Widok z wieży
Fatalizm i próby przeciwdziałania
Roman Rorata
"...przemija bowiem kształt tego świata." 1 Kor. 7:31 (NP)
Na horyzoncie wydarzeń pojawia się fatalizm tego świata. Uczeni wspólnie przewidują,
że zagrożenia ekologiczne, w najbliższej przyszłości, doprowadzą świat do zupełnej
zagłady. Będzie to, jak twierdzą, samobójcza śmierć ludzkości. Człowiek stał
się przyczyną własnej tragedii! Jego geniusz wykazany w rozwoju techniki, sprowadził
w naturalne środowisko substancje zabijające organizmy, nie tylko człowieka,
ale wszystko co żyje. Nawet rośliny giną pod naporem chemicznych odpadów.
Nie jest to jedyna przyczyna powodująca niepokoje różnych warstw społecznych.
Wszyscy razem, począwszy od chrześcijańskich kaznodziei, publicystów, polityków
aż do szarych obywateli tej ziemi, stawiają diagnozę o edukacyjnej chorobie
ludzkości. Wraz z osiągnięciami techniki, gdzie układy scalone dokonały rewolucji
w komputeryzacji, winna iść w parze edukacja moralna narodów. Tymczasem rzecz
się ma odwrotnie. Zamiast podnoszenia się standardów moralnych, właściwych chrześcijanom,
pogłębia się bagno demoralizacji a niekontrolowane instynkty ludzkie objawiają
pożądanie, nienawiść i zbrodnię. Czarnym rynkiem rządzi mafia. Jej specjalnością
jest handel bronią, narkotykami i ściąganie haraczy. Szantaż, wymuszenia i zabójstwa
są drogą do realizacji tych celów. Jej ofiary mają do wyboru - milczenie albo
śmierć. Szerzy się ona bezkarnie. Wobec jej bezwzględności aparat ścigania staje
się bezradny, a w wielu przypadkach i on sam przeżarty jest korupcją. Strefa
mafijnych wpływów sięga częstokroć nawet szczytów władzy.
Młodzieży proponuje się filmy o niemoralnej treści, które szkodliwie oddziaływują
na młode umysły, doprowadzając do wypaczenia ich charakterów. Coraz częściej
młodzi ludzie dają upust swoim niekontrolowanym skłonnościom, stanowiąc tym
samym zagrożenie dla porządku publicznego.
Narastające problemy stają się zmorą współczesnego świata. Publicyści ostrzegają
przed inwazją moralnego zepsucia, które brutalnie wkracza w życie ludzi. Humanizm
i tolerancja są dziś towarem deficytowym, odsuwa się je na dalszy plan, ponieważ
na czoło wysuwają się zemsta i odwet. Różnice narodowościowe i religijne zdają
się rozpalać żądze zemsty i pchają społeczeństwa do zbrojnego starcia w walce
Armagieddonu.
Przyczyny są różnorodne - często krew pomordowanych rodaków woła o pomstę
do nieba. Inna przyczyna tkwi w ciężkiej niewolniczej pracy w imię jakiejś ideologii
obiecującej lepsze jutro, które z biegiem lat stawało się coraz bardziej odległe.
Nikły nadzieje i wyczerpywała się cierpliwość jego oczekiwania, w końcu następował
zryw do walki, która jeszcze bardziej pogłębia kryzys gospodarczy.
Świat przyrównany jest do domu obłąkanych. O dziwo, duchowni wykazują tu bierną
postawę i wiele z tych kwestii po prostu przemilczają, nie chcąc wywlekać na
światło dzienne spraw drażliwych, wstydliwych, które wskazywałyby na spłycenie
norm ewangelicznych w ich kościołach.
Nie mówienie o tych sprawach, stwarza warunki potęgowania się zła i to w każdej
jego formie. Dlatego trzeba ostrzec lud Pański, a szczególnie młodzież przed
natarczywą inwazją grzechu, który niekiedy podawany jest w słodkich pastylkach
masowego przekazu. Ta złudna inwazja grzechu usypia naszą czujność, drąży nasze
umysły, oswaja ze światowością, niszczy ducha samodyscypliny i w końcu nie mając
odwagi przeciwstawienia się napierającej fali zła, ulegamy mu, tłumacząc sobie
jego małą szkodliwość. Z dnia na dzień oswajamy się ze światowością, konsumpcyjny
styl życia staje się swego rodzaju modą, i nawet zaczyna się podobać. To, co
niegdyś było uważane za wielki grzech, pociągało za sobą ostre konsekwencje
- włącznie z najostrzejszą formą napomnienia poprzez wyłączenie ze społeczności
zboru, obecnie traktowane jest jako coś, czym nie warto zaprzątać sobie uwagi.
Nie zauważamy ogromnej szkodliwości dla duchowej sfery naszego życia, co objawia
się w spadku gorliwości, zaniku miłości i utracie chrześcijańskich ideałów.
Dlaczego ludzie wzajemnie się mordują, dlaczego człowiek doszedł do takiego
zdziczenia? Dlaczego narody walczą o skrawek ziemi, przelewając morze krwi?
Tak dzieje się od tysięcy lat. Możni kreślą granice swych państw i pchają miliony
ludzi, aby kładli swe życie za ojczyznę, za skrawek ziemi, która należy przecież
do Boga, jak stwierdza Psalm Dawidowy: "Pańska jest ziemia i to, co ją napełnia,
świat i ci, którzy na nim mieszkają." - Psalm 24:1.
Ludzkość wkracza na drogę ogólnoświatowych konfliktów. Widoczne stają się
zarzewia nienawiści wyznaniowych, narodowościowych i rasowych. Podsycany ogień
nacjonalizmu obejmuje coraz szerszy obszar. Staje się on obecny w wielu krajach.
Nabiera kształtów fatalizmu. Tu i ówdzie wybucha z ogromną siłą nienawiści.
Głośny staje się problem azylantów, który pociąga za sobą ofiary ludzkie i zniszczenia
materialne. Powstałe konflikty są wielkim nieszczęściem narodów. W ślepym fanatyzmie
mordują się wzajemnie, nie zważając na ogrom zniszczeń w wieloletnim dorobku
państw. Świat współczesnej cywilizacji stacza się w przepaść strasznej anarchii.
Odradza się duch szowinizmu. Najzdolniejsi, najbardziej utalentowani ludzie
na ziemi, zostali zaangażowani do wyszukiwania i udoskonalania broni totalnej
zagłady. Są oni hojnie wynagradzani, korzystają z wyjątkowych przywilejów po
to, aby tylko udoskonalać narzędzia śmierci. Zachowują się jak ślepcy, którzy
nie myślą ani o swojej przyszłości, ani o przyszłości swoich rodzin. Stopniowo
krok po kroku, podcinają drzewo życia, na którym sami się znajdują. "Bo napisano:
Wniwecz obrócę mądrość mądrych, a rozum rozumnych odrzucę. Gdzież jest mądry?
Gdzież jest uczony w Piśmie? Gdzież badacz wieku tego? Izali w głupstwo nie
obrócił Bóg mądrości świata tego?" - 1 Kor. 1:19-20 (BGd).
Nie widzą oni nędzy ani głodu na ziemi, ani milionów ludzi cierpiących, którym
możnaby pomóc. Partnerzy biorący udział w tych szaleńczych wyścigach zbrojeń
są podobni do największych hazardzistów, którzy są tak chorobliwie, gorączkowo
zapatrzeni w swoje karty, że są całkowicie ślepi na resztę świata, który ich
otacza. Jak mógł ktokolwiek przypuszczać, że w historii świata nadejdzie taki
czas, kiedy zagłada będzie grozić nie setkom czy tysiącom, ale milionom i miliardom
ludzi na wszystkich kontynentach świata. To, co kiedyś przez całe wieki i stulecia
wydawało się nieprawdopodobne, teraz stało się czarną rzeczywistością. Gdyby
doszło obecnie do wojny jądrowej, nie byłoby w niej zwycięzców, lecz tylko martwe
szkielety zwyciężonych.
Czy kuranty kremlowskiego zegara wybiją światu godzinę odmiany? Czy nadejdzie
taki czas, że ludzkość powie sobie: Dość zbrojeń, dość nienawiści i zabijania!
Obecnie nie widać jeszcze końca tego dramatu. Najnowsze laboratoria pracują
nad tym, jak przenieść i ukryć w kosmosie broń jądrową, aby za pomocą nadanych
z ziemi sygnałów radiowych, spowodować odpalenie rakiety, a jej niszczącą moc
skierować za pomocą lasera na dowolny punkt na kuli ziemskiej. Najnowsze satelity
mogą krążyć tysiące kilometrów od ziemi z pociskami jądrowymi i tylko czekać
na rozkaz z ziemi. I znów nowoczesne laboratoria pracują nad tym, aby zniszczyć
to krążące w kosmosie zagrożenie, choćby za pomocą promieni lasera. Wyprodukowano
też przyrządy wczesnego wykrywania wystrzelonych rakiet, aby żadna ze stron
nie dała się zaskoczyć.
W niektórych obszarach naszego globu robi się niespokojnie. Podnosi się głos
niezadowolenia ludu. Wysuwane są tak utopijne żądania, że żaden rząd nie jest
wstanie ich spełnić. Rządzący chwytają się różnych sposobów, mogących uśmierzyć
nastroje ludu, lecz sytuacja staje się trudna do opanowania. To zagraża porządkowi
społecznemu. Struktury państwowe i kościelne chwieją się, mandat zaufania do
wszelkiej władzy zdaje się wygasać. Duchowieństwo traci swój prestiż i kontrolę
nad masami, a według zapowiedzi Pisma Świętego, w ogóle przestanie mieć jakąkolwiek
władzę: "Dlatego w jednym dniu przyjdą jego plagi, śmierć i boleść, i głód,
i spłonie w ogniu; bo mocny jest Pan, Bóg, który go osądził." - Obj. 18:8. Instytucja
wielkiego chrześcijaństwa odeszła daleko od pierwowzoru nauki pokornego Nazarejczyka,
wobec czego głos anioła z Apokalipsy jednoznacznie stwierdza stan kościoła z
imienia, wołając donośnym głosem: "Upadł, upadł Wielki Babilon i stał się siedliskiem
demonów i schronieniem wszelkiego ducha nieczystego i schronieniem wszelkiego
ptactwa nieczystego i wstrętnego." - Obj. 18:2.
ŚRODKI ZARADCZE
Niszczący wpływ dziwnej teraźniejszości kruszy stare struktury świata. Tworzenie
zapór temu destrukcyjnemu działaniu nie zdaje egzaminu. Pękają one pod naporem
fali niezadowolonych mas ludu. Rządy chcą stworzyć Wspólnotę Europejską, która
dałaby gwarancję bezpieczeństwa i szansę na przetrwanie. Kościoły zaś przystąpiły
do wzniesienia innej twierdzy dającej nadzieję powstrzymania erozji struktur
kościelnych. Jest nią zjednoczenie wszystkich chrześcijan pod egidą ekumenii.
W tym kierunku czynione są usilne starania, aby zwabić wszystkich chrześcijan
pod wspólny dach pozornej jedności. Główną przeszkodą w osiągnięciu tego celu
jest kult Marii, który eksponowany jest przez Kościół rzymskokatolicki. Kościoły
protestanckie są innego zdania, uznają bowiem, że tylko ofiara Jezusa i tylko
Jezus stanowi czynnik zbawczy, natomiast Maria zasługuje na uznanie jedynie
z racji, iż stała się matką Zbawiciela.
Kościół katolicki od zarania pozostawał w konflikcie z innymi wyznaniami.
Pierwszym jego antagonistą był judaizm, z którego wyłonili się chrześcijanie,
a następnie Kościoły prawosławny i ewangelicki.
Żydzi nie uznali Jezusa jako Mesjasza. Można więc powiedzieć, że religie te
rozeszły się od chwili narodzin chrześcijaństwa. Jako datę graniczną rozłączenia
się Kościołów rzymskiego i bizantyjskiego można przyjąć 6 lipca 1054 r, gdy
legaci papiescy obłożyli klątwą Michała Cerulariusza, a on wyklął papieża Leona
IX. Oba Kościoły podzieliły spory teologiczne; obyczajowość, języki oraz władcy
Wschodu i Zachodu.
Powstanie protestantyzmu jedni datują na 31. X. 1517 r, czyli dzień, gdy Marcin
Luter ogłosił swoje słynne tezy potępiające handel odpustami, przybijając je
do drzwi kościoła w Witenberdze, inni na 15. VI. 1520 r, gdy Leon X obłożył
Lutra ekskomuniką, a ten ją spalił na stosie. Jednak tutaj chodziło nie o gesty,
lecz o rozumienie tradycji i potrzeb Kościoła.
Od tamtych czasów - do II Soboru Watykańskiego nie było dialogu Kościoła katolickiego
ani "ze starszymi braćmi w wierze" - Żydami, ani z "siostrzanym Kościołem prawosławnym",
ani też z braćmi, "którzy zbłądzili" - z Kościołów protestanckich. Poważne rozmowy
na temat ekumenii zaczęły się 25 lat temu. Czy obecnemu papieżowi uda się doprowadzić
do jedności chrześcijan? Przecież oba pozostałe Kościoły nie uznają jego zwierzchnictwa.
W 1993 r w Balamand (Liban) udało się podpisać deklarację "Międzynarodowej
Komisji Wspólnej ds. Dialogu Teologicznego między Kościołem rzymskokatolickim
a Kościołem prawosławnym", nazwaną "Unionizm", dawna metoda poszukiwania jedności,
a dzisiejsze poszukiwania pełnej komunii. Mimo uzgodnień, które zdawały się
być dowodem na możliwość zjednoczenia obu Kościołów, okazało się to nie takie
proste. Cerkiew rosyjska przeciwstawia się przyjazdowi papieża do Rosji. Obawiając
się, że Biskup Rzymu naruszy zasadę nie stosowania prozelityzmu, czyli ekspansji
jednego Kościoła w miejsca, gdzie większość ma drugi.
Rosyjski Kościół prawosławny niepokoi działalność misyjna Kościoła katolickiego.
Hierarchowie w rozmowach z przedstawicielami Kościoła katolickiego domagają
się przestrzegania zasady prozelityzmu oznaczającej zakaz nawracania na katolicyzm
osób wywodzących się z kultury prawosławnej. Rosyjski Kościół prawosławny blokuje
wizytę w Rosji Jana Pawła II - papież tak bardzo chciał odwiedzić ten kraj przed
2000 rokiem, jednak nie doszło do tego.
Papież jednak nie zamierza zrezygnować z raz podjętych planów i czyni ostrożne
podchody do ośrodka prawosławia. W dniach 8 i 9 listopada 1999 roku, w drodze
powrotnej z pobytu w Indiach, wstąpił do Gruzji. Na spotkanie w gruzińskiej
stolicy Tbilisi przybyło tylko około dziesięciu tysięcy osób. Przywódcy gruzińskiego
Kościoła prawosławnego nie odpowiedzieli na papieskie apele o "budowę nowych
mostów między Kościołami chrześcijańskimi". Przeciwnie, wezwali prawosławnych
wiernych, by nie szli na odprawianą przez papieża mszę. Co więcej, przywódca
gruzińskiego Kościoła patriarcha Ilia (Eliasz) II na każdym kroku podkreślał,
że pielgrzymkę papieża traktuje jako wizytę szefa obcego państwa i ani razu
nie odniósł się do papieskiego apelu o "odnowę braterstwa". Wizyta przebiegła
bez większego aplauzu i jeśli głównym celem wizyty była poprawa stosunków między
Kościołem katolickim a prawosławnym, to pod tym względem Watykan nie może mówić
o sukcesie.
Cały Kościół prawosławny nieufnie odnosi się do ekumenicznej kampanii papieża,
widząc w niej przejaw watykańskiego ekspansjonizmu. Na kilka dni przed przyjazdem
papieża do Tbilisi patriarcha Moskwy i Wszechrusi Aleksij II zarzucił Kościołowi
katolickiemu ekspansję na terytoria "rdzennie prawosławne" i jeszcze raz we
wtorek 9 listopada odrzucił możliwość spotkania się z głową Kościoła rzymskokatolickiego,
nawet gdyby ten przyjechał kiedyś do Moskwy. Aleksij II oświadczył, że nie może
być zjednoczenia obu kościołów, dopóki nie zostaną usunięte różnice w kwestiach
interpretacji dogmatów religijnych, a także usunięty dogmat o nieomylności i
zwierzchnictwie papieża.
DOGMAT O NIEOMYLNOŚCI
Czy ktokolwiek z ludzi, nawet tych najwyżej postawionych w hierarchii społecznej,
może być nieomylnym? Apostoł pozostawił zapis (Rzym.3:10,23): "Nie ma sprawiedliwego,
nawet ani jednego... wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej,"
(Biblia Tysiąclecia).
Czy wobec tego może być ktoś nieomylny oprócz Boga?. Czy papieże się nie mylą?
Dogmat o nieomylności papieża jednoznacznie stwierdza, że papież jest nieomylny
w sprawach wiary. I to wiedzą wszyscy. Pius XII kończy bowiem swoje wypracowanie
słowami:
"Dlatego, jeśli ktoś, czego niech Bóg broni, odważyłby się temu zaprzeczyć
albo dobrowolnie poddawać w wątpliwość to, co zostało przez Nas zdefiniowane,
niech wie, że odpadł od Boskiej i katolickiej wiary".
Co jednak najdziwniejsze, dogmat o nieomylności papieskiej, którym podpierają
się dziennikarze Krajowej Agencji Informacyjnej, został przyjęty w głosowaniu!
W latach 1869-70 obradował I Sobór Watykański, ze wspomnianym wyżej Piusem IX
w roli głównej. Wtedy to uchwalono, że papież jest nieomylny, gdy ogłasza ex
cathedra "doktrynę o wierze i moralności, której trzymać się winien cały Kościół".
Opozycja była innego zdania, ale przegrała: przed uchwaleniem tego dogmatu sobór
opuściło 55 jego przeciwników, przeciw jego przyjęciu głosowało dwóch. Nie zanotowano,
by podczas obrad głos z nieba podpowiadał kardynałom i biskupom, jak mają głosować.
Znaleźli się buntownicy, którzy nie chcieli podporządkować się woli większości
i utworzyli własny Kościół - starokatolicki.
Ogłoszenie nieomylności papieskiej nie spodobało się władzom wielu państw:
30 lipca 1870 r. katolicki cesarz Austrii zerwał konkordat z Watykanem, motywując
to tym, że wskutek przyjęcia nowego dogmatu zmienił się charakter prawny kontrahenta.
Zawierał umowę z normalnym człowiekiem, a teraz partner doszedł do przekonania,
iż przez jego usta przemawia sam Bóg!
Jest tylko jedno wyjście z tego zapętlenia: Przyjąć doktrynę Pisma Świętego,
iż tylko przedwieczny Bóg wraz ze swoim wiernym Synem Jezusem Chrystusem są
nieomylnymi. "Któż jest ten, pytasz, który zaciemnia radę Bożą nieumiejętnie?
Dlatego przyznaję, żem nie zrozumiał; dziwniejsze są te rzeczy, niżbym je mógł
pojąć i zrozumieć." - Ijoba 42:3.
KWESTIA JEDNOŚCI Z PROTESTANTAMI I JUDAIZMEM
Trudna jest także droga do jedności katolików z protestantami. Kościół katolicki
nie chce łatwo ustąpić z ustanowionych przez sobory dogmatów. Od pięciu wieków
toczy się spór w sprawie nauki o usprawiedliwieniu. Katolicy bowiem uznają usprawiedliwienie
z uczynków, protestanci natomiast twierdzą, że usprawiedliwienie jest z łaski
i na podstawie wiary. Na poparcie mają słowa św. apostoła Pawła: "Dlatego z
uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed nim żaden człowiek, gdyż przez
zakon jest poznanie grzechu. Ale teraz niezależnie od zakonu objawiona została
sprawiedliwość Boża, o której świadczą zakon i prorocy, i to sprawiedliwość
Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich wierzących. Nie ma bowiem
różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni
darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił
jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę, dla okazania
sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł
się do przedtem popełnionych grzechów, dla okazania sprawiedliwości swojej w
teraźniejszym czasie, aby On sam był sprawiedliwym i usprawiedliwiającym tego,
który wierzy w Jezusa. Gdzież więc chluba twoja? Wykluczona! Przez jaki zakon?
Uczynków? Bynajmniej, lecz przez zakon wiary. Uważamy bowiem, że człowiek bywa
usprawiedliwiony przez wiarę, niezależnie od uczynków zakonu." - Rzym. 3:20-28.
W prawdzie w początkach czerwca 1999 roku w Genewie doszło do wypracowania
przez Kościół rzymskokatolicki i Światową Federację Luterańską "Deklaracji w
sprawie nauki o usprawiedliwieniu", a 31 października tegoż roku parafowano
ten akt przy asyście zwierzchników kościelnych z jednej i drugiej strony, analizując
i ważąc każde słowo. Być może akt ten zbliży Kościoły rzymskokatolicki i luterański
w kluczowej kwestii, która poróżniła je w XVI wieku, to nie oznacza ona jeszcze
jedności. Papież powiedział, że jest to milowy kamień na niełatwej drodze do
pojednania. Najpierw Kościoły uznać muszą wzajemnie udzielane sakramenty i rozstrzygnąć
wiele innych spraw. Jak na razie na drodze do jedności pojawiają się tylko pewne
osiągnięcia w zakresie działań humanitarnych, tu wszyscy okazują dobrą wolę
i nie chcą pozostawać na uboczu. Co się jednak tyczy kwestii dogmatycznych,
to wola obydwu stron jest dalece ostrożna.
Drogą do zbliżenia katolicyzmu i judaizmu będzie zapewne tegoroczna, planowana
pielgrzymka papieża Jana Pawła II do miejsca narodzin Abrahama oraz odwiedzenie
przez papieża Jerozolimy z okazji Wielkiego Jubileuszu. Czy będzie to uczciwy
dialog ze światem żydowskim, czy też tylko rozmowy dla zwiększenia wpływów w
tym newralgicznym rejonie ziemi? - Czas pokaże, bowiem wszystkie dotychczas
odbyte pielgrzymki są instrumentem do dokonywania zamierzonych celów. Nawiązanie
do postaci Abrahama będzie też okazją do zbliżenia z muzułmanami. W Polsce,
jako pierwszym na świecie kraju, powstała Rada Wspólna obu religii. Rada stawia
sobie za zadanie przezwyciężanie wzajemnych stereotypów i uprzedzeń, podejmuje
działania służące pokojowemu współistnieniu i współdziałaniu wyznawców obu religii,
jak również zapobieganiu konfliktom lokalnym i międzynarodowym.
Watykański Sekretarz Stanu kardynał Angelo przesłał list do biskupa Kolombo,
przewodniczącego Episkopatu Sri Lanki. Poruszył w nim sprawę trudności wysuwanych
przez przedstawicieli buddyzmu w tym kraju, w związku z obrażającymi buddystów
stwierdzeniami w książce papieża pt. "Przekroczyć próg nadziei". W swym liście
Sekretarz Stanu przypomina, że arcybiskup Fernando skierował do buddystów pisemne
oświadczenie, w którym wyraził ubolewanie z powodu błędnej interpretacji stanowiska
papieża. Zwrócił on uwagę na szacunek z jakim odnosi się papież do wyznawców
wszystkich religii, a zwłaszcza buddyzmu. Również kardynał ubolewa nad faktem,
że buddyści czują się urażeni. Zaznacza on, że Jan Paweł II cytuje w swej książce
pełne respektu dla buddyzmu słowa posoborowej deklaracji o stosunku kościoła
do religii niechrześcijańskich. Przypomina też postawę szacunku do buddystów,
jaki papież zawsze wykazywał przy okazji publicznych spotkań w Watykanie i w
czasie swych podróży apostolskich, jak też jego poparcia dla różnych inicjatyw
z islamską religią.
Watykański Sekretarz Stanu proponuje dalsze spotkania chrześcijańsko-buddyjskie,
na których specjaliści obu stron mogliby prowadzić dialog na takie tematy, jak
np. pojęcie zbawienia czy postawa wobec świata. Papieska Rada ds. Dialogu Między
Religiami wychodzi z wszelkimi inicjatywami w tym kierunku, aby ugłaskać muzułmanów.
Czy uda się papieżowi znaleźć przychylność muzułmanów i usunąć przeszkodę, która
na trwałe została postawiona w jego książce. Papież pisze, że buddyzm jest systemem
ateistycznym i to obraziło wyznawców buddyzmu.
Na zakończenie swego listu do arcybiskupa Sri Lanki kardynał stwierdza, że
papież pragnie zapewnić buddystów o swoim szacunku i życzliwości dla nich oraz
o gotowości Kościoła katolickiego do dialogu i współpracy.
Jakże inaczej - nie tak dawno - wyglądało to wszystko, kiedy siłą chciano
podporządkować wszystkich pod swoje dyktando, z podeptaniem wszelkich praw -
nie tylko Boskich, ale i ludzkich. Obecny papież podjął dzieło nowej ewangelizacji.
Podczas pobytu w Indiach wyliczył, co w minionych tysiącleciach było ewangelizowane.
Historycy krajów muzułmańskich szybko sięgnęli do kart historii i przypomnieli
fakty: W pierwszym tysiącleciu Europa została zewangelizowana przez siły zbrojne
cesarza Konstantyna I i jego następców, następnie przez władców europejskich
łącznie z Mieszkiem I. W drugim tysiącleciu ewangelizowano przez świętą inkwizycję,
do Ameryki wiarę przyniosły siły zbrojne królów Hiszpanii i Portugalii, do Afryki
- siły zbrojne mocarstw kolonialnych. W III tysiącleciu - kto zewangelizuje
Azję? Nie istnieje na globie ziemskim ani jeden kraj, w którym chrześcijaństwo
byłoby dobrowolnie przyjęte.
W obecnych czasach dawne praktyki nie miałyby żadnego powodzenia, a wręcz
byłyby samobójcze, przeto przyjmuje się inne formy działania, bardziej przystosowane
do współczesnej cywilizacji, działania nie z pozycji siły, lecz z akceptacją
różnorodności światopoglądów.
Czy te zabiegi okazywania szacunku i życzliwości powstrzymają pochód świata
i uchronią go od śmiertelnej choroby wrogości? Ktoś trafnie określił obecne
położenie ludzkości: "Świat przyrównany jest do topielca, który woła o ratunek,
lecz na brzegu stoi manekin". Tym manekinem jest sztucznie pozorowany kształt
miłosiernego człowieczeństwa, które faktycznie jest skostniałą statuą wypełnioną
samolubstwem, zazdrością, bezdusznością i egoizmem, które są głuche na błagalny
głos ludu wyrażający jego cierpienia i potrzeby. W tym stanie rzeczy należałoby
podjąć dzieło rzeczywistej ewangelizacji i nawrócić przynajmniej chrześcijan
na prawdziwe chrześcijaństwo, które by odmieniło oblicze ziemi przez wzajemną
miłość, tolerancję, pokój i braterstwo.
INTERWENCJA NIEBIOS
Rozważając powyższe problemy, dochodzimy do wniosku, że konieczna jest interwencja
Boża, bez której świat nie usunie swoich problemów. Jedynym lekarstwem na obecne
niedomagania świata i jego schorzenia będzie interwencja niebios. Bóg wkroczy
ze swoim porządkiem na tę ziemię. Pismo Święte podaje, że po strasznym spustoszeniu
ziemi, Bóg pospieszy człowiekowi na ratunek. Psalmista napisał: "Pójdźcie i
zobaczcie dzieła Pana, który czyni dziwne rzeczy na ziemi! Kładzie kres wojnom
aż po krańce ziemi, łamie łuki i kruszy włócznie, wozy ogniem pali. Przestańcie
i poznajcie, żem Ja Bóg, wywyższony między narodami, wywyższony na ziemi! Pan
Zastępów jest z nami, warownym grodem jest nam Bóg Jakuba" - Ps. 46:9.
Zanim jednak spełni się prorocza zapowiedź interwencji Bożej, wierzącym, prawdziwym
chrześcijanom, przyszło żyć w warunkach wyjątkowo niekorzystnych. Dla nich słowa
"przemija bowiem kształt tego świata" winny mieć podstawowe i zasadnicze znaczenie.
Ich uczucia winny być kierowane przede wszystkim ku rzeczom niebiańskim, a słowa
Zbawiciela "...szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a
wszystko inne będzie wam dodane" (Mat. 6:33), winny stanowić podstawową treść
ich życia, aby zanadto nie przywiązywać swych uczuć do rzeczy ziemskich. Podobnie
apeluje św. Paweł: "A tak, jeśliście wzbudzeni z Chrystusem, tego co w górze
szukajcie, gdzie siedzi Chrystus po prawicy Bożej" - Kol. 3:1.
Ziemskie kłopoty i problemy winny zejść na drugi plan. Należy starać się zapomnieć
o próbach i doświadczeniach ziemskiego stanu, ciesząc się i radując obietnicami
lepszej przyszłości, bowiem radowanie się niebiańskimi rzeczami przewyższa i
zaćmiewa wszelką ziemską radość. Przeto starajmy się, aby dobro Nowego Stworzenia
wywierało korzystny wpływ na wszystkie sprawy życiowe. Świadomość przemijania
kształtu tego świata winna nas zmobilizować, abyśmy żyli zgodnie z naszymi nowymi
nadziejami i nie poddawali się wpływom tego świata. Podobnie i starania nasze
o codzienny byt nie mogą stanowić głównego zajęcia, lecz winniśmy się starać
wszelkimi siłami, aby zapewnić sobie nasze powołanie i wybranie pewnym, by w
ten sposób stać się współdziedzicami z naszym Panem w chwalebnym porządku przyszłego
świata.
powrót
do
góry
wersja do druku
|