Rozmowa
"Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: Czy Ty nie
jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas. Lecz drugi, karcąc go, rzekł:
Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież
- sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On
nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz
do swego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś
ze Mną będziesz w raju." - Łuk. 23:39-43 (BT).
Słowa są ważne. To może raczej my nie doceniamy wagi słów. Wymawiamy ich
dużo, ale nie wszystkie nasze słowa i zdania mają sens. Bywa, że
sytuacja weryfikuje naszą wielomówność, każe się nam zastanowić,
pozostawia wyłącznie te ważne, warte zapamiętania. Przytoczona powyżej
rozmowa jest krótka. Tyle zanotował z niej Łukasz ewangelista. Jest
obarczona cierpieniem i świadomością nadchodzącej śmierci. Znamienne
jest i bardzo ludzkie, że nawet w tak krytycznej sytuacji, każdy z
trzech skazanych pozostaje sobą. Temperament, sposób rozumowania,
odruch, marzenia określają nas tak długo, jak długo trwa świadomość.
Ukrzyżowani przez Rzymian na wzgórzu zwanym Golgota, rozmawiają ze sobą
trzej skazańcy. Dwaj z nich skazani za przestępstwa pospolite. Wina
trzeciego napisana jest na krzyżu w trzech językach: "Król Żydowski".
Tym trzecim jest Jezus z Nazaretu, Boży Syn. Posłuchajmy tych paru zdań.
Przekazuje św. Łukasz: "(...) a jeden z tych, których [tam] powieszono,
urągał Mu: Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas". Te
słowa wypowiedziane zostały, a może raczej wyrzucone z siebie, w
potwornym bólu. Widocznie znają Go. Nie jest jakimś bezimiennym
przestępcą przywleczonym na miejsce wspólnej kaźni. Te słowa są
zarzutem. Nie o brak możliwości uczynienia cudu. O kłamstwo. "Cóż ty nam
opowiadałeś! Po co trudziłeś naród? Patrz, umierasz między nami i nawet
ręką nie możesz ruszyć. Co z ciebie za Mesjasz!"
Szyderstwo, wyrzut, może trochę zawodu, że w ważnej w życiu chwili nie
mogą liczyć na cud. Te słowa wypowiedział pospolity zbrodniarz. Zbrodnia
jednak wiele ma twarzy. Przypadkowa nawet śmierć - deszcz, mokry asfalt,
niefortunnie przysłonięte autobusem przejście dla pieszych, obraz
wtaczającego się przed maskę dziecięcego wózka, którego nigdy już nie
wymaże się z pamięci. Czasem za zbrodnią stoi strach, paniczny,
wszechobecny - na przykład otoczonych przez wroga żołnierzy. Palec
pociąga za spust maszynowego karabinu, bo drgnęły liście, trzasnęła
złamana gałąź. Potem to już nie jest strach. Obok... leży przyjaciel.
Pada drugi i trzeci i wszystko już nie ważne. Nie ma logiki, sumienia.
Trzeba przerwać koszmar. Skrócić bezsensowną walkę. Jest zbrodnia, która
wywodzi się z ideologii. Zbrodnia jako efekt wychowania. Mały
Palestyńczyk jest przekonany. Kamienie muszą być poręczne, pasować w
dłoni, być na tyle duże żeby zabić Żyda, który zabrał nam wszystko. Wali
się supermarket. Ciała kupujących na bazarze rozrzucone i poszarpane jak
kawałki dojrzałego arbuza. Można przyzwyczaić się do śmierci, do
zabijania, do zadawania bólu. Otępieć do cna. Ten wiszący na krzyżu
złoczyńca nie miał zapewne szczęścia jako dziecko. Wąskie, brudne
uliczki miasta w którym się wychował płodziły zło od setek lat. - "Wybaw
siebie i nas!"
Gorycz. Krzyk niesprawiedliwości, nierówności urodzenia, szans na
normalne życie, odrobinę uczucia. Tu przypominam Wam słowa z Księgi
Przypowieści - słowa modlitwy, które powinny być przyklejone do nas.
Wypisane na czole i na ręce wszystkich nas - inaczej urodzonych: "Nie
dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie
stał się niewiernym, nie rzekł: A któż jest Pan? lub z biedy nie począł
kraść" - Przyp. 30:8-9. Stosunkowo łatwo jest powiedzieć: "zbrodniarz,
cudzołożna, złodziej" w cywilizowanym kraju, siedząc w ciepłym,
bezpiecznym domu. Jezus nie ma mu za złe tych słów. Zna dobrze
skaleczony, chory świat. Do nich przyszedł. Do chorych. Chorzy
potrzebują lekarza. To szyderstwo wynika z choroby. Nigdy ten skazany na
śmierć złoczyńca nie był zdrowy. Nie znał innego życia. Nie znali go też
żołnierze prymitywni w swoich radościach. Ot, można podrwić z
bezbronnego. Jest trochę uciechy. Trochę zabawy, bo i pograć można w
kości o wartościową szatę. Jezusa dręczą inne słowa. Padają daleko od
krzyża, ale słyszy je wyraźnie mimo potwornego bólu. Słowa te pochodzą z
ust i serc, których być może wyleczyć się nie da. Łukasz przekazuje:
"Członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: Innych wybawiał, niechże teraz
siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym" - Łuk. 23:35.
Te same słowa, a nie to samo znaczą. Z innego zupełnie serca pochodzą.
"Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o
czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są zdzierstwa
i niepowściągliwości..." - Mat. 23:24. Nie wolno nam tych słów
zapomnieć. Prawdopodobnie nikt z nas nie będzie zabójcą, czy złodziejem
ale... są przed Bogiem inne, niewinnie wyglądające, większe zbrodnie.
Tamte pełne cynizmu i nienawiści słowa docierają aż na krzyż. Brzmi w
nich tryumf i ogromna ulga, że Mesjasz okazał się być zwykłym
śmiertelnikiem, że wszystko tak łatwo poszło. Po chwili padają jeszcze
inne słowa. Zadziwiające, nie pasujące do ust, które je wypowiadają.
Nie wiemy, czy dwaj złoczyńcy ukrzyżowani z Jezusem znają się, czy za tę
samą zbrodnię cierpią. Uderza tu zasada stworzonej przez człowieka
sprawiedliwości. Jest przestępstwo, są dowody, są winni, jest
przewidziana kara. Ta sama kara, dwaj różni ludzie. Oddajmy znowu głos
ewangeliście: "Drugi, karcąc go, rzekł: 'Ty nawet Boga się nie boisz,
chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy
bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił'. I
dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa" -
Łuk. 23:40-42. Skąd ten człowiek wie o Królestwie Jezusa? Słyszał od
Niego? Chodził za Nim zdumiony i zauroczony, zanim złapali go i osądzili
za wcześniej popełnioną zbrodnię? Może w więzieniu pojawiła się
wiadomość o Mesjaszu? Nadzieja na zmiany w prowincji, może amnestię.
Jego słowa obrony nie są odruchem serca. "On nic złego nie uczynił" - to
własny osąd, dobrze przemyślany. Nasuwa się nieodparta myśl, że ten
człowiek minął się ze swoim Zbawicielem, że podświadomie czekał na
Niego, że mimo pogmatwanego, zmarnowanego życia, nie zdeprawował się
zupełnie, że pozostały w nim marzenia o czymś lepszym. Ten zbrodniarz
przypomina celnika Lewiego, czy Zacheusza żyjących w dostatku, a
tęskniących za innym rodzajem dóbr, lub też Nikodema - niespokojnego
naukowca szukającego prawdy. Minął się ze swoim Zbawicielem.
Może w tej chwili, po raz pierwszy spotyka Go oko w oko lub jest w
sytuacji, gdy ma odwagę powiedzieć Mu parę słów.
"My cierpimy za popełnione czyny" - nie ma tu słów usprawiedliwienia.
"Panie, ja jestem grzesznym człowiekiem, wiem o tym."
Taka postawa uratowała kiedyś króla Dawida, gdy przyszedł do niego
prorok Natan, by ogłosić mu Boży wyrok. "Zgrzeszyłem wobec Pana" -
powiedział krótko. Zrobił to kilkakrotnie apostoł Paweł. Pisze np. w 1
Liście do Koryntian 15:9: "(...) i niegodzien jestem nazywać się
apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży". To pierwszy krok w życiu
człowieka, który chce sięgnąć po Boską pomoc. Krótki wybuch oburzenia i
przyznanie do popełnionych zbrodni ośmiela. Ten zły człowiek jednym
tchem wypowiada swoją prośbę, mimo, że jak mogło by się wydawać, na nic
już liczyć nie może. - "Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do
swojego królestwa."
Czasem stosujemy takie zwroty mówiąc: "Wspomnijcie, bracia, w modlitwie"
lub "Pamiętajcie w modlitwie". Ma to pokazywać naszą prośbę i pokorę
jednocześnie. Ta pokora bywa czasem nieco przesadna, nieprawdziwa. Słowa
wyuczone, sztuczne. Tu, na krzyżu, sytuacja jest klarowna. Nie ma
niedomówień i pośrednictwa. W momencie potwornego bólu nie ma czasu na
sztuczne gesty, czy udawaną pobożność. "Wspomnij na mnie" ma oznaczać:
"Nie zapomnij wśród wielu ważnych dla Ciebie, wielkich spraw". Padają
również słowa najbardziej zadziwiające i trudne do wytłumaczenia:
"Wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa". Polityczny powód
skazania na śmierć był umieszczony na krzyżu. Napisany w trzech językach
brzmiał: "Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski". Przed zesłaniem ducha i
nieco przed wniebowstąpieniem Jezusa pytali go jeszcze jego uczniowie:
"Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?" - Dzieje Ap.
1:6. Skąd myśl tego złoczyńcy, na godziny przed wspólną śmiercią, że
Jezus zdąża do swego Królestwa. Nie do Szeolu, w którym nie ma ani
pracy, ani myśli, ale do Królestwa, w którym będzie działającym władcą i
gdzie może mieć wpływ na jego dalszy los? Ten zły człowiek z pewnością
nie po raz pierwszy styka się z Jezusem. Może nie widział Go osobiście,
ale to, co wie o Nim i Jego nauce pozwala mu wyciągnąć wnioski, które
zdumiewają. Te słowa są kluczem do rozumienia odpowiedzi Jezusa:
"Zaprawdę powiadam ci Dziś ze Mną będziesz w raju" 1. Zastanawiamy się
często nad tym, co powiedział Jezus. Rozważamy określenie "dziś" albo
miejsce, gdzie w języku polskim powinien być umieszczony przecinek. Co
naprawdę obiecał Jezus łotrowi nie mającemu pojęcia o wysokim powołaniu
i nie spłodzonemu z ducha? Odpowiedź jest trudna, bo jedynie Jezus
wiedział, o co naprawdę prosi ten człowiek. Z pewnością też w obietnicy
wspólnego pobytu w raju nie było kłamstwa. Na prośbę: "Wspomnij na mnie"
otrzymuje odpowiedź: "Będziesz ze mną". Odpowiedź Jezusa osładza łotrowi
chwilę udręki. Być może tamten nie oczekiwał jej wypowiadając swoją
prośbę. Będzie patrzył na śmierć Jezusa, wierząc, że usłyszane słowa się
spełnią. Bóg spełnia obietnice. Jest skuteczny i dokładny. Potrafi całą
swoją wielkość i majestat przybliżyć do pojedynczego człowieka. Robi to
według swoich, nieakceptowanych często przez nas, reguł. Przywołajmy tu
jedną z przypowieści Jezusa z Ewangelii Łukasza 15:1-7: "Zbliżali się do
Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali
faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi.
Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: Któż z was, gdy ma sto
owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu
na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie,
bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i
sąsiadów i mówi im: Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi
zginęła. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego
grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu
sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia."
Znamy pojęcia: większość, demokracja, dobro wspólne, wzrost gospodarczy,
wskaźnik inflacji, itp. Nie mamy jako społeczeństwo możliwości i czasu,
aby zająć się każdym obywatelem. Nawet prywatnie każdy z nas nie żyje
problemami swoich współbraci, członków rodziny, przyjaciół. Czasem, gdy
podejmujemy zborowe decyzje, również liczymy się z dobrem ogółu
poświęcając racje pojedynczych osób. Jesteśmy niedoskonali w sądzie,
poznaniu wnętrza i powodów działania drugich. Tworzymy też atmosferę
samozadowolenia wśród 99 owiec, które się nie zagubiły. Jezus pokazuje
inną zasadę. Prawdziwy pasterz jest niespokojny, gdy zaginie jedna z
owiec. To nie stado jest ważne, ale każda owca (Mat. 18:10-11). Można by
odnieść wrażenie, że przypowieść ta odnosi się wyłącznie do małych,
zagubionych, prostych. Takich na ogół kochamy, staramy się im pomóc,
nauczyć. Bywa jednak, że owca, która nie trzyma się stada, nie jest ani
zagubiona, ani prosta. Są owce o własnym zdaniu, dojrzałe i samodzielne.
Czy wtedy porzucać to nie zagubione stado? Szukać tej jednej, wziąć na
ręce, wysłuchać, porozumieć się? Czy umiemy zainteresować się łotrem?
Ten cierpiący na krzyżu, skazany świeckim wyrokiem na śmierć może okazać
się owcą, jak pozostałe 99. Może warto szukać, stracić czas. Przyjąć
Boski sposób patrzenia na życie. Musimy pogodzić się z tym, że
zbrodniarza, którego potępił współczesny mu świat, Jezus przygarnął po
paru zdaniach wypowiedzianych przed śmiercią i obiecał coś, co
tłumaczymy na różne sposoby, by móc spokojnie uwierzyć, że nie było to
nic specjalnego.
1 Słowa Pana Jezusa zapisaliśmy bez znaków interpunkcyjnych i
rozróżniania wielkości liter, podobnie jak mogły one wyglądać w
oryginalnym zapisie ewangelisty.
Michał Targosz
powrót
do
góry
wersja do druku
|