Bóg twój - Bóg mój
"Dokąd ty pójdziesz i ja pójdę (...) lud
twój - lód mój, a Bóg twój - Bóg mój" - Rut
1:16 (NP)
Opowiadanie o Rut Moabitce znajduje się
pośród świętych ksiąg, gdyż zawiera bardzo
ważne lekcje. Historia ta rozegrała się
jeszcze w czasach sędziów. Dwanaście pokoleń
Jakuba nie było jeszcze wówczas połączonych
w formie jednolitego państwa. Nie było
króla, który nakładałby na lud obowiązki i
brzemiona. Izrael był jeszcze wolny, nikomu
nie zobowiązany posłuszeństwem, oprócz
swojego Boga, Najwyższego Władcy nieba i
ziemi i ich króla.
A jednak Księga Sędziów kończy się słowami:
"W tym czasie nie było jeszcze króla w
Izraelu; każdy robił, co mu się podobało".
Ale nie czyniono tego, co by się podobało
Bogu. Przymierze, jakie Bóg zawarł z synami
Izraela, było oparte na sądzie i
sprawiedliwości. Gdyby Izraelici postępowali
zgodnie z zasadami tego przymierza, byliby
błogosławieni w każdej dziedzinie życia.
Lecz oni nie przestrzegali przykazań
Pańskich. Dlatego spotykały ich nieszczęścia
i karania.
Księga Rut rozpoczyna się wzmianką o
nastaniu czasu głodu. Głód zdaje się być
karaniem synów Izraela ze strony ich
wielkiego Boga. A było to srogie karanie,
gdyż dotknięte nim zostały nawet dobrze
nawodnione okolice Betlehem. Betlehem znaczy
"dom chleba". Pierwotna nazwa tego regionu
to Efrata i znaczy: "płodna, żyzna lub
urodzajna".
W owym czasie żył pewien mąż imieniem
Elimelech. Jego imię znaczy: "Bóg jest
królem". Wraz ze swoją żoną - Noemi (jej
imię znaczy - miła, wdzięczna) i z dwoma
synami - Machlonem i Kilionem wyruszył z
Betlehem do ziemi moabskiej, aby tam czasowo
zamieszkać.
Ich osiedlenie się w Moabie nie podobało się
Bogu. Elimelech obawiał się, że w Betlehem
mogą poumierać z głodu, lecz niedługo po
tym, jak zamieszkali w Moabie, Elimelech
umarł. Opuszczając ziemię ojców zapomniał o
Pańskim poleceniu. Zamiast zwrócić się do
Boga Najwyższego i w modlitwie prosić o
radę, wyprowadził całą rodzinę do ziemi
bałwochwalców. Starał się ujść przed
chwilowym uciśnieniem, a znalazł się w
jeszcze gorszym położeniu. On i jego
najbliżsi uniknęli wprawdzie klęski głodu,
ale w tej obcej ziemi śmierć zabrała
rodzinie ich żywicieli.
Po śmierci ojca Machlon i Kilion nie byli
skłonni powrócić do swego ludu. Wbrew
nakazowi zakonu pobrali sobie pogańskie
niewiasty za żony (5 Mojż. 7:3). Noemi
straciła męża i to, co posiadała. Jej dwaj
synowie również wkrótce umarli. Jej jedyne
szczęście obróciło się w smutek i ból.
Pozostawiona była teraz sama sobie i to w
obcej ziemi. Cóż mogła teraz uczynić?
Dotarła do niej wiadomość, że On
Przedwieczny znów przychylnie spojrzał na
swój lud, że skończyła się klęska głodu w
ziemi Chanaan. W sercu Noemi nigdy nie
pogodziła się z faktem przesiedlenia się do
Moabu. Postanowiła więc wrócić do swej
ojczyzny. Dwie synowe Noemi, sercem do niej
przywiązane, podjęły decyzję towarzyszenia
jej. Jednak Noemi nie chciała przyjąć od
nich tak wielkiej ofiary, aby opuściwszy
swych bliskich, przyjaciół i ojczyznę
towarzyszyły jej dzieląc z nią jej ubóstwo i
to w obcej dla nich ziemi.
Noemi przemawiała do ich serc, nakłaniając,
by powróciły do domów rodzinnych. Lecz one
tylko płakały i zapewniały Noemi o ich
szczerej miłości do niej - miłości, która
nie pozwala im opuścić jej w godzinie
wielkiego bólu. Obstawały przy tym, że są
gotowe dzielić z nią wszystkie trudności,
niedole i niepogody. I odpowiedziała Noemi:
"Niech wam Bóg okaże dobroć i miłość,
jakoście to mnie i zmarłym synom moim
okazały. Niech Bóg da, aby każda z was
znalazła pokój w domu swego męża" - Rut
1:8,9. Synowe jednak odpowiedziały: "Chcemy
z tobą pójść do ludu twego".
Bez wątpienia było to dowodem szczególnego
przywiązania i sympatii. Jak mogła zrodzić
się w nich taka miłość? Dziesięć lat swego
małżeństwa kobiety te przeżyły w rodzinie
żydowskiej. Zdążyły poznać panującą tam
przyjemną atmosferę. Małżeństwo i życie
rodzinne są zwierciadłem wiary i czci dla
Boga. Naród żydowski był inny, odróżniał się
od otaczających go narodów. Był pod
szczególnym kierownictwem Bożym. Bóg pragnął
zachować synów Jakubowych wolnymi od kultu
obrzydliwych bóstw pogańskich. Sposób
prowadzenia życia domowego i rodzinnego,
panująca tam miłość, to wszystko pociągnęło
te dwie młode niewiasty i przyjęły to z
wdzięcznością. Znajomość żywego Boga -
Jahwe, Jego mądre i sprawiedliwe prawo, Jego
cudowne kierownictwo, to wszystko stało się
dla nich bezcennym bogactwem. Bardzo
ostrożnie i z wielką delikatnością Noemi
tłumaczyła swoim synowym, że w Izraelu nie
będą mogły mieć nadziei na ponowne
zamążpójście i założenie ogniska domowego,
ponieważ Machlon i Kilion pojmując
cudzoziemki, uczynili to przeciw prawu
Bożemu. W Moabie takie młode wdowy nie
miałyby przeszkód w ponownym zamążpójściu i
znalezieniu bezpieczeństwa i spokoju w domu
męża. Noemi zwróciła się do swych synowych w
niesamolubnych i pełnych życzliwości
słowach: "Niech Pan da znaleźć odpocznienie,
każdej w domu męża swego" - Rut 1:9 (BGd).
Hebrajskie słowo oddane jako "odpocznienie"
(w. 9) oznacza właściwie coś większego i
wspanialszego. Określa ono stałe
zamieszkanie, ojczyznę dla duszy w dobroci i
wzajemnym zrozumieniu.
Orpa, jedna z synowych Noemi, odczuwała z
pewnością wielkie przywiązanie do swojej
teściowej. W końcu jednak jej naturalne
pragnienie, aby mieć męża i własne ognisko
domowe było silniejsze od jej poprzedniej
gotowości towarzyszenia teściowej. Obliczyła
koszty i spostrzegła, że cena byłaby zbyt
wysoka. Powróciła więc do Moabu. Widzimy w
niej pewien obraz, do którego jeszcze
powrócimy.
MIŁOŚĆ NIE WYWYŻSZA SIĘ, NIE NADYMA SIĘ
Miłość Rut była większa. Z pewnością
przyczyniło się do tego usposobienie Noemi,
które rozbudziło w niej taką miłość i
wdzięczność. Wspaniały obraz Izraela i jego
Boga wymalowała Noemi w sercu Rut. Teraz Rut
nie miała innego życzenia, jak tylko to
jedno - pójść do tego ludu, który jest tak
uprzejmy jak Noemi i jej rodzina. Bóg,
któremu służą tacy ludzie, musi być cudownym
Bogiem! Odpowiedź, jaką Rut dała Noemi, jest
jednym z najpiękniejszych i najczystszych
świadectw zaofiarowanej miłości: "Nie wiedź
mnie do tego, abym cię opuścić i od ciebie
odejść miała; owszem gdziekolwiek pójdziesz,
z tobą pójdę, a gdziekolwiek mieszkać
będziesz, z tobą mieszkać będę; lud twój,
lud mój; a Bóg twój, Bóg mój. Gdzie umrzesz,
tam i ja umrę i tam pogrzebiona będę. To
niech mi uczyni Pan i to niech przypuści na
mię, że tylko śmierć rozłączy mię z tobą" -
Rut 1:16-18 (BGd). Rut nie zwlekała z
decyzją. W sercu nie była już Moabitką.
"I szły one obie, aż doszły do Betlejemu".
Smutny to był powrót dla Noemi! Żadnego
domu, żadnej rodziny, oprócz synowej. Nie
miała przyjaciół, pozostało jej tylko
ubóstwo. Ale Rut była prawdziwym klejnotem!
Noemi wyczerpały się wszelkie środki
utrzymania. Jednak Boska cierpliwość i
miłosierdzie były przy niej. Bóg zadbał o
to, aby Noemi mogła doznać Jego
błogosławieństwa już od momentu, gdy w
towarzystwie Rut wyruszyła w drogę do
Betlehem.
Gdy dwie samotne kobiety wkroczyły d o
Betlehem, całe miasto było poruszone.
Niewiasty szeptały między sobą, pytając:
"Czy to jest Noemi?" Lecz ona mówiła: "Nie
nazywajcie mnie Noemi, nazywajcie mnie Mara,
gdyż Wszechmogący napełnił mnie wielką
goryczą" - Rut 1:20. Noemi nie obwiniała
swego męża Elimelecha; wiedziała dobrze, że
zgrzeszyli przeciwko Bogu. Rzekła tylko:
"Bogatą wyszłam, a Pan zgotował mi powrót w
niedostatku". O tak! To On Przedwieczny znów
ją przyprowadził. Prawdopodobnie Noemi nie
domyślała się jeszcze, że to Jego ręka ją
prowadziła. To Boska miłość skierowała ją na
właściwą drogę.
Bóg nas za bardzo miłuje, aby miał dopuścić,
żebyśmy poginęli. Dlatego nas napomina,
niekiedy zsyła przykrości, byle tylko
zachować nas na właściwej drodze.
"Przyciągałem ich więzami ludzkimi,
powrozami miłości..." - mówi prorok Ozeasz
(11:4). W miłości swojej Bóg posłużył się
cierpieniami, aby uwolnić Noemi od złych
wpływów świata pogańskiego i znów ją
przyprowadzić do jej ludu, tak bliskiego
Bogu i znajdującego się pod Jego ochroną.
Lecz mimo wszystko, przybyłym niewiastom nie
okazano zbyt wiele sąsiedzkiej życzliwości.
Był to akurat czas żniwa jęczmiennego. Rut
zaproponowała, że pójdzie na pole zbierać
kłosy, aby miały pożywienie. Nie była to
łatwa praca. Przeciwnie, było to nędzne
zadanie dla kobiety, która pamiętała lepsze
czasy. Mogła zostać potraktowana jak
żebraczka, do której odzywano by się
opryskliwie, mogła zostać znieważona przez
grubiańskich sług. Musiała pracować w upale
i poniżeniu, aby wieczorem przynieść do domu
choć trochę zboża. Ale miłość do Noemi
dodawała jej odwagi i siły, i czyniła jej
pracę lżejszą. Nie narzekała na swój los; z
chęcią czyniła wszystko, na co było ją stać.
Prawa zakonu, jakie Bóg dał ludowi
izraelskiemu, były tak sformułowane, że
pomyślano również o ludziach
najbiedniejszych i przechodniach. Izraelici
mieli pamiętać, że i oni byli kiedyś
cudzoziemcami i niewolnikami w Egipcie (5
Mojż. 24:19-22). Narożniki pól nie miały być
do końca zżęte; również zapomniane snopy lub
niezżęte kłosy miały być pozostawiane dla
potrzebujących.
Rut wyszła na pola, a Bóg pokierował jej
krokami tak, że trafiła na kawałek pola,
które należało do Boaza. Pochodził on z
rodziny jej zmarłego teścia Elimelecha (Rut
2:3). Gdy Noemi zbierała kłosy, nadszedł
Boaz, by popatrzeć na stan żniw.
Pozdrowienie, jakim przywitał żeńców,
objawia jego szlachetny, podobający się Bogu
charakter. "Pan z wami!" - powiedział, a oni
mu odpowiedzieli: "Niech ci błogosławi Pan"
- Rut 2:4. Nie było to tylko zwykłym
grzecznościowym pozdrowieniem, ale szczerym
serdecznym życzeniem, które słudzy
skierowali do swego dobrego pana; o jego
dobroci świadczy również rozmowa z Rut i
nadzorcą żniwiarzy, który miał podobnie
łagodne usposobienie jak jego pan, Boaz.
Boaz przypatrywał się robotnikom. Jego wzrok
zatrzymał się na jednej z kobiet, bardzo
pilnie zajętej zbieraniem. W pewnym
oddaleniu od sług, w cichości wykonywała swą
pracę. Jej sposób bycia wskazywał, że nie
mogła to być zwyczajna służebnica. Zapytał
więc nadzorcy: "Czyja to dziewczyna?" Sługa
odpowiedział swojemu panu, że kobieta ta od
samego rana zajęta jest zbieraniem i w ogóle
nie odpoczywa. Ta pochlebna informacja
skłoniła Boaza do rozmowy z Rut. Poprosił
ją, aby nadal zbierała na jego polu i
zapewnił, że nie grozi jej żadne
niebezpieczeństwo ani przeszkody. Żeńcom zaś
polecił, aby jej nie wyśmiewano, choć jest
obcą kobietą. Rut natomiast tak oto odezwała
się do Boaza: "Skąd to znalazłam łaskę w
twoich oczach, że zwracasz na mnie uwagę,
chociażem cudzoziemka?" - Rut 2:10.
Zauważmy, jak szlachetnie zachował się Boaz.
Nie powoła ł się na swoje stanowisko i nie
odmówił jej prawa do zbierania kłosów, ani
też nie uraził jej poczucia własnej godności
przez nadmierne okazywanie
wspaniałomyślności. Boaz był ostrożny w
okazywaniu jej swej przychylności. Polecił
swoim sługom, żeby przy wiązaniu snopów
specjalnie opuszczali kłosy, aby Rut mogła
jak najwięcej nazbierać. Do niej zaś
powiedział: "Trzymaj się tutaj moich
dziewcząt".
W porze posiłku zaprosił ją, aby jadła razem
z jego robotnikami. Dał jej prażone ziarna i
zachęcił, aby zaspokajała swoje pragnienie z
tego, co było przeznaczone dla żeńców, aby w
czasie pracy mogli się orzeźwić. Później
Boaz wyznał, że słyszał o tym, co Rut
uczyniła dla Noemi, że to dla niej opuściła
ojca i matkę oraz zdecydowała się zamieszkać
między obcym dla niej ludem. Równie piękny
jest dalszy przebieg tej historii. Boaz nie
mówi: "Ja ci pomogę", ale: "Niech ci
wynagrodzi Pan twój postępek i niech będzie
pełna twoja odpłata od Pana, Boga
izraelskiego, do którego przyszłaś, aby się
schronić pod Jego skrzydłami" - Rut 2:12.
Ofiara Rut była tak szlachetna, tak bardzo
pochodziła z jej serca, że trudno sobie
wyobrazić, aby wielu było takich ludzi, o
tak czystym i szczerym usposobieniu. Jedynie
sam Bóg może wglądać do serc i zna wnętrze
każdego człowieka, każdy też otrzyma swoją
zapłatę. Pragnieniem Boaza było w jak
najlepszy sposób wynagrodzić Rut to, że
przyszła, aby znaleźć opiekę i schronienie u
izraelskiego Boga przymierza.
Dobre słowa Boaza były prawdopodobnie
pierwszymi promieniami słońca dla Rut w jej
życiu pełnym zmartwień i łez w ostatnich
tygodniach. Aż dotąd nosiła to brzemię, że
opuściła swój lud, swoją rodzinę i dom. A
teraz inny Izraelita, nie Noemi, mówił jej o
izraelskim Bogu i Jego łasce. Mąż z ludu
Bożego okazał jej serdeczność i zapewniał o
Bożym błogosławieństwie. Bez wątpienia te
pocieszające słowa działały jak balsam na
jej zbolałe serce. Pełna wdzięczności
odpowiedziała Boazowi: "Łaskawy jesteś dla
mnie, panie mój, boś mnie pocieszył i
serdecznie przemówił do służebnicy swojej,
chociaż nie mogę się nawet równać z żadną z
twoich służebnic" - Rut 2:13.
Tymi słowami Rut zyskała w oczach Boaza
jeszcze większe poważanie. Cóż za szlachetny
charakter się tu objawia! Inna kobieta na
jej miejscu powiedziałaby może, że nie
przywykła do takiej zwykłej pracy i
skarżyłaby się. Rut była skromna i
powściągliwa, nie szukała uznania innych.
Była młoda, cieszyła się dobrym zdrowiem,
ochoczo czyniła, co tylko było w jej mocy.
Boaz był dla niej uprzejmy - nie ze względu
na pokrewieństwo, ale z powodu jej miłego
sposobu bycia. Łaskawe słowa dla czułego
serca, takiego jak Rut, były niczym poranna
rosa dla spragnionej ziemi.
Po spotkaniu z Boazem Rut wróciła do
zbierania kłosów: nie próżnowała i nie
zważała na siebie. To że Boaz zwrócił na nią
uwagę, nie wpłynęło na jej zachowanie. Nadal
pracowała pilnie aż do wieczora, a potem
jeszcze młóciła, "a było tego około efy
jęczmienia". Według naszej miary to około 36
litrów. Dodatkowo przynosiła do domu jeszcze
to, co zostało jej z posiłku (Rut 2:17,18).
W tym, co spotkało Rut, Noemi dostrzegła
działanie ręki Pańskiej - to Pan zaprowadził
Rut na pole Boaza i to Pan ją ochraniał. A
gdy Rut opowiedziała jej wszystko, co Boaz
dla niej uczynił, rzekła: "Niech mu
błogosławi Pan, który nie zaniechał swego
miłosierdzia dla żywych ani dla umarłych!" -
Rut 2:20. Noemi poczuła, że Bóg okazuje
łaskę także jej ukochanym zmarłym. Rut, za
zgodą Noemi, przystała na prośbę Boaza,
który rzekł: "Przyłącz się do moich
służących aż do czasu zakończenia całego
mojego żniwa". Noemi z czuło ścią i troską
poleciła Rut, aby trzymała się wyznaczonego
jej miejsca: "To dobrze, córko moja, że
będziesz chodziła z jego służebnicami, aby
cię nie nagabywali na innym polu" - Rut
2:21-22. Tam Bóg dbał o jej bezpieczeństwo.
"I przyłączyła się do służących Boaza, aby
zbierać, dopóki nie zakończono żniwa
jęczmiennego i żniwa pszenicznego. Mieszkała
zaś ze swoją teściową" - Rut 2:23.
WYKUPICIEL
Gdy żniwo się skończyło, ale zboże jeszcze
leżało na klepisku, Boaz osobiście zszedł,
aby objąć dozór nad przewiewaniem. Wtedy
Noemi rzekła do Rut: "Córko moja, czy nie
powinnabym poszukać dla ciebie ogniska
domowego, przy którym dobrze byś się miała?"
- Rut 3:1. Wszystko to, co teraz następuje,
było zupełnie zgodne z Boskim prawem (5 Moj.
25:5-10). Ustawy, do których się odwołano,
wynikały z Boskiego zamiaru zachowania
Izraela jako narodu i to nie tylko w sensie
duchowym, ale też w ziemskich warunkach.
Podobnie jak drzewo żyje dzięki swoim
gałęziom, tak też Izraelici żyli dzięki
rodzinie. Gdy w Izraelu jakiś mąż umarł nie
mając potomka, to tak jakby uschła jedna
gałąź. W takim przypadku w jej miejsce musi
być wszczepiona nowa gałąź. Dlatego też brat
albo najbliższy krewny zmarłego miał
obowiązek poślubić wdowę po nim. Każda
rodzina musiała o to zadbać, aby żadna gałąź
nie wymarła. Jednak tę lukę mógł wyrównać
tylko najbliższy krewny.
Czyż to zarządzenie zakonu nie tłumaczy nam,
dlaczego Jezus na ten świat musiał przyjść
jako małe ludzkie dziecię, poczęte w łonie
Marii, urodzone i wychowane tak samo jak
wszystkie inne ludzkie dzieci? Dorastał do
wieku dojrzałego. Jezus nie mógł wkroczyć w
to ziemskie życie (tak jak Adam) jako gotowa
ziemska istota; nie - krew Adama (lecz nie
jego grzeszne dziedzictwo!) musiała płynąć w
Jego żyłach, aby jako pokrewny ludzkości
mógł ją wykupić od wyroku śmierci.
Jak cudownie Bóg pozwala nam mieć coraz
jaśniejsze spojrzenie w głębię Jego
zamiarów! Z pewnością Pisma Starego
Przymierza byłyby dla nas zakryte bez
światła Nowego Testamentu. Z innej znów
strony - studiowanie Starego Testamentu
pogłębia nasze zrozumienie Ewangelii
Chrystusowej.
Noemi dała Rut mądrą radę: W nocy, tak aby
Boaz nie mógł jej widzieć, miała zejść na
klepisko i tam po cichu położyć się u stóp
śpiącego mężczyzny. "Zeszła tedy na to
klepisko i zrobiła wszystko, co jej kazała
teściowa (...) A o północy poderwał się ten
mąż, obrócił się i spostrzegł kobietę u
swoich nóg. Zapytał więc: Kto ty jesteś? Ona
zaś odpowiedziała: Ja jestem Rut, służebnica
twoja. Rozciągnij swój płaszcz na swoją
służebnicę, boś ty wykupiciel" - Rut
3:6,8,9.
O czym myślała Rut, wypowiadając słowa:
"Rozciągnij swój płaszcz na służebnicę
twoją?" Miało to po prostu oznaczać ochronę
i bezpieczeństwo. Noemi radziła jej, aby
odkryła jego nogi (w. 4). Noemi pragnęła,
aby Boaz dzielił się z Rut całym płaszczem.
Miało to znaczyć - by pojął ją za żonę.
Postępowanie Rut miało mu przypomnieć o
obowiązku wypełnienia ustawy zakonu.
A jak zareagował Boaz?
I znów objawił się jego szlachetny charakter
prawdziwego Izraelity, męża Bożego. Boaz
odpowiedział bowiem tak: "Błogosławionaś ty
od Pana, córko moja; większąś pobożność po
sobie pokazała teraz, niż pierwej, żeś nie
poszła za młodzieńcami, tak ubogimi, jako i
bogatymi" - Rut 3:10,11 BGd (zob. Przyp.
Sal. 1:10-31).
O ile i w czym postępowanie Rut w stosunku
do Boaza było większym dowodem jej
pobożności niż to, gdy zos tawiwszy wszystko
wyruszyła z Noemi i zajęła się zbieraniem
kłosów? Otóż ta sprawa była dla niej daleko
trudniejszym zadaniem niż mało zaszczytna
praca. Było to zadanie drażliwe i
niebezpieczne. Upominanie się o swoje własne
prawa może być bardziej upokarzające niż
poszukiwanie pożywienia. Prócz tego narażała
się jeszcze na to, że mogła zostać źle
zrozumiana. Ale jej wielka miłość dla Noemi,
jej całkowita bezinteresowność, przepełniły
jej czyn blaskiem czystości.
Aby zapewnić swej teściowej honor i
poważanie w Izraelu, aby zachowane było i
ochronione przed wygaśnięciem imię jej męża,
uczyniła wszystko, na co tylko mogła się
odważyć cnotliwa kobieta, prowadzona duchem
miłującego posłuszeństwa. Trudno to
zrozumieć ludziom mającym nieczyste myśli i
zepsute zmysły. Dla kogoś o tak szlachetnym
charakterze znalezienie się niemalże w roli
grzesznicy mogło być znacznie trudniejsze
niż znoszenie upokorzeń. Noemi musiała
całkowicie i niezachwianie ufać Bogu, skoro
poparła czyn Rut.
Oprócz Boaza był jeszcze ktoś, kto był
bliższym krewnym, dlatego ten szlachetny
Izraelita obiecał, że przedstawi sprawę
najpierw jemu. Gdyby on nie zechciał
wywiązać się ze swego obowiązku, wtedy miał
to uczynić Boaz. I tak Rut pozostała u niego
aż do rana. Odeszła jednak, gdy było jeszcze
ciemno. A Boaz napełnił jej chustkę
sześcioma miarami jęczmienia.
Dlaczego sześć miar? Dlaczego nie siedem
albo pięć? Sześć jest symboliczną liczbą
pracy i służby. Liczba siedem to symbol
odpocznienia: "Sześć dni będziesz pracował i
wykonywał wszelką swoją pracę" - 2 Mojż.
20:9,10. Ponadto każdy, kto służył sześć
lat, w siódmym roku wypuszczany był na
wolność (2 Mojż. 21:2,3). Owe sześć miar
jęczmienia miało być dla Noemi pocieszeniem
i oznaką tego, że czasy trudu i mozołu się
skończyły i teraz nastanie czas
odpocznienia.
I zgromadził Boaz dziesięciu mężów ze
starszych onego miasta i poprosił ich, aby
zajęli miejsce w bramie. Brama w tamtych
czasach nie tylko była miejscem, gdzie
odbywały się sądy, ale i miejscem, w którym
odbywały się rozmaite rozmowy, dyskusje i w
ogóle wszystko, co dotyczyło życia
publicznego. Gdy przyszedł ów bliższy krewny
z rodziny Noemi, Boaz przedstawił mu całą
sprawę. Z początku był on nawet gotowy
wykupić ziemię od Noemi. Ale gdy Boaz
zwrócił jego uwagę na zakonną ustawę, że gdy
tę ziemię wykupi, będzie musiał pojąć Rut za
żonę, wtedy się wycofał: "Nie mogę wykupić
go dla siebie, aby nie narazić mojego
własnego dziedzictwa. Przejmij ty dla siebie
moje prawo wykupu, gdyż ja nie mogę go
wykupić" - Rut 4:6.
Być może ów krewny Noemi znał Rut tylko jako
tę obcą kobietę i postąpił według litery
prawa (5 Mojż. 7:1-4; Joz. 23:12; Ezdr.
9:3). Boaz natomiast już od dawna postrzegał
Rut jako klejnot wiary, wierności i
czystości, dlatego z radością wykupił
dziedzictwo Noemi, dziedzictwo Machlona,
wraz z jego młodą wdową. Pojął też Rut za
żonę, a syn, który im się narodził nazwany
został Obed (sługa). Obed był ojcem Isajego.
Isaj był ojcem Dawida. Również gorzkość
Noemi obróciła się w radość. Tak kończy się
historia Rut zapisana w Piśmie Świętym.
POŻYTECZNE KU NAUCE
To, że Pismo Święte nie jest księgą
historyczną, która by czytelnikowi miała
posłużyć jako lektura, o tym mówią często
cytowane słowa apostoła Pawła (2 Tym. 3:16;
Tyt. 1:9; Rzym. 15:4). Z pewnością
niewłaściwe byłoby doszukiwanie się w każdym
szczególe jakiegoś pozaobrazu lub też
duchowej nauki.
Księga Rut przemawia do nas ze szczególną
mocą. Jesteśmy przekonani, że nasz Niebieski
Ojciec chciał nam w niej pokazać niektóre
zarysy, a może nawet podstawowe myśli
swojego wie lkiego zamiaru względem
ludzkości i to z dość znamiennej strony.
Księga Rut jest historią pewnego wykupu. Kto
lub co było wykupione? Wykupione było
dziedzictwo Noemi oraz jej zmarłych synów.
Wraz z tym dziedzictwem została wykupiona
także Rut - obca, poganka. Czy jednak Rut
była rzeczywiście obcą Izraelowi - ludowi
przymierza? Czy należała do świata obcych
bogów? Czy nie została ona raczej
"wszczepiona" stając się "uczestnikiem
korzenia i tłustości oliwnego drzewa"
[Izraela] - Rzym. 11:17 (BGd)? Apostoł Paweł
napisał: "Albowiem nie ten jest Żydem, który
jest Żydem na jawie, ani to jest obrzezka,
która jest na jawie, na ciele" - Rzym. 2:28
(BGd).
Przez swe cudowne uznanie dla Boga Izraela,
Rut jeszcze w ziemi moabskiej stała się
Izraelitką. Wszystko, czym była związana z
poprzednim światem, opuściła dobrowolnie i
wstąpiła na zupełnie odmienną życiową drogę.
Jej wielka miłość i wierność zaprowadziła ją
do "domu" Jahwe - Boga Żywego. Pokora i
czystość pozwoliły jej znaleźć wybawiciela -
dobrotliwego, możnego i bogatego męża. On ją
wyprowadził z utrapienia i ubóstwa. Wielce
ją wywyższył jako swoją oblubienicę i
małżonkę.
Czyż nie słyszymy tu jakby głosu naszego
Pana, gdy mówi: "Kto miłuje ojca, albo matkę
nad mię, nie jest mię godzien. A kto nie
bierze krzyża swego i nie idzie za mną, nie
jest mię godzien"? "Zaprawdę, (...) Nikt nie
jest, kto by opuścił dom, albo braci, albo
siostry, albo ojca, albo matkę, albo żonę,
albo dzieci, albo rolę dla mnie i dla
ewangelii, żeby nie miał wziąć stokrotnie" -
Mat. 10:37,38; Mar. 10:29,30 (BGd). Czy nie
mówi ten powołujący głos Boży: "Słuchajże,
córko, i spójrz, i nakłoń ucha; Zapomnij o
ludzie swoim i o domu ojca swego! Król
pragnie wdzięku twego. Pokłoń mu się, bo on
jest Panem twoim!" - Ps. 45:11,12? Rut
odpowiada: "Ja jestem Rut, służebnica twoja.
Rozciągnij swój płaszcz na służebnicę swoją"
- Rut 3:9. Bez wątpienia ta szlachetna
postać kobieca jest obrazem na oblubienicę
Chrystusową wybraną spośród narodów.
A Noemi - Izraelitka, czy również może nam
przedstawiać jakiś ważny element w Boskim
planie zbawienia? Myślimy, że tak. Noemi
zdaje się tu przedstawiać naród izraelski,
lecz nie ona sama, ale razem z mężem
Elimelechem. Symbolizują oni lud przymierza
zawartego z Bogiem z czasów, gdy podobał Mu
się i Mu służył, ale również lud, który był
w oddaleniu i o swoim Bogu zapomniał. Kto
zna historię narodu wybranego, wie jak pełne
wzlotów i upadków były jego dzieje, a
jeszcze i dziś Izrael ma znaczący wpływ na
bieg wydarzeń w świecie.
Elimelech i Noemi opuścili dla doczesnych
korzyści specjalne przywileje wynikające ze
społeczności z ludem Bożym. Tym samym
narazili siebie i swoje dzieci na
niebezpieczeństwo nieczystych wpływów
bałwochwalczego środowiska. Nigdy nie będzie
dobrze, gdy rozluźnimy naszą łączność z
Bogiem, a tym bardziej, gdy uczynimy to dla
ziemskich, doczesnych interesów.
I tak umarł Elimelech w oddaleniu od Boga.
Elimelech znaczy "Bóg jest królem". Ileż to
razy Izrael odchodził od Boga. Czytamy o tym
w opisie jego bardzo długiej historii. Bóg
na to zezwalał, a wynik był zawsze taki sam:
gorzkość, smutek i duchowe ubóstwo. "Nie
nazywajcie mnie Noemi, nazywajcie mnie Mara,
gdyż Wszechmogący napoił mnie wielką
goryczą. Bogata wyszłam, a Pan zgotował mi
powrót w niedostatku" - Rut 1:20,21.
To są doświadczenia Izraela w tym wieku. Ale
to, że Bóg zezwolił na powrót Noemi i że
znajduje ona przyjęcie w Jego domu chleba -
Betlehem, przez Boaza - wykupiciela, to już
jest wielka, litująca się łaska Boga.
Miłość, jaką Noemi ob darzyły jej synowe, a
zwłaszcza uznanie Rut dla Boga izraelskiego,
były świadectwem dla Noemi - jej miłego
usposobienia, jej wiary i życia, jakie
prowadziła. W tym również widzimy Izrael!
W Betlehemie spotykamy się z onym wielkim
Boazem - "panem żniwa". Jego imię - "w nim
jest moc", jego dobroć, jego
wspaniałomyślność i bojaźń Boża pozwalają
przypuszczać, że jest on panem w każdej
sytuacji. To on jest krewnym, który wykupuje
Elimelechowe dziedzictwo Noemi, wykupuje też
dziedzictwo Kiliona i Machlona - wykupuje
też Rut Moabitkę - żonę Machlona - by
wzbudzić imię zmarłego w dziedzictwie jego i
aby nie zginęło imię zmarłego pośród braci
jego i z bramy miejscowości jego (Rut 4:10).
Również tu, także w odniesieniu do wykupu
Boaza, możemy zacytować ważne słowa apostoła
Pawła: "W którym i wy [poganie] nadzieję
macie, usłyszawszy słowo prawdy, to jest
Ewangelię zbawienia waszego, przez którą też
uwierzywszy, jesteście zapieczętowani duchem
onym świętym obiecanym. Który jest zadatkiem
dziedzictwa naszego na wykupienie nabytej
własności, ku chwale sławy jego" - Ef. 1:13,
14 (BGd).
W Boazie widzimy zapewne bez żadnych
trudności onego wielkiego Odkupiciela
ludzkości - Jezusa Chrystusa. Czyż nie jest
On jedynym "krewnym" Adama, który dla swej
niepo- szlakowanej sprawiedliwości był
zdolny zapłacić cenę równej wartości za
utracone prawo do życia pierwszego człowieka
- "życie za życie"? I czyż nie jest On
jedynym krewnym ludu izraelskiego, urodzonym
z izraelskiej niewiasty, urodzonym pod
zakonem i jedynym, który to prawo zachował i
dlatego tych, którzy byli pod zakonem,
wykupił (Gal. 4:4,5)?
ŻNIWO JĘCZMIENNE
Powróćmy jeszcze raz do Rut i Noemi. Obie te
kobiety dotarły do Betlehem na początku
żniwa jęczmiennego (Rut 1:22). Również i to
wydaje się mieć głębsze znaczenie. Żniwo
jęczmienne było pierwszym ze żniw zbożowych,
które kończyły się żniwem pszenicznym.
Pierwszy snop - pierwiastek, był poświęcony
Jahwe i był corocznie ofiarowany przez
kapłana jako ofiara uroczysta (3 Mojż.
23:10-11). Święto Paschy i żniwo jęczmienne
były ze sobą ściśle powiązane. Ofiara
pierwszego snopa żniwa przypadała na dzień
16 Nisan, pierwszego dnia po sabacie, w
dzień przaśników (3 Mojż. 23:9-14). Jest to
dzień zmartwychwstania naszego Pana. Nasz
Pan jest "pierwiastkiem z umarłych". Tym
samym, jest urzeczywistnieniem naznaczonej
przez Boga figuralnej ofiary (1 Kor. 15:20;
Kol. 1:18).
Jezus Chrystus jest pierwszym owocem
wielkiego Abrahamowego przymierza obietnicy.
On jest Głową pierwszych owoców. Wszyscy,
którzy Jezusa naśladują, a będą znalezieni
jako wierni, również są pierwiastkami, nie
jako Głowa, ale jako członkowie (Jak. 1:18).
Rut pracuje wyłącznie na polu swego pana;
pracę rozpoczęła zbieraniem kłosów w czasie
jęczmiennego żniwa. Wyraża pokorne życzenie,
by być własnością Boaza, gdy ów przewiewał w
czasie żniwa. Jeśli Rut jest obrazem na
Oblubienicę Chrystusową, możemy
przypuszczać, że żniwo jęczmienne jest w
sensie czasowym pierwszym etapem żniwa
całego Wieku Ewangelicznego. Jest obrazem
żniwa izraelskiego w czasie pierwszej
obecności naszego Pana. I czyż nie czytamy w
wielkiej mowie apostoła Piotra, gdy rzekł do
ludu żydowskiego: "Wam to Bóg najpierw,
wzbudziwszy Syna swego, posłał go, aby wam
błogosławił" - Dzieje Ap. 3:26. I czyż
apostoł Paweł nie pisze: "Czym więc góruje
Żyd? Albo co za pożytek jest z obrzezania?
Wielki pod każdym względem, przede wszystkim
ten, że im zostały powierzone wyrocznie
Boże" - Rzym. 3:1-2.
MYŚLI KOŃCOWE
Ale Rut zbiera kłosy
nie tylko na polu jęczmiennym, ona pozostaje
u Boaza aż do końca żniwa pszenicznego! "A
żniwo jest dokonanie świata" - Mat. 13:39
(BGd). Również to pokazuje nam, że Rut jest
obrazem na Kościół Jezusa Chrystusa podczas
całego Wieku Ewangelicznego. Dopiero po
zakończeniu żniwa Rut staje się małżonką
Boaza. W duchowym znaczeniu ten obraz
wypełni się wówczas, gdy Kościół Chrystusowy
będzie skompletowany, gdy ostatni jego
członek dokona swego biegu w naśladowaniu
Pana i zostanie przyjęty do Jego chwały.
Lecz Noemi nadal trwa w swej goryczy i
będzie tak do czasu, gdy ze związku Boaza i
Rut (Pana i Jego Oblubienicy) urodzi się
syn: "Wtedy kobiety powiedziały do Noemi:
Błogosławiony niech będzie Pan, który cię
dziś nie pozostawił bez wykupiciela i niech
imię jego będzie głośne w Izraelu. Niechaj
ten będzie dla ciebie krzepicielem duszy i
żywicielem w twojej starości" - Rut 4:14-16.
Co się stanie, gdy Kościół Chrystusowy
będzie uzupełniony? Jaki będzie wynik
połączenia Niebieskiego Oblubieńca z Jego
Oblubienicą? Czyż nie to nowe przymierze,
które wówczas wejdzie w życie; otwarcie
drogi do żywota wiecznego - Boża oferta dla
całej ludzkości: powrót do podobieństwa
Bożego i do harmonii z Nim? I czy to nowe
przymierze nie będzie wówczas wypełnieniem
obietnicy sprzed czterech tysięcy lat: "W
tobie i nasieniu twoim będą błogosławione
wszystkie narody ziemi"?
O tak! Noemi - Izrael weźmie "syna" na łono
swoje i będzie mu piastunką. Nowe Przymierze
dotyczy najpierw Izraela, jak napisano w
Proroctwie Jeremiasza 31:31. A Izrael będzie
jego piastunką. Cudowne rzeczy wypowiedziano
o tym nowym przymierzu. Bo cóż innego może
być jego wynikiem niż ŻYCIE? Kosztowne,
zawsze trwające życie w Boskiej łasce i
miłości. Wszyscy ludzie będą je mogli
otrzymać. Wszyscy ludzie żyjący i ci, którzy
wyjdą z grobów (Jan 5:28,29). Nasz wielki
Odkupiciel za to zapłacił!
Przy końcu żniwa, gdy Boaz i Rut jeszcze nie
są połączeni, Noemi - Mara nie pozostaje bez
pocieszenia. Boaz posyła jej przez Rut sześć
miar jęczmienia. Dlaczego jęczmień, a nie
pszenicę? Jęczmień był w owym czasie
pokarmem dla ubogich, jak to już było
wspomniane. "Sześć" jest liczbą trudu i
mozołu. "Siedem" jest liczbą odpoczynku i
pokrzepienia: "Sześć dni będziesz pracował,
a siódmego dnia odpoczniesz". Czy nie
przypominają nam się słowa proroka Izajasza:
"Pocieszajcie, pocieszajcie mój lud, mówi
wasz Bóg! Mówcie do serca Jeruzalemu i
wołajcie na nie, że dopełniła się jego
niewola, że odpuszczona jest jego wina, bo
otrzymało z ręki Pana podwójną karę za
wszystkie swoje grzechy" - Izaj. 40:1,2.
Pozostaje nam jeszcze wspomnieć o Orpie,
drugiej synowej Noemi. I ona była serdecznie
przywiązana do swojej teściowej. Jednak nie
miała dość wytrwałości i odwagi, aby pójść
do ziemi swojej teściowej. Nie uchwyciła się
tej złotej sposo- bności, aby "znaleźć się
pod skrzydłami Boga izraelskiego" i pod Jego
ochroną odczuć pokój i bezpieczeństwo. Orpa
wróciła do swego ludu i jego bogów (Rut
1:15). Nad jej postawą można się zastanawiać
w oparciu o słowa zapisane w Przyp. Sal.
17:17 i 18:24: "Przyjaciel zawsze okazuje
miłość; rodzi się bratem w niedoli"; "Są
bliźni, którzy przywodzą do zguby, lecz
niejeden przyjaciel jest bardziej
przywiązany niż brat".
Apostoł Paweł tak napisał do Tymoteusza:
"Demas mnie opuścił, umiłowawszy świat
doczesny" - 2 Tym. 4:10. Boaz odkupił
wprawdzie dziedzictwo Orpy po Kilionie; ona
sama jednak opuściła Noemi i Rut, wracając
do żywiołu swojego poprzedniego świata.
Księga Rut ukazuje rozmaite aspekty
dotyczące dzieła naszego Pana i Jego
Oblubienicy. Każdy naśladowca Chrystusa może
w niej znaleźć te prawdy, które jeszcze w
teraźniejszym czasie mogą dla niego mieć
wielkie znaczenie. Historia ta pokazuje nam
obrazowo bardziej dobitnie niż słowem te
lekcje, które nam mogą być pomocne, aby
nasze powołanie i wybranie uczynić pewnym.
Rut nazbierała całą efę jęczmienia. W
normalnych warunkach byłoby to niemożliwe,
to znaczy gdyby ów pan żniwa - Boaz, nie
polecił żeńcom pozostawiać na polu więcej
kłosów niż zwykle. Dlatego też ci, którzy
teraz, przy końcu "żniwa" zajmują się
"zbieraniem kłosów" mogą być w zupełności
spokojni, że ręka Pańska ich we wszystko
obficie zaopatrzy. Prawdziwy pokarm polega
na Boskiej łasce - na prawdziwym "chlebie
żywota, który zstąpił z nieba" (Jan 6:51).
Ten pokarm znajdujemy wyłącznie na polu
naszego Pana.
Zastanówmy się jeszcze nad pytaniem Noemi
skierowanym do Rut: "Gdzie zbierałaś dzisiaj
i gdzie pracowałaś?" - Rut 2:19. Ileż
znaczenia mieści się w tych słowach! Każdy
wierzący może zadać sobie takie pytanie: A
gdzie ja dzisiaj pracowałem? Jeśli nasza
praca była poświęcona służbie dla Pana,
możemy razem z Rut odpowiedzieć: "Ten mąż, u
którego dzisiaj pracowałam, nazywa się
Boaz". Szczęśliwy ten, który tak może
odpowiedzieć. "I rzekła Rut Moabitka: Mąż
ten powiedział jeszcze do mnie: Przyłącz się
do moich służących aż do czasu zakończenia
całego mojego żniwa". I my musimy wytrwać w
pokorze i w wierności aż do samego końca
żniwa. Dopiero wtedy, gdy nasz Najwyższy
Kapłan weźmie z naszych rąk tę "ofiarę
obracania", będziemy mogli powiedzieć: Oto
koniec. "I przyłączyła się do służebnic
Boaza, aby zbierać, dopóki nie zakończono
żniwa jęczmiennego i żniwa pszenicznego.
Mieszkała zaś ze swoją teściową" - Rut 2:23.
"Mieszkała ze swoją teściową..." Pamiętajmy
o tym, że jesteśmy tylko gałązkami z
dzikiego drzewa oliwnego; że jesteśmy
wszczepieni do Pańskiego drzewa oliwnego
(Rzym. 11:18-20). Co za błogosławieństwa
otrzymaliśmy przez to oliwne drzewo!
Wiemy, że ta cudowna Księga Ksiąg, którą
nasz Pan dał nam do dyspozycji, nie była
pierwotnie naszą księgą. Otrzymali ją Żydzi,
należała do nich. Ale bez wiary nie mogli
poznać owego pozaobrazowego Boaza - swojego
Mesjasza; ani też nie mogli ujrzeć skutku
swej niewiary - że Bóg na ich miejsce
wybierze inny lud jako swoją własność.
Niechaj ta postawa Rut, jej sposób
postępowania, jej stanowczość i głęboka
wiara zawsze będą przed naszymi oczyma jako
dobry wzór!
Der Tagesanbruch 2000 (str. 19-34)
powrót
do
góry
wersja do druku
|