Przyjdźcie na wesele
Prawdziwy Kościół Wieku Ewangelii jest
często przyrównywany do oblubienicy
oczekującej swojego oblubieńca, aby wejść z
nim na wesele.
Ten ogólny obraz staje się przejrzystszy,
gdy zauważymy rozmaite szczegóły. Biblia
mówi o przyjacielu oblubieńca i o
towarzyszkach oblubienicy, o gościach
weselnych i o białej szacie weselnej. Szatę
taką otrzymywał każdy zaproszony gość
wchodzący na wesele. Nikt nie mógł się tam
znaleźć bez tej szaty.
Badając Pisma zauważamy, że Jan Chrzciciel
jako zwiastun Mesjasza pierwszy użył tego
wysoce symbolicznego obrazu i całkiem
konkretnie stwierdził: "Kto ma oblubienicę,
ten jest oblubieniec" - Jan 3:29.
Samego siebie natomiast nazwał "głosem
wołającego na puszczy" (Jan 1:23; Izaj.
40:3). Zrozumiał, na czym polega jego rola,
gdy Żydzi zwracali się do tego, który za
Jordanem wraz z uczniami prowadził swoją
działalność; wówczas trafnie rzekł do nich:
"On musi róść, a mnie musi ubywać" - Jan
3:30.
Tak więc Jan wyznał, że to nie on jest
Oblubieńcem, który miał mieć Oblubienicę,
ale określił się jako "przyjaciel
Oblubieńca", który bardzo raduje się "głosem
Oblubieńca". Z tych słów i wyrażonej tu
radości wnioskujemy, że Jan posiadał
właściwe pojęcie o Mesjaszu. Czy to, że Jan
nazwał się "przyjacielem Oblubieńca", było
tylko wyrazem jego skromności i sympatii ku
Niemu, czy też kryło się za tymi słowami
jeszcze coś więcej?
PRZYJACIEL OBLUBIEŃCA
Przypatrzmy się dziełu Jana! Cóż on uczynił?
Jakie wypełniał zadanie? Wzywał lud do
pokuty i wołał, aby się nawrócił do swojego
Wielkiego Boga. Tym samym przygotowywał ten
lud dla Mesjasza-Króla i do Jego
nadchodzącego Królestwa. Dlatego
przedstawienie się ludowi jako "przyjaciel
Oblubieńca" było jak najbardziej słuszne.
Aby lepiej zrozumieć zasadność tej obrazowej
wypowiedzi, powinniśmy zapoznać się ze
zwyczajami żydowskiego wesela i sposobem, w
jaki ono się w ówczesnych czasach odbywało.
U Żydów było przyjęte, że jeśli mężczyzna
chciał zaręczyć się z panną, to poruczał
całą sprawę swemu przyjacielowi. Od tej
chwili przyjaciel był jego pełnomocnikiem
oraz pośrednikiem między tym mężczyzną a
rodzicami oblubienicy. To z przyjacielem
były uzgadniane wszystkie warunki i
zobowiązania.
Jest rzeczą zrozumiałą, że tak
odpowiedzialnego zadania nie można było
powierzyć komukolwiek; raczej proszono o to
osobę zaufaną. Mógł się tego podjąć bardzo
dobry przyjaciel. Uznanie naszego Pana dla
przygotowawczego dzieła, które przeprowadzał
Jan Chrzciciel jako "przyjaciel Oblubieńca",
musiało być duże, skoro tak powiedział o
nim: "Zaprawdę powiadam wam: Nie powstał z
tych, którzy się z niewiast rodzą, większy
od Jana Chrzciciela" - Mat. 11:11.
OBLUBIENIEC I GOŚCIE WESELNI
Z przypowieści o mądrych i głupich pannach
wynika jasno, że nasz Pan identyfikował się
z rolą Oblubieńca. Jeszcze bardziej wyraźnie
nasz Pan mówi o tym, gdy odpowiada na
pytanie o post: "Czyż mogą goście weselni
się smucić, dopóki z nimi jest oblubieniec"
- Mat. 9:15.
O ile wypowiedź naszego Pana co do osoby
oblubieńca jest dla nas zrozumiała, to pewną
trudność może nam sprawić nazwanie uczniów
"gośćmi weselnymi". Rodzi się pytanie:
Dlaczego Jan nazywa uczniów Jezusa
"Oblubienicą", podczas gdy sam Pan mówi o
nich "goście weselni"? Wertując Ewangelie
stwierdzimy, że ewangeliści nie zanotowali
ani jednego cytatu pochodzącego z ust Pana,
w którym nazywałby On uczniów "Oblubienicą".
Pomimo to, jesteśmy przekonani, że jako
naśladowcy Jezusa, jeśli tylko pozostaniemy
wierni aż do śmierci, będziemy zaliczeni do
Oblubienicy.
Jak więc moglibyśmy te obrazy lub symbole,
pozornie z sobą sprzeczne (bo uczniowie
określeni są jako "goście weselni" i
jednocześnie "oblubienica") zharmonizować z
całością wypowiedzi Pisma Świętego? Czy
oblubienica może być gościem na swoim
weselu?
Aby to wyjaśnić, musimy trzymać się tej
ważnej okoliczności, że wypowiedź naszego
Pana dotyczyła określonego czasu; innymi
słowy - może być ona zastosowana tylko do
czasu Jego pierwszej obecności. Tak długo,
jak z nimi był Oblubieniec - aż do Jego
śmierci na krzyżu, goście weselni nie mogli
się smucić. Natomiast stwierdzenie Jana
Chrzciciela, że "ten, który ma oblubienicę,
ten jest oblubieńcem", jest ponadczasowe.
W czasie, który rozważamy, uczniowie Pana
byli usprawiedliwieni z wiary, ale czy byli
już poświęceni? Nie! Dopóki Pan nie
dokończył swego życia jako ofiara na krzyżu
i dopóki nie zmartwychwstał, uczniowie nie
mogli być cząstką Kościoła albo Oblubienicy.
Dopiero śmierć naszego Pana wyznaczyła
początek Wieku Ewangelii. Dopiero od tego
dnia pojawiła się możliwość, aby przez
poświęcenie i ofiarowanie się w śmierć
Chrystusa, stać się cząstką powstającego
Kościoła - Oblubienicy.
Nasz Pan wypowiada interesujące nas słowa w
czasie Żniwa Wieku Żydowskiego. Wówczas na
wesele zaproszony był jedynie naród
żydowski. Pan wiedział, że Izrael jako naród
okaże się niegodny tej czci, że zaproszenie
przyjmą tylko nieliczne jednostki. Dlatego
tylko nieliczna "pozostałość" ludu
izraelskiego mogła być uratowana i stać się
częścią Oblubienicy.
SYNOWIE KOMNATY OBLUBIENICY
Niektóre tłumaczenia, między innymi "Menge"
i "Konkordantes Neues Testament",
przekładają greckie słowo "nymfon" nie jako
"goście", ale jako "synowie komnaty
oblubienicy" - "synowie komnaty oblubienicy
nie mogą się przecież smucić, dopóki z nimi
jest oblubieniec" (Mat. 9:15 - K N T);
(Biblia Gdańska oddaje ten werset: "Izali
się mogą synowie łożnicy małżeńskiej smęcić,
póki z nimi jest oblubieniec?" -
przyp.tłumacza).
Ponieważ nie znamy dobrze żydowskich
zwyczajów weselnych, trudno jest nam
zrozumieć, o co właściwie chodzi i co
oznacza wyrażenie "synowie komnaty
oblubienicy". Zdani jesteśmy na literaturę
pomocniczą. Biblia Elberfeld zawiera
następującą uwagę do słowa "nymfon": "Jest
to "sala weselna", a także "komnata
oblubienicy". Gdy w Nowym Testamencie
występuje zwrot: "synowie komnaty
oblubienicy", jest mowa o tej najbardziej
niezbędnej części gości weselnych".
Faktem jest, że w tym czasie trwał jeszcze
Wiek Zakonu i tylko jeden naród był przez
Boga zaproszony na wesele. Tylko ten jeden
naród był przez Boga uznany jako Jego
własność i klasa sług. To oni - Izraelici
byli tym ludem Jego przymierza. Gdy jednak
Jan Chrzciciel przedstawił im ich Mesjasza i
Oblubieńca, oni Go nie przyjęli, a gdy Go
odrzucili, "ich dom" pozostał pusty. A
jednak, jako naturalne (cielesne) nasienie
obietnicy Abrahamowej, będą tą niezbędną
częścią, przez którą rozdawane będą
błogosławieństwa dla całej ludzkości. W
Psalmie 45:17 czytamy: "Zamiast ojców swych
mieć będziesz synów swych; ustanowisz ich
książętami na całej ziemi".
W przypowieści o zaproszeniu na królewskie
wesele (Mat. 22:1-14) nasz Pan pokazuje, że
jest właściwie tylko jedno zaproszenie na tę
uroczystość weselną, lecz podzielone ono
jest na trzy różne wezwania, następujące po
sobie.
ZAPROSZENIE LUDU PRZYMIERZA
Tak więc, zaproszenie na to królewskie
wesele było skierowane najpierw do
naturalnych potomków Abrahama, do synów
Izrael a, którzy przy górze Synaj weszli za
pośrednictwem Mojżesza w przymierze z
Bogiem. Bóg im obiecał, że będą Jego
własnością - wybranym ludem, królestwem
kapłańskim, narodem świętym, jeśli Go tylko
ochoczo słuchać będą (2 Mojż. 19:5, 6).
W przypowieści o "królewskim weselu" jest
napisane, że "posłał sługi swe, aby wezwali
zaproszonych na wesele, ale ci nie chcieli
przyjść" - Mat. 22:3. Sługami tymi byli
prorocy. To oni wykonywali Boskie polecenie
i przemawiali do Izraela. Ostatnim i
największym prorokiem był Jan Chrzciciel.
Miał on zaproszonych przygotować do tego
wesela.
Ewangelie uczą wyraźnie, że najpierw
wezwanie to było posłane przede wszystkim do
przełożonych ludu, do kapłanów, faryzeuszy i
nauczonych w Piśmie, którzy usiedli na
"stolicy Mojżeszowej".
Oni mieli pouczać lud. Nasz Pan krytykował
ich takimi słowami: "Biada wam, uczeni w
Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że zamykacie
Królestwo Niebios przed ludźmi, albowiem
sami nie wchodzicie, ani nie pozwalacie
wejść tym, którzy by wejść chcieli" - Mat.
23:13 (B. ELB).
W czasie trwania Wieku Żydowskiego, Pan Bóg
przez zakon i przez proroków oznajmił
Izraelitom, że to ich przewidział na tę
uroczystość, ale oni, jako całość, nie
zważali na to zaproszenie, zaś Oblubieńca
odrzucili. Jezus przyszedł jako Król i
Oblubieniec - jak to sam w przypowieści
pokazuje - "królewski oblubieniec". To
Ojciec Niebieski chciał sprawić wesele
swojemu Synowi. "A syn przyszedł do swej
własności, a swoi go nie przyjęli" - Jan
1:11. Wystosowano zaproszenia na wesele,
lecz przewidziani goście - lud izraelski -
odrzucili je. Musiało to wielce urazić Boga
jako gospodarza wesela.
TRZY I PÓŁ ROKU DODATKOWEJ ŁASKI
Drugie (albo powtórzone) zaproszenie
pokazane jest w wersecie czwartym: "Znowu
posłał inne sługi, mówiąc: Powiedzcie
zaproszonym: Oto ucztę moją przygotowałem,
woły moje i bydło tuczne pobito i wszystko
jest gotowe, pójdźcie na wesele" - Mat.
22:4.
Rozumiemy te znaczące słowa jako powtórzenie
wezwania na przygotowaną ucztę weselną. Tym
razem wezwanie nie dotyczyło już całego
narodu izraelskiego, ale miało dotrzeć do
tych nielicznych jednostek z ludu, które
okazałyby się godne takiego zaproszenia.
Kończył się Wiek Zakonu i rozpoczynał się
nowy okres - Wiek Ewangelii. Bóg jeszcze raz
posłał innych sług do swojego ludu z czułym
poselstwem: "Przyjdźcie na wesele!" Jego
celem było zgromadzenie godnej resztki z
tego ludu, zanim nadejdzie Boski sąd całego
narodu.
W przypowieści mamy powiedziane: "I znowu
posłał inne sługi". Te "inne sługi" to
apostołowie naszego Pana - prawdziwi
nauczyciele Izraela. Oni to przez te trzy i
pół roku łaski, jakie pozostały Żydom po
śmierci Jezusa, głosili Królestwo
Niebieskie, zgodnie z tym, co im Pan
polecił, by nie chodzili nigdzie, a tylko do
zaginionych owiec z domu izraelskiego (Mat.
10:6; 15:24).
Posłanie pozostało to samo: "Przyjdźcie na
wesele", chociaż teraz było obwieszczane
przez innych sług. A jednak stało się coś,
co to zaproszenie uczyniło jeszcze bardziej
aktualnym. W przypowieści jest to obrazowo
wyrażone następującymi słowami: "Woły moje i
co było karmnego, pobito". Tego istotnego
znaczeniowo stwierdzenia nie znajdujemy w
pierwszym wezwaniu. Podstawę dla tej
szczególnej wzmianki w drugim zaproszeniu
znajdujemy w tym, że zgodnie z wolą Ojca
nasz Pan złożył już swoje życie jako ofiarę.
Od tego czasu było jeszcze w mocy
indywidualne zaproszenie każdego Izraelity,
który chciałby przez poświęcenie się w
śmierć Chrystusa ubiegać się o to, by być
członkiem Oblubienicy i współdziedzicem z
Chrystusem.
Takich znalazło się bardzo niewielu. Jedynie
"pozostałość" z ludu przyjęła zaproszenie.
Minęło trzy i pół roku specjalnej łaski dla
Żydów i wypełniło się proroctwo naszego
Pana: "Oto wam dom wasz pusty zostanie&quo
t;. Rzymianie zajęli Jeruzalem i zniszczyli
świątynię.
ZAPROSZENIE WIERZĄCYCH Z INNYCH NARODÓW
Trzecie zaproszenie mamy opisane w dalszych
wersetach: "Idźcie przeto na rozstajne
drogi, a kogokolwiek spotkacie, zaproście na
wesele. Słudzy ci wyszli na drogi,
sprowadzili wszystkich, których napotkali:
złych i dobrych, i sala weselna zapełniła
się gośćmi" - Mat. 22:9, 10. W dalszym ciągu
chodzi tu o królewskie zaproszenie na
wesele, jednak wybór Oblubienicy odbędzie
się w zależności od postawy zaproszonych
gości.
To trzecie zaproszenie na wesele zostało
skierowane do nas, do wszystkich, którzy nie
pochodzą z ludu izraelskiego, lecz z innych
narodów. Święty apostoł Paweł nazywa nas
"gałązkami z dzikiego drzewa oliwnego" i
stwierdza, że zostaliśmy wszczepieni do
szlachetnego drzewa oliwnego, aby tym
sposobem stać się uczestnikami "korzenia
jego i tłustości jego" (Rzym. 11:17).
Zaproszenie to jest wielką łaską dla nas,
niezasłużonym darem.
Apostoł Paweł uświadamia nam poprzez tę
ilustrację, że pochodząc z innych narodów
nie byliśmy kiedyś tą umiłowaną, ale teraz
się nią staliśmy (Rzym. 9:25). A przez Syna
Jego - prawdziwe nasienie Abrahamowe możemy
stać się też współdziedzicami obietnicy
Abrahamowej. Zostaliśmy przyjęci jako
synowie adoptowani. Tym samym więc stajemy
się legalnymi współdziedzicami, "jeśli tylko
z Nim cierpimy" (Rzym. 8:17). Innymi słowy:
mamy przed sobą wystawione dziedzictwo, ale
godnymi musimy się okazać teraz, zanim je w
rzeczywistości będziemy mogli otrzymać.
NASZE ZARĘCZYNY Z CHRYSTUSEM
Święty Paweł mówiąc obrazowo o Oblubienicy
Wieku Ewangelii, pisze do braterstwa w
Koryncie: "Albowiem gorliwym jestem ku wam
gorliwością Bożą; bom was przygotował, abym
was stawił czystą panną jednemu mężowi
Chrystusowi" - 2 Kor. 11:2.
Nasze poświęcenie się w śmierć Chrystusa
jest tu porównane do zaręczyn. Jednak tych
zaręczyn nie należy odnosić do takich, jakie
praktykuje się w naszych czasach. U Żydów
nie było prawnej różnicy między zaręczynami
a zaślubinami. Już zaręczyny były aktem
dozgonnym i tak samo jak zaślubiny, nie
mogły zostać zerwane.
Chociaż zaręczyny odpowiadały zaślubinom, to
jednak nie od razu następowało wesele.
Oblubienica pozostawała w domu swoich
rodziców około jednego roku, aż przyszedł
oblubieniec, aby ją zabrać na wesele do
swojego domu, gdzie odbywało się połączenie.
Zauważmy, jak odpowiednie jest porównanie
użyte przez apostoła, gdy przyjmuje zwyczaj
żydowskiego wesela jako ilustrację sytuacji
Oblubienicy. W rzeczywistości nie jesteśmy
jeszcze Oblubienicą, chociaż już stoimy w
nierozerwalnym przymierzu (związku) z naszym
Panem.
Nie jesteśmy jeszcze na weselu, ani
połączeni z Panem. Jeszcze jesteśmy w
drodze. W pozostawionym nam czasie musimy
okazać się pannami niesplamionymi. Nasze
zaślubiny muszą być jeszcze wypróbowane i
sprawdzone przez Pana: "To dobrze, sługo
dobry i wierny! nad małym byłeś wiernym, nad
wielu cię postanowię; wnijdź do radości pana
twego" - Mat. 25:21.
O tym królewskim weselu w bardzo symboliczny
sposób mówi też Psalm 45. Syn królewski,
oblubieniec jest tu pokazany w całej swej
piękności i wspaniałości. Zasługuje na to,
że dla niego oblubienica zapomina o swoim
domu rodzinnym. Ale i córka królewska jest
droga w oczach syna królewskiego i stąd
zaproszenie: "Słuchajże, córko, a obacz, i
nakłoń ucha twego, a zapomnij narodu twego,
i domu ojca twojego. A zakocha się król w
piękności twojej, albowiem on jest Panem
twoim; przetoż kłaniaj się przed nim" -
Psalm 45:11, 12. Te słowa to bardzo istotna
i ważna dla nas wskazówka - co powinniśmy
czynić, jeśli już przyjęliśmy królewskie
zaproszenie, aby stać się częścią
królewskiej rodziny.
Do nas też kiedyś dotarła Dobra Nowina o
Królestwie Chrystusowym i nakłoniliśmy ucha
swego, aby jak najwięcej usłyszeć z z akresu
kosztownej Prawdy. A gdy zaczynaliśmy
dostrzegać jej prawdziwą wartość oraz
doceniać znaczenie zaproszenia do
królewskiej rodziny, wtedy poświęciliśmy się
Panu; postanowiliśmy wszystko uczynić, aby
tylko otrzymać niebiańskie dziedzictwo i
wieczną społeczność z Nim. Ofiarowaliśmy
przy tym nasze prawa do ludzkiej restytucji
w ziemskim królestwie, aby tylko zostać
przyjętym do niebieskiej rodziny.
Opuściliśmy nasz lud i nasz dom Adamowy -
opuszczamy go, gdy kończymy ziemski bieg;
chociaż jeszcze jesteśmy na świecie, jednak
nie jesteśmy z tego świata.
Gdyby jednak nasze ziemskie przyjaźnie
znaczyły dla nas więcej niż przyjaźń z
Panem, wtedy okazałoby się, że nie stajemy
jako "czyste panny" przed Chrystusem.
Zostalibyśmy raczej przyrównani do niewiasty
cudzołożnej. Przyjaźń z tym światem oznacza
nieprzyjaźń z Bogiem i naszym Panem. Żądanie
Pana jest jednoznaczne, gdy mówi: "Kto
miłuje ojca albo matkę nad mię, nie jest mię
godzien; a kto miłuje syna albo córkę nad
mię, nie jest mię godzien" - Mat. 10:37.
Sformułowanie "zapomnieć dom ojca naszego"
może oznaczać, że jako nowe stworzenia nie
możemy oglądać się wstecz. Z chwilą naszego
poświęcenia się Panu nasze cielesne życzenia
i ideały zostały uznane za martwe: "Żaden,
który by przyłożył rękę swoją do pługa, a
oglądałby się nazad, nie jest sposobny do
królestwa Bożego" - Łuk. 9:62.
"DOBRZY" I "ŹLI"
W przypowieści o wielkiej uczcie (Łuk.
14:16-23) słudzy mający ogłosić trzecie
zaproszenie otrzymali nakaz, aby wyjść i
prosić na wieczerzę wszystkich - tych na
drogach i tych między opłotkami, dobrych i
złych. Widzimy więc, że nie tylko "dobrzy"
mieli być zaproszeni, ale także "źli".
Pomyślmy, że to zaproszenie nie było
skierowane do bliskich, do przyjaciół, ale
do obcych, do takich, których spotyka się
wszędzie na drogach i między opłotkami.
Zauważmy, że greckie słowo "poneros",
przetłumaczone na "źli", ma bardzo
zróżnicowane znaczenie. Można je
przetłumaczyć na: wyrafinowany, przebiegły,
nieużyteczny, tchórzliwy, wszeteczny,
naganny, nikczemny i podły. W takim sensie
słowo to znajduje zastosowanie w wersecie z
Mat. 5:45 - "słońce wschodzi na złe i na
dobre".
Rzeczywistość pokazuje - a nasz Pan
przepowiedział to proroczo w przypowieści -
że nie wszyscy przyjmą to zaproszenie ze
szczerymi zamiarami. Niektórzy mogą je
przyjąć, mając bardzo wyrafinowane myśli,
sądząc, że to im może przynieść osobiste
korzyści, bądź materialne, bądź towarzyskie.
Przyjrzyjmy się jeszcze raz tej
przypowieści: To nie słudzy mieli dokonywać
wyboru między "dobrymi" i "złymi". Ta
decyzja należy wyłącznie do Oblubieńca,
który będzie osądzać zaproszonych, czy są
godni.
Podobną myśl znajdujemy w przypowieści "o
zarzuconym niewodzie" (Mat. 13:47-51). W tej
przypowieści słudzy to rybacy. Sieć (niewód)
jest odpowiednikiem posłannictwa Ewangelii
lub zaproszenia. Niewód od czasu Zielonych
Świąt był zarzucony w morze - w świat, przez
tych, którzy byli "rybakami ludzi". Do
niewodu dostały się ryby wszelkiego gatunku.
Także posłannictwo Ewangelii zgromadziło
chrześcijan różnego rodzaju. Niektórzy
przyjęli to powołanie z najwyższą powagą.
Inni poszli na kompromis z tym światem.
Jeszcze inni dla ziemskich korzyści stali
się chrześcijanami z imienia. Sieć zagarnęła
nawet obłudników. Gdy sieć była pełna
różnego rodzaju ryb, dzieło połowu zostało
zakończone i wyciągnięto ją na brzeg. Teraz
rozpoczęła się inna praca - przebieranie: "a
usiadłszy dobre wybrali do naczyń, a złe
wyrzucili. Tak będzie przy końcu świata:
wyjdą aniołowie i wyłączą złych spośród
sprawiedliwych, i wrzucą ich w piec ognisty;
tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" - Mat.
13:48-50.
W przypowieści o kąkolu na polu pszenicznym
(Mat. 13:24-26) słudzy pytają swego pana:
"Czy mamy usunąć ten kąkol z pola pszenicy?
a pan odpowiada: Pozwólcie obydwom róść
razem aż do żniwa. A w czasie żniwa powiem
żeńcom: Zbierzcie najpierw kąkol i powiążcie
go w snopki na spalenie, a pszenicę zwieźcie
do mojej stodoły" (w. 30).
Ze słów naszego Pana możemy wnioskować, że
zadaniem Jego uczniów i naśladowców aż do
teraźniejszego czasu Żniwa było ogłaszanie
Dobrej Nowiny: "Idźcie tedy i czyńcie
uczniami wszystkie narody" - Mat. 28:19. One
będą zaproszone.
Aż do czasu drugiej obecności "Pana żniwa"
miało odbywać się sianie, a nie zbieranie. I
aż do tego czasu nie można było nic
przeciwko temu uczynić, że na to zaproszenie
przychodzili "dobrzy" i "źli". Aż do tego
czasu również kąkol mógł być częścią
składową pola pszenicznego. Zauważyliśmy, że
te trzy przypowieści wskazują właściwie na
jedną rzecz - dzieło żniwa, czyli odłączenie
"dobrych" od "złych", miało się rozpocząć
przy powrocie, czyli wraz z wtórą obecnością
Oblubieńca.
W przypowieści o uczcie weselnej sala miała
być napełniona gośćmi. Pierwsze i drugie
wezwanie sprowadziło tylko niewielu gości, a
sala weselna ciągle była pusta. 144.000
gości miało ją napełnić. Zadaniem sług było
zaprosić na wesele tylu, ilu tylko będzie
możliwe - "dobrych" i "złych".
Nie do nich należało doświadczanie
zaproszonych, czy są godni. Sam Oblubieniec
miał osądzić, kto będzie godzien wejść na
wesele, a kto nie.
PRZEGLĄD GOŚCI
"A gdy wszedł król, aby przypatrzeć się
gościom, ujrzał tam człowieka nie odzianego
w szatę weselną. I rzecze do niego:
Przyjacielu, jak wszedłeś tutaj, nie mając
szaty weselnej?" (Mat. 22:11, 12)
Nasz Pan mówi tu o swojej drugiej obecności.
Będąc obecny i mając królewski autorytet,
przeprowadza sąd nad domem Bożym. I tu
znajduje człowieka, który najwidoczniej
zdjął swoją szatę weselną - tę białą szatę,
którą otrzymywał każdy zaproszony gość, gdy
przechodził przez drzwi. Szata ta
przedstawia usprawiedliwienie z wiary, które
otrzymujemy jako dar od Boga, gdy uwierzymy
w Jezusa Chrystusa. Gdy przyjmujemy tę szatę
i zawsze w niej chodzimy, potwierdzamy tym
nasze poświęcenie i nasze przyjęcie.
Człowiek tu wspomniany obrazuje pewną
nieokreśloną liczbę poświęconych.
Najwidoczniej otrzymał on tę niezbędną
szatę, gdyż bez niej nie zostałby wpuszczony
na salę, ale potem ją zdjął. Wydaje się, że
niektórzy z powołanych w teraźniejszym
czasie wtórej obecności naszego Pana ulegają
zalewowi rozpowszechnianej przez media -
telewizję i prasę - niewiary i przyjmują
tzw. naukową wiedzę, która pozbawia wartości
naukę o okupie. Nikt jednak nie może stanąć
przed Panem ze swoją własną
sprawiedliwością.
Obraz odłączenia mamy również pokazany w
przypowieści o mądrych i głupich pannach,
gdzie następuje odłączenie głupich od
pozostałych. Jednak nic tu nie jest
powiedziane, że idą one "w ciemności
zewnętrzne". Minęły się z celem - nie weszły
z Oblubieńcem na wesele, ponieważ nie
czuwały i nie biegły z wytrwałością w
zawodzie. Nie wystarczyło im "oleju". Nigdy
nie odłożyły swoich szat, ale zaniedbały
się, jeśli chodzi o zachowywanie ich bez
plam oraz ozdabianie kosztownym haftem
(Psalm 45:14).
"Ja nie znam was" - mówi oblubieniec do tych
głupich panien. Nie uznaję was za swoją
oblubienicę. Te panny nie wejdą więc jako
oblubienica na wesele. W rzeczywistości
jednak - po zabraniu Kościoła - wejdą z
radością za Oblubienicą jako jej towarzyszki
i wezmą udział w uczcie weselnej (Psalm
45:15, 16). Pozostały "pannami" i nigdy się
Pana nie zaparły.
W Objawieniu 19:7-9 opisany jest "wielki
lud" dający wyraz swej radości z tego, że
może wziąć udział w "wieczerzy wesela
barankowego": "Weselmy się, radujmy się, a
dajmy mu chwałę, bo przyszło wesele
Barankowe, a małżonka jego nagotowała się".
Ci, którzy będą tym "wielkim ludem", mają
wszelkie podstawy do tej radości, bo j ako
słudzy będą mogli stawać przed tronem i
oglądać wielką chwałę królewskiej rodziny.
W tym zapisie nie mówi się więcej o
oblubienicy, ale o małżonce Barankowej.
Oblubienica jest skompletowana i uznana.
Odbyło się połączenie z Oblubieńcem i drzwi
do "wysokiego powołania" zostały
nieodwołalnie i na zawsze zamknięte. Widzimy
też, że klasa wielkiego ludu, która kiedyś
poszła za głosem zaproszenia, aby stać się
cząstką Oblubienicy Chrystusowej, ale przez
zaniedbanie i gotowość pójścia na kompromis
z tym światem, chybiła celu, jest teraz
szczęśliwa i wdzięczna, że została
zaproszona na ucztę wesela Barankowego:
"Błogosławieni, którzy są wezwani na
wieczerzę wesela Barankowego" - w. 9.
Sąd rozpoczyna się od domu Bożego. Żyjemy w
tym czasie. Pan jest obecny jako Oblubieniec
i doświadcza swoją Oblubienicę, to znaczy
ciebie i mnie, czy będziemy godni wejść z
Nim na wesele. Jak mówi Pismo Święte: "Wielu
jest powołanych, ale mało wybranych".
Spójrzmy na obecne położenie świata oczyma
wiary i poznania Słowa Bożego! Czyż nie
spostrzegamy, jak z roku na rok coraz
wyraźniej i gwałtowniej zapowiada się jego
całkowity i ostateczny upadek? "Bo
stworzenie z tęsknotą oczekuje (świadomie
lub podświadomie) objawienia synów Bożych" -
Rzym. 8:19. Dopiero po połączeniu Oblubieńca
z Oblubienicą, Boski plan zbawienia i
naprawienia ludzkości stanie się
rzeczywistością.
A jeśli zakończymy naszą pielgrzymkę będąc
wierni do końca, wtedy według obietnicy
będziemy mieli udział z Chrystusem w wielkim
dziele naprawiania ludzkości. Będziemy mogli
ją zaprosić do wejścia na "świętą drogę"
(Izaj. 35:8-10), aby mogła osiągnąć
pojednanie z Bogiem.
"A duch i oblubienica mówią: Przyjdź! A kto
słyszy, niech rzecze: Przyjdź! A kto
pragnie, niech przyjdzie; a kto chce, niech
bierze wodę żywota darmo" - Obj. 22:17.
Starajmy się więc dobrze wykorzystać czas,
który nam jeszcze pozostał - każdego dnia
pilnie słuchajmy głosu Dobrego Pasterza,
który ma o nas staranie. Amen.
"Der Tagesanbruch" nr 4/1996, tłum. br.
Henryk Kawała
powrót
do
góry
wersja do druku
|