W domu Szymona faryzeusza
Roman Rorata
Lekcja z Ew. Łukasza 7:36-50.
Pewien faryzeusz imieniem Szymon zaprosił Jezusa wraz z uczniami do siebie
w gościnę. Na Wschodzie istniał zwyczaj zapraszania do domu wędrownych nauczycieli.
Szymon skorzystał z tego zwyczaju i Pan Jezus stał się jego honorowym gościem.
Nie wiemy, co było powodem tego zaproszenia. Możemy się tylko domyślać. Czy
Szymon chciał bliżej poznać Jezusa? Czy był szczerze zainteresowany człowiekiem,
który przez swoje słynne uzdrowienia i cuda zdobył tak olbrzymią popularność?
Czy była to może tylko czysta ciekawość?
Faryzeusze byli bardzo ortodoksyjnymi Żydami, dumnymi ze skrupulatnego przestrzegania
przepisów Zakonu. Raczej nie byli przyjaźnie nastawieni do Jezusa. Zbyt często
mówił On o nich krytycznie, ponieważ choć dokładnie studiowali Zakon, to nie
stosowali go w życiu.
W domu faryzeusza znalazła się też pewna kobieta. Ewangelista pisze: "A
oto pewna kobieta z tego miasta, grzesznica, dowiedziawszy się, iż zasiada przy
stole w domu faryzeusza, przyniosła alabastrowy słoik olejku" - Łuk. 7:37.
Jakie dziwne postępowanie! Bez zaproszenia nikt nie wchodzi do obcego domu.
Dzisiaj stało się to nawet niebezpieczne. Wówczas postępowanie takie było tolerowane
i gospodarz nie śmiał takiej osoby wyprosić ze swego domu.
W jaki sposób ta kobieta weszła do domu ortodoksyjnego Żyda bez zaproszenia?
Z opisu wynika prosty wniosek - dowiedziała się, że Szymon faryzeusz zaprosił
Jezusa na posiłek i że przebywa On właśnie w jego domu. Przemogła w sobie wszelkie
opory nieśmiałości i postanowiła wejść. Chęć spotkania z Jezusem była tak silna,
że nic nie mogło jej od tego zamiaru odwieść.
Ewangelista Łukasz nie podaje pochodzenia tej kobiety, nawet nie znamy jej imienia.
Chcielibyśmy dowiedzieć się o niej czegoś więcej. W relacji Łukasza jest to
kobieta bezimienna i wiemy tylko, że była grzesznicą. Nie wiemy, kiedy spotkała
Jezusa po raz pierwszy i co się wtedy wydarzyło. Czy znała Jezusa tylko z widzenia,
czy spotykała Go już wielokrotnie, gdy nauczał rzesze ludu? Możemy przypuszczać,
że była ona pilną słuchaczką nauk Jezusa. Jego słowa przemawiały do jej uczuć,
zachwycały ją i dlatego czuła wielką sympatię do wspaniałego Nauczyciela. Być
może Jego nauki uprzytomniły jej, że jako kobieta żyje w sposób niegodny? Cokolwiek
byśmy o niej powiedzieli, będą to tylko przypuszczenia.
Musimy zadowolić się tylko krótkim sprawozdaniem ewangelisty Łukasza. Jedno
jest pewne. Spotkanie Jezusa zmusiło ją do zmiany życia i wzbudziło pragnienie
zaniechania grzesznego sposobu postępowania.
Poza Panem Jezusem owa kobieta stała się pierwszoplanową postacią tego wydarzenia.
Chociaż ewangelista nazywa ją grzesznicą, to jednak jej skrucha i żal za grzechy
znalazły pochwałę u naszego Pana. Więcej - jej czyny przewyższyły gościnność
faryzeusza. Nie przyjął on Jezusa z należnym okazaniem uznania, jak to było
w zwyczaju, gdy przyjmowano zacnych gości. Gość zaproszony do szanowanego żydowskiego
domu mógł oczekiwać trzech rzeczy. Gospodarz kładł zwykle swoją dłoń na jego
ramieniu i pozdrawiał go pocałunkiem pokoju. Ta oznaka szacunku obowiązywała
w przypadku, gdy gościem był ceniony rabbi. Jednak Szymon nie okazuje swojemu
gościowi należnego uznania. Wprost przeciwnie, zachowuje się chłodno i niedbale.
Gość, który zakurzonymi drogami wędrował w sandałach, powinien dostać wodę do
umycia nóg. Na końcu zaś głowę jego należało namaścić słodko pachnącą wonnością
albo kroplą olejku różanego. Dobry zwyczaj wymagał, aby nie zaniedbać żadnej
z tych rzeczy. Zapominając o wszystkich trzech czynnościach Szymon całkowicie
pogwałcił kodeks gościnności Wschodu, mimo iż Jezus znalazł się w jego domu
na jego wyraźne zaproszenie.
W tych trzech czynnościach uprzedziła go owa niewiasta. Ku zawstydzeniu gospodarza
Pan stawia ją za przykład i mówi Szymonowi: "Widzisz tę kobietę?".
Oczywiście, że Szymon ją widział. Widzi ją jednak uprzedzonymi oczyma. Dalej
Jezus mówi: "Wszedłem do twojego domu, a nie dałeś wody do nóg moich; ona
zaś łzami skropiła nogi moje i włosami swoimi wytarła. Nie pocałowałeś mnie;
a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować nóg moich. Głowy mojej oliwą nie
namaściłeś; ona zaś olejkiem namaściła nogi moje" - Łuk. 7:44-46.
Namaszczenie komuś stóp było świadectwem czci, a całowanie stóp czcigodnego
rabbiego nie należało w czasach Jezusa do rzadkich zwyczajów. Ta niewiasta dopełniała
obu gestów z wielkim oddaniem, a nie tylko z nakazu tradycji i sytuacji. Prawdopodobnie
zaplanowała sobie, że uczyni to szybko i niepostrzeżenie. W obecności Jezusa
straciła jednak kontrolę nad swymi emocjami. Jednocześnie łzy pokuty i radości
popłynęły z jej oczu, bo Jezus nie odrzucił jej hołdu ani wdzięczności. Pod
wpływem nagłego impulsu spontanicznie rozpuszcza włosy i ociera Jego stopy zlane
łzami. Jest to bardzo wzruszający, ale jednocześnie szokujący gest.
Niewiele było w życiu Jezusa takich chwil, gdy ktoś chciał spontanicznie i z
miłością uczynić coś tylko dla Niego. A oto znalazł się ktoś, kto myśli o Nim,
kto chce sprawić Mu przyjemność, kto chce Mu coś ofiarować.
Kobieta wykazała tu więcej serca dla Jezusa niż Szymon. Zbawiciel zwraca uwagę
na kontrast między chłodnym zachowaniem Szymona a gorącą miłością kobiety. Umycie
nóg, o którym "zapomniał" Szymon, pocałunek, którego odmówił, namaszczenie
olejkiem, od czego się powstrzymał - wszystko to otrzymał Pan od tej niewiasty
w mierze dalece przekraczającej zwykły rytuał powitania. Wszystko, co uczyniła
dla Jezusa, uczyniła z całego serca. Jej łzy, nieustanne całowanie stóp Jezusa
i zapach olejku, jaki długo pozostanie jeszcze w pokoju, są szczerymi oznakami
głębokiej miłości i wdzięczności. Jej zachowanie dowodzi, że wie, jak źle do
tej pory postępowała i jak bardzo cieszy się z przebaczenia. Miłość, jaką okazała,
jest proporcjonalna do poczucia winy.
Pan Jezus wymienia trzy czynności, których Szymon nie dokonał: nie pocałował
Go, nie podał wody do umycia nóg i nie pomazał głowy olejkiem. Kobieta natomiast
umywała łzami Jego nogi i całowała je, wycierała włosami i pomazywała maścią.
Wymienienie poszczególnych czynności stało się policzkiem wymierzonym Szymonowi.
Wtedy faryzeusz w swym sercu wzgardził Jezusem, potępiając Go srodze za to,
że pozwolił się dotykać grzesznej niewieście. "Ujrzawszy to faryzeusz,
który go zaprosił, mówił sam w sobie: Gdyby ten był prorokiem, wiedziałby, kim
i jaka jest ta kobieta, która go dotyka, bo to grzesznica" - Łuk. 7:39.
Szymon myli się. W jego domu gości ktoś więcej niż prorok. Jezus, który czyta
myśli równie łatwo, jak słyszy słowa, odpowiada na niewyrażone głośno wątpliwości
Szymona.
Takim niesprawiedliwym osądem potępił Pana i potraktował go na równi z innymi
ludźmi. Faryzeusz był przekonany, że Jezus nie zna tej niewiasty, więc nie może
być prorokiem, ponieważ dla proroka nie ma tajemnicy. Będąc prorokiem Bożym
nie pozwoliłby, aby grzesznica Go dotykała. Swój osąd popierał swoim postępowaniem
- on nigdy nie pozwoliłby na to, aby się zbrukać kontaktem z grzesznicą. Szymon
nie dostrzegł niecodziennego objawu miłości i uwielbienia, zobaczył tylko to,
co sprzeciwiało się faryzejskim zwyczajom.
Wtedy Pan opowiedział Szymonowi przypowieść o dwóch dłużnikach, którzy byli
winni pieniądze swemu wierzycielowi. Jeden z dłużników winien był pięćset denarów,
drugi zaś pięćdziesiąt. Gdy nie mogli zwrócić długu, wierzyciel podarował go
obu dłużnikom. Pan zapytał, który z nich będzie bardziej miłował swego dobroczyńcę.
Szymon odpowiedział -"sądzę, że ten, któremu więcej darowano" (Łuk.
7:41-43). Opowieść o dwóch dłużnikach winnych pieniądze wierzycielowi wydaje
się być odpowiednią do zaistniałej sytuacji. Pan chciał zwrócić uwagę Szymonowi,
aby umiał spojrzeć na tę niewiastę i osądzić ją nie na podstawie jej przeszłości,
lecz w oparciu o jej chęć zerwania z grzechem i żal za niewłaściwe dotychczas
postępowanie.
Nauka przedstawiona faryzeuszowi powinna być również lekcją dla nas. Czy potrafimy
patrzeć na postępowanie innych ludzi, a szczególnie na postępowanie naszych
współbraci w Chrystusie, oczami Jezusa? Może zachowujemy się podobnie jak ów
faryzeusz i wydajemy pochopnie sąd o ich życiu? Jak łatwo można popełnić omyłkę
w swym sercu. Można niesłusznie kogoś potępić i sprawić mu ból. Jest to przestroga
dla nas, byśmy nie podejmowali zbyt szybko decyzji i nie osądzali czyjegoś postępowania,
bo nie znając motywów serca, możemy się mylić jak ów faryzeusz. "Przeto
nie sądźcie przed czasem, dopóki nie przyjdzie Pan, który ujawni to, co ukryte
w ciemności, i objawi zamysły serc; a wtedy każdy otrzyma pochwałę od Boga"
- 1 Kor. 4:5.
Zarzut uczyniony Jezusowi i potępienie owej niewiasty spowodowały, że Pan wypowiedział
publicznie gorzką prawdę, którą faryzeusz musiał przyjąć. Prawdą ową było to,
że grzesznica otrzymała więcej przebaczenia, a wraz z tym więcej błogosławieństwa
niż on. "Dlatego powiadam ci: odpuszczono jej liczne grzechy, bo bardzo
miłowała. Komu zaś mało się odpuszcza, mało miłuje" - Łuk. 7:47. Czy inni
zebrani goście zdawali sobie sprawę z tego, że ta niewiasta zawstydziła Szymona?
Czy zauważyli, że Szymon ze swoimi uprzedzeniami sam siebie osądził? Czy dostrzegli
w tym ostrzeżenie dla siebie?
Postępowanie Szymona było podobne do postępowania ogółu faryzeuszy i uczonych
w Piśmie. Oni stale szemrali przeciw Panu, mówiąc: "Ten grzeszników przyjmuje
i jada z nimi", i tym sposobem stawiali Jezusa na równi z grzesznikami"
- Łuk. 15:2.
Teraz po raz pierwszy zwraca się bezpośrednio do niewiasty: "Odpuszczone
są grzechy twoje". Te słowa Jezusa sprawiły, że obecni zadali pytanie:
"Któż to jest ten, który nawet grzechy odpuszcza?" Czy przekonali
się do Jezusa, czy też pozostali sceptyczni, skłonni oskarżyć Go o bluźnierstwo?
Na to nie ma jasnej odpowiedzi.
Jezus nie reaguje na to pytanie. Widzi tylko tę kobietę i mówi: "Wiara
twoja zbawiła cię, idź w pokoju". Słowa te umożliwiały jej zamknięcie na
zawsze drzwi grzesznej przeszłości i wejście na drogę nowej, wiele obiecującej
przyszłości.
W końcu Pan mówi do niej: "Idź w pokoju". Szalom. Tym pożegnaniem
pozdrawiają się Żydzi do dzisiaj. Ale tu chodzi o coś więcej. Właściwie Jezus
mówi: "Idź tam, gdzie możesz odzyskać wewnętrzny pokój". Wyraża się
o pokoju jak o domu, w którym ona może zamieszkać, o pokoju umysłu i serca,
który będzie jej chronił i pozwoli przeciwstawić się grzechowi, otaczającemu
ją ze wszystkich stron. Odtąd pokój będzie panował w jej sercu, wypełniał jej
myśli tak, że w każdej sytuacji zachowa równowagę ducha i ufność. "A pokój
Boży, który przewyższa wszelki rozum strzec będzie serc waszych i myśli waszych
w Chrystusie Jezusie" - Filip. 4:6,7.
Jej pokój z Bogiem został przywrócony. Pokój, jaki daje jej Jezus, oznacza nie
tylko ulgę i uciszenie, ale także poprawę i pomyślność. W jaki sposób pomyślność
zagości w jej życiu, nie mamy wyjaśnione. Jedno jest pewne: Pan rozpoczął w
niej dobre dzieło, by mogło zaowocować i być doprowadzone do końca.
Dla wszystkich naśladowców Jezusa to wydarzenie dostarcza życiowej lekcji -
nie postępujmy, jak uczynił to faryzeusz, ale żałujmy za nasze grzechy, wylewajmy
uczucia naszych serc przed Tym, który stał się naszym Odkupicielem i wiedzmy,
że im więcej będziemy miłować Pana i żałować za popełnione grzechy, tym więcej
zostanie nam przebaczone. Apostoł Jan pisał: "Dzieci moje, to wam piszę,
abyście nie grzeszyli. A jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa
Chrystusa, który jest sprawiedliwy. On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze,
a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego świata" - 1 Jana 2:1,2.
powrót
do
góry
wersja do druku
|