O leczeniu ciała i duszy
Beniamin Pogoda
"Największy błąd w leczeniu chorób jest ten, że są lekarze dla ciała
i lekarze dla duszy, podczas gdy te dwie części stanowią jedność i są nierozdzielne."
(Platon)
Na kartach Ewangelii znajdujemy wiele opisów cudownych uzdrowień. W większości
są one dziełem Pana Jezusa, chociaż chorych uzdrawiali także Jego uczniowie.
"Ty jesteś tym, który ma przyjść, czy też innego oczekiwać mamy ?"
- zapytywał z więzienia Jan Chrzciciel. "Ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci
zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli są wskrzeszani" - odpowiedział
mu Jezus (Mat. 11:2-5). Do dziś wszakże niektóre z tych cudów pozostają dla
nas niejasnymi.
Starożytna myśl, zamieszczona na wstępie, była przez wiele wieków zapomniana
- usiłuje do niej powrócić współczesna medycyna. Pogląd, jakoby choroby ciała
były czymś z natury odmiennym i wymagającym innego leczenia, niż choroby duszy,
przyjął się ongiś powszechnie w naszym kręgu kulturowym. Pan Jezus natomiast
uzdrawiał zarówno chorych cieleśnie, jak i tych z zaburzeniami umysłowymi, nie
czyniąc między nimi szczególnej różnicy. Ale problemem dla chrześcijan są opisy
wypędzania z chorych złych duchów. Chorzy opętani, według relacji Ewangelistów,
cierpią na zaburzenia psychiczne. Pan Jezus, uzdrawiając chorych z obłędu, owe
duchy diabelskie wypędza, toż samo czynią i apostołowie. Czy stanowi to o wyjątkowości
ludzi dotkniętych takim cierpieniem?
Postęp medycyny nowożytnej długo omijał sferę leczenia zaburzeń psychicznych.
Wielkie odkrycia lekarzy XIX stulecia - bujny rozkwit chirurgii, opanowanie
chorób zakaźnych, wprowadzenie szczepień ochronnych - wszystko to wyprzedziło
rozwój metod leczenia w psychiatrii. Dopiero w 1917 roku zaczęto skutecznie
leczyć pierwszą z chorób psychicznych - paraliż postępujący w przebiegu zakażenia
kiłą. Wiedeński psychiatra Wagner von Jauregg zauważył, że u chorych na paraliż
postępujący zaburzenia umysłowe łagodnieją po przebyciu ostrej choroby z gorączką.
Von Jauregg zaczął więc sztucznie wywoływać wysoką gorączkę - zarażał pacjentów
malarią, a następnie leczył chininą - i tak uzyskiwał zdrowienie. Odkrywcę metody
uhonorowano nagrodą Nobla (1927 r.) W ślad za pierwszym odkryciem poszły dalsze
- wprowadzono wstrząsy insulinowe (Sakel, Wiedeń 1933), wstrząsy kardiazolowe
(von Meduna, Budapeszt 1934), elektrowstrząsy (Cerletti i Bini, Rzym 1937).
Wreszcie w 1952 roku lekarze francuscy Laborit i Huguenard zastosowali w praktyce
anestezjologicznej nowo odkryty lek chloropromazynę, wykorzystany następnie
do leczenia chorób psychicznych przez francuskich psychiatrów Hamona i Delay
z rewelacyjnym wprost skutkiem.
W chorobach dotąd nieuleczalnych osiągano nieznaną wcześniej poprawę. Wprowadzenie
do lecznictwa chloropromazyny i jej pochodnych stało się prawdziwym przełomem
w psychiatrii i stopniowo odsunęło w cień wcześniej znane metody leczenia. Od
tego czasu datuje się ciągły postęp w terapii chorób psychicznych, tak że potrafimy
dziś większość z nich skutecznie leczyć lub przynajmniej łagodzić ich objawy.
Kaftan bezpieczeństwa, ongiś nieodzowny, dzisiaj staje się reliktem przeszłości.
Skoro podawaniem stosunkowo prostych substancji chemicznych, gorączką lub prądem
elektrycznym daje się usuwać zaburzenia psychiczne, gdzież pozostaje miejsce
dla złego ducha?
W czasach ewangelicznych Żydzi każdą chorobę skłonni byli uznawać za skutek
grzechu. "On sam zgrzeszył, czy też rodzice jego?" - pytają uczniowie
Jezusa na widok człowieka niewidomego od urodzenia (Jan 9:2). Trąd w Izraelu
nie był uważany za zwykłą chorobę - często była to kara, specjalnego rodzaju
nieczystość, spadająca z wyroku niebios na tych, którzy się sprzeniewierzyli
- jak Maria, siostra Mojżesza (4Mojż. 12:9-15) czy król judzki Uzjasz, zarażony
trądem za nieprawe ofiarowanie w świątyni (2 Kron. 26:16-21). Poniekąd sam Jezus
daje wyraz temu przekonaniu, gdy mówi do uczniów: "Chorych uzdrawiajcie,
umarłych wskrzeszajcie, trędowatych oczyszczajcie, demony wyganiajcie"
- Mat. 10:8. Trędowatych wymienia tu oddzielnie, a nie razem z innymi chorymi.
Poglądy takie, głęboko zakorzenione w umysłach żydowskich, wywodziły się jeszcze
z czasów Starego Testamentu, o czym traktuje m.in. Księga Hioba. Bohater tej
księgi o cierpieniu, nieszczęsny Hiob, cierpi na pewnego rodzaju chorobę skórną,
snać szczególnie odrażającą, skoro cały pokryty jest wrzodami. W myśli zapisu
księgi jest to schorzenie z dopustu Bożego, a zaraził Hioba Szatan (Ijoba 2:4-8).
W Nowym Testamencie sam apostoł Paweł nazywa trapiącą go chorobę (być może chorobę
oczu, jak zdaje się sugerować List do Galatów 4:15, 6:11) nie inaczej jak "posłańcem
Szatana" (2 Kor. 12:7). Zgodne jest to z zapisem Pisma Świętego, gdzie
początkiem nieszczęścia jest upadek człowieka w raju, jak wiadomo, podstępne
dzieło szatańskie (1 Mojż. 3:1 i dalsze; por. 2 Kor. 11:3; Obj. 12:9). Z tego
miały się począć wszelkie inne złe rzeczy - ból, znojna praca, Kain zabijający
Abla, choroby i śmierć. Czy wszystko to - i trąd, i choroba Ijoba, i nieznane
schorzenie świętego Pawła - nie jest dziełem "księcia ciemności"?
Nie inaczej jest z chorobami umysłu. Według Ewangelii i one są dziełem Szatana.
Różnica leży w słowach, którymi się je określa. Ewangelia nazywa ślepotę - ślepotą,
trąd - trądem, głuchotę - głuchotą, ale - nie znając terminów, którymi można
by opisać zaburzenia psychiczne - nazywa je wprost opętaniem przez diabła. Według
słów Ewangelii Jezus otwiera oczy ślepych, a z umysłowo chorych wypędza dręczące
ich diabły - tak nazywali te choroby ludzie ówcześni. Nawet Łukasz, człowiek
wykształcony, z zawodu lekarz, nie czynił inaczej. W starożytności chorób psychicznych
inaczej nie określano. O ile używane przez Łukasza terminy, jak gorączka czy
dyzenteria, utrzymały się do naszych czasów, o tyle współczesne nazwy chorób
psychicznych - schizofrenia, cyklofrenia, mania czy depresja, były w jego czasach
nieznane.
Uważna lektura Ewangelii pozwala odnaleźć szereg dowodów, że choroby ciała
i choroby ducha nie są czymś różnym od siebie i mają podobne przyczyny. Ewangeliści
Mateusz i Łukasz, pisząc o człowieku niemym, opisują jego uzdrowienie jako wygnanie
demona (Mat. 9:32; Łuk 11:14). U świętego Mateusza znajdujemy opis uzdrowienia
człowieka niewidomego i niemego jednocześnie - także on nazwany jest opętanym
(Mat. 12:22). Święty Łukasz wspomina kobietę z bardzo dużym skrzywieniem kręgosłupa,
od lat zgiętą w pół (Łuk. 13:10-16). Pan Jezus przywraca jej zdrowie, zaś chorobę
niewiasty nazywa "więzami Szatana". Teściowa Szymona Piotra ma gorączkę
- Chrystus Pan uzdrawia ją, gromiąc gorączkę tak, jakby gromił złego ducha (Łuk.
4:38-39). Bardzo wymownym jest fakt, że tym samym słowem "zgromił"
posługuje się Pan Jezus, wypędzając diabła z opętanego, również według relacji
św. Łukasza (Łuk. 4:33-35). U świętego Marka znajdujemy uderzająco dokładny,
wierny klinicznie opis padaczki (Mar. 9:14-29). Chrystus Pan uzdrawia chorego
chłopca, uczniom zaś mówi, że zły duch, który go trapił, był szczególnie złośliwy.
Dziś padaczkę leczy się farmakologicznie z dobrym skutkiem. Nikt z nas nie wiąże
jej, jak też i ślepoty, zaburzeń mowy i wad postawy z opętaniem przez złego
ducha. Wszelako według biblijnego zapisu za tymi cielesnymi (dziś powiedzielibyśmy
- somatycznymi) zaburzeniami kryje się Szatan i jego aniołowie.
Choć nie znamy natury chorób psychicznych (w większości pozostaje ona do dziś
niezbadana), potrafimy skutecznie leczyć ich objawy. Nie są to bowiem schorzenia
inne od tych, które nazywamy somatycznymi - chorobami ciała. A że Ewangelia
nazywa je opętaniem? Że Chrystus Pan leczy je wyganianiem diabłów? Nic w tym
dziwnego, zważywszy, że u ich podstawy, jak u podstaw wszelkiego nieszczęścia,
leży moc szatańska. Nie należy też wyobrażać sobie, że Pan Jezus wypędza diabła
schowanego gdzieś w mózgu ludzkim pod czaszką - byłoby to równie niedorzeczne,
jak mniemanie, że złe duchy dręczące opętanych z Gadary fizycznie wstąpiły w
stado świń i że cały legion diabłów potopił się w morzu (Mar. 5:1-13; Mat. 8:28-34).
Raczej chodzi tu o wyrwanie człowieka ze szponów diabła, o uwolnienie spod niszczącego
wpływu Szatana. Raz jeszcze wspomnijmy świętego Pawła, który swą chorobę nazywa
posłańcem Szatana - a nikt przecież nie przypuszcza, by apostoł cierpiał na
zaburzenia umysłowe. Przypuszczenia, jakoby choroby psychiczne były czymś odmiennym
od cielesnych, szczególnego rodzaju opętaniem czy działaniem złego ducha, uznać
trzeba za bezpodstawne. Powracamy tym samym do starożytnej myśli zamieszczonej
na wstępie.
"Powróciło tedy owych siedemdziesięciu dwóch z radością, mówiąc: Panie,
i demony są nam podległe w imieniu twoim. Rzekł więc do nich: Widziałem, jak
szatan, niby błyskawica, spadł z nieba. Oto dałem wam władzę, abyście deptali
po wężach i skorpionach i po wszelkiej potędze nieprzyjacielskiej, a nic wam
nie zaszkodzi. Wszakże nie z tego się radujcie, iż duchy są wam podległe, radujcie
się raczej z tego, iż imiona wasze w niebie są zapisane" - Łuk. 10:17-20.
powrót
do
góry
wersja do druku
|