|
|
|
Rok 1949, Numer 7 |
Dawid liczył trzydzieści lat życia, gdy król Saul umarł. Przez dziesięć lat poprzednich miał on urozmaicone życie. Z powodu zazdrości był wygnany z domu Saulowego i ścigany jak dzika bestia. Przejścia Dawida były dalekimi od tego co rnożnaby nazwać idealne. Większość narodu wiedziała o Dawidzie tylko to, że był generałem, w wielkiej łasce u króla, a ostatnio w niełasce. Spoglądano na niego z niedowierzaniem. Dla wielu trudno byłoby uwierzyć, że Dawid był ścigany tylko z powodu zazdrości króla. Niektórzy, nie uznając tego, że Bóg naznaczał rządców dla Izraela, gotowi byli myśleć, że Dawid był uzurpatorem, chciał zdobyć władzę kosztem swojego pana. Że tak mniemano świadczy o tym fakt, że pomimo ogólnego zdemoralizowania spowodowanego śmiercią Saula i jego trzech synów w nieszczęśliwej walce, jedenaście pokoleń opowiadały się za Izbosetem, czwartym synem Saula; wcale nie myśleli o Dawidzie.
Dawid, będąc przewódcą gromadki składającej się z sześciuset mężczyzn, przebywał naonczas w Ceceologu, na południowy zachód od Judei. Gdy usłyszał o śmierci Saula, nie kwapił się postępować według własnego rozsądku, raczej radził się Pana, co ma czynić. Jest to znamiennym, że miody człowiek będąc wygnańcem, ścigany jako bandyta, pozbawiony wszelkich dodatnich wpływów w swoim życiu, jednak zachował tak wielki szacunek względem Boga. Ilu to chrześcijan, chociaż żyją w przyjaznych warunkach, posiadają Biblię i wszelkie podręczniki, a jednak okazują wiele mniej posłuszeństwa i wierności ku Bogu. Jak często Bóg i Jego wola idzie w zapomnienie, a samowola decyduje i rządzi. Jeżeli chrześcijanin gorliwie stara się dowiadywać jaka jest wola Boża we wszystkich ważniejszych przedsięwzięciach w swoim życiu, to jest dobrym świadectwem wzrostu w łasce i zupełnego oddania się Bogu. "We wszystkich drogach twoich znaj Go, a On będzie prostował ścieżki twoje." - Przyp. 3:6.
Aczkolwiek szkoła, w której Dawid uczył się, była dla niego sroga, jednak nauczył się w niej wiele dobrych lekcyj. Pierwszym jego pytaniem było: "Mamże iść do którego miasta Judzkiego?" na co otrzymał odpowiedź przyzwalającą. Następnie zapytał: "Dokądże pójdę?" Czyli, które miasto będzie moją stolicą? Otrzymał odpowiedź, że ma się udać do Hebronu. Dawid rozsądnie liczył na to, że ludność pokolenia, z którego on pochodził, najlepiej go zna i wie dlaczego król Saul prześladował go. Nie był on zupełnie pozbawiony poszanowania w swoim kraju, nie stracił też zaufania u swego pokolenia; lecz ponadto wszystko on pokładał ufność w Boskiej mądrości i mocy. Dawid rozumiał, że Bóg nim zarządza, że będąc pomazany olejkiem, powinien oczekiwać co dalej Bóg zarządzi. Nadewszystko, Dawid rozumiał, że jego obowiązkiem jest oczekiwać na Pana, a nie spieszyć się zdobywać siłą rzeczy, które mu Bóg obiecał. Czekał już więcej niż dziesięć lat, więc mógł dalej cierpliwie oczekiwać na Pana.
Jak ważna lekcja mieści się w tym dla pozafiguralnego Dawida, czyli Umiłowanego - Chrystusa. Apostół daje świadectwo względem Pana Jezusa, że On nie starał się zdobyć królestwa, ale oczekiwał aż przyjdzie czas naznaczony przez Ojca. W międzyczasie, zgodnie z wolą Ojca, Pan uniżył się i udowodnił, że rozkoszą dla niego było czynić wolę Ojca, bez względu ile Go to miało kosztować. To cierpliwe i wierne oczekiwanie Tego, który miał odziedziczyć wszystko i być wywyższony, podobało się Bogu. Podobnie my, Jego naśladowcy, i członkowie, mamy pamiętać na słowa proroka Dawida: "Oczekujże Pana, zmacniaj się, a On utwierdzi serce twoje, przetoż oczekuj Pana." (Ps. 27:14.) Niektórzy z nas już doświadczyli tego, że uprzedzać Boga jest niebezpiecznym. Nie posiadamy dość mądrości abyśmy mogli iść o własnych siłach.
Gdybyśmy mogli zrozumieć w jak delikatnej sytuacji niekiedy znajdujemy się, to bylibyśmy ostrożniejszymi i skromniejszymi. Nie chodzi tu tylko o nasze sprawy i naszą wieczną chwałę, ale Leż o sprawy innych członków ciała Chrystusowego. Niekiedy niebaczne słowo, bezmyślny czyn, nie zastanowienie się, może spowodować niewłaściwy stan serca; a chociaż czasem dostąpimy obietnicy, lecz już raczej przez ucisk, a nie w sposób jaki by Bóg kierował.
Niektórzy nie znając usposobienia i uczuć Dawida względem Saula, myśleli, że gdy mu opowiedzą w jaki sposób przyczynili się do upadku Saula, otrzymają od niego uznanie, lecz zamiast uznania, Dawid gromił takich. Kiedykolwiek Dawid mówił o Saulu, czynił to zawsze z uszanowaniem, nie tylko dlatego, że nie powinno się mówić źle o nikim, ale i dlatego że Saul będąc królem, był przedstawicielem Bożym - "Pomazańcem Pańskim," jak się Dawid zwykle o nim wyrażał. Zamiast cieszyć się z powodu, że jego nieprzyjaciel zginął, Dawid dał szczególne uznanie mężom z miasta Jabes, za to że pogrzebali szczątki Saula i jego synów ze czcią. W ten sposób dał im do zrozumienia, że on nie uważał ich czynu za występek przeciw niemu, ale jako przyzwoity i wierny czyn, w którym on sam chętnie wziąłby udział. Dawid powiedział: "Błogosławieni wy od Pana, którzyście uczynili to miłosierdzie nad panem waszym Saulem, żeście go pogrzebali. Przetoż teraz niech uczyni Pan z wami miłosierdzie i prawdę, a ja też oddam wam to dobrodziejstwo, żeście uczynili tę rzecz. Teraz tedy niech się wzmacniają ręce wasze, a bądźcie mężnymi, bo choć umarł Saul, pan wasz, wszakże mnie pomazał dom Judy za króla nad sobą." - 2 Sam. 2:5-7.
Ktoś może uważać ten postępek Dawida za przebiegłość, że dla własnego dobra postąpił w taki sposób, aby nie zrazić sobie mężów z miasta Jabes z powodu, że pogrzebali ciała Saula i jego synów. Gdyby nawet tak było, to i tak należało się Dawidowi uznanie. To pokazuje, że on miał ducha Bożego, ducha zdrowego rozsądku. Myślimy jednak, że zbytecznym jest posądzać o złe pobudki człowieka, który pragnie czynić coś dobrego. Zamiast dopatrywać się złych pobudek, powinniśmy się starać "nie myśleć nic złego." Ta sama zasada stosuje się do ludu Bożego. Nie powinniśmy się dopatrywać złych pobudek u przedsiębiorcy, który daje pieniądze na cel dobroczynny. Chociaż w wielu wypadkach może być, że dar jest dany w celu aby zyskać na tym, lecz nie można powiedzieć, że ten czyn jest zupełnie pozbawiony dobrych pobudek, lub że jest niegodziwy. Jesteśmy szczęśliwszymi, jeżeli staramy się myśleć dobrze we wszystkich sprawach w życiu. Ociemniały brat pewnego razu zaznaczył: "Nie wątpię, że moje kalectwo ochrania mnie od wielu niekorzystnych rzeczy. Gdy spotykam ludzi, staram się myśleć o nich, że wyglądają szczęśliwi, szlachetni i dobrzy. Sądzę, że gdybym miał wzrok, to może byłoby dla mnie niemożliwym myśleć o nich tak szlachetnie i pochlebnie jak bym chciał."
Dawid zaznaczając fakt, że już był królem nad Judą, dał zachętę mężom z miasta Jabes, ze może i oni życzyliby, aby im królował, gdyż jest obrany na miejsce Saula, który ścigał go przez około dziesięć lat. Dawid dał im do zrozumienia, ż e gdy pójdą w przeciwnym kierunku mogą na tym wyjść źle, co jak wiemy, było prawdą.
Król Dawid, będąc uznany przez pokolenie Judy, zapewne spodziewał się, że i inne pokolenia przyłączą się pod jego chorągiew. Niema jednak żadnej wzmianki aby podejmował jakie zabiegi w tym względzie; on oczekiwał na Pana i to dość długo, Abner, będąc generałem króla Izboseta, który królował nad jedenastoma pokoleniami Izraela, prowadził wojny przeciw nieprzyjaciołom Izraela i do pewnego stopnia zwyciężał, co nastręczało Dawidowi wiele powodów do powątpiewania czy Bóg przeprowadzi to co zapoczątkował przy jego koronacji. Król Izboset mając powagę uzyskaną zwycięstwami nad zewnętrznymi nieprzyjaciółmi, zarzucił pokoleniu Judy, że zbuntowało się przeciw prawowitej głowie. Wynikiem tego była wojna domowa. Zamiast pokoju i dobrobytu rozpoczęła się bratobójcza walka; jedna część ludu Bożego walczyła przeciw drugiej. Stan taki trwa! prze dwa lata i zwycięstwo stopniowo przechylało się na stronę Dawida i jego wojska, jak czytamy: "Wszakże Dawid postępował i wzmacniał się; ale dom Saula schodził i niszczał." - 3:1.
Rozważając nad tą wojną domową, jak to jedna część ludu Bożego starała się szkodzić drugiej; przychodzi nam na umysł duchowy Izrael, jak to niekiedy zdarza się, że bracia będąc poróżnieni, wyłamują się z pod opatrzności Bożej i też stają się przeciwnikami jedni drugim. Niestety, czy potrzebne to jest? - czy możliwe aby miłość Boża do takiego stopnia wygasła w nas, że nie tylko przerwaliśmy społeczność i miłość bratnią, ale użylibyśmy miecza, aby nim ranić braci? Niechaj obraz ten wyryje się głęboko na naszym umyśle i niech będzie pieczęcią w naszym sercu, na przyszłe dni, jakie przyjdą na duchowego Izraela, gdy brat wystąpi przeciwko bratu. Bóg dopuści takie rzeczy na krótko przed ustanowieniem królestwa. Postanówmy sobie, że bez względu na to jak inni będą walczyć, broń żołnierstwa naszego nie będzie cielesną, że walka nasza nie będzie przeciwko tym, którzy uczynili przymierze z Bogiem, ale przeciwko onemu wielkiemu przeciwnikowi. Cielesną bronią nie są tylko miecze lub karabiny; więcej zabójczym i szkodliwszym od tych jest język, gdy jest użyty do potwarzy i ranienia. Nie daj Boże, aby nasz język, którym chwalimy Boga, wyrządzał krzywdę komukolwiek, a szczególnie komu z domowników wiary!
Ostatecznie król Izboset i jego generał Abner zostali haniebnie zamordowani. Sprawdzamy, że Dawid nie miał w tym nic wspólnego. Co się tyczy synów Saula, to przysięga przyjaźni jaką Dawid przysiągł Jonatanowi, była dla nich dostateczną ochroną. Śmierć Izboseta i Abnera dała okazję narodowi Izraelskiemu aby się głębiej zastanowił, nad tą całą sprawą i przyszedł do przekonania, że łaska Boża była z Dawidem, że on był mężem według serca Bożego i że będąc rządcą dzielnie służył ludowi, który go obrał za króla. Ci, którzy zdrowo myśleli, doprowadzili do tego o czym traktuje nasza lekcja: "Zeszły się tedy wszystkie pokolenia Izraelskie do Dawida do Hebronu i rzekły, mówiąc: Oto my jesteśmy kość twoja i ciało twoje, a przeszłych czasów, gdy Saul był królem nad nami, tyś wywodził i przywodził Izraela. Nad to rzekł Pan do ciebie: Ty będziesz pasł lud Mój Izraelski, a ty będziesz wodzem nad Izraelem." - 2 Sam. 5:1-2. W końcu stali się posłuszni głosowi Bożemu. Zapewne Bóg mógł był doprowadzić do tego prędzej; lecz On nie miał takiego zamiaru. Podobnie rzecz się ma z naszymi sprawami, gdybyśmy tylko o tym wiedzieli. Bóg wie na początku jaki będzie wynik każdej sprawy, i zarządza tak aby wszystko wyszło na dobro dla Jego ludu, a szczególnie tych, którzy są Jego i należą do klasy pomazanych.
Lekcja nasza mówi dalej, że Dawid uczynił przymierze z narodem Izraelskim. To pokazuje, że Dawid zgodził się służyć jako król z pewnymi ograniczeniami władzy, na podstawie konstytucji. Uczynione było przymierze, czyli ułożono coś w rodzaju konstytucji, w której prawa narodu i prawa króla były określone. To wskazuje, że naród Izraelski był najbardziej postępowym narodem na świecie; bo o ile możemy dowiedzieć się z historii, w owych czasach królowie byli despotami, rządzili jak im się podobało, nie zważali na prawa i wolność narodu. Interesujące ceremonie jakie towarzyszyły wyniesieniu Dawida na króla nad Izraelem i jaka radość panowała z tego powodu, jest obszernie opisana w pierwszej księdze Kronik 12:23-40.
Te różne przejścia Dawida, w oczekiwaniu na królestwo, lekcje z tego zdobyte, rozwinięcie charakteru, to przygotowanie uczące go rozsądku i umiarkowania, wszystko to ilustruje wielką lekcję dla Kościoła wieku Ewangelii. My też jesteśmy powołani, aby kiedyś zasiadać na tronie z Panem, aby rządzić w Jego imieniu. Jesteśmy leż pomazani duchem świętym na to stanowisko. Apostół mówi, że jest to przedsmakiem onej przyszłej chwały i radości, do której wejdziemy gdy przyjdzie czas koronacji. Jeżeli Dawidowi potrzeba było aby nauczył się posłuszeństwa, panowania nad sobą, wiary, umiarkowania i nadziei, aby mógł być królem nad ludem Bożym i odpowiednim reprezentantem Boga w rządzeniu, to ile więcej lekcji potrzeba nam, którzyśmy powołani do daleko wyższego stanowiska, na tron świata, na reprezentantów Boga, aby jako królewskie kapłaństwo rządzić, sądzie i doświadczać ludzkość, aby o ile możebne, jak najwięcej z nich wyratować z upadłego stanu i przyprowadzić do zupełnej harmonii z Bogiem. Zapewne powiedzieć możemy, jak to i Dawid oświadczył, że nasze próby i doświadczenia są o wiele mniejsze aniżeli spodziewaliśmy się.
Gdy uważnie badamy charakter Dawida, aby zauważyć jakie były jego najsilniejsze punkty i aby podobne rozwijać w sobie, to zapewne wszyscy zgodzimy się z tym, że najsilniejszym punktem była jego wola, którą zarządzał odpowiednio. Trudno jest niekiedy określić siłę ludzkiej woli. Bóg widocznie poruczył wszystkie sprawy naszego doczesnego życia pod kontrolę naszej woli; także nasze zwycięstwo na korzyść przyszłego życia jest również zależne w znacznym stopniu od naszej woli. Widocznie, gdy wola jest odpowiednio nastawiona przeciwko grzechowi, to jest niezwyciężona. Jak i czytamy: "Dajcie odpór diabłu, a uciecze od was." (Jak. 4:7.) Jest dla nas trudno zrozumieć do jakiego stopnia można rozwinąć silną wolę przeciw grzechowi, chorobie, zarazie lub przeciwko onemu złośnikowi. Słowo Boże jednak zapewnia nas, że można rozwinąć taką wolę, a nasze doświadczenie pod tym względem udowadnia prawdziwość tego. Silna wola nie ogranicza się tylko do ludu Bożego. Szatan i wiele zepsutych ludzi mają też silną wolę. W istocie, z tej strony nasuwanych jest wiele złych myśli od onego złego. Lud Boży powinien poznać wartość stanowczości i jak szkodliwą jest chwiejność.
Apostół słusznie mówi: "Mąż umysłu dwoistego jest niestateczny we wszystkich drogach swoich." (Jak. 1:8.) Taki człowiek nie będzie miał w niczym powodzenia. Cokolwiek osiągnie ponad zwykłą wolę, to tylko przypadkowo. W metodach jakie Bóg używa przy wybieraniu Kościoła we wieku Ewangelii przejawia się wielka mądrość. Bóg takich szuka, którzyby Go chwalili w duchu i w prawdzie. Bóg daje im poznać Swą dobroć, pobiła ich o tyle, aby mogli rozbudzić w sobie właściwe chcenie, zapewniając ich, że jeżeli będą mieli dobre pragnienia, to On będzie ich wspierał i zasilał w razie potrzeby. Chociaż nasz przeciwnik jest silniejszy i mądrzejszy od nas, nie będzie mógł nam szkodzić, bo Ten, który jest za nami, mocniejszy jest od tego, który jest przeciwko nam. W tym właśnie celu Bóg zachęca nas, abyśmy uczynili z Nim przymierze przy ofierze - abyśmy oddali naszą wolę pod Jego kierownictwo. Szczęśliwi są ci, którzy to uczynili; lecz niestety, takich jest mało. Więcej jest tych, co zatrzymują swoją wolę, prowadzą wiele sporów o sprawy i wolę Bożą. Aby tego uniknąć musimy się starać utwierdzać naszą wolę, zmacniać nasz charakter przez śluby takie, któreby nam w tym pomagały. Przeciwnik stale obserwuje nas, aby znaleść słabe strony i zaatakować nas, dlatego musimy obwarować się silnie; trzymać naszą ofiarę przy Panu i silną wolą dawać odpór przeciwnikowi, służąc wiernie prawdzie i wszystkim domownikom wiary, a zarazem strzedz naszych myśli, słów i uczynków.
Przy Wprowadzeniu na urząd króla Dawida zapanowała wielka radość, śpiewano pieśni i weselono się, jak to zwykle bywa przy takich okazjach. Niemal każdy naród ma swoje narodowe pieśni na cześć króla i królestwa. Czy nie tak jest z królestwem naszego Pana, które wkrótce będzie zaprowadzone z najwspanialszą demonstracją? Czy Kościół - chwalebna świątynia Boża - te żywe kamienie, które teraz są ociosywane i ogładzane, nie oddają czci wierzchniemu kamieniowi? Głową Kościoła jest Chrystus. Już wielbimy i koronujemy Go Panem wszystkich w naszych sercach i z radością oczekujemy czasu, kiedy wszelkie kolano ugnie się przed Nim.
W międzyczasie my, którzy spodziewamy się być członkami oblubienicy i współdziedzicami z Nim, mamy się nauczyć pieśni sługi, Mojżesza i Baranka: "Godzien jest Baranek zabity wziąć moc, bogactwo, mądrość, siłę, cześć, chwałę i błogosławieństwo." (Obj. 5:12.) "A śpiewali jakoby nową pieśń przed stolicą... a żaden się nie mógł onej pieśni nauczyć oprócz pomazanych." (Obj. 14:3.) Pan będzie z nimi na górze Syjońskiej, czyli w królestwie. Zważywszy, że tą pieśnią jest zwiastowanie o wielkiej radości, która będzie wszystkiemu ludowi, jesteśmy ciekawi jak wiele tej pieśni już umiemy, jak wiele możemy śpiewać już teraz. Przychodzimy do przekonania, że tej lekcji trzeba się uczyć całe życie. Zatem radujemy się, gdy możemy wydawać świadectwo o naszym Bogu, wszystkim, którzy mają uszy ku słuchaniu, chociaż czyniąc to ściągamy na siebie sprzeciwy i prześladowania. Mamy jednak trwać w wierze, w cierpliwości i oczekiwać królestwa w jego okazałości; oczekiwać za chwalebną "przemianą" nas samych, abyśmy mogli z lepszym skutkiem opowiadać tę błogosławioną wiadomość innym.
W.T.4234-1908
Być może iż niejeden, czytając nasze dotychczasowe uwagi i myśli w omawianym tu przedmiocie, gotów powiedzieć: Są to dobre uwagi i rady w okolicznościach gdzie ci, co mają nieprzyjaciół, źle ich rozumieją, za surowo sądzą lub sami są winni tej nieprzyjaźni. Co jednak powiedzieć w wypadku gdzie nieprzyjaciel jest prawdziwym nieprzyjacielem, czyni nam różne krzywdy bez żadnej prowokacji z naszej strony, gdy słowami i czynami dokucza nam złośliwie i prześladuje nas bez powodu. Czy i takiego mamy miłować? Jeżeli tak, to w jaki sposób można takiego miłować? Jaka byłaby z tego korzyść dla niego lub dla nas? Czy przykazanie aby takiego miłować byłoby słuszne? Czy nie lepszą i sprawiedliwszą rzeczą byłoby oddać takiemu, jak to mówią, "pięknym za nadobne" - wymierzyć mu to, czym on nas darzy, aby zakosztowawszy swej własnej medycyny, mógł prędzej poznać swoją niegodziwość i zmienić swój sposób postępowania?
Przystępując do tej kwestii z tej strony, stawimy jeszcze jedno pytanie: Czy pomiędzy ludźmi znajdują się takiego rodzaju nieprzyjaciele? W odpowiedzi oświadczylibyśmy, że w zwykłych stosunkach prywatnych pomiędzy znajomymi, sąsiadami itd., takich jest bardzo mało, bo chociaż wielu ludziom mającym nieprzyjaciół może zdawać się, że ich nieprzyjaciele są skończonymi niegodziwcami, krzywdzącymi ich bez żadnej prowokacji z ich strony, to jednak ci przeciwnicy czują się inaczej w tej sprawie i swoją nieprzyjaźń zawsze uzasadniają na pewnych powodach. Powody te mogą być tylko urojone, jak wykazaliśmy to w poprzednich rozważaniach, lecz z racji ich przesadnej wrażliwości, zarozumiałości lub t. p., zdaje się im, że mają słuszne powody do nienawiści wobec danych osób. Faktem jest, że w zwykłych nieprzyjaźniach pomiędzy sąsiadami, znajomymi i krewnymi, może do dziewięćdziesiąt procent, przyczyną jest wzajemne niezrozumienie raczej a nie zła wiola. Wyjątkami są chyba tylko osoby zupełnie zwyrodniałe, podlegające chorobliwej manii lubowania się w zadawaniu cierpień drugim, szczególnie bezbronnym i tacy zasługują na opiekę odpowiednich władz.
Są jednak dwie rzeczy, które dla wielu są podłożem nieprzyjaźni i nienawiści, chociaż osoby tak znienawidzone są w zupełności niewinne. Tymi są: zawiedziona miłość i fanatyzm religijny. Szczególnie to ostatnie wytworzyło pomiędzy ludźmi nieprzyjaciół bezwzględnych, niemiłosiernych i zawziętych może więcej aniżeli wszystkie inne motywy razem wzięte. O takich nieprzyjaciołach wspominał też Jezus, gdy powiedział: "Nieprzyjaciółmi będą człowiekowi domownicy jego"; "Podadzą was w udręczenie, będą was zabijać i będziecie w nienawiści u wszystkich narodów;" "Będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia Boga"; "Wyłączać was będą..., Owszem, przyjdzie godzina, że wszelki, który was zabije, będzie mniemał, że Bogu przysługę czyni"; "Alem Ja was wybrał z świata, przeto was świat nienawidzi." - Mat. 10:36; 24:9; Mar. 13:13; Łuk. 2,1:17; Jan 14:19.
Tego rodzaju nieprzyjaźń i nienawiść spada najwięcej na Pańskich naśladowców, czyli na tych, którym owo przykazanie miłowania nieprzyjaciół było dane; przeto przystoi nam głębiej nad tym zastanowić się, co też uczynimy w następnych rozważaniach.
Pismo Św. we wielu miejscach przedstawia cierpliwość jako ważny element charakteru. Potrzebę jej możemy zauważyć w każdym ludzkim doświadczeniu. Znajdując się w obecnym stanie, każdy powinien być cierpliwym, nie porywczym, bo byłoby to niesprawiedliwie być niecierpliwym i surowym wobec nieuniknionych niedoskonałości i słabości naszych bliźnich. Przeto, duch zdrowego umysłu wymaga, abyśmy byli cierpliwymi w naszym obchodzeniu się z upadłą ludzkością. Pan Bóg sam posiada tego rodzaju cierpliwość i długo używa jej. W obchodzeniu się ze światem w przyszłym wieku, Kościół będzie potrzebował dużo cierpliwości, a my również potrzebujemy jej, abyśmy mogli rozwijać w sobie charakter niezbędnie potrzebny tym, którzy mają otrzymać miejsce na stolicy z Panem.
Cierpliwość jest blisko spokrewniona z miłością i miłosierdziem. Gdyby Bóg był niemiłosiernym i nie miłującym, to me miałby cierpliwości. W obecnym grzesznym, upadłym stanie ludzkim, cierpliwość jest niezmiernie rzadką, aczkolwiek niektórym roztropność nakazuje, aby okazywać ją choć na zewnątrz. Tak ten jak i wszystkie inne przymioty charakteru będące własnością Boga jak i wszystkich istot doskonałych, stworzonych na Jego wyobrażenie, zostały wielce zatarte w ludzkości, przez upadek pierwszych rodziców.
W Nowym Testamencie znajdują się dwa greckie wyrazy, przetłumaczone na cierpliwość. Jeden z tych oznacza pobłażliwość, wytrwałość w cierpliwości. Drugi nasuwa myśl o ochoczym lub pełnym nadziei znoszeniu. Ten ostatni jest użyty w naszym tekście i ma o wiele głębsze znaczenie aniżeli ono zwykle przywiązane jest do słowa cierpliwości. Tego rodzaju wytrwałość, czyli ochocze i dobrowolne znoszenie złego - przedstawia zasadę charakteru, a nie tylko chwilowe powściągnięcie uczucia, lub czynu. Oznacza rozwój serca i charakteru, który objawia się w znoszeniu zła, lub utrapienia w spokoju, bez oburzania się w myśli, i z zupełnym poddaniem się Mądrości i Miłości Bożej; bo chociaż Pan Bóg dozwala na obecne zło, to jednak obiecał usunąć je, we właściwym czasie.
Niezawodnie iż korzystnym będzie dla nas kształcić gorliwie ten pierwiastek chrześcijańskiego charakteru, o którym nasz Pan wyrażał się z tak wysoką pochwałą, a bez którego, według zapewnienia Jego Słowa, nasz charakter nie może się udoskonalać. Chrześcijanin potrzebuje być wytrwałym w cierpliwości, aby przywdział na się zupełną zbroję Bożą, a przywdziawszy, aby trzymał ją dobrze przymocowaną. Zbroję te potrzebujemy nie tyko w naszym obchodzeniu się z innymi, lecz także z samymi sobą, z naszymi słabościami, powinniśmy zawsze brać w rachubę liczne okoliczności i warunki, którym tak my jak i inni są poddani. Patrząc wokoło siebie widzimy, że świat znajduje się w stanie zarazy grzechowej. Ta znajomość powinna uczyć nas sympatii, bez której nie moglibyśmy wcale mieć cierpliwości. Każdy i naszych braci w Chrystusie jest, jako i my sami, członkiem upadłego rodzaju ludzkiego. Przeto powinniśmy mieć wiele cierpliwości i wytrwałości w obchodzeniu się z braćmi, jakbyśmy chcieli, aby i oni byli cierpliwymi względem nas.
Jak sprawiedliwość będzie egzystować zawsze, tak i cierpliwość, lecz nie w znaczeniu cierpliwego znoszenia złego. Bóg cierpliwie wykonuje swoje zamiary, w doskonałej równowadze umysłu. Obecnie wymaga to cierpliwości i wytrwałości, by znosić zło i ludzi w ich grzesznym stanie. Wierzymy, że w przyszłych wiekach chwały, Bóg nadał będzie wykonywał Swoje zamysły w doskonałej cierpliwości, możebnie w światach jeszcze nie zamieszkałych.
W używaniu cierpliwości w obecnym złym stanie, mądrość musi mieć swój głos. Bóg w Swej mądrości orzekł, iż przyjdzie czas, w którym przesianie używać cierpliwości odnośnie świata. Czyli, innymi słowy mówiąc: Bóg nie będzie dłużej znosił obecnego złego stanu na świecie. Ten czas już nadszedł. Wielki kataklizm ucisku, który już się rozpoczął, usunie cały obecny ustrój, a przygotuje ustanowienie królestwa Bożego pod wszystkim niebem. Potem Bóg udzieli ludziom zupełnej sposobności przyjścia do harmonii z Sobą Samym, i ze sprawiedliwością zanim zacznie się z nimi liczyć.
Nadchodzi czas, kiedy nie będzie więcej grzechu, Bóg będzie miał wszechświat ponownie czystym. Lecz On udzieli wpierw każdemu sposobność do wydźwignięcia się z grzechu. Jeżeliby się ktoś sam usuwał od tej sposobności, to Boska cierpliwość przestanie być używana względem takich. Nie znaczy, iż Boska cierpliwość będzie wyczerpaną, lecz że jej działalność w tym kierunku usianie.
Bóg przygotował tysiąc lat panowania Mesjasza, aby ludzkość mogła otrzymać błogosławieństwa, i Jego Mądrość zadecydowała, iż te tysiąc lat będą wystarczające do wyrugowania złego. - Ktokolwiek nie nauczy się żyć sprawiedliwie w tych korzystnych warunkach, ten nigdy nie nauczyłby się tego, i nie byłoby to oznaką Boskiej Mądrości, dłużej używać cierpliwości względem takich.
Tak samo w obchodzeniu się z nami lub z innymi, jest pewna granica właściwego używania cierpliwości. Nie powinniśmy być cierpliwymi dla siebie poza pewne granice. Są okoliczności, w których właściwie mamy czuć, iż powinniśmy wiedzieć lepiej i czynić lepiej aniżeli uczyniliśmy.
Jeżeli dziecko Boże zauważy, iż opuszcza się, powinno sobie powiedzieć: ja już nie będę dłużej cierpliwym dla siebie. Muszę ująć władzę nad sobą i zwyciężyć tę słabość, której pozwoliłem do pewnego stopnia rozwinąć się, ku osłabieniu mego charakteru, a co było powodem nieprzyjemności i cierpień dla drugich. Nie zdołam tego uczynić o Własnej sile, lecz przy łasce Bożej postanawiam zwyciężyć tę słabość.
Rodzice potrzebują wiele cierpliwości i pobłażliwości w obchodzeniu się z swymi dziećmi. Granice cierpliwości mogą być różne, stosownie do rozmaitych dzieci. Przeto roztropni rodzice będą rozsądzać, które dziecko dobrze postępuje i na ile z otrzymanych instrukcyj korzysta. Gdy zauważą, że dziecko rozmyślnie czyni źle, nie powinni okazywać cierpliwości, lecz użyć rózgi. To me znaczyłoby, że rodzice przestali być cierpliwymi. Mogą oni okazać cierpliwość względem lego samego dziecka w następnym dniu, jednocześnie zastosowanie rózgi mogłoby nastąpić znowu. Powinniśmy raczej mieć za dużo cierpliwości i sympatii aniżeli mieć za mało. Pomnąc na nasze własne słabości, powinniśmy używać wiele cierpliwości względem takich, którzy usiłują zwyciężyć swoje słabości, jako i my staramy się zwyciężyć nasze własne. Wszyscy potrzebujemy, aby względem nas używano cierpliwość i pobłażanie.
Wracając do wyrazu cierpliwość jak on jest użyty w naszym tekście, rzućmy okiem na przypowieść naszego Pana o rozsiewcy, która jest zapisana w Łuk. rozdz. 8. W wierszu 15 czytamy: "Które padło na ziemię dobrą, ci są, którzy w sercu uprzejmym i dobrym słyszane słowo zachowują i owoc przynoszą w cierpliwości," tj. znoszą cierpliwie i wytrwale różne trudności i przeciwności. To znaczy, iż klasa przynosząca owoc, którą Pan uzna i przyjmie do Swego Królestwa, musi czynić więcej aniżeli przyjąć słowo świadectwa, chociażby przyjęła je z radością. To znaczy więcej; bo klasa tych, co została posianą na opoce również przyjęła słowo Boże. Po pewnym czasie klasa ta zdawała się dawać dowody urodzajności, i mocy; lecz gdy przyszła gorącość słońca, czyli prześladowanie, wycofała się, nie mając głębokości gruntu.
W tej przepowieści Pan Jezus pokazuje, iż ostateczną próbą charakteru jest doświadczenie cierpliwości, wytrwałości i stałości. Ona następuje po przyjęciu i wzroście nasienia, oraz następuje potym, gdy miłość, nadzieja, radość i wiara spowodowały przyjęcie się i wzrost nasienia. Wtenczas cierpliwość i wytrwałość jest potrzebną, aby owoc mógł się rozwinąć i zupełnie dojrzeć, by ziarno mogło być zgromadzone do spichlerza. O, jak ważnym okazuje się ten przymiot w świetle Słowa Bożego! Lecz pamiętajmy, że cierpliwe znoszenie musi być czynione z ochotą. Nie możemy przypuszczać, że Ten, który sądzi myśli i zamiary serca, byłby zadowolonym ze swych dzieci, nawet gdyby widział ich znoszących wiele dla Niego, lecz okazywaliby niecierpliwość, niezadowolenie lub smuciliby się.
Ci, którzyby w taki sposób znosili, nie byliby obrazem Syna Bożego, którego uczucie zostało wyrażone w tych słowach: "Pragnę czynić wolę Twoją, Boże Mój!" Wszyscy z królewskiego kapłaństwa są ofiarnikami jako był ich wielki Arcy-kapłan; a Pan Bóg, który przyjmuje nasze ofiary przez zasługę drogiego Odkupiciela powiadamia nas, że On miłuje ochotnego dawcę - takiego, który dopełnia swej ofiary radośnie, z ochotnym sercem. To nie znaczy, że nasze ciała nigdy nie będą znużone; lecz że nasz duch będzie się radował z przywileju cierpienia trudności cielesnych w tak zacnej i chwalebnej służbie. Gdyby zaś nasz Ojciec widział za lepsze odsunąć nas na jakiś czas od czynnej służby, podczas gdy nasze serca pragną służyć, to także byłoby sposobnością, aby przyjąć ochoczo Jego wolę odnośnie nas. To, mogłoby także być próbą naszego zupełnego poddania naszej woli, pod wolę Bożą, a tym samym ważnym krokiem naprzód, ku chwale w królestwie.
Inny przykład, w którym nasz Pan użył słowa cierpliwość, czyli wytrwałość w cierpliwości, jest zapisany u Łukasza 21:19. Jezus mówił Swoim uczniom, że jeżeli zechcą zostać Jego naśladowcami, to mogą się spodziewać, iż jako skutek za wierność w pozostawaniu Jego uczniami, czeka ich prześladowanie w czasie, kiedy jeszcze panuje grzech, a szatan jest księciem tego świata. - Muszą spodziewać się przeciwności z rozmaitych stron; lecz Bóg zapewnił, iż oni będą zupełnie bezpieczni pod Jego opieką i ochroną, chociażby prześladowcom było dozwolone trapić ich. Potem następują słowa: "W cierpliwości (w wytrwałości, ochoczej stałości) waszej, posiadajcie dusze wasze." - Luk. 21:19.
Nasza ufność i wiara w Pana i w Jego chwalebne obietnice powinny być tak silne i nieodmienne, iż powinny więcej niż zrównoważyć wszystkie przeciwności ponoszone od świata, od fałszywych braci, lub od zaślepionych sług onego złego. Tak zupełną powinna być nasza wiara w miłość i opiekę naszego Niebieskiego Ojca, iż wszystkie prześladowania będzie przyjmować z radością, jako narzędzia Jego opatrzności do obciosywania, kształtowania i polerowania nas jako żywe kamienie do chwalebnej Świątyni, którą On buduje, i wkrótce będzie ukończoną.
Zapatrując się z tego punktu na nasze doświadczenia, niezawodnie możemy się radować i posiadać nasze dusze, nasze życie, jako Nowe Stworzenia z ochoczą wytrwałością nawet w pośród ucisku. Zaiste możemy ocenić, że dusza, czyli ta prawdziwa istota, której Bóg dał owe "nader wielkie i kosztowne obietnice" przyszłości, nie może być uszkodzona cielesnymi prześladowaniami, ani czymkolwiek, co człowiek mógłby nam uczynić, jeżeli jesteśmy wierni Panu, i przyjmujemy wszelkie doświadczenia, jakie On dozwolił aby na nas przyszły, jako dowód Jego opatrzności, ku naszemu ostatecznemu dobru i Jego chwale.
Zastanówmy się teraz, dlaczego potrzeba nam rozwijać ten przymiot, tj. wytrwałość w cierpliwości. Okazuje się, iż rozwinięcie tego przymiotu jest jednym z warunków, jakie Bóg przywiązał do powołania, aby przez to dojść do współdziedzictwa z naszym Panem w królestwie, i jest jednym z tych samych warunków, jakie były od Niego wymagane. Mądrość tego okazuje się. gdy rozważymy czynność, do której jesteśmy powołani - to jest błogosławienie wszystkich rodzajów ziemi, w tysiącletnim Królestwie, wraz z Jednorodzonym Synem Bożym, naszym wielkim Odkupicielem. Będzie to wielkie dzieło, i jest słusznym, aby Jehowa postawił Swoje wymagania, aby ci, których On uzna za godnych tego wysokiego stanowiska, byli zdatni nie tylko ocenić Jego dobroć, chwalebny charakter i przekładać Jego służbę nad grzech i nieprawość, lecz muszą okazać swoją zupełną wierność dla zasad sprawiedliwości i Jego woli, tak dalece, aby okazać ochotną gotowość ponoszenia cierpienia dla tych zasad. Chwilowa wytrwałość w jednej, dwóch lub trzech krótkich próbach nie dowodzi jeszcze utwierdzonego charakteru w danej osobie; lecz cierpliwa, ochocza wytrwałość i to aż do śmierci jest potrzebną, by wykazać, że posiadamy charakter, którego Bóg żąda.
Diament może posłużyć nam za ilustrację. Przypuśćmy, że moglibyśmy uczynić diament z jakiegoś materiału, który blaskiem swym dorównywałby prawdziwemu diamentowi; i przypuśćmy, że stałby się twardym, lecz nie tak jak prawdziwy diament. Czy ten sztuczny diament miałby tę samą wartość co prawdziwy? Wcale nie, albowiem gdyby poddano go silnemu ciśnieniu, to zostałby zgniecionym. Tak samo z chrześcijaninem. Gdybyśmy przypuszczali, że on posiada wszystkie przymioty charakteru, którym mają się odznaczać dzieci Boże, lecz gdyby mu zabrakło stanowczości i wytrwałości, to taki nie mógłby znaleźć się pomiędzy Pańskimi klejnotami. Z tego możemy zauważyć dlaczego Pan Bóg wymaga dobrej chęci, cierpliwości i wytrwałości, bo te przymioty mają być charakterystyką każdej jednostki w królewskiej Koronie.
Ważność tego przymiotu w chrześcijańskim charakterze jest wyrażona przez apostoła Pawła. W liście do Tytusa (2:2) wylicza przedmioty charakteru, jakimi powinni odznaczać się starsi zgromadzenia, a mianowicie: trzeźwi, poważni, roztropni, ugruntowani w wierze, w miłości, w cierpliwości. Zanim będziemy mogli być uznani za zwycięzców, musimy przejść ostateczną próbę cierpliwości i wytrwałości.
Ten sam Apostół pisze do Tymoteusza, - przypomina mu o tym w tych słowach: "Aleś ty doszedł nauki mojej, sposobu żywota mego, przedsięwzięcia wiary, nieskwapliwości, miłości i cierpliwości." Tego, tak ważnego przymiotu potrzebujemy coraz więcej, w miarę jak bieżymy w naszym zawodzie do celu, i zbliżamy się do końca drogi. Nogi męczą się; próby i doświadczenia wzmagają się; przeto potrzebujemy "przepasać biodra myśli naszej," wyglądając od naszego Wodza potrzebnego natchnienia i siły, wystawić nasze oblicze jako krzemień.
Nasza zdolność i siła do znoszenia przeciwności cierpliwie i wytrwale powinny wzrastać w miarę naszego postępu na wąskiej drodze. Powinniśmy rość "mocnymi w Panu i w sile mocy jego." Lecz nie możebnym byłoby dla nas rozwinąć ten ważny zarys charakteru bez prób i doświadczeń przeznaczonych na to, aby pobudzały nas do używania ochoczej wytrwałości. A więc niech to nam nie będzie dziwnym, gdy musimy przechodzić przez ciągłe próby, które wymagają, abyśmy nabierali siły do ich znoszenia. Lecz powtarzamy, że zasługa nie leży w samym tylko znoszeniu cierpień, bo i świat ma wiele do znoszenia, ale szczególnie w sposobie w jakim to znosimy. W sercu musimy być Bogu wdzięcznymi i uległymi, jak również znajdować się z zupełnej harmonii z procesem rozwoju-przez który Ojciec Niebieski nas prowadzi. To może się wydawać bardzo trudnym, lecz w takich razach Jego łaska jest wystarczająca, jeżeli o nią prosić będziemy. "Wszystko wykonawszy, stójmy."
O tak! możemy widzieć przyczynę Pańskiego urządzenia, iż potrzebujemy mieć nasze próby, jako Mistrz miał Swoje, - w złym otoczeniu - abyśmy mogli nie tylko posiadać wszystkie potrzebne przymioty chrześcijańskiego charakteru, lecz abyśmy je mieli zakorzenione, ugruntowane, ustalone, utwierdzone.
Apostoł Jakub również zwraca naszą uwagę na ważność tego przymiotu, gdy mówi: "Doświadczenie wiary waszej sprawuje cierpliwość." To znaczy, iż gdy nasza wiara wytrzyma próby, to wyrobi w naszym charakterze cierpliwość i wytrwałość. Z drugiej strony gdy nie dosięgniemy tego rozwoju, to będzie znaczyło, że nasza wiara nie wytrzymała próby zadawalająco, i że nie nadajemy się do królestwa. Tym sposobem widzimy wyraźnie, jak wielką omyłkę popełniają ci chrześcijanie, którzy mniemają, iż religia jest to rzecz, którą można osiągnąć nagle, jako odpowiedź na modlitwę, lub przez udanie się do domu żałoby, przez powstanie do modlitwy, przez odpowiedź na niektóre Boskie lub ludzkie wezwanie - podobnie, jakby ktoś otrzymał dolara i włożył go do kieszeni. Przeciwnie, pokuta za grzechy i usprawiedliwienie z wiary jest tylko początkiem, a nie końcem chrześcijańskiej drogi. Następny stopień jest poświęcenie samych siebie i wszystkiego co do nas należy, Bogu. Lecz to także jest jeszcze dalekim od końca. Nie tylko musimy czynić postęp w osiągnieniu wiary, męstwa, samo-kontroli, łagodności i miłości, lecz osiągnąwszy to wszystko, musimy cierpliwie w tym wytrwać. Musimy z cierpliwością (ochoczo i wytrwale) bieżeć w zawodzie, który nam jest wystawiony. Albo, używając innego wyrażenia, jest to tylko rozpoczęcie w szkole Chrystusowej, tylko zapisanie naszych imion jako uczni, którzy mają być uczeni od Pana.
Kościół z okresu Filadelfijskiego miał obiecane od Pana, iż za swą wierność i że "zachował słowa cierpliwości" - zostanie zachowany od "godziny pokuszenia," która miała przyjść na wszystek świat nieco później. Kościół Laodycejski, - Kościół z naszych czasów, - nie jest zachowany od "godziny pokuszenia," lecz możemy być pewni, że chociaż w niej się znajdujemy, będziemy zachowani, jeżeli okażemy się wiernymi i prawdziwymi. Szczególnym poleceniem naszego drogiego Pana, do kościoła okresu Laodycyjskiego, było: "Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeźliby kto usłyszał głos Mój i otworzył drzwi, wnijdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną." - Obj. 3:20-21.
Chociaż nie jesteśmy ochronieni od tej godziny pokuszenia, lecz mamy równoważne błogosławieństwa, jako skutek tego iż żyjemy w czasie parousja (obecności) naszego Pana. Możemy mieć Jego nauki, Jego rozdzielanie nam duchowego pokarmu, "pokarm na czas słuszny" w sposób i w ilości w jakich nigdy przedtem święci Jego nie używali. Powinniśmy więc spodziewać się, że ta wielka łaska przeważy ciężkie próby i doświadczenia tej "godziny pokuszenia." Jeżeli kiedykolwiek był czas, w którym cierpliwość była potrzebną Pańskim wiernym, to jest ona tym więcej potrzebną teraz. Jeżeli kiedykolwiek potrzebowali rady: "W cierpliwości posiadajcie dusze wasze," to potrzebują jej teraz. Ci, którzy są zdolni do wytrwania, będą mogli się ostać w ten dzień zły. Wszyscy inni upadną. Apostoł ostrzega nas, że ogień t.j. ogniste próby tego dnia "doświadczą roboty każdego, jaką ona jest."
Brak tego przymiotu, czyli cierpliwego znoszenia cierpień, znajdujemy dzisiaj w całym chrześcijaństwie, a nawet pomiędzy jawnymi naśladowcami Chrystusa. Staje się ona coraz wiece] rzadkością. Nie wielu chce cierpieć dla sprawiedliwości, dla Chrystusa, lub dla kogokolwiek, a gdy znoszenie złego i przykrości jest koniecznym, to próba jest znoszona w niecierpliwości, z narzekaniem i rozjątrzeniem. Do tego duch zuchwałości i buntu przeciw wszystkiemu jak zaparcia się siebie, lub rezygnacji, duch rozmyślnej gorzkości wzmaga się codziennie w sercach ludzkich.
Ta ogólna skłonność obecnego cywilizowanego świata ku niecierpliwości i buntu przeciw karbom posłuszeństwa, wywiera swój wpływ i na tych, którzy usiłują postępować wąską drogą. Tylko przy łasce Bożej może ta dążność być skutecznie odparta, i postęp czyniony w rozwijaniu podobieństwa Chrystusowego. Ta szczególna łaska potrzebna obecnie dzieciom Bożym, będzie wstrzymana od tych, którzy nie trzymają się blisko Pana ani naśladują stóp Jego. Ponieważ wielu z naśladowców Chrystusa oddala się od Niego, dlatego widzimy dzisiaj jak niecierpliwość rozwija się pomiędzy tymi, którzy mianują Jego imię.
Ten duch, tak dziś rozpowszechniony, jest powodem samosądów i gwałtów, których się często dopuszcza motłoch; jak również występowanie przeciw prawu i porządkowi, a o czym tak często słyszymy i czytamy. Możemy się spodziewać, że ten duch będzie się stale wzmagał. Pomiędzy masami panuje przekonanie, iż w przeszłości oni byli zanadto cierpliwymi i uległymi. Są bowiem przekonania, że gdyby dawniej już wzięli sprawy w swoje ręce, to można było uniknąć obecnego stanu. Lecz ci, którzy trzymali Słowo Boże w cierpliwości, którzy starali się o mądrość pochodzącą z wysokości, która jest "najprzód czysta, potem spokojna, wierna, powolna, pełna miłosierdzia i owoców dobrych," dowiedzieli się, iż Bóg ma właściwy czas, w którym jego zamiary będą uskutecznione, i są gotowi oczekiwać Jego czasu, wiedząc, że to jest najlepszym.
Apostoł objaśnia o godzinie pokuszenia, jaka obecnie przyszła na cały świat. W tej godzinie będzie wiele sideł i prób, a niektóre z nich będą tak subtelne i zwodnicze, iż wszyscy, którzy nie są zupełnie wkorzenieni i ugruntowani w Prawdzie, zostaną uwiedzeni fałszywymi argumentam tych, których szatan obecnie używa za swoje narzędzia by wypróbowali wszystkich, którzy mieszkają na obliczu tej ziemi.
Z pomiędzy tych subtelnych teoryj przeciwnika, żadna nie zdaje się być bardziej zwodniczą jak "Christian Science," fałszywie nazwaną: "Chrześcijańską umiejętnością," bo ona nie jest ani chrześcijańską ani umiejętną. Wsparta mocą złego, jest zdolna obiecać swoim zwiedzionym ofiarom, iż gdy będą twierdzić nieprawdę i będą się trzymać tego - to otrzymają pomoc i uleczenie od niektórych chorób i fizycznych dolegliwości. Tacy, którzy nie nauczyli się znosić cierpliwie wszelkich cierpień i chorób, które Pan pozwala, aby na nich przyszły, wszyscy, ci, którzy nie mogą być uleczeni rozumnymi metodami-będą gotowi przyjąć prawie każde kłamstwo, jakie nieprzyjaciel przedstawi ich uwadze. I gdy nauczą się zwodzić samych siebie odnośnie cierpień i chorób i stopniowo wykręcać słowa od prawdziwego ich znaczenia, to z czasem dochodzą do takiego zamieszania w swych umysłach, iż prawda przedstawia się im fałszem, a fałsz jaśniejącą prawdą.
Uwiedzeni są często doprowadzeni do tego oszukaństwa przez ciekawość. Zdaje się im rzeczą dziwną, gdy słyszą kogoś mówiącego: "Nie ma żadnej śmierci; wszystko jest życie. Nie ma żadnego bólu; wszystko jest zdrowe. Nie ma zła; wszystko jest dobre" - więc mówią sobie: Takie oświadczenia są naturalnie bardzo sprzeczne faktom, jednak jestem ciekawy wiedzieć, jak ludzie wyrozumują to. Jaka jest ich filozofia? - Jest to właśnie to, czego nieprzyjaciel pragnie. On chce tym sposobem zwabić ich uwagę, aby tak stopień po stopniu mógł prowadzić ich z jednego fałszu w drugi, aż cały rozsądek i sumienie zostaną zburzone i w taki sposób przyjmują ciemność za światłość, kłamstwo za prawdę. Za to zostają czasem nagradzani fizyczną ulgą - małe wynagrodzenie.
Jest to nagroda samolubstwa, które ma wstręt do cierpień i w jakikolwiek sposób stara się ich uniknąć. Ci przekładają swoją własną drogę, która jest bardziej powabną dla upadłego ciała. - Wolą raczej kłamstwo, aniżeli Prawdę, która nie przemawia do ich zmysłów cielesnych. Są raczej gotowi zamienić Słowo Boże na fizyczną ulgę, przyjemność, lub żeby zadowolić swą chorobliwą ciekawość. Tym sposobem unikają ucisków i bólów, które gdyby znosili cierpliwie i radośnie, przyniosłyby im błogosławieństwo i wzmocniłyby ich charakter. Niektórzy z tych, co w taki sposób byli zniewoleni przez onego wielkiego nieprzyjaciela, zostali uwolnieni w obecnym czasie mocą Prawdy, lecz takich jest mało, bo jest rzeczą bardzo trudną zupełnie być uwolnionym. W niektórych wypadkach doświadczenia wykazały, iż podjęte starania w celu zerwania tych pęt, które tak bardzo związały ich, były bardzo bolesne i połączone z policzkowaniem od onego złośnika i jego zastępców, które tak długo trzymały ich w niewoli. Lecz warto jest podjąć usiłowania i cierpienia, byle tylko z tej niewoli się wydostać.
Godzina próby nie przychodzi jednakowo na wszystkich, bo nie wszyscy chrześcijanie znajdują się na tym samym poziomie - umysłowo, moralnie lub fizycznie. Próba ta, jako przychodząca na chrześcijaństwo jest jednakowoż ogólna. Jest ona wyobrażona przez apostoła Pawła w 2 liście do Tym. 3:1-5. On tutaj wylicza szczególne charakterystyki tej "godziny pokuszenia" i mówi: "A to wiedz, iż w ostateczne dni nastaną czasy trudne. Albowiem będą ludzie sami siebie miłujący, łakomi, chlubni, pyszni, bluźniercy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, niepobożni, bez przyrodzonej miłości, przymierza nie trzymający, potwarcy (wszczynający zwady), niepowściągliwi (popędliwi) nieskromni, dobrych nie miłujący, zdrajcy (ci którym nie można zaufać, sprzedaliby swoich najlepszych przyjaciół dla samolubnych swych względów), skwapliwi, nadęci, rozkoszy raczej miłujący niż miłujący Boga. Którzy mają kształt pobożności, ale się skutku jej zaparli."
Jest to dobrze skreślony obraz obecnego stanu tak zwanego chrześcijańskiego świata. Ponieważ nie przyjęli Prawdy w miłości, przeto Bóg posłał im "silne złudzenie, aby wierzyli kłamstwu," i byli potępieni przez nie. Ta godzina pokuszenia nie dosięgła jeszcze najwyższego szczytu, lecz wierzymy, iż do stanu tego dojdzie wkrótce. Błogosławieni są wszyscy, którzy "Pana i Najwyższego za przybytek swój położyli." Ci nie będą poruszeni; aczkolwiek wielu z nich będzie przechodzić przez najsroższe próby i pokusy. Z otrzymanych listów dowiadujemy się o wysiłkach i modlitwach wielu z dzieci Bożych - niektórzy z przyczyny ich własnych niedoskonałości i ułomności, a drudzy z powodu niedoskonałości innych; a jeszcze inni są próbowani z powodu ziemskich trosk i brzemion, które zdają im się, iż niezdolni są, aby mogli przezwyciężyć i poruczyć je Panu.
Sympatyzujemy z tymi, którzy przechodzą przez tego rodzaju doświadczenia i radzimy im jak najlepiej możemy, przypominając słowa Mistrza: - "Błogosławieni jesteście, którzy teraz płaczecie, albowiem pocieszeni będziecie." (Luk. 6:21.) Nasze serce szczególnie odzywa się ku tym, których listy dają dowody, iż znajdują się w pokuszeniach, lecz nie oceniają tego - którzy są pochłonięci ambicją, lub interesem, lub "pieczołowanie tego świata i omamienie bogactw" stoi im na przeszkodzie; których miłość do Prawdy zdaje się chłodnąć, zamiast rozgrzewać i którzy czują się słabszymi i widzą mniej dziś aniżeli kilka lat temu. Ci zdają się zasypiać, podczas gdy powinni czuwać i modlić się, więc obawiamy się, aby ta godzina pokuszenia nie zastała ich nieprzygotowanymi, podczas gdy inni płaczą, modlą się, pracują i cierpią, są więcej podobni naszemu drogiemu Mistrzowi, w ogrodzie Oliwnym; a jak On, tak i oni zostaną wzmocnieni by wytrwali i znieśli ostateczną próbę.
Starajmy się, drodzy bracia, być troskliwymi tak o nas samych jak i o drugich, i oceniajmy nagrodę nam wystawioną o wiele drożej i wyżej aniżeli wszystko inne. "Bójmyż się tedy, aby snać zaniedbawszy obietnicy o wejściu do odpocznienia Jego, nie zdał się kto z nas być upośledzony." - Miłujmy dziatki Boże tak, aby ich dobro najwięcej nas zajmowało. Jednakowoż nie pozwólmy aby nasza miłość nawet do braci miała przeszkadzać naszej zupełnej ufności w miłość i mądrość Bożą w wyborze Oblubienicy, nawet gdyby przesiewanie miało odłączyć nas od takich, których społeczność była nam bardzo miłą.
Trwajmy cierpliwie na tej chwalebnej drodze! Czyńmy z naszej mocy wszystko co nasze ręce znajdą do czynienia. Niezadługo, a nadejdzie odpoczynek dla żniwiarzy! Maluczko, a zejdziemy się razem jako chwalebne grono, aby już nigdy więcej się nie rozłączać. Zejdziemy się z weselem, przynosząc nasze snopy z sobą! Lecz pamiętajmy, iż "cierpliwości nam potrzeba, abyśmy wolę Bożą czyniąc, odnieśli obietnicę." - Żyd. 10:36.
W.T.5650-1915
W jaki sposób powstali murzyni i czy rasa ta istniała przed potopem?
Kolor skóry ludzi zależy dużo od części ziemskiego globu i klimatu, w którym żyją. Mieszkańcy okolic upalnych, podzwrotnikowych odznaczają się ciemną cerą skóry, gdy zaś zamieszkali w klimacie chłodniejszym są białoskórnymi. Wiele było i jest takich wypadków gdzie człowiek pochodzący z rasy białej, po kilkuletnim przebywaniu w najgorętszych okolicach Afryki, stał się kolorem skóry podobnym do murzynów, gdy zaś członkowie rasy murzyńskiej, przeniesieni do okolic o chłodnym klimacie, stopniowo nabierali jaśniejszego koloru skóry, a niekiedy potomkowie ich, w późniejszych generacjach, stali się zupełnie białymi.
Biblia mówi nam również, że po potopie jeden z trzech synów Noego, Cham, naśmiewał się ze swego ojca, za co został przez niego przeklętym (l Moj. 9:21-25). Uzasadnionym przypuszczeniem wielu jest, że przekleństwo to wywarło pewne piętno na Chamie i jego potomstwie. Nie od rzeczy jest przypuszczać, że Cham, usłyszawszy przekleństwo ojca - "Przeklęty Chanaan, sługą sług braci swojej będzie" - rozgniewał się bardzo; po prostu, jak niekiedy jest mówione, "posiniał ze złości." Siność ta (ciemniejsza cera) pozostała na nim i prawdopodobnie ujawniła się tym więcej na jego potomstwie; albowiem jeden z synów jego nazwanym został "Chus," co na polskie znaczy czarny. Gdy do tego doda się jeszcze fakt, że potomstwo Chamowe zamieszkało w Afryce, można wnosić, że gorący klimat dokonał reszty i w taki sposób Chamici stali się rasa murzyńska.
Z powyższego wyniki również że rasa murzyńska, jak wogóle wszystkie rasy, wytworzyły się po potopie, z trzech synów Noego - Jafeta, Sema i Chama. Przed potopem nie było rasy murzyńskiej.
Czy zbór, który nie ma starszych ani diakonów do swoich miejscowych usług, może obrać kilku braci aby służyli jako mówcy na konwencji ludu Pana?
O ile możemy uchwycić myśl tego pytania powiedzielibyśmy, że takie coś byłoby sprawą nielogiczna, jeżeli już nie w zupełności niedorzeczną. Jeżeli zgromadzenie z pomiędzy wszystkich członków swoich nie rozpoznało ani jednego brata sposobnego do służenia na miejscu, w roli starszego lub diakona, to z jakiej racji mogłoby takie zgromadzenie wybrać kilku braci do służenia większemu ogółowi braci i sióstr na konwencji? Gdyby nawet konwencja była urządzana przez dane zgromadzenie, uważamy iż w takich okolicznościach właściwiej byłoby zaprosić do przemawiania braci starszych z innych zgromadzeń okolicznych, o ile są takie zgromadzenia lub sposobni do przemawiania bracia w okolicy. Gdyby zaś innych zgromadzeń w pobliżu nie było, to w takim razie konwencja byłaby sprawą czysto lokalną i dane zgromadzenie może upoważnić do przemawiania takich braci, których uzna za odpowiednich. Bracia tak upoważnieni przez zgromadzenie byliby właściwie starszymy ma przeciąg danej konwencji, chociaż z pewnych przyczyn nie byliby starszymi w innym czasie.
W żadnym jednak razie nie byłoby logicznym ani właściwym aby zgromadzenie, nie mając starszych ani innych sług u siebie, wybierało z pomiędzy swoich członków brata lub kilku braci do przemawiania na konwencji urządzanej przez inne zgromadzenie, albo na konwencji generalnej.
Czy w zebraniach starszych i diakonów mogą też brać udział bracia poświęceni, lecz nie obrani starszymi ani diakonami?
Nie ma w tym względzie ustalonej reguły i zarząd każdego zgromadzenia może postąpić tak jak uważa za właściwe w danych okolicznościach. Uważamy jednak, że gdy na zwykłym zebraniu zborowym zapowiedziane jest zebranie starszych i diakonów, to tylko bracia starsi i diakoni powinni stawić się na to zebranie, a nie inni.
Jakie znaczenie zawiera się w tym, co powiedziane jest w Izajaszu 22:15-26; czy jest w tym jaki obraz?
Zdaje nam się, że była to przepowiednia tycząca się literalnie skarbnika państwowego w królestwie Judzkim. Skarbnik imieniem Sobny miał być z urzędu złożony, a miejsce jego miał zająć Eliakim. Orzeczenie: "Będzie za ojca obywatelom Jeruzalimskim i domowi Judzkiemu. I położę klucz domu Dawidowego na ramieniu jego; gdy otworzy, nikt nie zawrze, a gdy zawrze, nikt nie otworzy"- może oznaczać, że Eliakim miał okazać się skarbnikiem o wiele zdolniejszym i lepszym od Sobnyego, że miał nieomal nieograniczoną władzę nad skarbcem państwowym i że władzy tej miał używać roztropnie i ku dobru społeczeństwa. "Dom Dawidowy" oznacza panującą dynastię, albowiem królowie Judzcy byli z rodu Dawidowego.
Czy jest w tym jaki obraz na wieki późniejsze lub na wiek obecny, nie wiemy, bo w Biblii nie jest o tym powiedziane. Jednakowoż, opis zastosowany do Eliakima jest zbliżony do niektórych określeń stosowanych do przyszłego urzędu i dzieła Chrystusa Pana. Gdy On ujmie Swoje panowanie, otworzy skarbiec Boskich łask i użyje Swej nieograniczonej władzy szafarza dóbr Pańskich ku ubłogosławieniu "wszystkich rodzajów ziemi" - będzie prawdziwym Ojcem obywatelom Judzkim, a także obywatelom całego globu ziemskiego.
Zatem, w przenośnym znaczeniu, to co stosowało się do Sobnyego, możnaby zastosować do systemu, który mieni się być zastępcą Chrystusa na ziemi i któremu dozwolone było wynieść się nader wysoko. W rzeczywistości jednak system ten stał się "człowiekiem grzechu" i, mówiąc słowami proroka Izajasza, "hańbą domu Pana jego." Jak Sobnyemu przepowiedziane było "wypędzenie ze stanowiska i złożenie z urzędu," podobnie systemowi temu Słowo Boże w kilku miejscach przepowiada usunięcie i zniszczenie. "Którego Pan zabije duchem ust Swoich i zniesie objawieniem przyjścia Swego" (2 Tes. 2:3-8). Wtedy pozaobrazowy Eliakim (Chrystus) obejmie urząd i klucz skarbnika Bożego; i otworzy skarbiec łask Bożych dla wszystkich, którzy zechcą stać się prawdziwymi obywatelami Judzkimi - obywatelami królestwa Bożego. - Izaj. 3:2-4.