O zmierzchu godzin przeklętych,
O zmierzchu godzin przeklętych, W czasach łez i w cierpieniu, Ze szronem na kwiatach przejętych, I rdzą na wiekach kwitnieniu. Tak ciepły głos matki wciąż brzmiał, Koił dźwięk szlochu i łkań; "Sam na winnej prasie On stał", Usłyszymy w chwilach uwikłań.
W noc sądu o winie, Niebo wraz z ziemią odeszły, Najśmielszy zaprzeczał jedynie, Z rozpaczy drżał wciąż najmilszy. Ojca zostało mu wsparcie, Gdy wszedł w nieznany mu stan, I choć bliskie ze złem starcie, Idziemy, bo nie boim się ran.
|