Ja za nimi proszę
Lekcja z Ewangelii według św. Jana 17:15-26
W wieczór ustanowienia pamiątki swojej śmierci, Pan Jezus, zamiast
troszczyć się wyłącznie o siebie i rozpamiętywać zbliżającą się chwilę
swego ukrzyżowania, myślał o swoich uczniach i modlił się za nich.
Ostatni werset 16 rozdziału Ewangelii Jana zawiera słowa upomnienia:
"Tomci wam powiedział, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk
mieć będziecie; ale ufajcie, jam zwyciężył świat". Powiedziawszy to,
Jezus wzniósł oczy w niebo i modlił się za uczniów: "Jać za nimi proszę;
nie za światem proszę, ale za tymi, któreś mi dał, bo twoi są. I
wszystko moje jest twoje, a twoje moje, i uwielbionym jest w nich. A nie
jestem więcej na świecie, ale oni są na świecie, a ja do ciebie idę.
Ojcze święty, zachowaj je w imieniu twoim, któreś mi dał..." - Jan
17:9-11. Całe życie naszego Pana stanowi ilustrację tego, co apostoł
zaleca całemu Kościołowi w słowach: "Bez przestanku się módlcie". Jest
jasne, że serce Pana Jezusa było zawsze przepełnione modlitwą,
wyrażającą wdzięczność dla Ojca za wszelkie sprawy w Jego życiu. Jezus
widział Bożą opiekę nad sobą, ufał swemu Ojcu, oczekując, że pomoże mu
On przetrwać wszystkie przykre sytuacje i sprawi, że wszelkie
doświadczenia obrócą się ku dobremu. To nieustanne trwanie w modlitwie
nie oznaczało jednak, że nie kierował do Boga szczególnych próśb:
odrywając się od codziennych wydarzeń, szedł gdzieś na górę, by
porozmawiać z Ojcem na osobności - czasami krótko, a czasami spędzając
całą noc na samotnej modlitwie. Jezus kochał swoich uczniów, jednak oni
nie byli jeszcze spłodzeni z ducha świętego i nie mogli w pełni rozumieć
rzeczy z Jego punktu widzenia. Jedynie Ojciec był w stanie wszystko
pojąć, dlatego Pan, nie mogąc liczyć na ludzką pomoc, tym częściej
zwracał się w modlitwie do Ojca. Podobnie jest, czy też powinno być, z
naśladowcami Jezusa. W miarę jak wzrastamy na podobieństwo Jego
charakteru, powinniśmy tak samo modlić się bez ustanku, dziękując za
wszystko, śpiewając i grając w naszych sercach Panu i uznając Go za
ośrodek wszelkich naszych nadziei, dążeń i radości. Powinniśmy także, za
przykładem naszego Pana, korzystać z przywileju bardziej formalnego
zbliżenia się do tronu łaski, aby prosić o litość i otrzymać pomoc w
potrzebie. Podobnie, jeśli czasami czujemy, że osoby nam drogie,
związane z nami cieleśnie bądź duchowo, nie są w stanie współczuć z nami
w naszych doświadczeniach, ten brak ziemskiej pomocy może wyjść nam na
dobre, częściej bowiem będziemy zwracać się do niebiańskiego
Pocieszyciela, od którego możemy otrzymać większe błogosławieństwo i
radość.
ZA KOŚCIOŁEM, NIE ZA ŚWIATEM
W tej modlitwie naszego Pana, podobnie jak w innych miejscach
natchnionego Słowa Bożego, zaznaczona jest wyraźna różnica pomiędzy
Kościołem a światem. Ci, którzy nie widzą tej różnicy, ponoszą wielką
stratę, ponieważ zrozumienie tej sprawy dopomaga w dobrym rozbieraniu
Słowa Prawdy. Chociaż "Bóg tak umiłował świat", a Jezus "z łaski Bożej
za wszystkich śmierci skosztował" i stał się ubłaganiem za grzechy
całego świata, jednak On sam nie jest ze świata, tak jak i ci, którzy
stają się Jego uczniami, nie są ze świata. "Nie sąć z świata, jako i ja
nie jestem z świata" - Jan 17:14,16. Przeoczenie różnicy pomiędzy
kościołem a światem stało się poważną szkodą dla prawdziwego
chrześcijaństwa. Świat przywłaszczył sobie niektóre obietnice, stąd jego
zwyczaje i obrządki mniej lub bardziej przypominają bądź też fałszują
łaski należące do Kościoła. Nazywa się to cywilizacją. Tym sposobem
znaczna część świata uznawana jest mylnie za część kościoła. Wychodzi to
na ich własną niekorzyść, bo nie dostrzegając, że członkowie prawdziwego
Kościoła muszą być na nowo spłodzeni, aby mogli ponownie narodzić się
przy zmartwychwstaniu, zwodzą jedynie samych siebie. Dzieje się to ze
szkodą również dla prawdziwego Kościoła, dla prawdziwych naśladowców
Pana, których nowa natura musi walczyć ze słabościami ciała, ciało zaś
stara się usprawiedliwiać swe postępowanie, twierdząc, że stosuje się do
powszechnie przyjętych zasad i że wykraczanie poza zwykły standard
postępowania jest fanatyzmem i krańcowością. Wierni Pańscy powinni
pamiętać, że z punktu widzenia świata i nominalnego kościoła, muszą oni
być postrzegani jako ekstremiści, jeżeli tylko chcą sprostać normom
ustalonym przez Pana i apostołów, normom, które Jezus i apostołowie
stosowali w swym życiu, zaparłszy się samych siebie aż do śmierci. Pan
Jezus nie modlił się za światem, ponieważ jeszcze nie nadszedł czas, by
liczyć się ze światem - i nie miał nadejść, dopóki Kościół, Ciało
Chrystusowe, nie zostanie wybrany. Jezus modlił się szczególnie za
apostołami, ponieważ oni mieli być Jego specjalnymi przedstawicielami na
świecie. Modlitwa ta obejmowała również pięciuset wiernych, którzy do
tego czasu uwierzyli w Niego w szczerości swych serc. Ponadto (w.20) Pan
rozciągnął swą prośbę na wszystkich członków tej klasy, aż do końca
wieku - wszystkich, którzy uwierzą w Niego tak zupełnie i szczerze, że
ich wiara odłączy ich od świata, czyniąc ich Jego uczniami i
naśladowcami na wąskiej drodze Prawdy.
O CO PAN SIĘ NIE MODLIŁ
Kiedy patrząc na dzisiejszy świat, przyglądniemy się nominalnemu
kościołowi chrześcijańskiemu i spróbujemy postawić się na miejscu
nominalnego chrześcijańskiego wyznawcy wraz z prezentowanym przez niego
punktem widzenia, i jeśli założymy przy tym, że Pan modlił się za obecny
stan rzeczy, wydaje się, że Jego modlitwa musiałaby brzmieć mniej więcej
tak:
"Proszę, aby moi naśladowcy byli liczni, bogaci i uczeni, aby mogli
zyskać znaczenie w świecie. Proszę, aby mogli być podzieleni na wielkie
denominacje, z których jedne zachowają część Prawdy, a drugie inną jej
część, wprowadzając do niej niekonsekwencję i błąd. Proszę, aby powstała
pełna dostojeństwa i samozadowolenia klasa, okazująca formalną
pobożność, znana jako Episkopalni. Proszę też za inną dostojną klasą,
która będzie się trzymać Westminsterskiego Wyznania Wiary, by później, w
1902 roku, uzupełnić je krótkim stwierdzeniem, które w efekcie stanowić
będzie jego zaprzeczenie. Modlę się również o wielką schizmę pod
przewodnictwem Wesleya, która wprowadzi do nabożeństw świeckie zwyczaje
i powab i będzie miała wielkie powodzenie, szczycąc się, że każdego dnia
w roku wznosi jeden nowy budynek kościoła. Proszę za jeszcze jedną
wielką sektą, czyli grupą moich naśladowców, aby wyznawali moje imię,
będąc jednocześnie naśladowcami Lutra. Proszę także za wielkim kościołem
rzymsko-katolickim, który będzie głosił, że jest moim królestwem, że
panuje w mocy, wielkim dostojeństwie i honorze nad królestwami ziemi i
że jego głowa i przedstawiciel jest moim zastępcą - duchowym przywódcą
całego świata. Proszę, aby przebiegła polityka tego kościoła mogła
trzymać Słowo Boże z dala od ludu i aby zaczęto przedstawiać moją wielką
ofiarę za grzechy świata w niezliczonych ofiarach mszy. Proszę, aby
kościół ten miał powodzenie i "osłabiał świętych Najwyższego Boga".
Modlę się również za wszystkie małe sekty, wyznania i odłamy, aby i one
miały powodzenie i aby każda z grup była przekonana, że to właśnie ona
ma Prawdę, i była zadowolona z własnych wierzeń; aby napotykała
trudności w badaniu Pism, z których mogłaby poznać drogę, prawdę i
żywot. Proszę, aby wszystkie te odłamy pozostały rozproszone i
odgrodzone od siebie sekciarskimi płotami. Proszę też, aby dzieliły je
nie tylko różnice wyznaniowe, ale dodatkowo polityczne i narodowościowe
uprzedzenia, tak aby miliony ludzi należących do jednej partii i jednego
narodu wzniecało wojny, straszyło i mordowało tych, którzy będą
członkami innych partii i narodowości. Proszę, aby te różnice
narodowościowe między nimi były tak ogromne, aby każdorocznie wydawano
setki milionów dolarów na armie, broń i okręty wojenne - narzędzia
wzajemnej walki, groźby i zastraszenia. Proszę o to wszystko, aby świat
pogański mógł zachwycać się, jak chwalebny wpływ wywarła moja nauka na
chrześcijaństwo, i aby wszyscy poganie mogli jednogłośnie powiedzieć:
"Podzielmy się i my na różne partie i sekty. Uzbrójmy się i walczmy.
Nauczmy się postępować tak, jak postępują narody chrześcijańskie, aby
nie miały one monopolu na profanację, pijaństwo i rozpustę, lecz abyśmy
i my w tym uczestniczyli.""
O CO NASZ PAN SIĘ MODLIŁ
Jakże inne od tych były jednak prośby naszego Pana. W Jego modlitwie
uczniowie są ukazani jako znikoma mniejszość na świecie, mniejszość,
której świat miał nienawidzić, której miał się przeciwstawiać i której
miał nie rozumieć. Nie miała to być grupa ludzi bardzo wielkich, ani
bardzo mądrych, bardzo uczonych, bogatych czy też zacnych, lecz miała
składać się głównie z ludzi ubogich - ogólnie biorąc miało to być
"maluczkie stadko". Charakterystyka tych, których Jezus osobiście
powołał na swoich uczniów, powinna znaleźć odbicie u wszystkich Jego
późniejszych prawdziwych naśladowców. Pomimo tak wielkiego wachlarza
chrześcijańskich narodów i sekt, Pan "zna tych, którzy są Jego" i -
zgodnie ze swoją modlitwą - nie oddziela w ciągu tego wieku swoich
naśladowców od świata, ale pozostawia ich na świecie; oddzielenie od
świata dotyczy jedynie ich serc: "Nie proszę, abyś je wziął ze świata,
ale abyś je zachował ode złego". Nie możemy mówić, że zło jest dobrem,
ani twierdzić, że świat stał się świątobliwy, gdyż jest on wciąż zły.
Chrześcijaństwo znajduje się dzisiaj praktycznie w takim samym stanie, w
jakim znajdowali się Żydzi, gdy ukrzyżowali Pana i prześladowali Jego
naśladowców. Wówczas członkowie głównej sekty żydowskiej nazywali siebie
świętym ludem Bożym (takie jest znaczenie nazwy 'faryzeusz'), a cały
naród znajdował się na poziomie zewnętrznej, pozornej moralności, która
w oczach Jezusa była farsą. Pan nazwał religijnych przywódców żydowskich
pobielanymi grobami, które wewnątrz pełne są zgnilizny. Powiedział im,
że omywają kubek z zewnątrz, lecz w środku pozostaje on brudny; że
rozszerzają swe filakterie i odmawiają modły w miejscach publicznych,
lecz ich serca dalekie są od świątobliwości i miłości; że gotowi by byli
zagrabić dom ubogiej wdowy, jeśli tylko można by tego dokonać z
zachowaniem pozoru prawa i jeśli transakcja taka nie wywołałaby zbyt
wielu zarzutów pod ich adresem (Mat. 23:14, 23-28). Podobnie jest i
dzisiaj: zewnętrzny blask i ogłada w wielu przypadkach są hipokryzją;
ludzie zachowują zewnętrzne formy pobożności, zbliżając się do Boga
wargami, podczas gdy ich serce jest od Niego dalekie; ich czas zajmują
inni "bogowie": moda, stroje, przyjemności i pomnażanie pieniędzy,
jeżeli nie gorsze grzechy. Nasz Pan modlił się o to, aby Jego prawdziwi
naśladowcy mocą niebiańską mogli zostać zachowani od takiego stanu
rzeczy, aby byli dalecy od popierania go, lecz nie w ogóle poza nim. I
wierzymy, że tak sprawy się miały przez cały Wiek Ewangelii; że modlitwa
Pana została wysłuchana i że rozproszeni członkowie Jego Maluczkiego
Stadka, latorośle prawdziwego winnego krzewu, rozwijali się w swych
sercach, duchowo, zachowując swe życie całkowicie niezależne od
nominalnego systemu, który jest tylko częścią tego świata. Wierzymy, że
jest to aktualne także dziś i że tych, którzy "są na świecie", chociaż
"nie są ze świata", Pan wzywa obecnie, w czasie Żniwa, aby wyszli z
Babilonu: "Wynijdźcie z niego, ludu mój, abyście nie byli uczestnikami
grzechów jego, a iżbyście nie wzięli z plag jego"- Obj. 18:4. Jednak
wnioskując z tego, że ogólna liczba Izraelitów, którzy wyszli z
Babilonu, kiedy nadarzyła się sposobność, wynosiła tylko około 50
tysięcy, możemy się spodziewać tutaj, że Pan tak urządził rzeczy (mając
na względzie popularność błędu i niepopularność Prawdy), iż niewielu
będzie takich, którzy są gotowi porzucić wszystko, żeby iść za Prawdą i
sprawiedliwością.
"POŚWIĘĆ ICH W PRAWDZIE SWOJEJ"
Dalsze słowa modlitwy wykazują dwie rzeczy - po pierwsze, dlaczego
naśladowcy Pana zostaną zachowani, po drugie, w jaki sposób zostaną
zachowani. (1) Będą zachowani, ponieważ nie są ze świata, ponieważ
stanęli po właściwej stronie - po stronie Pana, ponieważ w sensie
przenośnym umarli oni dla świata i grzechu i zostali spłodzeni na nowo z
ducha świętego do nowości żywota. (2) Zostaną zachowani na świecie, a
nie wzięci ze świata, dzięki mocy Prawdy działającej w ich sercach.
Prawda ich poświęci i oddzieli ich od świata - nie jakakolwiek prawda,
ale Prawda Boskiego objawienia względem charakteru i planu Bożego oraz
względem związku prawdziwych chrześcijan z Bogiem i Jego planem.
Podsumowując to wszystko, Pan powiedział: "Słowo Twoje jest prawdą" -
ową jedyną Prawdą, która może poświęcić uczniów i odłączyć ich od
świata. Świadomi jesteśmy tego, że doktryny stały się bardzo
niepopularne we wszystkich częściach świata, także w nominalnym
kościele. Wcale nas to nie dziwi. Doktryny, czyli artykuły wiary różnych
sekt i wyznań chrześcijańskich, są tak zmieszane z błędem i tak niemiłe
dla duchowych zmysłów prawdziwych chrześcijan, że nie mają oni żadnej
przyjemności karmić się nimi duchowo. Prorok Pański określił tę sprawę w
taki sposób: "Wszystkie stoły ich pełne są zwracania i plugastwa" -
Izaj. 28:8. Wszystkie wyznania wiary sformułowane w ciemnych wiekach
średnich są dzisiaj bezwzględnie odpychające, podczas gdy Prawda -
"Słowo Twoje jest prawdą" - nigdy nie wietrzeje, nie ulega zepsuciu i
nie staje się nieprzyjemna. Ona wciąż jest chlebem z nieba, jest wciąż
Słowem Żywota; a wszyscy, którzy są z Prawdy i nie są już więcej
niemowlętami w Chrystusie, lecz żywią się twardym pokarmem Jego Słowa,
dzięki czemu to Słowo doceniają, wszyscy, którzy przestali już pić
mleko, mogą powtórzyć za poetą, mając na myśli wspaniały przebieg planu
Bożego: "Nic tak nie koi moich tęsknot". Prawda ma moc uświęcania serc,
ponieważ wypełnia tęsknoty serca. W każdym sercu drzemią pewne talenty i
zdolności, które wymagają działania, aktywności. Potrzebne jest coś, co
zaspokoi wymagania tych różnorodnych talentów i przymiotów umysłu. Jeśli
wielkie i kosztowne obietnice Słowa Bożego nie zostaną przyjęte do
serca, aby zaspokoić jego pragnienia i tęsknoty, wówczas karmić się ono
będzie innymi rzeczami. Świat, ciało i Szatan napierają przecież na nie,
podsuwając różne przynęty, które zostaną przyjęte, jeżeli nie będzie ono
napełnione lepszymi rzeczami i utrzymywane w takim stanie. Jedna z
przypowieści Jezusa przedstawia serce, które zostało oczyszczone i
uwolnione od złego ducha, później jednak, ponieważ było wciąż puste,
opanowane zostało przez siedem diabłów. Nasze serca potrzebują nie tylko
oczyszczenia przez usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, lecz muszą być
także wypełnione Panem. Chrystus Pan zaś, który nazywa siebie Prawdą,
dostarczy wszelkich prawd, które posilą, wzmocnią i napełnią nasze
serca, zaspokajając nasze pragnienia. W taki to sposób Pan uświęca tych,
którzy łakną i pragną sprawiedliwości, i w taki sposób odłącza ich od
świata i trzyma z dala od światowego ducha, nadziei, celów i ambicji.
BOSKA MOC I WŁADZA W CZASIE SŁUSZNYM
Czy mamy zamiłowanie do sprawiedliwości? Nie możemy spodziewać się, że
znajdziemy ją w świecie ani że zostanie zaprowadzona na ziemi w obecnych
warunkach. Musimy stwierdzić, że tylko obiecane Królestwo Boże jest w
stanie zaprowadzić sprawiedliwość. Toteż nasze serca, jak gołębica
Noego, powraca do Pana jako źródła i ośrodka sprawiedliwości. Czy
pragniemy pokoju i radości? Nasze minione doświadczenia w świecie
przekonują nas, że mimo iż wszystek świat szuka szczęścia, nie znajduje
go. Jeżeli znaleźliśmy Pana - znaleźliśmy tajemnicę szczęścia, tajemnicę
chrześcijanina, jak każdego dnia czuć się szczęśliwym. Czy chcielibyśmy
mieć moc i wpływ, które moglibyśmy wykorzystać w dobrym celu? Słowo
Prawdy zapewnia nas, że niemożliwe jest posiadanie takiej mocy obecnie.
Jeśli jednak pozostaniemy wierni, otrzymamy moc, chwałę, cześć i
nieśmiertelność przy pierwszym zmartwychwstaniu. Wtedy nasze największe
nadzieje i ideały zostaną zrealizowane dzięki błogosławieństwom, jakie
spłyną na wszystkie rodzaje ziemi. Czy pociąga nas bogactwo? Pismo
Święte daje nam prawdziwe bogactwo i zapewnia nas, że jeśli naśladujemy
Pana, wszystkie rzeczy są nasze - teraz przez wiarę, w przyszłości zaś,
kiedy staniemy się współdziedzicami z Panem w Królestwie Niebieskim,
będą nasze w istocie. Jezus mówił dalej: "Jakoś Ty mię posłał na świat,
tak i ja posłałem ich na świat" - w.18. Jest jasne, że Ojciec posłał
Syna, który opuścił chwałę, jaką miał u Ojca, zanim "Słowo stało się
ciałem i mieszkało między nami". W jakim sensie jednak my jesteśmy
posłani na świat, skoro urodziliśmy się na tym świecie? Oczywiście
apostołowie byli specjalnie posłani na początku, lecz w pewnym znaczeniu
i stopniu wszyscy naśladowcy Pana są przez Niego posyłani na świat. On
jednak może nas posłać dopiero wtedy, kiedy odłączymy się od świata i
staniemy się własnością Pana w sercu i w Prawdzie. Wtedy daje nam
zlecenie, czyli poselstwo, pewne dzieło do wykonania na tym świecie w
Jego imieniu i dla sprawy, którą On reprezentuje, to jest dla
sprawiedliwości. Zatem prawdziwi naśladowcy Pana są przedstawicielami
Boga i Chrystusa. Jak Jezus był na świecie, tak i my jesteśmy na
świecie; dlatego On wzywa nas, abyśmy chodzili jako dzieci światłości,
abyśmy zwalczali grzech w sobie i używali naszego wpływu we wszelki
właściwy sposób przeciwko grzechowi, a dla dobra sprawiedliwości i
Prawdy.
KOŚCIÓŁ MA UCZESTNICZYĆ Z PANEM W CHWALE
Modląc się dalej, Jezus oświadczył: "A ja poświęcam samego siebie za
nich, aby i oni poświęceni byli w prawdzie". Zdaje się, że słowa te
zawierają w sobie myśl, podobnie jak inne fragmenty tej modlitwy, że do
tamtej chwili Pan zrealizował już w pełni plan swego Ojca, to znaczy, że
Jego uczniowie mieli rozwijać się w tym celu, aby w słusznym czasie stać
się Jego współdziedzicami w królestwie i uczestnikami Jego chwały. W
pierwszej chwili mogłoby się wydawać, że takie dzielenie się chwałą
królewską umniejszy rozmiar chwały samego Jezusa, podobnie jak
naznaczenie siedemdziesięciu starszych w Izraelu, aby wraz z Mojżeszem
byli sędziami, zdawało się na pierwszy rzut oka ograniczać, bądź
umniejszać dostojeństwo i autorytet Mojżesza. Jednak tak jak Mojżesz był
bardzo pokorny i z zadowoleniem powitał współsędziów, mówiąc: "Boże,
daj, aby wszystek lud Pański prorokował, a iżby dał Pan Ducha swego na
nich" - 4 Mojż. 11:29, podobnie Pan Jezus daleki był od myśli, że wybór
Kościoła na współdziedziców w królestwie umniejszy Jego osobistą chwałę.
Jezus wspaniałomyślnie włączył się do realizacji Boskiego planu i
oświadczył w swojej modlitwie, że wydziela pewną część chwały i
dostojeństwa z obiecanej Mu przez Ojca nagrody, aby Jego naśladowcy
mogli w niej uczestniczyć jako Jego współdziedzice, wybrani i obdarzeni
tym zaszczytem przez Prawdę, przez wielkie i kosztowne obietnice, jakie
im zostały dane. Ta sama myśl zdaje się kryć w wersetach 22 i 23:
"Chwałę, którąś mi dał, dałem im, aby byli jedno, jako my jedno
jesteśmy; ja w nich, a ty we mnie, aby byli doskonałymi w jedno, aby
iżby poznał świat, żeś ty mię posłał, a żeś ich umiłował, jakoś i mię
umiłował". Jeśli miłość Boża przenika nasze serca, nie ma w nich miejsca
na samolubstwo. Toteż nasz drogi Odkupiciel, zamiast odczuwać zazdrość z
tego powodu, że i inni mieli być wyniesieni do boskiej natury jako
uczestnicy Królestwa, wyraża w swej modlitwie pełną aprobatę dla tego
planu, gotowość współdziałania i radość z takiego ułożenia spraw. Jakaż
wspaniała myśl kryje się w tym dla nas, jako przyszłej Oblubienicy, już
zaręczonej z Niebiańskim Oblubieńcem! Pan cieszy się z tego, że
podniesie nas z niskiego stanu, abyśmy zjednoczyli się z Nim w
Królestwie, na Jego tronie i w miłości Ojca. To cud nad cudami! Czyż
jest gdzieś granica Boskiej wspaniałomyślności? Kiedy byliśmy jeszcze
grzeszni, znajdując się pod potępieniem śmierci, zostaliśmy umiłowani i
drogo odkupieni. Teraz zaś słyszymy niebiański głos: "Wstąpcie wyżej",
tak, aż na tron, do współdziedzictwa z Królem Królów i Panem Panów, z
jednorodzonym Synem Boga, pełnym łaski i prawdy. Gdybyśmy zawsze mieli
na pamięci te wspaniałe objawy miłości i bezinteresowności naszego Pana,
nie byłoby pomiędzy nami (którzy chcemy naśladować Syna Bożego) miejsca
na jakąkolwiek wzajemną rywalizację. Powinniśmy się radować, kiedy
członkowie Ciała Chrystusowego stają się coraz bardziej użyteczni i
robią postępy w służbie dla Pana. Powinniśmy coraz lepiej rozumieć słowa
Pisma: "W pokorze jedni drugich mając za wyższych nad się" - Filip. 2:3
i cieszyć się, gdy którykolwiek z braci rośnie w łasce u Boga i u ludzi,
mając powodzenie i stając się coraz bardziej przydatnym w zborze. Jeśli
potrafimy radować się w taki sposób z sukcesów współczłonków
zgromadzenia, jest to dowód, że sami wzrastamy w podobieństwie do
Chrystusa - naszej wspaniałej i chwalebnej Głowy. Ci, którzy nie mają
takich uczuć, powinni starać się o nie i odczuć ulgę dopiero wtedy,
kiedy je w sobie rozwiną.
"ABY WSZYSCY BYLI JEDNO"
Duch trustów i spółek, powszechny w świecie, przenika wszędzie, czego
skutkiem jest powstawanie kongregacji religijnych i połączeń
wyznaniowych. Ogólnie rzecz biorąc, prowadzi to gwałtownie do
powstawania wielkich trustów religijnych, których rozwój jest poważnym
zagrożeniem dla wolności prawdziwie poświęconych naśladowców Pana, lecz
nie może zaszkodzić ich duchowemu dobru. Przeciwnie, może okazać się
błogosławieństwem dla Maluczkiego Stadka, w tym znaczeniu, że jeszcze
bardziej ich odróżni i utwierdzi w nich naukę Pisma Świętego, odłączając
ich coraz trwalej od nominalnych systemów, wiązanych w snopy jak kąkol
ku spaleniu. Pismo Święte potwierdza taki stan rzeczy, gdyż wyraźnie
przepowiada, że tak miało się dziać przy końcu tego wieku, bezpośrednio
przed upadkiem wielkiego Babilonu (Obj. 18:21). Pańska prośba: "Aby
wszyscy byli jedno" wypełniała się podczas całego Wieku Ewangelii.
Wszyscy prawdziwi naśladowcy Pana znajdowali się w jedności serca,
jedności celu i jedności ducha z Ojcem i Jego Synem - w Boskiej
społeczności, jakiej nie zdołają wytworzyć żadne ziemskie więzy ani
wyznania wiary. Tak jest i dzisiaj i tak będzie zawsze pomiędzy tymi,
którzy naprawdę należą do Pana. Oni znają jedni drugich nie z nazwy,
zewnętrznych cech lub znaków, ale z wiary i wynikającej z niej miłości,
którą każdy rozpoznaje. "Stądci poznają wszyscy, żeście uczniami moimi,
jeśli miłość mieć będziecie jedni przeciwko drugim" - Jan 13:35. "My
wiemy, żeśmy przeniesieni z śmierci do żywota, iż miłujemy braci" - 1
Jana 3:14. To prawda, miłujemy wszystkich ludzi i staramy się dobrze
czynić wszystkim, według naszych możliwości, lecz - jak mówi apostoł -
"najwięcej domownikom wiary" (Gal. 6:10), tym, którzy miłują Pana, ufają
w Jego drogocennej krwi, są w pełni poświęceni dla Niego i, na ile ich
stać, starają się postępować według Jego woli i poznawać ją codziennie.
Ta jedność pomiędzy ludem Pańskim nie oznacza oczywiście jedności osoby.
Naśladowcy Pana nie są jedną osobą, ale są jednością w duchu. Jest to
też ilustracją jedności, jaka występuje pomiędzy Synem a Ojcem - nie są
Oni jedną osobą, ale stanowią jedność co do ducha, celu i woli. Nasz Pan
powiedział przecież, że On zawsze wykonuje wolę Ojca, czyniąc tylko to,
co jest przyjemne przed Jego obliczem. Podobnie i my trwamy w Jego
miłości i mieszkamy w Nim, ponieważ czynimy Jego wolę, która jest wolą
Ojca. W ten sposób Ojciec, Syn oraz Kościół - Oblubienica, wszyscy są
jednym - w duchu i w Prawdzie.
UCZESTNICY CHWAŁY CHRYSTUSOWEJ
Słowa naszego Pana: "Ojcze! któreś mi dał, chcę, aby gdziem ja jest, i
oni byli ze mną, aby oglądali chwałę moją" - w.24, to nie prośba, ale
Pańska deklaracja woli - to tak jakby mówił: "Ojcze, rozumiem, że taka
jest Twoja wola co do moich naśladowców, i ja również chcę tego, i
zgadzam się z Twoim wspaniałym i hojnym zarządzeniem. Będę bardzo
zadowolony, kiedy moi naśladowcy znajdą się ostatecznie na tym samym
poziomie chwały, co Ja, i będą błogosławieni, oglądając i dzieląc ze mną
chwałę, którą mi dałeś; ponieważ zawsze mnie miłowałeś, nawet przed
założeniem świata i zanim jeszcze zaplanowałeś to wszystko dla moich
uczniów". Kończąc modlitwę, Pan wypowiedział piękne słowa, które dają
nam obraz zaufania, jakie posiadał On w stosunku do swego Ojca, a także
obraz społeczności, w jakiej obydwaj się znajdowali. On znał Ojca i
oświadczył, że jeśli chodzi o nas, znajomość Boga jest największym
dowodem, jaki mógł nam być dany, na to, że zostaliśmy przyjęci przez
Ojca i otrzymamy od Niego życie wieczne: "Toć jest żywot wieczny, aby
cię poznali samego prawdziwego Boga, i któregoś posłał, Jezusa
Chrystusa". Jezus stwierdza: "Ojcze sprawiedliwy! i świat cię nie
poznał; alem ja cię poznał, a i ci poznali, żeś ty mnie posłał. I
uczyniłem im znajome imię twoje" - twój charakter, twoją wielkość,
miłość i dobroć - "i znajome uczynię", w miarę jak będą mogli to znieść,
wzrastając w znajomości Prawdy, "aby miłość, którąś mię umiłował, w nich
była a ja w nich". Jak wspaniała jest miłość Boża i miłość Chrystusa!
Wydaje się nam niemożliwe, by zmierzyć jej długość, szerokość, wysokość
i głębokość. Ci, którzy przyjęli Pana za swego Odkupiciela i weszli z
Nim w przymierze, poświęcając Mu każdą najmniejszą rzecz, a przyjmując
od Niego obietnicę udziału we wszystkich błogosławieństwach, jeśli
kiedykolwiek czują się przytłoczeni z powodu słabości, przeciwności lub
z jakiejś innej przyczyny, powinni przypomnieć sobie o wielkiej miłości
Ojca ku nam, którą podziela także i Syn - o miłości, która nie tylko
odkupiła nas, kiedy byliśmy jeszcze grzeszni, lecz wezwała nas do
chwalebnych błogosławieństw i przywilejów, czyniąc nas współdziedzicami
z Chrystusem, naszym Panem, jeśli tylko z Nim cierpimy. Ta miłość nie
odwróci się od nas łatwo; raczej będzie nas ćwiczyć niż pozwoli nam
odpaść i zasłużyć na wtórą śmierć. Miłość ta ostatecznie zbawi Maluczkie
Stadko, a także Wielkie Grono, wszystkich, którzy ufają w Jezusie i
trzymają się wiernie Jego Słowa. Jednak proporcjonalnie do tego, ile tej
Bożej miłości mamy w sobie i jak dalece Chrystus króluje w naszych
sercach, tak bardzo będziemy pragnąć czynić rzeczy, które są przyjemne
przed obliczem Ojca i które akceptuje nasz Pan, i tak dalece będziemy
się brzydzić wszystkim, co mogłoby stanąć jak ciemna chmura pomiędzy
nami a Panem. Niech więc to, czego dowiedzieliśmy się na temat długości,
szerokości, wysokości i głębokości miłości Boga, rozbudza w nas
gorliwość i niech dzięki tej miłości rośnie w nas zapał i poświęcenie
dla Niego i Jego sprawy.
Watch Tower 1905-3551
powrót
do
góry
wersja do druku
|