Błogosławiony sługa
Błogosławiony jest on sługa, którego gdyby przyszedł pan jego, znajdzie, że
tak czyni - Łuk. 12:43
Pewien właściciel gospodarstwa rolne - go ustanowił jednego z sług zarządcą
swego domu, powierzając mu zadanie rozdawania pozostałym sługom żywności o określonej
porze. Nie wiemy, czy właściciel udawał się w podróż, czy też może raczej nie
był stałym mieszkańcem swego gospodarstwa. Zdarzało się bowiem w tamtych czasach,
podobnie jak i dzisiaj, że właściciel zarządzał swoim gospodarstwem przez wyznaczonych
pracowników, podczas gdy sam mieszkał gdzie indziej. Ów sługa, o którym mówimy,
określony został greckim słowem "dulos", ale urząd, który otrzymał nazywał się
(według Kodeksu Watykańskiego) "oikonomos", czyli po polsku "ekonom" (ale nie
ekonomista), "zarządca domu", albo "szafarz", jak tłumaczy Biblia Gdańska. Funkcja
zarządcy domu wiązała się z poważną odpowiedzialnością. Nawet jeśli pełnił ją
niewolnik, jego uprawnienia były spore. Wystarczy tutaj przypomnieć Eliezera,
"sprawcę domu" Abrahamowego, który w wypadku bezpotomnej śmierci swego pana
miał odziedziczyć jego dobra (1 Mojż. 15:3). Eliezer wybrał też żonę dla dziedzica
Izaaka, czyli spełnił jakby rolę jego opiekuna. Zwyczaj ten poświadcza również
św. Paweł, który pisze: "Pokąd dziedzic jest dziecięciem, (...) jest pod opiekunami
i dozorcami [gr. "oikonomos'] aż do czasu zamierzenia ojcowskiego" - Gal. 4:1-2.
Można przypomnieć także innego niewolnika, który otrzymał urząd "sprawcy domu".
Potężny faraon egipski takim właśnie urzędem obdarzył więźnia i niewolnika,
Hebrajczyka Józefa: "Ty będziesz nad domem moim, a według rozkazania ust twoich
sprawować się będzie wszystek lud mój: tylko stolicą większy nad cię będę" -
1 Mojż. 41:40. Znana jest też biblijna opowieść o pewnym szafarzu-zarządcy,
który kończąc swoje urzędowanie rozliczał się z dłużnikami (Łuk. 16:1-13). Również
i ten sługa musiał mieć szerokie uprawnienia, skoro wolno mu było decydować
o wysokości spłaty długu. Zarzut niegospodarności, jaki był przyczyną jego zwolnienia,
wskazuje na to, że sprawował on bezpośrednią pieczę nad gospodarstwem, którego
właścicielem był ktoś inny, nie mieszkający w swoim gospodarstwie. Być może
była to podobna sytuacja do tej, którą omawiamy. Apostoł Paweł w pozdrowieniach
z listu do Rzymian wymienia pewnego brata, który był szafarzem miejskim, czyli
być może skarbnikiem, jak podają niektóre przekłady (Rzym. 16:23 zob. BT). Urząd
zarządcy domu mógł sprawować człowiek wolny, ale częściej był to wyzwoleniec
lub niewolnik (J. H. Thayer, Greek-English Lexicon, str. 441). Stąd sługa ów
określony jest greckim słowem "dulos", czyli właściwie niewolnik. Sługa został
mianowany szafarzem-zarządcą i stał się przez to przełożonym dla innych sług
określonych kolektywnie greckim słowem "therapeia". Słowo to tylko raz w Nowym
Testamencie użyte jest w znaczeniu "służba, czeladź".1) Pozostałe dwa wystąpienia
odnoszą się, jak można się łatwo domyślić, do uzdrawiania (Łuk. 9:11; Obj. 22:2).
W literaturze pozabiblijnej słowem "therapeia" określano także służbę liturgiczną
w świątyni. Być może dlatego właśnie Mojżesz nazwany jest sługą w znaczeniu
"therapon" (Hebr. 3:5). Warto zapamiętać znaczenie słowa "therapeia" (czeladź,
służba, kult), gdyż kieruje ono nasze badanie od razu na właściwy trop, odnosząc
lekcję płynącą z tej przypowieści do służby duchowej. Zadanie wyznaczone przez
pana polegało na rozdawaniu żywności we właściwym czasie (NP). Dokładniej rzecz
biorąc chodziło o wydawanie miary zboża (gr. "sitometrion" powst. ze złożenia
dwóch słów "sitos" - zboże i "metron" - miara). Nie wiemy, przypowieść tego
nie określa, o jaki "właściwy" czas chodziło. Czy owa miara zboża miała być
wydawana codziennie, czy raz w tygodniu, czy może w jakimś jeszcze innym odstępie
czasowym. Można się jednak domyślać, że były to racje dzienne, gdyż przepis
prawa mówił: "W tym samym dniu, kiedy wykonał swoją pracę, dasz mu jego zapłatę,
przed zachodem słońca" - 5 Mojż. 24:15 (NP). W naszym przypadku nie ma raczej
mowy o zapłacie, gdyż chodzi o sług i stałych mieszkańców gospodarstwa, a nie
pracowników najemnych. Tym niemniej, ponieważ w miejscu równoległym (Mat. 24:45)
mowa jest o pokarmie albo żywności, można się domyślać, że słudzy jedli codziennie
i wyznaczony zarządca codziennie miał im wydawać miarę zboża. Pan dobrze znał
zasobność swego spichlerza oraz potrzeby czeladzi. Tak więc sumienność sprawowania
urzędu szafarza polegała zapewne na wydawaniu określonej przez pana miary zboża
w wyznaczonym przez niego czasie. Ani więcej, ani mniej. Ani częściej ani rzadziej.
Jeśli sługa dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków, mógł zawsze czuć się
spokojny i zadowolony. Pan nie zapowiedział, kiedy przybędzie, by skontrolować
swoje gospodarstwo, ale kiedykolwiek by to nie nastąpiło, zadowolona czeladź
z radością opowiedziałaby właścicielowi o dobrej pracy zarządcy, a nawet jeśli
uznałaby racje żywnościowe za zbyt małe, to swoje pretensje skierowałaby do
pana, a nie przeciwko zarządcy, który był tylko wykonawcą jego woli. Mogło być
jednak inaczej. Klucze do spichlerza łatwo deprawowały wyróżnionych sług. Nawet
odrobina władzy stwarza pokusę korupcji. Wystarczyło zmniejszyć racje, a nadwyżkę
żywności sprzedać, by szybko osiągnąć nieuczciwe zyski. Niezadowoleni słudzy
musieli liczyć się z chłostą, którą za odrobinę strawy chętnie wykonaliby inni,
co gorliwsi współsłudzy. "Nadwyżki" można też było spożyć na uczcie w wąskim
gronie zaufanych popleczników, popijając suto winem z pańskiej piwnicy. Zły
zarządca mógł liczyć na to, że pan jest z byt zajęty innymi sprawami, by interesować
się swoim gospodarstwem. Mogło mu się też wydawać, że właścicielowi powinno
najbardziej zależeć na zyskach. Spichlerz miał być zatem suto zaopatrzony, a
niezadowolenie czeladzi nie będzie miało większego znaczenia. Zresztą niezadowolonych
łatwo się uciszy strasząc wielką karą lub obiecując niewielką nagrodę za lojalność.
Tekst przypowieści wyraźnie określa to, na czym panu zależało najbardziej -
zarządca miał wiernie wypełniać jego polecenia. Gdyby tak się nie działo, pan
miał przybyć z niespodziewaną wizytą i usunąć sługę z urzędu, a także doprowadzić
do pozbawienia go praw publicznych, bo taki ma chyba sens wyrażenie "a część
jego położy z niewiernymi" (Łuk. 12:46). Biblia Tysiąclecia tłumaczy nawet,
że sługa ten miał być poćwiartowany, a wtedy "wyznaczenie miejsca z niewiernymi"
oznaczałoby wyrzucenie ciała na śmietnik zamiast godziwego pochówku. Czy kara
rzeczywiście miała być aż tak surowa" Trudno powiedzieć, gdyż następne wersety
mówią tylko o chłoście. W każdym razie nauka z przypowieści jest jasna: lepiej
wykonywać wolę pana niż sprawdzać jego surowość. DO NAS TO MÓWISZ Opisaną powyżej
przypowieść opowiedział Pan Jezus w odpowiedzi na pytanie św. Piotra: "Panie,
czy do nas mówisz tę przypowieść, czy też do wszystkich" - Łuk. 12:41 (BT).
Kilka wersetów wyżej mowa jest o konieczności czuwania, by przyjście Pana nie
zaskoczyło tych, którzy nie są na nie właściwie przygotowani. Apostołowi Piotrowi
wydawało się zapewne, że oni czuwali w wystarczającym stopniu, skoro od samego
początku opowiedzieli się za Mesjaszem. Sprzedali łodzie, zostawili rodziny
- czyż nie uczynili już wystarczająco wiele dla Pana. Innym razem ten sam św.
Piotr zapewniał Pana Jezusa, że nic nie jest w stanie odwieść go od zamiaru
postępowania za Mistrzem, nawet groźba utraty życia. Pan Jezus cenił odwagę
i zdecydowanie Piotra i dlatego opowiedział jemu i nam przypowieść o tym, że
czuwać muszą wszyscy i to do końca życia, gdyż każdy ma swoją miarę odpowiedzialności
i z niej to właśnie zostanie rozliczony. Nie trzeba się więc zanadto martwić
o wszystkich. Wystarczy nam własnego zmartwienia o to, byśmy sami wykonali wolę
Pana i nie zostali niemile zaskoczeni Jego niespodziewaną inspekcją. Naukę tę
dobrze pojął, mądrze skomentował i wiernie wykonał św. Paweł, który tak pisał
do braci Koryntian: "Tak niechaj o nas człowiek rozumie, jako o sługach Chrystusowych
i o szafarzach ['oikonomos'] tajemnic Bożych. A tegoć więc szukają przy szafarzach,
aby każdy znaleziony był wiernym" - 1 Kor. 4:1-2. Również i on podkreśla, że
najbardziej cenionym przymiotem szafarza jest wierność, czyli sumienne wykonywanie
poleceń Pana. W innym miejscu ten sam apostoł napisał o sobie: "Bo jeśli ewangelię
zwiastuję, nie mam się czym chlubić; jest to bowiem dla mnie koniecznością;
a biada mi, jeślibym ewangelii nie zwiastował. Albowiem jeśli to czynię dobrowolnie,
mam zapłatę; jeśli zaś niedobrowolnie, to sprawuję tylko powierzone mi szafarstwo
['oikonomia']" - 1 Kor. 9:16-17 (NP). Apostoł Paweł przedstawia się zatem Koryntianom
jako "szafarz Bożych tajemnic". Nie uważał, że jest jedynym takim szafarzem.
Zapewne dlatego napisał w liczbie mnogiej: "niechaj O NAS człowiek rozumie".
Wszyscy apostołowie Jezusa otrzymali dostęp do pewnych tajemnic, które były
zakryte przed innymi ludźmi. Największy m skarbem było oczywiście towarzyszenie
Jezusowi w ciągu Jego ziemskiej misji od chrztu po wniebowstąpienie, uczestniczenie
w niezliczonych rozmowach, kazaniach, przypatrywanie się Jego uczynkom. Apostoł
Paweł nie był świadkiem misji Jezusa, został jednak zachwycony do trzeciego
nieba, do raju i słyszał słowa, których nie godzi się wypowiadać człowiekowi
(2 Kor. 12:1-4). Także inni apostołowie otrzymywali widzenia i objawienia po
wniebowstąpieniu Jezusa. Przykładem jest choćby widzenie św. Piotra (Dzieje
Ap. 10:11-15) czy objawienia św. Jana na wyspie Patmos, które zostały spisane
w ostatniej księdze Nowego Testamentu. STARE I NOWE RZECZY Pan Jezus, jeszcze
za czasów swej ziemskiej misji, uświadamiał swoim uczniom szczególną odpowiedzialność,
jaka na nich spoczywa. Opowiedziawszy im pewnego razu siedem przypowieści, zapytał:
"Wyrozumieliście to wszystko" Rzekli mu: Tak, Panie! A on im rzekł: Przetoż
każdy nauczony w Piśmie, wyćwiczony w królestwie niebieskim, podobny jest człowiekowi
gospodarzowi, który wynosi z skarbu swego nowe i stare rzeczy" - Mat. 13:51-52.
Apostołowie nazwani są tutaj "nauczonymi w Piśmie wyćwiczonymi w królestwie".
Mieli oni za zadanie zapamiętać i spisać naukę swego Mistrza. Dostali klucze
do skarbca, który zawierał stare i nowe rzeczy. Wiele nauk, które mieli z niego
wynosić, pochodziło ze starego skarbu Hebrajskiej Biblii, ale w nauczaniu Jezusa
były także "nowe rzeczy". Pan Jezus rozmnożył pięć jęczmiennych chlebów Tory,
czyniąc z nich wspaniały pokarm nowej ery. Dołożył jednak do nich coś nowego.
Dwie ryby ludzkich doświadczeń, dwie ryby Jego osobistych przeżyć jako Syna
Człowieczego, przemienił we wspaniały pokarm tętniących życiem przypowieści
i cudów. Pan Jezus przemawiał jako "mający moc" stanowienia nowego prawa - "słyszeliście,
iż rzeczono starym (...) aleć ja wam powiadam". Zadaniem uczniów było tę naukę
zapamiętać i spisać. Mieli uwiecznić ją dla następnych pokoleń naśladowców Wielkiego
Nauczyciela, dla wszystkich ludzi, którzy zostaną uznani za godnych życia w
tym i w przyszłym wieku. Zastanawiamy się czasem, dlaczego Pan Jezus wybrał
taką właśnie metodę ogłoszenia swej Ewangelii. Dlaczego sam nie spisał kilkunastu
doskonale sformułowanych ksiąg, ale powierzył całą swą misję i naukę dwunastu
wspaniałym, ale mimo wszystko niedoskonałym umysłom. Można z tym pytaniem cofnąć
się do historii Synaju i zastanawiać się, dlaczego Pan Bóg napisał na kamiennych
tablicach tylko dziesięć słów, a całość szczegółów swego Prawa, zapisanych w
dziesiątkach tysięcy słów, powierzył umysłowi i duchowi jednego człowieka -
Mojżesza. Dlaczego później, kiedy Pan Bóg miał coś do powiedzenia swemu narodowi,
nie obwieszczał tego doniosłym głosem z nieba, ale powierzał swe tajemnice sługom-prorokom
(Amos 3:7), aby ludzkie pióra i języki stawały się narzędziami wyrażania Jego
woli" Przecież głosu z nieba wszyscy by posłuchali, a proroka można było zamknąć
w więzieniu albo i zabić. Przecież gdybyśmy mieli Prawdę opisaną dokładnie przez
samego Pana Jezusa, to wiedzielibyśmy wszystko "na pewno" i we wszystko byśmy
wierzyli. Drogi Boże są nieodgadnione, a powodów, dla których Pan Bóg i Jego
Syn zrobili tak, a nie inaczej, jest zapewne znacznie więcej niżby mogły pomieścić
nasze umysły. Wszakże jeden z powodów jest dość oczywisty, łatwo zrozumiały
i niezwykle zobowiązujący. Gdyby każdy z nas mógł osobno usiąść w zaciszu swego
domu, pomodlić się i włączyć "duchowy odbiornik", by posłuchać głosu Boga, to
pewnie nigdy byśmy z tego zacisza ni e wyszli. Gdyby każdy ze sług dostał klucze
do spiżarni, to może wielu zamieszkałoby w tym pomieszczeniu, aż do wyczerpania
zapasów. A przecież spichlerz był pełny tylko tak długo, dokąd zapełniali go
owocami swej pracy sami pracownicy tegoż gospodarstwa. Ich dorobek był własnością
pana, ale to oni go wytwarzali, a on pozwalał im następnie z tego dorobku korzystać.
Nie da się spędzić życia w spiżarni. Chyba że inni będą ją zaopatrywać. Jest
jeszcze jeden powód. Korzystanie z usługi innych zmusza nas do współpracy. Pan
zorganizował naszą rzeczywistość w taki sposób, by do poznania Jego Prawdy nie
dało się dojść w samotności i bez współpracy z innymi ludźmi. Dotyczy to zresztą
nie tylko Prawdy Bożej. Talenty zostały podzielone bardzo nierówno. Jedni ludzie
posiadają wyjątkowe uzdolnienia, inni nie potrafią się niczego nauczyć. Gdyby
wszyscy wszystko umieli, nie potrzebna byłaby żadna współpraca. Gdyby nikt niczego
nie umiał, współpraca byłaby niemożliwa. Wobec nierównego podziału wrodzonych
umiejętności, ludzie zmuszeni są do współpracy. Współpraca nie jest zresztą
przykrym obowiązkiem, ale wspaniałym przywilejem i wielką radością człowieka.
Twórca potrzebuje odbiorców, ale zarazem potrzeba wielu ludzi jest matką wynalazku
dokonanego przez jednego człowieka. Powiedzenie: "Sukces ma wielu ojców" jest
pod wieloma względami prawdziwe. Nie tylko dlatego, że wszyscy chętnie podpisujemy
się pod cudzymi osiągnięciami, ale także z tego powodu, że potrzeby i wpływy
wielu ludzi składają się na sukcesy jednostek. Dlatego pojęcie "własności intelektualnej"
jest wątpliwej wartości wynalazkiem współczesnej gospodarki. Jeśli produkt jest
odpowiedzią na zapotrzebowanie wielu ludzi, to jego pomysłodawca nie powinien
domagać się opłat za prawo korzystania z jego pomysłu, gdyż nie jest jego wyłącznym
autorem. Nie jest także właścicielem swoich wrodzonych zdolności, a jedynie
ich użytkownikiem dla dobra innych ludzi. Sługa posiadający klucze od spiżarni
nie jest właścicielem jej zawartości. Dobra tam zgromadzone są własnością Pana,
a ich wytwórcami są wszyscy pracownicy Wielkiego Domu Bożego. SZAFARZE ROZLICZNEJ
ŁASKI BOŻEJ "Każdy jako wziął dar, tak nim jeden drugiemu usługujcie, jako dobrzy
szafarze ['oikonomos'] rozlicznej łaski Bożej." - 1 Piotra 4:10 Po śmierci apostołów
nikt już nie otrzymał klucza do skarbnicy tajemnic Bożych, czyli prawd wyjątkowych,
które nie są dostępne dla innych. Pan Jezus przestrzegał przed fałszywymi prorokami,
którzy będą twierdzili, że wiedzą coś więcej niżby wynikało z Pism apostołów
i proroków, czyli Biblii Greckiej i Hebrajskiej. Wątpimy w prawdziwość wszelkich
objawień, które miały miejsce po śmierci apostołów, gdyż nie jesteśmy pewni
ich źródła, a także nie jesteśmy pewni, czy ludzie głoszący te objawienia rzeczywiście
zostali powołani przez Pana. Nie oznacza to jednak, że skończyły się możliwości
sprawowania służby szafarskiej. Przypowieść Pana Jezusa nie straciła swej mocy
po śmierci apostołów. Dalej prawdą pozostało to, że Pan Bóg nierówno rozdziela
talenty, daje nierówne możliwości usługiwania innym. Każdy coś otrzymuje, ale
jedni otrzymują więcej, inni zaś mniej, a przede wszystkim każdy otrzymuje coś
innego. Jeden ma dom i jest gościnny, inny umie przemawiać, a jeszcze inny potrafi
służyć (1 Piotra 4:9-11). Dary, które otrzymaliśmy, nie są naszą własnością.
Pan powierzył nam tylko klucze do spiżarni. Możemy wszystko zjeść sami, ale
mądry szafarz tego nie robi. Mądry szafarz dba o zawartość spichlerza. Umiejętnie
rozdaje własne zasoby, ale i gromadzi produkty pracy innych. Dary ducha i talenty,
które każdy z nas otrzymuje, wyznaczają przede wszystkim miarę naszej osobistej
odpowiedzialności przed Bogiem z wierności w sprawowaniu powierzonego nam szafarstwa.
W pewnym stopniu jednak odpowiedzialność za szafowanie darami i talentami pojedynczych
osób ponosi także zgromadzenie. Apostoł Paweł pisał: "Lecz każdemu z nas dana
jest łaska według miary daru Chrystusowego. (...) I tenże dał niektóre Apostoły,
a niektóre proroki, a drugie ewangielisty, drugie też pasterze i nauczyciele.
Ku spojeniu świętych, ku pracy usługiwania, ku budowaniu ciała Chrystusowego"
- Efezj. 4:7-12. Z innych miejsc Pisma Świętego wiemy, że starszych zgromadzenia,
a więc proroków, ewangelistów, pasterzy i nauczycieli, wybiera zgromadzenie.
Jednak ten i kilka innych wersetów mówi, że to Bóg wyznacza swoich sług w Kościele
(1 Kor. 12:28). Odbywa się to właśnie przez udzielanie niektórym członkom Ciała
większej miary ducha, większej ilości talentów. Zadaniem zgromadzenia jest dostrzeganie
tych Pańskich wyborów i powierzanie wybranym przez Boga osobom służby w zgromadzeniu.
Bywa niestety, że zgromadzenie ponosi częściową odpowiedzialność za niewłaściwe
szafowanie talentami braci, którzy mogliby służyć jako prorocy, ewangeliści,
pasterze, czy nauczyciele, ale cielesność innych członków zgromadzenia staje
na przeszkodzie takiej służbie. Bywa też i odwrotnie: zgromadzenie chciałoby
powierzyć bratu usługę, ale on rezygnuje z Bożego przywileju. Tak czy inaczej,
jeśli nasze zgromadzenia kryją skarby, a my z nich nie korzystamy i nie pozwalamy
korzystać innym, to będziemy ponosili przed Bogiem odpowiedzialność za nieumiejętne
szafowanie naszym wspólnym zborowym kapitałem. Z drugiej strony bracia starsi,
którzy zapewne wyróżniają się w swoich społecznościach darami duchowymi, mają
szczególną odpowiedzialność za szafowanie powierzonymi im talentami. "Albowiem
biskup ma być bez nagany, jako szafarz ['oikonomos'] Boży, nie sam sobie się
podobający, nie gniewliwy, nie pijanica wina, nie bitny, nie szukający zysku
sprośnego" - Tyt. 1:7. Bóg nie ustanawia swoich "zarządców" po to, by bili,
poniżali i zniechęcali innych sług, a sami upijali się winem i szukali nieuczciwego
zysku. Szafarz otrzymał klucze do spiżarni po to, by karmił, by udzielał pokarmu,
który jest własnością Pana, a powstał dzięki pracy wielu poświęconych osób.
Pan Bóg rozdaje talenty i dary ducha nie po to, by się nimi szczycić. Nie przechwalajmy
się przed innymi zasobnością naszej spiżarni, ale wynośmy z niej smaczne potrawy,
a wtedy uczestnicy naszego duchowego stołu sami będą mieli okazję ocenić jakość
naszych zapasów. Za wierne szafarstwo obiecane jest błogosławieństwo: "Błogosławiony
jest on sługa". Niektórzy tłumaczą słowa tej obietnicy może nawet jeszcze piękniej:
"Szczęśliwy ten sługa, którego pan powróciwszy zastanie przy tej czynności"
(Łuk. 12:43 BT). Szczęście to jest nie tylko wynikiem pochwały Pana, ale także,
a może nawet przede wszystkim, owocem pokoju, jaki mamy z innymi mieszkańcami
Wielkiego Domu Bożego. "Szczęśliwsza jest rzecz dawać, niżeli brać" (Dzieje
Ap. 20:35) - pouczał św. Paweł braci starszych ze zboru w Efezie, żegnając się
z nimi w przeczuciu zbliżających się prześladowań i śmierci. Pan pragnie, abyśmy
wszyscy byli szczęśliwi, dlatego właśnie chce nas jak najczęściej zastawać przy
dawaniu, przy rozdawaniu powierzonej nam miary duchowych darów. Zróbmy więc
naszemu Panu przyjemność i bądźmy szczęśliwi!
Daniel Kaleta
powrót
do
góry
wersja do druku
|