To czyńcie na pamiątkę moją
"Albowiem ja przejąłem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej
nocy, której był wydany, wziął chleb, a podziękowawszy, złamał i rzekł:
Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje za was wydane; to czyńcie na
pamiątkę moją. Podobnie i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to
nowe przymierze we krwi mojej; to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na
pamiątkę moją. Albowiem, ilekroć ten chleb jecie, a z kielicha tego
pijecie, śmierć Pańską zwiastujecie, aż przyjdzie" - 1 Kor. 11:23-26
(NP).
Apostoł św. Paweł nie był uczniem Jezusa, gdy żył On na ziemi. Nie
korzystał też - pisząc list do braci w Koryncie - z przekazów innych
apostołów, ale to, co zapisał, było wynikiem szczególnego objawienia
Pańskiego: "Albowiem ja przejąłem od Pana to, co wam przekazałem". Było
to więc posłannictwo zmartwychwstałego Pana, uwielbionego Chrystusa!
Jakże wielką zatem wagę i moc winny mieć dla nas słowa apostolskie, i
jakaż odpowiedzialność na nas spoczywa, jeśli chodzi o ich wyrozumienie
i stosowanie w naszym chrześcijańskim życiu! Zgodnie z tym objawieniem,
św. Paweł przekazuje nam Pańskie polecenie, które winno wiązać
wierzących Wieku Ewangelii: "To czyńcie na pamiątkę moją". Wykonując to
zalecenie mamy przywilej uczestnictwa w pamiątce ostatniej wieczerzy i
wydarzeń, jakie wówczas, w wieczerniku, miały miejsce. Co więcej:
realizacja Pańskiego zalecenia wywołuje skutek w postaci pośredniego
zwiastowania Jego śmierci, co z kolei zmusza nas do refleksji na temat
przyczyny i dzieła złożonego na Kalwarii okupu.
ŚMIERĆ PAŃSKĽ ZWIASTUJECIE
Co roku w porze Wielkanocy powracamy myślami do wydarzeń, jakie miały
miejsce w Jerozolimie, blisko 2000 lat temu. I z pewnością za każdym
razem szukamy odpowiedzi na to samo pytanie: Dlaczego? Dlaczego Jezus,
jak uczy św. Paweł, "wyniszczył samego siebie, przyjąwszy kształt
niewolnika, stawszy się podobny ludziom; i postawą znaleziony jako
człowiek, sam się poniżył, będąc posłusznym aż do śmierci, a to śmierci
krzyżowej" - Filip. 2:7-8 (BGd)? Wstępną odpowiedź odnajdujemy w słowach
tego samego apostoła, zapisanych w dwóch listach: o Rzym. 3:25-26 (BGd):
"Którego Bóg wystawił ubłaganiem [hilasterion, nie hilasmos] przez wiarę
we krwi Jego, ku okazaniu sprawiedliwości swojej przez odpuszczenie
przedtem popełnionych grzechów w cierpliwości Bożej, ku okazaniu
sprawiedliwości swojej w teraźniejszym czasie, na to, aby on był
sprawiedliwym i usprawiedliwiającym tego, który jest z wiary Jezusowej".
o Hebr. 9:26 (NP): "(...) ale obecnie objawił się On jeden raz u schyłku
wieków dla zgładzenia grzechu przez ofiarowanie samego siebie".
Uzupełnieniem tego świadectwa są słowa naszego Pana odnotowane min.
przez ewangelistę św. Mateusza: "Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu
służono, ale aby służył i aby dał duszę [psyche] swą na okup za wielu" -
Mat. 20:28 (BGd).
"A zatem, jak przez upadek jednego człowieka [Adama] przyszło potępienie
na wszystkich ludzi, tak też przez dzieło usprawiedliwienia jednego
[Jezusa] przyszło dla wszystkich ludzi usprawiedliwienie ku żywotowi" -
Rzym. 5:18. Tym, który zgrzeszył, był Adam. To on okazał się
nieposłusznym wobec Boga, a przestępując prawo Boże, ściągnął na siebie
wyrok Boskiej sprawiedliwości, czyli śmierć. Opis tego wydarzenia
odnajdujemy w 1 Księdze Mojżeszowej, w trzecim rozdziale. Więcej: ze
słów apostoła św. Pawła odnotowanych w 1 Tym. 2:14 wnosimy, że był to
czyn świadomy - "nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta". Powstaje
pytanie, czy Adam wiedział, jaki będzie skutek nieposłuszeństwa?
Odpowiadamy: tak. Wskazuje na to treść zapisu 1 Mojż. 2:17, gdzie
czytamy: "(...) ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo
gdy tylko zjesz, na pewno umrzesz". Możemy w tym miejscu tylko dodać, że
była to znajomość teoretyczna, wyznaczona jedynie Boskim zarządzeniem.
Doświadczenie skutków nieposłuszeństwa przyszło później, gdy w
codziennym życiu Adama i jego potomstwa wypełniały się słowa Boskiego
wyroku: "Ponieważ usłuchałeś głosu żony swojej i jadłeś z drzewa, z
którego ci zabroniłem, mówiąc: Nie wolno ci jeść z niego, przeklęta
niech będzie ziemia z powodu ciebie! W mozole żywić się będziesz z niej
po wszystkie dni życia swego! Ciernie i osty rodzić ci będzie i żywić
się będziesz zielem polnym. W pocie oblicza twego będziesz jadł chleb,
aż wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w
proch się obrócisz". Powstaje kolejne pytanie: Czy Adam musiał umrzeć?
Czy Bóg nie mógł zamierzyć innej kary, mniej dotkliwej w swych skutkach
dla człowieka? I znowu odpowiadamy: Tak, Adam musiał umrzeć, gdyż tego
wymagała zasada Boskiej sprawiedliwości, która - obok prawa - jest
podstawą Jego tronu (Psalm 89:15). Zasadę tę Bóg włożył w usta proroka
Ezechiela, który pisał przed wiekami: "Oto dusze wszystkie moje są, jako
dusza ojcowska, tak i dusza synowska moje są; dusza, która grzeszy, ta
umrze". Potwierdził ją później św. Paweł apostoł w Liście do Rzymian
6:23: "Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć". Adam przestąpił prawo
Boże, zgrzeszył - a czyniąc to, popadł pod wyrok śmierci. Pismo św.
poucza dalej, że "w Adamie wszyscy umierają", co oznacza, że
konsekwencje przestępstwa Adama i wynikającej stąd kary objęły całą
ludzkość. Psalmista Pański w związku z tym tak pisze: "Oto urodziłem się
w przewinieniu, w grzechu poczęła mnie matka moja" - Psalm 51:7. Ta
surowa kara, klątwa śmierci, aż dotąd zbiera swe obfite żniwo. Choroby,
ból i cierpienia są jej wymownym owocem, świadectwem sprawiedliwego
gniewu Bożego trwającego nad ziemią z górą 6000 lat; gniewu, który
dosięgnął każdego człowieka, albowiem "nie masz sprawiedliwego ani
jednego" (Rzym. 3:10). Czyż zatem nie ma żadnej nadziei? Żadną miarą.
Albowiem pisze św. Paweł: "A zatem, jak przez upadek jednego człowieka
[Adama] przyszło potępienie na wszystkich ludzi, tak też przez dzieło
usprawiedliwienia jednego [Jezusa] przyszło dla wszystkich ludzi
usprawiedliwienie ku żywotowi" - Rzym. 5:18 oraz "Albowiem jako w Adamie
wszyscy umierają, tak w Chrystusie wszyscy ożywieni będą" - 1 Kor.
15:22. I oto teraz, w świetle tego, co dotychczas powiedzieliśmy, staje
się jasne i zrozumiałe, dlaczego Jezus wydał swą duszę: dlaczego oddał
swe życie i złożył w ofierze swoje człowieczeństwo. Zasada Boskiej
sprawiedliwości jest bowiem stała i niezmienna: "życie za życie, oko za
oko, ząb za ząb" (5 Mojż. 19:21). Doskonały człowiek - Adam - zgrzeszył
i popadł pod wyrok śmierci. Aby mógł zostać przywrócony życiu poprzez
zmartwychwstanie [anastasis], w ręce Boskiej sprawiedliwości musiała
zostać złożona równoważna cena: doskonałe życie innego człowieka, nie
zwierzęcia, anioła lub istoty innej natury niż ludzka. Dlatego też o
naszym Panu, Jezusie Chrystusie jest powiedziane: "Bo przecież ujmuje
się nie za aniołami, lecz ujmuje się za potomstwem Abrahama. Dlatego
musiał we wszystkim upodobnić się do braci, aby móc zostać miłosiernym i
wiernym arcykapłanem przed Bogiem dla przebłagania go za grzechy ludu" -
Hebr. 2:16-17 i dalej: "Jest bowiem rzeczą niemożliwą, by krew wołów i
kozlów mogła gładzić grzechy; toteż przychodząc na świat mówi: nie
chciałeś ofiar krwawych i darów, aleś ciało dla mnie przysposobił -
Hebr. 10:4-5.
TO CZYŃCIE NA PAMIĽTKĘ MOJĽ
Zgodnie z biblijnym świadectwem, Jezus złożył swą duszę na okup za
wielu. Czy jest to wszystko, o czym winniśmy pamiętać, wspominając
wydarzenia sprzed 2000 lat? Z pewnością nie. Wciąż bowiem są żywe słowa
Pańskiego zalecenia: "To czyńcie na pamiątkę moją". I słowa św. Pawła
apostoła: "Albowiem ja przejąłem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan
Jezus tej nocy, której był wydany, wziął chleb, a podziękowawszy, złamał
i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje za was wydane. Podobnie i
kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to nowe przymierze we krwi
mojej" - 1 Kor. 11:23-26. Po spożyciu z apostołami wieczerzy paschalnej,
Jezus ustanowił rzecz nową: pamiątkę dokonanej na Golgocie
rzeczywistości, nie obrazu, jakim był ceremoniał święta żydowskiej
Paschy. Nie była to więc nowa figura, nowy obraz. Z opisu Ostatniej
Wieczerzy wnosimy, że nasz Pan uczynił to w oparciu o symbolikę
przaśnego, złamanego chleba i wina.
To jest ciało moje
Ewangelista św. Mateusz, uczestnik Ostatniej Wieczerzy, zapisał: "A gdy
oni jedli, wziął Jezus chleb i pobłogosławił, łamał i dawał uczniom, i
rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje" - Mat. 26:26. Rozumiemy,
że przaśny chleb jest symbolem Pańskiego ciała, Jego doskonałego
człowieczeństwa, które Jezus ofiarował dla dobra ludzkości; tego ciała,
o którym pisał psalmista Pański: "Nie chciałeś ofiar krwawych i darów,
aleś ciało dla mnie przysposobił" - Psalm 40:7. Użyty podczas Ostatniej
Wieczerzy chleb był przaśny, bez domieszki kwasu. Kwas w symbolice
biblijnej jest symbolem grzechu, rozkładu i śmierci, które niszczą
rodzaj ludzki. Symbol przaśnego chleba uczy zatem, że nasz Pan był wolny
od grzechu, był Barankiem bez zmazy, święty, niewinny i nieskalany.
Potwierdza to św. Paweł apostoł, który w zapisach listu do Hebrajczyków
naucza, iż "nie mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze
słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my,
za wyjątkiem grzechu" - Hebr. 4:15; "takiego to przystało nam mieć
arcykapłana, świętego, niewinnego, nieskalanego, odłączonego od
grzeszników" - Hebr. 7:26. Chleb został złamany, co wskazuje, że
ofiarowane człowieczeństwo, doskonała ludzka natura nie miała być w
zmartwychwstaniu wzięta z powrotem (przypomnijmy, że w przeciwieństwie,
w osobie naszego Pana wypełniło się inne Pismo mówiące, że "kość jego
nie będzie złamana", co było proroczą zapowiedzią uznania przez Boga
misji Jezusa - i w konsekwencji, przywrócenia Go życiu, choć nie w
naturze ludzkiej). W przeciwnym bowiem razie dzieło okupu zostałoby
zniweczone, pozbawione wszelkiej wartości. Stąd pisał św. Piotr apostoł:
"Gdyż Chrystus raz za grzechy cierpiał, sprawiedliwy za
niesprawiedliwych, aby was przywieść do Boga. W ciele wprawdzie poniósł
śmierć, lecz w duchu został przywrócony życiu" - 1 Piotra 3:18. Uwaga:
jako uzupełnienie warto zauważyć, że symbol chleba (Pańskiego ciała),
użyty w wieczerniku, nie jest równoznaczny z symbolem chleba żywota
(duszy) w zapisach Ew. Jana, rozdział 6. Zagadnienie to nie jest tematem
naszych rozważań, dość że powiemy, iż chleb żywota - swego Syna - zesłał
sam Ojciec niebieski (Jan 3:16-17, 6:32), podczas gdy chleb - swoje
ciało, dobrowolnie wydał nasz Pan, Jezus Chrystus (Jan 6:51). Różnicę tę
zauważymy, o ile uwzględnimy, czym jest dusza z biblijnego punktu
widzenia.
To jest krew moja
W relacji ewangelisty św. Mateusza czytamy dalej, że Jezus "Potem wziął
kielich i podziękował, dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy; albowiem
to jest krew moja nowego przymierza, która się za wielu wylewa na
odpuszczenie grzechów" - Mat. 26:27-28. Według słów naszego Pana, wino
jest symbolem Jego krwi, krwi przelanej, która z kolei wskazuje na
ofiarowane w śmierci na krzyżu życie Jezusa. Czytając uważnie zapis
ewangelisty (a także w uzupełnieniu: przekaz św. Pawła w 1 Kor. 11:25),
nie sposób nie zauważyć, że nasz Pan wskazuje na dwa odrębne aspekty
stanowionej symboliki wina: a) po pierwsze, wino to symbol Pańskiej
krwi, "która się za wielu wylewa na odpuszczenie grzechów". Jezus używa
tu słów za wielu, co w zestawieniu z zapisami Ew. Mat. 20:28 ("Syn
Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służył, i aby dał
duszę swą na okup za wielu") oraz 1 Tym. 2:6 ("który siebie samego
złożył jako okup za wszystkich") oznacza, że należy je odnieść do całego
świata, całego rodzaju ludzkiego, nie zaś do wybranej grupy ludzi (np.
klasy Kościoła), czy narodu (np. Żydów). Więcej: Jezus dodatkowo
argumentuje, że jego krew wylewa się na odpuszczenie grzechów.
Komentarzem do tej wypowiedzi niechaj będą myśli autora Wykładów Pisma
Świętego, który w 5 Tomie na str. 549 zapisał: "Grzechy były poczytywane
ludzkości aż do śmierci Jezusa; wtedy Bóg odpuścił je (nie wcześniej,
przyp. aut.), to jest zaniechał je nam poczytywać, bo zapłacone zostały
przez naszego Odkupiciela, czyli Zastępcę. Bóg nie odpuścił, czyli nie
odwołał nałożonej kary, ale "włożył nań nieprawość wszystkich nas". Czy
zauważamy różnicę? Dlatego uważamy, że w najszerszym, najbardziej
ogólnym znaczeniu, użyte podczas Ostatniej Wieczerzy wino - symbol
Pańskiej krwi - wskazuje na Jego krew kropiącą ubłagalnię Boskiej
sprawiedliwości, zgodnie z cytowanym uprzednio zapisem Rzym. 3:25
(przekład interlinearny): "którego postanowił Bóg (jako) przebłagalnię
przez wiarę w Jego krwi". I jeszcze jedno: to, co do tej pory
powiedzieliśmy, nie pozostaje w sprzeczności z nieco inną w treści
wypowiedzią naszego Pana odnotowaną w Ew. św. Łuk. 22:20, gdzie czytamy:
"Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej, która się za was ( a
więc: nie za wielu) wylewa". Sądzimy, że Jezus podczas Ostatniej
Wieczerzy użył obu sformułowań: i tego, które odnotował św. Mateusz
(Mat. 20:28). I tego, które zapisał św. Łukasz (Łuk. 22:20). Pozorną
sprzeczność obu sformułowań eliminuje wypowiedź św. Jana: "On ci jest
ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy
całego świata" - 1 Jana 2:2, która tłumaczy, że zasługa ofiary Jezusa
miała być najpierw zastosowana za Kościół ( a więc za was, wg słów św.
Łukasza), a następnie za cały rodzaj ludzki (czyli za wielu, wg zapisu
św. Mateusza). b) po drugie, wino to symbol Pańskiej krwi pieczętującej
Nowe Przymierze, krwi, która i w tym znaczeniu wylewa się za wielu,
albowiem z błogosławieństw Nowego Przymierza z czasem skorzysta cały
rodzaj ludzki (por. Rzym. 4:16). W takiej interpretacji słów naszego
Pana pomaga nam wykładnia, jakiej dokonał św. Paweł w zapisie Listu do
Hebrajczyków 9:15-18, gdzie czytamy min.: "gdzie bowiem jest testament
[diateke], tam musi być stwierdzona śmierć tego, który go sporządził
(...). Dlatego i pierwsze przymierze nie zostało zapoczątkowane bez
rozlewu krwi".
Dodatkowe znaczenie
To, co dotychczas powiedzieliśmy o symbolice chleba i wina,
ustanowionych przez naszego Pana podczas Ostatniej Wieczerzy, jest
znaczeniem ogólnym, w którym centralnym szczegółem jest pozafiguralny
Baranek paschalny - Jezus Chrystus - i Jego dzieło: okup za wszystkich i
wynikające zeń w przyszłości błogosławieństwa Nowego Przymierza. Apostoł
św. Paweł zwraca jednak w swych listach uwagę na dodatkowe, szczególne
znaczenie obu symboli dla klasy ofiarowanych Wieku Ewangelii. Czyni to
przede wszystkim w zapisie 1 Kor. 10:16, który cytujemy w przekładzie
Biblii Tysiąclecia: "Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż
nie jest udziałem we krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest
udziałem w ciele Chrystusa?". O tym znaczeniu bezpośrednio nie wspomniał
nasz Pan, Jezus Chrystus. Sądzimy, że było to jedno z tych zagadnień, o
których Jezus nadmienił na innym miejscu, że "ma jeszcze wiele rzeczy do
powiedzenia (swym uczniom, przyp. aut.), ale teraz (tj. przed zesłaniem
Ducha św., przyp. aut.) znieść tego nie możecie; lecz gdy przyjdzie on
duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę. Bo nie sam od siebie mówić
będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma przyjść, wam
oznajmi". Zapis 1 Kor. 10:16 jest trudnym i zagadkowym wersetem. W jego
zrozumieniu, jak sądzimy, pomocną z pewnością będzie myśl autora
Wykładów Pisma Świętego, która kilkakrotnie pojawia się na stronicach
pracy "Co kaznodzieja Russell odpowiadał na zadawane jemu liczne
pytania", min. na str. 196 oraz 341, gdzie czytamy:
"Śmierć Jezusa była potrzebną nie tylko dla odkupienia świata, ale i dla
Jego własnego wywyższenia, dla dostąpienia Boskiej natury. Tak więc
śmierć Jezusa miała podwójne znaczenie: pierwsze, była ona ceną okupu za
człowieka, oraz drugie, była środkiem, przez który On mógł dostąpić swej
nagrody, Boskiej natury".
"Dwie próby, czyli dwa doświadczenia były dopuszczone na naszego Pana
jednocześnie i oba były potrzebne. Jako człowiek On musiał udowodnić swą
wierność zasadom sprawiedliwości pokazanym w Boskim zakonie. Bez tego On
nie mógłby być odpowiednim zastępcą, czyli odkupicielem Adama i jego
rodu. Na swój własny rachunek, aby okazać się godnym Boskiej natury,
Jezus potrzebował również przechodzić próby jako Nowe Stworzenie. Jego
spłodzenie z ducha mogło dosięgnąć stanu Boskiej natury tylko przez
wierne wykonanie przymierza ofiary". Zauważmy: w tych i podobnych
wypowiedziach br. Russell stwierdza, że dzieło naszego Pana podczas Jego
pierwszej obecności na ziemi obejmowało dwie rzeczy: a) po pierwsze,
wypełniając Boski zamysł, założony zanim powstał świat, umierając na
krzyżu Jezus "złożył samego siebie jako okup za wszystkich" (1 Tym.
2:6), stał się "ubłaganiem [hilasmos] za grzechy nasze, a nie tylko za
nasze, lecz i za grzechy całego świata" (1 Jana 2:2). Tak czyniąc, nasz
Pan działał na korzyść lub na rachunek potępionego w Adamie rodzaju
ludzkiego. b) z drugiej strony, wypełniając warunki przymierza ofiary,
czyli znosząc aż do śmierci próby i doświadczenia przez okres trzech i
pół roku - od Jordanu aż po krzyż na Golgocie - Jezus działał na własny
rachunek, stając się przyobiecanym duchowym potomkiem Abrahama, a
zarazem dziedzicem obietnicy. W artykule "Spójrzmy na ukrzyżowanego"
(Straż, rok 1961, str. 37) czytamy w związku z tym następującą myśl:
"Dobrze jednak będzie zapamiętać, że nie ponoszone przez Pana cierpienia
i ból były okupem za nas, ale Jego śmierć. Gdyby Jezus umarł śmiercią
mniej gwałtowną i mniej haniebną, okup też byłby złożony, lecz
doświadczenia, cierpienia i sprzeciwy były dozwolone na naszego Pana
jako część Jego próby. Cierpliwe znoszenie takowych udowodniło, że Jezus
był wiernym swemu Ojcu do najwyższego stopnia, a tym sposobem okazał się
godnym wielkiego wywyższenia, jakie Ojciec przygotował mu w nagrodę".
W oparciu o zacytowane myśli oraz zapis św. Pawła apostoła odnotowany w
Rzym. 6:3: "Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa
Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni" uważamy, że społeczność
krwi Chrystusowej, o jakiej pisał mędrzec Pański Nowego Testamentu w 1
Kor. 10:16, krwi przelanej - a przelana krew jest symbolem śmierci (por.
3 Mojż. 17:11) - wskazuje na społeczność w śmierci Chrystusowej jako
wynik zawartego przez nas z Bogiem przymierza ofiary. Chcemy przy tym
wyraźnie podkreślić, że społeczność ta bynajmniej nie oznacza naszego
współuczestnictwa w dziele zaspokojenia Boskiej sprawiedliwości, czyli
nie jest uzupełnieniem równoważnej ceny złożonej na Golgocie. W tym
znaczeniu ofiara naszego Pana jest w pełni wystarczająca i do niej nie
trzeba nic dodawać, ani też uzupełniać jej w jakimkolwiek sensie.
Apostoł św. Paweł nie pozostawia w tym względzie żadnej wątpliwości:
"Lecz on (tj. Jezus) złożył raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy i
usiadł po prawicy Bożej". Społeczność w śmierci Chrystusowej oznacza
natomiast, że: a) tak jak Jezus przystąpiliśmy do przymierza ofiary,
jedynej przewidzianej w Boskim planie drogi, aby stać się przyobiecanym
duchowym nasieniem Abrahama, współdziedzicem obietnicy; przystępujemy -
realizując apostolskie wezwanie zapisane w Rzym. 12:1: "Wzywam was tedy
bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje ofiarą
żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być rozumna służba wasza". W
artykule "Co Kościół ofiarowuje" (Straż, rok 1961, str. 75) w związku z
tym czytamy następującą myśl:
"Początkowo poświęcamy to, co posiadamy: obecne ziemskie prawa,
przywileje i sposobności; albowiem te są naszymi posiadłościami. Ponadto
jednak poświęcamy coś, wyrzekamy się czegoś wiarą. Wiarą uznajemy, że
Bóg uczynił zarządzenie, aby w Tysiącleciu ludzkość dostąpiła
przywilejów restytucji, naprawienia wszystkiego i doprowadzenia do
pierwotnej doskonałości; i wiarą oddajemy, zrzekamy się tych przywilejów
restytucyjnych. Tak więc całością naszej ofiary, naszego poświęcenia
się, jest oddanie tego, co posiadamy; a drugie, oddanie, wyrzeczenie się
tego wszystkiego, co otrzymaliśmy wiarą w wielki Boski plan". b) tak jak
Jezus, a później święci apostołowie, dobrowolnie - aż do śmierci -
godzimy się na ucierpienia i "wyrównujemy braki utrapień Pomazańca w
ciele swoim za ciało Jego, którym jest społeczność wybranych" (Kol.
1:24, przekład interlinearny) - choć nie w znaczeniu, "jakby brakowało
czegoś w zbawczym cierpieniu Chrystusa i trzeba by te braki wypełniać".
Tak postępując wydajemy na co dzień swoje człowieczeństwo, a więc
łamiemy swoje ciała - tak jak przez trzy i pół roku swej ziemskiej
pielgrzymki czynił to Jezus - choć nie w zarysie, co jeszcze raz
podkreślamy, naszego współuczestnictwa w dziele zaspokojenia Boskiej
sprawiedliwości, ale w zarysie wypełnienia warunków stania się
przyobiecanym, duchowym nasieniem Abrahama - dziedzicami obietnicy. W
ten sposób dostępujemy społeczności ciała Chrystusowego, o czym pisał
św. Paweł w drugiej części 1 Kor. 10:16. Więcej: treść zapisu Rzym. 6:5,
gdzie czytamy: "Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci (czyli w
społeczność krwi Chrystusowej), wrośniemy również w podobieństwo jego
zmartwychwstania", poucza nas, że społeczność ciała Chrystusowego,
której poświadczeniem - czyli utwierdzeniem jest chleb, który łamiemy -
w szerszym znaczeniu oznacza, iż będąc w przymierzu ofiary wydajemy
swoje człowieczeństwo w nadziei, że to, co skażone musi przyoblec się w
to, co nieskażone, a to, co śmiertelne, musi przyoblec się w to, co
nieśmiertelne (1 Kor. 15:53). Czyli inaczej: że z czasem "będziemy do
niego podobni i ujrzymy go takim, jakim jest" (1 Jana 3:2), będąc
"uczestnikami (a więc w społeczności) boskiej natury" (1 Piotra 1:4),
duchowego ciała, jakie odziedziczył nasz Pan w swoim zmartwychwstaniu.
PODSUMOWANIE
Podsumowując nasze rozważania na temat symboli użytych podczas Ostatniej
Wieczerzy możemy powiedzieć, że chleb i wino Pańskiego stołu są dla nas,
"współuczestników powołania niebieskiego" (Hebr. 3:1) a) przypomnieniem
i odnowieniem naszych obowiązków i przywilejów wynikających z zawartego
z Bogiem przymierza przy ofierze. Przymierza, które zawarliśmy
dobrowolnie, a nie poniewolnie; przymierza, które zawarliśmy nie z
człowiekiem, nie z poślednią istotą duchową tej lub innej rangi, ale z
samym Bogiem, Stwórcą wszechświata. b) świadectwem naszego członkostwa w
krwi i ciele Chrystusowym, lecz pamiętajmy, że tak będzie tylko wówczas,
gdy do stołu Pańskiego będziemy zasiadać godnie. Pisał bowiem św. Paweł
apostoł: "Przeto, ktobykolwiek jadł chleb i pił z kielicha Pańskiego
niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej. Niechże więc człowiek
samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego
pije. Albowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała
Pańskiego, sąd własny je i pije" - 1 Kor. 11:27-29. Oby słowa te były
dla nas przestrogą i ostrzeżeniem - z jednej strony - gdyż straszną jest
rzeczą wpaść w ręce Boga żywego. Ale również i zachętą ku lepszej
służbie z drugiej strony, gdyż dla tych, którzy Boga miłują, On
przygotował wielką rzecz: "Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i
co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy Go
miłują". Amen
Edward Pietrzyk
powrót
do
góry
wersja do druku
|