Chrystus podwyższony
W. T. 1888 - 1054
"A ja, jeśli będę podwyższony od ziemi, pociągnę wszystkich do siebie." - Jan
12:32 Różne były domysły i spekulacje co do znaczenia wspomnianego przez Pana
"podwyższenia". Spekulacja jest jedną z charakterystycznych cech natury ludzkiej,
szczególnie zanim dojdziemy do przekonania, że nasze myśli są niekiedy dla nas
kamieniami obrażenia, i poznajemy, że często powinniśmy odrzucić swoje ulubione
opinie, dochodząc do zrozumienia pewnych pism zgodnie z ich kontekstem. W taki
sposób uczymy się wyzbywać przekonania, że niektóre fragmenty Pisma Świętego
muszą być zrozumiane inaczej, niż wskazuje ich prosta wymowa. Wielu badaczy
biblijnych znalazło się w labiryncie trudności, starając się nadać niektórym
tekstom znaczenie rzekomo głębsze niż nadał im je Pan. Prostota Prawdy - prostota,
jaką każde dziecko Boże powinno zauważyć - zaleca, aby Słowo Boże przyjmować
jak dzieci i rozumieć je tak, jak się czyta. Aby nadać wersetowi z Jana 12:32
(werset tytułowy) rzekomo głębsze znaczenie, niektórzy twierdzą, że owo podwyższenie
Syna Człowieczego oznacza Jego uwielbienie - jakby słowa te miały znaczyć: "A
ja, gdy będę uwielbiony, pociągnę wszystkich do tego samego stanu uwielbienia".
Takie rozumienie byłoby przekręcaniem Pisma, ponieważ niczego podobnego nie
ma w tym tekście. Jest tam wyraźnie powiedziane, że podwyższenie to odnosi się
do podniesienia naszego Pana na krzyżu: "A mówił to, oznajmując, jaką śmiercią
miał umrzeć". Gdybyśmy znaczenie danego tekstu zawsze starali się zrozumieć
zgodnie z jego kontekstem, to zaoszczędzilibyśmy wiele trudności sobie i innym.
Greckie słowo tu przetłumaczone na "podwyższenie", użyte jest także w innych
miejscach; na przykład w Ew. Jana 8:28: "Przetoż im rzekł Jezus: Gdy wywyższycie
Syna Człowieczego, tedy poznacie, żem ja jest, a sam od siebie nic nie czynię,
ale jako mię nauczył Ojciec mój, tak mówię". Kto miał dokonać tego wywyższenia?
Nie Ojciec; również Pan Jezus nie miał wywyższyć samego siebie, ani też nie
miał tego uczynić duch święty, ale "wy" - "gdy wywyższycie Syna Człowieczego".
Jest więc widoczne, że nie stosuje się to do wywyższenia w chwale. Takie samo
słowo greckie użyte jest u Jana 3:14: "A jako Mojżesz węża na puszczy wywyższył..."
Czy Mojżesz wywyższył węża do chwały? Wcale nie. "Jako Mojżesz węża na puszczy
wywyższył, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy, aby każdy, kto weń wierzy,
nie zginął, ale miał żywot wieczny". Jest naturalnie prawdą - nie wykazaną w
tym akurat wersecie, ale udowodnioną w innych Pismach - że nasz Pan po owym
podwyższeniu na krzyżu, po swej śmierci za nasze grzechy, został bardzo wywyższony
i że jest uwielbiony teraz i na zawsze; spostrzegamy jednak, że o fakcie tym
nie uczy nasz tekst ani też ten nie pozwala na takie jego tłumaczenie. Niektórzy
z tych, co mówią, że to "podwyższenie" stosuje się do Pańskiego uwielbienia,
mają w tym pewien cel; mianowicie, chcieliby usunąć krzyż. Chcieliby usunąć
ważność śmierci Chrystusowej, którą tekst ten, właściwie zrozumiany, wykazuje.
Następny wiersz uczy wyraźnie, że Żydzi dobrze zrozumieli, co Jezus miał na
myśli; albowiem odpowiedzieli: "Myśmy słyszeli z zakonu, iż Chrystus trwa na
wieki; a jakoż ty mówisz, że musi być podwyższony Syn Człowieczy?". Widzimy
więc, że Żydzi to rozumieli, rozumieli to także uczniowie, że Pan wyraźnie mówił
o śmierci, jaką miał umrzeć, a nie o swoim wywyższeniu do chwały. Na tym polega
cała różnica. Gdy słowa te są rozumiane w sposób, w jaki Pan je podał, czynią
krzyż Chrystusowy centralnym punktem całego planu odkupienia, tak jak Bóg chce,
aby sprawa ta była pojmowana, i jak Pismo Święte w wielu miejscach ją przedstawia
- jako centrum całego planu Bożego. Ukrzyżowanie, "podwyższenie", czyli śmierć
naszego Pana, było koniecznością, będącą fundamentem Boskiego planu. Śmierć
Chrystusa, "Baranka Bożego, który gładzi grzech świata", była jedynym sposobem,
przez który ludzkość mogła być doprowadzona do harmonii z Bogiem. Widzimy więc,
że pociągnięcie ludzkości zależało od Chrystusowej śmierci, od Jego podwyższenia.
Krzyż Chrystusowy nie tylko teraz jest kamieniem obrażenia, nielubianym przez
wielu, o który również wielu potyka się nieświadomie, ale był on także opoką
odtrącenia dla Żydów. Nie mogli oni zrozumieć, czemu On, wielki Mesjasz, który
miał być potężnym i wiecznym Wybawicielem, musiał umrzeć. Nie mogli pojąć, jak
i dlaczego krzyż miał być związany z wypełnieniem się obiecanego przymierza.
Jednak drogi naszego Ojca Niebieskiego nie są jak drogi ludzkie i Jego planem
było, aby Tym, który miał podnieść Izraela i cały świat i stać się Królem chwały,
był ktoś taki, kto dowiódłby swej godności przez posłuszeństwo aż do śmierci,
i to śmierci krzyżowej, jako Odkupiciel wszystkich. Widzimy, że krzyż Chrystusowy
stanowił rzeczywiście centrum Boskiego planu błogosławienia wszystkich rodzajów
ziemi. "Jeśli będę podwyższony od ziemi, pociągnę wszystkich do siebie" (gdybym
nie był podwyższony, nigdy nie mógłbym tego dokonać). Kiedykolwiek więc ktoś
próbuje wykazywać, że krzyż Chrystusowy nie był konieczny; że zapłatą za grzech
nie była śmierć i że nie było potrzebne, aby Pan nasz wykupił ludzkość od tejże
śmierci przez złożenie samego siebie na okup - to niech odpowiedzią dla niego
będzie ten zapis i wiele innych, które wskazują wyraźnie na okup, na śmierć
Chrystusową, jako na podstawę wszelkich naszych nadziei, i uczą, że grzesznicy
nie byli i nie mogli być pociągnięci do Boga wcześniej, zanim kara nałożona
na ludzkość nie była zapłacona przez naszego Odkupiciela. On "kupił nas swoją
własną drogocenną krwią" - swoją śmiercią - ofiarowaniem swego życia. Nie wcześniej
dane było ludowi wesołe poselstwo obiecujące żywot wieczny wszystkim posłusznym
Odkupicielowi, aż wszyscy nie zostali odkupieni na Kalwarii. Jest faktem niezaprzeczalnym,
że żywot wieczny dla udoskonalonych synów Bożych na ziemskim poziomie i nieśmiertelność
(wspaniały, najwyższy stopień życia, właściwy tylko naturze Boskiej i wystawiony
jako nagroda dla zwycięzców Wieku Ewangelii, czyli dla Kościoła) wywiedzione
zostały "na jaśnię" przez Ewangelię (2 Tym. 1:10). Ewangelia zaś nie była głoszona
(z wyjątkiem proroczego i obrazowego głoszenia jej figuralnemu narodowi izraelskiemu)
wcześniej, aż Pan po swoim zmartwychwstaniu nakazał to uczniom, mówiąc: "Idąc
tedy, nauczajcie (głoście wesołą nowinę - nadzieję wiecznego żywota przez okup
złożony za wszystkich) wszystkie narody" - Mat. 28:19.
"POCIĄGNĘ WSZYSTKICH DO SIEBIE"
"Albowiem miłość Chrystusowa przyciska [pociąga] nas..." - 2 Kor. 5:14 Blisko
dwa tysiące lat minęło od czasu, gdy był złożony okup za grzeszników - od czasu,
gdy Syn Człowieczy został podwyższony, jednak nawet w obecnym, tak przyjaznym
czasie widzimy, że ogromna większość rodzaju ludzkiego jest nieświadoma tego
wielkiego daru Bożego i że nie została pociągnięta przez Pana nawet w najmniejszym
znaczeniu tego słowa. Gdy pomyślimy o jeszcze większej liczbie ludzkości zmarłej
w minionych wiekach, która również nie była pociągnięta, to nasza wiara w tę
Pańską obietnicę każe nam spodziewać się, że wypełni się ona dopiero w Tysiącleciu.
Dlaczego nie? Jeśli mądrość Boża dozwoliła, by ponad cztery tysiące lat upłynęło
od chwili, gdy na świat wszedł grzech oraz wynikające z niego cierpienia i śmierć,
nim okup został złożony, to czemu nie mamy wnosić stąd, że pewien długi okres
czasu miał upłynąć również od złożenia okupu do obiecanego pociągnięcia wszystkich.
Ojciec Niebieski miłował swoje stworzenie w czasie całych tych czterech tysięcy
lat, zanim zesłał Odkupiciela; darzył sympatią ludzi w ich upadłym i umierającym
stanie tak samo, jak i dziś; albowiem On się nie zmienia. Obecnie zezwolił,
aby minęło już prawie dwa tysiące lat od śmierci Chrystusa, a Jego pociągająca
moc jeszcze dotąd zdaje się niewiele działać na świecie. To dziwne! Ludzka krótkowzroczność
powie: Jeżeli Bóg tak umiłował świat, iż dał swego Syna, by odkupić wszystkich,
i jeżeli Chrystus umiłował nas tak, że chętnie poświęcił samego siebie za nas,
to skąd ta zwłoka w sprowadzeniu obiecanych błogosławieństw? Skąd ten długi
okres dwóch tysięcy lat nim owe pociąganie wszystkich się rozpocznie?
OBECNIE POCIĄGANE JEST MAŁE STADKO
Badając uważnie Boski plan dopatrzymy się Jego miłości i mądrości nawet i w
tej zwłoce; albowiem przez cały ten czas pociągająca moc Chrystusowa oddziaływała
na pewną szczególną klasę - na klasę, w której miłość Boża i Chrystusowa, zamanifestowana
w owym "podwyższeniu", rozbudzi takie poczucie wdzięczności, że pociągnie ich
do naśladowania Chrystusa, choćby kosztem ucisków, prześladowań i wszelkiego
rodzaju trudności. I tę klasę gorliwych i wiernych, Pan zamierza uczynić współuczestnikami
w Jego wielkim dziele błogosławienia, pociągania i zbawienia całej nabytej przez
Niego własności. Tak więc Chrystus pociąga teraz tylko niektórych - nazywa ich
"małym stadkiem", w przeciwieństwie do wielkiej liczby ludzkości. Oni będą stanowić
Jego Oblubienicę i pierwszy owoc Jego wielkiej ofiary. Jak to określił apostoł,
to miłość Chrystusowa jest tym, co nas obecnie pociąga; jak mocno zaś te więzy
miłości pociągają świętych, dowodzą ich cierpienia, samozaparcie i samoofiara
nawet aż do śmierci, i to często najokrutniejszej. W czasach prześladowań papieskich
wielu było pociągniętych miłością Chrystusową aż do takiego stopnia, że nie
chcąc się wyrzec swej wiary ani postępować według ducha tego świata, znosili
wszelkiego rodzaju udręczenia i haniebną śmierć przez okrutne rozdzieranie,
palenie żywcem i najróżniejsze tortury. Zadziwiająca jest potęga miłości Chrystusowej
okazanej w Jego podwyższeniu na krzyżu, dla naszego odkupienia. Miłość ta dotąd
nie straciła swej mocy do pociągania niektórych i do trzymania ich w wierności
Chrystusowi, nawet w obliczu subtelnych i zwodniczych wpływów obecnych "dni
złych" i "czasów trudnych". Tak, miłość Chrystusowa wciąż jeszcze pociąga świętych,
tak że nie starają się oni postępować według własnych upodobań, lecz zgodnie
z wolą Bożą. Wola Boża w nich kontroluje zaś ich różne, nawet drobne sprawy
życiowe - w pożyciu domowym i rodzinnym, w sprawach handlowych, w biurze, w
pracy, wszędzie wola Boża wywiera swój wpływ na ich myśli, czyny i słowa, czy
są widziani, czy niewidziani, podczas dnia i podczas nocy. W taki sposób miłość
Chrystusowa ustawicznie "przyciska" kilku wiernych, hamuje wszelkie złe zapędy
oraz wzmacnia, uszlachetnia i upiększa charakter, oddziałując na wszelkie ich
stosunki rodzinne, przyjacielskie, sąsiedzkie i społeczne.
PRAWDA CZYNNIKIEM KTÓRY POCIĄGA
Mocą, która przyciska, czyli pociąga świętych do harmonii i jedności z Chrystusem,
a przez Niego z Ojcem Niebieskim, jest Prawda. Dlatego im wyraźniej rozeznajemy
Prawdę, tym większy jest jej wpływ na nas, tym silniej ona pociąga. Prawda objawia
nam nasz stan grzechu i potępienia; a przez pokazanie nam Boskich zarządzeń
dla naszego wybawienia, Prawda objawia nam miłość Bożą i miłość Pana naszego,
Jezusa Chrystusa. Mało Prawdy pociąga słabo, lecz zupełna, czysta Prawda, przyjęta
do dobrego i szczerego serca, jest potęgą - mocą Bożą sprawującą w nas chcenie
i wykonanie Jego upodobań. Bez mocy Prawdy nie mielibyśmy nawet dobrych chęci;
to Prawda kieruje naszą wolą, a dla tych, którzy poświęcili swoją wolę Bogu,
jest ona najsilniejszą podnietą do dobrych czynów. Znajomość Prawdy Bożej, której
główną zasadą i fundamentem jest fakt podwyższenia Chrystusa na krzyżu, będzie
pociągającą i pobudzającą mocą także w Tysiącleciu, podobnie jak teraz, z tą
tylko różnicą, że nie będzie więcej sideł i wpływów Przeciwnika, ciągnących
w przeciwnym kierunku. Szatan będzie związany, powstrzymany od zwodzenia ludzi
i odciągania ich od Boga. Chcieć dobrze i czynić dobrze nie będzie wtedy kosztowało
tyle wysiłku, ile kosztuje teraz; albowiem nie tylko będzie związany Szatan,
ale wyrównany zostanie gościniec, z którego znikną kamienie obrażenia i na którym
nie będzie dzikich bestii (gwałtownych pokus). Odkupieni Pańscy pójdą tym gościńcem
i nie będzie ich nikt niepokoił ani straszył. Pójdą z weselem i będą prowadzeni
w pokoju, a wszelkie warunki staną się dla nich przyjazne (Obj. 20:2; Izaj.
35:8; 62:10). Liczba pociąganych w obecnym wieku jest stosunkowo mała i są tego
różne powody. Niektórzy z ludzi są dobrowolnymi grzesznikami, "dziećmi diabła",
które miłują raczej ciemność niż światłość, ponieważ złe są uczynki ich. Ponadto
bóg świata tego tak zaciemnił umysły lepszych ludzi błędami doktrynalnymi, że
nie są oni w stanie rozpoznać i docenić Prawdy. Innych pociągają zwodnicze rzeczy
doczesne do takiego stopnia, że pociągająca siła prawdy jest zagłuszana. Nawet
wtedy, gdy nasienie Prawdy padnie na dobrą rolę i zacznie kiełkować, bywa często
zaduszone chwastem i cierniem trosk o sprawy doczesne, zabieganiem o uznanie
od świata, zwodniczością bogactw lub nadzieją ich zdobycia.
LUDZKOŚĆ JEST TERAZ W NIEWOLI GRZECHU
Ponieważ cały świat znajduje się w słabości, niedoskonałości i grzechu, nie
możemy się dziwić, że większość ludzi postępuje zgodnie z otaczającymi ją warunkami
oraz swymi zdegradowanymi pożądliwościami. Nasuwa się więc pytanie: Jaka jest
nadzieja, aby kiedykolwiek nadszedł czas, w którym Chrystus pociągnie ich do
siebie? Jeżeli Prawda nie zmienia się i jeżeli nie pociąga ona rzesz ludzkich
teraz, to jaka jest szansa, że będzie je pociągać kiedykolwiek? Z ludzkiego
punktu widzenia nie ma żadnej szansy. Nigdzie nie mamy takiego zapewnienia oprócz
Słowa Bożego. Nasz Pan zapewnił, że On pociągnie nie tylko "małe stadko" w czasie
obecnym (Jan 6:37, 44; Łuk. 12:32), ale że w słusznej chwili pociągnie wszystkich
ludzi i że w tym właśnie celu małe stadko zostanie wywyższone i złączone z Nim;
że znajomością Pańską napełniona będzie cała ziemia i że potęga obecnych wpływów
przeciwnych będzie złamana. Łańcuchy, które obecnie krępują ludzi jako niewolników
grzechu, zostaną zerwane i wszyscy otrzymają moc (możliwość, przywilej), by
stać się synami Bożymi. Grzech przedstawiony jest w Piśmie Świętym jako wielki
tyran, który zniewala ludzkość, by czyniła jego rozkazy; a upadły rodzaj jest
tak mocno skrępowany odziedziczonymi słabościami, że nikt nie może uwolnić się
spod mocy tego tyrana, oprócz tych, którzy słuchają Prawdy i wołają do Chrystusa,
aby ich okowy zostały zerwane, by mogli się uwolnić. Tacy bywają uwolnieni od
dalszej służby grzechowi i mogą stać się synami Bożymi, sługami sprawiedliwości,
dostępując wiecznego żywota. Dlatego możliwość powrotu do harmonii z Bogiem
przez Chrystusa, dzięki pobudzeniu, czyli pociągnięciu przez Prawdę, której
centralny punkt stanowi krzyż, jest przywilejem udzielonym wierzącym w Chrystusa.
Przywileju tego ludzie nie są w stanie zrozumieć ani wykorzystać, dopóki trwają
w nieświadomości, w mocy złego i w swoich odziedziczonych słabościach. Czasem
mówimy, że ludzie są wolni pod względem moralności, mają możliwość czynienia
źle lub dobrze; jest to jednak prawdą tylko w bardzo ograniczonym stopniu. Pierwszy
człowiek po stworzeniu był w rzeczywistości wolny moralnie, lecz od czasu upadku
wszyscy znajdują się do pewnego stopnia w niewoli grzechu i trzymani są w tej
niewoli przez odziedziczone oraz własne słabości, a także przez okoliczności,
których nikt nie jest w stanie kontrolować, dopóki pod Boskim zarządzeniem Chrystus
nie ujmie władzy w swoje ręce. Odkupiciel obejmujący królestwo i panowanie nad
ziemią rozerwie okowy, które obecnie krępują świat i sprawiają trudności nawet
tym, którzy miłują Boga i chcą Mu służyć.
UWOLNIENIE BYŁO MOŻLIWE TYLKO PRZEZ OKUP
Było konieczne, aby nasz Pan umarł dla wykupienia ludzkości, lecz do zupełnego
i pomyślnego dokończenia Boskiego planu jest potrzebne coś więcej. Według tego
planu, Odkupiciel musi także być Wybawicielem - musi tych, których kupił własną
krwią, uwolnić jeszcze z kajdanów grzechu, nieświadomości, przesądów, złych
pożądań i odziedziczonych słabości, a wielu także z grobu, w którym się znajdują.
Nie mógłby ich uwolnić, jeśliby ich nie odkupił, lecz celem odkupienia było,
aby uwolnić ich od grzechu i jego kary - śmierci. Prorok Izajasz przepowiadał
ostateczny cel dzieła Jezusa, które rozpoczął wtedy, gdy ofiarował samego siebie
za nasze grzechy. Mówiąc więc jakby ustami Chrystusa, prorok tak tę sprawę określił:
"Duch Panującego Pana (Jehowy) jest nade mną; przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał
Ewangelię cichym, posłał mię, abym zawiązał rany tych, którzy są skruszonego
serca, abym zwiastował pojmanym wyzwolenie, a więźniom otworzenie ciemnicy"
- Izaj. 61:1. Ci, którzy poznali wielki Boży plan wieków, w tej wzmiance o otworzeniu
ciemnicy i o wyzwoleniu pojmanych widzą o wiele więcej niż inni kiedykolwiek
mogli zobaczyć. Widzą oni, że wszystkie żyjące pokolenia ludzkie są więźniami
Szatana, więźniami zdążającymi do grobu - tego wielkiego więzienia, w którym
znajdują się wszystkie minione pokolenia. Widzą także, że wielki Wybawiciel,
który ich odkupił, musi ich uwolnić, zanim którzykolwiek z nich, choćby nawet
chętni, będą mogli zostać do Niego pociągnięci. Na uwolnienie pojmanych przez
grzech i śmierć, Bóg przeznaczył wiek Tysiąclecia. On nie tylko zamierzył słuszny
czas na zesłanie swego jednorodzonego Syna na świat i słuszny czas, w którym
ten Syn miał złożyć za nas swoje życie, ale także zaplanował słuszny czas na
wyzwolenie więźniów grzechu. Okresem wyzwolenia dla świata będzie Wielki Jubileusz,
na który obrazem był rok jubileuszowy obchodzony przez Izraela co pięćdziesiąt
lat. W tym obrazowym jubileuszu wszystkie długi były odpuszczane, każdy wracał
do swego domu i do swej posiadłości, co wskazywało na przywrócenie wolności
wszystkim ludziom - uwolnienie od grzechu i jego tyranii, do takiej wolności,
jaką miał Adam, który mógł świadomie wybrać sprawiedliwość lub też grzech. Wielki
Wybawiciel ma już gotową proklamację wolności; jest ona napisana Jego drogocenną
krwią, a godziną jej obwieszczenia jest poranek Tysiąclecia.
WSZYSCY POCIĄGANI, NIKT NIE ZNIEWALANY
Gdy nasz Ojciec Niebieski objawia swój plan, my powinniśmy poddać wszelkie
nasze rozumowanie pod to, co On w tym planie nam przedstawia. Rozum ludzki nie
powinien się wynosić wbrew Boskiej mądrości, lecz zawsze winien kierować się
Boskim objawieniem. Dlatego jeśli Pan nasz oświadcza, że pociągnie wszystkich
do siebie, to nie powinniśmy nadawać tym słowom takiego znaczenia, które nie
harmonizowałoby z innymi pismami, odnoszącymi się do tego przedmiotu. Niektórzy
błądzą w tej sprawie, rozumując w następujący sposób: "Pan nasz, Jezus, był
wywyższony do wielkiej chwały i On sam powiedział: Dana mi jest wszelka władza
na niebie i na ziemi. Dlatego, gdy Ten, który ma wszelką władzę, zacznie pociągać
ludzi, wszyscy przyjdą do Niego; bowiem nikt nie będzie mógł sprzeciwić się
Jego wszelkiej władzy". Byłby to fatalizm, który odrzuca prawdziwe znaczenie
słowa "pociąganie" i zastępuje je czymś takim, czego Pan wcale nie wyraził,
mianowicie terminem "przymus". Nie mamy prawa zmieniać znaczenia tego słowa,
tak jak nie mamy prawa zmieniać samego słowa. To, co nasz Pan rozumiał przez
słowo "pociągnę", może być zilustrowane doświadczeniami każdego z nas; bowiem
takie samo greckie słowo użyte jest tam, gdzie Pan mówił, że w obecnym wieku
nikt nie może przyjść do Niego, jeśli nie zostałby pociągnięty przez Ojca (Jan
6:44). Ojciec pociąga teraz klasę Oblubienicy Chrystusowej, tak jak Syn będzie
pociągał wszystkich ludzi w Tysiącleciu. Ojciec pociąga Prawdą i swoją opatrznością,
nie działa jednak wbrew niczyjej woli, nikogo nie zmusza. Nawet wtedy, gdy zostaliśmy
pociągnięci dzięki otwarciu naszych duchowych oczu przez Prawdę w nieprzyjaznych
warunkach obecnego czasu, nie byliśmy wcale zmuszani, aby postępować w tym kierunku;
i teraz możemy "odejść" (Jan 6:66, 67); możemy "zelżyć ducha łaski", który nas
oświecił, a tym samym i pociągnął; możemy dobrowolnie grzeszyć po dojściu do
pełnego zrozumienia Prawdy i po staniu się uczestnikami łaski Bożej w Chrystusie
(Żyd. 10:26-29); nie musimy mieszkać w Nim, lecz możemy zostać odrzuceni jako
odcięte latorośle (Jan 15:6), "dwakroć zmarłe i wykorzenione" (Judy 12). Podobnie
pociąganie wszystkich ludzi przez Chrystusa w Tysiącleciu oznacza, że wszystkim
będą pokazane wielkie korzyści płynące z Prawdy i sprawiedliwości oraz szkody
stanowiące skutek czynienia zła i grzechu. Ci, którzy wybiorą sprawiedliwość
i pójdą za nią, będą stopniowo dochodzić do zupełnej harmonii z Boskim planem
i w nagrodę za ten wybór otrzymają dar wiecznego żywota, który będą mogli zatrzymać
na wieki. Pociągnięcie jest jedną rzeczą, a przyjście - zupełnie inną. Boskim
prawem jest zaproszenie, a przywilejem człowieka - przyjście. Bóg nie uczynił
człowieka bezwolną maszyną, którą można sterować i ciągnąć w jedną lub drugą
stronę. On uczynił go na swoje własne wyobrażenie. Na podobieństwo Boga człowiek
posiada własną wolę. Tylko stworzenia posiadające tę cechę Bóg uznaje za swoich
synów, czy są oni na poziomie ziemskim, czy niebieskim - czy są to synowie natury
ludzkiej, anielskiej, czy Boskiej. Wszyscy synowie Boży mają własną wolę i mogą
decydować w sprawach, które ich dotyczą. Zasada ta będzie obowiązywać w wieku
przyszłym tak samo, jak obowiązuje teraz, chociaż w przyszłości będzie to bardziej
widoczne. Obecnie bowiem, jak to zaznaczyliśmy powyżej, wolna wola człowieka
jest do pewnego stopnia ograniczona z powodu jego upadłego stanu, odziedziczonych
słabości i otaczających go warunków. Przywilej wolnej woli przywrócony ludzkości
w pełnym znaczeniu tego słowa, nie będzie powodował żadnych trudności w Boskim
planie ani też nie będzie w jakimkolwiek stopniu psuł pełnej harmonii w Królestwie
Bożym, ponieważ mimo że Bóg pozostawi wszystkim wolność wyboru życia przez podporządkowanie
się pod ducha Bożego i Jego plan, to jednak - jak nam to oznajmia - wszyscy,
którzy nie zechcą w taki sposób dobrowolnie się podporządkować, zostaną odcięci
od życia na zawsze.
CO JEST TYM, CO POCIĄGA
Co jest tą siłą pociągającą nas do Chrystusa? Jest nią Prawda. Co pociągało
pierwszych uczniów, gdy mówili: "Panie, do kogoż pójdziemy?" Wyznali, że była
to Prawda, ponieważ do powyższych słów dodali: "Ty masz słowa wiecznego żywota".
Była to więc Prawda (Słowa żywota wiecznego), która ich pociągnęła i trzymała
przy Panu. Tak samo rzecz ma się z nami. Nie tylko zostaliśmy pociągnięci Prawdą,
która jakby sznurem opasuje nas i trzyma, ale zarzucamy kotwicę nadziei i ufności,
która wchodzi aż poza zasłonę (poza obecne życie) i tam nas przytwierdza - jak
to śpiewamy w pieśni: "Gdzie On chce, tam spieszę, w Nim ufność złożę swą".
Od sznurów tych możemy jednak uwolnić się naszą wolą; one trzymają nas tylko
tak długo, jak długo pozwolimy im mieć nad nami kontrolę. Widzimy więc, że wiążą
nas jakby podwójne więzy - najpierw Prawda pochodząca od Boga i wiążąca nasze
szczere serca, a następnie wiara i ufność poświęconych serc, skłaniających się
z powrotem ku Bogu. Podobnie będzie z całą ludzkością w Tysiącleciu. Ten, który
pouczył i pociągnął nas Prawdą, w taki sam sposób pouczy cały świat. Nikt nie
pozostanie w nieświadomości pod względem dobroci Bożej i Jego chwalebnego planu.
Każdy poczuje to ciągnięcie tak samo, jak my jesteśmy pociągani Prawdą. Nikt
jednak nie będzie wtedy zmuszany, tak jak i teraz nie jesteśmy pod przymusem.
Bóg szuka takich chwalców, którzy chwaliliby Go nie tylko teraz, ale i zawsze,
w duchu i prawdzie; takich, którzy nie potrzebowaliby być do tego zaganiani
batem lub siłą, lecz którzy chcieliby dobrowolnie pozostawać w harmonii z Bogiem
i rozkoszować się Jego łaską. Niektórzy mniemają, że jedyną rzeczą, która powoduje
w nas ocenę dobra, jest nasze doświadczenie ze złem, lecz nie jest to prawdą.
Aniołowie, którzy zachowali swój stan pierwotny i nigdy nie zgrzeszyli, doceniają
sprawiedliwość nie mniej od nas, a może nawet bardziej. Chociaż z powodu naszych
odziedziczonych słabości skłaniamy się do grzechu, a w sprawiedliwym postępowaniu
napotykamy trudności, to jednak nie jest nam trudno miłować sprawiedliwość.
W Tysiącleciu odjęte zostaną wszelkie słabości ludzkie (wynikłe z upadku) i
ludzie nie będą odczuwać takiego ciążenia w stronę grzechu, jakie odczuwają
teraz.
PRÓBA KU ŻYWOTOWI WIECZNEMU LUB KU ŚMIERCI
Czy więc mamy rozumieć, że zapewnienie Pisma Świętego o tym, że nastąpi naprawienie
wszystkich rzeczy, dowodzi, że gdyby wszyscy zostali doprowadzeni do doskonałego
stanu, to wówczas chętnie służyliby Bogu i zastosowaliby się do Jego reguł?
Odpowiedzią naszą jest, że nie. Mamy bowiem przykłady, że niektórzy nie czynili
tego, chociaż byli w stanie doskonałym. Jednym z takich przykładów jest Adam.
Ktoś powie: "To prawda, ale do upadku Adama przyczyniła się w znacznym stopniu
jego nieświadomość. Gdyby miał więcej znajomości, może postąpiłby zupełnie inaczej."
Co jednak powiemy o Szatanie? Czy i w jego wypadku brak znajomości był przyczyną
zgrzeszenia? I czy to brak znajomości trzyma go dotąd w usposobieniu buntownika
przeciwko Bogu i w usposobieniu tym trzymać go będzie przez całe tysiąclecie?
Nie, szatan nie był i nie jest w nieświadomości grzechu i zapłaty, którą on
z sobą niesie. Mimo to jednak, posiadając wielką władzę i pełną znajomość, obrał
zło i zapragnął je czynić. Przytoczyliśmy ten znamienny przykład, aby wykazać,
że gdy dzieło restytucji (naprawienia wszystkich rzeczy) zostanie zakończone,
wszyscy ludzie będą jeszcze musieli przejść przez pewną próbę, aby każdy udowodnił,
czy jego wola jest ukierunkowana ku dobru, czy też ku złu. Bóg nie zamierza
traktować świata tak jak obecnie traktuje Kościół. Teraz jest czas naszej próby,
lecz w przyszłym wieku słabości ludzi będą od nich odjęte, nim ich próba się
rozpocznie. W każdym poszczególnym wypadku droga, jaką ktoś obierze w czasie
tej próby, zadecyduje o jego byciu godnym lub nie, przejścia poza Tysiąclecie
do następnych wieków chwały. Do miasta tego (do chwalebnego królestwa wieczystego)
"nie wnijdzie nic nieczystego, i czyniącego obrzydliwość i kłamstwo, tylko ci,
którzy są napisani w księgach żywota Barankowych (...) nie będzie tam żadnego
przekleństwa (...), i wniosą do niego chwałę i cześć narodów. (...) Błogosławieni,
którzy czynią przykazania Jego, aby mieli prawo do drzewa żywota i aby weszli
bramami do miasta (do miasta, którego Abraham wyczekiwał, które ma silne fundamenty
sprawiedliwości i prawdy i którego budowniczym jest Bóg)" - Obj. 21:26, 27;
22:14.
OSTATECZNE WYNIKI CHWALEBNE
Ludzkie społeczeństwo będzie czymś wspaniałym, gdy ten wielki Arcykapłan dokończy
dzieła, jakie rozpoczął, a raczej którego dokonanie zapewnił sobie wtedy, gdy
był "podwyższony". Wszyscy chętni i posłuszni zostaną pociągnięci do Niego,
a nieposłuszni zostaną odcięci. To wygładzenie złych przy końcu Tysiąclecia,
często wspominane w Piśmie Świętym, było najdobitniej określone przez Mojżesza,
który proroczo przepowiedział: "Proroka wam wzbudzi Pan, Bóg wasz (...), jako
mię (...) i stanie się, że każda dusza, która by nie słuchała tego proroka,
będzie wygładzona z ludu" - Dzieje Ap. 3:22, 23. Chrystus jest nie tylko Arcykapłanem
i Prorokiem dokonującym pojednania za grzechy i pociągania ludzi do siebie,
jest także Królem, władzą wykonawczą i wielkim Sędzią, który ostatecznie ogłosi
wyrok sprawiedliwości, mówiąc godnym: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego! odziedziczcie
królestwo wam zgotowane od założenia świata"; a niegodnym: "Idźcie ode mnie,
przeklęci, na wieczne odcięcie, które zgotowane jest diabłu i aniołom jego"
- Mat. 25:34, 41. Dzięki niech będą Bogu, że nikt nie będzie męczony! Wyrok
Jego jest sprawiedliwy: "Dusza, która grzeszy, umrze".
powrót
do
góry
wersja do druku
|