|
|
|
Rok 1949, Numer 8 |
Przystępując do rozważania nieprzyjaźni na tle religijnym, dobrze będzie zauważyć, że jak wszystkie inne tak i ta sprawa ma dwie strony, a raczej, można powiedzieć, ma kilka stron. Zanim więc weźmiemy stronę naszego stanowiska wobec takich nieprzyjaciół, może dobrze będzie zauważyć wpierw inne strony tej nieprzyjaźni; albowiem tylko przez wszechstronne zrozumienie jakiejkolwiek sprawy, możemy zająć wobec niej stanowisko, wystrzegać się jej itd.
Słowa naszego Pana: - "Wyłączać was będą; owszem, przyjdzie godzina, że wszelki, który was zabije, będzie mniemał, że Bogu przysługę czyni. A toć wam uczynią, iż nie poznali Ojca ani Mnie" - były wyraźną przepowiednią, że w sprawach religijnych - w sprawach czczenia Boga, służenia Jemu i czynienia Jego woli - ludzie podlegać będą tak ogromnemu złudzeniu, że nienawidzieć, prześladować i mordować będą jedni drugich bez skrupułów, w tym przekonaniu, że czyniąc to pełnią swój święty obowiązek, zgodnie z Boską wolą. Jak prawdziwą okazała się ta przepowiednia naszego Pana, sprawdzamy tak z historii wieków minionych, jak i z najrozmaitszych zatargów, sporów, nienawiści i walk sekciarskich, prowadzonych dotąd pomiędzy różnymi wyznaniami chrześcijańskimi, mahometańskimi jak i wszystkimi innymi. Zaiste, prześladowania, walki i mordy na tle religijnym są najciemniejszymi kartami historii t. zw. wieków średnich! Dodać można, że i najohydniejszy masowy mord dokonany w naszych czasach - masowe mordowanie Żydów przez sfanatyzowanych nazizmem Niemców - miał swoje podłoże w religijno-rasowej nienawiści. A chociaż obecnie ludzie nie zabijają się już wzajemnie dla różnic religijnych (bo powstrzymywani są od tego silną ręką prawa), to jednak duch ten - duch nietolerancji ł nienawiści wobec innych wyznań - ujawnia się i dziś, pobudzając wielu do zabijania drugich duchowo, jadowitymi strzałami paszkwilów i oszczerstw.
Czyż wobec tego nie powinniśmy poważnie czuwać nad sobą, skrupulatnie rozsądzać swoje czyny, słowa i motywy, abyśmy czasem sami nie podlegali temu złudzeniu - temu duchowi religijnej walki i nietoleracji, któryby pobudzał nas do nienawiści wobec innowierców, lub wobec braci różniących się z nami w niektórych punktach? Skażone serce człowieka jest niekiedy tak przewrotne, że nie tylko może bez skrupułów nie widzieć i źle czynić drugim, ale może jeszcze wmówić w siebie i w drugich, że ta nienawiść jest słuszna, obowiązkowa i od Boga nakazana.
Zauważmy więc dobrze nauki i przykłady podane w Piśmie Świętym, a szczególnie w Nowym Testamencie. Zauważymy, że według słów Chrystusa Pana (Jan 14:2), prawdziwi naśladowcy Jego mają być przedmiotami nienawiści i prześladowań dla imienia Jego, a nie aby oni mieli drugich nienawidzić i prześladować w imieniu Chrystusa. Prawdziwi chrześcijanie, chociaż są przrównani do żołnierzy i chociaż "wojują dobry bój wiary;" "o wiarę raz świętym podaną," to jednak ten bój ich nie jest "przeciwko ciału i krwi" (przeciwko ludziom), ale przeciwko duchowym złościom i przeciwko grzechowi we wszelkich jego formach. Pamiętać mamy, że obecnie ten bój przeciwko grzechowi rozpoczyna i ześrodkowywa się najwięcej w nas samych, czyli że głównie mamy walczyć i przemagać nasze własne grzeszne nałogi, skłonności i upodobania. Pokonanie grzechu na zewnątrz - grzechu świata - dokonane będzie przez Chrystusa i Jego Kościół w Tysiącleciu, kiedy On będzie królować pókiby nie położył wszystkich nieprzyjaciół pod nogi Swoje. - 1 Kor. 15:25.
"Dusza nowoczesnego człowieka jest śmiertelnie chora. Polityczna nienawiść, religijna nietolerancja, rasowe rozróżnianie, i narodowe uprzedzenie zaraziły ją niszczącą chorobą duchową." - Christian Century.
Powyższe oświadczenie jest nader szczerym wyznaniem ogólnej zgryzoty, której niechętny świat nie może już dłużej przeoczyć.
Jednym z głównych powodów tej duchowej choroby ludzkiego rodzaju jest niedoskonały rząd. Najważniejszą sprawą kompromitującą świat jest: w jaki sposób narody mają być rządzone. Z jednej strony jest krańcowe domaganie się wolności; gdy zaś z drugiej totalitarialna dyktatura, a pomiędzy tymi znajdują się różne sprzeczne teorie i ideologie, fronty robotnicze, siły reakcyjne, fronty polityczne itd. Jednakowoż, wszystko co dotąd wytworzyła ta wieża bąbel i rozbudzone przez nią zabiegi, to chaos i bojaźń.
Celem niniejszego: "Oto Król Wasz," jest wskazać na prorocze i pełne nadziei znaczenie tych wydarzeń, które gdy nie są obserwowane w świetle Słowa Bożego, wykazują tylko, że nowoczesny człowiek umiałby tylko wytworzyć dla siebie nędzę na dziś, a pełne bojaźni jutro.
Autor dziełka "Oto Król Wasz" nie wysuwa jakiegoś nowego rozwiązania problematów tego świata, a tylko szczerze i odważnie wskazuje na to, co Pismo Święte mówi o rozwiązaniu przygotowanym przez wielkiego Stwórcę. Rodzaj ludzki nie zostanie zniszczony bombami atomowymi lub jakimiś innymi. Idea Jezusa Chrystusa nie ulegnie zniszczeniu, ani siły ateizmu nie zatriumfują; jednakowoż wszelkie zło będzie zniszczone, nawet takie, które przez wielu uważane jest za dobro. Każdy inteligentny, myślący człowiek powinien być przygotowany na rozpoznanie faktów i dziełko niniejsze przeznaczone jest szczególnie dla takich, przedstawiając prawdę bez jakichkolwiek teologicznych wypaczeń lub tradycyjnych przesądów. Celem tego dziełka jest, nie aby burzyć ale aby budować wiarę w Słowo Boże, przez zwrócenie uwagi na akuratność jego przepowiedni, co do naszych czasów, a także co do niedalekiej przyszłości.
W znacznej części zwanego dotąd świata chrześcijańskiego znajdują się zburzone miasta; znaczna większość rodzaju ludzkiego przymiera głodem; całe narody wtłaczane są do obozów karnych, a jedna połowa ludzkości spogląda na drugą połowę jakoby na zbrodniarzy. Czyż wobec tej nędzy i zamieszania, istniejących kilka lat po wojnie (która rzekomo miała uwolnić ludzkość od bojaźni i niedostatków), nie czas aby poważnie wglądnąć do Księgi mieniącej się być podstawą wiary chrześcijańskiej, aby zobaczyć co jest źle i co Stworzyciel czyni lub zamierza czynić w tym względzie? W tym właśnie celu dziełko "Oto Król Wasz" zostało opublikowane. Szczerą nadzieją wydawców jest, że czytelnik otrzyma dużo zachęty i korzyści z tego poselstwa.
Mówionym jest, że okres królów już przeszedł, lecz jest jeden król, którego czas dopiero się rozpoczyna; a w czasie tym świat cały znajduje się w bardzo opłakanym stanie, tak że wielu filozofów mówi nam, iż z ogólnego tego zamieszania niema wyjścia. Większość ludzi doszła do przekonania, że rządy królewskie zawiodły, lecz teraz, gdy już mało królów pozostało, ludność nie jest zadowolona z rządów, jakie królów zastąpiły, a świat leży rozbity i skrwawiony sroga walką; która nadal trwa pomiędzy przeciwnymi sobie ideologiami. Czy świat taki chciałby spróbować jeszcze jednego króla?
Przyznajemy, że królowie przeszłości zawiedli i przyznajemy również, że rządy, jakie zajęły ich miejsca, okazały się też niezadawalające; albowiem serca ludzkie przejęte są strachem na myśl co jeszcze może nastąpić. Oświadczamy jednak, że takie właśnie warunki dowodzą o potrzebie nowego władcy.
Często słyszy się zdanie, że zachowanie świata i ludzkości od zupełnej ruiny może nastąpić tylko przez jakiegoś nadczłowieka, który byłby o tyle niesamolubnym i mądrym, że nakreśliłby lepszą drogę dla ludzi; a plany swe i ustawy wprowadziłby przemocą. Przekonać świat, że władca taki przychodzi, a prawdopodobnie uznanoby go ogólnie!
Byłaby to jednak ogromna zmiana, albowiem król taki musiałby ż konieczności zerwać z tradycją w każdym szczególe. Musiałby być zdolnym utwierdzić swą władzę bez używania milionów młodzieńców do walki. Nie różniłby się on od innych królów i rządców gdyby dekrety swe usiłował wprowadzić pod groźbą bomby atomowej. Musiałby to być król zainteresowany w ubogich tak samo jak w bogatych l któryby szanował prawa ludzi czarnych na równi z białymi.
Król kwalifikujący się do objęcia władzy nad tym zamąconym światem, nie mógłby być obrońcą jakiejś wyższej rasy. Musiałby on być promotorem dobra dla jednej tylko rasy - rasy ludzkiej. Ponieważ wszyscy ludzie są członkami tej jednej rasy, król ten musiałby tak samo interesować się Hottentotami zamieszkałymi w puszczach afrykańskich, jak w elicie amerykańskich czterystu.
Musiałby to również być król bardzo mądry, bo inaczej ci, którzy kontrolują rozległe dobra, umieliby go przekonać, że ich uroszczenia są słuszne i że byt rodzaju ludzkiego nie może być poprawiony, jeżeli ich samolubne korzyści nie będą wpierw im przyznane. Musiałby on posiadać te wszystkie przymioty, które biblijni prorocy przypisują królowi, jakiego Sam Bóg obiecał postanowić nad narodami. O tym czytamy:
"Odpocznie na nim duch Pański; duch mądrości i rozumu; duch rady i mocy, duch umiejętności i bojaźni Pańskiej; i będzie czułym w bojaźni Pańskiej. Nie będzie według widzenia oczów swoich sadził, ani według słyszenia uszów swoich karał; ale będzie ubogich sadził w sprawiedliwości, a w prawości będzie karał cichych na ziemi. I uderzy ziemię rózgą ust swoich, a duchem warg swoich zabije niezbożnika. Albowiem sprawiedliwość będzie pasem biódr jego, a prawda przepasaniem nerek jego." - Izaj. 11:2-5.
Żaden z królów dotychczasowych - z tych, którzy już mieli swoje panowanie - nie posiadał wszystkich tych przymiotów. Z drugiej strony, jakikolwiek król, władca albo urzędnik nie posiadający zupełnej znajomości, mądrości, sprawiedliwości i mocy, nie mógłby objąć władzy nad obecnym światem i sprowadzić pokój i zadowolenie wszystkim ludziom. Natomiast król w taki sposób wykwalifikowany na władcę świata, wypełniłby jeszcze jeden proroczy obraz przedstawiony przez króla Dawida:
"Boże, daj królowi sądy Twoje, a sprawiedliwość Twoją synowi królewskiemu; aby sądził lud Twój w sprawiedliwości, a ubogich Twoich w prawości. Przyniosą góry ludowi pokój, a pagórki sprawiedliwość. Będzie sądził ubogich z ludu, a wybawi synów ubogiego; ale gwałtownika pokruszy... Sprawiedliwy zakwitnie za dni jego, a będzie obfitość pokoju, dokąd miesiąca staje. Będzie panował od morza aż do morza i od rzeki aż do kończyn ziemi." - Ps. 72:1-8.
Blisko dwa tysiące lat temu żył w krainie Judzkiej człowiek, którego naśladowcy wierzyli, że był on przeznaczony na władcę świata, o jakim przepowiadały proroctwa. Człowiek ten nigdy nie starał wywyższyć się kosztem drugich. Wyróżniał się szczególniejszą dobrocią; miłował wszystkich, miłosiernym był nawet wobec błądzących. Jedną ze znamiennych uwag o nim było, że "chodził, czyniąc dobrze."
Jednakowoż świat był zbyt niegodziwym aby ocenić tak zacny charakter. Był On znienawidzonym przez książąt ówczesnych, którzy oskarżali Go o różne rzeczy i godzili na Jego życie. Jednym z oskarżeń było, że mienił się być królem. Przywiedziony na sąd przez rzymskiego namiestnika, był zapytany: "Czyś ty jest królem?" Odpowiedzią Jego było: "Jam się na to narodził i natom przyszedł na świat" (Jan 18:37). Czyniąc to wyznanie wiedział, że było to jakoby ściągnieniem na siebie wyroku śmierci, ponieważ twierdzenie takie było uważane za zdradę przeciwko cezarowi.
Ten uprzejmy, sympatyczny, wyrozumiały i poświęcający się dla ludu sługa był żydem i gdy rzymski starosta zauważył, że nie zdoła uratować Jego życia, pozwolił swoim żołnierzom włożyć cierniową koronę na głowę więźnia i wskazując Go ludowi zawołał: "Oto król wasz!" Lud jednakowoż zawołał: "Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj Go!"
Chociaż ten przyszły król ziemi dobrowolnie poddał się swoim nieprzyjaciołom, to jednak sposób Jego życia i śmierci zmienił bieg całego świata. Chociaż został ukrzyżowany przez Jego własny naród, religia nosząca Jego imię stała się urzędową religią państwowa w całej Europie, aczkolwiek przeciwnie do Jego nauk. W Jego imieniu prowadzone były niektóre z najkrwawszych wojen, chociaż On Sam miłował pokój i był jego twórcą i zawsze uczył Swoich naśladowców aby miłowali swoich nieprzyjaciół i dobrze czynili tym, co im złość wyrządzali. Nauczał, że ci, co mieczem wojują, od miecza zginą - Mat. 26:52.
I tak też było. Królowie, których władza już przeszła, budowali swoje królestwa i usiłowali je utrzymać przy pomocy miecza, lecz oni wszyscy zginęli, a nawet ogólne użycie miecza na całym globie nie zdołało rozwiązać problematów świata. Pomimo dwu globalnych wojen, główną rzeczą, którą dziś świat czyni dla pokoju i dobrej woli na ziemi, to gorączkowe przygotowania do trzeciej wojny globalnej, przy pomocy bomby atomowej.
Dlatego właśnie świat potrzebuje nowego króla, takiego, któryby odrzucił wszelkie zasady i metody, które zawsze zawodziły i czyniłyby to nadal; króla, którego ideologią byłaby dobra wola pomiędzy wszystkimi i dla wszystkich, którego mocą byłoby co inne a nie miecz; musiałby mieć moc Samego Stwórcy. Tak, świat potrzebuje właśnie Króla, który już zamanifestował taką miłość i zainteresowanie w Swoich poddanych, że dobrowolnie umarł na krzyżu. Takim jest On nowy Król świata; jest Nim Jezus z Nazaretu.
Jezus został ukrzyżowany, lecz uczniom Swoim powiedział, że przyjdzie ponownie i nauczył ich modlić się o królestwo, które ma ustanowić gdy wróci. Dziś, kiedy świat ginie z powodu swych własnych, samolubstwem. natchnionych, wadliwych sądów i metod, jedyna nadzieja dla świata polega na wypełnieniu obietnicy uczynionej przez Króla Jezusa, że On przyjdzie i że przyszedłszy dokona dla świata to, czego świat sam nie może dla siebie dokonać. Przebłyskiem nadziei, jaka przyświeca z tej obietnicy, jest fakt, że ów dzień, w którym Jezus ma być Królem, już świta. Chociaż poranek tego dnia jest dotąd ciemny i burzliwy, to jednak blask Jego obecności i potęga Jego królestwa będą wnet objawione, a ciemności wczesnego poranku zostaną wnet rozproszone blaskiem nowego dnia pokoju, radości, szczęścia i życia dla całej ludzkości.
"Mało mniejszym od aniołów uczyniłeś go, chwałą i czcią ukoronowałeś go." - Ps. 8:6.
Co dzieje się z tym światem? Gdyby dzisiejszy chaotyczny i rozpaczliwy stan rzeczy miał miejsce parę generacyj temu, to wielu dochodziłoby do przekonania, że nadchodzi wtóre przyjście Chrystusa Pana i koniec świata. Lecz obecne nowoczesne nauki, wykładane w wyższych uczelniach, z dodaniem globalnych wojen i stale wzmagającej się światowości i ateizmu, nieomal zupełnie zatarły wszelkie religijne poglądy w umysłach ogólnej publiki. Stąd chociaż miliony ludzi są dziś w obawie, że ludzkości zagraża zniszczenie od energii atomowej lub od wojny, to jednak mało jest takich, którzyby obawy swoje łączyli z biblijnymi przepowiedniami o czasach trudnych.
Prawda, że wielu wie o tym, iż Biblia uczy o wtórym przyjściu Chrystusa na ziemię, lecz z powodu błędnych pojęć, jakie doszły do nas z wieków średnich, nauka ta uważana jest obecnie za fanatyczne marzenie, niegodne uwagi ze strony poważnie myślących ludzi. Ponieważ w przeszłości niektóre szczere lecz widocznie zwiedzione dusze, ubrani w białe szaty wyszli na dachy domów wyglądając Jezusa z obłoków, że miał ich zabrać ponad chmury a ziemię ogniem spalić, przeto publiczność dzisiejsza doszła do przekonania, że wtóre przyjście Chrystusa nie może być uważane poważnie, w łączności z rozwiązaniem zagadnień świata.
Nie można nikogo winić za odwrócenie się z niewiarą od tak dziwacznej teorii. Z drugiej znów strony ludzka mądrość nie daje nadziei wyjścia z tragicznego położenia, w jakie ludzkie samolubstwo i głupota wtrąciły nieszczęsny nasz rodzaj. Zachodzi więc pytanie: Czy niema już żadnego rozwiązania? Odpowiedź na to pytanie jest: Tak, tylko Biblia, gdy obserwowana w świetle jej własnych rozumnych nauk, objawia, że w tej godzinie ciemności i wielkiej potrzeby, Stwórca wda się w sprawy świata i ześle na ziemię Swego Przedstawiciela, aby wyprostował zagmatwane sprawy ludzkie. Tym Przedstawicielem jest Jezus.
W świetle zadziwiających zdobyczy naukowych obecnej doby, takie wizytacje naszej ziemi przez kogoś, który zwykle zamieszkuje na innej części wszechświata, nie jest znowu czymś tak fantastycznym i nie do pomyślenia. Nasi uczeni na serio rozmyślają o możliwości wysłania rakiety na księżyc. Rozmyślając o tym powinniśmy pamiętać, że to Stwórca umieścił księżyc tam gdzie on znajduje się; On również kontroluje jego ruchami, za pomocą Swych nieodmiennych praw. Ten sam Stwórca stworzył także niezliczoną ilość innych ciał niebieskich i kontroluje nimi, chociaż oddalone są od nas o miliony lat świetlnych dalej aniżeli księżyc. Czy nie jest, więc rozumnym wierzyć, że jeżeli człowiek, z swoją ograniczoną znajomością i mocą, może wyobrażać sobie możliwość odwiedzenia księżyca, to Stwórca, który uczynił cały wszechświat, mógłby z łatwością posłać Swego przedstawiciela na ziemię, jeżeli chciałby to uczynić?
Nie powinno być trudnym zgodzić się z tą myślą, że Stwórca wszechświata mógłby posłać takiego wizytatora na naszą planetę, lecz z właściwością możnaby zapytać: Czy usprawiedliwieni jesteśmy w mniemaniu, że On do takiego stopnia zajmuje się tak maleńką cząsteczką wszechświata, jaką wiemy że jest nasza ziemia? Pytanie takie powstawało w umysłach wielu największych filozofów tego świata. Dawid, "On wdzięczny śpiewak Izraela," rozważał nad ta sprawą i znalazł odpowiedź. On napisał: "Gdy przypatruję się niebiosom Twoim, dziełu palców Twoich, miesiącowi i gwiazdom, któreś uczynił, wtedy mówię: Cóż jest człowiek iż nań pamiętasz? albo syn człowieczy iż go nawiedzasz?" - Ps. 8:4-5.
Nawet bez pomocy teleskopu Dawid rozpoznał jak nieznaczną musi być ta ziemia, w porównaniu do innych dzieł Bożych, rozciągających się przed nim noc po nocy, w całej ich chwale i wspaniałości. A co do ludzi mieszkających na ziemi, to prorok Izajasz określił, że "narody są jako proszek na szalach" (Izaj 40:15). Nie dziw więc, że Dawid stawiał pytanie, dlaczego Bóg przez Swoich proroków wyrażał tak głębokie zainteresowanie w ludzkich istotach, że aż obiecał posłać im kogoś, któryby ich wybawił z grzechu i śmierci; kogoś, który stałby się dla nich wielkim królem, aby rządził i błogosławił wszystkie narody.
Jednakowoż, Dawid podał także odpowiedź na swoje pytanie. Oświadczył o człowieku, że Bóg stworzył go tylko mało mniejszym od aniołów, że ukoronował go chwałą i czcią i że dał mu opanować ziemię i wszystko co na niej. Tak, Stwórca postanowił człowieka królem, członkiem Swej własnej królewskiej rodziny, aby panował nad tą częścią Jego wszechświata. A teraz, gdy ten król ziemi pogwałcił Jego prawo l został zdetronizowany, Bóg proponuje podjąć pewne kroki w celu przywrócenia mu władzy nad ziemią i wszystkich utraconych przywilejów królewskich.
Człowiek uczynionym był "mało mniejszym od aniołów." Niewiele wiemy o aniołach, oprócz zapewnienia Pisma Świętego, że egzystują i że są o wiele inteligentniejsi, potężniejsi i pod każdym względem wyżsi od człowieka. Wielu nie wierzy w egzystencję aniołów, ponieważ, jak mówią: Me możemy wierzyć w to, czego nie widzimy. Jakimi aniołowie w rzeczywistości są, jak wyglądają, jakie są ich nawyknienia życiowe i jaki jest ich dział w Boskim układzie rzeczy, są to punkty małoznaczne w łączności z naszą niniejszą dyskusją. Ważnym jednak jest rozumieć, że istoty takie egzystują, ponieważ fakt o ich egzystencji i rodzaj ich działalności są blisko spokrewnione z Boskim zainteresowaniem w rodzaju ludzkim i z Jego zamysłem posłania niebieskiego, królewskiego przedstawiciela z wizytacją do nas.
Czy jest więc właściwym przypuszczać, że człowiek nie jest istotą najwyższej rangi, w rozległym Boskim wszechświecie? Już samo stawienie takiego pytania okaże się niemądrym dla umysłów takich, które nie są obciążone przesądnym pojmowaniem ó sobie. Niechaj czytelnik wyobrazi sobie, jeżeli może, człowieka - nawet uczonego - wpatrzonego przez teleskop w niezmierny wszechświat, w te miliony światów, jakie potężne szkła teleskopu objawiają przed jego zdumionym wzrokiem, mówiącego sobie: Ja jestem najinteligentniejszym, najpotężniejszym i najważniejszym z wszystkiego co istnieje!
Jak niemądrym byłby taki pogląd u takiego, który nawet nie wie, jak ten wszechświat powstał i nie ze wszystkim pojmuje prawa rządzące tymi milionami ciał niebieskich, jakie przez teleskop dostrzega, a które to prawa zapobiegają kolizji tychże ciał niebieskich. On nie ma też pojęcia jak daleko rozciąga się ten wszechświat poza obrębem tego co może widzieć przez swój nieudolny teleskop. Wie on tylko, że mógł zebrać niektóre składniki ziemi i wytworzyć teleskop, przez który może widzieć znacznie więcej wszechświata aniżeli gołym okiem. O tak, on odkrył, że każdy świat tego wielkiego wszechświata obraca się z taką ustaloną szybkością, że obliczyć może jego położenie setki lat naprzód, lecz nie może zrozumieć dlaczego szybkość ta nigdy się nie zmienia. .
Uczeni poznali, że wszelka materia składa się z atomów. Mogą nawet rozłupać atom; lecz zrobić nie mogą ani jednego. Jest to coś, jak mówi dziecięca śpiewka o rozbitym jajku, że "wszystkie królewskie konie i wszyscy jego ludzie nie byli w" stanie jajka tego złożyć tak jak, ono było przez rozbiciem. Jednakowoż, pomimo tego, że rozciąga się przed uczonymi tyle stworzonych rzeczy, których oni wytworzyć nie mogą, oraz wiele sił i praw, których wyjaśnić nie są w stanie, to jednak niewierzący uczeni i nieuczeni uparcie nadal obstają, że nie mogą wierzyć w to, czego nie widzą, twierdząc tym samym jakoby oni byli najwyższym żyjącym tworem w całym wszechświecie. Taki stan umysłu jest rzeczywiście bardzo nielogiczny. Jak mało jednak to zrozumiewa!
Fakt, że istnieje tak wiele rzeczy, o których wiemy tak mało lub nic - bądź o ich stworzeniu, bądź też o prawach nimi rządzących - powinien być dostatecznym dowodem, że gdzieś w tym wszechświecie egzystuje inteligencja i potęga wiele wyższa od naszej. Czy nie powinno też być zrozumiałym, że Stworzyciel tak wielkiego wszechświata, gdyby chciał, mógłby na tę ziemię posłać wizytatora z innego poziomu inteligentnych istot - kogoś tak potężnego, że byłby w stanie wywrzeć ogromny wpływ na sprawy ludzkie? Biblia zapewnia nas, że Bóg to uczyni. Do tego odnosił się Dawid gdy mówił o człowieku jako o dość ważnym w oczach Bożych, iż zasługuje na taką wizytację.
Dlaczego jednak miałby Bóg posyłać takiego wizytatora na tę ziemię? Wszystkie proroctwa Starego Testamentu mówiące o tej wizytacji, oraz części Nowego Testamentu wyjaśniające te proroctwa wskazują, że Bóg uczyni to dlatego, że człowiek stał się buntownikiem przeciwko Boskiemu prawu i że z powodu grzechu i samolubstwa rodzaj ludzki ostatecznie zginąłby zupełnie, gdyby Stwórca nie uczynił nic dla jego wybawienia. Czytamy więc, ze "Bóg tak umiłował świat, iż Syna Swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny." - Jan 3:16.
Jezus był posłańcem z nieba, Tym, który przyszedł aby zbawić rodzaj zbuntowany. On Sam wypowiedział wspaniałą przypowieść ilustrującą tę sprawę. W przypowieści tej On przyrównał cały wszechświat do owczarni, w której było sto owiec. Jedna z tych poszła na manowce, a dobry pasterz szukał tej zgubionej owcy i znalazł ją. Owca ta przedstawia rodzaj ludzki, a Jezus był Onym dobrym pasterzem, który zstąpił na ziemię aby wybawić ludzkość z puszczy grzechu i śmierci.
Tak rodzaj ludzki jest "zbłąkany." Dawid powiedział, że człowiek był uczyniony mało mniejszym od aniołów, ukoronowany był "chwałą i czcią," i uczyniony był władcą nad wszystkim na ziemi. To określenie Dawidowe cytowane jest w Nowym Testamencie i dodane jest takie orzeczenie: "Lecz teraz nie widzimy aby mu wszystko poddane było. Ale Jezusa, który stał się mniejszym od aniołów ... widzimy chwałą i czcią ukoronowanego ... aby z łaski Boga za wszystkich śmierci skosztował." - Żyd. 2:8-9.
Jak prawdziwym jest to orzeczenie, że "jeszcze nie widzimy" aby wszystkie rzeczy były poddane człowiekowi! Człowiek już oddawna okazał się niezdolnym do rządzenia samym sobą, nie mówiąc już nic o rządzeniu nad światem. Stwórca polecił człowiekowi aby rozradzał się, napełniał ziemię i panował nad nią; lecz on stracił to panowanie i prawo do wiecznego życia, gdy przestąpił Boskie prawo. Wydanym na niego wyrokiem było: "Boś proch i w proch się obrócisz," i człowiek został wypędzony z ogrodu Eden do nieprzygotowanej ziemi, aby tam umrzeć. - l Moj. 3:19.
Dobrze jednak będzie zauważyć tu, że człowiek został zasądzony na śmierć tylko, a nie na wieczne męki, jak to średniowieczna teologia uczy. Nie jest też prawdą, że ponieważ zgrzeszył i nie było mu dozwolonym żyć wiecznie na ziemi; Bóg zrządził dla niego aby po śmierci przeniesiony był do nieba. Człowiek uczynionym był aby żyć na ziemi - "mało mniejszym od aniołów" - i w Biblii niema nic takiego coby wskazywało, że Bóg zamierzył aby ludzkie istoty po śmierci lub kiedykolwiek stały się aniołami.
Człowiek stworzonym był doskonałą istotą ludzką, na wyobrażenie swego Stwórcy; to jest, obdarzony rozumem i możnością rozeznawania dobrego od złego. Było to 6000 lat temu. Lecz przez wszystkie te lata rodzaj ludzki, będący w grzechu, przez upadek pierwszego, degradował się coraz więcej, aż obecnie nie możemy nawet wyobrazić sobie jakim jest człowiek doskonały. Wszyscyśmy niedoskonali, umierający, cieleśnie i umysłowo upośledzeni. Nasza intelektualność została spaczona, a ciała nasze są schorzałe i ulegające skażeniu. Pierwotna doskonałość tak umysłu jak i ciała została stracona, a samolubstwo pędzi nasz rodzaj ludzki prosto do zniszczenia.
Jednakowoż, Stwórca nie ze wszystkim zaniechał człowieka, gdy ten okazał się nieposłusznym Jego prawu. On nadal "pamiętał" o człowieku, obiecał zesłać wizytatora z niebieskich sfer, takiego, któryby był sposobny i zdolny wybawić człowieka z owej przepaści grzechu i śmierci, do jakiej wpadł. Wizytatorem tym był Jezus, przy urodzeniu którego aniołowie ogłosili: "Nie bójcie się... bo oto narodził się wam dziś Zbawiciel, który jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym." - Łuk. 2:10-11.
"Zbawiciel Chrystus Pan" - jak pełnymi znaczenia są te słowa! Zaiste, świat potrzebował wybawienia i świat wciąż jeszcze czeka za tym wybawieniem, jakim Bóg obiecał wybawić ludzkość przez Chrystusa, którego pośle. Ten obiecany miał narodzić się na świat jako "nasienie," przez które wszystkie rodzaje ziemi miały być błogosławione. Miał On być wielkim Źyciodawcą dla ludzkości i Pośrednikiem pomiędzy Bogiem a ludźmi. Miał być "Księciem Pokoju" i potężnym Królem panującym nad wszystkimi narodami (Izaj. 9:6-7; Zach. 14:9). Prawdziwie miał być Zbawicielem i to nader wielkim, więc też w ową świętą noc Jego narodzenia się, aniołowie z radością ogłosili pasterzom w Judzkiej krainie, że Ten od dawna obiecany narodził się, że przyszedł.
Skąd tedy to święte Dziecię przyszło? Pismo Święte jest dość wyraźne w tym punkcie. W pierwszym rozdziale Ewangelii według Św. Jana dowiadujemy się, że Jezus posiadał przedludzką egzystencję; że od samego początku stworzenia On był "Słowem," czyli mówczym narzędziem Stwórcy, współdziałającym we wszystkim dziele twórczym. Apostół dalej wyjaśnia, że Ten Wielki Przedstawiciel i Współdziałacz ze Stwórcą "stał się ciałem" i zamieszkał pomiędzy nami. Tam więc nastąpiła pierwsza faza owej przepowiadanej "wizytacji" ziemi, przez niebiańskiego posłańca, Przedstawiciela Stwórcy; wyraźna manifestacja Jego interesowania się dobrem tych upadłych stworzeń ludzkich.
I po co Ten tak wysoki posłaniec z nieba przyszedł na ziemię, i to w postaci tak skromnej, w warunkach pozbawionych jakiejkolwiek świetności i chwały? Apostół daje na to odpowiedź że Jezus stał się ciałem, "dla ucierpienia śmierci" (Żyd. 2:9.) Ponieważ człowiek był "mało mniejszym od aniołów," przeto i Jezus przyjął tę samą naturę, aby mógł być zupełnie równoznacznym doskonałemu Adamowi. Tak, Jezus stał się ciałem, dla ucierpienia śmierci, a nie aby być ludzkim królem nad narodami; zatym główny cel Jego wizytacji dokonany był wtedy gdy On "za wszystkich śmierci skosztował." On naprzód powiedział Swoim uczniom, że ciało Swoje da zażywot świata, co też uczynił dobrowolnie na Kalwarii, gdy umarł na krzyżu. - Jan 6:51.
Śmierć człowieka Chrystusa Jezusa otworzyła drogę do przywrócenia utraconego dziedzictwa życia i panowania. To właśnie co Apostół miał na myśli gdy napisał: "Lecz teraz jeszcze nie widzimy aby mu wszystko poddane było, ale widzimy Jezusa, który stał się mało mniejszym od aniołów, dla ucierpienia śmierci ... aby z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował" (Żyd. 2:8-9). Widzimy więc, iż dokonanym został poważny krok w kierunku owego odrestaurowania, jakie nastąpić ma w owej obiecanej wizytacji naszej ziemi. Jednakowoż, człowiek jest jeszcze upadłym i nadal umiera, rządzony nadal grzechem i samolubstwem walczy ze swoimi bliźnimi. W obecnym czasie genialni pomiędzy ludźmi produkują instrumenty zniszczenia grożące zniszczeniem wszystkich ludzi na całej naszej planecie.
Mirro to pierwsza faza obiecanej przez Boga wizytacji naszej ziemi - Jego interwencja w sprawy ludzkości, aby ją wybawić od wiecznej śmierci - była już dokonana. Chociaż widzimy, że, ludzie jeszcze umierają, to jednak widzimy także, iż Jezus już przyszedł i umarł za człowieka; a w tym widzimy początek wykonywania się Boskiego planu, aby ludzkość była wybawiona ze śmierci i przywrócona do życia, szczęścia i panowania nad ziemią, ponownie ukoronowana chwałą i czcią doskonałej ludzkiej natury, tylko "mało mniejszej od aniołów."
W słowach naszego Pana, zapisanych w powyższym tekście można się dopatrzyć jakoby zawodu. "Izali i wy chcecie odejść?" Przyzwyczajeni szukać przyczyny na każdy uczynek i słowo, zapytujemy: Czemu odejście pewnej liczby zwolenników zasmuciło Jezusa? Czy było Jego celem mieć wielką liczbę zwolenników? Czy pokładał ufność w wielkiej liczbie? Czy myślą Jego było: Co teraz powiedzą Faryzeusze gdy zobaczą, że po półczwarta roku prowadzenia misji, wielu z uczniów opuściło mnie? Czy obawiał się, że zmniejszenie liczby uczniów zmniejszy Jego dochody? Żadna z tych rzeczy nie trwożyła Go, bo już około tego czasu wzmogła się przeciw Niemu nienawiść. Z tego powodu powiedział uczniom swoim: Biada wam, jeżeliby o was wszyscy ludzie dobrze mówili, bo tak czynili fałszywym prorokom. Jezus miał moc, dwoma rybami i trzema chlebami nakarmić pięć tysięcy mężów. Wiedział, że wiernych Jego naśladowców będzie tylko maleńka gromadka, wiedział także, którzy w Niego wierzyli.
Dlaczego więc po utracie pewnej liczby uczniów, słowa Jezusa przejęte są smutkiem? Przyczyna była ta, że Jezus był szlachetnym, prawdziwym i miłującym Swoich przyjaciół, a gdy zauważył i wspomniał, iż przyszła godzina, że Pasterz miał być uderzony, a owce miały się rozproszyć (a co wypełniło się, jak jest napisane, iż wszyscy opuścili Go i uciekli - Marka 14:50), tęsknota objęła Go, i ze smutkiem zapytał: Czy i wy chcecie odejść? Miłość, sympatia, przyjaźń i t. p. uczucia nie są bynajmniej słabością, przeciwnie są to elementy prawdziwego charakteru - lecz byłoby słabością gdyby odejście uczniów oddziałało na naszego Pana tak, iż zwróciłoby Go z drogi ofiary zamierzonej przez Ojca Niebieskiego. Nigdy podobna słabość nie miała miejsca, ale przeciwnie, gdy kilka dni po tym zajściu, gdy Piotr chciał perswadować Jezusowi, aby nie czynił takiej z siebie ofiary, - w tejże chwili nasz Pan powiedział: "Idź odemnie, szatanie, jesteś mi zgorszeniem, albowiem nie pojmujesz tego, co jest Bożego, ale co jest ludzkiego."
Słowa Piotra: "Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa żywota," są pełne znaczenia. Piotr wiedział co to znaczy szukać łaski Bożej i żywota wiecznego przez zachowywanie Zakonu. Tak Piotr jak większa część żydów niższego stanu, czuli się jakoby bez nadziei, bo nie mogąc zachować przykazań i nauk Faryzeuszy, czuli się potępionymi tak przez ich nauki jak i przez własne sumienia. O ile Piotr wiedział coś i o naukach pogańskich filozofów, odnoszących się do przyszłego życia, to przekonał się, iż są to tylko ludzkie domysły i wynalazki.
Przez trzy lata Piotr znał Jezusa i słyszał Jego słowa odnoszące się do żywota wiecznego, które nie były ludzkim wymysłem ani zgadywaniem. Jezus "uczył jako mający moc, a nie jako nauczeni w Piśmie." Nie uczył, aby żywot można otrzymać przez zachowanie zakonu (o czem wiedzieli żydzi, iż to było dla nich niemożebne). Nauka Jezusa różniła się od wszystkich innych nauk. Jezus uczył lud, iż On nie przyszedł na świat, aby Mu służono, oddawano cześć, lub tytułowano, lecz po to, aby służył ludziom, i ostatecznie, aby życie Swoje położył na Okup, za życie utracone w Adamie przez nieposłuszeństwo. Jego nauką było, żeby wykazać jak w Boskim planie było zamierzone, aby On położył życie Swoje za żywot świata, a wskutek tego by każdy mógł mieć sposobność otrzymania żywota wiecznego pod prawem i rządem Nowego Przymierza. Aby to uskutecznić i przyprowadzić, wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Syna Bożego, a którzy usłyszą, (będę posłuszni) żyć będą -otrzymają doskonały żywot, (Jan 5:25,28-29.) Piotr dobrze słyszał tę prostą i piękną Ewangelię- jedyną nauką o rzeczywistym osiągnięciu żywota wiecznego. On uznał Jezusa jako Mesjasza posłanego od Boga, aby był dawcą życia dla świata, ta prawdziwa światłość, która ostatecznie oświeci każdego człowieka, przychodzącego na świat. - Jan 1:9.
Mając to wszystko na względzie, cóż dziwnego, że Piotr odpowiedział: "Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego." Dla swej wiary i nadziei, Piotr znalazł w nauce Chrystusa podstawę i jakby kotwicę, a czego nie mógł znaleźć gdzie indziej.
Podobnie rzecz się ma i dziś z wszystkimi rozumnymi chrześcijanami; w miarę na ile oni słyszeli i wyrozumieli te cudowne słowa żywota, których Chrystusa śmierć jest środowiskiem, połączonym z miłością i łaską Bożą, zawierające w sobie wszystkie wielkie i kosztowne obietnice osiągnięcia żywota wiecznego. Ktokolwiek raz usłyszał wesołą nowinę, słowa żywota wiecznego i poznał prawdę, czy możebne aby to zamienił na co innego?
Spoglądając w dal, by przypatrzyć się religiom innych narodów, spotykamy nauki filozofów takich, jak Konfucjusz. Buda, Brahma, Zaroaster, lecz te nauki nie mogą nas zadowolić. Słyszymy także mądrość tego świata i jego uczonych, którzy starają się na próżno dowodzić powstanie człowieka prawem rozwoju; to jest, iż z protoplazmy powstała kijanka, a z kijanki małpa, a z małpy człowiek, który odgaduje i przypuszcza, że będzie się rozwijał w dalszym ciągu, aż przemieni się na coś wyższego. Starają się dowodzić, że bez względu czy na początku był lub nie był inteligentny Stwórca, to jednak z czasem wytworzy się wielkie mnóstwo wielkich i możnych bogów. Umysł nasz odwraca się od takich teoryj i ludzkich wynalazków, a skłania się ku słowom żywota, mówionym przez Tego, który tak mówił, jak nikt przedtem, ani od tamtej pory. W Jego słowach jest radość i pokój, którego świat dać, ani wziąć nie może.
Postępując według nauki Tego samego wielkiego Mistrza, dowiadujemy się coraz więcej o tym żywocie wiecznym, który przygotowany jest dla wszystkich. On uczy nas, że ten żywot jest jedynie dla tych, którzy Go miłują; że tylko Maluczkie Stadko z odkupionego świata zostało powołane i doświadczone, aby przez posłuszeństwo-podczas wieku ewangelicznego mogło się stać spółdziedzicami z Chrystusem w sławie, czci, nieśmiertelności i Boskiej naturze. Chrystus łącznie z Maluczkim Stadkiem w przyszłym wieku, w tysiącletnim Królestwie - będzie błogosławił wszystkie rodzaje ziemi, przyprowadzi do znajomości i da sposobność otrzymania żywota wiecznego, na warunkach Nowego Przymierza, zapieczętowanego krwią ofiary Chrystusowej jako Okup. Ta sama Ewangelia, te same słowa żywota wiecznego są dziś, jak były za dawnych czasów, a w miarę jak przybliżamy się do urzeczywistnienia, stają się bardziej wyraźnymi i wspaniałymi.
Podczas żniw wieku żydowskiego, gdy nasz Pan wypowiedział "słowa żywota wiecznego" - dozwolił na "zgorszenia," aby przesiały pszenicę. Zgorszenia muszą przyjść. Dopuszczone doświadczenia miały udowodnić i wykazać różnicę między dojrzałą a niedojrzałą pszenicą, i między plewami. Dwie klasy zostały szczególnie przesiane. Jedna klasa, która tylko z ciekawości lub częściowo interesowała się i klasa poświęconych, która nie posiadała głębokości charakteru, a co jest przedstawione w przypowieści (Mat. 13:5-6,20-21) jako miejsce opoczyste, czyli rodzaj słuchaczy, którzy przyjmują słowo z radością, lecz nie posiadają głębokości gruntu, szczerej miłości i poświęcenia się. Tacy na widok pogardy lub prześladowania, gorszą się, odwracają i nie postępują więcej za Panem, ani z wiernymi towarzyszami.
To samo dzieje się i dziś, podczas żniw wieku ewangelicznego. Błogosławione są nasze oczy, iż mogą widzieć tak wiele "głębokich rzeczy Bożych," jakie są zawarte w planie wieków; i błogosławione są nasze uszy, iż słyszały jasne i zrozumiale nauki naszego wielkiego Nauczyciela - słowa chwały, czci i nieśmiertelności - słowa żywota wiecznego. Teraz więc mamy być gotowi na doświadczenia, próby i przesiewanie. Teraz ponownie zgorszenia muszą przyjść, aby doświadczyć wszystkich, aby się odwrócili wszyscy, którzy nie są prawdziwie poświęceni Bogu, i ci wszyscy, którzy nie mają głębokości charakteru, i nie są gotowi znosić urągań i cierpień Chrystusowych. Tak było z figuralną armią Gedeona. Wszyscy, którzy mają stanowić spółdziedzictwo z Chrystusem, muszą być klasą wybranych, szczególnie gorliwym ludem. Nic też dziwnego, że św. Piotr pisze: "Najmilsi! Niech wam nie będzie rzeczą dziwną ten ogień, który na was przychodzi ku doświadczeniu, waszemu." W rzeczywistości, Pan Bóg dozwala na zgorszenia, aby ci, co są doświadczeni (od Boga, ponieważ znoszą różne próby i stoją silnie w prawdzie), byli jawnymi między wami. (l Koryn. 11:18-19. Którzy w teraźniejszym czasie wytrzymają próby, będą jako ci, za których Św. Piotr przemawiał w poprzednim przesiewaniu. Gdyby kogo opanowało znużenie, lub zniechęcenie, to powinien podobnie jak Piotr powiedzieć: "Panie! do kogo pójdziemy?" Wszędzie dają się widzieć rozmaite złudzenia nauk diabelskich, ślepota, sprzeciwianie się rozsądkowi, a także i Pismu Św., nie tylko agnostyków, ale i chrześcijan różnych odcieni. Dla klasy wybranych dosyć jest rzucić na to okiem. Oni nie odejdą, i nie odstąpią z armii ludu Bożego. Prawdę mówiąc, gdzie i do kogo mamy pójść? Nasz Wódz, On jedynie ma słowa żywota wiecznego. Odkąd usłyszeliśmy Jego słowa, wszystkie inne nie mają dla nas znaczenia. Pozostaniemy w Jego słowie i będziemy postępować za Wodzem naszego zbawienia, tak w słowie Jego, jak i w miłości i w Jego służbie, w Nim my żyjemy i mamy swoje istnienie jako wybrani Boży.
W.T.1710-1894
Czy ostatni członkowie Kościoła będą naraz przemienieni, czy też inaczej?
Na podstawie orzeczeń Apostoła w 1 Tes. 4:16 i 1 Kor. 15:51 rozumiemy, że przemiana ostatnich członków Kościoła nastąpi w "okamgnieniu," czyli w momencie ich cielesnej śmierci. A więc nie naraz, ale kolejno, po jednemu, w miarę jak każdy z nich dopełnia swego biegu tu na ziemi i w chwili zakończenia swego życia w tym ciele, wchodzi poza wtóra zasłonę, jako zupełnie Nowe Stworzenie, narodzone na poziomie duchowym. Więcej objaśnień w tym względzie pytający znajdzie w Wykładach Pisma Św., tom 4, str. 768.
Czy jest różnica pomiędzy zachowaniem a wypełnieniem zakonu?
Tak, jest różnica i aby różnicę tę dobrze zauważyć i zrozumieć, należy pamiętać, że zakon Mojżeszowy, a raczej zakon Pański, dany Izraelitom przez Boga za pośrednictwem Mojżesza, składał się z dwu części:
Część pierwsza była ową częścią, którą należało zachować aby można otrzymać nagrodę zakonu - żywot wieczny, jak czytamy: "Zakon (dziesięć przykazań) nie jestci z wiary; lecz człowiek, któryby je czynił (przykazania zachował doskonale), żyć będzie przez nie." - Gal. 3:12.
Ta część zakonu była kodeksem prawnym dla całego Izraela i zachowaną byłaby przez takiego Izraelitę, któryby do tych dziesięciu Boskich przykazań zawsze i pod każdym względem stosował się, nie tylko w literze, ale i duchu. Żydzi zakonu tego nie zachowali, albowiem żaden nie był w stanie doskonale zastosować się do wszystkich wymagań zakonu. Moralna część zakonu była miarą, czyli wzorem, probierzem doskonałego człowieka, przeto ludzie niedoskonali nie mogli tego doskonałego wzoru zachować. Człowiek Chrystus Jezus był doskonałym człowiekiem i jako taki On był w stanie zachować zakon i też go zachował - nigdy nie pogwałcił żadnego z Boskich przykazań.
Rytualna część zakonu była, jak określił to apostół Paweł, "cieniem," czyli obrazem, figurą rzeczy przyszłych (Żyd. 10:1). Różne ofiary przepisane zakonem, wraz z kapłaństwem Aaronowym, świątnicą i t. d., ustanowione były tylko do czasu (Żyd. 9:10). To też Jezus, zrozumiawszy cel tej części zakonu, dobrowolnie zgodził się wypełnić tę część zakonu, czyli stać się prawdziwą ofiarą, na którą tamte były tylko obrazem. "Przetoż wchodząc na świat (występując z Swoją misją publicznie - w czasie Swego chrztu w Jordanie), mówi: Ofiary i obiaty nie chciałeś aleś Mi ciało sposobił; przeto idę (na początku ksiąg napisano o Mnie) abym czynił, o Boże, wolę Twoją. Powiedziawszy: żeś ofiary, obiaty, całopalenia i ofiary za grzech nie chciał ani Sobie upodobał (które według zakonu bywają ofiarowane) i oświadczywszy: Oto idę abym czynił, o Boże, wolę Twoją, znosi tamte (ofiary figuralne) aby wtóre (prawdziwe) postanowić (wypełnić)." - Żyd. 10:5-14.
Tak więc Jezus, przez doskonałe posłuszeństwo zakonowi (dziesięciu Boskim przykazaniom) zachował zakon, a przez dobrowolne poświęcenie Samego Siebie na ofiarę Bogu, za grzechy świata i przez wierne dopełnienie tej ofiary na Kalwarii, On wypełnił zakon. W tym wypełnianiu zakonu mają także udział członkowie Kościoła, czyli ciała Chrystusowego, którzy pod Nim jako Arcykapłanem, mają przywilej stawiać ciała swe "ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu." - Rzym. 12:1; 1 Piotra 2:5.