|
|
|
Rok 1965, Numer 6 |
W nauce Chrystusowej znajdują się pewne szczegóły fundamentalne i konieczne, bez zrozumienia i przyjęcia których -nikt nie może być uznany przez Pana za Jego naśladowcę. Są też i inne szczegóły, które mogą być korzystne i pomocne, lecz nie są one fundamentalne ani konieczne do członkostwa w ciele Chrystusowym. Fundamentalne doktryny były pojmowane i wyznawane przez świętych Pańskich od dnia Pięćdziesiątnicy (zesłanie Ducha Św.) aż do naszych czasów.
Zaliczający się do tej samej klasy obecnie, mają takie same nauki fundamentalne; a ponadto mają też inne przywileje i prawdy, "pokarm na czas słuszny," ku ich posiłkowi. Te ostatnie, nie koniecznie są nieodzowne dla ich członkostwa w ciele Chrystusowym, bo inaczej przodkowie nasi, nie mający tych przywilejów i prawd, nie byliby członkami Chrystusowymi i przez wiele stuleci nie byłoby na ziemi żadnych członków ciała Chrystusowego.
Fundamentalną teorią pojednania są. następujące punkty:
Naszą radą dla wszystkich wiernych Pańskich jest, aby nie kładli jarzm jedni na drugich, ponad te fundamentalne punkty powyżej wymienione - aby pod wszelkimi innymi względami starali się być wolnymi i pozastawiali wolność drugim, będąc w społeczności i zgodzie jedni z drugimi, na ile to jest możliwem.
Jeżeli zaś gdzieś rozwinęłoby się usposobienie zniewalania jedni drugich "w czymś więcej aniżeli ta podstawa wiary i jeżeli uważanaby, że dla duchowego rozwoju obu stron byłoby lepiej rozłączyć się to zamiast spierać się ustawicznie, rozłączenie byłoby sprawą rozumniejszą.
Nie krytykujemy niczyich poglądów; każdy ma zupełne prawo obstawać za tym co wierzy, że jest nauką Pisma Świętego; i nasze poglądy są zapewne dobrze znane wszystkim naszym czytelnikom. W krótkości podane są one następująco:
Według naszego zrozumienia tej sprawy, wielu błądzi w tym, że nadają za dużo wartości ofierze kościoła, gdy zaś inni z drogich braci błądzą w tym, że nie chcą w tej ofierze widzieć żadnej wartości i że Kościół nie ma żadnego udziału w ofierze Chrystusa Pana. Są to dwie krańcowości a nasz pogląd znajduje się w pośrodku, jak to już było określone w kilku naszych artykułach.
Jeżeli po gruntownym rozważeniu tych spraw zgromadzenie zauważy, że do zgodnego zrozumienia tych doktryn dojść nie może i że dla spokoju i lepszego duchowego rozwoju obu stron lepiej byłoby rozdzielić się, to przyznalibyśmy, że taka decyzja byłaby rozumna, pomimo że potrzeba takiego rozdwojenia byłaby nam bardzo przykra. Rozdwojenie takie nie koniecznie oddaliłoby którąkolwiek grupę od społeczności z Judem Bożym lub ze Stowarzyszeniem, ponieważ obie strony uznają Jezusa za Odkupiciela i uznają że krew Jego jest głównym przewodem pojednania.
W.T.5284-1913
Pismo Święte wyraźnie uczy, że ma być przyszły dzień sądny dla rodzaju ludzkiego, lecz tradycja dodała wiele nierozumnych i nawet wstrętnych teorii do nauk Pisma świętego o tym przedmiocie. Wiele umysłów uważa, że ma być dzień sądu ostatecznego, kiedy nieomal cała ludzkość będzie skazana na męki wieczne, podczas gdy mała liczba wybranych będzie porwana do nieba, gdzie w jego wspaniałych bramach będą śpiewać hymny i grać na harfach po nieskończone wieki.
Ze stanowiska tradycji, nie ma istotnie słusznego powodu, dlaczego miałby być przyszły dzień sądny, bo przypuszczanym jest, że wieczne przeznaczenie każdej jednostki jest ustalane przy śmierci. Wierzący - powiada tradycja - którzy są godni, idą zaraz po śmierci do nieba, podczas gdy niewierzący są posyłani na męki piekielne. Tradycja nie może jednak zupełnie ignorować nauk Pisma świętego, a ponieważ Pismo święte wyraźnie uczy, że ma być przyszły dzień sądny, wysiłek musiał być podjęty przez twórców wierzeń, aby dopasować ją do swojej teologii.
Powoduje to naturalnie gmatwaninę. Przede wszystkim, ten sądny dzień według wierzeń jest wyobrażany tylko jako dzień o dwudziestu czterech godzinach. W symbolicznej scenie dnia sądnego przedstawionej w Objawieniu 20:12, są pokazani stojący przed Bogiem umarli "mali i wielcy". Tak podaje tłumaczenie literalne i na tej podstawie tradycja widziała wszystkich wierzących, którzy przy śmierci zostali osądzeni za godnych pójścia do nieba, sprowadzonych z powrotem z nieba, a wszystkich grzeszników skazanych na ogień piekielny, sprowadzonych z powrotem z piekła, aby stanęli przed sądową stolicą Bożą w czasie dwudziesto cztero-godzinnym. Oczywiście nie mogło to służyć dobremu celowi, bo nie możemy wyobrazić, aby jaka pomyłka została uczyniona w decyzjach, jakie zapadły przy śmierci - decyzje, które według tradycji, wyznaczają do jednej z dwóch klas, posyłając dusze do nieba lub do piekła. Istnieje jeszcze tradycja katolicka o trzeciej klasie, która idzie do czyśćca, ale tradycja ta nigdy nie była zainteresowana o powodach, ani nie jest naszym obowiązkiem próbować pogodzić ten pogląd z naukami Pisma świętego. Jak wiele innych tak i ta teoria doszła nas drogą tradycji; ona jest nierozsądna i nie ma żadnego poparcia w Biblii.
Tradycja nie ma słuszności już w tym, że ogranicza znaczenie wyrazu sąd jedynie do wydania wyroku. Tak jak sędzia przed wydaniem wyroku, najpierw przesłuchuje świadków za lub przeciw osobie sądzonej, podobnie przed stolicą sprawiedliwości Bożej, jest najpierw dana sposobność okazania swej godności lub niegodności łaski Bożej.
Pierwszym przykładem działania tej zasady jest sprawa Adama. W liście do Rzymian 5:16, Apostoł Paweł mówi o "sądzie" przychodzącym na wszystkich przez Adama; jest to sąd "ku potępieniu." Chociaż wyrok, który przyszedł na Adama - "Z prochuś powstał i w proch się obrócisz" - był punktem kulminacyjnym jego "sądu", przedtem była dana jemu sposobność okazania swojej wierności prawu Bożemu. Chybiając w tym. Adam został skazany na śmierć. - l Moj. 3:19.
Należy zauważyć w związku z " dniem sądnym" Adama, iż była mu dana wiadomość co do Boskich wymagań. Nie był on w nieświadomości wyroku, jaki miał zapaść za przekroczenie Boskiego wymagania. Jest tu ważna zasada, jaka we wszystkich postępowaniach Boga ze swoimi rozumnymi stworzeniami. Nie są one nigdy stawiane na próbę w nieświadomości, nie są bez potrzebnej wiadomości co do Boskiej woli względem nich. Nikt nie dostępuje łaski Bożej z powodu nieświadomości, i nikt nie osiągnie zbawienia bez potrzebnej znajomości co do Jezusa Chrystusa, Odkupiciela i woli Bożej względem tych, którzy przyjmują ten dar Jego miłości.
Kiedy Adam zgrzeszył i począł umierać, oznaczało to, że całe jego potomstwo było niedoskonałe i pod potępieniem śmierci. Jednak, od czasu Adama do pierwszego przyjścia Jezusa, było kilka jednostek, które okazywały wiarę w Boga i wierność Jemu i Jego sprawie. Pierwszym z tych był Abel, ostatnim, według zapisku, był Jan Chrzciciel.
W 11-tym rozdziale do Żydów, Apostoł Paweł wymienia wielu tych wiernych starożytnych świętych. Wykazuje on trudności, jakie oni napotykali przy okazywaniu swej wierności Bogu. Apostoł Paweł wyjaśnia, że znosili cierpliwie doświadczenia, jakie przychodziły na nich, aby mogli się okazać godnymi "lepszego zmartwychwstania". Św. Paweł mówi o nich, że staną się "doskonałymi" w zmartwychwstaniu, co widocznie znaczy, że kiedy ci wierni będą wzbudzeni ze snu śmierci, będą ludźmi doskonałymi, przeto będą zupełnie zdolnymi do prowadzenia dzieła Bożego, jakie będzie im wyznaczone w Królestwie Chrystusowym. - Żyd. 11:35,39-40.
Chociaż tym Starożytnym Godnym nie było dane zupełne zrozumienie planów i zamiarów Bożych co do przywrócenia rodzaju ludzkiego do życia przez Jezusa, Odkupiciela, to jednak Bóg uprzywilejował ich dostateczną znajomością, aby mogli zadecydować, czy poświęcą się zupełnie Jemu, bez względu na koszta. Nawet Abel wiedział o oświadczeniu Bożym, że "nasienie niewiasty", "zetrze" głowę "węża" (l Moj. 3:15). Z tego Abel mógł wiedzieć, że Bóg ma jakiś plan na pokonanie spustoszenia, jakie zostało dokonane w Raju przez diabła, i on chciał być po stronie Bożej i brać udział w przyszłym triumfie sprawiedliwości.
W liście Judy w 14ym wierszu czytamy, że "Enoch, siódmy od Adama" prorokował o przyjściu Pańskim, na dokonanie sądu. To pokazuje, że Enochowi było dane dostateczne zrozumienie, na którym oparł swoją decyzję, która umożliwiła mu zajęcia stanowiska po Pańskiej stronie. Z biegiem czasu plan Boży rozwijał się coraz więcej, gdy jednemu po drugim ze świętych proroków było kazano świadczyć o nim, dając Starodawnym Godnym wyraźną podstawę dla ich wiary i pobudkę dającą natchnienie do wierności.
Moglibyśmy powiedzieć więc, że ten cały okres od upadku człowieka w Raju, aż do pierwszego przyjścia Chrystusa, był "dniem sądnym", podczas którego ci wierni słudzy starożytności okazywali swoją godność stania się "książętami po wszystkiej ziemi" (Ps. 45:17). Prawdą jest, że gdy oni zostaną wzbudzeni ze snu śmierci i otrzymają doskonałe ciało ludzkie, jak Pisma wskazują, że tak się rzecz będzie miała, oni nadal będą potrzebowali trwać w wierności, aby żyć wiecznie; ale, o ile to tyczy się ich przeszłości, oni otrzymali dobre świadectwo przez wiarę. Przeszli swoją próbę pomyślnie. - Żyd. 11:39
Poczynając od dania Zakonu Izraelowi przez Mojżesza, naród izraelski wszedł w szczególny dzień sądu. Przez Zakon, wyrażony w dziesięciu Przykazań, wola Boża została wyrażona względem Izraelitów. Za doskonałe zachowanie Zakonu, obiecano im żywot - "Człowiek, któryby je wykonał, żyć będzie" (Rzym. 10:5; Mat. 19:16-17). Dla tego narodu, wierność Zakonowi miała zakończyć się zaszczytnym stanowiskiem wśród narodów; jako naród kapłański, byliby przewodem nauki i błogosławieństwa dla innych narodów - byliby narodem królewskim. - 2 Moj. 19:3-6.
Bóg dał narodowi izraelskiemu długi okres próby, w którym mieli okazać swoją godność lub niegodność błogosławieństw obiecanych pod Zakonem, lecz oni uchybili. Żaden nie osiągnął żywota pod Zakonem. W rzeczywistości, sprowadzili na. siebie osobiste potępienie, jakie nie było na reszcie rodzaju ludzkiego.
Apostoł Paweł wyjaśnia: "Śmierć królowała od Adama aż do Mojżesza i nad tymi, którzy nie grzeszyli na podobieństwo przestępstwa Adamowego" (Rzym. 5:14). Grzech Adamowy był osobisty i dobrowolny, ale jego potomstwo uczestniczyło w tym potępieniu, bez względu na ich osobistą odpowiedzialność. Św. Paweł wskazuje, że w sprawie Izraelitów, to uległo zmianie przez ich zgodzenie się, aby być posłusznymi Zakonowi Bożemu. To postawiło ich na stanowisku odpowiedzialności osobistej przed Bogiem, w której uchybili.
Obietnica, że jeżeli będą posłuszni Zakonowi, staną się królewskim kapłaństwem i "narodem świętym", była uczyniona Izraelitom jako narodowi. Do tego oni nie nadawali się, i Jezus rzekł do przedstawicieli tego narodu, że królestwo będzie od nich odjęte a dane narodowi "czyniącemu pożytki jego", czyli spodziewane "owoce" (Mat. 21:43). Później Apostoł Piotr utożsamił ten nowy naród, któremu to "królestwo było dane". Pisze on: -
"Wy jesteście rodzajem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście opowiadali cnoty tego, który was powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości; którzyście niekiedy byli nie ludem, aleście teraz ludem Bożym; którzyście niekiedy nie dostąpili miłosierdzia, abyście teraz miłosierdzia dostąpili." - l Piotra 2:9-10.
Pismo święte wykazuje, że z pierwszym przyjściem Chrystusa rozpoczął się inny dzień sądu. Jezus Sam był pierwszym, który został nim objęty. Jezus przyszedł na świat, aby wykonać Boski Plan odkupienia rodzaju ludzkiego z śmierci i przywrócenia chętnych i posłusznych do życia. Ale aby odpowiednio służyć tej Boskiej sprawie, Jezus musiał być wpierw wypróbowany.
W Psalmie 40-tym, w wierszu 8-ym, Jezus jest przedstawiony jako mówiący: "Oto idę; w księgach napisano o mnie; abym czynił wolę twoje, Boże mój! pragnę, albowiem zakon twój jest w pośrodku wnętrzności moich" Chociaż to tłumaczenie nie jest zbyt jasne, myślą tego jest, jak oświadczył Jezus, że On przyszedł czynić wszystko to, co było przedtem napisane, czyli prorokowane o Nim. I to, jak powiedział, On pragnął czynić, albowiem zakon Boży był w Jego sercu, w całej Jego istocie.
Proroctwa Starego Testamentu wskazywały, iż wolą Bożą względem Jezusa było, aby On ofiarował Swoje ciało, Swoje człowieczeństwo na śmierć za grzechy świata. Jezus uczynił to chętnie i z radością a przez to okazał On Swoją godność świętej odpowiedzialności, jaką Ojciec Niebieski włożył na Niego. Gdyby nie okazał się wiernym, utraciłby wszystko, nawet samo życie.
Że Jezus był srodze próbowany, dowodzi ów wypadek, w którym Piotr błagał Go, aby nie szedł do Jeruzalemu, gdzie Go wrogowie czyhają aby Go pojmać i uśmiercić. Jezus odpowiedział Piotrowi: "Idź precz ode mnie szatanie". Do tego dodał wyjaśnienie, że każdy, któryby wziął swój krzyż aby Go naśladować, a potem usiłował zachować swoje życie, straci je (Marek 8:31-36). Jezus wiedział, że od tego czasu, jak zgodził się złożyć Swoje życie za grzechy świata, jakiekolwiek wycofywanie się, aby zachować swoje życie - jak Piotr podsuwał myśl - oznaczałoby niewierność, i zakończyłoby się utratą Jego własnego życia, w tym znaczeniu, że nie zostałby wzbudzony od umarłych.
O Jezusie jest napisane, że nauczył się posłuszeństwa z tego co cierpiał (Żyd. 5:8). Faktycznie Jezus zawsze był posłusznym Swemu Ojcu Niebieskiemu W Swoim przedludzkim istnieniu On służył wiernie Swojemu Ojcu, i Ojciec był z Niego zadowolony; lecz On nie wiedział z doświadczenia, co to znaczy być posłusznym w cierpieniu, aż przyszedł na ziemię i spotkał się z przesądami, zazdrością i nienawiścią upadłego rodu ludzkiego, gdy wiernie służył w obliczu opozycji wywołanej tymi gwałtownymi manifestacjami upadłej ludzkiej natury. Było to też wielką lekcją, jakiej Jezus nauczył się podczas trzech i pół lat Swej ziemskiej misji i okazał się w tym wiernym.
Od zesłania Ducha świętego, w dniu Pięćdziesiątnicy, naśladowcy Jezusa znajdowali się na podobnej próbie. Ich przywilejem i sposobnością było aby okazać się godnymi nie tylko aby żyć z Chrystusem, lecz także królować z Nim w Jego Tysiącletnim Królestwie (2 Tym. 2:12). Jak lud Boży w poprzednich wiekach był uświadomiony co do woli Bożej względem nich, tak i oni również zostali oświeceni. Wobec tego, że zostali powołani do okazania swojej godności królowania z Chrystusem, Jezus powiedział, że im jest dano wiedzieć tajemnice Królestwa. - Mat. 13:11.
Przez przyjęcie Jezusa za swego Odkupiciela, i na podstawie wiary w Jego przelaną krew, ci oddają się Bogu aby czynić Jego wolę. Zasługa przelanej krwi Chrystusowej uwalnia ich od pierwotnego potępienia na śmierć i dostępują przywileju złożenia swego życia przyjemną ofiarą (Rzym. 12:l). Są oni jednocześnie na próbie do życia. Apostoł Paweł mówi o ich cierpliwości w czynieniu dobrze, przez co "szukają oni chwały, czci i nieśmiertelności, żywota wiecznego." - Rzym. 2:7.
Jak w wypadku Jezusa, ta próba Jego naśladowców jest trudna, wymagająca dokładności. Ap. Piotr pisze: "Niech wam nie będzie rzeczą dziwną ten ogień, który na was przychodzi ku doświadczeniu waszemu, jakoby co obcego na was przychodziło; ale radujcie się z tego żeście uczestnikami cierpienia Chrystusowego, abyście się i w objawienie chwały Jego z radością weselili." - l Piotra 4:12-13.
Apostoł Piotr rozumiał dobrze, że "ogniste doświadczenie" doznawane przez naśladowców Jezusowych jest w rzeczywistości ich "sądem", bo nieco dalej w tym rozdziale pisze: "Czas jest, aby się sąd począł od domu Bożego, a ponieważ naprzód zaczyna się od nas, jakiż będzie koniec tych, co są nieposłuszni Ewangelii Bożej? A ponieważ sprawiedliwy ledwie zbawiony będzie, niezbożny i grzeszny gdzież się okaże?" - 1 Piotr 4:17-18.
"Ponieważ sprawiedliwy ledwie zbawiony będzie." To wyrażenie oznacza trudności w jakich naśladowcy Jezusowi w tym wieku, ci którzy składają swoje życie ofiarniczo, na podobieństwo Jezusa, mają okazać swoją wierność i dostąpić nagrody. Tym Jezus powiedział: "Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota" (Obj. 2:10). I znów: "Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej, jakom i ja zwyciężył, i usiadłem z Ojcem moim na stolicy jego." - Obj. 3:21.
Jak to już zauważyliśmy, św. Piotr wyjaśnił, że sąd, czyli próba "domu Bożego", w wieku ewangelicznym, jest bardzo wymagająca i trudna; zapytuje więc: "Niezbożny i grzeszny gdzież się okaże?" Ci, którzy dobrowolnie żyją bezbożnie, po otrzymaniu zupełnego oświecenia, nie znajdą się na przyszłym sądzie; bo okazali się niegodnymi żywota; ale nieoświecony, grzeszny i umierający rodzaj ludzki okaże się na przyszłym sądzie świata, który w planie Bożym jest "dniem", czyli okresem tysiąc lat długim. - 2 Piotra 3:7-8.
Św. Piotr opisuje ów przyszły dzień sądu jako zatracenie, czyli zniszczenie niepobożnych ludzi. Jest to przeciwieństwem do obecnego czasu, kiedy wszyscy umierają, bez względu na to, czy są sprawiedliwego usposobienia, czy inaczej. Lecz Piotr wyjaśnia także, iż Bóg jest "długo cierpliwym ..., nie chcąc, aby którzy zginęli, ale żeby się wszyscy do pokuty udali" (2 Piotra 3:9). W tym celu tysiąc lat zostało naznaczone w planie Bożym na oświecenie ludzi i na danie wszystkim sposobności do pokutowania, do posłuszeństwa i postępowania według tego oświadczenia.
W kazaniu do światowo - mądrych Ateńczyków, Apostoł Paweł mówił o nieświadomości świata, jako reprezentowanej w wielu bogach czczonych przez Ateńczyków; i wyjaśnił on, że Bóg "przeglądał" (jakoby przeoczał) tę nieświadomość, co oznacza, że On nie poczytuje za odpowiedzialnych tych, którzy są nieoświeconymi. "Ale teraz" - wyjaśnia dalej Apostoł Paweł - "Bóg oznajmuje ludziom wszystkim wszędzie, aby pokutowali; przeto iż postanowił dzień, w którym będzie sądził wszystek świat w sprawiedliwości przez męża, którego na to naznaczył, upewniając o tem wszystkich, wzbudziwszy go od umarłych." - Dzieje Ap. 17:30-31.
Oświadczenie Św. Pawła, że teraz Bóg oznajmuje wszystkim ludziom wszędzie, aby pokutowali, nie zawiera w sobie myśli, że to oznajmienie dosięgło już wszystkich ludzi. On jedynie zwraca uwagę na to, że z pierwszym przyjściem Jezusa, plan Boży posunął się naprzód, i że przez Ewangelię Bóg teraz wzywa jednostki aby pokutowały i naśladowały Jezusa. To poselstwo nie jest ograniczone do jakiegoś jednego narodu lub rasy, lecz, jak Jezus polecił Swoim uczniom, zostało zaniesione przez nich wszystkich narodów. - Mateusz 28:19-20; Dzieje Ap. 1:7-8.
Apostoł Paweł mówi o "upewnieniu" w związku z przyszłym dniem sądnym. Jakie upewnienie mogłoby wyjść możliwie z tradycji, że ten dzień sądny jest w rzeczywistości ostatecznym przeznaczeniem dla ogromnej większości rodzaju ludzkiego? Fakt, że "wszyscy" dowiadujący się o przyszłym sądzie, doznawają pewnego "upewnienia" - nasuwa myśl, że będzie to czas błogosławiony, w którym dostąpią sposobności osiągnięcia wiecznego żywota, na warunkach wiary w Chrystusa i posłuszeństwa prawom Jego Królestwa.
To dzieło owego przyszłego dnia sądnego będzie oparte na świadczeniu. Prorok Dawid pisze: "Pan idzie ... aby sądził ziemię. Będzie sądził okrąg świata w sprawiedliwości, a narody w prawdzie swojej" (Ps. 96:13). Prorok Izajasz, pisze: "że, gdy się Pańskie sądy odprawiają na ziemi, sprawiedliwości uczą się obywatele okręgu ziemskiego." - Izaj. 26:9. Jezus wyjaśnił źródło wiadomości, jakie świat dosięgnie podczas przyszłego dnia sądu. Powiada On: "Jeśliby kto słuchał słów moich, a nie uwierzyłby, jąć go nie sądzę." Do tego Jezus dodał: "Słowa, którem ja mówił, one go osądzą w on ostateczny dzień." Jezus wyjaśnił, że słowa, czyli rozkazania, które On mówił, nie były Jego, że były Mu dane przez Ojca; i dodał: "Wiem, że rozkazanie Jego jest żywot wieczny." - Jan 12:47-50.
Tradycja chciałaby, abyśmy wierzyli, że ci, którzy usłyszą nauki Jezusowe w tym życiu, a z jakiegokolwiek powodu nie przyjmują tych nauk i nie są im posłuszni, osądzeni są jako niegodni nieba, i zaraz po śmierci posyłani są na wieczne męki. Jezus nie zgadza się z tą tradycją. Powiedział raczej, że On nie sądzi niewierzących, ale że Jego słowo osądzi ich w "ostateczny dzień". Tym "ostatecznym dniem" jest końcowy wiek w wielkim Boskim Planie Zbawienia.
Znaczenie słów Jezusowych jest jasne. Ci, którzy teraz nie przyjmują Ewangelii, nie są na próbie do żywota - nie są sądzeni. Lecz prawda o woli Bożej będzie dla nich możliwa do osiągnięcia w "dniu ostatecznym". Wszelkie przeszkody do wierzenia będą usunięte, a przykazania Boże będą stanowić podstawę sądu dla ludzkości. Ci, którzy wtedy przyjmą i uchsłuchają - jak wyjaśnił to Jezus - otrzymają życie wieczne - nie w niebie z Jezusem, ale na ziemi jako ludzie.
Taką jest upewniająca prawda, na którą zwróciło naszą uwagę Objawienie 20:12. Jest tam piękna, symboliczna nauka objawiająca Boski zamysł oświecenia ludzi Swoją prawdą podczas przyszłego dnia sądu dla świata. Św. Jan pisze: "Widziałem umarłych wielkich i małych, stojących przed oblicznością Bożą, a księgi otworzone są; i druga także księga otworzona jest, to jest księga żywota; i sądzeni są umarli według tego, jako napisano było w onych księgach, to jest według uczynków ich."
Tradycja powiada nam, że "księgi" wspomniane w tym cudownym tekście, zawierają zapiski przeszłego życia całej ludzkości. Według tradycji, te "księgi" będą otwarte aby wykazać godność lub niegodność każdej jednostki, czy spędzi wieczność w niebie, czy też w piekle. Jak surową i okrutną może być czasami tradycja!
Od razu można poznać, że tradycja ta nie jest właściwa, ponieważ tekst wspomina "uczynki" sądzonych jako oddzielne od tego, co było napisane w księgach - są sądzeni "według tego, jako napisano było w onych księgach, to jest według uczynków ich." Jezus oświadczył, że Jego "słowa", o których wyjaśnił, że były "rozkazaniem Bożym", będą sądzić ludzi w "ostateczny dzień", dzień sądny. Ponieważ ten tekst powiada, że ludzie będą sądzeni według tego, jak "napisane było w onych księgach," wynika z tego, że otwarcie tych ksiąg musi symbolizować objawienie ludziom prawdy Bożej, Jego rozkazań, na podstawie których będą sądzeni.
Sąd ten będzie także według ich uczynków - nie ich przeszłych uczynków, albowiem ci co mają być obudzeni z śmierci i stanąć na sąd świata, byli już uznani przez Boga, jako niegodni żywota wiecznego. Czy to było w przeszłych wiekach, czy w obecnym, wszyscy - z wyjątkiem wybranych, którzy okazali się godnymi w obliczu wielkich trudności - nadal są pod potępieniem, lecz Boskim zamiarem jest, dać im sposobność, gdy będą obudzeni ze snu śmierci.
Tekst mówi o drugiej księdze otwartej, "księdze żywota." Myślą symbolicznie przedstawioną w tym tekście jest, że gdy umarli zostaną wzbudzeni, doprowadzeni będą przez Chrystusa do społeczności z Bogiem. Będą oświeceni, co jest usymbolizowane przez otwarcie "ksiąg". Skoro ich uczynki staną się zgodne z wolą Bożą, co pokazane jest w otwartych księgach, ich imiona będą zapisane w księdze żywota. Nie będą oni już dłużej podlegać potępieniu Adamowemu, ale na podstawie ich osobistego przyjęcia i posłuszeństwa prawdzie o Jezusie, wyłożonej z otwartych ksiąg, oni znajdą się na drodze do żywota wiecznego.
Podczas owego dnia sądnego, ci, którzy wtedy nie okażą się godnymi i nie będą mieć swoich imion zapisanych w "księdze żywota", umrą śmiercią wtóra, usymbolizowaną w tym rozdziale przez "jezioro ogniste", ponieważ ogień jest jednym z najbardziej niszczycielskich żywiołów znanych człowiekowi. Apostoł Piotr wyłuszcza tą prawdę tymi słowy: "Stanie się, że każda dusza, któraby nie słuchała tego proroka, będzie wygładzona z ludu". - Dz. Ap. 3:23.
W naszym początkowym tekście czytamy wypowiedź Jezusa, że lżej będzie Sodomie i Gomorze w dzień sądny, aniżeli tym, którzy odrzucili Ewangelię głoszoną przez uczniów. Sprawą tu wykazaną jest stopień oświecenia. Ludzie za czasów Jezusa byli więcej oświeceni, aniżeli ci, którzy mieszkali w miastach starożytnych za czasów Abrahama, z tego powodu byli oni więcej odpowiedzialnymi.
Nie mamy przypuszczać, że ktokolwiek w tym wieku postępuje wbrew temu, co uważa za dobro, ujdzie kary. Jednak Pismo święte nie uczy, że ktoś będzie wiecznie męczony za nieuwierzenie i nieprzyjęcie Ewangelii. Ono też nie uczy aby w przyszłym sądzie ktoś nie otrzymał sposobności, jeśli w tym życiu jego odrzucenie łaski Bożej nie było oparte na wszechstronnym zrozumieniu rzeczy wymaganych i nie było w zupełności dobrowolnem.
Chociaż Sodomitom "lżej" będzie w dzień sądny aniżeli Izraelitom, którzy odrzucili poselstwo dane im przez Jezusa i Jego uczniów, jednak i ci dostąpią chwalebnego błogosławieństwa. Apostoł Paweł wyjaśnił względem Izraelitów, że "przyjdzie z 'Syjonu Wybawiciel, i odwróci niepobożnych od Jakuba". Oświadczył, że jest to zgodne z obietnicą uczynioną narodowi Izraelskiemu co do "Nowego Przymierza", w związku z którym ich grzechy będą usunięte. - Rzym. 11:26-32; Jer. 11:31-34.
Ostatecznym i zupełnym wynikiem tego będzie - jak św. Paweł wyjaśnił - że "wszystek Izrael będzie zbawiony." Powiedział także, o Izraelitach, że Bóg zamknął je w niedowiarstwo "aby się nad wszystkimi zmiłował." Tak, w dniu sądnym okazane będzie miłosierdzie również tym, którzy w życiu obecnym nie byli wierzącymi!
Będzie, tam miłosierdzie dla Sodomitów, ponieważ oni nie znali Boga i Jego woli. Będzie również miłosierdzie dla Izraelitów, dlatego, że brak im było zupełnego zrozumienia, i byli zaślepieni swoimi przesądami. Będzie tam miłosierdzie dla wszystkich, którzy umarli, nie mając pełnej sposobności poznania Boga i służenia Jemu. Wtedy znajomość Pańska napełni ziemię, jak wody napełniają morza i będzie sądził narody "w prawdzie Swojej." - Iz. 11:9; Psalm 96:13.
"The Dawn"
Odrzucenie Saula przez Pana, za jego nieposłuszeństwo, oznaczało nie tylko jego ostateczne usunięcie od królestwa, ale że i z jego rodziny żaden nie miał być jego następcą. Znaczyło również, że Pan obrał Sobie innego do urzędu władzy w Izraelu i na przedstawiciela Pańskiego na tronie. Wybrańcem Pańskim był Dawid, o którym Samuel wyraził się pośrednio: "Pan sobie znalazł męża według serca swego, któremu rozkazał Pan aby był wodzem nad ludem Jego, gdyżeś (ty Saulu) nie zachował, coc przykazał Pan." - l Sam. 13:14.
W czasie niniejszej lekcji, Dawid liczył około lat dwadzieścia, z czego wynika, że powyżej zacytowane słowa proroka musiały być wypowiedziane około czasu gdy Dawid urodził się. Tu mamy jeszcze jedną ilustrację Boskiego przejrzenia i zamysłu względem tych, których On specjalnie używa w Swej służbie, zajmując się nimi od najwcześniejszych chwil. Podobnie, Boski wybór względem Jakuba oświadczony był przed jego urodzeniem; a o apostole Pawle mamy powiedziane, że on (Paweł) wybrany był przez Boga jeszcze w żywocie matki.
Powinniśmy jednak odłączyć od tego oświadczenia błędną myśl co do Boskiego wyboru i zauważyć, iż żaden z tych nie był wybranym do wiecznego żywota, ale każdy z nich, wszyscy ci byli wybrani i przysposabiani do pewnej specjalnej służby. Opisy te nasuwają nam myśl o możliwościach ojcowskich i macierzyńskich wpływów na wrodzone usposobienie ludzkiej istoty, nawet jeszcze przed jej narodzeniem. Każdy ma jednak swoją wolę i pomimo wrodzonego, przyjaznego wyposażenia, pozostaje jemu do zadecydowania, do nagięcia swej woli, czy on będzie posłusznie postępował drogami Pańskimi, czy też nie. Wola nie jest zniewalana, bowiem Pan szuka takich chwalców, którzyby Go chwalili (służyli Jemu) w duchu - dobrowolnie, z serca - i w prawdzie. - Jan 4:23-24.
Babką Dawida była łagodna Ruta, która zbierała kłosy, prawdopodobnie na tym polu, z którym później Dawid był dobrze zaznajomiony. Jego dziadkiem był Booz, którego krótka historia przytoczona jest w Księdze Ruty. Jego ojciec, Jesse, podobnie jak dziadek, był prawdopodobnie jednym ze starszych miasteczka Betlejem, człowiekiem zacnym i poważanym. O matce Dawidowej wiemy mało, prócz tego, że on sam wspomniał o niej dwa razy, jako o "służebnicy Bożej".
Samuel bolał i modlił się za Saulem, i był widocznie zawiedzionym, że ten, po którym on spodziewał się tak wiele, pod którego przewodnictwem przewidywał wielkie powodzenie i dobrobyt dla Izraela, miał być odrzuconym. Jest też prawdopodobnem, że obawa wojny domowej, w rezultacie postanowienia nowego króla, niepokoiła umysł proroka. On wiedział, że Saul nie zgodzi się spokojnie złożyć koronę, którą przyjął z taką skromnością w posłuszeństwie do Pańskiego zrządzenia; jego duchowe oko dostrzegało możliwość domowej walki, która mogłaby rozerwać naród i spowodować wiele nieszczęścia.
Jako prorok Boży Samuel powinien był posiadać większą ufność w mądrość i potęgę Wszechmocnego, lecz jako człowiek on doświadczał też poważnego zaniepokojenia, które było mniej lub więcej podobne do tego jakie gnębi wiernych Pańskich nawet dziś. Nauką z tego dla naszych serc powinno być, aby polegać na Bogu w zupełności, ufać Jemu, że On jest w stanie zarządzić Swoimi sprawami; że będziemy Mu ufać, nawet gdy nie możemy Go dostrzec i będziemy posłuszni Jego poleceniom; że nie będziemy szemrać na wykonywanie się Jego planów, raczej będziemy się radować, wiedząc, że wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu tym, którzy miłują Boga - że wszystko ostatecznie wyjdzie ku dobremu tym, którzy są w harmonii z Bogiem - ku błogosławieństwu w życiu przyszłym, jeżeli nie w obecnym.
Gdy Samuel był posłany aby pomazał Dawida na przyszłego króla Izraelskiego, on okazał moc charakteru, nie dostrzeganą przy innych okazjach. Nie zawahał się spełnić to polecenie Pańskie, chociaż rozumiał dobrze, iż to mogło narazić go na niebezpieczeństwo utraty życia - że Saul, dowiedziawszy się, iż pomazał innego na króla, mógłby go stracić, jako zdrajcę. Pan dał mu do zrozumienia, że sprawa ta nie potrzebowała być objawiona zaraz, lecz polecił mu udać się do Betlejemu, dokonać tam ofiary i sposobność tę wykorzystać na wyszukanie i pomazanie kogoś takiego, który w słusznym czasie miał być rozpoznany i wyniesiony na tron.
Na razie on miał dokonać dzieła wstępnego, którego ojciec i bracia Dawida nie będą rozumieć, mniemając, prawdopodobnie, że to pomazanie miało być pewnym specjalnym błogosławieństwem lub zleceniem od Pana, aby Dawid przyłączył się do szkoły proroczej, albo coś podobnego. Jest wszakże możliwem, że osobiście Samuel poinformował Dawida o znaczeniu tego pomazania, tak jak poprzednio poinformował Saula, kiedy sekretnie pomazał go na króla.
Lekcja niniejsza dochodzi do głównego przedmiotu w czasie gdy Samuel przybył do Betlejemu. Starsi poczuli obawę, mniemając, że przyjście proroka może oznaczało, iż popełniony był jakiś grzech przez nich lub przez pewnego współobywatela a Bóg przysłał go w celu zgromienia i ukarania. Stąd to ich zapytanie: "Spokojne li jest przyjście twoje?" - czy to przyjście ma oznaczać błogosławieństwo, czy wymierzenie kary? Obawa ich została uspokojona odpowiedzią proroka, że jego przyjście było spokojne - aby złożyć ofiarę Panu.
Jakiś czas przedtem, Arka Przymierza była zabrana przez Filistynów i przerwany obrządek w namiocie zgromadzenia nie był jeszcze wznowiony; z tego powodu ofiary składane były przez proroka specjalnie naznaczonego od Pana. Polecenie aby ludność Betlejemu poświęciła się, jeżeli chce uczestniczyć w błogosławieństwach ofiary znaczyło, że oni mieli omyć się, wdziać czyste ubrania i przybliżyć się do Boga sercami swymi. W taki sposób oni figuralnie przedstawiali usprawiedliwienie i uświęcenie, jakich dostępuje kościół ewangeliczny w tym wieku.
Zdaje się, że rodzinę Jessego prorok wziął pod swoją osobistą opiekę, w tym celu aby, bez wywołania publicznego widowiska, mógł odnaleźć tego, którego Pan obrał, pomazać go i udzielić Boskiego błogosławieństwa przygotowawczego do urzędu króla. Jesse odpowiednio przedstawił prorokowi swoich synów kolejno według ich wieku; najpierw najstarszego, a że ten był przystojnej budowy i pięknie wyglądał, Samuel mniemał, że ten jest wybrańcem Pana. Gdy jednak poradził się Pana w tym względzie, otrzymał odpowiedź (w jaki sposób, tego nie wiemy), która stanowi złoty tekst niniejszej lekcji.
Sądząc ze stanowiska ludzkiego, ze względu na wygląd, wiek, zdolności itd., Eliab był najodpowiedniejszym z rodziny Jessego na króla nad Izraelem, lecz nie tak było w oczach Pańskich. Pan patrzył na serce i już wybrał Dawida, męża według serca Swego; pomimo, że w owym czasie, jako niepełnoletniego, ojciec jego nie uważał za stosowne posłać po niego, aby się stawił na ową ucztę. Gdy starsi bracia Dawida, jeden po drugim stanęli przed Samuelem a duch Pański żadnego nie wskazał aby był pomazanym, prorok zapytał: - "Wszyscyż to już synowie?" Wtedy Jesse przypomniał sobie, że był jeszcze jeden najmłodszy, na polu, z owcami.
Nasz złoty tekst przemawia do wszystkich mających łączność z wysokim powołaniem wieku ewangelicznego i z każdym rokiem doświadczenie wykazuje nam jego ogólne zastosowanie. My również, jako posłańcy od Pana, upatrujemy tych, którzy mają być pomazani olejkiem wesela, duchem świętym, aby mogli być królami i kapłanami Bożymi w Królestwie, które wnet będzie ustanowione, na miejscu obecnych królestw. My również, na podobieństwo Samuela, moglibyśmy odczuwać obawę w podejmowaniu tej Pańskiej pracy pomazywania następców instytucyj obecnych, gdybyśmy nie rozumieli, że dzieło pieczętowania wybranych Pańskich, jest sekretną pracą, której świat nie jest w stanie zrozumieć.
Zaiste, żaden nie pojmuje sprawy tego pieczętowania, pomazania Duchem świętym, z wyjątkiem tych, którzy je otrzymali, a ci wszyscy są klasą Dawida. Imię Dawid oznacza "Umiłowany", a tak jak ono stosowało się szczególnie od naszego Pana, o którym było powiedziane przez Samego Boga: "Ten jest Syn Mój miły", podobnie stosuje się ono do wszystkich członków Jego ciała, których każdy musi być "umiłowanym", bo inaczej nie może być przyjemnym i za członka przyjętym nie będzie. Ten, który jest Głową tej klasy "umiłowanych" powiedział: "Sam Ojciec miłuje was" (Jan 16:27). Mówi także, iż mamy miłować jedni drugich, jako On umiłował nas (Jan 13:34). Nie jest więc przesadnem mówić, że każdy przyjmujący pomazanie od Pana musi ostatecznie być Dawidem, czyli umiłowanym w charakterze. Wszyscy tacy muszą być przepełnieni duchem miłości - miłości do Pana i jedni do drugich - bo inaczej nie mogą do Niego należeć.
Upatrując pomazańców Pańskich, którzy w przyszłym wieku Tysiąclecia mają królować w chwale, ku ubłogosławieniu świata, jako klasa pozafiguralnego Dawida, dostrzegamy, że jak tam Dawid uznany był przez swoich braci za niedorostka i za nieodpowiedniego do tej sprawy, podobnie uważani są ci, których Pan wybiera i przysposabia do Królestwa niebieskiego. Nasz Pan nie był oceniony przez Swoich braci, a gdy wyrażona była sugestia, że On powinien być Pańskim pomazańcem, oni jakoby zasłaniali swoje twarze przed Nim - pogardzili Nim i uznali za nieudolnego do dokonania czegoś wielkiego i chwalebnego - "bo wyrósł jako latorostka, a jako korzeń z ziemi suchej, nie mając kształtu ani piękności." - Izaj. 53:2.
To samo było prawdą względem członków Jego ciała, członków prawdziwego kościoła. Oni również byli znienawidzeni i odrzuceni przez ludzi; apostoł Paweł napisał o nich: "Staliśmy się jako śmieci tego świata i jako omieciny u wszystkich aż dotąd", dla Chrystusa. - l Kor. 4:13.
Na innym miejscu ten sam Apostoł oświadcza: "Niewiele mądrych, możnych, uczonych wybrał Bóg" (l Kor. 1:26-28), ale głównie "ubogich na tym świecie, aby byli bogatymi w wierze" (Jak. 2:5) i dziedzicami Królestwa. Ta zasada Boskiego wybierania rzeczy, których nie ma (w ocenie między ludźmi), aby te które są (w ocenie u ludzi) zniszczył, jest stosowana w całym wieku ewangelicznym. Często, na podobieństwo Samuela, widzieliśmy wokoło nas ludzi zacnych, zajmujących przedniejsze stanowiska - przodujących społecznie, intelektualnie, moralnie i naukowo, i cieszących się poważaniem u ludzi - o których gotowi byśmy rozumieć, iż są odpowiednimi aby byli od Pana pomazani olejkiem wesela, poznali prawdę względem Królestwa itd., lecz z czasem zauważyliśmy swoją omyłkę i poznaliśmy, że Pan nie patrzy na to co jest przed oczyma, ale na serce.
Sprawdzamy, że serc czytać nie możemy; zatem w zupełności godzimy się z Boską decyzją w tych sprawach i ufamy, że gdy w słusznym czasie sekrety obecnego czasu zostaną objawione, zrozumiemy znaczenie Pańskiego wybierania lepiej aniżeli teraz rozumiemy. Wtenczas będziemy w stanie rozpoznać różnice serc tych, których On przyjmował a takich, którzy zewnętrznie zdawali się być pokornymi, lecz łaską wysokiego powołania nie byli zaszczyceni. W międzyczasie musimy czekać, ufać Bogu i przyjmować Jego decyzje, jak to i nasz Odkupiciel wyraził: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, żeś te rzeczy zakrył przed mądrymi i roztropnymi a objawiłeś je niemowlątkom; zaprawdę Ojcze! że się tak upodobało Tobie." - Łuk. 10:21.
Będąc pouczonymi o Pańskich metodach, nie mamy gardzić maluczkimi, nieogładzonymi lub analfabetami, którzy jednak dają dowody czystego i szczerego serca ku Bogu i których On pomazał Swoim duchem i obdarzył "słuchającym uchem." Ogłaszając poselstwo prawdy wszystkim, według nadarzających się sposobności, radować się powinniśmy szczególnie z tych, którzy zostali przez Pana zaszczyceni prawdą, bez względu na ich ziemskie warunki, otoczenia itd. Pan zna, którzy są Jego a od nas zależy abyśmy ich rozeznali, poważali i współdziałali z takimi, jako przedstawicieli naszego Pana i Mistrza.
Często, spoglądając na zgromadzenie ludu Pańskiego, zauważyliśmy niektórych nieimponującej postawy osobistej, niewyszkolonych ani ogładzonych, niektórych jakoby bezecnych a jednak dających dowody Pańskiego pomazania, z których oblicza promienieje prawda, dająca im nadzieję i natchnienie, a życie ich objawia transformację z królestwa ciemności do królestwa miłego Syna Bożego - często rozmyślając o takich, dochodziliśmy do wniosku, że gdyby nam Pan powierzył wybranie Jego oblubienicy, pominęlibyśmy wiele najpiękniejszych pereł a wybralibyśmy wiele takich, których On odrzuciłby jako niegodnych - ponieważ nie umiemy czytać serc. Ta myśl powinna czynić nas pokornymi, łagodnymi i cichymi wobec wszystkich. Powinniśmy również ufać Panu i upatrywać Jego kierownictwa w naszej pracy jako Jego słudzy, tak jak Samuel upatrywał Pańskiego kierownictwa w łączności z pomazaniem Dawida.
Samuelowe słowa: "Nie usiądziemy aż on tu przyjdzie", tyczyły się uczty, w której mieli uczestniczyć. Zwyczajem było, że po dokonaniu ofiary, uświęceni tą ofiarą i ci, którzy duchowo uczestniczyli w niej, uczestniczyli też w uczcie, spożywali mięso tejże ofiary i tym sposobem celebrowali swoją społeczność z Bogiem. O tej to uczcie Samuel zadecydował aby jej nie rozpoczynać aż po przyjściu Dawida. Zaiste, jako pomazaniec Pański, Dawid był najważniejszą osobą na owej uczcie.
Może i w tym moglibyśmy dopatrzyć się Pańskiego błogosławieństwa w Boskim planie. Wielka uczta z rzeczy tłustych zamierzona jest dla ludzkości całego świata, lecz uczta ta nie mogła rozpocząć się, dokąd usprawiedliwiająca i uświęcająca ofiara nie została zabita - więcej nawet, uczta nie może rozpocząć się, aż cały pomazaniec przyjdzie i dostąpi pomazania. To pomazanie rozpoczęło się od naszego Pana, Głowy kościoła i przez cały wiek Ewangelii spływało na wszystkich członków Jego ciała - na kościół. Ofiara została zabita i my, jako członkowie Chrystusa, uczestniczymy w tej ofierze. Wkrótce cała ta sprawa będzie dopełniona i wtedy uczta z rzeczy tłustych rozpocznie się - Pomazaniec - Głowa i ciało, będzie najgłówniejszym na tej wielkiej pozafiguralnej uczcie.
Błogosławieństwo i moc Pańska towarzyszyły Dawidowi po tym pomazaniu - akuratnie w jaki sposób, nie wiemy, ponieważ manifestacja ducha nie była taka sama w owym czasie, jak jest teraz od zesłania Ducha Świętego, względem czego Apostoł oświadczył: - "Albowiem jeszcze nie był dany Duch święty, przeto że jeszcze Jezus nie był uwielbiony." - Jan 3:39.
Jednakowoż, w jakiś sposób Boskie błogosławieństwo i Jego moc były z Dawidem, uzdolniały go w znajmości itd., przysposabiając go do obowiązków urzędu, do jakiego został pomazany. Czy nie możemy zauważyć w tym pozafigury pomazania jakie przychodzi na kościół, od czasu jego przyjęcia przez Boga? Nasze pomazanie nie jest fizyczne ani błogosławieństwa są doczesne. Pomazani jesteśmy jako Nowe Stworzenia; jako Nowe Stworzenia wzrastamy w łasce, w znajomości i w miłości; i jako Nowe Stworzenia zostaniemy udoskonaleni w przyszłości, przy pierwszym zmartwychwstaniu, gdy znajdziemy się na stolicy z naszym Panem i Mistrzem - naszą Głową.
W.T.3225-1903
Jezus powiedział, że gdyby cuda, dokonywane przez Niego w Kapernaum, były uczynione w Sodomie, "zostałaby była aż do dnia dzisiejszego". (Mat 11:23). Czy to nie nasuwa wniosku, że Bóg wytracił Sodomitów, bez dania im sposobności do pokutowania?
Tak, rozumiemy, że takie było znaczenie oświadczenia Jezusowego. Ze stanowiska teologii tradycyjnej, byłoby to zupełnie niesprawiedliwem, bo oznaczałoby, że Sodomici poszli na męki wieczne, bez żadnego wysiłku ze strony Boga, aby uratować ich od tak strasznej zguby. Ale gdy zrozumiemy miłościwy Boski Plan Zbawienia dla Sodomitów i dla wszystkich, którzy umarli, nie mając zupełnej sposobności do pokuty, sprawa przedstawia się inaczej.
Abraham żył współcześnie z Sodomitami, i temu wiernemu Patriarsze Bóg obiecał, że w jego "nasieniu" będą błogosławione wszystkie rodzaje ziemi, (l Moj. 12:3; 22:18). Sodomici zapewne będą jednym z tych rodzajów, których Bóg obiecał w ten sposób błogosławić. Paweł wyjaśnia, że Jezus i Jego wierni naśladowcy
będą stanowić to obiecane "nasienie" Abrahamowe (Gal. 3:8,16,27-29). Ale upłynęło tysiące lat zanim Jezus przyszedł na świat, a powołanie ze świata i rozwój tych, którzy mają być połączeni z Nim jako obiecane "nasienie", wymagało dodatkowe dwa tysiące lat. Zatem chociaż Bóg obiecał błogosławić Sodomitów, owa obietnica nie miała się wypełnić zaraz, ale dopiero w czasie, kiedy królestwo Chrystusowe będzie miało władzę na świecie.
Tymczasem pozwolono zasnąć im w śmierci, aby oczekiwali na przyszły czas oświecenia i błogosławienia. Bóg zniósł Sodomitów, jako Mu się zdało. (Ezech. 16:49-50), czyli uznał, i było lepiej dla nich zasnąć w śmierci, ażby nadszedł Jego słuszny czas na ubłogosławienie ich, aniżeli mieliby żyć nadal i wzrastać w grzechu.
Jezus powiadamia nas, że ponieważ Sodomitom nie dano sposobności pokutować, zanim zostali wytraceni, "lżej" im będzie w dzień sądny, aniżeli tym, którym On świadczył słowem i cudami. To będzie także prawdą o wszystkich milionach, którzy przez stulecia umierali bez znajomości Pana i Jego wymagań. Apostoł Paweł pisze, że Bóg chce "aby wszyscy ludzie byli zbawieni i do znajomości prawdy przyszli." - l Tym. 2:4.
Użycie wyrazu "zbawieni", stosuje się w tym wypadku do wzbudzenia ze śmierci. Nikt nie może otrzymać znajomości prawdy podczas snu w śmierci. Muszą być najpierw "zbawieni", czyli wybawieni (uwolnieni) od śmierci. Apostoł Paweł wyjaśnia, że tą wielką prawdą, jaka wtedy będzie oznajmiona owym wzbudzonym ze śmierci będzie to, że "jest jeden Bóg i jeden pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus, który dał Samego Siebie na okup za wszystkich, co będzie świadczone wszystkim w słusznym czasie." - l Tym. 2:5-6.
To znaczy, że Sodomici i wszyscy niezbawieni, umarli, gdy zostaną wzbudzeni ze śmierci, będą oświeceni o prawdziwym Bogu miłości i o wszystkim co On uczynił dla nich przez odkupną ofiarę Chrystusową. Będą oni pouczeni, że na podstawie przyjęcia tego miłościwego zarządzenia i słuchania praw, jakie naonczas będą obowiązywać po całym świecie, oni nie będą potrzebowali umierać ponownie, ale mogą żyć wiecznie.
Zatem, czas ich zbudzenia będzie także czasem "sądu" w tym znaczeniu, że ci wzbudzeni znajdą się na próbie i dana im będzie sposobność okazania swojej godności żywota wiecznego. Łaskawiej będzie wtedy dla Sodomitów, aniżeli dla tych, którzy będąc uprzywilejowani większym światłem, odrzucili i sprzeciwiali się Chrystusowi. Lecz nawet i ci będą mieli sposobność pokutować, słuchać i żyć, kiedy "w słusznym czasie" będzie im świadczona prawda o Jezusie. - Rzym. 11:15,22.
"The Dawn"
W przeciągu mego życia miałem to smutne doświadczenie być kilkakrotnie świadkiem, gdy niektóre osoby kończyły swe życie. Nie jest to przyjemny widok i często rozmyślałem, czy w rzeczywistości jest prawdą to co tak wielu pojmuje, iż w człowieku jest coś, co nie umiera, gdy bicie serca ustało. Czy Pismo święte dostarcza stanowczej odpowiedzi w tej kwestii?
Tak, Pismo święte mówi wyraźnie, że z chwilą śmierci człowieka - "wynijdzie duch (dech) jego i nawróci do ziemi swojej; w onże dzień zginą wszystkie myśli jego" (Ps. 146:4). Na innym miejscu czytamy: "Przypadek synów ludzkich i przypadek bydła jest jednaki. Jako umiera ono tak umiera i ten, i ducha jednakowego wszyscy mają, a nie ma człowiek nic więcej nad bydlę; bo wszystko jest marność. Wszystko to idzie na jedno miejsce, wszystko jest z prochu i wszystko się zaś w proch obraca." - Kaz. 3:19-20.
Te dwa Pisma odpowiadają na to pytanie wyraźnie i stanowczo, że gdy człowiek umiera staje się umarłym w zupełności. Pismo święte nie popiera tradycji, że człowiek posiada "nieśmiertelną duszę", która nadal żyje po śmierci ciała. Nadzieja życia pozagrobowego, jaką wystawia Biblia, polega na tym, że będzie wskrzeszenie od umarłych. Dziękujemy Bogu za liczne obietnice zawarte w Jego Słowie, że będzie zmartwychwstanie sprawiedliwych i niesprawiedliwych. - Dzie. Ap. 24:15; l Kor. 5:21-22.
"The Dawn"