Droga Redakcjo!
W numerze 6/2002 "Na Straży" został wydrukowany na stronie 261 artykuł
z pytaniami:
1. Czy można wytłumaczyć (lub usprawiedliwić) przekraczanie ograniczeń
prędkości?
2. Czy proponowanie pieniędzy policjantowi "bez wypisywania mandatu"
jest złe?
Chciałabym spróbować na nie odpowiedzieć. Jeżeli jest znak drogowy z ograniczeniem
prędkości do 40 km/h, a my go zignorujemy, to możemy być sprawcą wypadku a nawet
śmierci niewinnych osób. A czy możemy to uczynić? Oczywiście, że nie!!! Prawo
nie jest po to, aby je łamać, ale przestrzegać! Nikt nie ustala prawa dla własnej
przyjemności. Również Adamowi dał Bóg prawo i powiedział: "... Z każdego
drzewa tego ogrodu możesz jeść, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno
ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz" - 1 Mojż. 2:6-17.
Czy Adam przestrzegał zakazu? Nie! I umarł, a my umieramy z nim. Dzięki
miłości naszego Ojca, który zesłał swojego Syna Jezusa zostaliśmy wybawieni
od śmierci.
Odnośnie 2 pytania odpowiadam, że jest bardzo źle, kiedy unikamy kary
za przestępstwo popełnione przez nas. Nie możemy kombinować i szukać innego
wyjścia, ale przyjąć mandat, gdyż zasłużyliśmy na niego. Policjant bez powodu
go nie wypisze. My natomiast powinniśmy z tego wyciągnąć naukę.
Król Salomon w Przypowieściach 28:4 pisze: "Ci, którzy porzucają przepisy,
chwalą bezbożnego; lecz ci, którzy przestrzegają przepisów, zwalczają go".
To jest wskazówka dla nas dotycząca naszego postępowania. Jesteśmy dziećmi Bożymi
i postępujmy zgodnie z prawem, a na pewno nie będziemy karani mandatami.
Ofiarowanie łapówki jest również przestępstwem, a my musimy być ludźmi
prawymi. Nie możemy naginać prawa i siać zgorszenia. Czy dalibyśmy łapówkę,
gdyby nasz Pan Jezus stał obok nas?
W Przypowieściach Salomona 17:23: "Bezbożny przyjmuje łapówki ukradkiem,
aby wykrzywiać ścieżki prawa" - czy mamy w tym uczestniczyć? Oczywiście,
że nie!!! Bądźmy przykładem dla innych, przeciwstawiajmy się złu, a nasz Pan
nam pomoże.
s. Marzena Raczek
Szanowna Redakcjo!
Jestem kierowcą praktycznie od roku, bo mniej więcej rok temu usiadłam
za kierownicą własnego samochodu. Muszę przyznać, że przez kilka pierwszych
tygodni samodzielnej jazdy nie schodziła mi z ust modlitwa, aby Pan Bóg usunął
z mojej drogi wszystkich nieopatrznych przechodniów i uchronił mnie od wszelkich
kolizji i trudnych sytuacji drogowych. Po jakimś czasie oswoiłam się z jazdą
i nabrałam nieco pewności siebie.
Mimo to jednak nie przestałam myśleć o tym, jaką karę mogę zapłacić, jeśli
będę łamać obowiązujące przepisy. I nie myślę tutaj wcale o mandacie. Myślę
o tym, że zapłatą za moją zbyt szybką, brawurową jazdę czy nieprzepisowe wyprzedzanie
może być czyjeś życie. Co chwilę słyszy się, że jakiś kierowca wyprzedzając
"na trzeciego" spowodował wypadek, z którego on sam wyszedł cało,
za to pasażerowie drugiego pojazdu ponieśli śmierć lub są w ciężkim stanie.
Wtedy ogarnia mnie złość - przez głupotę jednego człowieka giną czyjeś ukochane
dzieci, mężowie, żony... Osobiście staram się więc stosować do obowiązujących
przepisów, ograniczeń prędkości itd., by w razie jakiegoś wypadku (który przecież
zawsze może się zdarzyć) móc z czystym sumieniem powiedzieć, że zrobiłam, co
w mojej mocy, aby tego uniknąć. Nie chcę stać się umyślnym (bo inaczej tego
nie można nazwać, jeśli ktoś z premedytacją łamie zasady swojego i czyjegoś
bezpieczeństwa) sprawcą kalectwa lub śmierci drugiego człowieka. Czy jako chrześcijanka
mogłabym żyć spokojnie z czymś takim na sumieniu? Nie. Więc zrobię wszystko,
aby tak się nie stało. Mimo, że na swoich plecach będę czuła nerwowy wzrok właścicieli
super szybkich samochodów, rozwścieczonych dodatkowo faktem, że przed nimi jedzie
kobieta. Przyznaję, że mnie to stresuje, i jeśli wiem, że ktoś nie ma możliwości
mnie wyprzedzić, odruchowo przyspieszam, choć właściwie, zgodnie z przepisami,
nie powinnam ulec takiej presji.
Osobiście staram się nie być zawalidrogą, nie powodować korków i ułatwiać
wyprzedzanie tym, którym się bardziej spieszy. Nie myślę też, że jeśli ktoś
jedzie o 10 km szybciej niż zaleca przepis, jest godny potępienia. Często jednak
te 20 km więcej na liczniku nie pozwala nam zareagować sprawnie na trudną sytuację,
jaka może się zdarzyć na drodze. W rezultacie zamiast przyspieszyć, możemy wcale
nie dotrzeć na miejsce...
Jeśli chodzi o kwestię proponowania pieniędzy policjantowi "bez wypisania
mandatu", uważam, że jest to korupcja, na którą tak się przecież wszyscy
oburzamy, kiedy słyszymy, że dotyczy ona np. niektórych urzędników państwowych.
W Zakonie Pan Bóg zakazał dawania podarunków sędziom, aby ci zasądzili coś na
czyjąś korzyść. Podobna sytuacja spotkała mnie jako pasażera jadącego "na
gapę" tramwajem. I przyznaję, że uległam pokusie zapłacenia mniej... Byłam
na siebie zła, że tak zrobiłam. Mam nadzieję, że kolejnym razem uda mi się godnie
postąpić w takiej sytuacji.
czytelniczka M.E.
Droga Redakcjo!
Temat przestrzegania przepisów ruchu drogowego podjęty w ostatnim numerze "Na
Straży" żywo mnie zainteresował. Moja praca wymaga stosunkowo częstego
jeżdżenia samochodem i dylematy związane ze stosowaniem się do rozmaitych, choćby
najdziwniejszych znaków i przepisów drogowych są dla mnie codziennością. Chciałbym
nie ograniczać mojego życia duchowego do rozważań zawiłości planu Bożego względem
całej ludzkości i coraz częściej odczuwam potrzebę, by moje oddanie Panu Bogu
przełożyć na język codziennych czynności.
Jestem za przestrzeganiem przepisów ruchu drogowego. Są ku temu dwa powody.
Po pierwsze - nadrzędnym celem uregulowania przepisami zasad jazdy po
drogach jest to, by ludzie nie pozabijali się wzajemnie jeżdżąc każdy według
własnych upodobań. Samochód nie jest jedynie pomocą w przemieszczaniu się, ale
jednocześnie stanowi zagrożenie ludzi znajdujących się obok nas na drodze i
nas samych. Sytuację stworzenia zagrożenia dla innych opisał Pan Bóg w prawie
danym Mojżeszowi i wyraził tam swoje stanowisko.
"Jeżeli zbudujesz nowy dom, to postaw na dachu poręcz, abyś nie sprowadził
na swój dom krwi, gdyby ktoś z niego spadł" (5 Mojż. 22:8).
Przykład barierki na tarasie wskazuje na to, że nie wolno nam swoją niefrasobliwością
stwarzać zagrożenia dla innych ludzi. Jazda pod wieczór przez wieś (obszar zabudowany)
z prędkością 120 km/h jest dla mnie przykładem łamania tej zasady. Bardzo często
ignorując zakazy, nakazy i ograniczenia ruchu drogowego stajemy się niebezpieczeństwem
dla naszych bliźnich - pieszych i kierowców. Oczywiście można tu podać przykład
znaków drogowych ustawionych w sposób nieracjonalny lub wręcz głupi, lecz przypadki
te nie mogą skłonić nas do całościowego lekceważenia przepisów.
Powód drugi, natury nieco ogólniejszej. Jest nim stanowisko wielkiego
myśliciela i męża Bożego, tym razem Nowego Testamentu - Pawła Apostoła. W swoim
liście do braci w Rzymie uczy on szacunku i poddaństwa nie tylko wobec prawa
Bożego, ale też cywilnego.
" Rządzący bowiem nie są postrachem dla tych, którzy pełnią dobre uczynki,
lecz dla tych, którzy pełnią złe. (...) Przeto trzeba jej (władzy) się poddawać,
nie tylko z obawy przed gniewem, lecz także ze względu na sumienie" (Rzym.
13:3-5).
Umiejętność stosowania się do ograniczeń i nakazów prawa jest cnotą potrzebną
prawdziwemu chrześcijaninowi. Szacunek do prawa jest wszakże nawykiem, tak więc
trudno jest wyobrazić sobie kogoś, kto lekceważy, naciąga i manipuluje prawem
ludzkim i jednocześnie prawdziwie czci i szanuje prawo Boże.
Krótko mówiąc, myślę, że podejście typu "nic się przecież nie stanie,
jak pojadę szybciej, nie zauważę zakazu lub ?elastycznieČ potraktuję niektóre
przepisy" może szybko owocować równie "elastycznym" stosunkiem
do zasad Bożych i ich interpretowaniem oraz stosowaniem według własnych upodobań,
preferencji i sympatii.
Chciałbym od razu wyjaśnić, że przez szacunek do prawa rozumiem przestrzeganie
i analizę jego istoty i rzeczywistych celów jego ustanowienia. Nie jest to wyłącznie
przywiązanie do formalnej strony ustaw Bożych lub ludzkich.
Mój apel do siebie i innych: jeździjmy bezpiecznie. Przestrzegajmy zasad
ruchu drogowego. Bądźmy poddani przepisom nie tylko tym "dobrym",
ale i "przykrym" (1 Piotra 2:18).
Niech Boża łaskawość i opieka nie opuszcza nas także na drodze.
Daniel Iwaniak
P.S. Nie chwalmy się naszymi
prędkościami. Brat, który jadąc na konwencję, aby się budować, przejechał pół
Polski ze średnią prędkością 120 km/h był przecież potencjalnym, ale jednak,
zabójcą.
powrót
do
góry
wersja do druku
|