Niebezpieczeństwo duchowej pychy
Pycha jest niebezpieczna niezależnie od tego, kogo by nie dotyczyła i w
jakiej by nie ujawniała się formie. Nawet w światowym życiu dobrze
sprawdza się zasada: "Przed zginieniem przychodzi pycha, a przed
upadkiem wyniosłość ducha". Tak naprawdę mało jest ludzi, którzy mieliby
powód się pysznić. Niektórzy ludzie podnoszą dumnie swe głowy,
ujawniając wyniosłość ducha, tak jakby byli stworzeni w jakiś szczególny
sposób, z odrębnego i lepszego "prochu ziemi", lecz w rzeczywistości nie
mają z czego się chlubić, jeśli chodzi o pochodzenie. Zwykle pyszałkowie
zadowalają się zaledwie kilkoma pokoleniami przodków. Ludzie zaczynają
zdawać sobie sprawę z tego, że niemądrze jest zbytnio chlubić się
bogactwem, dlatego że ktoś mógłby zapytać, w jaki sposób, przez kogo i
czy uczciwie to bogactwo zostało zgromadzone. Pysznienie się posiadaną
wiedzą także nie jest właściwe, bo wykształcenie oznacza zwykle
zaznajomienie się z tym, co wynaleźli lub napisali inni. Gdyby w naszych
czasach ktoś chciał się pysznić posiadaną wielką wiedzą, to też
potrzebuje pokory, bo często okazuje się, że najnowsze odkrycia negują
uprzednie osiągnięcia wiedzy. Niektóre z dzieł naukowych pisanych w roku
1900 nie wytrzymałoby dziś krytyki, a dawne teorie nie ostałyby się
wobec światła obecnej wiedzy (artykuł pisany w 1916 roku - przyp. red.).
Jeśli więc ktoś chciałby się pysznić umiejętnością, to musiałby zadbać o
uaktualnianie swojej wiedzy. Pysznienie się z urody lub doskonałej
budowy ciała również nie ma wystarczająco mocnych podstaw, ponieważ
uroda i kształty ciała są cechą dziedziczną, bardziej więc rodzice niż
dzieci mieliby tu powód do chluby. Pysznienie się ubiorem lub ozdobami
jest też niedorzeczne. Ten, który wykonał ubranie czy ozdoby, mógłby
mieć powód do dumy, nie zaś ten, kto je nosi, bowiem staje się on tylko
użytkownikiem tego, co wykonali lub wymyślili inni.
WYNIOSŁOŚĆ DUCHA, CZYLI PYCHA DUCHOWA, NAJGORSZA ZE WSZYSTKICH
Przedmiotem naszego rozważania jest wyniosłość ducha, czyli pycha
duchowa. Można wyodrębnić dwa jej rodzaje: pierwszy to pycha chrześcijan
z imienia, drugi zaś to pycha, która pojawia się w życiu prawdziwego
chrześcijanina. Duchowa pycha chrześcijanina z imienia nie zawsze jest
obłudna. Człowiek taki, biorąc udział w różnorodnych obrządkach i
ceremoniach, słuchając nabożnych pieśni i kazań, nierzadko uważa się za
chrześcijanina wcale nie gorszego od wielu innych. Czyż nie uczęszcza
regularnie na nabożeństwa? Czyż nie daje składek i to nie tylko na
potrzeby kościoła, ale i na inne cele dobroczynne, stosownie do
nadarzających się okazji? Nieistotne jest to, jak przeżyło się cały
tydzień, jak się obchodziło z ludźmi. Większość uczęszczających do
kościoła pyszni się możliwością udawania się do kościoła w okazałym
tłumie. Ludzie cechujący się duchową pychą lubują się zwykle w
widowiskowych ceremoniach, bogatych i wyniosłych kościołach;
uczestnicząc w nich czują się wewnętrznie zadowoleni i uważają, że
chwalą Boga i że wszyscy powinni Go chwalić. Wielu jednak ludzi tego nie
robi, dlatego tym bardziej ci, których przepełnia duchowa pycha, mają
poczucie wyższości, gdy porównują się z niepraktykującymi. ***
Udając się na takie nabożeństwa, chrześcijanie z imienia nie idą tam
bynajmniej dla duchowego pouczenia, nie są bowiem oni w stanie
umożliwiającym jego otrzymanie, gdyż nie zostali spłodzeni z Ducha. Tacy
nie odczuwają rzeczywistego pragnienia sprawiedliwości i prawdy,
zadowolili jedynie swoje poczucie obowiązku, odbyli coś w rodzaju
pokuty, w nadziei, że jakoś i kiedyś odniosą z tego korzyść, że będą
zachowani od najgorszych mąk czyśćcowych, a może nawet, że umożliwi im
to niebo. Rozumują oni następująco: Bóg powinien być im wdzięczny za to
zaparcie się samych siebie i zużycie kilku godzin ich drogocennego czasu
na chwalenie Go. Chociaż nie wyrażają tego, są jednak przekonani, że Pan
Bóg byłby niesprawiedliwy, gdyby ich pominął i obficie nie nagrodził.
Czują się dumni w duchu i zadowoleni ze swego postępowania i dopóki
trwać będą w takim stanie, nie grozi im poznanie Prawdy. Można także
przypuszczać, że Szatan nie zwraca na nich szczególniejszej uwagi, bo i
tak znajdują się oni pod całkowitym jego wpływem. Czy to nie Szatan jako
pierwszy okazał pychę, gdy rzekł w swoim sercu: "Wstąpię na niebo, nad
gwiazdy Boże [ang. ponad synów Bożych - tzn. zajmę wyższe stanowisko nad
innych], wywyższę stolicę moją (...) będę równy Najwyższemu"? Wyniosłość
ducha stała się największym błędem Szatana i doprowadziła do jego
zupełnego upadku. Wyniosłość ducha można przypisać też i tym, którzy nie
wierzą w Boga i nie uznają ani Pana Jezusa Chrystusa, ani Biblii. Tacy
są dumni, że prowadzą moralne, przyzwoite życie, nigdy się nie upijają,
nie czynią nic niemoralnego, ani przewrotnego jak wielu innych ludzi
rzekomo wierzących. Z całym przekonaniem mówią: Chociaż nie wierzę i nie
chodzę do kościoła, czuję jednak, że jestem tak dobry, a może nawet
lepszy od tych, którzy uczęszczają do kościoła. Tacy mieszają skromność
wyrażenia się z wyniosłością myśli w taki sposób, aby wywrzeć jak
najlepszy wpływ na słuchacza. Zapytani dalej, co tak dobrego czynią, że
daje im to powód do chluby, Masoni na przykład i tym podobne
stowarzyszenia zwrócą uwagę na to, jak wiele czasu poświęcają dla
członków należących do tej samej co oni loży, spędzając niekiedy noce
przy łóżku chorego, nawet jeśli mógłby on się bez tego obejść, mając
pielęgniarkę - oni jednak uważają taki uczynek za szlachetne okazywanie
miłosierdzia. Są dumni z tego, że prowadzą życie przyzwoite, uczynne i
nie gwałcą praw. Czy rzeczywiście można z powodu takiego postępowania
pysznić się i samych siebie pochwalać? Jaką chwałę może mieć mężczyzna
lub kobieta, że nie przestępuje ustanowionych praw? Czy tacy nie powinni
się wstydzić, gdyby te prawa przestąpili? Szczególnie, gdy weźmie się
pod uwagę, że prawa nie są ustanowione dla dobrych, ale dla złych ludzi.
WYNIOSŁOŚĆ DUCHA W PRAWDZIWYM KOŚCIELE
Teraz przystępujemy do kwestii najważniejszej! O ile pycha jest
niedorzeczna i poniekąd obłudna, gdy mamy z nią do czynienia "w świecie"
lub u chrześcijan z imienia, o tyle staje się nader niebezpieczna, gdy
opanuje serce i życie dziecka Bożego. Ktoś mógłby zapytać, dlaczego
pycha staje się tak niebezpieczna w wypadku dzieci Bożych, podczas gdy u
świata uważana jest ledwie za niedorzeczność? Różnica polega na tym, że
święci są przedstawicielami sprawy Bożej na świecie, są zobowiązani być
obrazem Syna Bożego, jeśli kiedykolwiek mieliby osiągnąć chwałę, cześć i
nieśmiertelność, do której zostali zaproszeni przez Pana. Gdy poświęcili
się zupełnie Bogu, zostali usprawiedliwieni od wszystkich grzechów przez
przypisanie im zasług ofiary Zbawiciela, stali się częścią rodziny Bożej
i zostali spłodzeni z Ducha Świętego, co stanowiło dla nich wielką
przemianę. Stare rzeczy przeminęły, wszystkie stały się nowymi. Oni i
tylko oni znajdują się w Wieku Ewangelii na sądzie, czyli na próbie
osiągnięcia żywota wiecznego lub wiecznej śmierci. Dla nich największą
pokusą i sidłem jest wyniosłość ducha, tj. pycha, która jest najbardziej
niebezpieczna ze wszystkich grzechów. W miarę tego, na ile pycha
opanowuje serce, Duch Boży ustępuje i duchowość takiego człowieka
zanika. Tego rodzaju duchowa choroba, jeśli nie zostanie zatrzymana, na
pewno doprowadzi do wtórej śmierci, bo "Bóg się pysznym sprzeciwia, ale
pokornym łaskę daje" (Jak. 4:6). Święty Piotr zapewne miał na myśli to
niebezpieczne sidło wyniosłości ducha, gdy pisał do wiernych:
"Uniżajcież się tedy pod mocną ręką Bożą, aby was wywyższył czasu swego"
(1 Piotra 5:6). "Kto by się wywyższał, będzie poniżony; a kto by się
poniżał, będzie wywyższony" - powiedział Mistrz.
JEDEN Z OBJAWÓW TEJ CHOROBY DUSZY
Ktoś może zapytać: Jak i po czym można poznać wyniosłość ducha? Jednym z
największych zagrożeń, jakie towarzyszą pysze, jest fakt, że ci, co
wpadli w jej sidła, rzadko zdają sobie z tego sprawę. Tacy często
używają różnych pozorów pobożności, które nie tylko zwodzą innych, ale i
ich samych, co też przeszkadza im zobaczyć w sobie wyniosłość ducha,
która sprawuje w nich swe dzieło zniszczenia; inni widzą to lepiej niż
oni sami. Jeśli uważasz, że uczęszczanie na nabożeństwa, czytanie danej
ilości stron Wykładów Pisma Świętego dziennie, rozdawanie wielkiej
ilości broszur czy rozprowadzanie i pożyczanie wielkiej liczby książek,
mogą być powodem do chluby, to miej się na baczności! Takie usposobienie
wskazuje na niebezpieczeństwo pychy, w którą łatwo można popaść, jeżeli
okoliczności odpowiednio się ułożą. Rzeczy i czynności wyżej wymienione
są dobre i godne pochwały; są to rzeczy właściwe i każdy może się
cieszyć, jeżeli doszedł do takiej zmiany, iż zamiast czytywać gazety,
powieści i różne nowinki lub je pisywać, poświęca czas na rzeczy
pożyteczne, właściwe, zgodne z wolą Bożą. Lecz skłonność chlubienia się
z tego powinna skłonić nas do uważnego przeanalizowania naszych myśli
oraz pobudek leżących u podłoża naszej aktywności w służbie Bożej. Nie
chodzi o to, by w ogóle nie wspominać o tym, co się robi dla zachęcenia
innych lub jako dowód, że miłujemy Boga i pragniemy Mu służyć.
Przestrzegamy jedynie, by w każdym razie strzec się pychy lub
skłonności, które mogą dzieci Boże do niej doprowadzić. Nie mamy niczego
takiego, z czego moglibyśmy się pysznić. Jeżeli nawet oddalibyśmy
wszystko, by karmić duchowo zgłodniałych i biednych, zużywając nasz czas
na rozsiewanie i rozpowszechnianie Prawdy i czynili wszystko, by uczcić
imię Boże, to powinniśmy mieć takie poczucie, że pomimo uczynienia tego
wszystkiego, tak naprawdę niczym nie przysłużyliśmy się Bogu, a jedynie
mieliśmy sposobność okazania Mu znikomych oznak naszego oddania i oceny
otrzymanych od Niego licznych błogosławieństw i większych jeszcze
przyszłych łask, jakie obiecał tym, którzy okażą się wierni. Dobrze ujął
to poeta, gdy napisał:
"Pragnę tej łaski dostrzeżenia pierwszego dotyku pychy i pożądania."
DALSZE OBJAWY
Choroba wyniosłości ducha objawia się w innej jeszcze formie, a
mianowicie poprzez umysł nadmiernie skłonny do krytykowania. Na
przykład, jeśli podczas zebrania świadectw lub w czasie badania Pisma
Świętego ktoś uważa, że nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, tylko on,
nikt też nie umie wypowiedzieć dobrego świadectwa oprócz niego, żaden
starszy nie umie prowadzić zebrania itp., to przejawia on symptomy
choroby, która nazywa się duchową pychą albo wyniosłością ducha.
Niemożliwe jest, aby rzeczy takie nigdy się nie zdarzały, ale z
pewnością nie mogą trwać stale. Byłoby zatem właściwe zwracać na to
uwagę i mieć świadomość problemu, by prędko dostrzec niewłaściwe
postępowanie lub to, co mogłoby być przeszkodą w pożytku z nabożeństwa.
Byłoby także właściwą rzeczą zająć się tym, gdybyśmy widzieli, że dobro
zgromadzenia jest zagrożone. Powinniśmy odczekać cierpliwie jakiś czas,
by czynniki szkodzące zborowi uległy same zmianie i rokowały na
polepszenie sytuacji. Jeśli tak się nie stanie, wówczas byłoby właściwe
w duchu cichości zwrócić uwagę na popełniane błędy, czy to zborowi, czy
starszemu albo też w inny sposób, który byłby najskuteczniejszy i
najmniej kompromitujący. "Nic nie czyniąc spornie albo przez próżną
chwałę" (Filip. 2:3 - przyp. tłum.), lecz wszystko ku chwale Bożej.
Powinniśmy być także ostrożni, by nie zacząć myśleć, że jeśli czynimy
coś, co zgadza się z naszym zrozumieniem, to jest to ku chwale Bożej, a
jeśli cokolwiek nie zgadza się z naszym przekonaniem, to nie może
podobać się Bogu . Dlatego apostoł Paweł napisał: "Patrzajcie tedy,
jakobyście ostrożnie chodzili, nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy"
(Efez. 5:15). Byłoby także dobrze, abyśmy właściwie rozumieli znaczenie
wyrazu "ostrożnie" - oznacza on czuwanie na wielu frontach, szczególnie,
jeśli chodzi o myśli, zamiary i intencje.
"NIECHAJ WAS NIEWIELU BĘDZIE NAUCZYCIELAMI"
Święty Jakub dobrze pisał, gdy ostrzegał: "Niechaj was niewielu będzie
nauczycielami, bracia moi! wiedząc, że cięższy sąd odniesiemy" (Jak.
3:1). Jak wykazaliśmy, lud Boży jest szczególnie narażony na duchową
pychę; wydaje się jednak, że szczególne niebezpieczeństwo grozi
wszystkim, którzy starają się być gorliwi w dziele głoszenia Prawdy
Bożej. Jest zaiste wielkim przywilejem głoszenie poselstwa Bożej łaski
wszystkim, którzy mają uszy ku słuchaniu. Jakże wdzięczni możemy być
Bogu, że nie jest tak, jak się dawniej wydawało tzn., że jedyny
przywilej głoszenia Ewangelii posiada duchowieństwo. Pan Bóg oświadcza w
swoim Słowie, że każdy, kto Mu się poświęcił i został spłodzony z Ducha
Świętego, przez tegoż Ducha otrzymał namaszczenie, to jest prawo
głoszenia Dobrej Nowiny cichym, zawiązywania ran tym, co są skruszonego
serca (Izaj. 61:1). Radujemy się z przywileju głoszenia Ewangelii, a
mieszczą się w tym także prywatne rozmowy z naszymi kolegami czy
sąsiadami. Jest wielkim przywilejem bycie posłannikiem i
przedstawicielem Bożym i w Jego imieniu opowiadanie o nadchodzącym
Królestwie i o tym, co Bóg przygotował przez śmierć Chrystusa oraz o
tym, jak wspaniały będzie tego rezultat, a dalej o tym, że w
teraźniejszym czasie są powoływani ze świata królowie i kapłani tegoż
Królestwa, którzy doświadczają przemiany natury w procesie przygotowania
ich do przyszłego dzieła. Jeśli to dawne posłannictwo jest właściwie
przedstawione, słuchającemu szczerym sercem jawi się czymś zupełnie
nowym i cudownym oraz wzbudza jego podziw. Ludzie dziwią się, jak zwykły
człowiek, mężczyzna lub kobieta, może rozumieć i być zdolnym tak pięknie
przedstawiać te cudowne rzeczy. Tu właśnie pojawia się niebezpieczeństwo
choroby duchowej pychy - wyniosłości ducha. Wystarczy małe zachwianie
umysłu, a już człowiek myśli, jak rzeczywiście jest to wspaniałe, że że
nawet on może wiedzieć o tych rzeczach, podczas gdy całe masy ludzi nie
mają o nich nawet pojęcia, do tego stopnia, że nawet utalentowani
kaznodzieje nic nie wiedzą o tych cudownych rzeczach, które zawiera w
sobie Słowo Boże. Gdy kogoś uchwyci się choroba duchowej pychy, bez
wątpienia zacznie odczuwać w sobie siłę, własną ważność, godność i to,
że jest kimś wielkim. Jego postawa, głos i ton będą to pokazywać - a
jego słuchacze też to dostrzegą. Zaczną więc myśleć, że nie mają do
czynienia z przesłaniem Słowa Bożego, lecz raczej z wymysłem i
działalnością rozmówcy, który temu nie zaprzecza. W rezultacie ważność
Słowa Pańskiego w umysłach słuchaczy zostaje umniejszona. Wszyscy zgodzą
się z tym, że lud Boży powinien bardzo się uniżać, zamiast się wielce
wynosić oraz być dumnym ze sposobności głoszenia Prawdy innym.
Powinniśmy zawsze pamiętać, jak jesteśmy niegodni. Powinniśmy rozumieć,
że plan Boży nie jest naszym planem, my go usłyszeliśmy i dowiedzieliśmy
się o nim, a jako słudzy Boży otrzymaliśmy przywilej opowiadania innym.
Jeśli jednak pozwolimy na najmniejsze nawet wrażenie, że piękno tego
poselstwa jest zasługą naszych zdolności i naszej mądrości, to wtedy
chwałę, która należy się Bogu, przypisujemy sobie, wyrządzając sobie tym
samym krzywdę, dowodząc, iż nie jesteśmy godni tak wielkiego przywileju,
a czyniąc to nie moglibyśmy być użyci przez Pana tak w czasie
teraźniejszym jak i w przyszłym. Zaszczyt, którego nam Bóg udziela -
możliwość stania się Jego przedstawicielami i opowiadania o Jego
wielkości i Planie, powinien pobudzić naszą uniżoność, choćby na samo
tylko wspomnienie faktu, że Bóg, mając na usługi aniołów, którzy
przewyższają nas w mocy i mogliby być użyci do zwiastowania Bożego
poselstwa, udziela jednak tego przywileju nam.
SZCZEGÓLNE DOŚWIADCZENIA STARSZYCH I DIAKONÓW
Bracia wybrani przez zgromadzenia na starszych i diakonów przechodzą
jeszcze większe próby doświadczające ich pokorę. Wydaje się, że żaden z
nich nie mógłby zajmować takiego stanowiska bez narażenia na wielkie
niebezpieczeństwo, jakie grozi im ze strony choroby zwanej duchową pychą
- wyniosłością ducha. Lud Boży często zapomina o napomnieniu apostoła
Pawła, który przestrzega, aby na starszego lub diakona nie był wybierany
nowicjusz, nowotny w Prawdzie, bez względu na jego wykształcenie i
zdolności, a to z tego powodu, by nie wpadł on w sidło przeciwnika, w
stan wyniosłości ducha (1 Tym. 3:6). Nie tylko jednak bracia młodzi
duchowo są w niebezpieczeństwie. Każdy, kto został wybrany do takiej
służby Panu, jest narażony na wielkie pokusy mogące spowodować duchowy
upadek i ruinę kończącą się wtórą śmiercią. Bardzo często lud Boży nie
zastanawia się dostatecznie nad tym, kogo powinien obrać na sługę
zgromadzenia. Podobnie i ci, którzy zostali obrani przez głosy
zgromadzenia do pełnienia różnych funkcji, przyjmując urząd wcale nie
zdają sobie sprawy z tego, na jakie wystawieni są niebezpieczeństwo.
Gdyby mieli tego świadomość, z pewnością nie dążyliby do objęcia danego
stanowiska i wahaliby się. Bez wątpienia pokora powstrzymałaby ich od
nalegania na objęcie takiej służby bez wyraźnego życzenia zgromadzenia.
Lecz co obserwujemy? Niestety niektórzy okazują skłonność do ubiegania
się o urząd starszego lub diakona. W innych dostrzega się nawet
tendencję niektórych do potajemnego knowania, namawiania i obiecywania,
byleby tylko ich wybrano. Niektórzy czują się obrażeni, gdy nie zostaną
wybrani. Jeszcze inni są skłonni do gniewu wobec wszystkich, którzy
ośmielili się głosować przeciwko nim podczas wyborów. O, gdyby ci bracia
widzieli i pojmowali to, co działo się w ich umysłach i co skłaniało ich
do takiego postępowania, jakże prędko obraliby inną drogę! W cichości i
w pokorze powinni oni nawet odczuwać bojaźń przed przyjęciem urzędu, na
którym ciąży tak wielka odpowiedzialność. W Słowie Bożym mamy
napomnienie, że choć wszyscy członkowie Kościoła pod względem znajomości
Prawdy powinni być nauczycielami, to jednak bezpieczniej jest nie być
nauczycielem, wiedząc, że tacy będą poddani cięższej próbie. Jedynie
poczucie odpowiedzialności przed Bogiem i przed braćmi, powinno skłonić
kogoś do przyjęcia danego urzędu, a towarzyszyć temu powinna
wdzięczność, że jest się przedstawicielem Bożym w Kościele. Wszystko to,
co jest duchową pychą, chęć zostania starszym, chęć bycia wielkim, jest
nie tylko niebezpieczne dla tego, który się o to ubiega, ale także dla
całego zgromadzenia, w którym ktoś taki przebywa. Tego rodzaju duch
udziela się tak jak każda zaraźliwa choroba i objawia się w niezgodzie,
próżnej chwale i ambicji działającej przeciwko Duchowi Bożemu. Następnie
ujawnia się gniew, zazdrość, złość, nienawiść, obmowy, złe podejrzenia,
o których Paweł apostoł mówi, że są to "uczynki ciała i diabła". Jest to
duch szatański, wyrządzający wielką szkodę w zgromadzeniu Bożym, a może
do tego doprowadzić jeden lub kilku starszych i diakonów lub też jeden
albo więcej takich, którzy dopominają się o urzędy w zborze. Jest nam
przykro, że takie rzeczy mają miejsce. Znamy kilka zgromadzeń, w których
jest wiele dzieci Bożych, będących skądinąd bez zarzutu, które niestety
znalazły się w takim stanie. Zamiast Ducha Bożego w zgromadzeniu ludu
Pańskiego bardzo często objawia się na zebraniach duch zły. Takie
zgromadzenia przestają się rozwijać tak duchowo jak i liczebnie. Są to
gorzkie owoce tej szkodliwej cechy, jaką jest pycha. Gdybyśmy za pomocą
języka tak potrafili przedstawić te kwestie czytelnikom "Watch Tower",
aby zobaczyli ich okropny kształt i kolor, z pewnością efektem tego
byłaby wielka trwoga na Syonie! Radzilibyśmy dzwonić na alarm w dzwony
"Wieży Strażniczej", bo trzeba wiedzieć, że ci bracia, którzy zostali
owładnięci tą straszną zarazą, są często ludźmi posiadającymi zacne
charaktery, prawdziwie spłodzonymi z Ducha dziećmi Bożymi. Niektórych
znamy i wiemy, iż w przeszłości świetnie biegli w zawodzie. Jakże
przykro jest nam widzieć tę zmianę ich charakteru w złym kierunku!
Słuchajmy więc tego, który powiedział: "Z owoców ich poznacie je" (Mat.
7:16).
STRZEŻENIE SIĘ PYCHY
Jak powyżej zaznaczyliśmy, najgorsze jest to, że ci, którzy dali
owładnąć się chorobie wyniosłości ducha - pysze, rzadko o tym wiedzą.
Inna jeszcze trudność polega na tym, że jest prawie niemożliwe zwrócenie
uwagi takim ludziom i przekonanie ich, że są chorzy. Gdy wspomni się im
o tym, najczęściej uważają swego dobroczyńcę za wroga, myśląc, że im
zazdrości i że byłby rad zająć ich stanowisko itp. Dlatego choroba ta
staje się prawie nieuleczalna, chyba że z pomocą przyjdzie zgromadzenie
lub Boża opatrzność wda się w tę sprawę. Jeżeli zgromadzenie zauważy, że
tego rodzaju duch zaczyna się ujawniać, natychmiast powinno temu
przeszkodzić i temu, kto jest pyszny i zarozumiały, nie powierzać żadnej
funkcji. Naturalnie powinno się to czynić w duchu miłości i dobrych
intencji. Jeśli zaś ktoś by rozgniewał się o to, że nie został obrany,
byłby to tym bardziej powód, aby pozostawić takiego zanadto zadufanego w
sobie brata w spokoju, aby w cichości ochłonął i powrócił na poprawny
kurs - należy uczynić tak dla jego własnego dobra i dla dobra
zgromadzenia. Jeśli zgromadzenie nie postąpiłoby w taki sposób, wówczas
nie pozostawałoby nic innego, jak tylko to, by Pan Bóg sam skarcił
takiego dla jego dobra - przez niepowodzenie, chorobę lub w inny sposób,
który Bóg uważałby za najlepszy. Mamy nadzieję, że Pan Bóg postąpi
właściwie z każdym, kto jest Jego prawdziwym dzieckiem, a miał
nieszczęście popaść w ten stan i potrzebuje ćwiczenia, by powrócić ku
sprawiedliwości, tak jak jest napisane: "Pan będzie sądził [karał] lud
swój" (5 Mojż. 32:36).
BIBLIJNA ILUSTRACJA TEGO GRZECHU
Pismo Święte zawiera wiele zobrazowań grzechu pychy, lecz wybierzemy
jeden z nich, najbardziej wyrazisty. Ilustracja ta mówi o człowieku
świętym, umiłowanym przez Boga, szlachetnym, poświęconym. Był on
prorokiem Bożym i służył wiernie Bogu i Jego ludowi przez czterdzieści
lat, lecz ostatecznie zawinił z powodu pewności siebie, wyniosłości
ducha. I dziwna rzecz - człowiek ten na początku swej kariery jest
określany w Piśmie Świętym jako "mąż najpokorniejszy ze wszystkich
ludzi" (4 Mojż. 12:3). Tym mężem był chwalebny Mojżesz, który jako sługa
Boży był bardzo pokorny, a któremu jednak przy końcu misji nie było dane
wejście do ziemi obiecanej - za karę, że nie uczcił Pana i nie wykonał
rozkazu Bożego, będąc zbyt pewnym siebie, w konsekwencji - wyniosłego
ducha. Przypomnijmy okoliczności, jakie temu towarzyszyły. Mojżesz jako
sługa Boży wyprowadził naród izraelski z Egiptu, wiodąc go przez Morze
Czerwone na pustynię ku ziemi chananejskiej. W podróży tej z
rozporządzenia Bożego dokonał kilku cudów. Jednym z nich było uderzenie
skały, gdy lud pragnął wody. Bóg nakazał mu, by uderzył skałę, z której
miał wypłynąć obfity strumień wody, dając wszystkim orzeźwienie. Według
objaśnień Pisma Świętego skała ta była obrazem na Chrystusa - "Opoki
Wieków" (1 Kor. 10:4). Z rozporządzenia Bożego ta Opoka Wieków została
uderzona, aby przez śmierć Jezusa wody żywota mogły popłynąć dla całego
rodu Adama, który stanie się prawdziwym Izraelem wyprowadzonym z Egiptu
- ze świata, z grzechu, mocy Szatana i przyprowadzonym do posłuszeństwa
i społeczności z Bogiem. Po czterdziestu latach od czasu uderzenia skały
przez Mojżesza, gdy Izraelici podróżowali po pustyni wyczekując czasu, w
którym będzie im dozwolone wejście do ziemi obiecanej, znowu dotarli na
miejsce suche i bezwodne. Lud wołał do Mojżesza, Mojżesz zaś wołał za
nim do Pana i pytał, jak ma postąpić. Pan Bóg odpowiedział Mojżeszowi,
że ma on mówić do skały, którą poprzednio uderzył, po czym popłynęły z
niej wody. W ciągu tych czterdziestu lat Mojżesz prowadził Izraela i
obchodził się z nim tak jak ojciec obchodzi się z dziećmi, doszedł więc
w naturalny sposób do pewności siebie. Z trudnością mógł więc przejść
przez takie doświadczenie i zarazem pozostać najpokorniejszym z ludzi.
Otóż Mojżesz zaniedbawszy Pańskiego rozkazania uderzył skałę laską po
raz wtóry, mówiąc do ludu: "Słuchajcież teraz, ludzie odporni, izali z
tej skały możemy wam wywieść wodę?" - 4 Mojż. 20:1-12. Biedny Mojżesz!
Zamiast przypisać chwałę Bogu, on przedstawił siebie jako głównego
wykonawcę tego dzieła, przypisując tym samym chwałę i moc sobie. Wkrótce
Mojżesz zrozumiał błąd, który popełnił. Można powiedzieć, że był to
jedyny błąd Mojżesza, a jednak z powodu niego Pan Bóg nie pozwolił mu
wejść do ziemi chananejskiej, lecz pozwolił mu ujrzeć tę ziemię zza
Jordanu, z miejsca, gdzie został pogrzebany.
Czyż na podstawie tej ilustracji nie możemy zauważyć, że pewność siebie
i wyniosłość ducha jest obrzydliwością przed obliczem Bożym? Czy możemy
wyciągnąć jakiś inny wniosek z lekcji zapisanej przecież dla naszej
nauki?
SŁOWO POCIECHY
Dla pociechy tych, którzy czują, że nie raz postąpili gorzej niż Mojżesz
lub byli bardziej w sobie zadufani, bardziej pyszni, zaznaczamy, że kara
Mojżesza była tak surowa, ponieważ miała służyć jako obraz, figura. Tak
jak pierwsze uderzenie skały wyobrażało ukrzyżowanie naszego Pana, tak
powtórne uderzenie skały przedstawiało ponowne krzyżowanie Syna Bożego i
wystawianie Go "na urągowisko", jak to napisał apostoł Paweł w Liście do
Żydów 6:6. Jak uderzenie skały wyobrażało jawne odrzucenie Jezusa, Jego
nauki i Jego sprawy, tak niepozwolenie Mojżeszowi na przejście Jordanu i
wejście do ziemi chananejskiej oznacza wtórą śmierć. Nie uważamy, że
Mojżesz nigdy nie wejdzie do Chanaanu, ani że umarł wtórą śmiercią;
doświadczenie Mojżesza jest jedynie obrazem. Nie powinniśmy też sądzić,
że bracia, których cechuje pycha - wyniosłość ducha, czyniąc rzeczy w
imieniu swoim zamiast w imieniu Pańskim lub w imieniu zgromadzenia,
popełniają grzech godny wtórej śmierci. Musimy jednak rozumieć, że z
pychą wiąże się wielkie niebezpieczeństwo i gdy zły stan trwa dłużej,
może stać się przyczyną wtórej śmierci. Zdając sobie sprawę ze
szkodliwości pychy, jakże pilni i gorliwi powinniśmy być, aby nie tylko
wykorzeniać wszelkie jej objawy, które możemy w sobie dostrzec, ale
także uważać, by nie zarazić się tą chorobą lub jakimś trafem nie dostać
się pod jej wpływ czy też dozwalać na najmniejsze jej oznaki.
WYNIOSŁOŚĆ DUCHA - PRZECIWSTAWIANIE SIĘ JEJ I LECZENIE
Zaznaczyliśmy już poprzednio, że gdy kogoś uchwyci się ta choroba, jej
wyleczenie jest trudnym zadaniem. Największą trudność zdaje się sprawiać
to, że choroba ta posiada wielką moc niszczącą sumienie. Umysł staje się
mniej lub bardziej tępy i nieczuły na podstawowe zasady sprawiedliwości,
nie mówiąc już o wyższym prawie naszego Pana - nowym przykazaniu, danym
braciom. Ignorowanie prawa sprawiedliwości często objawia się w formie
narzucania zborowi własnej woli czy to w kwestii wyborów, czy to w
sprawach organizacyjnych. Przepisy Słowa Pańskiego są znane; autorytet
zgromadzenia powinien być uznawany, jeżeli więc któryś starszy próbuje
to wykręcić lub zmienić, to nie czyni innym tego, co chciałby, aby
czyniono jemu. Jako jeden z członków zgromadzenia ma on prawo
wypowiedzieć swoje zdanie na temat woli Bożej w jakiejś sprawie. Nie ma
jednak prawa przeszkadzać innym w wypowiadaniu ich zdania, a każde takie
wystąpienie jest przeciwne zasadom sprawiedliwości i pogwałceniem prawa
miłości, jak również pierwszego przykazania - czci dla Boga; w takich
przypadkach miałoby miejsce usunięcie na stronę Boskiego przepisu,
którym należy się wtedy kierować. Jeśli starszy, gwałcąc zasady
sprawiedliwości, chce po swojemu kierować zgromadzeniem, przez zmuszanie
lub mamienie, by zgodziło się ono na jego żądanie, okazuje tym samym
przewrotność umysłu, a jego sumienie staje się nieczułe. Ktokolwiek trwa
w gwałceniu swego sumienia ignorując zasady sprawiedliwości i świadomie
popełniając zło, ten osłabia swoje własne sumienie. Sumienie jest jak
waga, na której ważą się różne rzeczy poddawane naszemu osądowi, by
zadecydować, co jest dobre, a co złe, co jest prawe, a co
niesprawiedliwe, która rzecz jest prawdziwa, a która fałszywa. Waga taka
może być albo bardzo nieczuła, albo bardzo delikatna. Może być ona w
stanie ocenić i rozeznać nawet najmniejsze kwestie lub też może reagować
tylko w sposób prymitywny i prosty. Chrześcijanin, szczególnie taki,
który spędził dłuższy czas w szkole Chrystusowej, powinien posiadać
bardzo czułe sumienie, a ze Słowa Bożego powinien pobierać odważniki,
dzięki którym mógłby zważyć wszystkie sprawy codziennego życia i
zdecydować z prawie absolutną dokładnością, co jest dobre, a co złe - do
jakiego stopnia nasze postępowanie może się Bogu podobać lub nie.
Uszkodzenie tej wagi niesie wielkie niebezpieczeństwo w obliczu każdego
grzechu i wydaje się nam, że jest szczególnie niebezpieczne, gdy chodzi
o pychę - wyniosłość ducha. Nie da się niczego zdziałać, dopóki waga ta
nie zostanie naprawiona. Jakże ważne jest dla ludu Bożego czuwanie i
utrzymywanie sumienia w zupełnym porządku oraz niewykorzystywanie
nieświadomości któregoś z braci lub kogokolwiek innego, czy to w
interesach, czy w dyskusji lub też przy wyborach na starszych i
diakonów! Na myśl o wyrządzeniu komuś niesprawiedliwości, w sercu
każdego prawdziwego dziecka Bożego powinien zaraz odezwać się potężny
głos - jakby uderzenie w dzwony na alarm. "Czy jest możliwe, abym ja,
który poświęciłem się dla sprawiedliwości, został osądzony jako czyniący
nieprawość? Czy jest możliwe, bym w moim postępowaniu pozwolił na coś
takiego, co byłoby niesprawiedliwe? Czy jest możliwe, bym działał wbrew
własnemu sumieniu i był z tego powodu wystawiony na okropne tegoż
następstwa?"
Naprawienie złego oznaczałoby skierowanie się do zasad sprawiedliwości,
tak w sercu jak i w umyśle, z ostrożnością odpowiednią do skutków,
którymi ma być życie lub wieczna śmierć. Gdy sprawiedliwość zacznie
kierować takim umysłem, wówczas będzie też zarządzać słowami i czynami
takiej osoby. A wtedy, zacznie taki ktoś spostrzegać, jak bardzo
pogwałcił zasady sprawiedliwości, do jakiego stopnia pycha, wyniosłość
ducha niemalże zniweczyła jego nadzieję osiągnięcia Królestwa. Taka
osoba z pewnością będzie żałować swego postępku i postanowi się
poprawić.
KONIECZNOŚĆ SAMOKONTROLI
Ale jak możemy się zabezpieczyć przed pychą i wyniosłością ducha wiedząc
o jej zdradliwym charakterze i o jej złym wpływie? Jak możemy poznać, że
trwamy w miłości Bożej, a nie przechylamy się na stronę pychy?
Radzilibyśmy, podobnie jak już wcześniej na łamach "Watch Tower", a
mianowicie, aby dzieci Boże nie tylko przy rozpoczynaniu dnia
przystępowały do Boga, prosząc o mądrość i pomoc, a w ciągu dnia starały
się żyć odpowiednio do tej modlitwy, lecz także, by przy zakończeniu
każdego dnia dokonywały przeglądu swych poczynań i ścisłego obrachunku
tego, co zostało uczynione, spraw zaniedbanych oraz tego, co nie powinno
w ogóle zaistnieć w świetle naszych ślubów i przymierza uczynionego z
Bogiem. Jeśli ktoś by prowadził z Panem taki obrachunek każdego wieczoru
i czynił to rzetelnie, zgodnie z sumieniem, które nie stało się
przewrotne, lecz rozlicza dokładnie, to możemy być pewni, że tacy
postępując według Słowa Bożego, będą chodzić w miłości Bożej. Będą
rosnąć w łasce Bożej, znajomości i miłości, a "on zły ich się nie
dotknie". Nie zapominajmy jednak, że okazując pobłażliwość słowom i
uczynkom innych ludzi, przypisując im dobre chęci i zamiary, zobowiązani
jesteśmy z całej siły czuwać nad własnym sercem i własnymi zamiarami.
Powinniśmy zapytać samych siebie, dlaczego coś uczyniliśmy albo dlaczego
czegoś nie zrobiliśmy lub się w czymś zaniedbaliśmy; dlaczego
postąpiliśmy w dany sposób, dlaczego mówiliśmy tym tonem itp. Tak ścisłe
kontrolowanie i ważenie naszych myśli, słów i uczynków niezbyt podoba
się człowiekowi, który nie pragnie żyć w harmonii z Bogiem. Ci jednak,
którzy uczynili z Bogiem przymierze i są wierni temu przymierzu,
przekonają się, że takie postępowanie okaże się dla nich wielkim
błogosławieństwem, pocieszającym ich serca doraźnie i wzmacniającym ich
na przyszłość, a wraz z opatrznością Bożą będzie ich przygotowywało do
stanowiska w Królestwie Niebieskim. Watch Tower 1916 - 276
W.T. 1916 - 276
powrót
do
góry
wersja do druku
|