|
|
|
Rok 1948, Numer 5 |
Pięćdziesiątnica była znamiennym dniem w kalendarzu żydowskim. Był to pięćdziesiąty dzień żniwa, po zebraniu pierwocin dojrzałego jęczmienia. Nasz Pan w chwalebnym Swoim zmartwychwstaniu, był pozaobrazem pierwszego snopa jęczmienia, pierwszym owocem w wielkim planie odkupienia. Pierwsze czterdzieści dni po Jego zmartwychwstaniu zużyte były na udzielenie uczniom pewnych lekcyj - na udzielanie im pomocy w ich trudnym położeniu, na utwierdzenie ich wiary w zmartwychwstanie, aby dać im dobry początek do wydawania dobrego świadectwa i do wybierania Pańskich klejnotów z pomiędzy ludzi. Lecz gdy przy końcu owych czterdzieści dni Jezus opuścił ich, powiedział im, aby nie rozpoczynali swej misji zaraz, ale aby czekali aż zostaną przyobleczeni mocą z wysokości, czyli duchem świętym.
Stosując się do tego polecenia, uczniowie czekali dziesięć dni, po których ich wyczekiwanie zostało nagrodzone wylaniem na nich ducha świętego, w dniu Pięćdziesiątnicy. W owych dziesięciu dniach wyczekiwania oni załatwili tylko jedną sprawę, do czego Pan nie dał im upoważnienia, ani też nigdy tego nie uznał. Sprawą tą było rzucenie losów na rzekomego następcę Judasza. Ponieważ losy rzucone były tylko na dwóch kandydatów, rzecz naturalna, że jeden z tych dwóch musiał być wybrańcem losów. Jednakowoż Pan nigdy nie uznał tej sprawy, więc też nic więcej nie jest podane o Macieju, którego oni w taki sposób obrali. W słusznym czasie Bóg wysunął Św. Pawła - który "niczem nie był podlejszym od onych zacniejszych z apostołów."
Apostoł powiedział, że po wstąpieniu do nieba, nasz Pan okazał się przed oblicznością Bożą za nami - za Swoim Kościołem, za wszystkimi, którzy zastosują się do reguł i warunków uczniostwa. (Żyd. 9:24.) Pan nie okazał się przed oblicznością Bożą za światem, a tylko za nami. On umiłował świat, umarł za świat i w swoim czasie świat zostanie przezeń ubłogosławiony, lecz błogosławieństwo przeznaczone dla świata musi czekać, aż wpierw Boski program względem Kościoła będzie uskuteczniony.
Ile czasu zajęło naszemu Panu dojść do niebieskiego tronu i ile z owych dziesięciu dni było potrzeba na powrót ducha świętego, nie wiemy, lecz to wiemy, ze słów Apostoła, ze zstąpienie ducha świętego na wyczekujących apostołów w górnym pokoju było świadectwem, że dzieło dokonane przez Jezusa było zadawalniającym dla Ojca, że Ojciec dał Mu ducha świętego dla Kościoła i że Jezus wylał tegoż ducha. - Dz. Ap. 2:33
Wydarzenia owego dnia Pięćdziesiątnicy były bardzo ważne dla Kościoła ówczesnego i nie mniej ważne dla wszystkich członków ciała Pańskiego aż dotąd. Pismo Święte przedstawia, że wszyscy przyjęci do rodziny Bożej, dostępują spłodzenia duchem świętym, i to właśnie co owe wydarzenie w dniu Pięćdziesiątnicy znaczyło dla znajdujących się w owym górnym pokoju. My nie dostępujemy takiej specjalnej manifestacji Boskiej mocy, jaka pokazana była w ognistych Językach nad głowami apostołów; lecz dostępujemy od Boga tego samego ducha świętego, którego oni otrzymali.
Jezus i Jego Kościół pokazani byli w figurze najwyższego kapłana - Jezus był Głową, a apostołowie pierwszymi członkami ciała tegoż kapłana, a cały Kościół Chrystusowy, od onego czasu aż dotąd, są poszczególnymi członkami tegoż samego ciała. Duch święty zstąpił z zewnętrzną manifestacją na Jezusa, Głowę Kościoła, abyśmy wiedzieli, że On był przyjęty przez Ojca. Następnie. w dniu Pięćdziesiętnicy, duch święty zstąpił z zewnętrzną manifestacją na uczni, abyśmy wiedzieli, że oni zostali przyjęci do takiej samej społeczności z Ojcem, jako członkowie tego samego ciała.
Zewnętrzna manifestacja nie jest jednak potrzebna obecnie dla nas; albowiem owo wylanie Boskiego błogosławieństwa było na Kościół jako całość, a my wchodzimy do tego Kościoła Chrystusowego przez zupełne poświęcenie się w sercu, aby czynić Boską wolę, -w zupełnym zaufaniu w dzieło Jezusowe. Dostępujemy wtedy ducha świętego i uznani jesteśmy za członków Kościoła, chociaż niema przy tem żadnych zewnętrznych manifestacyj.
Potrzebę zewnętrznej manifestacji w wypadku apostołów, możemy widzieć z dwóch powodów. Najprzód, oni byli żydami, uwierzyli Jezusowi, poświęcili się, zostali przez Niego przyjęci za uczniów. Jednakowoż Ojciec nie mógł przyjąć ich za synów prędzej aż po śmierci Jezusa. Co więcej, Ojciec nie mógł uznać żadnej ludzkiej istoty za Swoje dziecko, nie mógł nikomu udzielić przebaczenia grzechów, zupełnego pojednania i wstępu do Swej rodziny, ażby Jezus umarł jako On Wielki Arcykapłan, wstąpił na wysokość i przedstawił, czyli zastosował zasługę Swej ofiary za nas. To też względem apostołów, przed śmiercią Jezusa, czytamy: "Albowiem jeszcze nie był dany duch święty, przeto że Jezus nie był uwielbiony." - Jan 7:39.
Ludzkich synów Bożych nie było, od czasu gdy Adam, pierwszy taki syn, zgrzeszył, aż do przyjścia Jezusa, Syna Bożego. Żydzi byli członkami domu sług, jako czytamy: "Był ci Mojżesz wierny we wszystkim domu jego, jako sługa, na świadectwo tego, co potem miało być mówione. Ale Chrystusa jako Syn nad domem Swoim panuje, którego domem my jesteśmy." (Żyd. 3:5-6.) Błogosławieństwo Pięćdziesiątnicy było więc początkiem uznania Pańskich naśladowców za Synów Bożych i dziedziców Boskiej obietnicy.
Inna jeszcze sprawa: W dniu Pięćdziesiątnicy Pan udzielił darów apostołom i innym przez nich. Dary te były przedstawione w zdolności mówienia różnymi językami i w mocy dokonywania cudów - uzdrawiania chorych itp. Widocznie, dary te 'były potrzebne dla utwierdzenia Kościoła, lecz one skończyły się z śmiercią apostołów, przez których jedynie dary te były udzielane innym. Chociaż dary te nie były pozostawione przez Boga dla całego Kościoła, to jednak On obiecał coś lepszego, a mianowicie: owoce ducha świętego. Owoce są wartościowsze aniżeli dary, ponieważ one przedstawiają charakter, a nie samą tylko moc. - 1 Kor. 12:31 i rozdz. 13.
Owocami ducha są cichość, łagodność, cierpliwość, wytrwałość, braterska uprzejmość, miłość i one są dowodami, że osoba posiadająca je, stała się członkiem Kościoła Chrystusowego i spłodzona została duchem świętym. Przeto chociaż radujemy się, że apostołowie posiadali owe dary, a później rozwijali owoce, to tym więcej radujemy się, że i teraz mamy owoce ducha.
Jednym z darów ducha, zamanifestowanym ow apostołach natychmiast, był dar mówienia obcymi językami. Oni wszyscy byli Galilejczykami, więc posługiwali się tylko jednym dialektem. Świadectwem jednak jest, że w mocy ducha świętego, mówili różnymi językami, tak że ludzie z krajów przedstawiających te języki, mogli ich, wyraźnie rozumieć i ze zdumieniem mówili: "Iżali ci wszyscy, którzy mówią, nie są Galilejczykami? A jakoż my od nich słyszymy każdy z nas swój własny język?" - Dz. Ap. 2:7-8.
Nie mamy rozumieć, że ów cud był w słuchaniu, ale w mówieniu. Nie było to, że ci ludzie z różnych krajów słyszeli jedną i tę samą mowę i zdawało im się jakoby ta mowa była w ich języku, ale że różni apostołowie mówili, każdy innym językiem i wszyscy byli słyszani i rozumiani przez ludzi danych języków. Był to jawny cud i wywarł zamierzony skutek. Była to nie tylko przekonywająca moc i zadziwiające doświadczenie dla apostołów i dla innych już wtedy wierzących, lecz było to także wielkim świadectwem dla pobożnych żydów zgromadzonych naonczas w Jeruzalemie z wszystkich krajów świata.
Te doroczne pielgrzymki do Jeruzalemu były wyraźnie nakazane od Boga przez Mojżesza i były odprawiane przez wszystkich żydów, którzy pozostali wiernymi Bogu i Jego Słowu. Chociaż niektórzy wyemigrowali do innych krajów i tam prowadzili handel, to jednak regularnie w każdym roku przychodzili do Jeruzalemu aby tam chwalić Boga. Ci to nabożni ludzie dostąpili szczególniejszego błogosławieństwa w dniu Pięćdziesiątnicy; albowiem chociaż niektórzy próbowali zjawisko to tłumaczyć tym, że apostołowie upili się młodym winem, to jednak większość słuchających nie przyjęła takiego tłumaczenia i była gotowa słuchać co apostołowie mieli do powiedzenia. Wszyscy wnet zrozumieli, że. chociaż różnymi językami, opowiadane było jedno i to same nader chwalebne poselstwo o miłości Bożej, tak aby wszyscy mogli je zrozumieć.
Obraz świątyni jest różnie stosowany do Kościoła. Każdy chrześcijanin jest określany, iż po spłodzeniu duchem, jest kościołem ducha świętego. Każde zgromadzenie może być uważane jako kościół Boży, gdy zabrany do niebieskiego stanu, będzie także świątynią Bożą, ponieważ Bóg będzie tam mieszkał. Według innej figury, każdy chrześcijanin jest żywym kamieniem przygotowanym do onej wielkiej przyszłej Świątyni. Kamienie te bywają teraz ociosywane i ogładzane, aby mogły zająć miejsce w świątyni na wysokości.
Myślą tego jest, że jak w dawnych czasach Bóg był reprezentowany w Przybytku przez chwałę Szekina, w przedziale Najświętszym, a później reprezentowany był także w literalnej świątyni Jeruzalemskiej, podobnie jest On reprezentowany teraz we wszystkich spłodzonych, duchem świętym i reprezentowany będzie nadal w tych, którzy postępują zgodnie z ich spłodzeniem z ducha i mieszkają w miłości Bożej.
W.T.5830-1916
Powyższe słowa były wypowiedziane przez naszego Pana w ogrodzie Getsemane, w nocy, w której był wydany. One były wypowiedziane do Jego jedenastu apostołów, a w szczególności do trzech, których zabrał z Sobą nieco dalej do ogrodu dokąd udał się, aby się modlić Jezus rozumiał, że w nocy tej miały się stać bardzo ważne rzeczy, lecz apostołowie tego nie rozumieli. Ich uszy i oczy były ociążałe. To nie znaczy, że uczniowie byli niewiernymi, lub, że słowa Jezusowe były im obojętne, ale że ich nie rozumieli.
Należy pamiętać, że apostołowie nie byli wtenczas jeszcze spłodzeni z ducha świętego, przeto nie umieli odpowiednio czuwać i modlić się z Panem, jak mogliby, gdyby byli już ducha świętego otrzymali. Jezus powiedział im, że będzie ukrzyżowany, lecz oni zapewne mniemali, że to była jedna z Jego dziwnych mów Słyszeli wiele dziwnych przepowieści, które Jezus mawiał do ludu, a których nie rozumieli. Jezus powiedział im, że gdy przyjdzie duch święty, wprowadzi ich we wszelką prawdę i przyszłe rzeczy im oznajmi.
Jedną z takich dziwnych mów, jakie Jezus mówił do apostołów i do ludu, było Jego oświadczenie, że On był Chlebem, który zstąpił z nieba. Tego oni nie rozumieli, tak samo jak nie zrozumieli w jakim znaczeniu On mógł być przypodobany do manny, która spadała na puszczy i w jaki sposób jedzenie tego chleba mogłoby im dać życie. Te rzeczy były im tak dziwne i tajemnicze, że nie mogli ich przyjąć, wskutek czego wielu poprzednio zainteresowanych odeszło od Niego. Oni z pewnością mówili sobie: W jaki sposób ludzkość całego świata może jeść Jego ciało i pić Jego krew? Mowa ta jest dziwactwem. Przeto już więcej z Nim nie chodzili. Apostołowie jednak i kilka set braci pozostali nadal wierni Jezusowi. Tacy mówili: Jego słowa zapewne mają jakieś głębokie znaczejnie; On niezawodnie ma ważny powód do tej tajemniczości, przeto poczekajmy, a z czasem, jak to Sam powiedział, zrozumiemy. Mamy tak wiele dowodów, że On jest faktycznie Synem Bożym, iż o takie rzeczy nie powinniśmy się gorszyć, Ci więc trwali nadal przy Jezusie, wierząc Mu i zachowując Jego dziwne mowy w umyśle.
Gdy więc Jezus powiedział uczniom, że Syn Człowieczy musi iść do Jeruzalemu, że żydzi go ukrzyżują i że trzeciego dnia zmartwychwstanie, oni Go nie rozumieli Jezus dał im poprzednio do zrozumienia, że wszelkie chwalebne obietnice odnośnie Mesjasza stosują się do Niego. Jakżeż tedy mógłby On być ukrzyżowany? To też Piotr zaczął Go strofować, mówiąc: Panie, co też Ty za dziwne rzeczy opowiadasz. "Nie przyjdzie to na Cię." Lecz Jezus rzekł: "Idź odemnie, szatanie, jesteś Mi zgorszeniem ; albowiem nie pojmujesz tego co jest Bożego, ale co jest ludzkiego." - Mat. 16:22-23.
Z pewnością, że Piotr zrozumiał to zgromienie i poznał, że popełnił omyłkę. Podobnie i teraz, w ogrodzie Getsemane, tak Piotr jak i inni uczniowie może przypuszczali, że Jezusa spotka coś przykrego, ale nie że zostanie ukrzyżowany. Kilka dni przedtem wielkie rzesze ludu wprowadziły Jezusa z tryumfem do Jeruzalemu, wołając: "Hosanna synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskim! Hosanna na wysokościach!" (Mat. 21:9.) Około miliona ludzi było naonczas w Jeruzalemie i wszystek ten lud wznosił Mu okrzyki, przeto apostołowie myśleli, że kapłani nie odważą się uczynić Jezusowi coś złego. - Aż tu, przy spożywaniu Wieczerzy Wielkanocnej, Jezus mówi im znowu, że miał wielkie pragnienie jeść tego baranka z nimi zanim zacznie cierpieć. Przy tej okazji Piotr oświadczył, że choćby się wszyscy zaparli Pana, lecz on się go nie zaprze. Piotr niezawodnie myślał sobie: Cóż takiego mogłoby mnie skłonić do zaparcia się Pana? Ja nie mogę sobie wyobrazić, abym mógł coś podobnego uczynić!
Uczniom zdawało się, że wszystko składa się jak najpomyślniej. Tak byli pewni rychłego wyniesienia do zaszczytów, że spierali się miedzy sobą, który z nich będzie większy w królestwie. Sporem tym byli tak zajęci, że żaden z nich nie pomyślał o umyciu nóg drugim lub Panu. Później Mistrz i apostołowie przeszli przez potok Cedron, zmierzając ku górze Oliwnej. Gdy już weszli do ogrodu, Jezus zabrał z Sobą Piotra, Jakuba i Jana, udał się z nimi w głąb ogrodu i rzekł: "Zostańcie tu, a czujcie ze Mną." Oddaliwszy się nieco, modlił się, a gdy wrócił do nich zastał ich śpiących. Obudziwszy ich rzekł: "Czujcie a módlcie się abyście nie weszli w pokuszenie." Oni jednak nie mogli się dopatrzeć, w jakie pokuszenie mogliby wejść w tak cichym ustroniu.
Jezus przechodził w ogrodzie bolesne doświadczenie. Trwożył się, czy nie pogwałcił w czymkolwiek Boskiego prawa; czy czasem nie popełnił jakiej omyłki i czy wiernie wykonał wszelkie wymagania Ojca, pod względem nowego życia, jakie rozpoczął przy Jordanie. Gdyby w czymkolwiek chybił, życie ludzkie byłoby na zawsze stracone - nie tylko Jego własne, ale i życie całej ludzkości, na odkupienie której On przyszedł na świat. Gdy już Jezus przeszedł Swoją próbę, Bóg zesłał Mu pomoc, posyłając Anioła, który pocieszył Go. Nie wiemy jaka była ta pociecha, lecz jeźli umiemy czytać pomiędzy rządkami, możemy wnosić, że Anioł zapewnił Jezusa, iż wszystko co było Mu powierzone, wypełnił - że okazał się w zupełności posłusznym woli Swojego Ojca.
Otrzymawszy takie zapewnienie, Jezus natychmiast się uspokoił. Jeżeli miał nad Sobą łaskę Swego Ojca, Jego Ojcowskie błogosławieństwo, to bez bojaźni podda się wszelkim doświadczeniom, bez względu jakieby one były. Poczerń powrócił do uczniów, dając do zrozumienia, że odniósł zwycięstwo Przedtem powiedział: "Bardzo jest smutna dusza moja aż do śmierci" (Mar. 14:34); lecz teraz otrzymał Boskie zapewnienie, które Go wzmocniło. Na ile to się Jego tyczyło, nie było już więcej potrzeby czuwać i modlić się.
Widzimy, że dla uczni napomnienie naszego tekstu było naonczas bardzo potrzebne. Wobec takich wyjątkowych prób i doświadczeń, jakie były przed nimi, gdyby uczniowie czuwali i modlili się, aby nie wejść w pokuszenie, byliby tym samem wzmocnieni do odpowiedniego zniesienia tego, co na nich miało przyjść. Mogliby wpaść w pokuszenie, lecz nie weszliby w nie samowolnie. Pokusy mogą się nam nasuwać kilka razy na dzień i możemy być przez mię niekiedy oszukani i zwiedzeni, lecz każde sprzeciwienie się pokusie wzmocni nas do odparcia następnej. Przeto Św. Jakub mówi: "Za największą radość miejcie, bracia moi, gdy w rozmaite pokusy owpadacie." (Jak 1:2.) Jednakowoż nikt nie mógłby radować się z pokusy, jeźli w niej upadnie, lub gdy sam w nią wchodzi.
Św. Piotr nie mógł nigdy zapomnieć i przeboleć swego zaparcia się Pana. Gdyby on był czuwał i modlił się o Boską pomoc, okazałby się zwycięzcą w chwili, gdy Jezusa stawiono przed sądem, myśl zaparcia się Pana wcale nie nasunęłaby mu się. A gdyby nawet ta pokusa przyszła, Piotr przez swoje czuwanie i modlenie się byłby o tyle wzmocniony, że powiedziałby: Nie, ja swego Pana nie zaprę się nigdy. Ja podzielę swój los z Nim. Gdyby tak się stało, on mógłby później oświadczyć drugim: Powiadam wam bracia, że znalazłem się w bardzo przykrym położeniu; raduję się jednak, że choć pokusa ta przypadła na mnie, ja jednak mogłem ją zwyciężyć w tej tak strasznej godzinie.
Jednakowoż szatan chciał Piotra zwieść - chciał go, że tak powiemy, przesiać. Gdyby po zaparciu się Pana, Piotr powiedział: Ja już się nie wrócę, opuszczę Pana i odstąpię zupełnie, to straciłby wszystko. Piotr jednak choć był zachwycony pokusą, odniósł w końcu zwycięstwo. Krytyczny moment dla Piotra był w czasie, gdy kogut zapiał, co usłyszawszy Piotr pomyślał sobie: O Boże! Toć ja uczyniłem to co mi Pan przepowiedział - że zanim kur zapieje, miałem Go się trzykroć zaprzeć. To Piotra tak wzruszyło, że odszedłszy gorzko zapłakał. Pojednał się jednak z Bogiem łzami i modlitwą i rozpoczął dobrą drogę na nowo. Tak samo z nami, popadniecie w pokusę nie byłoby jeszcze wykolejeniem się; lecz im więcej sprzeciwiamy się pokusie i nie poddajemy się jej, tym silniejszym staje się nasz charakter.
Doświadczenia apostołów w łączności z naszym tekstem, mogą mieć pewne zastosowanie do całego ludu Bożego w wieku Ewangelii, a szczególnie w czasie obecnym. Teraz jest czas, w którym Kościół ma szczególnie mieć się na baczności, ma czuwać i zabezpieczać się przed zasadzkami świata, ciała i onego nieprzyjaciela. Jak to poeta Longfellow określił:
"Nie bądź jak biczem pędzone stworzenie;
Bądź bohaterem w twej próby godzinie!"
Możemy znajdować się w armii Pana, a jednak być jak biczem popędzane nieme stworzenie. Powinniśmy raczej być rozumnymi. Bóg dał nam wyrozumienie Swego planu. Pod tym względem znajdujemy się nawet w lepszych warunkach niż apostołowie, ponieważ oni nie widzieli całej rozciągłości Boskiego planu wieków i znaczenia ucierpień Kościoła. Po Swojem zmartwychwstaniu Jezus powiedział do dwóch uczni: "Azaż nie musiał Chrystus tego cierpieć i wnijść do chwały Swojej?" Również wykładał im różne pisma, wykazujące potrzebę Jego cierpień i śmierci. Pomimo to oni nie mogli wszystkiego wyraźnie zrozumieć. My zaś znajdujemy się o tyle w lepszych warunkach, że wiemy jakim jest plan Boży, więc i słowa naszego Pana mają większą siłę w zastosowaniu do nas, aniżeli do pierwotnego Kościoła.
Bądźmy tedy baczni, czynni, gorliwi i współdziałający z Bogiem i z Panem naszym Jezusem Chrystusem. Oceniajmy należycie ofertę nam uczynioną - ono wysokie powołanie - tę największą i najcudowniejszą rzecz znaną w wszechświecie. Nigdy nie otrzymamy lepszej sposobności do okazania Bogu i Synowi Jego Jezusowi, naszego zamiłowania do sprawiedliwości i naszego pałania duchem Sposobność, jaką mamy, jest bardzo wyjątkowa. Bóg umożliwił nam i wszystkim, co są w społeczności z Nim, abyśmy wzrastali w łasce i w znajomości, abyśmy tym sposobem byli coraz rozumniejszymi w Jego służbie.
Nie możemy wiedzieć naprzód jakie pokusy na nas mają przyjść, bo gdybyśmy je naprzód znali, one byłyby małoznaczące i lekkie do pokonania. Przeto czuwajmy i módlmy się zawsze. Najbezpieczniejszą rzeczą jest być zawsze przygotowanym, ponieważ nasz nieprzyjaciel, diabeł, obchodzi, szukając kogo by mógł pożreć On zna nasze słabe strony, nawet lepiej od nas i zawsze jest gotów takowe wykorzystać. Przeto każdemu z nas potrzeba mieć ducha Bożego, także Jego łaskę i pomoc w każdej potrzebie naszej, jeźli chcemy być zwycięzcami. Nasze codzienne napominanie samych siebie powinno być;
"Duszo znaj więc twe zbawienie,
Wstań nad grzech i troski swe;
Radość znajdziesz w każdym stanie,
Wznosząc do Pana serce mdłe!"
W.T.5331-1913
Słowa powyższe wydawały nam się kiedyś niezgodne ze sprawiedliwością ani miłością. Przypuśćmy, że biedni żydzi, których oczy zostały zaćmione, potknęli się i zostali strąceni do wiecznych mąk, czyż takie obejście się Boga z nimi nie byłoby okrutnym - bez względu na obietnice, jakie Apostoł przytacza (W. 25-26), iż kilka generacyj później zaćmienie to zostanie z ich ócz zdjęte - gdy liczba wybieranego Kościoła zostanie uzupełnioną, w którym to celu łaska Boża zlaną była i na pogan.
Rozumowaliśmy, że odzyskanie praprawnuków nigdy nie mogłoby wynagrodzić człowiekowi jego własnej zguby, gdyby znalazł się w wiecznych mękach. - Chociaż pobieraliśmy nauki kościoła presbyterjańskiego, to jednak zdawało się nam okropnym to stanowcze i zimne orzeczenie: "Cóż tedy? Czego Izrael szuka, tego nie dostąpił; ale wybrani dostąpili, a inni zatwardzeni są" - "otrąceni," "usidleni," "ułowieni."
Dzięki niech będą Bogu, że nasze własne zaćmienie zostało usunięte , a świtający brzask Tysiąclecia, rozjaśnił nam Plan Boży, wyprostował nasze pojęcia, uzdolnił nas do lepszego rozbierania, stosowania Pism świętych, sprawił jak najlepszą harmonię i wyprowadził nas z zamieszania. Dowiedzieliśmy się, że piekłem, do którego Izrael poszedł, był grób - hades; że żadnej świadomości niema w piekle (Hebr. sheol; Greckie hades - Ezech. 37:12. Ps. 6:6) ; że zaciemniony, otrącony Izrael dotąd się tam znajduje i że nie tylko ich prawnuki, którzy mieli żyć po nich, kilka stuleci później, mieli być uleczeni ze swej ślepoty i dostąpić odpuszczenia grzechów, lecz i om wszyscy dostąpią tych łask.
Wszyscy żydzi objęci byli niewiara, zaćmieniem i otrąceniem, aby Bóg mógł się zmiłować nad wszystkimi, a później przywieść każdego z nich do pełnej znajomości, która postawi każdego człowieka bez wymówki i uczyni go odpowiedzialnym za jego wybór bądź żywota wiecznego, przez posłuszeństwo Chrystusowi, bądź "wtórej śmierci," z powodu nieposłuszeństwa. - Zob. w 27-32 Jan 5:28. Ezech. 37:12-13. Jan 1:9.
Wyraźne poznanie sprawy przyniosło nam wielką ulgę, lecz serce nasze wołało jeszcze do Boga o wyjaśnienie i słuszny powód onego zaciemnienia, otrącenia i usidlenia całego narodu, oprócz nielicznych "ostanków" - narodu, któremu dał wiele chwalebnych obietnic i przez ośmnaście stuleci okazywał wiele względów - jedyny naród, który z pomiędzy wszystkich narodów ziemi, uznaje Boga za swojego Władcę i zostawał z Nim w społeczności przez Przymierze i Zakon.
Odpowiedź jaką daje Słowo Boże jest, że chociaż Bóg powołał Izraela do wielkiego i zacnego działu w Jego planie zbawienia, przez. Swoje obietnice, to jednak nie powołał ich do działu w najwyższej łasce i czci. Jego obietnice dla Izraela były ziemskie, nie niebieskie. Chociaż wszyscy synowie Jakuba byli powołani, czyli zaproszeni, to jednak powołanie to było warunkowe, a warunków wymaganych, naród ten, jako całość, nigdy nie wykonał. Bardzo mało było takich, którzy Zakon zachowywali, a raczej było im tylko poczytanym jakoby go wykonali, z racji ich dobrych intencyj, w rzeczywistości zaś było to, że niektórzy synowie Jakuba, uchodząc za dziatki Boże, byli z ojca diabła (Jan 8:44) ; ponieważ nie wszyscy z Izraela byli Izraelem. - Rzym. 9:6.
Kiedy nadszedł właściwy czas Boży, na wielkie dzieło pojednania za grzechy, którego dokonał nasz Odkupiciel, przez ofiarowanie Samego Siebie (Żyd. 7:27), był również czas właściwy na wybór duchowego Izraela, któremu Pan Bóg obiecał niebieskie obietnice i dla którego zarezerwował najwyższe miejsce w Swym wielkim planie - miejsce następne po Sobie. Ziemski Izrael usunięty na stronę aż do uzupełnienia duchowego Izraela.
Jezus Chrystus sam stał się Głową i Wodzem tego duchowego, czyli niebieskiego Izraela, którego ziemski Izrael, z wszystkimi swymi kosztownymi lecz ziemskimi obietnicami przez taki długi czas był figurą, czyli cieniem. Jak tylko ofiara Chrystusa była dokonaną, przyszedł czas, aby rozpoczęto się dzieło powołania duchowego Izraela nazwanego "Oblubienicą Chrystusową", "Ciałem", "Braćmi" i Jego "współdziedzicami."
Boskim zamiarem nie było, aby te dwa domy (cielesnego i duchowego) Izraela egzystowały jednocześnie, zatym jak tylko był zapoczątkowany duchowy, cielesny został odsunięty na stronę; lecz nie na zawsze, a tylko do czasu, to jest dopóki duchowy nie zostanie wybrany i uzupełniony. Pomimo, że dom cielesnego Izraela został odrzucony w czasie ukrzyżowania Chrystusa (Mateusz 23:38), to jednak pierwsza sposobność do członkostwa w duchowym Izraelu była daną temu narodowi.
Nie jest to wcale rzeczą dziwną, że tylko garstka "ostanków" cielesnego Izraela mogła wytrzymać próbę wiary i poświęcenia zastosowaną do duchowego Izraela. Ci "obłudnicy," którym Jezus powiedział: "Wyście z ojca diabła," z pewnością że nie znajdowali się w odpowiednim stanie serca, aby mogli być pociągnięci przez Prawdę i jej ducha i by mogli się stać uczestnikami duchowego Izraela. Nie można i. Przypuszczać, aby nawet prawdziwi Izraelici, którzy ufali Boskim obietnicom, nie byli 'bez win, czystymi w sercu i nadającymi się do wiary i posłuszeństwa, jakie od powołanych wieku ewangelicznego były i są wymagane. Możemy więc powiedzieć, że kazanie Ewangelii lub mowa o krzyżu zwabiała do Kościoła, że się tak wyrazimy, tylko śmietankę z ludu - "a inni zatwardzeni zostali" - a to wszystko stało się za zgodą i pod kierownictwem Bożym.
Z powodu przesądów żydów i ich wyniosłości ducha, Bóg dozwolił na wytworzenie się "wielkiej przepaści" pomiędzy nimi a duchowym Izraelem. On sprawił, że żydzi stali się dziwowiskiem dla świata, a choć zostali odrzuceni na pewien czas od łaski Bożej, to jednak, jako martwy naród, są żywymi świadkami Jego Słowa na całym świecie; a ostatecznie, gdy Bóg wybierze, wypróbuje i uwielbi Swego duchowego Izraela, wtedy zburzy ona "wielką przepaść," odejmie zaślepienie od wszystkich, którzy zechcą powrócić do harmonii z Nim, przyjmie ich ponownie do Swej łaski i obdarzy miłosierdziem przez uwielbionego duchowego Izraela. - Rzym. 11:31-32. "O głębokości bogactwa i mądrości i znajomości Bożej." Jak nader systematycznym, rozumnym i sprawiedliwym jest Boski Plan wieków! - W. 33.
Teraz jeszcze inny punkt wymaga wyjaśnienia : W jakim znaczeniu był ich stół sidłem, ułowieniem i otrąceniem, czyli kamieniem obrażenia?
Ich "stół" oznacza ich pokarm; a stołem czyli pokarmem zastawionym cielesnemu Izraelowi, cielesnemu ludowi Bożemu, 'były one szczególniejsze łaski i obietnice, jakie Bóg, jako Swemu wybranemu narodowi udzielał. (Mat. 15:26-27.) Rozbierając w ten sposób tę sprawę, możemy widzieć, iż Boska dobroć i łaska ku nim była właśnie tym usidleniem, otrąceniem i powodem do uprzedzenia dla ich niepoświęconych serc. Polegając na łasce Bożej, żydzi posunęli się za daleko, w swej zarozumiałości. Mówili sami o sobie: "Ojca mamy Abrahama." (Mat. 3:9.) Oni dochodzili do konkluzji, że Bóg daną obietnicę Abrahamowi, musi dotrzymać i że oni jako nasienie Abrahama, rychlej czy później dostąpią onego królestwa, które ma błogosławić cały świat. Żydzi mieli przesadne w sobie zaufanie, a względem drugich byli aroganckimi, szorstkimi i zarozumiałymi, a tym samym o tyle mniej pokornymi w duchu, jakich właśnie Pan szukał, którzyby mogli się stać duchowym Izraelem.
Pycha doprowadziła ich do przeoczenia tych Pism, które mówiły o "Ucierpieniach Chrystusowych"
Pycha żydów pozwalała im patrzeć tylko na obietnice chwały, zaszczytów i potęgi, jakie miały towarzyszyć wywyższeniu Izraela, a doprowadziła do ignorowania tych Pism, które mówiły, iż Mesjasz miał być wpierw odrzuconym i "jako baranek na zabicie wiedzionym," by "wylał na śmierć duszę swoją," będąc ubity za grzechy nasze, bo "kaźń pokoju naszego" była włożona na Niego. - Izaj. 53:4-12.
Z tego samego powodu przeoczyli oświadczenia Boże dane przez Proroków, że mieli być wpierw rozproszeni pomiędzy wszystkie narody ziemi, gdzie błogosławieństwa Boże miały od nich 'być powściągnione, a dopiero później miały na nich spłynąć, gdy będą ponownie zgromadzeni z pomiędzy wszystkich narodów, dokąd byli rozproszeni (Jer. 16:13-17. 5 Moj. 4:26-28; 28:36-37; 63-65); że w czasie, gdy ich Pan wybawi, "ujrzą Tego, którego przebodli i płakać będą nad Nim, płaczem, jako płaczą nad jednorodzonym." - Zach. 12:10.
Takim sposobem "stół" ich stał się im "sidłem," które dotąd ich jeszcze trzyma - ich wyniosłe serce, opierając się na pochlebnych dla nich obietnicach, jest dotąd powodem ich zaślepienia. Powinniśmy zauważyć, że ich potknięcie i upadek nie wynikły z powodu złego postępowania Boga z Nimi. Nie: "Jego drogi są doskonałe." "Wszelki datek dobry i wszelki dar, zstępujący od Ojca światłości, jest doskonały." (Jak. 1:17.) On nie jest Bogiem zamieszania i jest tym samym "wczoraj, dziś i na wieki." "Stół," który Bóg przygotował dla Izraela 'był dobrym. Cała trudność polegała na tym, że poświęcenie Izraela nie było zupełnym; stąd większość ich nie nadawała się do klasy, co do której Pan zamierzył aby poznała prawdę przed rozpoczęciem się wieku Mesjańskiego, w którym oczy wszystkich zostaną otworzone i w którym wszyscy dojdą do zupełnej znajomości prawdy.
Teraz dochodzimy do najważniejszej części tego przedmiotu. "Te rzeczy przydały się im za wzór (wydarzyły się, aby były wzorem - przestrogą), a napisane są dla napomnienia naszego, na których koniec świata (wieku) przyszedł." - l Kor. 10:11.) Jak cielesny Izrael był cieniem, czyli figurą na duchowego, tak potknięcie się, usidlenie i ułowienie, jakie przytrafiło się cielesnemu Izraelowi, podczas żniwa ich wieku, figurowało podobne przesianie wszystkich, oprócz wiernych "ostatków," w teraźniejszym czasie.
Jak wówczas tak i teraz wielu z nominalnego duchowego Izraela nie są Izraelitami, lecz "obłudnikami" i są za ojca diabła. Jak tam, tak i tu, dla wszystkich prawdziwych Izraelitów został zastawiony "stół," pełen Boskich darów i łask - pełen "wielkich kosztownych obietnic," lecz jak tam, nie wszyscy umieli pokarm ten należycie sobie przyswoić, czyli nie wszyscy umieli obietnic i łask Bożych należycie zastosować i wykorzystać, tak i tu nie wszyscy umieją z tych darów i obietnic Bożych korzystać, dla rozwijania w sobie potrzebnego charakteru przyjemnego Bogu i odpowiedniego do królestwa; tacy, choć karmią się przy Jego "stole," jednak łaskę Bożą przyjmują nadaremno. Takim, podobnież jak Izraelowi, "stół" prawdy, przy którym ucztują, stanie się bez wątpienia sidłem, ułowieniem i otrąceniem. Niniejsze uwagi piszemy dla ich dobra, aby ich ostrzec by baczyli jak oni ten "pokarm", teraz tak hojnie nam dostarczany, spożywają. - Łuk. 12:37.
Tylko tacy, co są zgłodniali i spragnieni sprawiedliwości (prawdy), są zapraszani do tego stołu. Jest to stół synowski, zaś wszyscy inni, oprócz prawdziwych synów Bożych, mogą zbierać i spożywać tylko okruchy spadające z tego stołu.
Jest to stół dla poświęconych wierzących, z którego inni "nie mają wolności jeść." (Żyd. 13:10.) Prawdziwie poświęceni stanowią pozafigulralne Królewskie Kapłaństwo, którego "stół" był figurowany, tak w namiocie zgromadzenia jak i w świątyni, przez stół z chlebami pokładnymi, których nie wolno było spożywać nikomu innemu jak tylko kapłanom. Jeźliś tylko "skosztował że dobrotliwy jest Pan"; jeźliś "skosztował dobrego Słowa Bożego"; jeżeli zasmakowałeś "pokarmu jakiego świat nie zna"; jeźliś skosztował teraźniejszej prawdy - "pokarmu na czas słuszny" - to jesteś albo jednym z Królewskiego Kapłaństwa, albo też z tych, którzy mają z nimi styczność, którzy otrzymują okruchy z ich stołu.
Danie wszelkiej prawdy, a szczególnie "teraźniejszej prawdy," obejmuje w sobie pewien cel. Tym celem jest poświęcenie, czyli odłączenie się na służbę Bogu. Okruchy prawdy mają pobudzać i prowadzić do czynnego poświęcenia, czyli ofiarowania się. Pełen i obfity stół jest dla tych, co uczynili krok zupełnego poświęcenia Bogu swej woli i tego wszystkiego co posiadają, a zapewniony im hojny zasób wielkich i kosztownych obietnic jest na to, aby mogli być przez nie wzmocnieni i uzdolnieni do wykonywania swego poświęcenia krok za krokiem aż do śmierci.
Celem naszego poświęcenia i następnego ćwiczenia pod kierownictwem i wpływem prawdy jest kształcenie charakteru ku "wykonywaniu poświęcenia w bojaźni Bożej." Apostoł dość wyraźnie określa cel, w jakim obietnice Boże, ten pokarm duchowy, był nam dany, gdy mówi: "Te tedy obietnice mając najmilsi, oczyszczajmy samych siebie od wszelkiej zmazy ciała i ducha, wykonywując poświęcenie w bojaźni Bożej." (2 Kor. 7:1.) On także zapewnia nas, że znajomość może być otrzymaną i używaną w innym celu - może wywrzeć wpływ ujemny zamiast dodatniego - nadąć pychą i zarozumiałością.
Należałoby każdemu z nas stawić sobie kilka pytań: Czy nie otrzymałem w znacznym stopniu prawdy odnośnie Boskiego charakteru i planu ? Czy nie wywarła ona na mnie ujemnego wpływu; nie nadęta mnie i spowodowała bym o sobie myślał, że jestem czymś wielkim? Czy nie wzbudziła ona we mnie uczucia pewności siebie, które ignoruje moje własne słabości i upadki, a polega li tylko na miłosierdziu Bożym i stara się to miłosierdzie przeceniać, a ignoruje takie teksty, które mówią, że "Bóg gniewa się na grzeszników na każdy dzień": a "gniew Boży objawia się przeciwko wszelkiej niesprawiedliwości"; i ze "wszelka niesprawiedliwość jest grzechem, a ktokolwiek grzeszy (dobrowolnie) z diabła jest," że "grzeszników (świadomych, rozmyślnych) Bóg wytraci"? Czy też wiedza prawdy pobudziła mnie do większej pokory i większego spolegania na dawcy wszelkiego dobra? Czy ona doprowadziła mnie do odpowiedniego pokoju, odpoczynku i spolegania jedynie na Bogu, dla tego jedynie, że znajduję się pod ochroną zasług drogiej krwi Chrystusowej i gdy podejmuję wszystko, na co tylko mnie stać, abym się mógł utrzymać i postępować w sprawiedliwości, dobroci, czystości i w prawdzie?
To ostatnie jest jedynym, najlepszym i najwłaściwszym zużytkowaniem prawdy. Jeźli otrzymaliśmy właściwy pogląd na Boski charakter i zaćmienia i "ciemności zewnętrzynch" świata z Jego wielkimi i kosztownymi obietnicami, i jeżeli ta znajomość nie wzbudzi -w nas odpowiedniej adoracji do wszystkiego co jest prawdziwe, poczciwe, sprawiedliwe, czyste, przyjemne, chwalebne, cnotliwe i nie pobudza nas do coraz większego wzrostu i zbliżania się do podobieństwa obrazu Bożego, oraz do odpowiedniego oczyszczania samych siebie od wszelkich zmaz ciała i ducha i do wykonywania poświęcenia - jeźli nie takim będzie wpływ prawdy na nasze ciało i umysł (usposobienie), to znaczy, żeśmy łaskę Bożą otrzymali nadaremno; ponieważ ona była daną jedynie w celu uświęcenia nas, a nie w innym. Jeźli przyjęliśmy łaskę Bożą nadaremno, to możemy być pewni, że z czasem ta łaska Boża i prawda odejdzie od nas, a na miejsce jej przyjdzie złudzenie.
Niechaj tedy ta ilustracja, dana nam w figuralnym narodzie Bożym, będzie dla nas przestrogą i pobudzi do większej czujności, należytego oceniania i użytkowania łask i obietnic Bożych, bo inaczej i nasz stół, tak hojnie zastawiony i obsługiwany przez Samego Pana, stanie się dla nas sidłem, ułowieniem i utrąceniem, przyprowadzi do zaćmienia i "ciemności zewnętrznych" świata z powodu naszego zaniedbania, lub nieodpowiedniego użytkowania łask dotąd otrzymanych.
"Bójmyż się wtedy, aby snąć zaniedbawszy obietnicy o wejściu do odpocznienia jego, nie zdał się kto z was być upośledzony" (z braku zupełnego poświęcenia się i wykonywania tegoż poświęcenia w sercu i uczynku, jak również z braku przekształcania naszego charakteru z chwały w chwałę, na podobieństwo miłego Syna Bożego). Żyd 4:1.
W.T.4781-1911
Św. Paweł mówi o zupełnej nadziei i o zupełnej wierze (Żyd. 6:11; 10:22), jako o warunkach właściwych Pańskim naśladowcom. I taką też jest myśl wyrażona przez Proroka w naszym tekście - zupełna ufność, że ten, który rozpoczął dobre dzieło w nas, jest zdolnym i chętnym dzieła tego dokonać. (Filip. 1:6.) Jak mało jednak chrześcijan ma te zapewnienie wiary; jak mało jest takich, którzyby szczerze powiedzieć mogli: Zapewne dobrodziejstwo i miłosierdzie Boże pójdą za mną odtąd aż do końca mego życia i przy Boskiej łasce dostąpię ostatecznie królestwa niebieskiego i wszystkich tych chwalebnych rzeczy, jakie Bóg obiecał tym, którzy Go miłują! Ci nieliczni, którzy mogą podzielać z Apostołem i Prorokiem to wyrażenie, mają w tem wielką radość l odpocznienie serca, jakich inni nie posiadają. Wniknijmy więc w to, czemu liczba wchodzących do odpocznienia wiary jest tak mała. Jakie przeszkody stoją na zawadzie innym i jak przeszkody te mogą być usunięte, aby większa liczba ludu Bożego mogła radować się tą spuścizną?
Są dwa rodzaje przeszkód:
Radą naszą dla takich, jest, aby, rozumiejąc tę sytuację, nie odkładali dłużej tej sprawy, ale niechby natychmiast przyswoili sobie ten przywilej najwyższy, jaki może być zaofiarowany przez tak Wszechmocnego. Jeżeli pozostaną na miejscu to, według słów Apostoła, przyjmują łaskę Bożą nadaremno - zaniedbują skorzystać z niej należycie. (2 Kor. 6:1) Laską Bożą, przychodzącą darmo na tych, co rozpoznawają odkupienie w Chrystusie Jezusie, jest łaska odpuszczenia grzechów, czyli usprawiedliwienie z wiary, a celem tej łaski jest, aby dozwolić, czyli ukwalifikować ich do stania się żywą ofiarą, na Boskim ołtarzu, przyjemną przez wielką ofiarę naszego Odkupiciela.
Ktokolwiek więc postąpił tak daleko, że może widzieć ten przywilej, a wstrzymuje się od stawienia swego wszystkiego w ofierze Bogu, taki opiera się miłości Chrystusowej, nie docenia łaski Bożej i ujawnia to przez niekorzystanie z danej mu sposobności ofiarowania tych niedoskonałych resztek obecnego życia, aby w zamian za to mógł otrzymać wielką nagrodę chwały, czci, nieśmiertelności i współdziedzictwa z Jezusem w królestwie. Taki otrzymuje łaskę Bożą nadaremno, me korzysta z niej więcej ponad świat, który jeszcze dotąd znajduje się w ciemności i ślepocie.
Co tacy powinni uczynić? Powinni natychmiast zadecydować, że poświęcić swoje wszystko na służbę Bogu, jest nie tylko rozumną rzeczą, ale ofiarą za małą - o wiele mniejszą aniżeli chcieliby złożyć Temu, który okazał im tak ogromną litość i łaskę. Powinniśmy tak się czuć, choćby nawet żadna nagroda nie była przywiązana do tej sprawy. Zrozumiawszy zaś, że do tego poświęcenia się Bogu przywiązana jest wielka nagroda i błogosławieństwo, powinniśmy się czuć, że nie przyjęcie tej oferty zdradzałoby nie tylko brak oceny Boskiego miłosierdzia, ale i brak zdrowego rozsądku i rozróżnienia pomiędzy błahymi l znikomymi przyjemnościami kilku krótkich lat, a wieczną radością i chwałą, w harmonii z Panem.
Więcej nawet: poświęceni są tymi, którzy w zupełności i prawdziwie rozkoszują się obecnym życiem, albowiem posiadają pokój serc, którego świat nie może dać ani wziąć. Jest to stan jakiego pożąda i szuka wszystek świat, lecz nie znajduje, bo nie szuka na Boskiej drodze zupełnego poddania się Jemu. Zachęcamy więc tych, którzy kroku tego jeszcze nie podjęli, aby wnet uczynili przymierze z Bogiem i przez to stali się dziedzicami Jego dobrych obietnic odnoszących się do życia obecnego jak i przyszłego; i aby tym sposobem doszli do "zupełności wiary" i do zupełnej nadziei, że Boskie miłosierdzie i dobroć pójdą za nimi po wszystkie dni życia doczesnego i że zamieszkają w domu niebieskim na wieki.
Co właściwie jest główną trudnością u takich? Czemu oni nie mają zupełnego zapewnienia wiary? Odpowiadamy, że trudnością ich jest brak wiary w Boga, a taki brak nie jest Jemu przyjemnym; albowiem "bez wiary nie można się podobać Bogu." Ten brak wiary jest im też ustawiczną przeszkodą w przezwyciężaniu, jako czytamy: "A to jest zwycięstwo, które zwyciężyło świat, wiara nasza." Chrześcijanin nie mający tarczy wiary i to znacznej, jest w ustawicznym niebezpieczeństwie wobec nieprzyjaciela. - Żyd. 11:6. 1 Jana 5:4.
Co trzeba czynić, aby pokonać ten brak wiary - aby wiarę powiększyć w sobie? Odpowiadamy, że za przykładem pierwszych uczni Pana, trzeba się modlić: "Panie przymnóż nam wiary." Następnie działając zgodnie z tą modlitwą, każdy powinien rozwijać wiarę w swym sercu:
Gdy przychodzą na niego próby, trudności lub zakłopotania, powinien (rozmyślać o tych obietnicach, pamiętając, że one należą do niego; ponieważ Bóg obiecał je tym, co Go miłują i zawarli z Nim przymierze przy ofierze. (Ps. 50:5. Mal. 3:17.) Powinien zadecydować, że odtąd będzie ufał Słowu Ojca Niebieskiego niezachwiannie. A gdyby przytrafił mu się jaki wypadek, niechaj przypomni sobie obietnice: "Wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu tym, co miłują Boga i według Jego postanowienia powołani są;" i niech upewni samego siebie, że ten pozorny wypadek nie przytrafiłby się gdyby Bóg nie widział sposobu uczynienia z niego przewodu pewnej nauki lub błogosławieństwa. Niechaj odświeży swój umysł tą myślą, że on podchodzi pod tę obietnicę, ponieważ miłuje Boga i umiłował Go o tyle, że poświęcił samego siebie Jemu, zapewniony będąc tym sposobem, że obietnica ta była zamierzona dla niego.
Niechaj tacy pamiętają jeszcze i o tym co powiedział Apostoł, że jeżeli Bóg miłował nas, gdy jeszcze byliśmy grzesznikami i przygotował dla nas tak wielkie zbawienie w Chrystusie Jezusie Panu naszym, to tym -więcej miłuje nas teraz, gdy zostaliśmy usprawiedliwieni z wiary w to wielkie pojednanie, poświęciliśmy się Jemu i tym sposobem wypełniliśmy warunki adoptacji do Jego rodziny. Niechaj pamiętają również, że Ten, który rozpoczął tak duże dzieło, nie zmienia się i że gdy serca nasze są jeszcze dotąd w harmonii z Nim, gdy wiara nasza jest wyraźna i silna w dzieło pojednania, jeżeli poświęcenie nasze jest dotąd zupełne i kompletne, o tyle że nie swoją, ale Jego wolę staramy się czynić we wszystkich naszych sprawach, to prawdziwie możemy mieć zupełne zapewnienie wiary, ponieważ wiedząc, że Bóg jest niezmienny, a także iż jesteśmy jeszcze w harmonii z Jego obietnicami i zarządzeniami, wiemy także, iż wszystkie te Jego chwalebne zarządzenia działają na naszą korzyść. To jest zupełnością wiary - zupełną ufnością w Bogu.
Tak więc, wracając do naszego tekstu, powiemy, że ta zupełność wiary, iż Boskie miłosierdzie i dobrodziejstwo pójdą za nami po wszystkie dni żywota naszego i że ostatecznie, przy Jego łasce, dostąpimy królestwa, jest tylko dla klasy wspomnianej w tymże Psalmie; mianowicie, dla Pańskich owiec - dla tych co idą za Nim i doświadczają tego wszystkiego, o czym Psalm ten (23) mówi. Jednym z tych doświadczeń jest, że naśladując Pasterza, owce nigdy nie będą narażone na głód i pragnienie, ale zaopatrzone będą w paszę zieloną i w ciche wody prawdy. Co więcej, stosuje się to do tych, którzy doświadczają pieczy Pasterza, Jego kija i laski, ku ich naprawie, ćwiczeniu i ochronie. Owce ucząc się miłować Pasterza i ufać Jemu i Jego kierownictwu, które otrzymują radość i błogosławieństwo z ucisków i doświadczeń życiowych na nich przychodzących, rozumiejąc, że one są opatrznościowo zezwalane dla ich błogosławieństwa - tacy pozostaną przy Pasterzu, nadal mieć będą doświadczenia owiec i radować się mogą zupełnością wiary, że Ten, który rozpoczął dla nich dobre dzieło pasterskie, wyprowadzając ich z bezdroży grzechu i samolubstwa do zupełnej łaski i społeczności z Ojcem Niebieskim, dzieło to poprowadzi nadal i dopełni je, jeżeli oni będą przy Nim trwać. - Jan 15:4-5.
W.T.2642-1900
Mówionymi jest tu w Polsce pomiędzy braćmi wolnymi, a niedawno temu nawet rozesłane były ostrzegające listy że połączenie się braci w Ameryce było kosztem karności, że połączeni bracia lekceważą biblijną karność, nie dbają o moralną wartość członków, przyjmują wyłączonych ze zborów itp. Pytamy więc, czy zarzuty te są uzasadnione i prawdziwe?
Przykro nam poruszać tę sprawę i gdyby nie potrzeba lepszego uświadomienia braci będących w zakłopotaniu z powodu tych różnych wieści, wolelibyśmy o tym wcale nie pisać. Zaznaczamy więc i prosimy braci aby w takich spornych kwestiach starali się, na ile tylko jest możliwym, zachować w spokoju. Nie przejmować się różnymi obmowami ani też nie być ich dalszym, powodem. Obserwacja i doświadczenie uczą nas, że w nieporozumieniach, czy to z ludźmi światowymi czy z braćmi, najlepszą metodą i najprędszą do zażegnania nieporozumień i zwad, jest cierpliwe znoszenie różnych zarzutów; "nie oddawając złego za złe ani łajania za łajanie." - 1 Piotra 3:8-14.
Nie będziemy więc wchodzić w dalszą polemikę z braćmi, którzy widocznie źle nas rozumieją, a tego, cośmy dotąd powiedzieli w wyświetleniu naszego stanowiska, nie przyjmują, ale wolą pozostawać w swoich złych domysłach względem nas i sprawy połączeniowej. Oświadczamy tylko krótko, ze o ile to się tyczy nas braci w Ameryce, a szczególnie członków zarządu pracy międzyzborowej, zarzuty nam czynione, co do lekceważenia biblijnej karności itp., się przesadne i nieuzasadnione. Zauważyliśmy również, że sama zasada karności jest często źle pojmowana, a w rezultacie tego także sromotnie gwałcona właśnie przez tych, którzy mienią się być jej gorliwymi obrońcami. Wobec tego biblijną zasadę karności, zamierzamy przy Boskiej pomocy, pojaśnić w niedalekiej przyszłości, w osobnym artykule.
W jakim czasie odbywa się pieczętowanie członków Kościoła i jak mamy rozumieć stopniowe pieczętowanie?
Orzeczenie: "Pieczętowanie sług Bożych" (Obj. 7:3), jest symboliczne i rozumiemy, że ponieważ powiedziane jest i o pieczętowaniu na czołach, oznacza oświecenie umysłowe Boską Prawdą na czasie. Zatem pieczętowanie poszczególnych członków Kościoła odbywa się wtenczas gdy umysł danego członka bywa oświecony prawdą Słowa Bożego, zrozumieniem Boskiego planu i charakteru. A ponieważ żaden członek nie dochodzi do zupełnej znajomości prawdy od razu ale stopniowo, więc i o pieczętowaniu można mówić że jest stopniowym. Początek 'tego jest wtedy gdy człowiek przyjmuje pierwsze zasady prawdy Bożej do szczerego serca, poświęca się Bogu i dostępuje pomazania duchem świętym.
Co oznacza opis podany w Dziejach Apostolskich 10:10-20, a szczególnie słowa: "Piotrze, rzeź a jedz"?
Znaczenie tego widzenia i tych słów podane jest w tym samym rozdziale przez samego Piotra. Kiedy na zaproszenie udał się do poganina Korneliusza, przemówił do niego i do wszystkich tam zebranych w te słowa: "Wy wiecie iż się nie godzi mężowi żydowinowi przyłączać albo schadzać z cudzoziemcami; lecz mnie Bóg ukazał żebym żadnego człowieka nie nazywał pospolitym albo nieczystym." (W. 28.) To znaczy, że owe widzenie różnej zwierzyny (nieczystej według zakonu) i słowa: "Wstań Piotrze, rzeź a jedz," były w celu przygotowania, Piotra (To otworzenia drzwi do niebieskiego powołania dla pogan i nie pogardzania nimi. Jak pamiętamy, jemu powiedział Pan, że mu da klucze królestwa niebieskiego, co rozumiemy, że oznaczało przywilej otworzenia niebieskich rzeczy dla żydów (jeden klucz) i dla pogan (drugi klucz). Pierwszego klucza Piotr użył w dniu Zielonych Świąt kiedy to po otrzymaniu ducha św. przemówił do rzeszy żydowskiej i otworzył drzwi wysokiego powołania dla trzech tysięcy żydów. Drugiego zaś klucza użył w domu Korneliusza, gdy jemu, i domownikom jego wyłożył Ewangelię odpuszczenia grzechów w Chrystusie także dla pogan: Piotr był niezawodnie tak ugruntowany w zakonnych ograniczeniach, że nigdy by nie wszedł do domu poganina, gdyby nie to widzenie, akurat w czasie gdy posłowie od Korneliusza zbliżali się do gospody, w której przebywał. Widzenie to było dla niego instrukcją i zachętą do udania się do domu Korneliusza i użycia drugiego symbolicznego klucza danego mu przez Pana.