Z internetowej poczty*
Świadectwo pocieszenia
tłum. Piotr Kubic
20 kwietnia 1999 roku dwaj uczniowie szkoły średniej w Denver zastrzelili dwunastu
kolegów i nauczyciela; następnie popełnili samobójstwo. Wszyscy nieustannie
zadają sobie pytanie: dlaczego? Dlaczego to zrobili i dlaczego Bóg pozwolił,
aby tak się stało?
Poniżej przedstawiamy relacje braterstwa, którzy przy tej okazji prowadzili
pracę ewangelizacyjną.
Braterstwo Moss:
Czwartkowe zebranie wieczorne po strzelaninie poświęciliśmy dyskusji nad tym,
co możemy zrobić. Postanowiliśmy zamieścić ogłoszenie w gazecie tak szybko,
jak to było możliwe. Podczas zebrania zadzwoniliśmy do brata Carla z prośbą
o przygotowanie jakiegoś krótkiego tekstu. Kiedy wróciłem do domu, tekst znajdował
się już w mojej poczcie elektronicznej (tłumaczenie tego tekstu zamieszczamy
pod niniejszym artykułem - przyp. red). W piątek rano wysłałem go do dziennika
"Rocky Mountain News" z prośbą o zamieszczenie we wtorek, kiedy to miała się
odbyć większość pogrzebów. Ten sam tekst miał się ukazać również w sobotę, w
dziale religijnym. Brat Bob Gray ułożył inny tekst. Zgromadzenie w New Albany
przesłało kolejny tekst, który został ułożony przy okazji innej tragedii.
Dowiedzieliśmy się również, że tysiące ludzi gromadziło się w sąsiadującym
ze szkołą Clements Park. Siostry Ruth Powell i Gaylene Homolka zdecydowały się
pójść tam w piątek po południu i zanieść około dwustu broszurek. Zadzwoniły
do nas informując o dużym zainteresowaniu ludzi. Tak więc po pracy, zanim zrobiło
się ciemno, zanieśliśmy następną partię broszurek. W sumie, łącznie z rozdanymi
w sobotę, było ich około 500-600 sztuk.
Mieliśmy możliwość rozmawiać z ludźmi. Co to był za widok! Telewizja nie jest
w stanie tego przekazać. Trzeba było tam być, aby zrozumieć ludzką rozpacz.
Tysiące kwiatów, listów, szarf z napisami, krzyży, zdjęć - jak na ogromnym pogrzebie.
W piątek dowiedzieliśmy się, że pogrzeb odbędzie się w niedzielę. Zadzwoniliśmy
do Chicago w sobotę rano z pytaniem, czy bracia mogliby nas wesprzeć większą
ilością broszurek. Bracia ledwie skończyli je drukować i poinformowali nas,
że mogą nam wysłać cztery z pięciu posiadanych paczek. Po tej informacji czym
prędzej zadzwoniłem do wszystkich braterstwa z naszego zboru. Zebranie w niedzielę
zostało odwołane. Zastanawialiśmy się, czy możemy rozdać jeszcze 3200 broszurek.
Otrzymaliśmy telefony od wielu braci z całego kraju ze słowami zachęty, pomocy
i modlitwy.
Dziesięcioro z nas miało przywilej rozdawać broszurki godzinę przed pogrzebem.
Zawstydziłem się, kiedyś bowiem myślałem, że mamy zbyt dużo tego typu literatury.
Siostra Linda Veach miała jeszcze inne broszurki (m.in. 300 sztuk "Nadziei"),
na których napisała kilka słów od siebie. Na pogrzebie spodziewano się około
30 tysięcy ludzi, przyszło 70-80 tysięcy. Wielu podchodziło do nas po jedną
z broszurek, niektórzy nawet wracali, by wziąć dodatkowy egzemplarz dla znajomych.
We wtorek, podczas największego pogrzebu oraz "chwili ciszy" w całym mieście,
wyłożyliśmy wszystkie broszurki, jakie mieliśmy.
To niesamowite, jak bardzo pogrzeb się rozrósł. Na wzgórzu ponad szkołą stanęło
piętnaście krzyży. Nikt z naszego zboru nie był bezpośrednio dotknięty tragedią,
ale każdy z nas znał kogoś, kto był związany z ofiarami. Niestety, podobnych
tragedii spodziewamy się coraz więcej, w miarę jak zbliża się dzień całkowitego
upadku obecnego złego świata. Co za błogosławiona nadzieja, że Królestwo Boże
zbliża się, by zastąpić uczyniony przez człowieka nieporządek! Miłość Boża obejmie
każdego, kto będzie miał przygotowane serce.
Siostra Linda Veach:
Nigdy przedtem nie uczestniczyłam w takiej pracy głoszenia Prawdy. To doświadczenie
zainspirowało mnie do większego zaangażowania się w ten rodzaj pracy dla Pana.
Wśród tych wszystkich ludzi zgromadzonych na pogrzebie zauważyłam wielki głód
czegoś, co mogłoby ich pocieszyć w tym chaosie. Nie wiem, jak wiele broszurek
zostało przeczytanych, my nie nadążaliśmy ich rozdawać, bo ludzie tak bardzo
pragnęli pocieszenia.
Bardzo ważnym faktem dla mnie było to, że dzieliłam tę pracę z moimi braćmi
tej samej wiary. To wielki przywilej! Tego dnia nie zapomnę nigdy. Z pewnością
Pan był wtedy razem z nami. Szczególnie w chwili, gdy jedna z sióstr zasłabła
i została odwieziona do szpitala. Uroczystości pogrzebowe miały zapewnioną ścisłą
ochronę, z uwagi na obecność wiceprezydenta i innych osobistości.
Brat Dale Crosby:
Zwykle w wielkim tłumie ludzie chcą pozostać anonimowi, by uniknąć kontaktów
z obcymi. Na tym pogrzebie było inaczej. Przybyło 70-80 tysięcy ludzi. Raczej
odnosiło się wrażenie zgromadzenia wielkiej rodziny pogrążonej w żałobie. Przemówienia
pogrzebowe były miłe, ale nie dawały prawdziwego pocieszenia. Wielu pytało:
dlaczego? Było oczywiste, że nikt nie mógł dać odpowiedzi takiej, jaką daje
Słowo Boże.
Dwudziestu trzech pastorów z piętnastu kościołów zamieściło w lokalnej gazecie
całostronicowy artykuł zatytułowany "Dlaczego?" W elokwentny sposób pytali:
Dlaczego moje dziecko? Dlaczego moja rodzina? Dlaczego Bóg na to pozwolił? Czy
rzeczywiście jest Bóg? "Czy rzeczywiście Bóg był tak wszechmogący i tak miłujący,
skoro zło zaczęło górować?". Ich odpowiedzi brzmiały: "On jest Stworzycielem
życia i jest zasmucony tą tragedią. Poznanie Go poprzez Jezusa Chrystusa i umożliwienie
Mu wejścia do naszego życia jest jedyną drogą, by nadać życiu sens wśród tragedii.
On jest mocniejszy nad tę tragedię a Jego dobroć jest większa od obecnego zła".
Pastorzy zadeklarowali swój czas, modlitwy itp. na rzecz społeczności. Wydali
broszurę "Jeśli istnieje Bóg, dlaczego...". Ale nie odpowiedzieli na pytania.
Z tego powodu zamieściliśmy ogłoszenia w prasie, które, jak mamy nadzieję, udzieliły
odpowiedzi tym, którzy pytali naprawdę, nie retorycznie.
Z Chicago, gdzie opublikowane zostały odpowiedzi w prasie, otrzymaliśmy 24
listy, z czego dwadzieścia było pozytywnych.
Swoją uwagę zwróciliśmy również na rodziny chłopców, którzy dokonali zbrodni.
Są one ciągle oskarżane - przez władze, media, opinię publiczną. Palce większości
ludzi wskazują na nie, doszukując się błędów. Za pośrednictwem adwokatów przesłaliśmy
im broszurki wraz z osobistymi listami pocieszenia.
* fragmenty korespondencji z 11 maja 1999, nadesłanej przez braci ze Stanów
Zjednoczonych
powrót
do
góry
wersja do druku
|