezus bolał nad nimi w sercu Swoim. Czytamy u Mateusza 9:26, "Widząc on lud, użalił się go, iż był strudzony i rozproszony jako owce nie mające pasterza."

Rozmiar Misji Jezusowej

Wielu z nas nie pojmuje jak rozległą była lecznicza działalność naszego Pana. Niektórzy są pod wrażeniem, że on uzdrowił tylko kilkunastu jako ilustrację tego co ewentualnie będzie dokonanem w Tysiącletnim Królestwie. Lecz faktem jest, że On przekształcił Swoje miłujące współczucie w wielką działalność. U Marka 3:8 czytamy: "Z Jeruzalemu, z Idumei, z Za-Jordania, i z tych, którzy mieszkali około Tyru i Sydonu, wielkie mnóstwo, słysząc jak wielkie rzeczy czynił, przyszli do niego." U Łukasza 6:17-18 czytamy: "Wielkie mnóstwo ludu ze wszystkiej Judzkiej ziemi, z Jeruzalemu i z kraju pomorskiego ... przyszli aby Go słuchali i byli uzdrowieni od chorób swoich." "Wszystek lud szukał, jakoby się Go dotknąć ... albowiem moc wychodziła z Niego i uzdrawiała wszystkich."

"Wielkie mnóstwo" jest to wiele ludzi, i Jezus uzdrowił wszystkich - nie tylko jednego lub dwóch tu i ówdzie, ale wszystkich. Również czytamy u Mateusza 9:35-36 że "Jezus obchodził wszystkie miasta i miasteczka (wioski), nauczając w bożnicach ich i każąc Ewangelie Królestwa, uzdrawiając wszelką chorobę i wszelką niemoc między ludem." To obejmuje wielką przestrzeń i wiele ludzi. Także Łukasz 4:40 i 42 podaje: "Gdy słońce zachodziło, wszyscy, którzy mieli chorujące na rozmaite niemocy, przywodzili je do Niego a On na każdego z nich ręce włożywszy, uzdrawiał je." "A gdy był dzień, wyszedłszy, szedł na miejsce puste. A lud Go szukał; i przyszli aż do Niego i zatrzymywali Go aby nie obchodził od nich." Z tego wynika, że zaczął uzdrawiać gdy słońce zachodziło i nie zaprzestał aż zaczęło świtać. Tak spędził całą noc, lecz uzdrowił "każdego z nich."

I jak inaczej mogłoby być? Czy Jezus o sercu tak miłującym i litościwym mógłby obrócić się do uczniów i rzec: "Już dosyć, nie będę więcej dziś uzdrawiał. Może kiedy indziej uzdrowię więcej?" O nie! ponieważ w tym mnóstwie byliby tacy co przyszli z daleka i może czekali już kilka dni aby zbliżyć się do Pana. Niektórzy doszli już do kresu swej wytrzymałości fizycznej, byli zupełnie wyczerpani. Poważnie chorym byłoby najtrudniej dostać się do Pana. W swej desperacji aby doznać uzdrowienia, nieco silniejsi odpychali słabszych, a nawet tratowano ich, tak że najbardziej potrzebujący uzdrowienia, pozostawieni byli do ostatka. Lecz Jezus pozostał do końca i uzdrowił "każdego z nich," chociaż zajęło to całą noc. U Mateusza 8:16-17 czytamy: "uzdrawiał wszystkich, którzy się źle mieli, aby się wypełniło co powiedział prorok Izajasz: On niemocy nasze na się wziął a choroby nasze nosił." A w liście do Żydów 4:15 jest powiedziane, że Jezus "cierpiał krewkości nasze" (bolał nad niedolą ludzkości).

"Moc z Niego Wychodziła"

"Choroby nasze nosił." Co to znaczy? Znaczy, że to uzdrawianie kosztowało coś Jezusa. U Izajasza 53:4-5 czytamy: "Zaiste, On niemocy nasze wziął na się a boleści nasze nosił ... zraniony był dla występków naszych ... sinością Jego jesteśmy uzdrowieni." Tyczy się to nie tylko Jego bolesnej śmierci krzyżowej, którą Jezus poniósł dla naszego odkupienia - ale obejmuje wiele więcej niż to. Jego serce cierpiało na widok każdego nieszczęśliwego człowieka, wezbrało uczuciem głębokiej sympatii. Gdy widział że ktoś cierpi, Jego współczujące serce odczuwało to cierpienie. Gdy widział w smutku pogrążonych po śmierci osoby umiłowanej, On zapłakał. Serce Jego było nawskroś przejęte tym co widział - beznadziejność, degradację i desperację ludzkości, pod niewolą szatana.

Wszystko to wyczerpywało nerwową energię Jezusa; a gdy uzdrawiał chorych, ponosił dalszą utratę sił: "albowiem moc wychodziła z Niego i uzdrawiał wszystkich" (Łuk. 6:19). To jest szczególnie uwydatnione w wypadku opisanym w piątym rozdziale Marka. Pewna niewiasta przez dwanaście lat była trapiona chorobą sprawiającą wielkie osłabienie. Chodziła od jednego lekarza do drugiego, straciła wszystko co miała, lecz zamiast ulgi, czuła się coraz gorzej. Wreszcie dowiedziała się o pewnym młodym człowieku imieniem Jezus, który mógł uzdrowić każdą chorobę. Pomimo wielkiego osłabienia, postanowiła go odnaleźć. Lecz, gdy znalazła Jezusa, tak wielka ciżba była wokoło Niego, że nie była w stanie zwrócić na siebie uwagę Mistrza.

Coś nadzwyczajnego działo się tu. Jeden z przełożonych bożnicy poprosił był Jezusa, aby uzdrowił jego umierającą córkę. Jezus był gotów to uczynić, i wielka rzesza towarzyszyła Jemu do mieszkania przełożonego, aby zobaczyć cud. Przeto, ta biedna niewiasta wiedziała, że niemożliwem będzie przepchać się do Jezusa, aby przedłożyć Mu swoją prośbę. Zresztą kimże ona była aby zabiegać o Jego uwagę, uprzedzając przez to przełożonego bożnicy? Wtenczas, w swej pokorze, rozumowała: Czemuż ja wogóle mam zajmować Jego czas, aby do Niego przemówić? On ma taki nadmiar mocy, że gdybym tylko mogła dotknąć się Jego szat, będę uzdrowiona. On nic na tym nie straci; a nawet nie potrzebuje o tym wiedzieć. Przyłączyła się więc do rzeszy.

Podczas gdy tłumy cisnęły się z przodu i po bokach Jezusa, aby uchwycić Jego każde słowo, ona przedostała się z tylnej strony. Sięgając, udało się jej dotknąć Jego szaty i od razu poczuła się zdrową. Dalszy opis podajemy z Ewangelii Marka 5:30-35: "A wnet poznawszy Jezus sam w sobie, że z niego moc wyszła, obrócił się do ludu i rzekł: Kto się dotknął szat moich? I rzekli Mu uczniowie Jego: Widzisz, że się ten lud ciśnie, a mówisz, kto się mnie dotknął? I spojrzał w koło, aby ujrzał tę, która to uczyniła. Ale niewiasta ona, wiedząc co się przy niej stało, z bojaźnią i ze drżeniem przystąpiła i upadła przed Nim a opowiedziała Mu wszystką prawdę. Zatem Jezus rzekł: Córko! wiara twoja ciebie uzdrowiła, idźże w pokoju, a bądź zdrowa od choroby twojej." Tak, Jezus natychmiast poczuł, że moc wyszła z Niego i możemy wnosić, że to stało się każdym razem gdy kogoś uzdrowił.

Rzesze Doznawały Błogosławieństwa

Zastanówmy się nad zupełnym znaczeniem tego. Tysiączne rzesze ze wszystkich stron kraju zgromadzały się aby widzieć i słuchać Jezusa, przywodząc z sobą wszystkich swoich chorych. Św. Łukasz (6:19) napisał: "Wszystek lud szukał jakoby się Go dotknąć; albowiem moc wychodziła z Niego i uzdrawiała wszystkich." Jeżeli dotknięcie się Jego szat przez jedną niewiastę spowodowało utratę żywotności w Jezusie, o ile więcej to odczułby dotknięciem wiele większej liczby? Co prawda, Jezus był doskonałym człowiekiem, z wielkim zasobem wrodzonej żywotności i niezwykłej władzy odzyskania jej, lecz możemy logicznie wnosić, że każde uleczenie i przemawianie do rzesz wyczerpywało Go fizycznie. Był On, przecież, człowiekiem. A gdy zważymy jak liczne rzesze przychodziły do Niego to zrozumiemy, że trzy i pół lat takich doświadczeń wielce przewyższały doświadczenia całego życia zwykłego człowieka.

Przenieśmy się na chwilę wstecz w naszym rozważaniu. Jezus przyszedł aby stawić siebie na Okup za wszystkich; lecz przyszedł również aby Izraelowi ogłosić prawdę o Królestwie Bożym - aby cielesnemu Izraelowi dać sposobność stania się duchowym Izraelem. Jednym z Jego ostatnich oświadczeń na ziemi było: "Jam się na to narodził i na tom przyszedł na świat abym świadectwo wydał prawdzie; wszelki, który jest z prawdy, słucha głosu Mego." - Jan. 18:37.

"Wszelki, który jest z prawdy."To znaczyło, że Jezus miał dać sposobność wszystkim Izraelitom usłyszenia Jego głosu, czyli poselstwa. A był On tylko jednym człowiekiem z kilkoma niewyszkolonymi uczniami. Nie było naonczas radia lub telewizji; nie było rozgłośników, ani magnetofonów, druku, ani gazet lub ulotek. A czas Jego był bardzo krótki - tylko trzy i pół lat na dokonanie tak wielkiego dzieła. Cóż więc On uczynił?

Gdy Jezus powiedział uczniom, że uczyni ich "rybitwami ludzi" (Mat. 4:19), On wyjawił im Swoją metodę. Jak rybak rzuca rybom przynęty, tak On zaofiaruje ludowi coś bardzo pożądanego i lud przyjdzie do Niego. Wtedy będzie im kazał Ewangelię królestwa, dobrą nowinę, że mogą stać się duchowym nasieniem Abrahamowem, narodem królewskim i kapłańskim, że będą mogli być użyci do błogosławienia wszystkich rodzajów ziemi. Aby przyciągnąć ich, i utwierdzić Swoje posłannictwa, Jezus dał im bogaty przedsmak błogosławieństw, jakie ewentualnie spłyną na wszystkie rodzaje ziemi, w Jego tysiącletnim Królestwie, kiedy nastąpi naprawienie wszechrzeczy, kiedy nie będzie chorób i boleści; kiedy wszystkie łzy będą otarte, bo śmierci, ani smutku, ani płaczu już więcej nie będzie. - Obj. 21:4.

Siedemdziesięciu Rozesłanych

To jest poparte opisem przez Łukasza 10:9. Przy końcu Swej misji Jezus upoważnił siedemdziesięciu uczniów do podjęcia pracy żniwiarskiej, a raczej, pokłosia, po Nim, aby obchodzili miasta i wioski, i kazali Ewangelię, tak aby nikt nie był przeoczony. Wyposażył tych uczniów cudowną mocą w celu przyciągnięcia ludności do siebie. Powiedział im, że gdy wejdą do miasta mają uzdrawiać chorych w tymże mieście i mówić im: "Przybliżyło się do was królestwo Boże." Innymi słowy: Zakosztujcie już teraz cząstkę błogosławieństw przyszłego królestwa Bożego. Jest to tylko małe podobieństwo tego co będzie ewentualnie dokonane w królestwie Bożym na ogromną, wszechświatową skalę. Tak więc, cuda Jezusowe, szczególnie Jego uzdrowienia, utożsamiły Go jako Mesjasza, "a wielki lud rad Go słuchał" (Mar. 12:37). Przez pewien czas Jezus był najpopularniejszą osobą kraju. Przy pewnej okazji pięć tysięcy mężczyzn zebrało się, i gdy "ujrzeli cud, który uczynił Jezus, mówili: Tenci jest zaprawdę on prorok, który miał przyjść na świat" (Jan. 6:14). "I zamierzali Go porwać aby uczynić Go królem." - W.15.

Wnet nastał czas kiedy Jezus nauczył był Swoich uczniów wszystkiego co ich cielesne umysły mogły objąć. Teraz muszą czekać na zesłanie Ducha Świętego, na wzniesienie ich do wyższego poziomu wyrozumienia. Przeto w jednym z Jego ostatnich dni na, świecie, Jezus zwołał do siebie uczniów i rzekł im: "Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie. Lecz gdy przyjdzie on duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę" (Jan. 16:12-13). Przez trzy i pół lat oni byli świadkami Jego potężnych czynów uzdrawiania i innych zdumiewających cudów. Oni sami byli umocnieni do dokonywania pewnych cudów w imieniu Jezusa. Byli więc zupełnie przekonani, że Jezus był prawdziwie Mesjaszem zesłanym od Boga.

(Dokończenie w następnym wydaniu)

"The Dawn"-XI,1967.