Redakcja - Na Straży - Wędrówka - The Herald - Księgarnia i Czytelnia - Biblia Gdańska - Betania - Strona główna - Szukaj


Drukowanie Drukowanie
Drukuj Pytanie
Straż i Zwiastun Obecności Chrystusa
Biblioteka
 

WIELKIE GRONO - Odnośnie wesela Barankowego.

Kiedy ucierpi Wielkie Grono wielki ucisk i czy będzie uczestniczyć w weselu Barankowym?

Prawie wszystkie biblijne obrazy, odnoszące się do Wielkiego Grona, wykazują, że specjalny czas Ich ucisku będzie przy końcu tego wieku - widocznie zaraz krotko potem, gdy cały Kościół będzie zabrany - jak na przykład pokazuje nam to przypowieść o mądrych i głupich pannach. Pamiętamy, że mądre panny wołały. Panie otwórz nam i wszystkie mądre weszły; potem przyszły głupie panny, mówiąc: Panie! Panie! Otwórz nam, i było im powiedziane, że Pan ich nie uznaje jak klasę oblubienicy, i że mają przejść przez wielki ucisk. To nam pokazuje, że specjalny ucisk na klasę Wielkiego Grona przyjdzie po wejściu wszystkich z Maluczkiego Stadka poza zasłonę do miejsca Najświętszego. Naturalnie, że to jest tylko przypowieść i my budujemy się na niej tak mądrze, jak tylko rozumiemy. Także i w 3 Księdze Mojżeszowej pokazane mamy jak postąpiono z kozłem wypuszczalnym, po załatwieniu się z kozłem Pańskim; lecz to jeszcze nie jest stanowczym dowodem, że dziać się do będzie w zupełności po zabiciu kozła Pańskiego i po ofiarowaniu krwi tegoż, ponieważ ten typ nie mógł wypełnić się w tym samym czasie, lecz musi naturalnie być w tym jakiś porządek - najpierw to, a potem tamto itd. i takt ten, że najpierw załatwiono się z cielcem, potem z kozłem Pańskim, a na końcu z kozłem wypuszczalnym, pokazuje nam, że ucisk na klasę Wielkiego Grona przyjdzie szczególnie przy końcu wieku Ewangelii, po przejściu wszystkich wybranych. Mimo to, myślimy także, na podstawie niektórych Pism, że przez cały wiek Ewangelii żyli tacy, co należeli do klasy Wielkiego Grona, lecz większa część z nich znajduje się obecnie przy końcu wieku Ewangelii, z powodu nadzwyczajnych okoliczności obecnie egzystujących. Ktoś mógłby zapytać: Jakie są te nadzwyczajne oko liczności, które w obecnym czasie wytworzyły większą część klasy Wielkiego Grona aniżeli w jakimkolwiek dawniejszym czasie? Warunki, które są więcej przyjazne dla nich, są te, iż chrześcijaństwo do pewnego stopnia jest teraz popularnym i bardzo wielu ludzi słyszało o Chrystusie i do pewnego stopnia poświęciło się Panu a także nie znajdujemy już tego ostrego i wyraźnego prześladowania, jak dawniej; dlatego obecnie ludzie prędzej czynią zupełne poświęcenie się Panu myśląc, że to jest rzeczą łatwą. Lecz gdy poznają istotę rzeczy i przekonają się, że to nie jest tak łatwym, jak myśleli, wtedy niektórzy z nich mając nieco skłonności do ociągania się, słabną w swym po święceniu i stają się członkami Wielkiego Grona; zaś w dawniejszych czasach burzliwych, niespokojnych i trudnych okolicznościach, więcej było potrzeba stanowczości do ofiarowania się i więcej sił do wytrwania, dlatego mało było ofiarujących się. Pan nasz powiedział, że mieli "usiąść i obliczyć nakład" (Łuk. 14:28). Jednak dzisiejsze dni nie usposabiają ludzi do tego. Oni słyszą od różnych kaznodziei, że to jest łatwą rzeczą. Jakoby mówili im: pójdźcie zaraz, a otrzymacie wszystko w kilku minutach. Będziecie mieli więcej powodzenia w interesie i możecie się wzbogacić, mieć lepsze domy, więcej poważania ze strony waszych sąsiadów itd. Tak, obecnie jest czas do wabienia i ludzie są wabieni przez takie niewłaściwe przedstawienie wąskiej drogi, że znajduje się większa liczba tej klasy obecnie, aniżeli kiedykolwiek przedtem.

Odnosząc się teraz do wesela Barankowego, widzimy, jak Pan nasz pokazuje nam w obrazie klasę Wielkiego Grona. Mówią oni: "Radujmy się i weselmy się, bo przyszło wesele Barankowe, a małżonka Jego nagotowała się." Ona była gotową i weszła na wesele, a my pozostaliśmy. (Taka jest myśl.) Potem mówią. "Radujmy się i weselmy się." Dlaczego mieliby się weselić? Dlatego, że w tym czasie oczy ich rzeczywiście otworzą się i zobaczą Babilon i Boski Plan tak, jak nigdy przedtem. Oni nie byli we właściwym stanie serca aby mieli sposobne ucho ku słyszeniu i oceniające serce i dlatego nie mogli przedtem widzieć głębszych rzeczy, gdyż Bóg daje nam głębsze wyrozumienie Swego Słowa tylko w proporcji jak przychodzimy do właściwego stanu serca.

Tak więc ci z Wielkiego Grona, wzmiankowani w Objawieniu w 19 rozdziale, są przedstawieni jako mówiący: "Radujmy się i weselmy się, bo przyszło wesele Barankowe a małżonka Jego nagotowała się" - wszyscy radują się z tego i mówią: upadł Babilon, radujcie się niebiosa itd. Oni są zadowoleni z tego, że upadł Babilon i zobaczą, czym był on w rzeczywistości, jak wielce byli przywiązani do niego i nie wiedzieli, jak wiele zaślepiającego wpływu pochodziło od niego.

Chciałbym to teraz objaśnić, ponieważ niektórzy może nie widzą lub nie widzieli go w tym świetle. Tak daleko jak sięga moja obserwacja i doświadczenie, to największą przeszkodą w pracy Bożej, odnośnie dzieła Bożego w obecnym czasie, jest tak zwane "Chrześcijańskie Pasterstwo." Ktoś mógłby powiedzieć: Bracie Russell, ty chyba tak nie wierzysz? Tak! Ja wierzę. - Dlaczego, czy oni nie czynią wiele dobrych rzeczy, nauczając o moralności? Tak! Lecz to nie jest dziełem Boskim w obecnym czasie. Dziełem Bożym obecnego wieku jest, aby wybrać lud dla Jego imienia; aby znaleźć pszenicę. Oni zaś czynią to, co jest dobrym w pewnym względzie i przyznaję, że wielu z nich są dobroczynnymi działaczami, oceniam ich pracę i raduję się z tego raczej, aniżeli gdyby czynili bezrząd i nieprawość. Mimo to, prawie wszystkie przeszkody i zawady dla obecnej prawdy przychodzą od tych pasterzy. Gdyby nie ci księża i kaznodzieje wszystkich denominacji po całym cywilizowanym świecie, prawda rozszerzyłaby się między ludem Bożym jak ogień w lesie. Dziś jest to samo, co było za pierwszej obecności Pana. Kto był, co przeszkadzał w tym czasie ludowi do wierzenia w Pana Jezusa? To byli uczeni w Piśmie i Faryzeusze. Jezus powiedział im: "Zamykacie Królestwo Boże przed ludźmi, sami nie wchodzicie, i nie dozwalacie innym wnijść do niego. Boście wzięli klucz umiejętności." Tak samo dzieje się w obecnym czasie, drodzy przyjaciele. To jest właśnie równoległy okres czasu 1800 lat. Oni to są zaporą w drodze. Oni niezupełnie rozumieją, co czynią i z tego cieszę się, gdyż nie są tak odpowiedzialni, jak gdyby zupełnie to rozumieli. Lecz nie myślę, ażeby oni nie mieli żadnej odpowiedzialności. Nie myślę, aby ludzie, którzy posiadają wykształcenie i wiedzą, co znaczą wyrazy "sheol" i "hades" dozwalając, aby lud słuchał ich kazań rok za rokiem, w których głoszą o wielkich mękach w piekle itd., podczas gdy sami w to nie wierzą, dozwalając przy tym na takie niedorzeczne nauki, które tamują drogę do właściwego czczenia Boga, aby tacy byli bez wymówki. Lecz to zależy od ich własnych sumień i od Pana i ja nie chcę się do tego mieszać. Mówię do was więcej otwarcie jak, do kogo innego, ponieważ czy należałoby obrazić kogokolwiek niepotrzebnie? Powinienem powiedzieć do brata, który był we właściwym stanie serca: "Bracie, jeżeli czynisz swój obowiązek, czy nie myślisz, ze powinieneś głosić słowa prawdy i sprawiedliwości, i o prawdziwym charakterze Bożym? Czy nie myślisz, że to jest twój przywilej?"

To jest sposób, w jaki mówiłbym do kogokolwiek, z którym miałbym sposobność mówić w tym względzie. Lecz ich uosobienie godności trzyma ich z daleka od nas, i gdybyśmy zadali im pytania, dowiedzielibyśmy się, że nie mogliby nam odpowiedzieć. Oni z trudnością mogą odpowiadać na jakiekolwiek pytania biblijne. Wypróbujcie ich, a zobaczycie.

Przypominam sobie pewnego brata, który przyszedł do mnie i mówił: "Bracie Russell, ja myślę, że niedobrze postąpiłem. Przyjąwszy nauki obecnej prawdy, uwierzyłem w nie, lecz nie poszedłem do żadnych tutejszych kaznodziei, aby zapytać się ich względem tej prawdy i myślę, że powinienem był to uczynić. Myślę, że nie uczyniłem dobrze, ponieważ nie znam greckiego ani hebrajskiego języka i nie posiadam żadnego większego wykształcenia, a ci ludzie, z którymi jestem dobrze obeznany, są ludźmi uczonymi i dobrymi. Jestem dobrze obeznany tu w tym mieście Pittsburgu i Allegheny z niektórymi przedniejszymi kaznodziejami, a szczególnie w denominacji prezbiteriańskiej, ponieważ sam dopomagałem we wszystkich ich szkołach nie dzielnych, organizowałem armie wstrzemięźliwości i wszyscy dobrze mię znają, i ja wiem, że oni są dobrze wychowanymi ludźmi. Teraz więc sumienie moje dyktuje mi, że nie postąpiłem właściwie, powinienem iść do nich i mówić: "Doktorze, przewielebny... możesz powiedzieć mi coś o tym, czy to jest prawdą, czy nie? Co bracie Russell myślisz o tym?"

Widziałem, że on chciał iść i że byłoby najlepszą, rzeczą dla niego, dlatego rzekłem: Bracie, ja poszedłbym i uczynił to. Jeżeli uczynisz to we właściwy sposób, zrobisz wiele dobrego.

"Co myślisz przez ten właściwy sposób, bracie Russell?"

Ja ci powiem, jaki sposób według mojego mniemania byłby właściwym; gdy pójdziesz do rezydencji, na przykład Dr. teologii A. zadzwonisz i powiesz, że chcesz się z nim widzieć, a gdy on przyjdzie do drzwi, po zwykłym pozdrowieniu, powiedz mu mniej więcej w ten sposób: "Doktorze, mam tu niektóre doktrynalne rzeczy, które sprawiają mi zakłopotanie i myślałem zapytać się o prawdę względem takowych kiedykolwiek, gdy będziesz miał czas. Nie chciałbym teraz sprawiać kłopotu, gdyż może Doktor ma zatrudnienie, a to zabrałoby z godzinę czasu i dlatego chciałbym przyjść, gdy Doktor będzie miał czas. Mógłbym do wiedzieć się, kiedy mogę przyjść? Może być, że powie: pójdź, proszę cię bracie, możemy to zaraz załatwić."

Brat ten powiedział. "Bracie Russell, czy brat rzeczywiście myśli, abym tak postąpił?"

Odpowiedziałem: "Przyczyna jest następująca: Jeżeli nie użyjesz sposobu prosząc, aby ci dał godzinę na rozmowę, a powiedziałbyś mu od razu swoje pytanie, to znalazłby wymówkę, mówiąc: "Drogi bracie, ja mam chorą siostrę i muszę ją odwiedzić; przepraszam cię bardzo, przyjdź kiedy indziej."

"Bracie Russell, ty może nie znasz ich. Ja myślę, że Doktor cen i ten i Doktor tamten i ów, są zacni ludzie."

"Tak, ja mniej więcej znam tych panów i przyznaję, że oni stoją wyżej ponad przeciętnych ludzi, lecz bracie, ty nie wiesz, jaką im trudność sprawia odpowiedzieć na pytanie; oni wtedy znajdą się w takiej sytuacji, w jakiej nie byli w swym życiu, nie wiedzą, co mają powiedzieć, i dlatego w taki sposób chcą się z tego wywinąć. W rzeczywistości w każdej większej kongregacji (parafii) znajduje się zawsze jeden lub dwóch chorych braci lub sióstr i oni nie kłamią mówiąc, że powinni ich odwiedzić - ale także wiedzą, że powinni uniknąć ciebie i twoich pytań. Oni myślą, że dobrze tobie czynią, gdyż wiedzą, że nie mogą odpowiedzieć na twoje pytania; wiedzą, że w ten sposób mogą się z tobą najprędzej i najlepiej załatwić i myślą, że już nigdy nie będziesz miał sposobności ich pytać, bo zawsze będą mieli swoje wykręty."

"O Bracie Russell, ty nie masz do nich zadniego zaufania."

"Mam, bracie, lecz ty nie rozumiesz tej sytuacji, a ja rozumiem. Kaznodzieja tedy powie: Tak, ja mogę ci dać teraz godzinę, proszę cię wejdź do pokoju. A gdy wejdziesz, on zapyta: "Co chcesz wiedzieć bracie?" A ty odpowiesz: "Chciałem zapytać się o jedną rzecz, w której najwięcej jestem zainteresowany, to jest o restytucji, gdzie apostoł Piotr mówi, że przyjdą, czasy ochłody od obliczności Pańskiej itd. To byłoby pytanie, które chciałbym mu zadać, odpowiedziałem. To jest bardzo dobre pytanie, lecz musisz trzymać się tego pytania, gdy przyjdziesz do niego i usiądziesz, a on zapyta o pytanie, a ty powiesz mu ten ustęp biblijny, będziesz musiał się mieć na baczności, gdyż on sobie pomyśli: Nie wiem, co na to pytanie odpowiedzieć, tak samo jak nie wiedziałby, jak przez, księżyc przeskoczyć. Co ja teraz zrobię? Powiedziałem temu człowiekowi, że daję mu godzinę czasu, a teraz nie wiem, co począć. Więc co on teraz uczyni? Bracie, ja ci powiem, co on uczyni. Powie sobie, muszę go tak zbić z tropu, aby nie widział początku ani końca. Zamydlę mu oczy, pomieszam pojęcia odnośnie ciała, duszy, ducha, piekła, hades, sheol itd., że końca w tym nie dojdzie. Mogę to uczynić. On zbyt wiele nie wie; wiem, że to nie żaden wykształcony człowiek.

"Ale Bracie Russell, Doktor ten i ten nie uczyniłby tego."

"Bracie, ja wiem, ze oni to uczynią, ponieważ to jest jedyna rzecz, którą oni mogą uczynić. Oni albo to uczynią, albo wręcz odpowiedzą, że nie rozumieją tego Pisma. Gdyby byli rzeczywiście szczerymi, to powiedzieliby, że chcieliby je wyrozumieć i z chęcią przyjęliby każde tłumaczenie, które udzielono by im.

Gdy tymczasem jakaś wielka instytucja powiedziała każdemu z nich: "Pan teraz jesteś Doktorem teologii i jesteś w stanie naprawiać nawet Boskie prawa." Nic dziwnego, że przy takim wyobrażeniu o sobie, gdy przyjdzie jakiś zwykły i niewykształcony człowiek z takim pytaniem, na które żadna z tych mądrych głów odpowiedzi znaleźć nie będzie mogła, sytuacja taka wymaga bardzo wielkiej dozy pokory.

Powiadam ci, Jeżeli on w taki sposób będzie mówił, aby zbałamucić cię w tych rzeczach, to powiedz mu: "Pastorze... ja myślę, że niewłaściwie wyraziłem moje pytanie." Złóż winę na siebie i możesz to szczerze uczynić, ponieważ nie przypuszczasz, że on stara się wykręcić od twego pytania; ty masz to samo prawo powiedzieć mu, że nie podałeś twego pytania właściwie. - Powiedz mu: "Pastorze, zdaje mi się, iż nie podałem mego pytania we właściwy sposób; to nie jest pytanie, na które przewielebny odpowiada. Pytanie, które chciałem zadać, miało się odnosić do naprawienia wszystkich rzeczy - cóż to znaczy?" Musisz go sprowadzić na powrót do tej kwestii; a on znów będzie starał się ciebie zbałamucić. I musisz znów mu powiedzieć: Ale przewielebny doktorze, ja nie mogę mojego pytania dobrze wyrazić; faktycznie chciałbym, aby pytanie jasno oddawało myśl moją. Chcę dowiedzieć się coś o czasach restytucji. Musisz trzymać go przy tym, bracie, i nie znajdziesz żadnego doktora teologii w tym kraju lub stanie, któryby mógł zrównać się z tą wiedzą Słowa Bożego, jaką ty otrzymałeś będąc tylko trzy miesiące w prawdzie."

"Bracie Russell," mówi tenże, "myślę, że zamiast starać się go chwytać i trzymać przez godzinę, to lepiej będzie, gdy ja postaram uwolnić się od nich, ażeby oni mnie tak nie trzymali."

Odpowiedziałem mu: "Nie, bracie, ty nie wiesz, o co mi chodzi; musisz ich naprowadzać wciąż na to pytanie, ponieważ mię mogą ci na nie odpowiedzieć i wiedzą to, że nie mogą, i dlatego będą próbować cię zbałamucić. Oni także nie przyznają tego, że nie mogą ci odpowiedzieć."

I tu przypomina mi się jeszcze inne zdarzenie. Idąc ulicą blisko domu biblijnego i szybciej jak zwykle, minąłem pewnego pana. Zdaje mi się, że poznał mnie, bo rzekł: Bracie Russell chwileczkę - i dogonił mnie. Był to człowiek, z którym nigdy nie mówiłem w moim życiu. Był bardzo przyzwoity i dobrze ubrany. Nie wiedziałem, kto był. On dal mi swoje nazwisko, lecz zapomniałem je. Mówił do mnie, iż chciał dowiedzieć się o pewnej przypowieści. Zdawało mi się bardzo dziwne, aby człowiek pytał się o to na ulicy. Zapytałem go się: "Bracie, jaka to jest ta przypowieść, którą chcesz abym ci wyjaśnił?" I odpowiedział mi - Nie mogę sobie jej teraz przypomnieć, lecz była bardzo zwykłą łatwą przypowieścią i wytłumaczyłem ją, mu, zdaje się w dwóch minutach. Był bardzo z tego zadowolony.

Zapytałem go się, dlaczego był tak mocno zainteresowany tak małą, rzeczą,? Odpowiedział mi, że zadziwił się, iż jego kaznodzieja nie mógł mu tego wyjaśnić. Mówił mi, że należy do kościoła doktora Kennedy, zaraz naprzeciw domu biblijnego - najgłówniejszego prezbiteriańskiego kościoła w Allegheny, i w był u niego i pytał go o wytłumaczenie tej przypowieści.

"Doktor Kennedy odpowiedział mi, że ja nie jestem dosyć mądrym, abym mógł to zrozumieć; że gdyby mi to wytłumaczył, to ja bym i tak tego nie pojął. Uczynili mnie takim małym, jak główka od szpilki. - "Choć nie uważałem siebie za wielkiego człowieka," powiada nieznajomy, "to jednak myślałem, że zasłużyłem sobie przynajmniej na rozumne obejście się; powinien, choć starać się mi to wyjaśnić, a potem gdybym nie mógł tego zrozumieć, winę całą złożyć na mnie. Lecz on zamiast powiedzieć mi cokolwiek w tej sprawie, wjechał na mnie, nie wyjaśniając zupełnie kwestii. Co było przyczyną, bracie Russell, że on ml tego nie odpowiedział?"

Powiedziałem mu: Bracie, ja myślę, że przyczyną tego było to, że sam nie wiedział jak ci odpowiedzieć i myślał, że to był najlepszy sposób wykręcenia się z tej przykrej sytuacji."

Odpowiedział: "Możliwe, że tak."

My to wiemy, drodzy przyjaciele ci, którzy mieli takie doświadczenia, wiedza, co było przyczyną tego. Doktor Kennedy jest pod różnymi względami rozumnym; ja nie mówię o nim, aby go zdyskredytować lub rzucić plamę na jego charakter; ponieważ o ile wiem o nim, to on jest bardzo wykształconym doktorem teologii i z pewnością ma znajomość wielu rzeczy. On rozumie, co znaczy "sheol" - przynajmniej nie przypuszczam, aby był o tyle niemądrym i ignorantem, by tego nie wiedział - zwłaszcza po tylu sposobnościach dowiedzenia się o tym.

"Dalej," mówił ów człowiek: "nie mogłem wprost przypuścić, abym miał być najgłupszym z całej kongregacji i aby takowa wybrała najgłupszego człowieka na starszego."

Odpowiedziałem: "Bracie, nie myślę byś był nierozumnym, ale wina leży w czym innym."

Powiedział mi: "Przecież miałem dosyć rozumu, że zrozumiałem twoje tłumaczenie, Bracie Russell."

Ja tylko nadmieniam te rzeczy, aby dać wam ilustrację odnośnie tego punktu.

Ale wracając do 19-go rozdziału Objawienia, które nam mówi: "Radujmy się i dajmy chwałę Bogu, ponieważ przyszło wesele Barankowe" itd. Oni radowali się z tego, gdy dowiedzieli się o prawdziwej sytuacji, że Bóg ich wyswobodził i że ta instytucja (Babilon) była przeszkodą dla Boskiego Planu pod wielu względami. Gdy czynią cokolwiek dobrego w zakresie budowania szpitali, gdy wprowadzają pewne przepisy moralne, nakłaniając ludzi do trzymania się z daleka od wyszynków, ustanawiając czasami prawa wyszynkowe, gdy budują czasami podziemne wyszynki, aby ludzie nie chodzili do wyszynków podlejszego rodzaju, gdy zakładają czasami kręgielnie, aby ludzie nie chodzili do kręgielni, gdzie sprzedawana jest wódka - to za pomocą tych środków starają się oddziaływać na społeczeństwo w moralny sposób. Daję im uznanie za to, co czynią, lecz co się ty czy nauki o poświęceniu w duchu i wierze w drogocenną krew Chrystusową, nie myślę, że oni to czynią. Nie myślę by wielu z nich mogło powiedzieć, iż to jest ich prawdziwym poselstwem (misją). Przeciwnie, mówiliby, że oni muszą nawoływać ludzi, zbawić masy ludzkości, ale bez odrodzonych serc, zaniedbuje prawdziwy lud Boży, który potrzebuje pokarmu, jak nam mówi Bóg: "Paś owieczki moje." Pan nasz, gdy to mówił do apostola Piotra, nie mówi nic o tym, aby wyszedł i chwytał wilki i wkładał na nie owczą skórę, albo chwytał żmije i upiększył je tak, aby wyglądały jak owce. Wy miejcie pieczę nad owcami i barankami, a Pan dopatrzy, aby tamci stall się owcami i barankami. On ich przyciągnie. Któregokolwiek Ojciec przyciągnie, ten przychodzi do Niego. "Tego, co do mnie przyjdzie, nie wyrzucę precz." (Jan 6:37.) My nie mamy próbować kruszyć serca ludzkie, ani głowy. Niech sama Opatrzność Pańska skruszy wszystkie serca. Ewangelia, którą On nam udzielił, jest, abyśmy zawiązywali skruszone serca, abyśmy karmili owce i baranki; oto wskazówka dana nam od Boga. Chcemy stać przy Boskim Słowie. Nie polegamy na naszych własnych sercach byśmy byli mądrzejszymi od Pana; nie przywiążemy winogron do cierni, aby mówić: Oto są prawdziwe latorośle.

Lecz oni zobaczą, że upadek Babilonu i kompletne obalenie systemów ludzkich rzeczywiście będzie dobrą rzeczą. Nadto są przedstawieni jako otrzymujący specjalne poselstwo od Boga, mówiąc: "Błogosławieni, którzy są powołani na wesele Barankowe." Jest różnica, być na weselu, a na wieczerzy wesela - to, co będzie dokonane, gdy mądre panny wejdą a drzwi zostaną zamknięte, będzie weselem, lecz uczta weselna nie odbędzie się zaraz, ale wkrótce potem. Wieczerza Baranka jest to tylko wspaniały obraz rozpostarty przed naszymi myślami. W rzeczywistości nie siadamy abyśmy jedli i pili, lecz jest to tylko obraz tej radosnej sposobności, która nastąpi. Wielkie Grono jest zaproszone do tych wielkich uroczystości, aby brali wspólny udział. Oni nie byli dosyć wierni, aby oddać swe życie w ofierze, lecz posiadali pewną wierność, ponieważ nie zaparli się drogo cennej krwi i imienia, i dlatego Pan się ich nie zaprze, i będzie miejsce dla nich. Oni będą mieli sposobność przyjść na wieczerzę Barankową i brać udział w radościach. Tak, jak to jest przedstawione w Psalmie 45, "zacność Oblubienicy jest wewnątrz, a odzienie jej bramowane jest złotem; w odzieniu haftowanym przywiodą do Króla" - przedstawia, jak cały Kościół przyjdzie przed Ojca przy końcu tego wieku, i potem czytamy w następnym wierszu: "Także panny, towarzyszki jej." To są te głupie panny. Mimo to są pannami i idą za oblubieńcom. One także przyjdą przed Króla. Z tego się radujemy. W miłości Bożej niema samolubstwa. Radujemy się z tego, gdy widzimy, co Pan zarządził dla Maluczkiego Stadka, dla Wielkiego Grona i dla świętych Proroków, a także dla całej ludzkości - dla wszystkich, którzy życzą sobie być w harmonii z Nim, gdy przyjdą do znajomości prawdy.

KPiO 1907; ang: 289