Redakcja - Na Straży - Wędrówka - The Herald - Księgarnia i Czytelnia - Biblia Gdańska - Strona główna - Szukaj

powrót wersja do druku

Na Straży

Numer 4 - 2003


Spis treści

Wytrwałość w modlitwie

Edykt Konstantyna  

Posłuszeństwo sługi Pana

Wizja suchych kości

Dolina suchych kości  

Współczucie

Obrzydliwość spustoszenia

Wiersze

Wiara i nauka

Aby nikt nie wziął korony twojej  

Bóg pokoju zetrze szatana

Paralelizmy Księgi Rodzaju i Objawienia  

Echa z konwencji

Myśli i zdania

Historia zborów ziemi chrzanowskiej  

Przygotowanie żywiołów społecznych

Czytelnicy piszą

powrót wersja do druku

 

 



Czytelnicy piszą

       Dziś zamieszczamy trzy listy, które niedawno otrzymaliśmy. Pierwszy z nich to list od, jak często mawiamy, "starego bojownika Prawdy" i nie przypadkiem umieszczamy go na początku. Niech skłoni nas do refleksji, bo ciągle są jeszcze wśród nas bracia, o których życiu możemy powiedzieć krótko - "służba" albo napisać grubą książkę. Pamiętajmy o nich... Pozostałe dwa listy mówią wprost lub pośrednio o chrześcijańskiej odwadze, której warto się uczyć. Za listy bardzo dziękujemy i oczekujemy na następne.        
Redakcja

       List pożegnalny
       Do wszystkich umiłowanych Braci i Sióstr w Polsce, Ukrainie i na całym świecie! Po wielu latach, będąc uczestnikiem Niebieskiego Powołania, zanim odejdę z tej ziemi do naszej Niebiańskiej Ojczyzny, pragnę pożegnać się ze wszystkimi umiłowanymi Braćmi i Siostrami znanymi mi osobiście i tymi, których nie znam.
       Przed kilkoma laty w "Na Straży" został umieszczony artykuł "Moja droga do Prawdy", którego jestem autorem. Wyznaję przed Ojcem Niebieskim i Panem Jezusem Chrystusem, że 'Pamiętam dzień, co światła krąg roztoczył nad umysłem mym'. Miłość moja do Braci była i jest zawsze szczera. Z powodu doczekania wieku lat sędziwych nie mam już tej sposobności spotykania się z braćmi. Lecz zawsze o Was myślę i modlę się za wszystkimi, byśmy mogli znaleźć się u Pana jako członkowie Oblubienicy Barankowej. Nigdy nie miałem zamiaru komukolwiek z braci wyrządzić jakiejś przykrości, co jednak mogło się zdarzyć. Więc jeśliby ktoś z braci miał jakiś ból w sercu przeze mnie, proszę o wybaczenie według zasady: 'Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy'. Proszę więc wszystkich braci i siostry o pamięć w modlitwach Waszych za mną. Ja czynię to codziennie za Wami wszystkimi.
       Niech dobry Bóg w ciężkich próbach i doświadczeniach dodaje Wam siły w tej godzinie pokuszenia. Dla wszystkich Braci z pracy międzyzborowej proszę o szczególne błogosławieństwo Ojca Niebieskiego.
Piotr Gowda, Kalisz, kwiecień 2003 r.


       Droga Redakcjo!
       Zaciekawiły mnie trzy zagadnienia poruszone na łamach "Wędrówki" i "Na Straży". Przeczytałam wszystkie listy od czytelników, zamieszczone w ostatnich numerach tych czasopism, a dotyczące zagadnień: "Dlaczego chcemy być w niebie?", "O przemocy" i "O przekraczaniu dozwolonej prędkości". Pod wszystkimi myślami podpisuję się w całej pełni. Mam te same myśli i odczucia dotyczące tych kwestii. Co do zagadnienia dotyczącego przemocy to mogę coś na ten temat napisać. Otóż z przemocą spotykamy się na co dzień i od święta. (...) Wychodzę z założenia, że chrześcijanin nie powinien być obojętny i nie zareagować na przemoc występującą w jakiejkolwiek postaci i gdziekolwiek. Nie można przejść obojętnie i udawać, że nic się nie stało, że nas to nie dotyczy. Dzisiaj my możemy przyjść komuś z pomocą, następnym razem my możemy potrzebować pomocy. Powinniśmy chociaż próbować coś zrobić w danej sytuacji.
       W niektórych przypadkach może pomóc dobre słowo pociechy osobie pokrzywdzonej lub grzeczna uwaga skierowana do osoby stosującej przemoc, co może okazać się skuteczne i odnieść pożytek: "Jakże dobre jest słowo we właściwym czasie" - Przyp. Sal. 15:23. To samo dotyczy przemocy fizycznej. Sumienie chrześcijanina powinno być wyczulone na krzywdę innych i zdobyć się na odrobinę odwagi tam, gdzie zachodzi konieczność, a Pan na pewno pomoże w trudnej sytuacji i da wyjście z nieszczęścia. Chcę przytoczyć drobne zdarzenie, którego byłam świadkiem. Do mojej bramy, która akurat tamtego dnia nie była zamknięta na klucz, wpadł jakiś pokrwawiony mężczyzna, a za nim dwóch drabów, którzy okładali go pięściami. Nie wiedząc, co mam zrobić, westchnęłam "Boże, pomóż" i błyskawicznie odezwałam się do tych drabów, żeby uciekali, bo zaraz będzie tu policja. I poskutkowało. Oni uciekli. Na szczęście krwawienie z nosa okazało się niegroźne - mężczyzna umył się i podziękował. Obyło się bez policji. Czy miałam go wypchnąć za bramę? A może udawać, że nic się nie dzieje? Nie wiem, jak by się to mogło skończyć, tym bardziej, że incydent miał miejsce na mojej posesji?
       Chciałabym jeszcze krótko nawiązać do zagadnienia mówiącego o przekraczaniu dozwolonej prędkości. Wysnuwam wniosek, że zawsze trzeba być rozsądnym, w każdej sytuacji życiowej, tak w sferze cielesnej, jak i duchowej i starać się nie przekraczać wyznaczonej granicy. Więcej ponad to może okazać się dla nas niebezpieczne. Czasami może nam się przydarzyć coś nieprzewidzianego, nieprzemyślanego, lecz niech to będzie w granicach przyzwoitości, jak mówi apostoł Paweł: "Kto by się potykał, nie bywa koronowany, jeśliby się przystojnie nie potykał" (według przepisów, zasad) - 2 Tym. 2:5. Z tych słów wynika, że chyba każdy w większym lub mniejszym stopniu się potyka, lecz gdy spostrzeże swój błąd, swoje "przekroczenie prędkości" - niech stara się naprawić, aby następnym razem być ostrożniejszym i "znaleźć łaskę ku pomocy w czasie przygodnym (w stosownej porze) - Żyd. 4:16 i w końcu stać się jak drzewo oliwne zasadzone nad strumieniem wód (Psalm 1:3). Tego życzę Czytelnikom i Redakcji.
Danuta Zabój, Łódź 25.03.2003


       DO REDAKCJI "Na Straży" 
       23 lutego, 2003
       Pragnę bardzo podziękować za odpowiedź na mój poprzedni list. Przyznaję, że jestem mile zaskoczona. Nigdy nie pisałam do żadnego czasopisma, gdyż uważałam, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Być może tak jest. Spróbuję jeszcze raz coś napisać, choć nie wiem, czy się przyda. Jeśli nie, to trudno. Chciałabym podzielić się swoimi przemyśleniami dotyczącymi naszego szczęścia i miłości. Moje życie, które poświęciłam Panu, jest pełne błogosławieństw, dobrodziejstw, łask i miłości. Kiedyś było to dla mnie obce. W Prawdzie jestem od 1999 roku i jestem bardzo szczęśliwa, gdyż Pan mnie kocha, wysłuchuje moje modlitwy, czego nie doznałam przedtem. Jego wspaniałą miłość widać na każdym kroku i On jest naszym najlepszym przyjacielem. Dzięki Bogu i Jezusowi poznaliśmy Świętą Prawdę i możliwość zdobycia najwyższej nagrody - korony żywota.
       Żyjemy w trudnych czasach, kiedy szatan chce zwieść jak najwięcej wierzących, chce być zawsze górą. Nasz Pan jest silniejszy od niego, a zatem my, będąc w Panu, możemy dać odpór szatanowi, a odejdzie od nas. To jest coś wspaniałego, doceniajmy wszystko, co mamy od naszego Ojca i dziękujmy Mu za wszystko. W czasie naszego życia w służbie Panu przechodzimy różne próby, doświadczenia, niekiedy z własnej winy. Powołując nas Pan Bóg znał stan naszego serca, nasze słabości i złe przyzwyczajenia. Nie możemy wejść do Królestwa Niebieskiego skażeni. Często o tym myślę, gdyż świadoma jestem swych niedociągnięć. Cieszą mnie doświadczenia, gdyż wiem, że one pokazują mi, co mam jeszcze naprawić i utwierdzają mnie w tym, że Bóg mnie kocha i chce, abym była zbawiona.
       Bóg jest moim Ojcem, ja zaś, będąc matką także wiem, że potrzebna jest kara i pochwała. Swojego syna uczę podstaw, jakimi ma się kierować w życiu, będąc chrześcijaninem. W przedszkolu jako jedyny nie uczęszczał na lekcje religii. Zdarzało się, że nauczycielka nie wyszła z nim do innego pokoju, więc czasem siedząc na kanapie był uczestnikiem takiej lekcji. Lekcje prowadził katecheta, który przynosił maskotkę i grał na gitarze. Podobało mu się to, ale wiedział już, że najważniejsza jest miłość do Boga i Jezusa i że nie można modlić się do posągów. Kiedyś mąż, gdy poszedł odebrać syna z przedszkola, był świadkiem rozmowy innego dziecka z ojcem. Dziecko zapytało się swego ojca: "Czy Pan Bóg jest czarodziejem?" Ojciec nie wiedział, jak ma mu odpowiedzieć, ale odpowiedzi udzielił mój syn, mówiąc : "Pan Bóg nie jest czarodziejem, ale czyni cuda". Często brakuje nam dziecięcej wiary i odwagi. Syn nie lubił chodzić do przedszkola, nie mógł znaleźć kolegi do zabawy i było mu smutno i ciężko. Przed snem czytaliśmy mu Biblię dla dzieci m. in. opowieść o Danielu w lwiej jamie (Daniela 6:8-12) i o trzech mężach wrzuconych do pieca ognistego (Daniela, rozdział 3). Są to piękne opowieści, które nie tylko pomogły mojemu synowi, ale także mnie.
       Są czasy ostateczne i możemy spodziewać się różnych zdarzeń. Wiem i głęboko wierzę, że w takim momencie Pan Bóg dopomoże mojemu dziecku zrozumieć, dlaczego tak się dzieje i zaopiekuje się nim. Ważne jest, aby dziecko wiedziało, że w naszym życiu najważniejszy jest Bóg i Jezus Chrystus i nigdy nie można w Nich zwątpić ani się Ich wyrzec. W Księdze Daniela 3:15-18 czytamy: "Bo jeśli nie oddacie pokłonu, będziecie natychmiast wrzuceni do wnętrza rozpalonego pieca ognistego, a który bóg wyrwie was z mojej ręki? (...) Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, może nas wyratować, wyratuje nas z rozpalonego pieca ognistego i z twojej ręki, o królu. A jeżeli nie, niech ci będzie wiadome, o królu, że twojego boga nie czcimy i złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie oddamy". Słowa te są pełne wiary i odwagi. Ci trzej mężowie nie oddali pokłonu i znaleźli się w piecu ognistym - 7 razy bardziej rozpalonym niż zwykle - ale otrzymali pomoc - Bóg posłał swego anioła i uratował owych wiernych mężów, sługi swoje: "Oto ja widzę czterech mężów chodzących wolno w środku ognia i nie ma na nich żadnego uszkodzenia, a wygląd czwartej osoby jest do anioła" (Daniela 3:25). Nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile razy my otrzymujemy pomoc od naszego kochanego Ojca.
       Również Daniel okazał swą wiarę w Boga, nie modlił się do króla, ale tylko do Niego (Daniela 6:8-12). Nie wystraszył się i nie zaprzestał modlitwy, i za to musiał być ukarany zgodnie z nakazem króla i wrzucony do jamy z lwami. Ale Bóg go nie opuścił i posłał swego anioła, by zamknął paszcze lwów. Daniel postąpił zgodnie ze swoją wiarą, a karę ponieśli ci, którzy chcieli go skrzywdzić.
       Ile razy w naszym życiu są sytuacje, w których jedni drugich chcą skrzywdzić. Nie bójmy się, postępujmy zgodnie z wiarą i miłością. Jesteśmy dziećmi Bożymi, a nasz Ojciec opiekuje się nami. Módlmy się do Ojca Niebieskiego, dziękujmy za wszystko, a przede wszystkim za Jezusa, przez którego przyszło zbawienie. Pan Jezus w Ew. Mat. 10:26-33 pobudza nas do odrzucenia strachu i bojaźni przed złymi ludźmi, mówiąc: "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą (...) Każdego więc, który mię wyzna przed ludźmi i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w niebie". W Ew. Mat. 22:34-40 słowami: "Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej i z całej myśli swojej. Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego" Pan Jezus dał nam przykazanie miłości, bez którego nasze życie byłoby smutne i marne. Kiedy jest nam smutno, nie płaczmy, ale módlmy się i przypomnijmy sobie o naszym Panu pełnym miłości i radości. To On nas podniósł z grobu, bądźmy Mu wierni i trzymajmy się Go mocno. "Pan jest pasterzem moim, niczego mi nie braknie" - Psalm 23.
       Życzę łask, błogosławieństw i miłości w tej naszej wędrówce, bądźmy szczęśliwi, bo Pan nas powołał.

s. Marzena Raczek

powrót do góry wersja do druku