Święty Szczepan
Święty Szczepan nie był jednym z dwunastu apostołów naszego Pana, ale
miał przywilej oddać życie dla swojego umiłowanego Mistrza. Oddał je w Jego
służbie i dla świadectwa prawdy. Był on jednym z siedmiu diakonów wybranych
za radą apostołów przez zbór w Jeruzalemie. Imię Szczepan znaczy korona. Szczepan
był godny tej pierwszej korony. Widzimy jak bardzo ten wybór kierowany był duchem
świętym.
To, co zostało nam przekazane o Szczepanie - tym pierwszym męczenniku,
wykazuje pewne podobieństwo do życia i śmierci naszego Pana, Jezusa. "A
Szczepan, będąc pełen wiary i mocy, czynił cuda i znamiona wielkie między ludem"
- Dzieje Ap. 6:8 (BGd). Posiadał on zatem dowody swojego boskiego posłannictwa.
Gdyby ci ludzie, z którymi Szczepan miał do czynienia, byli szczerymi i wierzącymi
Żydami, nie mogliby tych dowodów przeoczyć. Ci, którzy jednak wystąpili przeciwko
Szczepanowi, takimi nie byli. Bez wątpienia byli oni gorliwymi i "prawowiernymi"
Izraelitami i dlatego wplątali się w spór ze Szczepanem. "Lecz nie mogli
sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał" - w.10 (NP).
To nie doprowadziło tych zatwardziałych serc do rozpoznania tego, że to
duch święty ich naprowadzał. Rozgniewali się mocno tym, że to oni nie mieli
mieć racji. Nie chcieli się też narażać na dalsze klęski i kompromitacje, postanowili
wynająć szpiegów. Polecili im pilnie uważać na wszystkie słowa Szczepana i złożyć
im odpowiednie doniesienia. Miały one być dowodem winy, by go postawić w stan
oskarżenia.
Owi plotkarze ledwo mogli zrozumieć, co Szczepan chciał powiedzieć. W
krótkim czasie donieśli swoim zleceniodawcom niejasne obwinienie: Słyszeliśmy,
"jak mówił bluźniercze słowa przeciwko Bogu i Mojżeszowi". To już
było wystarczające, by rozdrażnić żydowskie duchowieństwo i wzburzyć to bezmyślne
pospólstwo. Uchwycili więc Szczepana i stawili go przed Sanhedrynem (Najwyższą
Radą).
Tak jak przeciwko Jezusowi, tak również przeciw Szczepanowi musieli się
znaleźć fałszywi świadkowie, by wystąpić z oskarżeniem: "Ten człowiek nie
przestaje mówić bluźnierstw przeciwko temu miejscu świętemu i zakonowi; Słyszeliśmy
go bowiem, jak mówił, że ów Jezus Nazareński zburzy to miejsce i zmieni zwyczaje,
jakie nam Mojżesz przekazał" - w. 13,14 (NP). Było nieco prawdy w tych
słowach. W każdym jednak razie nie zrozumieli oni mowy Szczepana. Nie sposób
było darować im to, że pomimo tak niejasnego zarzutu postawili Szczepana w stan
oskarżenia. A on zachował się wobec ich zapalczywego wystąpienia ze zdumiewającą
godnością. Napełniał go pokój Boży. Mamy napisane, że "wszyscy, którzy
zasiedli w Radzie, utkwili w nim wzrok, ujrzeli jego oblicze niby oblicze anielskie"
- w. 15 (NP).
Mowa obronna Szczepana
Po ustaleniu oskarżeń ten młody świadek Jezusa otrzymał teraz od najwyższego
kapłana prawo do swojej obrony. Zapytajmy samych siebie: Jak dalece jego mowa
mogła być odparciem zarzutów, które mu postawiono? W jego mowie nie znajdujemy
żadnej próby zaprzeczenia tym zarzutom. Przemawiając przed Najwyższą Radą, streścił
najpierw w kilku słowach historię Izraela od wyjścia Abrahama z Mezopotamii
aż do króla Salomona i zbudowania świątyni. Przede wszystkim w jego mowie nie
było ani jednej wzmianki o Jezusie i Jego Ewangelii. To, co Szczepan wykładał,
nie mogło jego słuchaczom dawać żadnego powodu do sprzeciwu, ani nie mogło ich
rozdrażnić. W swojej przemowie odsłonił głębokie uznanie dla Pisma Świętego,
zwłaszcza dla Mojżesza i Zakonu tych "żywych orzeczeń", które Mojżesz
otrzymał na Synaju przez anioła Bożego. Dalej Szczepan wykazuje, że rządy Salomona
osiągnęły szczytowy punkt w całej historii Izraela po zbudowaniu tej wspaniałej
świątyni. "Ale On Najwyższy nie mieszka w kościołach ręką uczynionych,
jako prorok mówi: Niebo jest stolica moja, a ziemia podnóżek nóg moich. Cóż
mi za dom zbudujecie, mówi Pan, albo które jest miejsce odpocznienia mego? Izali
ręka moja tego wszystkiego nie uczyniła?" - Dzieje Ap. 7:48-50 (BGd).
Aż dotąd św. Szczepan przemawiał całkiem spokojnie i rzeczowo. Nie było
w tej mowie żadnych działań mogących powodować napięcie. Jednak nagle Szczepan
zmienia ton, odchodzi od przedstawienia historii Izraela i zwraca się z ostrymi
i bezwzględnymi słowami do swoich słuchaczy: "Ludzie twardego karku i nieobrzezanego
serca i uszów! Wy się zawżdy sprzeciwiacie Duchowi Świętemu, jako ojcowie wasi,
tak i wy. Któregoż z proroków nie prześladowali ojcowie wasi i nie prześladowali
tych, którzy przedtem opowiadali o przyjściu tego Sprawiedliwego, któregoście
wy się teraz stali zdrajcami i mordercami? Którzyście wzięli zakon przez rozrządzenie
anielskie, a nie strzegliście go" - Dzieje Ap. 7:51-53 (BGd).
Cóż takiego mogło się wydarzyć, że Szczepan tak gwałtownie zmienił ton?
Dzieje Apostolskie o tym nie wspominają. Wolno nam jednak czytać między linijkami.
Kiedy uczynił wzmiankę o Świątyni Salomonowej, stwierdzając, że we właściwym
sensie nie może ona uchodzić za mieszkanie JAHWE, bo On Najwyższy nie mieszka
w budowlach ręką uczynionych, to było to już za dużo dla jego nieufnych słuchaczy.
Dla nich stanowiło wystarczający dowód, że Szczepan przy każdej okazji zniesławia
ich świątynię. Cóż jeszcze było potrzebne? Zmarszczyły się czoła jego sędziów
i oskarżycieli. Ich ręce zacisnęły się w pięści. Narastały pomrukiwania, pojawiły
się pierwsze okrzyki i groźby. Szczepan był więc zmuszony odstąpić od swojego
przedmiotu i zwrócić się wprost do swoich sędziów. Ci ludzie o nieobrzezanych
sercach i uszach najwidoczniej nie usłyszeli, że Szczepan nie powiedział niczego
takiego, czego nie potwierdzałoby samo Pismo Święte; że to nie on, ale sam JAHWE
mówi przez usta proroka Izajasza 66: 1-2, że ta rękoma zbudowana świątynia nie
może być mieszkaniem Bożym, bo On, który stworzył cały wszechświat, mieszka
przecież w niebie. To, co jest najbardziej oczywiste, nie mogły znieść te podjudzone
umysły. Oni wcale nie chcą prawdy, ale szukają pretekstu, aby usunąć tego świadka
Bożego z tego świata, bo trapi i niepokoi ich dusze.
Możemy teraz zrozumieć przemówienie Szczepana. Wiemy też, dlaczego ani
jednym słowem nie wspomniał on o Jezusie, ani o Jego Ewangelii. Musiało zostać
udowodnione, że ci obłudnicy buntują się przeciwko samemu Bogu i Jego Słowu.
Okazało się, że sprzeciwiają się zarówno Zakonowi, którego, jak to utrzymywali,
bronią, jak i żywemu duchowi Bożemu, który przemawiał przez Szczepana. Skoro
się już tak zdemaskowali, to i Szczepan przestał ich oszczędzać. Jeszcze bardziej
przestał oszczędzać samego siebie. Mówił do nich wprost: "Nie tylko ojcowie
wasi pozabijali tych, którzy wskazywali na przychodzącego Mesjasza - Onego sprawiedliwego,
ale też, że oni również stali się zdrajcami i mordercami Syna Bożego".
Śmierć Szczepana dla świadectwa
"Gdy to usłyszeli, zawrzały gniewem serca ich i zgrzytali zębami
na niego" - w. 54 (BT). Skąd takie skrajne wzburzenie? Słuchacze jego stali
przecież w obliczu mocy ducha świętego, wcale o tym nie wiedząc. Poczuli się
bezbronnymi wobec mocy tego świadectwa, które wydawał Szczepan. A jednak, droga
do pokuty i nawrócenia się była dla nich zamknięta. Byli zatwardzeni od Boga.
Istniała tylko jeszcze jedna rozpaczliwa ścieżka obrony przeciwko tej prawdzie,
z którą byli konfrontowani.
Ale Bóg nie wypuszczał ich jeszcze z kleszczy, lecz dręczył ich dalej
słowem prawdy przez swojego świadka. Gdy Szczepan zrozumiał, że chcą go zabić,
wzmocnił swoje serce i podniósł promienne oblicze ku niebu. Wtedy też jako zadatek
przyszłej niebiańskiej nagrody dana mu była wizja. "On zaś będąc pełen
Ducha Świętego utkwiwszy wzrok w niebo, ujrzał chwałę Bożą i Jezusa stojącego
po prawicy Bożej" - w. 55,56 (NP).
Gdy jego przeciwnicy to usłyszeli, ich furia osiągnęła swój szczyt. Czy
słusznie? Święty Szczepan powiedział tylko, że ów Syn Człowieczy powstał, że
usiadł po prawicy Bożej, zgodnie z tym, co Dawid świadczył o Mesjaszu: "Siądź
po prawicy mojej, dokąd nie położę nieprzyjaciół twoich podnóżkiem nóg twoich"
- Psalm 110:1 (BGd).
Czyżby oni rzeczywiście nie mieli mieć racji? Czyżby naprawdę ukrzyżowali
swojego Mesjasza? Czyżby upadli na ten kamień, o którym mówi prorok Izajasz
(Izaj. 8:14,15; Mat. 21:44) i roztrącili się? Taka myśl może odprowadzić od
zmysłów! To nie może być prawda! "Podnieśli wielki krzyk." Chcą przekrzyczeć
tego niewygodnego świadka. Nie mogą już dalej słuchać takiej prawdy. "Zatkali
uszy swoje i razem rzucili się na niego." Zostało im tylko to jedno: Zabić
te "usta", których świadectwa są tak przebijające. Wypchnęli więc
Szczepana za miasto i tam go kamieniowali. Tak jak Jego Mistrz modlił się na
krzyżu, podobnie też Jego uczeń: "Panie Jezu, przyjmij ducha mego",
rzekł i patrząc na swoich nieprzyjaciół "zawołał donośnym głosem: Panie,
nie poczytaj im grzechu tego!". A gdy to powiedział, skonał" - w.
59,60.
Prześladowcy Chrystusa
Pośród obecnych przy kamienowaniu Szczepana był też pewien młodzieniec
imieniem Saul. Saul wyraził zgodę na jego zabicie. Świadkowie, którzy według
zakonu pierwsi rzucali kamienie, składali u stóp Saula swoje szaty. W ten sposób
odsłaniali swoje ramiona i nogi, by mogli lepiej rzucać kamieniami.
Po zabiciu Szczepana - pierwszego męczennika Chrystusowego - prześladowanie
zboru w Jeruzalemie zaostrzyło się. Oprócz apostołów wszyscy rozproszyli się
po całej Judzkiej ziemi i Samarii. Wspomniany wyżej Saul odznaczał się szczególną
zawziętością przeciwko chrześcijanom: "A Saul tępił zbór; wchodził do domów,
wywlekał mężczyzn i niewiasty i wtrącał do więzienia" - Dzieje Ap. 8:3.
Mimo że prześladowcy sprzeciwiali się duchowi Bożemu, to zamordowanie Szczepana
wcale nie obciążało ich sumienia. Nie uświadamiali sobie ogromu tego wykroczenia.
Popełnili tę zbrodnię w osłonie wielkiej nieodpowiedzialnej masy ludu. Oni zaś
w swoim zaślepieniu mogli pomyśleć, że sprawa przebiega w jak najlepszym porządku.
W dodatku na ziemi przelewa się tyle krwi, że zabicie jednego świadka więcej
jest bez znaczenia.
Ale czy taki też będzie osąd Wiecznego Sędziego? Przed Nim, który "bada
się serc i nerek", nie odejdzie z ulgą nikt, kto popełnił morderstwo, nawet
w osłonie i za zgodą bezimiennej masy. Przed Nim winien jest nie tylko każdy,
który rzucił kamieniem, ale również ów młodzieniec, który wyraził zgodę na morderstwo.
"Panie, nie poczytaj im tego grzechu"
Zauważmy teraz, że Szczepan umierając modli się za swoich morderców. Prosi,
aby im była odpuszczona kara za ich ciężkie przewinienie. Cóż go mogło skłonić
do tej modlitwy?
Czyżby sobie przypomniał przykazanie Pana Jezusa: "Miłujcie nieprzyjacioły
wasze, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, dobrze czyńcie tym, którzy
was mają w nienawiści i módlcie się za tymi, którzy wam złość wyrządzają i prześladują
was" - Mat. 5:44 (BGd)?
Czyżby Szczepan był aż tak posłuszny, że zadał sobie ten heroiczny trud,
by stłumić naturalne skłonności do buntu przeciw takiej nikczemności? Czyżby
gwałcił naturalne uczucia do nienawidzenia swoich niesprawiedliwych morderców?
My tak nie myślimy. Szczepan był "pełen Ducha Świętego" (Dzieje Ap.
7:55). On wielce oceniał przywilej oddania swojego życia w służbie Panu i możliwość
zdobycia korony sprawiedliwości. Raduje się więc ze swojego umierania. Był przeświadczony,
że nie mogło go spotkać nic lepszego, jak to, że mógł swe młode życie złożyć
w ofierze. W ten sposób patrząc na swoją śmierć, widział tylko zysk i nagrodę.
Takie uczucia, jak nienawiść albo chęć zemsty, nie mogły mieć miejsca w jego
pełnym pokoju sercu. Jakże mógłby odczuwać urazę do tych, którzy go upodobnili
do Pana w śmierci, aby mógł stać się również uczestnikiem Jego chwały? Szczepan
nie potrzebował tłumić uczucia nienawiści, bo go nie posiadał.
Niemniej zabicie Szczepana było grzechem i to ciężkim grzechem. Ci zatwardziali
Żydzi ponownie zabili Bożego świadka. W nim jako w jednym z członków swego Ciała
Chrystus został ponownie ukrzyżowany. Jak już na to wskazaliśmy w Dziejach Ap.
6:8, Szczepan miał dowody swojego posłannictwa: "Pełen łaski i mocy czynił
cuda i znaki wielkie wśród ludu". Tylko ślepi i obciążeni winą mogli ten
boski dowód zignorować.
Mimo to, zabójcy Szczepana nie popełnili grzechu przeciwko duchowi świętemu;
grzechu, który by nie mógł być "odpuszczony ani w tym wieku, ani w przyszłym"
(Mat.12:32). Tak jak Żydzi, którzy Jezusa ukrzyżowali, nie poznali Pana chwały,
tak też mordercy Szczepana nie wiedzieli, że zabijając go odrzucili Tego, który
przemawiał do nich z nieba (Hebr.12:25). Oni nie byli oświeceni przez ducha
świętego. Dlatego ich grzech, chociaż bardzo ciężki, nie był grzechem na śmierć
(1 Jana 5:16,17).
A jednak ich zaślepienie było karą. Zostali ukarani za ich dawniejsze
narodowe przewinienia. To ich zatwardzenie serc pozbawiło Izrael tego wielkiego
przywileju powołania niebieskiego, które najpierw dla nich było przewidziane.
Była karą niebios to, że nie mogli zrozumieć mowy Jezusa, ani pojąć posłannictwa
Jego Ewangelii o zbawieniu. "Roztrącili się" o słowa żywota. Można
by powiedzieć: Żydzi grzeszą przeciwko swojemu Mesjaszowi i Jego Kościołowi
dlatego, że są pokarani ślepotą, a nie, że bywają karani dlatego, że zgrzeszyli.
O ile w swoim zatwardzeniu popełniają dalsze morderstwa względem sług
posłanych od Boga, to tylko przydają nowe winy do już popełnionych. Te z kolei
wołają o następne kary. Żydzi wpadają w coraz głębsze zatwardzenie. Jest ono
nieuleczalne, chyba że jako środek zostanie zastosowana łaska Najwyższego.
Czy Bóg mógłby po prostu zaniechać ukarania Izraela za te ciężkie przewinienia?
Czy Ojciec Niebieski może wysłuchać modlitwę Jezusa na krzyżu: "Ojcze,
odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią", jak również modlitwę Szczepana? Czy
w odpowiedzi na te modlitwy Bóg może zmienić swoje prawa?
Odpowiadamy, że ułaskawienie Żydów jest możliwe właśnie z tego powodu, że popełnili
ten nadzwyczaj ciężki grzech w stanie zupełnego zaślepienia i zatwardzenia.
Bóg zna stan serca tych zatwardzonych. Jeśli ich rozsądzi na tej podstawie,
że oni by nigdy tego nie uczynili, gdyby mieli doskonałą wiedzę i znajomość
- a przyjdą w końcu do tej świadomości - oraz jeśli będą tego żałować i gorzko
płakać, to Pan Bóg może im tę karę odpuścić. Nastąpi to na pewno, bo modlitwa
naszego Pana, jak i modlitwa Szczepana była wypowiedziana pod natchnieniem ducha
świętego. Prośby te podobały się Panu Bogu i będą wysłuchane: "A jeżeli
wiemy, że nas wysłuchuje, o co go prosimy, wiemy też, że otrzymaliśmy już od
niego to, o co prosiliśmy" - 1 Jana 5:15 (NP). Pokrzywdzeni nie przedstawiają
pożądanej przed Bogiem wartości, czyniąc zadość wiecznej sprawiedliwości. Dlaczego
by więc ci mordercy nie mogli ujść bezkarnie, skoro jest pewne, że oni będą
w pełni świadomi, gdy będą płakać i ubolewać nad swoimi grzechami? Czyż tego
samego nie widzimy w zachowaniu Józefa względem swoich braci? Józef doświadczał,
badał stan serc braci, ale ich nie ukarał. Nie miał takiej potrzeby. Ich przewinienie
wyszło im ku pożytkowi i błogosławieństwu. Józefowi wystarczyło, że im to uświadomił:
"Wy wprawdzie knuliście zło przeciwko mnie, ale Bóg obrócił to w dobro"
-1 Mojż. 50:20.
Czyż w ułaskawieniu Saula nie mamy dowodu wysłuchania prośby Szczepana?
Upłynęło prawdopodobnie tylko kilka tygodni od ukamienowania pierwszego męczennika,
a Bóg uznał Saula za godnego ujrzenia Pana Jezusa, aby Go poznał i zaciągnął
się do Jego służby. Czyż nie zadziałała tu specjalna łaska, by go odciążyć i
oczyścić i że mogła nastąpić tak wielka zmiana w jego stosunku do Jezusa?
"Miłujcie nieprzyjacioły wasze"
Podziwiamy usposobienie Szczepana i możemy się wiele od niego nauczyć. Każdy
z naśladowców naszego Pana mógł z pewnością odczuć pogardę, nienawiść i prześladowania,
chociaż nie każdy musiał umrzeć gwałtowną śmiercią. Każdy ma więc sposobność
naśladować wspaniałość i wielkość usposobienia naszego Mistrza, jak również
Szczepana. Gdyby nam przyszło cierpieć dla Jezusa, niech nam to będzie powodem
do radości, a nie do gniewu. "Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć
i prześladować was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na
mnie. Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie;
tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami" - Mat. 5:11,12
(NP). Nieprzyjaźń i prześladowania dla Chrystusa są dla nas konieczne. Ofiara
Kościoła musi być złożona tak samo dobrze, jak złożona została ofiara Chrystusa
Pana. Święty apostoł Paweł mówi: "Który się teraz raduję w doległościach
moich dla was i dopełniam ostatków ucisków Chrystusowych na ciele mojem za ciało
jego, które jest kościół" - Kol. 1:24 (BGd).
Kościół ma przynieść pewną ofiarę. Kościół ma uzupełnić ofiarę Chrystusa.
Czyżby więc ofiara Jezusa Chrystusa niezupełnie wystarczała dla zbawienia świata?
Czy Jezus nie zmazał grzechu świata "raz na zawsze, gdy ofiarował samego
siebie" (Hebr. 7:27)? Zaiste, uczynił to! Ofiara okupowa Chrystusa jest
z całą pewnością wystarczająca dla zbawienia świata od grzechu i śmierci. Ale
cierpienie i umieranie Jezusa ma jeszcze inne znaczenie niż tylko to związane
z ceną okupową.
Dalsze znaczenie cierpienia naszego Pana jest wyrażone w słowach: "A choć
był [Jezus] Synem Bożym, wszakże z tego, co cierpiał, nauczył się posłuszeństwa.
A tak doskonałym będąc, stał się wszystkim sobie posłusznym przyczyną zbawienia
wiecznego" - Hebr. 5:7-9 (BGd).
Nauka posłuszeństwa
Jak to można zrozumieć, że Pan Jezus "nauczył się posłuszeństwa"?
Czyżby kiedykolwiek Pan Jezus odmówił posłuszeństwa Ojcu Niebieskiemu? W żadnym
wypadku! Ale Ojciec Niebieski chciał swojego umiłowanego Syna, w którym miał
upodobanie, wywyższyć ponad wszystkich książąt anielskich i podnieść Go aż na
swój Tron. Umyślił więc taką próbę posłuszeństwa, która przewyższała próbę posłuszeństwa
wszystkich dotąd stworzonych istot, aby w ten sposób udowodnić wierność Jezusa
i aby mógł się On stać uczestnikiem najwyższego pomazania. Syn Boży miał udowodnić
swoją wierność, zupełne zaufanie i absolutne posłuszeństwo aż do samopoddania
się w śmierci. Nawet w zetknięciu się z największą niesprawiedliwością nie mógł
zwątpić w Boską sprawiedliwość, miłość i prawdę.
Takie posłuszeństwo miał nasz Pan, Jezus Chrystus, udowodnić, zanim miał być
wywyższony ponad swoje dotychczasowe stanowisko, rangę i otrzymać imię, które
jest "nad wszelkie imię" (Filip. 2:9,10). Wiemy, że nasz Zbawiciel
przetrwał tę próbę, że przez wytrwanie w niej zyskał najwyższą niebiańską chwałę,
a wszystkim "jemu posłusznym stał się sprawcą zbawienia wiecznego".
Również dla nas, Jego naśladowców, została otworzona droga do Jego chwały. Prowadzi
ona przez taką samą próbę zupełnego posłuszeństwa. Chociaż przez poświęcenie
naszego życia Bogu okazaliśmy już gotowość do posłuszeństwa Panu, to jednak
musimy się tego posłuszeństwa jeszcze nauczyć i je udowodnić.
A to może się okazać tylko wówczas, gdy takie próby posłuszeństwa będą na nas
nałożone. Różne rodzaje i stany cierpienia mają nasze posłuszeństwo potwierdzić.
Naszymi najlepszymi nauczycielami nie są nasi bracia, nasi starsi - zawsze dla
nas wyrozumiali i pobłażliwi, ale są nimi nasi nieprzyjaciele, którzy nas nienawidzą
i prześladują nas, czy też są niewdzięczni i życzą nam wszystkiego złego. To
oni dają nam sposobność do wypolerowania najczystszego złota chrześcijańskiego
charakteru. Jeśli jesteśmy w stanie pojąć, że nasi wrogowie są dla nas pożyteczni,
to dlaczego mielibyśmy narzekać albo ich nienawidzić!? Nie możemy się jednak
radować z powodu ich nikczemności i karygodnych czynów, chociaż mają nam one
przynosić zysk i błogosławieństwo. Na sprawców natomiast ściągają niepowodzenia
i przekleństwa. Jeżeli tak to będziemy pojmować, czyż nie powinniśmy odczuwać
choć trochę litości dla zaślepionych, a nawet modlić się za nimi: Nie zalicz
im tego przewinienia!?
Nie jest powiedziane, że wskutek naszych modlitw wyjdą bezkarnie z Bożego sądu.
Mają może jeszcze inne grzechy na swoim sumieniu. To, co my możemy z nich zdjąć,
to są te przewinienia, które popełnili względem nas, nie te, które popełnili
względem innych. Stykanie się ze złem jest dla nas konieczne. Światłość ma świecić
w ciemności. Jeśli zapalimy świeczkę przy słonecznym blasku, to jej światełko
nie będzie bardzo dostrzegalne. Jeżeli ją jednak wystawimy w ciemną noc, to
jej światło będzie widoczne z wielkiej odległości. Tak też jest z pięknem chrześcijańskiego
charakteru. Objawia się w zetknięciu ze złem i podłością, jaka teraz jest na
świecie W największym blasku ukazuje się w postaci miłości dla naszych nieprzyjaciół.
Der Tagesanbruch 1996/5 tłum. br. Henryk Kawała
powrót
do
góry
wersja do druku
|